_____________________________________________________________________

_____________________________________________________________________

poniedziałek, 31 października 2016

x. prof. Tadeusz Guz: Przemilczana prawda o reformacji Marcina Lutra


środa, 26 października 2016

Indult świętej Brygidy na przedmieściach Portland





LIST NR 62
______


Zbliżającej się pielgrzymce Populus Summorum Pontificum (Nursja – Rzym, w dniach 27-30 października 2016) przewodniczył będzie wyjątkowy pasterz, J.E. Aleksander K. Sample, arcybiskup Portland. W ramach przygotowań do przyjęcia Tytułem przygotowań do wizyty Jego Eminencji jeden z organizatorów pielgrzymki miał zaszczyt spędzić kilka dni w tej odległej diecezji. I doświadczyć cudownych spotkań... Zaproponował, że podzieli się swoją opowieścią z naszymi czytelnikami...


I – NIEPRZERWANE 100 LAT MSZY TRADYCYJNEJ NAD BRZEGAMI WILLAMETTE RIVER


Portland jest ekonomiczną stolicą stanu Oregon leżącego na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Gdzieś na przedmieściach miasta, wciśniętego między dwa ciągnące się wzdłuż doliny Willamette trakty – kolejowy i samochodowy – stoi drewniana stodoła. Wyjątkowość tego miejsca sygnalizuje jedynie przydrożna tablica, a na niej wyblakłymi czerwonymi literami wypisane słowa: „Msza Łacińska”. Kościół świętej Brygidy („Saint Birgitta”) poświęcony 16 lipca 1916 roku to serce parafii, której święta ta patronuje. Tutaj, niezależnie od reformy liturgicznej nieprzerwanie od 100 lat odprawiana jest msza świętego Grzegorza Wielkiego, świętego Piusa V i świętego Jana XXIII. A wszystko w doskonałej komunii z Rzymem oraz w posłuszeństwie ordynariuszowi miejsca.

W latach 1954-1994 misję pastoralną w parafii świętej Brygidy powierzono misjonarzowi pochodzenia chorwackiego, ojcu Milanowi Mikuliczowi. Posługa franciszkanina opatrznościowo trwała długie lata, co istotnie przyczyniło się do zachowania liturgii tradycyjnej na tej położonej na zachodnim wybrzeżu USA, samotnej wyspie chrześcijaństwa. A tak faktycznie, w pewnym momencie zaczynem cudownej historii parafii świętej Brygidy staje się niewielkie grono wiernych.

Na przełomie lat 60-70 XX wieku, w czasie gdy zyskuje kształt nowa msza, cztery rodziny z parafii przychodzą do ojca Milana, by podzielić się swym pragnieniem: chcieliby kontynuacji mszy łacińskiej i gregoriańskiej. Ojciec Milan z jednej strony świadom niebezpieczeństwa odebrania kościoła i zamknięcia parafii, szczególnie, że z racji położenia geograficznego jest ona nieco odizolowana, dostrzegł przecież w prośbie parafian szansę jej uratowania, a przynajmniej odnowienia. Skorzystał wówczas z przyjaźni z pewnym rzymskim kardynałem (najprawdopodobniej swym rodakiem, kardynałem Seperem, poprzednikiem kardynała Ratzingera w Kongregacji do spraw Doktryny Wiary), aby uzyskać od papieża Pawła VI indult pozwalający mu nadal odprawiać mszę według mszału z 1962 roku.

De facto aż do czasu emerytury i swego powrotu do Chorwacji, ojciec Mikulicz mógł swobodnie odprawiać mszę tradycyjną dla wiernych i nigdy nie spotkał się restrykcjami ze strony jakichkolwiek arcybiskupów Portland. Ksiądz, który od czasu do czasu pomagał ojcu Mikuliczowi zaproponował po jego odejściu, że obejmie sukcesję proboszczowską i zapewni trwanie liturgii oraz ciągłość parafii świętej Brygidy. I tak, w roku 1994 ojciec Joseph Browne CSC opuścił uniwersytet katolicki w Portland i na 15 lat oddał się służbie w Świętej Brygidzie.

W 2009 roku, wówczas już pod pokojowym patronatem motu proprio Summorum Pontificum, gdy powstał wakat i nie było nowego proboszcza, do służby w tradycyjnej wspólnocie powołano księdza Luan Tran, tym razem pochodzenia wietnamskiego (Portland zamieszkuje niemała społeczność imigrantów z Południowego Wietnamu). I wkrótce, w roku 2010 nominację otrzymuje właśnie ksiądz Tran.

Ksiądz Tran jest wzorcowym proboszczem parafii, która w pełni cieszy się pokojem liturgicznym in utroque usu – w obu formach rytu rzymskiego – i według niego fakt, że Święta Brygida znajduje się na uboczu jest błogosławieństwem: „Im bardziej jesteśmy ukryci dla świata, im bardziej usuwamy się z pierwszego planu, tym bardziej przykładamy się do bycia posłusznymi Bogu w każdej sprawie, tym bardziej trwamy w wierności Magisterium i hierarchii Kościoła; i tym więcej łask otrzymujemy.”

„O ile mi wiadomo, mówi dalej, nie zdarzyła się ani jedna niedziela bez mszy tradycyjnej w Świętej Brygidzie: przez wszystkie te lata Dobry Bóg, Najświętsza Maria Panna i święta Brygida Szwecka sprawiali, że podwoje kościoła pozostawały otwarte dla wiernych, którzy do tej mszy przylgnęli. Parafianie i księża tego skromnego kościółka trwają w nieprzemijającym zadziwieniu w obliczu szczodrości i wspaniałomyślności Dobrego Boga, wspomożenia ze strony Maryi Dziewicy, ochrony od świętego Michała i świętego Józefa oraz nieustającego wstawiennictwa świętej Brygidy.”


II – REFLEKSJA PAIX LITURGIQUE

1) Choć lokalni biskupi mniej lub bardziej pozbawieni byli świadomości istnienia tekstu indultu „Agathy Christie”, wszak, jak przypomnieliśmy w naszym Liście francuskim nr 548, miał on wielką wagę historyczną. W 1971 roku papież Paweł VI udzielił go brytyjskim katolikom pragnącym po soborze nadal modlić się według „starego mszału rzymskiego”. Historia Świętej Brygidy bardzo akuratnie odsyła nas do czasów wcześniejszych, gdy ten zbiorowy indult poprzedzały jeszcze różnorodne indulty prywatne, z których najsłynniejsze to te otrzymane przez świętych ojca Pio i ojca Josemaría Escrivę.

2) Indult, który otrzymał chorwacki misjonarz w szczególności wyróżniało to, że nie wynikał on bezpośrednio z intencji duszpasterza, ale był owocem pragnienia jego owieczek. Poniekąd historia ta jest doskonałą ilustracją (jako że zwieńczona jest pokojowym sukcesem) istotnej roli świeckich dla zachowywania tradycji katolickiej. Mszał trydencki przetrwał po roku 1969 właśnie dzięki reakcji sensus fidelium, dzięki instynktowi wiary ludzi wierzących, którzy na całym świecie przedsięwzięli wszelkie środki, by go utrzymać. Nieprzyjęcie reformy liturgicznej doprowadziło wówczas władze rzymskie do wyraźnej legitymizacji celebracji według starego mszału (*). Parafianie ze Świętej Brygidy stali się faktycznie zapowiedzią tego, co papież Benedykt XVI określił w Motu Proprio Summorum Pontificum jako „stałą grupę wiernych przywiązanych do wcześniejszej tradycji liturgicznej”.

3) Często podkreślamy wymiar misyjny liturgii tradycyjnej w szczególnym kontekście reewangelizacji. Ciekawe, że to właśnie misjonarz miał takie wyczucie, by postawić na tradycyjną liturgię dla odnowienia swej usychającej w odosobnieniu parafii. W konsekwencji dziś, jak już zawsze od lat 70-tych, w każdą niedzielę o godzinie 9:30 parking i ławki w Świętej Brygidzie są zapełnione. Zauważmy też, że u początku tych celebracji stoi Chorwat, a obecnie jego następcą jest ksiądz pochodzenia wietnamskiego: kolejny przykład na to, że przywiązanie do mszy tradycyjnej nie jest francuską fanaberią, lecz uniwersalnym, ukochanym, poszukiwanym i wspólnym dobrem.


