NOVA ET VETERA
nr 7
W numerze m.in.
- O erygowaniu Duszpasterstwa Tradycji dla archidiecezji warszawskiej i zmianach z tym związanych;
- O pierwszych od kilkudziesięciu lat tradiświęceniach kapłańskich w Polsce oraz o święceniach w Instytucie Dobrego Pasterza;
- O ruchach Tradycji jako remedium na współczesny kryzys Kościoła opowiada Leod Darroch, prezes Una Voce Internationale;
- O Mszy trydenckiej, która jest darem Bożym mówi x. Roman Kneblewski, proboszcz parafii Najśw. Serca Pana Jezusa w Bydgoszczy;
Poza tym: kronika wydarzeń z życia Tradycji w Polsce i na świecie; fotorelacje z II Konferencji Instytutu Summorum Pontificum oraz z VI Marszu Życia i Rodziny i inne ciekawe materiały.
Aby zamówić biuletyn Nova et Vetera wystarczy złożyć zamówienie w jeden z podanych tutaj sposobów, podając swój adres tradycyjnej poczty.
Biuletyn wysyłamy bezpłatnie, ale należy pamiętać, że jego wydawanie, wysyłka i rozprowadzanie kosztują, a środki pozyskiwane przez Instytut przeznaczane są na propagowanie tradycji katolickiej w Polsce oraz wspieranie tradycyjnego seminarium i tradycyjnego duszpasterstwa. Dlatego składamy serdeczne Bóg zapłać za wsparcie. Przypominamy, że klerycy IBP modlą się za naszych Dobroczyńców, a kapłani pracujący w Polsce sprawują w ich intencjach Mszę św.
Oto fragment wywiadu z x. dr Romanem Kneblewskim, którego całość znajdą Państwo w Nova et Vetera:
Co Księdza skłoniło do regularnego odprawiania Mszy św. w klasycznym rzymskim rycie, jako drugiej sumy parafialnej?
- Z pewnością wola odzyskania utraconego skarbu Kościoła, tudzież zachowania go dla przyszłych pokoleń. Otóż pamiętam duchowe oraz estetyczne klimaty takiej Mszy św. przeżywanej w dzieciństwie. Tak się składa iż dane jest mi pełnić posługę proboszcza mojej rodzinnej parafii, za co nie przestaje dziękować Panu Bogu, zachowując zarazem w sercu wdzięczność mojemu Biskupowi. Właśnie tutaj, w tym moim ukochanym i jakże pięknym, neobarokowym kościele p.w. Najświętszego Serca Pana Jezusa ślubowali moi rodzice, tutaj byłem ochrzczony, po raz pierwszy przystąpiłem do Komunii świętej, przyjąłem sakrament Bierzmowania… Tutaj również w niedziele, od wczesnego dzieciństwa przychodziłem z Tata na godz. 11.00 na sumę, podczas gdy Mama, wróciwszy już z kościoła, przygotowywała dla nas obiad.
We Mszy św. uczestniczyłem u boku mojego ojca, który stanowił dla mnie wspaniały wzór osobowy przeżywania w skupieniu i rozmodleniu Najświętszej Ofiary. Nie było dla dzieci wybiegu w stylu piaskownicy pomiędzy prezbiterium a ławkami, dziecinnych dialogowanych kazań, niekończących się i niepotrzebnych komentarzy, gitarki, bębenka, piosenki, berka, ciuciubabki, klaskania w dłonie, ani tym podobnych form obrazy Bożego majestatu. Było za to sacrum, silentium i mysterium – głębokie przeżywanie świętości oraz tajemnicy, w wyciszeniu i w skupieniu.
Wielu twierdzi, że dzieci z takiej Mszy św. niewiele rozumieją…
- Jestem przeciwnego zdania, ponieważ wiem, jak wiele sam w dzieciństwie rozumiałem. Zanoszone w skupieniu szeptem u ołtarza albo śpiewane przez kapłana po łacinie modlitwy, dźwięk dzwonków, woń kadzidła i czar niebiańskiej muzyki, zarówno organowej, jak i gregoriańskich śpiewów – wszystko to pomagało we właściwym kierunku rozwijać się dziecięcej wyobraźni. Przeżywając po swojemu akcję, rozumiałem, że tajemniczy Pan Bóg objawia się pod osłoną piękna i że kapłan, sprawując święte obrzędy – jako pośrednik i ofiarnik, a zarazem nasz przewodnik – prowadzi nas drogą zbawienia: On pierwszy, a my za nim – w tym samym kierunku – do nieba… Wiedziałem, że ściana czy mur świątyni za ołtarzem znajduje się tylko w doczesności, a tak naprawdę ten ołtarz – mocą sprawowanej przez kapłana Najświętszej Ofiary – otwiera przed nami niebiańskie wrota.
Z pewnością nie potrafiłbym tego wówczas w taki sposób wypowiedzieć, ale doskonale to czułem i rozumiałem. Obawiam się, że szansy takiego rozumienia i głębszego uczestnictwa we mszy św. niejednokrotnie, o ile nie stale, pozbawione są dzieci, które zabawia się w kościele na różne sposoby i którym każe się klaskać w dłonie i podrygiwać w rytm jakiejś nie przesadnie mądrej ani głębokiej piosenki. W końcu to człowiek powinien całe życie dorastać do jak najgłębszego zrozumienia Najświętszej Ofiary i zarazem do jak najpełniejszego w niej uczestnictwa, a nie nasze uczestnictwo we Mszy św. ulegać zdziecinnieniu. Msza św. to nie żadna dziecinada, lecz Najświętsza Ofiara naszego Pana Jezusa Chrystusa – ta sama, którą On za nas złożył na krzyżu.
0 komentarze:
Prześlij komentarz