_____________________________________________________________________

_____________________________________________________________________

wtorek, 30 grudnia 2014

Cyfrowa Biblioteka Katolickiego Tradycjonalisty: KATECHIZM MAŁŻEŃSTWA CHRZEŚCIJAŃSKIEGO



O. ARTUR VERMEERSCH SI


KATECHIZM

MAŁŻEŃSTWA CHRZEŚCIJAŃSKIEGO

Według Encykliki "Casti Connubi"

––––––––––


__________

Katechizm małżeństwa chrześcijańskiego (djvu, 11,9 Mb)

 Program do otwierania plików djvu: DjVuBrowserPlugin.exe (exe, 15.4 Mb)
__________

Artur Vermeersch T. J., Profesor Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego, Katechizm małżeństwa chrześcijańskiego według encykliki "Casti connubii". Za zezwoleniem Autora z francuskiego przełożył ks. Jan Korzonkiewicz. KSIĘGARNIA ŚW. WOJCIECHA. Poznań – Warszawa – Wilno – Lublin [1932], str. 97+[I]. (KSIĄŻNICA AKCJI KATOLICKIEJ NR 15).

niedziela, 28 grudnia 2014

Zwrot ku tradycyjnej liturgii w krajach Zachodu : powolny i stopniowy, ale zdecydowany


Ilość miejsc z coniedzielną tradycyjną Mszą w USA

Coś wielkiego dzieje się w Kościele katolickim; rozgrywa się poza światłem jupiterów, poza polem widzenia. W Ameryce, Francji, Wielkiej Brytanii, i w innych częściach świata. Ten trend zdaje się najwyraźniej występować w rozwiniętych krajach Zachodu, ale jego ślady możemy też dostrzec w innych częściach świata. To co widzimy, jest niczym innym jak zmianą paradygmatu. Liturgia tradycyjna powraca, a tradycyjna Msza łacińska (Vetus Ordo, albo „nadzwyczajna forma rytu rzymskiego”) przewodzi zmianom.

Czytaj dalej

Zapomniane prawdy c.d. - Prymas Wyszyński o miłości pasterskiej



"Miłość owiec przede wszystkim każe nam sprawować Ofiarę Eucharystyczną i obdzielać lud Ciałem Chrystusa. (…) Miłość pasterska każe nam szukać owiec zagubionych, wspierać odnalezione, pielęgnować i uświęcać, naśladując najwierniej Dobrego Pasterza. Zapewne, nie będzie ta miłość zamykała oczu na ludzkie wady, ułomności, grzechy. Miłość ta jest „mocna jak śmierć”. Przyłoży rękę do łopaty, i do ostrych narzędzi, by wzruszyć zleżałą ziemię duszy, by obciąć uschła gałąź. Miłość pasterska każe widzieć wady, by z Chrystusową cierpliwością, dyskrecją, gorliwością i umiejętnością leczyć źle się mających i dźwigać upadłych. 

kard. Stefan Wyszyński, List do moich kapłanów, Warszawa 2010, s. 315, 316

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Nowy „Minister Liturgii” papieża Franciszka!




SERDECZNIE WITAMY KARDYNAŁA SARAH, NOWEGO „MINISTRA LITURGII” PAPIEŻA FRANCISZKA!

Po dłuższym zastanowieniu papież Franciszek wyznaczył wreszcie następcę kardynała Cañizaresa – na czele Kongregacji ds. Kultu Bożego stanął 69-letni kardynał Robert Sarah. To niegdysiejszy arcybiskup Konakry w Gwinei, należy do najznamienitszych postaci w Kolegium Kardynalskim. Jako kapłan był bardzo lubiany przez świętego Jana-Pawła II i w wieku 34 lat został przez niego mianowany biskupem. Sprawował dotychczas funkcję przewodniczącego Papieskiej Rady Cor Unum.

Kardynał Sarah zawsze chętnie przyjmuje zaproszenia, szczególnie gdy dotyczą głoszenia rekolekcji dla kapłanów. W roku 2011 wywarł wielkie wrażenie homilią wygłoszoną właśnie w trakcie liturgii z okazji święceń kapłańskich, których udzielano we Wspólnocie Saint-Martin (francuska wspólnota, która powstała z błogosławieństwem kardynała Siri, odprawiająca w Novus Ordo zgodnie z instrukcją ogólną mszału rzymskiego). Powiedział wtedy: „Zniknęły wspólne moralne wzorce. Nie wiadomo już, co jest złe, a co dobre. [...] Nie to jest groźne, że człowiek się myli, ale że przekształca swój błąd w życiową zasadę. [...] Nie to jest groźne, że człowiek się myli, ale że przekształca błąd w regułę życia. […] Jeśli obawiamy się głoszenia prawdy płynącej z Ewangelii, jeśli wstydzimy się poruszać kwestię poważnych uchybień i dewiacji w sferze moralnej, jeśli dopasowujemy się do tego świata forującego swobodę obyczaju oraz relatywizm religijny i etyczny, jeśli boimy się żywo piętnować ohydne prawa związane z nową światową etyką mówiące o małżeństwie, rodzinie pod różnymi postaciami, aborcji, prawa całkowicie sprzeczne z prawami natury i prawami Bożymi, a które są promowane i narzucane przez narody i kultury zachodnie za pomocą mass mediów i dzięki ich potędze ekonomicznej, wówczas prorocze słowa Ezechiela spadają na nas niczym groźne boskie upomnienie”.

Dla uczczenia przyjęcia przez kardynała nowej funkcji poprosiliśmy kilka znamienitych osobistości znanych ze swego przywiązania do liturgii katolickiej i jej szczególnie godnego i uroczystego sprawowania, by wypowiedziały się w kontekście nominacji. Będą to: J.E. Athanasius Schneider, biskup pomocniczy w archidiecezji Najświętszej Marii Panny w Astanie – orędownik powrotu do tradycyjnego sposobu przyjmowania komunii świętej, do ust i na kolanach, następnie ksiądz Nicola Bux – wielki popularyzator „reformy reformy” upragnionej przez Benedykta XVI, dalej Joseph Shaw – prezes angielskiego Latin Mass Society, profesor Oxfordu i ojciec sześciorga dzieci, i na koniec Giuseppe Capoccia – naczelny reprezentant Cœtus Internationalis Summorum Pontificum, organizator pielgrzymki ludu Summorum Pontificum do Rzymu.

Życzymy owocnej lektury oraz dobrych i błogosławionych świąt Bożego Narodzenia!


W przeddzień nominacji kardynał Sarah udał się do kardynała Burka, by go posłuchać i pozdrowić, w czasie gdy w Rzymie Jego Ekscelencja Dominik Rey, biskup Frejus-Toulon (Francja), prezentował materiały z konferencji Sacra Liturgia.

I – REAKCJA BISKUPA SCHNEIDERA

Biskup Schneider uprzejmie nam odpowiedział z Brazylii, gdzie uczestniczył w promocji autorskiej portugalskiego wydania jego książki Corpus Christi na temat „komunii świętej na rękę w Kościele w środku kryzysu”.

„Kardynał Sarah dwukrotnie nawiedził Kazachstan. Podczas jego wizyt miałem okazję blisko mu towarzyszyć jako tłumacz z języka rosyjskiego. Poznałem w nim męża Bożego wielkiego ducha, człowieka, którego cechuje godność i prostota, prawdziwa pokora. Jego kazania i jego słowa łączą w sobie jasność rozumowania, precyzję doktrynalną i głębię duchową. Osobiście byłem zbudowany przykładem kardynała.

Życzę, by [na czele Kongregacji ds. Kultu Bożego] kardynał Sarah mógł skutecznie przyczynić się do prawdziwej odnowy życia liturgicznego Kościoła według dewizy świętego Jana Pawła II: duc in altum! Czyli, żeby praktykę liturgiczną pociągnął ku szczytom sakralności.”