-------

(*) „Wielu wiernych, którzy zostali uformowani w duchu form liturgicznych z okresu przed Soborem Watykańskim II, dało wyraz głębokiemu pragnieniu, by zachować dawną tradycję. Z tego powodu Papież Jan Paweł II specjalnym indultem Quattuor abhinc annos, wydanym w 1984 r. przez Kongregację ds. Kultu Bożego, dopuścił możliwość powrotu, w określonych warunkach, do stosowania Mszału Rzymskiego, promulgowanego przez bł. Papieża Jana XXIII. Oprócz tego Papież Jan Paweł II w Motu Proprio Ecclesia Dei z 1988 r. wezwał biskupów, by wielkodusznie udzielali odnośnych pozwoleń wszystkim wiernym, którzy o nie proszą” (Benedykt XVI, Motu Proprio Summorum Pontificum, 7 lipca 2007).


Źródło informacji: PAIX LITURGIQUE

czwartek, 20 października 2016

Cyfrowa Biblioteka Katolickiego Tradycjonalisty: Patrologia



x. prof. dr Jan Czuj

PATROLOGIA

Wydanie II uzupełnione

––––––––––


__________

Patrologia (djvu, 62 Mb)

Program do otwierania plików djvu: DjVuBrowserPlugin.exe (exe, 15.4 Mb)
__________


Patrologia. Opracował Ks. Dr Jan Czuj, Profesor Uniwersytetu Warszawskiego. [Wydanie drugie uzupełnione]. Poznań 1954, str. 312.

piątek, 14 października 2016

Kontra - Magazyn Historyczny odc. 72 - Teologia wyzwolenia


poniedziałek, 10 października 2016

Łukasz Trzeciak: Piękniej może być tylko… w niebie



W sobotę, 8 października 2016 r. odbyła się II Pielgrzymka Tradycji Łacińskiej. Do Sanktuarium Matki Boskiej Bolesnej w Skrzatuszu przybyło ok. 120 wiernych z dziewięciu diecezji północno-zachodniej Polski.

Pielgrzymów przybywa

Pątnicza inicjatywa zrodziła się jako dziękczynienie Koszalińskiego Środowiska Tradycji Łacińskiej za motu proprio Summorum Pontificum Ojca Świętego Benedykta XVI: w latach 2009-2014 – w kolejne rocznice obowiązywania dokumentu – pielgrzymi zdążali do Sanktuarium Matki Bożej Trzykroć Przedziwnej na Górze Chełmskiej (Gołogóra, wzgórze Krzyżanka).

Sanktuarium Matki Boskiej Bolesnej w Skrzatuszu stało się celem pielgrzymów w 2015 roku – wtedy to do pątników z diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej dołączyła grupa wiernych z archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej.

Tegoroczna II Pielgrzymka Tradycji Łacińskiej zgromadziła ok. 120 wiernych przywiązanych do klasycznej formy rytu rzymskiego. Najwięcej pielgrzymów przybyło z metropolii szczecińsko-kamieńskiej (z archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej, diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej i zielonogórsko-gorzowskiej), metropolii poznańskiej (wierni z archidiecezji poznańskiej) oraz metropolii gnieźnieńskiej (z archidiecezji gnieźnieńskiej, diecezji bydgoskiej i włocławskiej); w Skrzatuszu nie zabrakło również wiernych z metropolii gdańskiej (z archidiecezji gdańskiej i diecezji toruńskiej). Jedyny pątnik spoza północno-zachodniej Polski – z diecezji łowickiej – pokonał aż 360 kilometrów!

Pierwsi pielgrzymi przybyli do Skrzatusza już rano, a podczas zwiedzania mogli poznać historię sanktuarium i wnętrza świątyni.

Historia sanktuarium

W 1575 roku luteranie sprofanowali kościół w pobliskim Mielęcinie. Zrabowano m.in. wota oraz XV-wieczną pietę, którą obciążono kamieniami i wrzucono do jeziora, jednak rzeźba – wykonana z drewna lipowego – wypłynęła na powierzchnię wody. Świadkiem zdarzenia był pochodzący z Piły garncarz, który dzięki fortelowi uratował figurę – sprytny rzemieślnik pozyskał ją od protestantów, przekonując, iż figurka będzie zabawką dla jego dzieci. Pieta trafiła wkrótce do Katarzyny Kadrzyckiej ze Skrzatusza, która – po sennym widzeniu – przekazała ją do miejscowego kościoła. Figurę umieszczono zrazu w ołtarzu bocznym pw. św. Doroty. Wędrowcy, którzy nocą 14 listopada 1621 roku przebywali w okolicy, zauważyli jasność nad kościołem: poinformowany o zdarzeniu ksiądz powiązał nadzwyczajne zjawisko z figurą Maryi. 15 listopada 1660 roku biskup poznański Wojciech Tolibowski zatwierdził cuda przypisywane Matce Bożej Bolesnej, konsekrował mensę ołtarza i ustanowił jezuitę – księdza Jakuba Krueńskiego pierwszym proboszczem parafii.

Historia sanktuarium obfituje w cuda, zatwierdzane przez władze kościelne; wśród łask otrzymywanych za pośrednictwem Matki Boskiej Bolesnej dominują uzdrowienia.

Wedle tradycji, w 1680 roku Sanktuarium Matki Boskiej Bolesnej w Skrzatuszu nawiedził król Jan III, prosząc Matkę Bożą o zwycięstwo nad Turkami. Nową, barokową świątynię wzniesiono w latach 1687-1694 jako wotum dziękczynne za wiktorię wiedeńską oraz za narodzenie dziecka bezpotomnego dotąd starosty nowodworskiego i wojewody poznańskiego Wojciecha Konstantego Brezy.

13 listopada 1697 roku biskup poznański, Stanisław Jan Witwicki, uznał wizerunek Matki Bożej Skrzatuskiej za cudowny. Kościół konsekrował biskup Hieronim Wierzbowski w 1701 roku, pietę umieszczono wówczas w głównym ołtarzu, w którym pozostaje do dziś.

Rozbiory Polski i przyłączenie w 1772 roku do Prus przynoszą wzrost żywiołu niemieckiego, w całym jednak okresie zaborów na odpust Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny do Skrzatusza sprowadzano polskiego kaznodzieję.

18 września 1988 roku prymas Polski kardynał Józef Glemp koronował cudowną figurę; wedle proroctwa przedstawionego w 25 rocznicę koronacji, za pośrednictwem Matki Bożej Bolesnej Skrzatusz stanie się miejscem licznych nawróceń, szczególnie protestantów.

Łacina w Kościele

Po zwiedzaniu sanktuarium przyszedł czas na konferencję księdza Dawida Pietrasa, kapłana diecezji zielonogórsko-gorzowskiej, duszpasterza Tradycji z Gorzowa Wielkopolskiego.


Ks. D. Pietras wygłosił referat „Rola języka łacińskiego w liturgii Kościoła”. Jak zauważył prelegent, pomimo tego, że łacina jest podstawowym językiem Kościoła, wysuwany jest zarzut, jakoby jej użycie w liturgii utrudniało zrozumienie i przeżywanie Mszy Świętej. Ksiądz Pietras podkreślił charakter Mszy Świętej jako Ofiary Krzyżowej.

– Uczestnicząc w niej, stoimy pod Krzyżem Chrystusa, by czerpać łaski z tej Ofiary płynące; uczestniczymy we Mszy Świętej, by przyjąć jej owoce; karmimy się również Ciałem Chrystusa, by w pełni uczestniczyć w Ofierze. Z istoty Ofiary Mszy Świętej jasno widać, że całkowite rozumienie słów wypowiadanych przez kapłana nie jest potrzebne do właściwego przeżywania liturgii – mówił ks. Dawid Pietras.

Prelegent zaznaczył, iż łacina, jako język dla nas niezrozumiały, jest wyrazem nieskończonej tajemnicy Mszy Świętej.

– Znamienne są słowa św. Bonawentury: „Ile kropel w morzu, ile promieni w słońcu, ile gwiazd na niebie, kwiatów na ziemi, tyle tajemnic zawiera w sobie Ofiara Mszy Świętej”. Prawdy wiary katolickiej związane z Mszą Świętą przekraczają możliwości pojmowania rozumu, ale nie przeczą rozumowi. Nietrafionym jest więc argument, że łacina utrudnia zrozumienie Mszy Świętej, bowiem nie da się w pełni zrozumieć Mszy Świętej – podkreślił ks. Pietras.

