Musimy lepiej przygotowywać księży, łącznie z biskupami i kardynałami, do pełnienia przez nich posługi duszpasterskiej we współczesnych warunkach kulturowych - powiedział KAI prefekt Kongregacji ds. Duchowieństwa i przewodniczący Papieskiej Komisji "Ecclesia Dei" kard. Darío Castrillón Hoyos. Wyjaśnił, że chodzi o to, aby nauczanie Kościoła było w pełni zgodne z nakazem Chrystusa, gdy wymagał On, aby pasterze znali swoje owce i różne strony tego świata. Kolumbijski kardynał kurialny mówił też o możliwości powrotu księży-tradycjonalistów z Bractwa św. Piusa X do pełnej jedności z Kościołem.
Oto pełny tekst rozmowy z kardynałem:
- Jakie jest główne zadanie watykańskiej Kongregacji ds. Duchowieństwa, którą kieruje Wasza Eminencja?
- Przede wszystkim jest to dążenie do uświęcania kapłanów i wspieranie Ojca Świętego w tych działaniach oraz pomaganie kapłanom w pełnieniu ich zadań duszpasterskich. W odróżnieniu od Kongregacji Wychowania Katolickiego, która zajmuje się kandydatami do kapłaństwa, a także pracownikami naukowymi uczelni katolickich, nas interesują ci, którzy przyjęli już święcenia: uświęcanie ich życia zarówno kapłańskiego, jak i prywatnego, pomaganie im w doskonaleniu ich cnót ewangelicznych i w pracy duszpasterskiej.
- Jakie są główne wyzwania, stojące przed współczesnym duchowieństwem?
- Moim zdaniem takim wyzwaniem i problemem jest przede wszystkim głoszenie orędzia ewangelicznego jak gdyby w rytm kultury współczesnej, czyli inaczej mówiąc, dostosowywanie posługi duszpasterskiej do rytmu tej kultury.
- A nie np. zeświecczenie?
- Nie. Trzeba sobie powiedzieć wprost, że musimy lepiej przygotowywać księży, łącznie z biskupami i kardynałami, do pełnienia przez nich posługi duszpasterskiej we współczesnych warunkach kulturowych. Musimy tak przygotować duszpasterzy, aby nasze rozumienie kultury było zgodne z tym, czego Chrystus nauczał nas, gdy mówił, że mamy znać swoje owce oraz znać pozytywne i negatywne aspekty tego świata, w którym mamy prowadzić naszych wiernych. Chodzi o to, aby Ewangelia, głoszona przez Kościół w obecnej rzeczywistości i kontekście społeczno-historycznym, była zgodna z przesłaniem Chrystusowym. Obecnie ciągle jeszcze nie jesteśmy przygotowani do udzielenia globalnej odpowiedzi duszpasterskiej na wyzwania współczesnej kultury i przeżywany przez nią kryzys. Są to wyzwania wobec naszego życia, wobec naszego powołania jako osoby ludzkiej, życia społecznego, koncepcji pracy, wypoczynku, wobec gospodarki i współczesnego świata, który w czasach internetu i globalizacji stał się bardzo mały. I my jako Kościół nie jesteśmy w pełni przygotowani do podjęcia tych wyzwań i problemów. A w pierwszej kolejności dotyczy to duchowieństwa.
- Czy można mówić o jakichś tendencjach w duszpasterstwie i o zadaniach stojących przed kapłanami w naszych czasach? Mam na myśli przede wszystkim problemy, z jakimi w swej codziennej posłudze muszą się oni stykać najczęściej. Czy są takie zjawiska, które byłyby wspólne księżom na całym świecie?