+ Athanasius Schneider, biskup pomocniczy archidiecezji Najświętszej Marii Panny w Astanie


II – REAKCJA KSIĘDZA NICOLI BUXA

„Człowiek modlący się jest człowiekiem par excellence. Sprawowanie kultu jest najwznioślejszym aktem, jakiego możemy dokonać, bowiem łączy nas on ze źródłem, z Tym, który jest stwórcą i wybawicielem człowieka. Katolicka liturgia cierpi dziś z powodu braku równowagi między formą wspólnotową, która po soborze urosła do przesadnych rozmiarów, oraz formą osobistą, sprowadzoną do zera właśnie przez ten nadmiar wspólnotowości, która tłamsi wszelkie nabożne uczestnictwo. Oto jeden z problemów, z jakimi kardynał Sarah będzie się musiał zmierzyć jako Prefekt Kultu Bożego. […]

Rolą kultu jest przyprowadzenie człowieka przed oblicze Boga. Służy umożliwieniu spotkania z Bogiem, spotkania, które w naszych naznaczonych dechrystianizacją czasach przestało być takie oczywiste. Reakcja Piotra, który zawoła „odejdź ode mnie, bo jestem człowiekiem grzesznym” pokazuje nam, jak bardzo boska obecność jest jednocześnie bliska i nas przekracza. Liturgia jest święta, ponieważ dzięki niej stajemy w obecności Boga. Tymczasem, jak pisał Benedykt XVI, wydaje się, że wymiar sakralny zniknął na rzecz spektaklu liturgicznego – nazywanego w Stanach Zjednoczonych „liturtainment” – który sprawia, że wielu wiernych, szczególnie młodych, w celu odnalezienia charakteru misteryjnego zwraca się ku szacownemu rytowi bizantyjskiemu czy ku powściągliwej tradycyjnej liturgii rzymskiej. Liczni biskupi nabierają świadomości tego zjawiska, które oznacza zmianę pokoleniową i jest zaczynem nowego ruchu liturgicznego, z którym Kongregacja ds. Kultu Bożego musi i będzie musiała się coraz bardziej liczyć.”

Ksiądz Nicola Bux, doradca Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów


III – REAKCJA JOSEPHA SHAW (LATIN MASS SOCIETY)

Prezes Stowarzyszenia Mszy Łacińskiej, Latin Mass Society – instytucji należącej do brytyjskiego świata katolickiego – Joseph Shaw jest co więcej płodnym źródłem „wytycznych” w kształtowaniu oficjalnego stanowiska Międzynarodowej Federacji Una Voce. Wyjaśnia nam, co czeka kardynała Sarah na czele Kultu Bożego.

„Za Pawła VI i świętego Jana Pawła II Kult Boży wydał szereg wyroków za określone nadużycia liturgiczne, tolerując równocześnie inne, na przykład komunię na rękę czy wprowadzanie do służby ministranckiej dziewcząt. Zwolennicy przestrzegania norm liturgicznych stanęli wobec beznadziejnego zadania obrony szeregu reguł nagle i niemal powszechnie zarzuconych, wiedząc, że kongregacja może w każdym momencie podjąć decyzję o ich wykreśleniu.

Za Benedykta XVI wyłoniło się nowe zjawisko: całe pokolenie księży i biskupów, często mających doświadczenie mszy tradycyjnej, zrozumiało, że trzeba nie tylko walczyć z nadużyciami, ale przywrócić liturgii sakralny charakter. Ten szeroki ruch bardzo szybko rozpoznał granice tego, na co pozwala forma zwyczajna. Myślę tu na przykład o cichej recytacji Kanonu, do której żywo zachęca Kardynał Ratzinger w „Duchu liturgii” i której bardzo pragnęliby kapłani, ale nie jest ona ujęta w przepisach zreformowanej liturgii.

Wraz z nastaniem pontyfikatu papieża Franciszka odnowiciele nie zniknęli i trudno jest zaprzeczyć istnieniu żywego pragnienia podniesienia znaczenia sacrum w formie zwyczajnej jak i zwiększenia dostępności formy nadzwyczajnej. Przed kardynałem Sarah stoi problem odpowiedzi na pytanie, jak zachęcić do tego projektu i przeprowadzić go nie wzbudzając wojny liturgicznej w parafiach.”

Joseph Shaw, Latin Mass Society


IV – REAKCJA GIUSEPPE CAPOCCIA (COETUS INTERNATIONALIS SUMMORUM PONTIFICUM)

Wbrew przekazowi wielu mediów (tu również Vatican Insider, najważniejszej na świecie strony internetowej dotyczącej Watykanu) spotkanie kardynała Sarah z kapłanami uczestniczącymi w niedawno odbytej pielgrzymce Summorum Pontificum nie miało miejsca. Tak czy owak, uznaliśmy za stosowne zapytać Giuseppe Capoccia, naczelnego reprezentanta pielgrzymki, co spowodowało, że CISP nawiązał z kardynałem kontakt.

„Niestety nie poznałem kardynała Sarah, przynajmniej jeszcze nie, bowiem teraz będę miał niewątpliwie okazję przedstawić mu nasze działania i poprosić o błogosławieństwo. Umożliwienie spotkania z nim kapłanom i klerykom uczestniczącym w pielgrzymce było naszym pragnieniem z dwóch powodów: po pierwsze dlatego, że przewodził Cor Unum, organizacji, która prowadzi międzynarodowe dzieła miłosierdzia Ojca Świętego i która z tego tytułu stanowi pierwszą linię wsparcia dla cierpiących męczeństwo wspólnot katolickich w Azji Mniejszej. Następnie też dlatego, że wiemy o nim, iż jest człowiekiem głębokiej wiary, przekonanym, że najpewniejszym gwarantem jedności Kościoła jest osobista jedność każdego katolika z Bogiem. Otóż to osobiste zjednoczenie karmi się modlitwą prywatną, ale i publiczną modlitwą wiernych, w obu formach rytu rzymskiego. W tym sensie jesteśmy wdzięczni papieżowi za nominację, która powinna nam pozwolić stawiać dalsze kroki na drodze pokoju i pojednania, drogi, która była zapuszczona, gdy ją podejmowaliśmy za Jana Pawła II, ale jasno została wytyczona za Benedykta XVI i dziś dzięki niemu jest umocniona.”

Giuseppe Capoccia, CISP


V – ROZWAŻANIA PAIX LITURGIQUE

1) Franciszek to pierwszy papież, którego całe kapłańskie życie przebiega pod znakiem liturgii zreformowanej. Nie posiada ani kultury, ani wrażliwości swoich poprzedników – szczególnie pod względem celebracji kultu Bożego i w porównaniu z Benedyktem XVI. Nominacja następcy kardynała Cañizaresa na stanowisku „ministra liturgii” papieskiej była więc oczekiwana z ogromnym zainteresowaniem zarówno po stronie konserwatystów jak i modernistów. Ojciec Święty wybrał pokój, ciągłość i kompetencję: pokój i kontynuację, ponieważ kardynał Sarah był następcą, jakiego życzył sobie kardynał Cañizares. Kompetencję zaś dlatego, że, jak na to wskazuje kazanie zacytowane na wstępie a wygłoszone do Wspólnoty Saint-Martin w 2011 roku, nowy Prefekt Kultu Bożego jest głęboko przeniknięty tajemnicą eucharystyczną.

2) Podkreślmy, że nieco wcześniej zadania misję Prefekta Kongregacji ds. Kultu Bożego miał okazję pełnić również inny dostojnik afrykański – nigeryjski kardynał Arinze (jako następca po kardynale Medina i poprzednik kardynała Cañizaresa). Także i on był znanym zwolennikiem nie reformy reformy, ale godnego sprawowania liturgii zreformowanej i jej harmonijnego współistnienia z formą nadzwyczajną. Istotną wagę przywiązywał ponadto do jakości tłumaczeń na języki lokalne i stał u początków krytycznej rewizji większości tłumaczeń liturgicznych w celu osiągnięcia ich większej zgodności z tradycją i dogmatem.

3) „Będzie ksiądz wielkim afrykańskim biskupem, jak święty Augustyn, gdy pozostanie ksiądz mężem Bożym, mistykiem i przyjacielem Boga, tym, który nieustannie stoi przed Bogiem w postawie synowskiej miłości, uwielbienia, kontemplacji, twarzą w twarz z Bogiem, jak Mojżesz. Kimże jest biskup, jeśli nie przyjacielem Boga? Jego serce jest całkowicie zjednoczone z sercem Boga. Jego żywot, jego życie, praca, plany mają sens i wypełniają się treścią tylko w Bogu. Żyje dla Boga, przez Boga i w Bogu. Biskup jest prawdziwie przyjacielem Boga. Powinien prowadzić lud chrześcijański po ścieżkach czasu w jego pielgrzymce ku wieczności. Powinien wprowadzać wszystkie dusze dobrej woli w doświadczenie Boga oraz w pełne i intensywne przeżywanie autentycznej przyjaźni z Nim.” Powyższe zdania są wyjątkiem z homilii wygłoszonej przez kardynała, wówczas Sekretarza Kongregacji Pro Propaganda Fide, w trakcie ordynacji biskupa kameruńskiego w 2008 roku. Doskonale obrazują to, co powiedział o kardynale Sarah w zacytowanej opinii J.E. Athanasius Schneider i co mówią wszyscy, którzy go znają. Stawiamy na to, że wobec wyzwań, które w swoich komentarzach zapowiadają ksiądz Nicola Bux i Joseph Shaw, głębia duchowa i jasność wypowiedzi kardynała będą ważnymi atutami. Faktycznie od czasu reformy soborowej prefekci Kultu Bożego mogli obronić świętość liturgii katolickiej bardziej dzięki osobistemu przykładowi niż siłą autorytetu dykasterii.