Prelegent zauważył, że wbrew obiegowym opiniom Sobór Watykański II nie zniósł łaciny, a – wręcz przeciwnie – podkreślił jej znaczenie dla Kościoła. W konstytucji o liturgii świętej – Sacrosanctum concilium – czytamy: „W obrządkach łacińskich zachowuje się używanie języka łacińskiego poza wyjątkami określonymi przez prawo szczegółowe” (nr 36). „Należy (…) dbać o to, aby wierni umieli wspólnie odmawiać lub śpiewać stałe teksty mszalne, dla nich przeznaczone, także w języku łacińskim” (nr 54). W tym samym dokumencie o liturgii Sobór roztropnie zezwolił jednak na pewne zastosowanie języków rodzimych: „Ponieważ jednak we Mszy Świętej, przy sprawowaniu sakramentów i w innych częściach liturgii używanie języka ojczystego nierzadko może być bardzo pożyteczne dla wiernych, można mu przyznać więcej miejsca, zwłaszcza w czytaniach i pouczeniach, w niektórych modlitwach i śpiewach”. Sobór jasno wskazywał momenty w liturgii, w których była możliwość wprowadzenia języka nowożytnego.

– Św. Jan XXIII w 1962 r. wydał encyklikę o języku łacińskim Veterum sapientia – o podniesieniu studium języka łacińskiego. W tym dokumencie podkreślił rolę łaciny w nauczaniu Kościoła i w liturgii; języki łaciński i grecki nazwał „szatą starożytnej mądrości”. Ukazał pilność uczenia się jej w seminariach i nakazał prowadzenie wykładów w tym języku na uczelniach kościelnych. Ubolewał nad zanikaniem łaciny i nakazał powołanie Akademii Języka Łacińskiego. Warto dodać, że bł. Paweł VI założył Papieski Instytut Łaciński, a Benedykt XVI ustanowił Papieską Akademię Łacińską. Łacina jest ponadto skarbem kultury: to właśnie w tym języku napisane były działa św. Augustyna, św. Bernarda z Clairvaux, św. Tomasza z Akwinu, św. Roberta Bellarmina – przypomniał ks. Dawid Pietras.

W konferencji podkreślano wielką rolę języka łacińskiego, jednakże prelegent zaznaczył, iż zastosowanie języka nowożytnego w niektórych częściach liturgii nie jest bezzasadne.

– Znamienne są słowa encykliki Veterum sapientia: „Kościół katolicki – jako że założony przez Chrystusa Pana – przewyższał od dawna swoją godnością wszystkie społeczności, to rzeczywiście głosił swoją sławę nie językiem potocznym, ale pełnego godności i majestatu” – zaznaczył ks. Pietras.

Wykładowca wspomniał o relacjach misjonarzy – jeszcze przed reformy liturgii – że ludzie na misjach w Afryce bardzo kochali łacinę, chętnie się jej uczyli i uczestniczyli w liturgii; zauważył, iż nawet egzorcyści wspominają o niezwykłej skuteczności modlitw odmawianych w języku łacińskim.



W referacie zaznaczono, że język łaciński ukazuje jedność Kościoła i nauki wiary w czasie. – Uczestnicząc we Mszy Świętej w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego czujemy łączność z pokoleniami katolików, którzy przeżywali liturgię właśnie w tym języku. Uczestniczymy we Mszy Świętej, którą przeżywało tak wielu świętych; modlili się tymi samymi tekstami. Kościół jest katolicki, czyli powszechny – w przestrzeni, bo obejmuje wszystkie narody, jak i w czasie, bo trwa 2000 lat i będzie trwał aż do powtórnego przyjścia Chrystusa. Odwieczność łaciny ukazuje więc katolickość Kościoła. Jak pisał Ojciec Święty Pius XI w liście apostolskim Officiorum omnium: „Kościół, który rozciąga się na wszystkie narody i mający trwać aż do skończenia świata… z istoty swojej domaga się języka, który by był uniwersalny, niezmienny i szlachetny” – mówił wykładowca.

Ks. Dawid Pietras podkreślił, że w rycie rzymskim – najbardziej rozpowszechnionym – dostrzegano jedność Kościoła, a działo się tak również za sprawą uniwersalności w języku – w łacinie: w każdym kościele kapłan odmawiał te same teksty, wyśpiewywał czytania w tym samym brzmieniu; ministranci odmawiali tę samą ministranturę bez względu na to, w jakim kraju służyli do Mszy Świętej – katolik wszędzie czuł się jak u siebie w domu, gdyż potrafił odpowiadać na wezwania kapłana na całym świecie – brzmiały one zawsze tak samo. To wszystko tworzyło atmosferę jedności wiary, sakramentów i zwierzchnictwa kościelnego, umacniało tożsamość katolika. Ojciec Święty Benedykt XVI w adhortacji apostolskiej Sacramentum Caritatis pisał: „Aby lepiej wyrazić jedność oraz uniwersalność Kościoła, chcielibyśmy polecić, aby takie celebracje były odprawiane w języku łacińskim. I tak niech będą po łacinie recytowane modlitwy najbardziej znane z tradycji”.

Gdzie może być piękniej?

Wierni mogli przygotować się do Mszy Świętej dzięki posługującym w konfesjonałach spowiednikom: księdzu Jarosławowi Biedroniowi CM (Zgromadzenie Misji, kapłan z Bydgoszczy) oraz księdzu Tomaszowi Mędrkowi (dyrektor administracyjny Arcybiskupiego Wyższego Seminarium Duchownego w Szczecinie).

W południe ksiądz Dawid Pietras odprawił uroczystą Mszę Świętą w klasycznym rycie rzymskim. Kazanie wygłosił ksiądz profesor Janusz Bujak, odpowiedzialny za sprawowanie liturgii w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego na terenie diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej (doktor habilitowany, profesor Uniwersytetu Szczecińskiego i kierownik Katedry Teologii Dogmatycznej, wykładowca w Wyższym Seminarium Duchownym w Koszalinie). Uroczysty charakter Mszy Świętej podkreślił piękny śpiew scholi, która przybyła specjalnie do Skrzatusza z archidiecezji gdańskiej: schola ta, specjalizując się w muzyce liturgicznej, odpowiada za oprawę liturgii na terenie metropolii gdańskiej, ukazując bogactwo i wyjątkowe piękno chorału, polifonii oraz tradycyjnych pieśni.

O. Frederick William Faber, XIX-wieczny konwertyta z anglikanizmu, urzeczony Mszą Świętą, nazwał ją „najpiękniejszą rzeczą po tej stronie nieba”. Wyjątkowe piękno skrzatuskiej świątyni, akcja liturgiczna przepełniona podniosłością oraz przepiękne śpiewy scholi zachwyciły pielgrzymów, którzy stwierdzali, że piękniej może być tylko… w niebie!

Nabożeństwu drogi krzyżowej – prowadzonemu drogami skrzatuskiej Golgoty – przewodniczył ksiądz Paweł Kowalski, prezbiter diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej.



Po nabożeństwie pielgrzymi wzięli udział w spotkaniu integracyjnym, co umożliwiało wspólne poznawanie się, stało się okazją do wymiany doświadczeń i opinii… III Pielgrzymka Tradycji Łacińskiej do Sanktuarium Matki Boskiej Bolesnej w Skrzatuszu już za rok.

piątek, 7 października 2016

Pomoce katechetyczne dla tradsów cz. 10 - Tajemnice Różańca Świętego





Koniec XII i początek XIII wieku krwawymi zapisał się zgłoski w południowej Francji i północnej Hiszpanii. Kraje te zalała okrutna, dzika herezja albigensów, którzy urągali z Boga, Kościoła i władzy świeckiej, czynili zbójeckie napady na domy Boże, znieważali wszelkie świętości, burzyli zabytki sztuki, mordowali kapłanów katolickich. Zdawało się, że odżyli dzicy Wandalowie i rozbójnicy Hunnowie z wędrówek narodów. Barbarzyńcy albigensi oparli się na książętach i możnowładcach i lekceważyli sobie wszelkie upomnienia Stolicy Apostolskiej i biskupów. I dlatego użyto przeciwko tej tłuszczy rozbójniczej oręża; rycerze chrześcijańscy na głos Kościoła chwycili za miecz i rozpoczęła się wojna w obronie zagrożonego krzyża czyli krucjata. Po długich zapasach ulegli dzicy odszczepieńcy. W wyludnionych ziemiach, gdzie lud marniał w występkach, pojawia się św. Dominik, aby jednać z Bogiem pozostałych przy życiu. Upadał ze znużenia ten znakomity misjonarz, ale twarde serca nie chciały się otworzyć łasce Bożej, umysły kacerzy zamykały się na światło prawdy. Smutny Dominik zalewał się łzami na widok zniszczenia, którego dokonał duch piekielny w tych ziemiach, modlił się aż do omdlenia w nocy i błagał Najświętszą Pannę o ratunek dla tych zatwardziałych i występnych dusz.