- Wydaje mi się, że trudno jest mówić o problemach wspólnych całemu Kościołowi katolickiemu, gdyż sytuacja jest bardzo zróżnicowana choćby w zależności od kontynentu, nie mówiąc już o poszczególnych krajach. Własne problemy i wyzwania stoją przed duchowieństwem w krajach, które uwolniły się spod systemów totalitarnych - tutaj chodzi, jak sądzę, o umiejętne wykorzystanie świeżo zdobytej wolności i o "dorastanie" do dobrobytu, o otwieranie się na kontakty z kulturą zachodnią. Z innymi zagadnieniami stykają się księża afrykańscy i azjatyccy. Dla tych pierwszych często problemem są stosunkowo niedawno powstałe państwa, w których często chodzi raczej o obronę czy rozwój kultury rodzimej, pojawiają się problemy rasowe czy etniczne, których na ogół nie ma w krajach wysoko rozwiniętych. W Azji w większym stopniu mamy do czynienia z wielkimi dysproporcjami w poziomie stopy życiowej między najbogatszymi a najbiedniejszymi, podczas gdy w Ameryce Łacińskiej występują napięcia związane ze spuścizną po dyktaturach wojskowych i z przechodzeniem tamtejszych społeczeństw właśnie od dyktatur do demokracji. Istnieje tam również problem właściwego ułożenia współżycia grup społecznych, etnicznych i narodowych, żyjących niekiedy na różnych szczeblach rozwoju społecznego i cywilizacji. Wszystko to są bardzo różne czynniki polityczne, społeczne, gospodarcze i inne, które mają ogromny wpływ na miejscowy Kościół, a więc także na życie i posługę księży, toteż trudno jest mówić o jakichś konkretnych trudnościach czy problemach wspólnych wszystkim kapłanom.
- Gdy Jan Paweł II rozpoczynał przed laty swój pontyfikat, ilość księży i seminarzystów od lat spadała. Dziś, w ponad ćwierć wieku od tamtych dni, liczba duchowieństwa ustabilizowała się, gwałtownie natomiast wzrosła, chociaż też nierównomiernie, liczba kandydatów do kapłaństwa. Jak widzi Eminencja perspektywy rozwoju tych tendencji? Jak ocenia to zjawisko?
- W okresie posługi Jana Pawła II liczba kapłanów zaczęła się zwiększać i odeszliśmy od tego kryzysu, jaki istniał w Kościele w latach sześćdziesiątych i na początku siedemdziesiątych. Był to problem całego Kościoła, który to problem istniał w nim zresztą zawsze. Można powiedzieć, że łaska Boża krąży po całym Kościele przez wszystkie czasy i daje o sobie znać na różne sposoby. Jan Paweł II, który przyszedł z kraju o licznych powołaniach kapłańskich, wniósł tu własne, cenne doświadczenia, zwłaszcza gdy chodzi o budzenie i pielęgnowanie ich. Obecnie mamy do czynienia z rozkwitem powołań kapłańskich, szczególnie w Afryce, Azji i Ameryce Łacińskiej, na przykład w moim ojczystym kraju - Kolumbii mamy obecnie pełne seminaria. Dobra sytuacja istnieje także w Europie Wschodniej i Środkowej. W Europie Zachodniej jest to jeszcze marzenie przyszłości, ale tu również widzimy budzenie się nowych powołań, choć nie w takich rozmiarach, jak w tamtych rejonach. Mam na myśli Niemcy, Francję czy np. Hiszpanię. Myślę, że możemy mówić o stopniowym, powolnym przezwyciężeniu tego wielkiego kryzysu powołań, jaki istniał 20 i więcej lat temu i sądzę, że tendencja ta utrzyma się przez najbliższe lata.
- Obecnie w Kościele wzrasta rola osób świeckich, a także diakonów stałych, którzy w związku z brakiem księży przejmują coraz więcej zadań. Jak na tym te wygląda rola kapłanów, których przecież pod wieloma względami nie da się do końca zastąpić?