4) Na podstawie zebranych świadectw dotyczących kardynała Sarah wydaje się, że o ile cokolwiek wywarło istotny wpływ na jego duchowość, musiało to być życie benedyktyńskie. Będąc arcybiskupem Konakry, J.E. Robert Sarah umożliwił fundację opactwa Sainte-Croix-de-Friguiagbé, córki opactwa Sainte-Marie-de-Maumont (Francja) i z jego woli odbyła się również fundacja opactwa córki Keur-Moussa (Senegal) – Saint-Joseph-de-Séguéya. Znana jest przyjaźń kardynała dla Solesmes. Jest on też wytrawnym koneserem śpiewu gregoriańskiego, a to kolejna, mile widziana u Prefekta Kultu Bożego zaleta.

5) Módlmy się więc, by kardynał Sarah, człowiek otwarty i słuchający, człowiek równowagi, pozwolił nam, zgodnie z życzeniami Giuseppe Capoccia, „stawiać dalsze kroki na drodze pokoju i pojednania”.

Źródło informacji: http://pl.paix-liturgique.org

niedziela, 21 grudnia 2014

Ks. Jacek Bałemba SDB: O świętej Tradycji




Wykład wygłoszony 18.12.2014 we Wrocławiu w ramach Akademii Intelektu Duszpasterstwa Akademickiego Horeb.

Słowo wstępne: ks. Dariusz Kowalczyk SDB.
Realizacja nagrania: Radio Chrystusa Króla.

Siostry kryzysu. Pokolenie ’68 w habitach



Historia amerykańskiej Konferencji Przywództwa Zakonów Żeńskich może śmiało posłużyć za ilustrację posoborowego kryzysu Kościoła. Kryzysu do którego wielu podchodzi dziś zgodnie z dobrze znanym hasłem „nic się nie stało!”; a jeśli się nawet coś stało, to daleko i nie należy temu poświęcać uwagi.

Domagając się sakramentalnego „kapłaństwa” kobiet, zaakceptowania przez Kościół antykoncepcji, aborcji, związków osób tej samej płci, regulowania przyrostu naturalnego i otwarcia na duchowość nie-chrześcijan, amerykańskie siostry odczytać miały „znaki czasów” i przesłanie Soboru Watykańskiego II. Podobnie zresztą jak członkowie ruchu Wir sind Kirche oraz irlandzkiego Stowarzyszenia Księży Katolickich. Identycznie, jak w przypadku tych ruchów i innych, mniej znanych, grup, wspiera je w tym szeroka medialno-polityczna koalicja. Porozumienie to opiera się na kilku punktach wspólnych: niechęci do tradycji, teologii i dyscypliny Kościoła rzymskiego, „oficjalnego” magisterium i działań Kongregacji Doktryny Wiary, które aż do znudzenia zderzane są z najważniejszymi przesądami współczesności - antropocentryzmem, aktywizmem, dialogizmem, tolerantyzmem.

Zawsze na bieżąco z najnowszymi trendami

Skupiająca zakonne przełożone Konferencja Przywództwa Zakonów Żeńskich (LCWR) powstała już w 1956 roku, wówczas jeszcze pod inną nazwą. Dwa lata później przeprowadziła pierwszy program mający na celu „odnowę” życia religijnego poprzez „walkę ze skutkami naturalizmu, braku ascezy i nadmierną aktywnością”. Charakter organizacji uległ jednak szybkiej zmianie, kiedy w 1964 jej przewodniczącą została loretanka, s. Mary Luke Tobin – jedna z 15 kobiet - audytorek Drugiego Soboru Watykańskiego. Siostra Tobin weszła (razem z pięcioma innymi kobietami) w skład komisji przygotowującej projekt konstytucji duszpasterskiej „Gaudium et spes”. – Dla mnie Drugi Sobór Watykański był otwarciem drzwi (ale tylko niewielkim) dla uznania ogromnej obojętności [Kościoła] wobec kobiet i ignorowania potencjału, jakim dysponują – wyznawała.

Niedługo później loretanka rozpoczęła wieloletnią „walkę z patriarchatem w Kościele”, popierając święcenia kapłańskie kobiet, uwolnienie liturgii od „języka mężczyzn”, a własne i inne zgromadzenia od tradycyjnej dyscypliny. Swoiście odczytując „znaki czasu”, w okresie zimnej wojny siostra Tobin protestowała przeciwko amerykańskiemu programowi zbrojeń, wojnie w Wietnamie a później przeciwko zaangażowaniu w wojnę domową w Salwadorze. – Zawsze podejmowała wyzwania i ryzyko, zachęcała innych do rozwijania ich talentów i zawsze, zawsze była na bieżąco z najnowszymi trendami w teologii, eklezjologii – podkreślała z nieukrywanym uznaniem jedna z jej wychowanek, s. Mary Catherine Rabbitt. Tak więc egzamin z „otwartości” i „postępowości” zdała siostra Tobin śpiewająco, stając się dla wielu ikoną „emancypacji” katolickich zakonnic.

Zakonnice postępowe…

Sobór Watykański Drugi stał się dla większości amerykańskich zakonnic katalizatorem głębokich zmian. W 1969 roku powstała Narodowa Koalicja Amerykańskich Zakonnic – zrzeszająca skrajne „katolickie” feministki (zakonnice i osoby świeckie) walczące z „feudalnym” Kościołem mężczyzn. Grupa ta jako pierwsza wezwała do udzielania święceń kapłańskich kobietom. Jej członkowie realizowali dobrze znany model lewicowego aktywizmu, a niektórzy z nich tak wczuli się w tę rolę, że (w późniejszym czasie) „eskortowali” kobiety do ośrodków aborcyjnych. Choć grupa skupiała najwyżej 2 tysiące sióstr, z czasem uzyskała istotny wpływ w kręgach katolickich.

Z kolei w latach 1970-1971 wspominana już Konferencja Wyższych Przełożonych Zakonów Żeńskich stała się dobrze dziś znaną „Konferencją Przywództwa”. Przeprowadzono prace nad recepcją (i interpretacją!) soborowego nauczania, zmieniono strukturę i cele organizacji, która szybko pokonała dystans dzielący ją od „świata współczesnego”. Zakonnice skoncentrowały się na kwestiach „sprawiedliwości społecznej” i „równouprawnienia” kobiet w Kościele. W ich rękach znalazła się istotna część amerykańskich placówek edukacyjnych i działalności charytatywnej.

… i reakcyjne

Kurs obrany przez Konferencję przyniósł zrozumiałą reakcję. Dzięki wsparciu kardynała Jamesa Hickey’a powstało Consortium Perfectae Caritatis – grupa skupiająca przełożone bardziej konserwatywnych zgromadzeń. Zakonnice odrzucające fałszywie rozumiane „aggiornamento” utraciły reprezentację, istotną zwłaszcza w relacjach ze Stolicą Apostolską. Zostały okrzyknięte „integrystkami” i „tradycjonalistkami”, co po części można zrozumieć, jako, że nie zrezygnowały z habitów i prowadziły życie wspólnotowe podporządkowane regularnej modlitwie.

– Dla kogoś, kto zna sytuację w krajach takich jak Stany Zjednoczone nie jest zaskoczeniem, że szeroko rozpowszechnione są dwie różne koncepcje życia konsekrowanego - mówił sługa Boży o. John Hardon SJ w trakcie zebrania przełożonych należących do Consortium Perfectae Caritatis w lutym 1972 roku. Według jednej z nich jest ono silnie zakorzenione w historii, jego rodowód sięga założycieli istniejących wspólnot, wielkich chrześcijańskich świętych takich jak św. Ignacy, św. Dominik, św. Franciszek i św. Benedykt, św. Wincenty à Paulo, św. Joanna de Chantal i św. Aniela Merici. Koncepcja ta domaga się łączności z nieprzerwaną tradycją katolickiego chrześcijaństwa, także z pierwszymi uczniami apostołów, którzy dosłownie potraktowali zaproszenie do naśladowania Chrystusa na drodze ubóstwa, czystości i posłuszeństwa.