I znalazł pociechę. Ta, która według Kościoła wytępiła wszystkie herezje w Kościele, odezwała się do wiernego sługi swego: "Ziemia ta póty będzie niepłodną, aż na nią deszcz spadnie". Zrozumiał mąż święty, że ziemią niepłodną są heretycy, a ożywczym deszczem, który ją użyźni, jest nabożeństwo różańcowe. I począł je głosić wszędzie i uczył rozpamiętywać prawdy wiary przy różańcu. Wnet też dzika ziemia wydała bogate żniwo i wspaniałe kwiaty cnót ta ziemia zbrodni, występków, ziemia pokrzyw i chwastów piekielnych. Nie tylko kraje, zalane wspomnianym odszczepieństwem, ale niemal cała Europa zamieniła się w piękny ogród, wydała bogate żniwo pustynia złowroga, skoro synowie św. Dominika przez różaniec ożywili wiarę, zamarłą w sercach ludzkich.

Już to, że tak znakomity i zasłużony w dziejach Kościoła zakon, poleca żywo różaniec, jest jego najlepszym zaleceniem. Mimo to zastanowimy się w krótkości, dlaczego to nabożeństwo jest tak miłe Maryi i nam pożyteczne.

I. Miłe są Maryi różańce, bo w nich wielbimy Boga modlitwą, której sam Chrystus nauczył. Prośby tej modlitwy obejmują wszystkie nasze potrzeby obok pragnień, które Sercu Bożemu tak drogie, by Jego Imię było znane wszędzie, by Jego wola kierowała wolą wszystkich ludzi, by Kościół św. i znajomość prawdziwej wiary, rozszerzyła się po całym świecie. To modlitwa najszczytniejsza, pełna głębokich myśli, najbogatsza w treść, choć tak krótka co do formy czyli zewnętrznej szaty słów. To modlitwa prawdziwie z nieba, bo objawiona przez Zbawiciela i Mistrza naszego, Jezusa Chrystusa. Miły jest różaniec Pani naszej niebieskiej, bo w nim tyle razy powtarza się pozdrowienie anielskie, wyrażające niedościgłą wielkość Bogarodzicy, połączone z błaganiem Kościoła, by Maryja raczyła pamiętać o nas w życiu i przy śmierci.

Miły jest różaniec Matce Najświętszej, bo w nim rozpamiętywamy tajemnice z życia Jej Syna, w których i Ona czynny brała udział: Wcielenie Chrystusa Pana, Narodzenie, Jego ukryte życie, Męka i chwała przebiegają przed oczyma duszy naszej jako wzory do naśladowania. Ileż tu widzimy cnót, ile pokory, poniżenia, cierpliwości, za które nagrodą jest wywyższenie ponad wszelkie stworzenie!

Te modlitwy i rozmyślania są przepięknie splecione w różańcu w jedną całość na fundamencie Składu Apostolskiego, który odmawiamy na samym wstępie.

Wszystkich tajemnic jest 15, a po każdej z nich mówimy raz jeden Ojcze nasz i 10 Zdrowaś. W nich prawdziwie, według pieśni naszej, rozwija się cudowna róża, Jezus i Maryja.

Powiedziałby ktoś, że to nudna rzecz powtarzać ciągle tę samą modlitwę. Kto by tak twierdził, zapoznawałby naturę ludzką. Wszak silne uczucie czy miłości czy gniewu lub smutku objawiamy często powtarzanymi słowami tej samej treści i brzmienia. A niebianie czyż nie śpiewają bez znużenia we dnie i nocy na cześć Boga w Trójcy jedynego: Święty, Święty, Święty Pan Bóg zastępów? Różaniec nie jest bezmyślną modlitwą, bo się ma łączyć z rozmyślaniem tajemnic radosnych, bolesnych i chwalebnych z życia Chrystusa Pana i Matki Jego. Tu trzeba zająć i wyobraźnię, aby się nie błąkała, utkwić ją, uwięzić na chwilę w jednym punkcie wiary, tu i rozum zajęty i uczucie się ogrzewa, zapala miłością ku Zbawicielowi i Niepokalanie Poczętej. Kiedy duch ludzki wzbija się ku Bogu, nie potrzebuje silić się na piękne słowa, ale na wzór królewskiego Psalmisty, jemu wystarczy powtarzać z miłością te same wyrazy, albo jak to czynili młodzieńcy w piecu rozpalonym. A więc różaniec nie jest nudnym klepaniem pacierzy, ale modlitwą głęboką, piękną, urozmaiconą, obejmującą wszystkie władze duchowe człowieka.

Tym się też tłumaczy, że wszystkie zakony męskie i żeńskie, czynne i bogomyślne ujęły różaniec w rękę. On najpiękniejszą ozdobą ich sukni zakonnej; widzimy go również w rękach prostaczka i uczonego, żebraka nędznego i osób postawionych na najwyższym stopniu duchownej czy świeckiej hierarchii. Widziano go w rękach rycerza chrześcijańskiego, który złożywszy miecz, chwytał w czasie pokoju za ten oręż duchowny, za oręż modlitwy różańcowej. Tego oręża wiary i znaku czci dla Bogarodzicy nie wstydziły się ręce nawet królewskie, jak świadczy historia. Św. Jacek i Czesław w XIII wieku wprowadzili Różaniec do Polski i wnieśli tym samym łunę światła i ciepła Bożego, które ogarnęło cały kraj, jak się pięknie wyraża jeden z pisarzy naszych (1). W skarbcu Jasnej Góry oglądamy różańce, które przesuwali w palcach nasi monarchowie. W Muzeum Czartoryskich w Krakowie pokazują różaniec Chodkiewicza i Jana Sobieskiego. W Żółkwi w trumnie królewicza Jakuba Sobieskiego, znaleziono także różaniec. Na starych nagrobkach napotykamy bardzo często matrony polskie z tym znakiem.

O Stanisławie Jabłonowskim, wielkim hetmanie koronnym i wojewodzie ruskim, zmarłym w 68 roku życia 1702 roku, pisze Niesiecki: "Przestając ciągle z wojskiem, staropolskie chował obyczaje i przez to ducha jego podnosił. A najpierw rycerski umysł pobożnością zdobił. Żadnego dnia nie opuścił, a osobliwie przed bitwą, żeby Mszy nie wysłuchał. Odmawiał co dzień koronkę do Matki Boskiej. Na wojnę wybierał się, jak na ofiarę, przygotował się do niej tym, że obrazy cudowne Najświętszej Panny nawiedzał, szczęścia dalszego w Jej ręku patrząc".

II. Różaniec jest nader miłą modlitwą Matce Najświętszej, a nam bardzo pożyteczną.

1. Życie chrześcijanina na ziemi jest pełne nędz; to prawdziwe bojowanie według Joba sprawiedliwego. Rozważanie tajemnic wiary zdoła nas pocieszyć i podnieść na duchu. Radości i cierpienia splatają się razem, raz kropla pociechy, to znów cierpienie, smutek zalewa duszę. Wierzący nie upada jednak pod kielichem goryczy, bo w modlitwie różańcowej widzi, że i wódz nasz, droga i żywot Jezus Chrystus, tą samą szedł drogą, a za Nim postępowała najdroższa i najświętsza po Bogu istota, Maryja Panna.

Z Golgoty droga prowadzi do chwały, na górę wniebowstąpienia, przez krzyż do nagrody i szczęścia bez końca. Różaniec, odmawiany w skupieniu ducha, żywo nam te prawdy przypomina.

2. Pożyteczną i skuteczną modlitwą różaniec, bo łatwo uprosi wysłuchanie. Te same słowa żarliwie tyle razy powtarzane utorują sobie przystęp do Serca Bożego. Jak Pan Jezus zlitował się nad biednym ślepcem pod Jerycho, kiedy doń wołał z ufnością i świętą natarczywością, tak i nas wysłucha za przyczyną Maryi, kiedy przez modlitwę różańcową zapukamy do bram niebieskich. Sam Zbawiciel powiedział, abyśmy wołali, a wysłuchają nas, pukali wytrwale, a otworzą nam, abyśmy szukali, a niezawodnie znajdziemy, czego z utęsknieniem świętym szukamy.

W historii Kościoła czytamy, ile to zwycięstw odniósł miecz chrześcijański nad wrogami wiary, kiedy wierni odmawiali pobożnie różaniec.