- Jest to rzeczywistość, o której wiele mówiono na Synodzie Biskupów nt. Świeckich i której poświęcono wiele dokumentów ogólnokościelnych i papieskich. Problemy te rozumiał i poruszał w swym nauczaniu już Paweł VI, a bardzo rozwinął Jan Paweł II. Kościół potrzebuje zaangażowania świeckich w proces dojrzewania życia chrześcijańskiego, zarówno jednostkowego, jak i w rodzinie, a także w ekspansję chrześcijaństwa na ziemiach misyjnych. Zawsze zresztą tak było w dziejach Kościoła. Z drugiej strony, jak wiemy, w ciągu wieków dokonała się swego rodzaju klerykalizacja Kościoła i trzeba było właściwie dopiero Soboru Watykańskiego II, aby "obudzić" świeckich. Doprowadziło to jednak z czasem do pewnych zagrożeń, związanych z mieszaniem ról osób świeckich i duchownych. Należało więc zbadać ten problem i wyjaśnić, a właściwie przypomnieć nauczanie Kościoła pod tym względem. Chodzi przede wszystkim o rozróżnienie między kapłaństwem powszechnym, do którego powołani są wszyscy wierni, a kapłaństwem wynikającym ze święceń, które przysługuje tylko duchownym. Kapłan wyświęcony jest niezastąpiony w swej posłudze właśnie dzięki tym święceniom, a więc łasce sakramentalnej od samego Chrystusa, której nie mają świeccy. W Kościele istnieje, jak wiadomo, szeroki krąg spraw czysto doczesnych, też bardzo ważnych, którymi mogą i powinni zajmować się świeccy, ale są również dziedziny sakramentalne, zastrzeżone tylko dla kapłanów, których nikt w tym nie zastąpi. Obecnie, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, istnieją dokumenty kościelne i wypowiedzi papieskie, które w sposób jednoznaczny i wyraźny omawiają te zagadnienia i wyjaśniają nauczanie Kościoła pod tym względem. Są wprawdzie jeszcze diecezje, zwłaszcza te, które najostrzej odczuwają brak księży (chociaż też nie można tego za bardzo uogólniać) i w których dochodzi jeszcze do pomieszania ról obu tych środowisk, ale myślę, że na ogół sprawa jest już uregulowana.
- Czyli, zdaniem Eminencji, nie można mówić o niebezpieczeństwa pomieszania miejsca i roli świeckich w Kościele z zadaniami duchowieństwa?
- Myślę, że nie. Jak wspomniałem, tu i ówdzie mogą występować jakieś nadużycia czy "przegięcia" na tym tle, ale ogólnie, na szczeblu światowym sytuacja jest jasna i wyraźna.
- Chciałbym jeszcze przywołać inne stanowisko, które piastuje Eminencja: przewodniczącego Papieskiej Komisji "Ecclesia Dei", a więc organizmu kurialnego, zajmującego się księżmi przywiązanymi do tradycyjnej, "trydenckiej" Mszy św. Jak przedstawia się Wasza działalność? Czym zajmujecie się na co dzień?
- Nasza komisja prowadzi spokojny, głęboki dialog z tradycjonalistami. Trzeba pamiętać, że Kościół musi rozmawiać ze współczesnymi kulturami za pomocą języków, symboli i innych środków, jakimi rozporządza w tych warunkach. Dlatego posoborowa reforma liturgiczna postawiła sobie za zadanie uczynienie jej bliższą współczesnemu człowiekowi i temu służyło m.in. wprowadzenie do liturgii języków narodowych. Na niedawnym Synodzie Biskupów nt. Eucharystii niektórzy teologowie mówili, że wprowadzając zmiany, niekiedy gdzieś zagubiono jakąś część misterium. Po Soborze stało się jasne, że istnieje przywiązanie do dawnych form, uznając jednocześnie, że zmiany posoborowe zachowały to, co istotne w liturgii mszalnej. Każdy wierny wie, że w czasie Eucharystii Chrystus daje nam swoje Ciało wtedy, gdy kapłan wypowiada słowa konsekracji, niezależnie, czy mówi to po polsku, po hiszpańsku, łacinie czy w jakimkolwiek innym języku. I wszystko to jest ten sam obrządek łaciński. Jeśli chodzi o Bractwo św. Piusa X, to należy podkreślić, że o ile sam akt sakry biskupiej, dokonany przez abp. Marcela Lefebvre'a 30 czerwca 1988 oznaczał schizmę, to konsekrowani wtedy duchowni nie są schizmatykami. Ich sakra jest ważna. Pozostajemy w dialogu i sądzę, że osiągniemy pewnego dnia pełną komunię. Wszyscy chcemy Kościoła zjednoczonego, większego szacunku dla Eucharystii, bez nadużyć, do jakich nieraz dochodzi.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawał Krzysztof Gołębiowski (KAI)