– Druga perspektywa na życie konsekrowane jest nie tyle inna, co przeciwna pierwszej – kontynuował o. John Hardon SJ. - W niej do przeszłości można się przyznawać, nawet nazywać ją chlubną, ale mówi się też, że w naszych czasach to tylko historia, która dawno przeminęła, a chęć jej zachowywania jest fantazją, pobożnym życzeniem. Życie konsekrowane, jak chcą zwolennicy tej koncepcji, nie ma przeszłości rozumianej jako paradygmat, wzorzec dla teraźniejszości; posiada jedynie niepewną i problematyczną przyszłość. Jaka ona będzie – to rzecz niejasna. (…) Chyba nie trzeba tłumaczyć, że na gruncie tych założeń można dalej używać pojęcia „życie konsekrowane”, utrzymywać historyczne słownictwo dotyczące życia zakonnego, ale znaczenie tych pojęć zostało radykalnie zmienione – tłumaczył. Skutki „alternatywnego” rozumienia powołania porównywalne były, jego zdaniem, jedynie z rewolucją protestancką.

Watykan nie chciał jednak uznać Consortium Perfectae Caritatis jako konkurencji dla Konferencji Przywództwa Zakonów Żeńskich, nalegał więc na „dialog” i „porozumienie. W 1974 roku Rzym wezwał zarówno katolickie, jak i „postępowe” zakonnice do trzydniowych rozmów pojednawczych. Konferencja Przywództwa Zakonów Żeńskich pozostała jedyną uznawaną kanonicznie reprezentacja przełożonych żeńskich zgromadzeń. Reprezentacja konserwatywnych sióstr oficjalnie została uznana dopiero w roku 1992.

Modernizm w praktyce

Tymczasem w 1979 roku s. Theresa Kane, ówczesna przewodnicząca Konferencji Przywództwa, witając Jana Pawła II w bazylice Niepokalanego Poczęcia w Waszyngtonie, zażądała dopuszczenia kobiet do „wszystkich posług” w Kościele, a więc i do sakramentalnego kapłaństwa. Wobec oporu Papieża – Polaka wobec tak radykalnych postulatów, siostry wkroczyły na drogę, na której końcu mógł być tylko otwarty bunt. Trzydzieści lat później ta sama siostra Kane zaciągnęła karę ekskomuniki uczestnicząc w symulacji święceń „biskupki”. Symboliczną klamrę stanowiło wystąpienie s. Laurie Brink z 2007 roku, wskazującej na zakonnice, które w swoich poszukiwaniach wykroczyły poza Kościół i Chrystusa.

Problemy życia konsekrowanego w Stanach Zjednoczonych nie doczekały się rozwiązania, choć Watykan podjął pierwsze kroki w tym kierunku już w roku 1983, a kwestia ta była regularnie poruszana w ciągu kolejnych lat. Sytuacja nie uległa zmianie także po Synodzie Biskupów w roku 1994. Jak podkreśliła wówczas była przewodnicząca LCWR, synod „nie zasugerował, że kierunek życia zakonnego po Drugim Soborze Watykańskim może albo powinien ulec zmianie” a co więcej, Kościół „mądrze nie zdecydował się na przyjęcie konkretnych rozwiązań lokalnych problemów”. „Lokalne” problemy potraktowane zostały z pobłażliwością. Kryzysowe zakonnice do dzisiaj przewodzą wewnątrzkościelnej lewicy w Stanach Zjednoczonych, dlatego też bronią ich media. Równocześnie - jak stwierdził niedawno kard. Gerhard Müller - ulegając nurtom sprzecznym z chrześcijańskim objawieniem siostry postawiły się poza Kościołem.

W 2008 roku Watykan zapowiedział w końcu wizytację apostolską zgromadzeń reprezentowanych w LCWR. Rok później Kongregacja Doktryny Wiary rozpoczęła proces badania wypowiedzi i publikacji konferencji, mając na uwadze zwłaszcza stanowiska prezentowane od 2001 roku. Niestety, jak na razie, nie doszło do korekt w zakresie prowadzonej przez nie działalności charytatywnej ani lewicowych pozycji politycznych, jakie zajmują. Niedawno odnotowano za to festiwal nadziei związanych z abdykacją papieża Benedykta XVI i wyborem papieża Franciszka, a później wręcz otwarte prowokacje wobec Stolicy Apostolskiej.

Po upływie sześciu lat, mimo dokonanej wreszcie rewizji statutów, pod adresem progresywnych zakonnic dalej formułowana jest długa lista zarzutów doktrynalnych. Niewiele wskazuje też na to, by w ciągu kolejnych lat sytuacja uległa poprawie. Zbuntowane zakonnice nie spotkały się z sankcjami, jakie Watykan zastosował w ostatnim czasie choćby wobec tradycyjnych Franciszkanów Niepokalanej. Przez dekady spotykały się z daleko idącą pobłażliwością. Podejmowane od lat 80-tych próby skorygowania obranego przez nie kursu wskazują na… bezradność Kościoła.

Mateusz Ziomber

Źródło informacji:  http://www.pch24.pl

ks. Bernard Lucien: Autorytet nauczycielski Vaticanum II. Wkład do aktualnej debaty.




Tradycja katolicka, w najmocniejszym sensie tego słowa (boska lub bosko-apostolska), zawiera dwa nieodłączne aspekty: obiektywny aspekt treści oraz czynny aspekt przekazywania. Mówimy o Tradycji obiektywnej i o Tradycji czynnej: chodzi o jedną i tę samą rzeczywistość rozpatrywaną pod kątem dwóch jak najbardziej odrębnych punktów widzenia: specyfikacji (natura aktu) i wykonania (wykonanie aktu). Aktualni protagoniści debaty pomiędzy Bractwem Kapłańskim Świętego Piusa X (FSSPX) i Stolicą Świętą zajmują się w sposób cokolwiek jednostronny tylko jednym ze wspomnianych aspektów.

św. Pius X: Motu Proprio o muzyce sakralnej "Tra le Sollecitudini"


 http://g-ecx.images-amazon.com/images/G/01/wikipedia/images/b7f39823bd35dd5b04a8a6853753cf9d858e48bf.png

św. Pius X

Motu Proprio o muzyce sakralnej

TRA LE SOLLECITUDINI

o muzyce sakralnej


Wstęp.

Wśród rozlicznych trosk Urzędu Pasterskiego o dobro nie tylko tej Najwyższej Stolicy, na Której, choć niegodni, z niezbadanego zrządzenia Bożego zasiadamy, ale i wszystkich kościołów, największą jest niewątpliwie troska o wspaniałość Domu Bożego, w którym sprawują się tajemnice Boże, i w którym wierni zbierają się, by korzystać z Sakramentów św., by uczestniczyć we Mszy św., by adorować Najświętszy Sakrament i mieć udział w modlitwach kościoła podczas publicznego i uroczystego nabożeństwa liturgicznego. Kościół więc wolnym być powinien od wszystkiego, co zniekształca, lub choć tylko zmniejsza pobożność i skupienie wiernych, co daje powód do niechęci lub zgorszenia, co przede wszystkim obraża powagę i świętość obrządków, i co nie zgadza się z godnością Domu Modlitwy i Majestatu Bożego.

Nie chcemy poruszać wszystkich w tym względzie możliwych nadużyć. Chwilowo zwracamy uwagę na nadużycia, należące do najpowszechniejszych, dających wykorzenić się najtrudniej, a na które wypada skarżyć się nawet tam, gdzie wszystkie inne rzeczy są największej pochwały godne, a mianowicie; piękna i wspaniała świątynia, przepych i doskonały porządek w nabożeństwie, liczba duchowieństwa, powaga i pobożność odprawiających nabożeństwo sług ołtarza. Mówimy o nadużyciu w śpiewie i muzyce kościelnej.

Przyczyną tego to sama natura tej tak zmiennej i różnorodnej dziedziny sztuki, ponadto zmieniające się z biegiem czasu zapatrywania, zgubny wreszcie wpływ, jaki wywiera na tę zaiste świętą sztukę sztuka świecka i teatralna, nie mniej zapatrywania subiektywne, które muzyka bezpośrednio przynosi, a które trudno powstrzymać godziwymi sposobami, w końcu liczne błędne zapatrywania, w tej sztuce rozpowszechnione, znajdujące nawet posłuch u niektórych osób wpływowych i religijnych. I zaprawdę grzeszy się tu przeciwko prawu zasadniczemu, które chce, by sztuka podporządkowała się świętym obrządkom. Prawo to zostało już częściej jasno i dobitnie określone w poszczególnych przepisach prawa kościelnego, jak również w uchwałach soborów powszechnych i prowincjonalnych, oraz w dekretach. świętych kongregacyj i Papieży.