Dnia 7 października 1571 starły się wojska chrześcijańskie, na czele których stał książę Jan Austriacki, z potęgą turecką. W cieśninie Korynckiej pod Lepanto (2), niedaleko Akcjum, gdzie niegdyś za czasów rzymskich toczyła się zacięta walka o panowanie nad światem, zawrzała bitwa o panowanie wiary świętej nad pogaństwem. Naczelny wódz chrześcijańskiej floty rozkazał wywiesić chorągiew Piusa V, objeżdżał z nią wszystkie okręty, krzepił umysły widokiem ukrzyżowanego Zbawiciela, obudzał nadzieję zwycięstwa. Następnie wystrzał armatni zwiastował rozpoczęcie walki. Flota turecka była o wiele silniejsza. Wre walka zaciekła już przez pięć godzin, ale zwycięstwo nie przechyla się na żadną stronę. Nagle pada rażony pociskiem naczelny wódz turecki, Ali Pasza. Wojska chrześcijańskie z tego powodu tym śmielej nacierają na okręty nieprzyjacielskie i zupełne odnoszą zwycięstwo. A w Rzymie równocześnie Bractwa różańcowe modliły się o zwycięstwo. Św. Pius V przerywa swą modlitwę w chwili ostatecznego pogromu Turka i odzywa się do kardynałów w duchu proroczym: "Oto w tej chwili flota chrześcijańska odniosła zwycięstwo". Matce Najświętszej przypisywał Papież to zwycięstwo i ustanowił na jego pamiątkę święto różańcowe. A więc różaniec pokonał dwieście tureckich galarów i siedemdziesiąt fregat, różaniec powstrzymał półksiężyc w szalonym zapędzie. Jemu to ludy europejskie zawdzięczają swą wolność i oświatę. Nowy Jozue walczył z muzułmanem, a drugi Mojżesz z wiernym ludem równocześnie podnosił na modlitwie błagalne ku niebu ramiona.

Za Klemensa XI w 1716 roku wojska Karola VI znowu odniosły nad Turkami zwycięstwo w chwili, gdy Bractwa różańcowe modliły się w Rzymie, odbywając uroczystą procesję.

Tyle zwycięstw na polu bitew zapisała historia, odniesionych za łaską i dobrocią Maryi!

A kto policzy zwycięstwa moralne, duchowe, które odnoszą wierni nad wrogami duszy, kiedy uciekają się do Maryi, odmawiając różaniec św.?

Błogosławiony Klemens Dworzak (Hofbauer) wezwany do chorego, jeżeli po drodze mógł zmówić cząstkę różańca, był pewny, że się najzatwardzialszy nawróci grzesznik i pojedna z Bogiem na łożu śmierci.

Ludzie genialni w różańcu szukali natchnienia do tworzenia dzieł wiekopomnych. Największy mistrz w muzyce, który stworzenie świata, siedem słów umierającego Chrystusa itd. utworzył, pobożny Józef Haydn, w modlitwie szukał natchnienia do swych wiekopomnych kompozycji. Podziwiano jego geniusz i talent niezrównany, a on z pokorą mówił: "Kiedy z moim różańcem chodzę po pokoju i odmawiam go, cisną się same do mej głowy wzniosłe tony i myśli, tak że je zaledwie zdołam przelać na papier".

Pożyteczny różaniec, bo my przezeń zwyciężać możemy olbrzymów Goliatów; jako Dawid pasterz pięciu kamykami z potoka i procą uzbrojony, powalił olbrzyma, tak i my ziarnkami czyli kamykami różańca zwyciężać będziemy wroga.

W grocie massabielskiej ubożuchne dziewczę, Bernadetta, różańcową modlitwą sprowadzała Maryję na ziemię i otrzymywała niebieskie widzenia. I my przez różaniec sprowadzimy niewidzialnie Maryję i Jej pomoc dla siebie.

Pożyteczną więc i nam i duszom w czyśćcu będzie ta modlitwa. A ponieważ ona niejmniej tak Maryi miłą, dlatego chętnie, gorąco, ile możności codziennie odmawiajmy różaniec. Możemy to czynić nawet w drodze, podróżując lub wracając z pola po pracy całodziennej.

Kto był więcej np. zajęty od Don Garcia Moreno, znakomitego prezydenta rzeczypospolitej Ekwadoru? A przecież ów mąż codziennie odmawiał koronkę. Widziano, jak nieraz w nocy, w nędznej chacie Indian klękał w czasie podróży i liczył pobożnie ziarnka różańcowe. Bóg też błogosławił jego rządom, rzeczpospolita rozwijała się pięknie pod jego ręką. Tylko piekło zżymało się na tak dzielnego katolika i dlatego padł z ręki skrytobójczej, z ręki masońskiej w r. 1875, ten mąż opatrznościowy ze słowami na ustach: "Bóg nie umiera" (3).

A Irlandczyk Daniel O'Connell również odmawiał różaniec, choć tak był zajęty ogromnie, bo w swe ręce ujął los swego uciśnionego narodu. W parlamencie angielskim, kiedy głosowano nad jego wnioskami, on się do Maryi Panny uciekał, odmawiając różaniec święty.

Św. Franciszek Salezy, biskup Genewski, pomimo bezustannej pracy, codziennie cały odmawiał różaniec i rozmyślał jego tajemnice. Gdy razu pewnego przez cały dzień aż do późnej nocy zajęty był pracami apostolskimi, kazaniami, nauką i słuchaniem spowiedzi, począł odmawiać różaniec już ogromnie zmęczony. Jeden z przytomnych odezwał się wtedy do św. biskupa, aby się udał na spoczynek, odłożywszy na jutro różaniec. Na to rzekł święty: "Przyjacielu, co dziś jeszcze zrobić można, nie trzeba odkładać na jutro".

Oby te piękne przykłady wytrąciły nam z rąk błahe wymówki, którymi zasłania się nasze lenistwo i wymawia od tej pobożnej praktyki.

Niegdyś za życia Zbawiciela wołała z zachwytem niewiasta z tłumu, podziwiając Jego Boską naukę: "Błogosławiony żywot, który Cię nosił i piersi, któreś ssał" (4). A na to odrzekł Chrystus tej szczęśliwej niewieście: "I owszem błogosławieni, którzy słuchają słowa Bożego i strzegą go" (5). Znakomici pisarze kościelni widzą w tych słowach dziwną łączność. Powiadają, że cześć i uwielbienie Maryi są nader miłe Chrystusowi, prowadzą do Niego, są skarbnicą i kluczem do pojęcia prawd wiary i zadatkiem doczesnego i wiecznego błogosławieństwa. Bo Pan Jezus wyraźnie błogosławi tę niewiastę, która publiczny hołd złożyła Matce Jego i słuchała gorliwie Jego nauki. Różaniec święty utwierdzi nas w wierze, uświęci, sprowadzi za życia i po śmierci obfite zdroje błogosławieństw Bożych na głowy nasze.

O. Boweriusz, a z nim św. Alfons Liguori (6) opowiada, że pewna kobieta złego życia, imieniem Helena, trafiła w kościele na kazanie o różańcu. Po nabożeństwie kupiła sobie koronkę i odmawiała ją potajemnie od czasu do czasu, bo publicznie wstydziła się to czynić. Z początku nie czuła w tym ćwiczeniu żadnej pociechy, ale z czasem ogromnie w nim zasmakowała. Również przeraziła się stanem swej duszy, poszła do spowiedzi i odbyła ją z wielką skruchą, że spowiednik bardzo się zbudował. Następnie padła na twarz przed ołtarzem Maryi, odmówiła różaniec na cześć Jej. I usłyszała głos w duszy: "Heleno, dość już naobrażałaś Boga i mnie; odtąd postępuj inaczej, a niemało otrzymasz łask za moim pośrednictwem". Upokorzona pokutnica rzekła wtedy do Maryi: "O Panno święta! Prawda, byłam zbrodniarką, ale Tobie zupełnie teraz się oddaję, wspieraj mnie, abym przez całe życie mogła już pokutować za me grzechy". Rozdała niezwłocznie swój majątek ubogim i surowe prowadziła życie. Straszne pokusy, których doznawała, zwyciężała ucieczką do Maryi Panny. W godzinę błogosławionego zgonu wyznała ta szczęśliwa pokutnica, że wiele nadzwyczajnych łask otrzymała za pośrednictwem Matki Bożej.

Oto widzimy na tym przykładzie, jak błogie skutki różańca św.

Odmawiajmyż go pilnie, a to będzie znakiem, że Maryję kochamy, a przynajmniej, że Ją pokochać chcemy i pragniemy dojść do prawdziwego ku Niej nabożeństwa.

