Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, lecz miecz.”
Mt 10,34.
- Viva Cristo Rey! Niech żyje Chrystus Król! - krzyczeli idąc do boju, a także patrząc w lufy plutonów egzekucyjnych. Dla rewolucyjnych władz Meksyku z lat 1926-1935 byli zmorą. Ich krwawe zagony mocno wstrząsnęły podstawami ateistycznego państwa. Mówili o sobie: „obrońcy”, „wyzwoliciele”, „ci z ludu”, („defensores”, „libertadores”, „populares”), lecz najbardziej przylgnęło do nich miano „cristeros” – „chrystusowcy”.
***
Praźródeł ich konfliktu z władzami szukać należy w 1813 roku, gdy północnoamerykańska masoneria (Wielka Loża Luizjany) rozpoczęła aktywną infiltrację środowisk politycznych Meksyku, wówczas jeszcze hiszpańskiej kolonii. Wpływy wolnomularstwa w Meksyku wzrastały w miarę upływu lat, a jego antychrześcijańskie działania przybierały na agresywności. Ukoronowaniem ich było uchwalenie konstytucji z 1917 roku, nomen omen – w dwusetną rocznicę powstania masonerii.
Konstytucja podporządkowywała Kościół władzom państwowym, ograniczała posługi religijne tylko do terenu świątyni, w dodatku – pod ścisłą kontrolą. Zakonnikom zabraniano składania ślubów ubóstwa, czystości i posłuszeństwa, liczbę duchownych ustalać miało państwo. Prowadzone przez Kościół szkoły zamknięto, w całym zaś szkolnictwie, tak państwowym, jak i prywatnym, zakazano nauczania religii. Własność kościelna uległa konfiskacie, zaś duchownym odebrano prawa cywilne.
***
Nie było łatwe wprowadzenie powyższych przepisów w kraju, w którym katolicy stanowili większość społeczeństwa. Dopiero w 1926 roku poważył się na to prezydent P. E. Calles, mason i fanatyczny antyklerykał. Wobec opornych zastosował represje.
Papież Pius XI opłakiwał wkrótce wiernych, którzy „ponieśli okrutną śmierć na wielu ulicach i miejscach publicznych, często na progach kościołów„.
Meksykański Kościół zszedł do podziemia, nabożeństwa odprawiano potajemnie w domach. Wśród czterech tysięcy kapłanów zanotowano tylko jedno odstępstwo. Dwa miliony katolików podpisało petycję do władz, żądając uchylenia konstytucji. Gdy wyczerpały się pokojowe metody walki – pojawili się cristeros.
***
Znamienne, że większość bojowników Kontrrewolucji Meksykańskiej stanowili chłopi. Od początku najżywiej reagowali na państwową politykę ateizacji, na zamykanie kościołów i mordowanie księży. Obce im były subtelne dylematy intelektualistów, nie wahali się nazywać zła po imieniu. To oni pierwsi chwycili za broń.
***
Na trzy lata Meksyk stał się krainą śmierci. Cristeros, których liczba w 1929 roku doszła do 50.000, w szaleńczych atakach rozbijali, liczniejsze nieraz, oddziały rządowe, pozostawiali za sobą zniszczone wojskowe posterunki i trupy znienawidzonych, ateistycznych nauczycieli. Przeciwnik, niezbyt sprawny w boju, nadrabiał brutalnością wobec ludności cywilnej, sprzyjającej insurekcji. Palono całe wsie, na masową skalę profanowano świątynie.
Obie strony ogarnął szał zabijania, okrzykom „Viva Cristo Rey!” torturowanych cristeros odpowiadały „Viva Grande Diablo!” rozstrzeliwanych masonów. Zginął w walce E. Gorostieta, wódz powstania. Na polach bitew padło 12 generałów i 70 pułkowników sił reżimowych. W 1928 roku w stołecznej restauracji „La Bombilla” młody intelektualista katolicki Jose de Leon Toral zastrzelił następcę Callesa, A. Obregona, prezydenta Meksyku i masońskiego mistrza. W morderczych walkach lat 1926 – 1929 zginęło 90.000 Meksykanów.
***
W 1929 roku rząd zawarł ugodę z Episkopatem, ogłaszając amnestię dla cristeros i zwrot części zagrabionego majątku kościelnego. Na krótko zapanował pokój. Władze nie dotrzymały jednak warunków porozumienia. Rychło zamknięto większość świątyń. W kraju rozszalał się terror lewicowych bojówek – „czerwonych koszul”. Do szkół wprowadzono „wychowanie socjalistyczne”, w ramach którego m. in. upaństwowiono dzieci powyżej pięciu lat (!). Na wzór rewolucji francuskiej ogłoszono koniec ery chrześcijańskiej, wprowadzając pogański kalendarz, Boga zaś, mocą urzędowych postanowień, skazano na nieistnienie.
Odpowiedzią katolików były masowe demonstracje i reaktywowanie partyzantki cristeros.
***
Ogół obywateli USA z niepokojem przyjmował doniesienia o prześladowaniach religijnych za południową granicą. Mimo to amerykańskie bombowce atakowały pozycje powstańców (1929 r.).
W 1935 roku senator W. Borah z Idaho zażądał śledztwa w związku z sytuacją w Meksyku. Poparła go ponad połowa członków Izby Reprezentantów. Inicjatywy te zablokował ówczesny prezydent Stanów Zjednoczonych – F. D. Roosevelt. Ów członek Masonerii Rytu Szkockiego (32-gi stopień wtajemniczenia) czuł widać silną więź z meksykańskim reżimem. Liczne organizacje społeczne, jak Rycerze Kolumba, alarmowały go doniesieniami o rzeziach, o zabijaniu kapłanów i wiernych, ale późniejszy współgrabarz Polski pozostał obojętny.
***
Konflikt rozładował dopiero L. Cardenas, stosunkowo umiarkowany polityk meksykański, który bezkrwawym przewrotem z 1935 roku obalił rządy fanatyków Callesa.
Natychmiast rozwiązano organizację „czerwonych koszul”, podjęto rozmowy z Episkopatem. I chociaż trzeba było jeszcze przełamywać opory władz stanowych, choć dopiero w 1937 roku zakazano prześladowań katolików, to jednak normalizacja stała się faktem. Cristeros mogli złożyć broń, tym razem – ostatecznie. Zbrojny wysiłek katolickich rebeliantów nie poszedł na marne.
***
Prowadzona od przeszło dwóch wieków ofensywa sił Antychrześcijańskiej Rewolucji napotyka czasem na niespodziewany opór. Na jej drodze stawają wciąż nowe zastępy wojowników. Armia Katolicka z Wandei i Żołnierze Cudu nad Wisłą, frankistowska „krucjata przeciw synom Kaina” i meksykańscy cristeros…
W bezpardonowej walce z siłami zła, wierni tradycji obrońców przedmurza chrześcijaństwa, współcześni krzyżowcy nieugięcie trwali na zagrożonych rubieżach Cywilizacji Łacińskiej.
„Najwyższy Czas!” 9.03.1996
Źródło informacji: http://cristeros1.w.interia.pl
0 komentarze:
Prześlij komentarz