Z prawdziwym zadowoleniem duszy naszej miło nam przyznać, że wiele dobrego pod tym względem w ostatnich dziesiątkach lat zdziałano, nie tylko w samym Rzymie i wielu kościołach naszej ojczyzny, ale szczególnie u niektórych narodów, gdzie wybitni i o chwałę Bożą dbali mężowie za zgodą Stolicy św. i pod kierownictwem Biskupów połączyli się w kwitnące towarzystwa i we wszystkich nieomal kościołach i kaplicach przywrócili muzyce św. prawdziwe jej znaczenie.

Powszechna jednak naprawa złego jest jeszcze w dalekim polu. Idąc za naszym doświadczeniem osobistym i uwzględniając bardzo liczne skargi, odebrane ze wszystkich stron w tym krótkim czasie, jaki upłynął, odkąd podobało się Panu, wynieść niską osobę Naszą do najwyższej godności Rzymskiego Pontyfikatu, nie zwlekając dłużej, uważamy za swój pierwszy obowiązek, podnieść niezwłocznie głos, by zganić i potępić wszystko, co w sprawowaniu świętych obrządków i w śpiewaniu kościelnego "Officium" nie zgadza się z przepisami kościoła. Ażeby według gorącego życzenia mego prawdziwy duch chrześcijański na nowo pod każdym względem zakwitnął i zachował się u wszystkich wiernych, głównie starać się trzeba o świętość i powagę świątyni, w której wierni na to właśnie się zbierają, by ducha tego zaczerpnąć z jego pierwszego i koniecznie potrzebnego źródła, jakim jest czynne uczestnictwo w najświętszych tajemnicach, tudzież w publicznej i uroczystej modlitwie kościoła.

Na próżno oczekiwać będziemy błogosławieństwa z nieba, jeżeli nasza służba Boża, zamiast wznosić się w górę z wonnością wdzięczności, wciska Panu bicz z powrózków, którym Boski Zbawiciel wypędził ongi z świątyni niegodnych przekupniów.

By więc odtąd nikt się nie uniewinniał tym, że nie zna dobrze obowiązku swego, i by usunąć wszelką niepewność w tłumaczeniu niektórych wydanych już. rozporządzeń, uważaliśmy za rzecz stosowną, wskazać w krótkości zasady, mające kierować i muzyką kościelną podczas sprawowania świętych Obrządków i przedstawić w jednym ogólnym obrazie główne przepisy kościoła, wydane przeciw nadużyciom w tej sprawie. Dlatego z własnej inicjatywy i z pełną świadomością ogłaszamy niniejszą naszą instrukcję i żądamy, aby była ona jakoby księgą praw dla muzyki kościelnej. Z pełności naszej Powagi Apostolskiej dajemy jej siłę prawa i nakazujemy niniejszym Naszym własnoręcznym pismem, by jak najściślej do niej się stosowano.

Instrukcja o muzyce kościelnej.

I Zasady ogólne.

1. Muzyka kościelna, jako część istotna uroczystej liturgii, dąży do jednego i tego samego z tą ostatnią celu, tj. do powiększenia chwały Bożej, do uświęcenia i zbudowania wiernych, do podniesienia uroku i świetności ceremonii kościelnych, a chociaż głównym jej zadaniem jest przybranie mającego przez wiernych być zrozumianego tekstu liturgicznego w odpowiednią melodię, to niemniej ważnym uwydatnienie tekstu, by wiernych łatwiej pobudzić do nabożeństwa i lepiej przygotować do przyjęcia owoców łaski, przywiązanych do pobożnego udziału w tymże nabożeństwie.

2. Muzyka kościelna winna przeto posiadać w wyższym stopniu własności przysługujące liturgii, zwłaszcza zaś; świętość, dobroć form i wypływający z tych ostatnich dalszy jej charakter tj. powszechność.

Muzyka kościelna winna być świętą, tj. wykluczać wszystko, co jest światowe, i to nie tylko z istoty swojej, ale i ze sposobu wykonywania.

Winna posiadać dobroć form, czyli być prawdziwą sztuką, bo inaczej nie pozostawi w duszy słuchacza tego wrażenia, jakie kościół, wprowadzając sztukę muzyczną do liturgii, zamierza.

Winna być powszechną w tym sensie, że chociaż pozostawia każdemu narodowi swobodę w kompozycji kościelnej, stanowiącą jakoby charakter właściwy własnej jego muzyki, to jednak o tyle uwzględnić winna charakter powszechny muzyki kościelnej, iżby każdy obcoplemieniec, słuchając jej, dodatnie odniósł wrażenie.

II. Rodzaje muzyki kościelnej.

3. Własności te posiada w najwyższym stopniu śpiew gregoriański, będący wskutek tego właściwym śpiewem kościoła rzymskiego, jedynym śpiewem po przodkach odziedziczonym. Kościół przechował go wiernie przez wieki całe w księgach swych liturgicznych, podaje go wiernym jako śpiew swój własny, przepisuje, by w niektórych częściach liturgii używano wyłącznie tylko jego i cieszy się, że wskutek najnowszych poszukiwań naukowych przywrócono mu dawną jego nieskazitelność i czystość.

Wskutek tego był i pozostanie śpiew gregoriański na zawsze najdoskonalszym wzorem muzyki kościelnej, tak, iż śmiało postawić można następującą zasadę ogólną: kompozycja kościelna tym jest świętszą, tym bardziej charakterowi liturgii bliską, im bardziej w budowie swojej, w natchnieniu i w guście orientuje się według chorału gregoriańskiego, odpowiada zaś kościelnej powadze tym mniej, im bardziej od pierwowzoru swego się oddala.

Stary gregoriański śpiew tradycjonalny winien tedy często rozbrzmiewać w czasie obrzędów liturgicznych. Niechaj wszyscy wiedzą, że obrzęd kościelny nic nie traci na uroczystości swej, gdy towarzyszy mu sam tylko śpiew gregoriański. Głównie zaś pracować trzeba nad tym, by śpiew gregoriański stał się znowuż własnością ludu, ażeby wierni jak dawniej, tak i teraz brali czynniejszy udział w śpiewie jutrzni i nieszporów.

4. Własności powyżej wyłuszczone przysługują, i to również w stopniu najwyższym, klasycznej polifonii, zwłaszcza polifonii szkoły rzymskiej, która w wieku XVI doszła do szczytu przez Piotra Alojzego z Palestryny, i która także w czasach późniejszych wydawała kompozycje pod względem liturgicznym i muzycznym znakomite. Klasyczna polifonia, zbliżająca się bardzo do pierwowzoru muzyki kościelnej, tj. do chorału gregoriańskiego, zasługiwała wskutek tego na to, że razem ze śpiewem gregoriańskim dostała się do repertuaru kapeli papieskiej, śpiewającej w czasie najuroczystszych obrzędów kościoła rzymskiego. Trzeba tedy jej znowu, jeżeli środki na to pozwolą, często używać w czasie nabożeństwa, przede wszystkim w znaczniejszych bazylikach, katedrach, seminariach i w innych zakładach duchownych.

5. Kościół uznawał zawsze i popierał postęp sztuk pięknych, posługując się podczas nabożeństwa wszystkim tym, co geniusz ludzki dobrego i pięknego w ciągu wieków stworzył, żądał tylko przestrzegania praw liturgicznych.

A więc i na nowszą muzykę zezwala w świątyni, skoro kompozycja jest tak dobrą, tak poważną i tak wzniosłą, że nie uwłacza w niczym obrządkom liturgicznym,

Ponieważ jednak muzyka nowoczesna wyrosła na służbie u świata, dlatego tym bardziej trzeba uważać na to, by kompozycje, na których wykonywanie w kościele się pozwala, nie były przesiąknięte duchem tego świata, ani też przeplatane reminiscencjami z teatru i nie wzorowały się, nawet w zewnętrznych swych formach, na światowych kompozycjach.

6. Wśród różnych gatunków muzyki nowożytnej najmniej nadaje się do nabożeństwa styl teatralny, w zeszłym wieku zwłaszcza we Włoszech bardzo rozpowszechniony. Z natury swojej sprzeciwia się on śpiewowi gregoriańskiemu i polifonii klasycznej i depcze najważniejsze przepisy, dotyczące dobrej muzyki kościelnej. Źle odpowiada prócz tego cały jego układ wewnętrzny, jego rytm i jego tzw. konwencjonalizm wymaganiom prawdziwej muzyki liturgicznej.