PRZYPISY:

(1) Helleniusz, Rozmowa o koronie polskiej I, str. 405.
(2) Po grecku Naupaktos albo ludowa nazwa Epaktos, a po włosku Lepanto. Niedaleko stąd do Aten również. (Herders Konversationslexikon 5 B. 3 Aufl. k. 710).
(3) "Przegląd Powszechny", t. X, str. 193 i dalsze, rok 1886.
(4) Łk. XI, 27.
(5) Łk. XI, 28.
(6) Uwielbienia Maryi, str. 58.

**********

Ks. Dr. J. Górka (PROFESOR SEMINARIUM BISKUPIEGO W TARNOWIE), Cześć Maryi. O pobudkach i środkach nabożeństwa do Najświętszej Maryi Panny. Nakładem Autora. Główny skład w Księgarni Zygmunta Jelenia w Tarnowie. 1907, ss. 158-167.

Encyklika Ingravescentibus Malis o Różańcu św. Najświętszej Maryi Panny


Herb Pius IX

Pius XI

Encyklika

 INGRAVESCENTIBUS MALIS

o Różańcu św. Najświętszej Maryi Panny

Do Czcigodnych Braci Patriarchów, Prymasów, Arcybiskupów,
Biskupów i innych Ordynariuszy,
utrzymujących pokój i jedność ze Stolicą Apostolską.

Czcigodni Bracia, Pozdrowienie i Błogosławieństwo Apostolskie! 

Wobec wzrastającej fali zła (Ingravescentibus malis), szerzącego się w naszych czasach, oświadczyliśmy niejednokrotnie, świeżo zaś w encyklice Divini Redemptoris1., że jedynym na nie lekarstwem jest powrót do Chrystusa i świętych Jego przykazań. Bo On jeden "ma słowa żywota wiecznego"2.; nie może bowiem ani jednostka ani społeczeństwo - jeśli wzgardzą Jego majestatem i prawem Bożym - niczego utworzyć, co by zwolna w sposób wielce żałosny nie rozpadło się w gruzy.

Ale ktokolwiek z uwagą zagłębi się w dziejach Kościoła, zauważy łacno, że losy chrześcijaństwa nierozerwalnie spoiły się z przemożną opieką Bogarodzicy Dziewicy. Ilekroć bowiem szeroko krzewiące się błędy rozedrzeć usiłowały nieszytą szatę Kościoła i podkopać jego jedność, ojcowie nasi uciekali się ufnym sercem do Tej, która "sama jedna wszystkie pokonała herezje na całym świecie"3., a wskutek Jej zwycięstwa szczęśliwsze nastawały czasy. Kiedy zaś niewierni mahometanie, dufni w swą flotę potężną i wojsko ogromne nieśli narodom Europy klęskę i niewolę, wzywano z woli Ojca świętego z całą usilnością opieki Matki niebiańskiej i pokonano w ten sposób wrogów i statki ich zatopiono. A jak w niebezpieczeństwie publicznym, tak i prywatnym udawali się wierni wszystkich czasów z gorącym błaganiem do Maryi, aby łaskawie przyszła im w pomoc i uprosiła im osłodę i lekarstwo w cierpieniach. I nikt nigdy na próżno nie uciekał się do przemożnego Jej wstawiennictwa, kto z pobożną i ufną modlitwą do niej się udawał.

W dzisiejszych zaś czasach Kościołowi i społeczeństwu niemniej poważne zagrażają niebezpieczeństwa. Skoro tak niezmiernie wielu lekceważy, albo zgoła odrzuca najwyższy i wieczny autorytet Boga nakazującego i zakazującego, nastąpić musi nieuchronnie osłabienie poczucia obowiązków chrześcijańskich oraz nadwątlenie albo nawet całkowity zanik wiary w duszach, a w końcu podważenie i ostateczny upadek samych fundamentów społeczności ludzkiej. Dlatego z jednej strony widzimy nieubłaganą walkę klasową między tymi, którzy opływają w dostatki a robotnikami, którzy z pracy rąk wyżywić muszą siebie i rodzinę. Jak powszechnie wiadomo, doszło w niektórych krajach nawet do tego, że zniesiono zupełnie prawo własności prywatnej i wszelkie mienie ogłoszono wspólnym dobrem. Z drugiej strony nie brak polityków, głoszących wyraźny kult państwa, którzy podkreślają zawsze i wszędzie znaczenie porządku społecznego i autorytetu i szczycą się, że to oni najskuteczniej zwalczają zgubne plany komunistów; wzgardziwszy jednak światłem prawdy ewangelicznej, usiłują wznowić błędy pogańskie i pogański sposób życia. Do zamysłów tych dochodzi owa podstępna bardzo i wielce niebezpieczna sekta tych, którzy przecząc istnieniu Boga, albo nienawidząc Go, nazywają siebie bluźnierczo nieprzyjaciółmi Stwórcy wiekuistego; wkradają się wszędzie; uwłaczają wszelkiej religii i zabijają wiarę w duszach; depcą w końcu wszelkie prawa ludzkie i Boskie: a ponieważ mają w pogardzie nadzieję dóbr niebiańskich i mamią ludzi obietnicą urojonej szczęśliwości doczesnej, zdobytej chociażby za cenę największych zbrodni, wywołują zuchwale krwawe zamieszki, bunty i wojny domowe, a tym samym całkowitą przygotowują anarchię.

Ale, Czcigodni Bracia, chociaż tak liczne i wielkie grożą nam niebezpieczeństwa i gorszych jeszcze lękamy się w przyszłości, nie powinniśmy upadać na duchu, ani porzucać nadziei i ufności, na Bogu jedynie opartej. Ten, który uleczalne stworzył ludy i narody4., niewątpliwie nie opuści tych, których drogą Krwią swoją odkupił; nie opuści Kościoła swojego. Musimy jednak, jak to podnieśliśmy już na początku, udać się jako do możnej Orędowniczki i Patronki, do Najśw. Maryi Panny; albowiem wedle słów św. Bernarda "taka jest wola (Boga), że przez Maryję wszystko otrzymać możemy"5.. Pośród różnych i bardzo pożytecznych nabożeństw do Matki Bożej zajmuje wedle ogólnego przeświadczenia wiernych pierwsze i naczelne miejsce Różaniec. Ten sposób modlitwy, nazwany przez niektórych "Psałterzem Najśw. Maryi Panny", albo "Skrótem Ewangelii i streszczeniem życia chrześcijańskiego", tymi słowy jedynie określa i gorąco zaleca Poprzednik Nasz, śp. Leon XIII: "Wspaniały wieniec z Pozdrowienia Anielskiego uwity, Modlitwą Pańską przeplatany, z obowiązkiem rozmyślania złączony, najpiękniejszy sposób modlitwy... i do zdobycia żywota wiecznego szczególnie skuteczny"6.. Wskazują na to kwiaty same, z których ów wieniec mistyczny uwity. Jakież bowiem stosowniejsze i świętsze można by znaleźć modlitwy? Pierwsza z nich wypłynęła z ust samego Zbawiciela, wtenczas, kiedy Go uczniowie prosili: "Naucz nas modlić się"7.; prześwięte to błaganie pozwala nam w miarę sił naszych głosić chwałę Bożą, ale nie zapomina też o wszelakich potrzebach ciała i duszy. Bo czyżby naprawdę zdarzyć się mogło, żeby Ojciec odwieczny, słowy własnego Syna proszony, nie przybył nam na pomoc? Drugą modlitwą jest Pozdrowienie Anielskie, zaczynające się od słów pochwalnych archanioła Gabriela i św. Elżbiety, a kończące się ową błagalną prośbą do Matki Bożej, aby sobie teraz i w ostatniej godzinie wspomożenie Jej wyjednać.

Do modłów tych, odmawianych ustnie, dochodzi rozpamiętywanie świętych tajemnic, stawiających nam przed oczy radości, smutki i triumfy Jezusa Chrystusa i Matki Jego, tak, że z nich czerpiemy osłodę i pociechę w utrapieniach swoich; i pod wpływem owych świętych przykładów po wyższych stopniach doskonałości dążymy do ojczyzny szczęśliwości wiecznej.