III. Tekst liturgiczny.

7. Właściwym językiem kościoła rzymskiego jest język łaciński. Nie wolno przeto, nigdy w czasie uroczystych obrzędów liturgicznych, śpiewać w języku ludowym, tym mniej używać języka ludowego do odśpiewania zmiennych i stałych części Mszy św. i "Officium".

8. Ponieważ dla każdej funkcji liturgicznej przeznaczone są teksty i kolejność ich, nie wolno porządku tego zmieniać, nie wolno przepisanych tych tekstów zastępować innymi dowolnymi, ani ich w całości lub w części opuszczać. Wolno tylko tu i ówdzie śpiewanie tekstu zastąpić recytowaniem przy cichej grze organowej. Wedle starego zwyczaju rzymskiego wolno w czasie uroczystej sumy odśpiewać po "Benedictus" motet o Najświętszym Sakramencie. Także wolno, jeżeli czasu starczy, wykonać po zaśpiewaniu przypadającego "Offertorium" mszalnego krótki motet z tekstem, przez kościół aprobowanym.

9. Tekst liturgiczny śpiewać trzeba tak, jak jest w księgach liturgicznych podany, bez zmiany, bez przestawiania wyrazów, bez niepotrzebnych powtórek, bez rozdrabniania sylab. Trzeba śpiewać go wyraźnie i zrozumiale dla słuchaczy.

IV. Zewnętrzna forma kompozycji kościelnych.

10. Pojedyncze części Mszy i "Officium" winny i pod względem muzycznym zachować ideę i formę ustaloną tradycją kościelną, a bardzo dobrze wyrażoną w śpiewie gregoriańskim. Inaczej więc komponuje się Introit, inaczej Graduale, inaczej Antyfonę, inaczej Psalm, inaczej Hymn, inaczej Gloria in Excelsis itd.

11. W szczególności trzeba zachowywać następujące prawidła:

a) Kyrie, Gloria, Credo itd. Mszy św. winny zachowywać w muzyce tę samą jednolitość, jaką uwydatnia ich tekst. Nie wolno tedy składać ich z osobnych części tak, iżby każda przedstawiała kompozycję muzyczną samodzielną, którą by można usunąć i zastąpić inną.
b) W odprawianiu Nieszporów trzeba zawsze trzymać się Ceremoniału Biskupów, który dla śpiewu psalmów przepisuje śpiew gregoriański, a pozwala śpiewać na głosy wiersze Gloria Patri i Hymn.

Wolno jednak podczas większych uroczystości śpiewać na przemian jeden wiersz, jak zwykle, po gregoriańsku, drugi zaś na głosy w tzw. układzie "Falsobordone", lub w podobnym.

Wolno nawet skomponować muzykę do całego psalmu, byleby w kompozycji takiej nie zatarł się charakter psalmodii, tj. byleby tylko było widocznym, że śpiewacy wykonują psalmy, używając do tego bądź to motywów oryginalnych, bądź też motywów wziętych z motywu gregoriańskiego, lub jemu pokrewnych.

Raz na zawsze wykluczamy tzw. psalmy koncertowe i śpiewać je w kościele zakazujemy.

c) W Hymnach kościoła trzeba zachować formę Hymnu. Nie wolno przeto ułożyć Tantum Ergo w ten sposób, iżby pierwsza zwrotka miała charakter rzewnej śpiewki lirycznej, druga zaś Genitori charakter marsza weselnego.
d) Antyfony nieszporne trzeba zwykle śpiewać według ich własnej melodii gregoriańskiej. Gdyby jednak w nadzwyczajnym przypadku śpiewano je na głosy, to i wtenczas niech nie będą one podobne do arii koncertowych, niech co do rozciągłości nie zbliżają się do motetu lub kantaty.

V. Śpiewacy.

12. Poza własnymi melodiami celebransa i sług ołtarza, śpiewanymi zawsze po gregoriańsku bez towarzyszenia organowego wykonuje resztę śpiewów liturgicznych chór lewitów. Także i świeccy śpiewacy tworzyć mogą właściwy chór kościelny. W muzyce jego przeważać winien śpiew chóru, nie zaś solistów.

Tym samym nie zamierzamy wykluczyć w zupełności śpiewu solowego, ten ostatni jednak nie może w czasie nabożeństwa odgrywać roli głównej i ma wiązać się ściśle z resztą kompozycji chórowych.

13. Z podanych powyżej zasad wynika, że chór kościelny sprawuje prawdziwy urząd liturgiczny, że przeto niewiasty w skład chóru tego wchodzić nie mogą. Kto tedy pragnąłby mieć w chórze swoim soprany i alty, winien wedle bardzo starego zwyczaju kościoła posługiwać się głosami chłopięcymi.

14. W końcu zwraca się uwagę, że wolno przyjmować do chóru kościelnego tylko osoby religijne i uczciwe, których zachowanie się w czasie nabożeństwa świadczy o tym, że przejęte są świętością obrzędu, jaki sprawują. Poleca się także, by śpiewacy podczas śpiewu liturgicznego mieli na sobie strój liturgiczny, tzn. rewerendę i komżę, tudzież, by na chórach, na których zbytnio podpadają oczom publiczności, postawiono kraty.

VI. Organy i instrumenty muzyczne.

15. Aczkolwiek czysta muzyka wokalna jest właściwą muzyką kościelną, to zezwala się i mimo to na wykonywanie utworów muzycznych z towarzyszeniem organów. W nadzwyczajnych wypadkach można także, z zachowaniem koniecznych ograniczeń i odpowiednich względów, używać innych instrumentów. Stosownie do przepisu Ceremoniału Biskupów potrzebne jest wtedy jednakże osobne pozwolenie Ordynariusza.

16. Ponieważ śpiew zawsze odgrywać ma rolę dominującą, dlatego winny go organy i inne instrumenty tylko podtrzymywać, nigdy nie zagłuszać.

17. Nie wolno przed śpiewem wykonywać długich preludiów organowych, nie wolno go także przerywać przegrywkami.

18. W czasie towarzyszenia do śpiewu, w czasie preludiów, przegrywek itp. winna gra organowa nie tylko zachowywać właściwy charakter instrumentu, ale także posiadać wszystkie na wstępie wyłuszczone własności muzyki kościelnej.

19. Nie wolno używać w kościele fortepianu, ani instrumentów hałaśliwych, ani zbyt światowych, jak małego i wielkiego bębna, talerzy mosiężnych, dzwonków itp.

20. Ostro zakazujemy grać w kościele chórom trębaczów. W wyjątkowych wypadkach i za zgodą Ordynariusza dozwolony jest ograniczony, rozumnie dobrany i do obszaru kościoła dostosowany zespół instrumentów dętych, byleby styl utworu takiego lub tego rodzaju towarzyszenia do śpiewu posiadały cechy poważne i przypominały styl organowy.

21. Na procesjach, odbywających się poza kościołem, wolno grywać chórowi trębaczów, byleby nie wykonywał utworów światowych. W takich razach mógłby współudział trębaczów ograniczyć się jedynie do towarzyszenia kościelnemu śpiewowi łacińskiemu albo ludowemu, wykonywanemu na procesjach przez śpiewaków lub bractwa.

VII. Rozciągłość muzyki liturgicznej.

22. Nie wolno śpiewu lub muzyki tak dalece rozciągać, by kapłan przy ołtarzu czekał dłużej, aniżeli tego wymagają ceremonie liturgiczne. Według przepisów kościoła śpiew "Sanctus" we Mszy św. winien się skończyć przed Podniesieniem, a więc i kapłan celebrujący powinien czekać na koniec śpiewu. "Gloria" i "Credo" mają być wedle tradycji gregoriańskiej stosunkowo krótkie.

23. W ogóle godnym potępienia nadużyciem jest, stawiać liturgię w obrzędach kościelnych na drugim miejscu, jakoby była sługą muzyki. Pamiętać należy, że muzyka jest tylko częścią liturgii i służyć jej winna.

VIII. Środki główne.

24. Celem dokładnego przeprowadzenia powyższych rozporządzeń zechcą Biskupi, jeżeli tego jeszcze nie uczynili, w diecezjach swych ustanowić specjalną komisję, składającą się z osób w sprawach muzyki kościelnej rzeczywiście kompetentnych, których obowiązkiem będzie czuwać nad muzyką, wykonywaną w kościołach diecezji. Członkowie Komisji pilnować mają, by muzyka była nie tylko dobrą, ale by odpowiadała siłom śpiewaków i by zawsze była wzorowo wykonywaną.

25. W seminariach duchownych i konwiktach trzeba według przepisów Soboru Trydenckiego pilnie i chętnie uczyć się śpiewu gregoriańskiego. Przełożeni tych zakładów zaś niech zachęcają do śpiewu tego i niech pochwalają gorliwych w tym względzie alumnów. O ile możności trzeba w seminariach i założyć chór wielogłosowy celem wykonywania utworów polifonicznych i dobrej muzyki liturgicznej.

26. Na lekcjach liturgiki, moralnej, prawa kanonicznego niech profesorowie seminariów duchownych nie zapominają poruszać spraw, dotyczących zasad i przepisów muzyki kościelnej. Zarazem niech uzupełniają naukę osobnymi wykładami o estetyce świętej sztuki, ażeby klerycy nie opuszczali seminarium bez posiadania tych tak bardzo kapłanowi do ogólnego wykształcenia kościelnego potrzebnych wiadomości.

27. Według dawnego zwyczaju trzeba przynajmniej przy kościołach głównych zakładać znowu chóry, czyli kółka parafialne śpiewu, co już z dobrym skutkiem gdzieniegdzie się stało. Zakładanie takich kółek nawet przy mniejszych kościołach, nie wykluczając wsi, gorliwemu kapłanowi nie sprawi trudności. Znajdzie on tym sposobem nader łatwą sposobność gromadzenia około siebie dzieci i starszych osób ku własnemu ich pożytkowi i ku zbudowaniu parafian.

28. Trzeba wreszcie popierać i dźwignąć istniejące już wyższe szkoły muzyki kościelnej, a zabiegać o założenie ich tam, gdzie jeszcze nie istnieją. Kościół bowiem sam winien się troszczyć i starać o wykształcenie swych dyrygentów i śpiewaków według prawdziwych zasad świętej sztuki kościelnej.

IX. Zakończenie.

29. W końcu poleca się kapelmistrzom, kantorom, osobom duchownym, przełożonym seminariów, konwiktów biskupich i stowarzyszeń zakonnych, proboszczom i rządcom kościołów, kanonikom przy kolegiatach i katedrach, przede wszystkim zaś Biskupom diecezjalnym, by z wielką gorliwością popierali wskazane powyżej, a tak dawno upragnione i od wszystkich jednogłośnie wymagane roztropne reformy, ażeby i tym razem nie ucierpiała powaga kościoła świętego, który tylokrotnie je przedkładał i dzisiaj ponownie przeprowadzenie ich ostro nakazuje.

Dano w pałacu Naszym Watykańskim w uroczystość św. Cecylii Panny i Męczenniczki dnia 22 listopada 1903 roku, Pontyfikatu Naszego roku pierwszego.

Pius X, Papież.

Urbi et Orbi.
Dla Rzymu i dla całego świata.

Ojciec święty Papież Pius X w Swym "Motu Proprio", wydanym we formie instrukcji dla muzyki kościelnej 22 listopada 1903 roku, zaprowadził szczęśliwie na nowo stary chorał gregoriański według rękopisów, w dawnych kościołach używanych. Zebrał zarazem w jedną całość główne przepisy, zmierzające do popierania i odnowienia muzyki kościelnej pod względem jej świętości i godności. Instrukcji Swej nadał z pełni Swej Władzy Apostolskiej jako księdze praw muzyki kościelnej ("tamquam Codici juridico musicae sacrae") moc prawnie obowiązującą w całym kościele katolickim.

Ojciec święty przez niżej podpisaną kongregację poleca i nakazuje, by wspomniana instrukcja została przez wszystkie kościoły przyjętą i jak najsumienniej wykonaną, bez względu na przywileje i zwolnienia jakiegokolwiek rodzaju, a zwłaszcza, jeżeli chodzi o przywileje i zwolnienia, przyznane przez Stolicę świętą większym bazylikom rzymskim, szczególnie Najczcigodniejszemu Kościołowi Laterańskiemu. Wycofuje się również przywileje i polecenia, na mocy których Stolica święta i niżej podpisana kongregacja, uwzględniając stosunki wymagania czasu, zezwoliły na różne nowsze formy śpiewu liturgicznego. Ojciec święty raczył jednak zezwolić, by powyższych form śpiewu liturgicznego w tych kościołach, w których zaprowadzone zostały, używano dopóty, dopóki nie wprowadzi się w ich miejsce starożytnego chorału gregoriańskiego, odnowionego na podstawie dawnych rękopisów, co jak najwcześniej nastąpić powinno.

Wszelkie rozporządzenia, sprzeciwiające się powyższej instrukcji, znosi się.

Ojciec św. Pius X polecił Naszej „Świętej Kongregacji Obrządków" wydanie niniejszego dekretu.

Dnia 8 stycznia 1904 r.
Serafin Kardynał Cretoni,
prefekt.
Diomedes Panici, Arcybiskup Laodicejski,
sekretarz.
[zachowano oryginalną pisownię]

Irlandzkie problemy z nadzwyczajnymi szafarzami Komunii świętej



Doradcy irlandzkiego episkopatu apelują do hierarchów, by wprowadzili nowe wytyczne dotyczące nadzwyczajnych szafarzy Komunii świętej. W wielu parafiach świeccy regularnie udzielają Komunii poza Mszą świętą.

piątek, 19 grudnia 2014

Cyfrowa Biblioteka Katolickiego Tradycjonalisty: Dlaczego cenimy tradycyjny mszał? Nowy e-book.


TRADYCYJNY MSZAŁ RZYMSKI

Opracowania Międzynarodowej Federacji UNA VOCE


Przedstawiony w tej książce zbiór tzw. stanowisk (łac. Positio, ang. Position Paper) dotyczy różnic między nadzwyczajną formą rytu rzymskiego a jego formą zwyczajną. Celem publikacji jest zwięzłe wyartykułowanie powodów, dla których warto te odrębne aspekty starożytnej łacińskiej liturgii zachować.

Dlaczego przy ołtarzu powinni służyć tylko chłopcy i mężczyźni? W jaki sposób tradycyjny mszał ułatwia uczestniczenie we Mszy świętej? Dlaczego warto zachowywać tradycyjną formę przyjmowania Komunii świętej? Dlaczego właściwsza jest wspólna orientacja kapłana i ludu w kierunku Pana? Dlaczego używanie dawnych przekładów Biblii nie stanowi problemu dla tradycyjnego mszału? Dlaczego istnienie w użyciu formy tradycyjnej ubogaca Kościół? Dlaczego łacina powinna zostać zachowana jako język liturgii? Dlaczego w tradycyjnej liturgii nie jest potrzebna większa ilość prefacji? Jaką wartość ma cisza i niesłyszalność w tradycyjnym rycie? Dlaczego post eucharystyczny ma duże znaczenie dla naszej pobożności i dlaczego warto wracać do dawniejszych praktyk w tym zakresie?

Zwięzłe odpowiedzi na te pytania znajdziemy w książce dostępnej do ściągnięcia w formacie PDF.

________________________

________________________



Każdy kto chciałby finansowo wesprzeć powstanie polskich tłumaczeń kolejnych tomów publikacji może wpłacić darowiznę na konto Stowarzyszenia Una Voce Polonia:
Volkswagen Bank Polska
11 2130 0004 2001 0597 9745 0001
lub poprzez system PayPal podając adres e-mail: uvp@unavocepolonia.pl
Prosimy o podanie tytułu przelewu: darowizna - positio.

Stowarzyszenie poszukuje wolontariusza, który chciałby przenieść książkę do formatów czytnikowych: mobi oraz ePub. Zgłoszenia można wysyłać na powyższy adres e-mail Stowarzyszenia.

ks. Wiktor Cathrein SI: Jak należy rozumieć dogmat „Poza Kościołem nie ma zbawienia”?




Czyż więc pójdą na potępienie wszyscy, którzy w chwili zgonu nie są w zewnętrznej łączności z Kościołem? Bynajmniej. Nawet dorosły, który dlatego jest poza Kościołem, że go nie zna, może wewnętrznie do Kościoła należeć, jeśli tylko serio chce spełnić wszystko, czego Bóg do osiągnięcia zbawienia wymaga; a więc jeśli gotów jest wstąpić do Kościoła, byle tylko poznał, że on jest prawdziwym. Bóg pragnie, by wszyscy ludzie byli zbawieni i dla zasług Chrystusowych daje wszystkim, którzy przyszli do używania rozumu dostateczne łaski. Chrystus, jak powiada św. Jan Apostoł, „oświeca każdego człowieka na ten świat nadchodzącego” (J 1, 9). Kto z łaską wiernie współdziała, ten nie zginie, poręcza to wola Boża, która pragnie zbawienia wszystkich. To odnosi się do każdego człowieka, ale w szczególniejszy sposób do tych, którzy mają wiarę chrześcijańską, chociażby przypadkiem nie byli ochrzczeni. Temu bowiem kto żyje w dobrej wierze w swej religii, łatwiej jest przy pomocy Bożej obudzić akt doskonałego żalu czy doskonałej miłości i w ten sposób zdobyć sobie stan łaski poświęcającej i wejść na drogę do zbawienia wiodącą.