Łatwy to, bez wątpienia, Czcigodni Bracia, i do wszystkich dostosowany umysłów, nawet prostych i nieuczonych, sposób modlitwy rozpowszechniony cudownie przez św. Dominika nie bez zachęty ze strony Matki Bożej i bez pobudki niebiańskiej. Jakże bardzo mylą się ci, którzy odrzucają go jako rzekomo bezduszne i jednostajne powtarzanie zawsze tych samych słów, stosowne co najwyżej dla dzieci i kobiet! Wobec takiego zarzutu należy zaznaczyć, że chociaż pobożność, podobnie jak miłość, często te same powtarza słowa, nie wyraża jednak tych samych myśli, lecz dorzuca zawsze coś nowego, dobytego z głębi serca, gorejącego miłością. Nadto ten sposób modlitwy tchnie naprawdę prostotą ewangeliczną i pokorą ducha i tej prostoty i pokory wymaga; kto nimi wzgardzi, nie znajdzie drogi do nieba, jak poucza nas Zbawiciel Boży: "Zaprawdę powiadam wam, jeśli się nie poprawicie i nie staniecie się jako dziatki, nie wnijdziecie do królestwa niebieskiego"8.. Jeśli świat w swej pysze Różaniec ośmiesza i odrzuca, to nieprzejrzany wręcz zastęp świętych ze wszystkich wieków i każdego stanu nie tylko serdecznie go pokochał i pobożnie odmawiał, ale używał go też zawsze jako potężnego oręża w walce z szatanem, dla zachowania czystości życia, dla skuteczniejszego uzyskania cnót i w końcu do szerzenia pokoju wśród ludzi. Nie zbywało też na wielu wybitnych bardzo uczonych, którzy mimo nawału wyczerpujących studiów i badań naukowych, nie opuszczali żadnego dnia, żeby nie uklęknąć przed obrazem Matki Bożej i nie odmówić pobożnie Różańca. Nawet królowie i książęta uważali to za święty obowiązek, mimo, że obarczeni byli kłopotami i trudami rządzenia. Dlatego nie tylko ręce prostaczków i ubogich piastują i ściskają tę koronkę mistyczną, ale przynosi ona zaszczyt ludziom wszelkiego stanu.

Nie chcemy też pominąć milczeniem, że Najśw. Panna sama, i w naszych czasach, ten sposób modlitwy gorąco poleciła, objawiając się w grocie w Lourdes i własnym przykładem ucząc niewinne dziewczątko odmawiania Różańca. Czemuż więc nie mielibyśmy się wszystkiego spodziewać, wzywając należycie i święcie, jako się godzi, Matkę niebiańską?

Pragniemy też, Czcigodni Bracia, aby wszyscy wierni, zwłaszcza w nadchodzącym październiku, tak w świątyniach, jako też w domach prywatnych z większą jeszcze to czynili żarliwością. Modlić należy się w roku bieżącym przede wszystkim w tej intencji, aby wszyscy, zarówno ci nieprzyjaciele Boga, którzy wyrzekają się Stwórcy odwiecznego i zuchwale Nim gardzą, jako też ci, którzy następują na wiarę katolicką i swobodę przynależną Kościołowi, oraz ci w końcu, którzy w szale nienawiści buntują się przeciw prawom Boskim i ludzkim i ku ruinie i zagładzie usiłują pociągnąć społeczność ludzką, pokonani przecież zostali za przemożnym wstawiennictwem Bogarodzicy Dziewicy i w duchu pokuty szczerze się nawrócili i pod Jej opiekę się oddali. Niech Ta, która wielce szkodliwą sektę albigensów zwycięsko przepędziła z granic krajów chrześcijańskich, uproszona naszym błaganiem, zwalczy także nowe błędy, zwłaszcza błędy komunistów, którzy z niejednego powodu i niejedną zbrodnią przypominają owe dawne sekty. Jak w czasie wypraw krzyżowych narody europejskie podnosiły jeden głos i jedno błaganie, tak dziś na całym świecie w miastach i miasteczkach, a nawet po wioskach i siołach, prośmy gorąco w wspólnym porywie umysłów i serc Wielką Boga Rodzicielkę o to jedno, aby pognębieni zostali grabarze cywilizacji chrześcijańskiej; aby zmęczonym i zatrwożonym narodom zabłysła jutrzenka prawdziwego pokoju. Jeśli wszyscy chrześcijanie połączą swe ufne i żarliwe wołanie błagalne, możemy niezłomną żywić nadzieję, że Najświętsza Panna jak dawniej, tak i dziś uprosi u swego Syna Bożego, aby wzburzone fale przycichły, opadły i uspokoiły się i aby ten wspólny chwalebny wysiłek modlitewny promiennym uwieńczony został zwycięstwem.

Nadto Różaniec jest nie tylko skutecznym orężem w walce z wrogami Boga i z nieprzyjaciółmi wiary, ale krzewi także i rozwija cnoty ewangeliczne i zdobywa dla nich dusze. Przede wszystkim podsyca wiarę katolicką, odradzającą się łatwo pod wpływem rozważania świętych tajemnic, i podnosi dusze do prawd od Boga użyczonych. Przyzna to każdy, że doniosłe to znaczenie posiada on zwłaszcza w czasach dzisiejszych, kiedy pewna niechęć do spraw duchowych i pewna odraza do nauki chrześcijańskiej opanowała niemało dusz, nawet pomiędzy wiernymi.

Natomiast ożywia nadzieję osiągnięcia dóbr nieśmiertelnych triumf Jezusa Chrystusa i Matki Jego, który w ostatniej części Różańca rozważamy, ukazując nam niebo otwarte i wzywając nas do zdobywania wiecznej ojczyzny. Dlatego teraz, kiedy serca ludzkie rozpala taka chuć posiadania dóbr ziemskich a ludzie coraz namiętniej płoną pożądaniem dóbr znikomych i przemijających rozkoszy, przypomina się wszystkim skarby niebieskie, "dokąd złodziej się nie zbliży i gdzie mól nie niweczy"9. i przywodzi na myśl dobra, trwające na wieki.

A dlaczegóż by ci, w których duszach wyschła i wyziębła miłość, skoro w czasie Różańca ze smutkiem serdecznym rozważą mękę i śmierć Zbawiciela naszego oraz utrapienia Bolesnej Jego Matki, nie mieli zapłonąć pragnieniem płacenia miłością za miłość? Z owej Bożej bowiem miłości nie może nie zbudzić się naprawdę gorętsza miłość bliźniego, jeśli się nabożnie rozważy, ile trudów, ile bólu wycierpiał Chrystus Pan, aby wszyscy wrócili do utraconego dziedzictwa synów Bożych.

Przeto, Czcigodni Bracia, niech to będzie przedmiotem szczególnej waszej troski, aby tak owocny sposób modlitwy rozpowszechniał się coraz więcej, w poszanowaniu był u wszystkich i pobożność wszystkich pomnażał. Przyczyńcie się własnym słowem i przez usta współpracowników waszych w duszpasterstwie do tego, aby wierni wszelkiego stanu jasno i wyraźnie poznali piękność i pożytek Różańca. Niech z niego czerpie siłę młodzież, aby mogła okiełznać rosnącą moc złego i czystość zachować nietkniętą. W nim starcy powinni często szukać ukojenia, osłody i pokoju w uciążliwościach wieku. A bojownikom Akcji Katolickiej niech doda bodźca do ochotniejszego i gorliwszego apostolstwa. Strapionym zaś wszelkiego rodzaju - a zwłaszcza konającym w ostatniej godzinie - niech przyniesie osłodę i wzmocni nadzieję osiągnięcia szczęśliwości wiecznej.

Niech szczególnie też ojcowie i matki przyświecają pod tym względem dzieciom dobrym przykładem. Kiedy zwłaszcza pod koniec dnia wracają wszyscy od pracy i zajęć w zacisze domowe, powinno grono dziatek pod przewodnictwem rodziców i przed świętym obrazem Matki Niebiańskiej jednym głosem, w jednej wierze, w jednym duchu odmawiać Różaniec. Jest to przepiękny i zbawienny zwyczaj; nie można wątpić, że zapewni rodzinie pogodne współżycie i sprowadzi na nią dary niebieskie. Ilekroć też przyjmujemy nowozaślubione małżeństwa i po ojcowsku do nich przemawiamy, dajemy im zawsze koronkę i gorąco ją polecamy. Zachęcamy ich usilnie - na własny powołując się przykład - aby ani w jednym dniu nie zaniedbali tych modłów, choćby nie wiedzieć jak obarczeni byli kłopotami i pracami.