Jeżeli zaś ktoś ma nie tylko wiarę chrześcijańską, lecz również jest ważnie ochrzczony, choćby nawet w wyznaniu niekatolickim, jak długo nie popełnia grzechów ciężkich, jest w stanie łaski poświęcającej, a nawet tedy, gdy ją przez grzech utraci, mocą chrztu zawsze należy prawnie przynajmniej w jakiś sposób do ciała Kościoła, jak to już przedtem nadmieniliśmy. Według św. Pawła „w jednym Duchu my wszyscy w jedno ciało jesteśmy ochrzczeni” (I Kor. 12, 13) tzn. przez chrzest staliśmy się członkami Ciała Chrystusowego. Ciałem zaś Chrystusa jest Kościół. W doskonalszym jeszcze znaczeniu są członkami Kościoła ci, którzy nie tylko są ochrzczeni, lecz i zewnętrznie należą do jedności Kościoła, poddają się pod jego kierownictwo, biorą udział w jego sakramentach i innych środkach łaski. W najdoskonalszym znaczeniu wreszcie członkami Kościoła są ci, którzy nie tylko zewnętrznie do łączności z Kościołem należą, lecz także są ściśle związani z Chrystusem przez posiadanie łaski poświęcającej. Są to członki żywe w Ciele Chrystusowym, które na wzór swej Głowy chwalebnie zmartwychwstaną i na wieki żyć będą.

A jak nie wszyscy ci będą potępieni, którzy zewnętrznie do łączności z Kościołem nie należą, tak również nie wszyscy będą zbawieni, którzy żyją w Kościele. Sama przynależność do Kościoła nie wystarcza do zbawienia, chociaż jest ona normalną do wiecznego szczęścia, przez Boga wyznaczoną, drogą.

Akatolicy zarzucają Kościołowi, że uważa siebie wyłącznie za Kościół zbawienny; jest to jednak konieczna konsekwencja jego Boskiego posłannictwa. Chrystus założył jeden tylko Kościół, przez który chce prowadzić ludzi do zbawienia, a tym Kościołem jest rzymsko-katolicki. I właśnie dlatego, że ma on świadomość swego Boskiego posłannictwa i wie, że żadne inne wyznanie chrześcijańskie tego posłannictwa nie posiada, musi się uważać za jedynie uświęcający a wszelkim sektom tego odmawiać. W Anglii długi czas broniono teorii o trzech równouprawnionych gałęziach jednego prawdziwego Kościoła. Jeden prawdziwy Kościół, mówiono, ukształtował się na trojaki sposób: jako orientalny (prawosławny), rzymski i anglikański, a wszystkie te trzy społeczności są równouprawnione, jakby trzy siostry. Również i w Niemczech mówiono o ewangelickim i katolickim Kościele, jako o „kościołach bratnich”. Ale nie masz kościołów równouprawnionych i bratnich. Chrystus założył jeden tylko Kościół, i ufundował go na skale Piotrowej. Wszelkie społeczności religijne, które nie stoją na skale, nie należą do prawdziwego Kościoła. Oderwane od ośrodka jedności, błąkają się po manowcach.

Tę naukę po wiele razy ogłosił Pius IX. W allokucji Singulari quadam z 4 grudnia 1854 r. powiedział:

Jest to prawda wiary, której silnie trzymać się należy, że poza Kościołem apostolskim, rzymskim nikt zbawić się nie może, on bowiem jest jedyną arką zbawienia i kto do niego się nie schroni, zatonie w potopie.

Tę samą naukę wygłosił Pius IX w Syllabusie, potępiając dwa (16 i 17) następujące zdania: „*Przez praktykowanie jakiejkolwiek religii mogą ludzie znaleźć drogę do wiecznego zbawienia i to wieczne zbawienie osiągnąć”. „*Trzeba mieć co najmniej jak najlepszą nadzieję co do wiecznego zbawienia tych wszystkich, którzy żyją poza prawdziwym Kościołem Jezusa Chrystusa”.

Jak zaś to rozumieć, wyjaśnia tenże papież w swym piśmie z 10 sierpnia 1863 r. do biskupów włoskich (Por. Denzinger, Enchiridion n. 1677). Naprzód potępia on i w tem piśmie zapatrywanie , że wiekuiste życie mogą osiągnąć ci, którzy żyją w oderwaniu od prawdziwej wiary i katolickiej jedności. Ale potem dodaje:

Wiadomo nam i wam, że ci, co znajdują się w zupełnej nieświadomości co do naszej najświętszej wiary, a przytem zachowując wiernie naturalne prawo moralne i jego przykazania wyryte niejako w sercach wszystkich przez Boga, zawsze gotowi są Boga słuchać, przy pomocy Bożego światła i dzielnej siły łaski mogą osiągnąć wiekuiste życie. Bóg bowiem, który przegląda i bada najtajniejsze uczucia, myśli i usposobienia wszystkich, nie dopuści, w swej najwyższej dobroci i miłosierdziu, by był skazany na męki wieczne ten, który żadnej dobrowolnej winy nie ma na sumieniu.

Ponieważ Kościół jest zwyczajną drogą do nieba, a poza Kościołem bardzo trudno osiągnąć zbawienie, Kościół nauczający, tj. papież w odpowiedniej mierze i biskupi mają ścisły obowiązek sami, czy też przez swych zastępców wedle sił swoich głosić i szerzyć Ewangelię. Kościół nauczający został zobowiązany do tego nakazem Chrystusa Pana: „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody, głoście Ewangelię wszemu stworzeniu, uczcie ich zachowywać wszystko comwamkolwiek powiedział”. Albo: „Weźmiecie moc Ducha Świętego, który przyjdzie na was i będziecie mi świadkami w Jeruzalem i we wszystkiej żydowskiej ziemi i w Samarji i aż na kraj ziemi” (Dz Ap 1, 8). „Bo jeśli Ewangelię będę opowiadał, nie mam chluby, bo mię potrzeba przyciska, albowiem biada mnie, jeślibym Ewangelii nie przepowiadał” (1 Kor 9, 16).

To posłannictwo do głoszenia Ewangelii przeszło od Piotra i apostołów na ich następców, papieży i biskupów. Na papieżu ciąży obowiązek głoszenia Ewangelii po całym świecie, na poszczególnych biskupach, w powierzonych im diecezjach.

Ale i prawo miłości również obowiązuje wszystkich członków Kościoła do uczestnictwa w miarę sił, stosownie do stanu i okoliczności w głoszeniu Ewangelii, przynajmniej przez wspomaganie tych, którzy wprost powołani są od Boga do tego dzieła.

Przez blisko 2000 lat Kościół wspaniale wypełniał to zlecenie swego Założyciela. Do głosicieli wiary katolickiej można zastosować te słowa Psalmisty: „Idąc szli i płakali, rozsiewając nasiona swoje, ale wracając się przyjdą z weselem, niosąc snopy swoje” (125, 6). Apostołowie podzielili świat między siebie, wyruszyli na wszystkie strony, by głosić wszędzie Ewangelię, i młodziutki posiew krwią swoją podlewać i użyźniać. Za nimi poszli niezliczeni biskupi, kapłani, zakonnicy, i tak jest aż po dziś dzień. Tysiące i tysiące udają się do dalekich krajów i tam w trudzie i znoju niosą światło Ewangelii i drogę zbawienia wskazują tym, „co siedzą w cieniu śmierci”. A jak obfite towarzyszy im błogosławieństwo Boże! Mimo ubóstwa głosicieli wiary, posiew jej wszędzie bujnie powschodził.

Fragment książki ks. Wiktora Cathreina SI pt. Katolik i Kościół katolicki, Kraków 1931, s. 126–130.

Printfriendly


POLITYKA PRYWATNOŚCI
https://rzymski-katolik.blogspot.com/p/polityka-prywatnosci.html
Redakcja Rzymskiego Katolika nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy opublikowanych na blogu. Komentarze nie mogą zawierać treści wulgarnych, pornograficznych, reklamowych i niezgodnych z prawem. Redakcja zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarzy, bez podania przyczyny.
Uwaga – Rzymski Katolik nie pośredniczy w zakupie książek prezentowanych na blogu i nie ponosi odpowiedzialności za działanie księgarni internetowych. Zamieszczone tu linki nie są płatnymi reklamami.