Z tych powodów uważaliśmy, Czcigodni Bracia, za rzecz odpowiednią, aby zachęcić was, a przez was, wszystkie owieczki wasze do tej modlitwy różańcowej, a nie wątpimy, że chętnie, jak zawsze, słuchając Naszego polecenia, obfite zbierzecie owoce. Jest inna jeszcze sprawa, która przy pisaniu tej encykliki leży Nam na sercu; mianowicie pragniemy, by wraz z Nami wszyscy Nasi synowie w Chrystusie złożyli Najchwalebniejszej Bogarodzicy serdeczne podziękowanie za silniejsze zdrowie, szczęśliwie przez Nas odzyskane. Jak to już przy innej napisaliśmy okazji10., łaskę tę przypisujemy wstawiennictwu Dziewicy z Lisieux, św. Teresie od. Dzieciątka Jezus; niemniej jednak wiemy, że wszystkie łaski Najwyższego i Wszechmocnego Boga pochodzą przez ręce Bogarodzicy.

W końcu, ponieważ bardzo niedawno ośmielono się publicznie w prasie ciężko znieważyć imię Najświętszej Panny, nie możemy pominąć tej sposobności, aby razem z Episkopatem i ludem tego narodu, który czci Maryję jako Królowę Korony Polskiej, także z popędu własnego serca nie złożyć Tej Niebiańskiej Królowej należnego Jej zadosyćuczynienia i z żalem i oburzeniem nie napiętnować przed całym światem katolickim tego niecnego czynu w łonie ucywilizowanego narodu bezkarnie popełnionego.

Tymczasem zaś jako zadatek łask Bożych i w dowód ojcowskiej Naszej miłości przesyłamy w Panu jak najmiłościwiej wam, Czcigodni Bracia, i owieczkom pieczy waszej powierzonym, Błogosławieństwo Apostolskie.

Dan w Castel Gandolfo, w pobliżu Rzymu, dnia 29 września, w uroczystość Św. Michała Archanioła, w roku 1937, szesnastym Naszego Pontyfikatu.

Przypisy:

* Acta Apost. Sedis, tom XXIX, str. 373, w przekładzie J. E. Ks. Biskupa Dra Okoniewskiego.

1. Acta Ap. Sedis 1937, vol. XXIX, p. 65.
2. Cf. Io 6, 69.
3. Ex Brev. Rom.
4. Cf. Sap 1,14.
5. Sermo in Nativ. B. M. V. 1.
6. Acta Leonis, 1898, vol. XVIII, pp. 154, 155.
7. Lc. 11,1.
8. Mat. 18, 3.
9. Lc. 12, 53.
10. Cf. odręczne pismo do J. E. kardynała Pacellego, Osseroatore Romano, 5 września, 1937, nr 207.

**********

Źródło informacji: Wiadomości Archidiecezjalne Warszawskie, Nr 11, listopad 1937, s. 473 - 478.

czwartek, 6 października 2016

Kard. Sarah: "Reforma reformy liturgicznej zostanie przeprowadzona, nawet gdyby miano przy tym zgrzytać zębami"


Reforma reformy liturgicznej zostanie przeprowadzona, nawet gdyby miano przy tym zgrzytać zębami, bo od tego zależy przyszłość Kościoła – deklaruje kard. Robert Sarah, prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. Jego zdaniem liturgia jest dziś chora, nie wprowadza człowieka w misterium Boga, odarta została z sakralności. Traci na tym lud Boży, zwyczajni ludzie, którym odbiera się możliwość wejścia w komunię z Bogiem. Liturgii trzeba pilnie przywrócić jej piękno i sakralność, odkrywając jej Boże pochodzenie – podkreśla szef watykańskiej kongregacji.

Kard. Sarah mówi o tym bardzo obszernie w kolejnym wywiadzie książkowym, który wczoraj ukazał się we Francji, a w najbliższych miesiącach zostanie przełożony na inne języki. Książka nosi tytuł „La Froce du silence”, czyli moc ciszy, bo to właśnie na tym aspekcie liturgii afrykański kardynał skupia się najbardziej, wychodząc od trafnej diagnozy kard. Danneelsa z Brukseli, który już przed wielu laty stwierdził, że liturgia zachodnia stała się za bardzo przegadana. Kard. Sarah ukazuje więc znaczenie adoracyjnej ciszy w liturgii, w tym podczas Modlitwy Eucharystycznej, ale do tego się nie ogranicza.

Jego refleksja nad kryzysem liturgii Kościoła zachodniego ma wielkie ramy historyczne. Przypomina on zgubną dla Kościoła desakralizację chrześcijaństwa dokonaną przed kilkudziesięciu laty przez wpływowych teologów i ludzi Kościoła. Uważali oni, że poprzez wcielenie Syna Bożego kategoria sakralności straciła rację bytu. W konsekwencji „obalona też została pobożność, w tym samo słowo. Usunęli ją liturgiści, którzy nazwali ją bigoterią. Lud tymczasem musiał znosić ich eksperymenty liturgiczne, przy czym usunięte zostały różne spontaniczne formy pobożności i adoracji” – wspomina kard. Sarah. Konsekwencje tego są bardzo poważne. „Zaniknęło bowiem poczucie tajemnicy, na skutek przemian, nieustannych dostosowań, wprowadzanych w sposób dowolny i indywidualnych, aby urzec naszą mentalność profanacyjną, naznaczoną przez grzech, zeświecczenie, relatywizm i odrzucenie Boga”.

Wskazując na potrzebę odnowy liturgii, gwinejski purpurat nie polemizuje z soborowym nauczaniem. Wręcz przeciwnie. „Nadszedł czas – mówi – abyśmy uczyli się od Soboru, zamiast posługiwać się nim dla usprawiedliwienia własnej żądzy kreatywności”. Jego zdaniem wiele postaw we współczesnej liturgii sprzeniewierza się głębokim intencjom Soboru.

W swej książce kard. Sarah wielokrotnie odwołuje się do intuicji papieży: Pawła VI, Jana Pawła II, Benedykta XVI, a także Franciszka, bo to właśnie on powierzył mu kontynuowanie dzieła reformy, zapoczątkowanego przez Papieża Benedykta. Kard. Sarah powołuje się na autorytet Franciszka zwłaszcza wtedy, gdy opisuję sytuację prostego ludu, który stał się ofiarą arogancji oświeconych i któremu odebrano dostęp do tajemnicy Boga. Przypomina też wielokrotne napomnienia obecnego Papieża, który zaleca kapłanom, by nie byli aktorami. „Często odnoszę wrażenie, że kult katolicki z adoracji Boga stał się jakimiś występami kapłana i wiernych” – mówi kard. Sarah.

W wydanej wczoraj książce nie przedstawia on gotowego programu reformy. Wskazuje na razie na niektóre najważniejsze elementy. Jednym z nich jest przywrócenie do liturgii ciszy, która jest „dźwiękowym welonem” osłaniającym tajemnice. Nie da się jej zadekretować, bo chodzi tu o postawę duchową. Szef watykańskiej kongregacji mówi jednak o zakazie dodatkowych przemówień i komentarzy w czasie Eucharystii. Rozważa możliwość przywrócenia w jakiejś mierze ciszy podczas Modlitwy Eucharystycznej. Gani kapłanów i biskupów, którzy nie zachowują milczenia i powagi w zakrystii i podczas procesji. Przypomina, że skupieniu sprzyja odpowiedni dobór pieśni liturgicznych, a zwłaszcza korzystanie z chorału gregoriańskiego, który monastycznej ciszy wyrasta i do ciszy prowadzi. Jako prefekt kongregacji potwierdza, że Mszał pozwala na sprawowanie liturgii ad Orientem, bo jest to tradycja apostolska. Zaleca regularne sprawowanie w takiej orientacji w każdej parafii, a tam gdzie ze względów praktycznych jest to niemożliwe przypomina o konieczności ustawienia na ołtarzu dobrze widocznego krzyża, aby dla wszystkich był on punktem odniesienia. Twierdzi on, że kapłani, którzy odprawiając Eucharystię, są zwróceni w tym samym kierunku co wierni, zachowują się inaczej. „Mniejsza jest wówczas pokusa, by zachowywać się jak na spektaklu, jak aktor” – podkreśla kard. Sarah.

kb/ rv

Źródło informacji: RADIO VATICANA

Printfriendly


POLITYKA PRYWATNOŚCI
https://rzymski-katolik.blogspot.com/p/polityka-prywatnosci.html
Redakcja Rzymskiego Katolika nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy opublikowanych na blogu. Komentarze nie mogą zawierać treści wulgarnych, pornograficznych, reklamowych i niezgodnych z prawem. Redakcja zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarzy, bez podania przyczyny.
Uwaga – Rzymski Katolik nie pośredniczy w zakupie książek prezentowanych na blogu i nie ponosi odpowiedzialności za działanie księgarni internetowych. Zamieszczone tu linki nie są płatnymi reklamami.