_____________________________________________________________________

_____________________________________________________________________

sobota, 15 stycznia 2022

Czy Maryja jest „Współodkupicielką”?

 

Czy Matka Boża jest Współodkupicielką? Jak najbardziej, mówi niemiecki profesor dogmatyki, ks. Manfred Hauke. Konieczne jest jedynie poprawne rozumienie tego terminu. Zrównywanie Maryi z Chrystusem byłoby całkowitym błędem; chodzi raczej o wyjaśnienie szczególnej roli Matki Bożej w związku z jej „tak” poprzedzającym Wcielenie Słowa. 

Ks. prof. Manfred Hauke udzielił wywiadu włoskiemu portalowi katolickiemu „La Nuova Bussola Quotidiana”. Mówi w nim o problemie współodkupicielstwa Matki Bożej, wskazując, jak poprawnie należy rozumieć ten termin. Za zgodą ks. prof. Hauke wywiad został w całości opublikowany na portalu pch24.pl. 

La Nuova Bussola Quotidiana: Księże Profesorze, co możemy powiedzieć o terminie „Współodkupicielka”? 

Ks. prof. Manfred Hauke: Wyraz „Współodkupicielka” pojawił się po raz pierwszy w XV wieku, wpisując się w tendencję do łączenia Maryi z dziełem Chrystusa Zbawiciela i do uwypuklania Jej „współcierpienia”. Chociaż z kontekstu jasna jest zależność wkładu Błogosławionej Dziewicy w odkupienie dokonane przez Chrystusa, zdarzało się, że słowo „Współodkupicielka” było postrzegane jako zbyt mocne wyrażenie. To wyjaśnia jego dzieje przypominające nieco jazdę rollercoasterem: używane od XVI wieku między innymi przez wybitnych teologów, takich jak Salmerón, uczestnik Soboru Trydenckiego, cenzurowane przez Święte Oficjum (1620, 1723, 1747), przyjęte podczas pontyfikatu św. Piusa X również przez Święte Oficjum (w wyrażeniu „Współodkupicielka rodzaju ludzkiego”), użyte trzykrotnie przez Piusa XI (1933-35) i pięciokrotnie (1982-1991) przez św. Jana Pawła II, trzykrotnie odrzucone przez Franciszka (2019-21). 

Być może musimy zrozumieć treść tego terminu. Spróbujmy wyjaśnić, co oznacza stwierdzenie, że Maryja jest Współodkupicielką, a czego nie oznacza. 

Określenie to mogłoby zostać odebrane jako zrównanie – umieszczenie na tym samym poziomie – Maryi i Jezusa, co byłoby oczywiście poważnym błędem. A jednak mariologowie używają tego terminu w sposób, który unika tego nieporozumienia. Pierwsza monografia teologiczna poświęcona temu maryjnemu tytułowi opublikowana w 1920 roku w Belgii definiuje współodkupienie po prostu jako współpracę w Odkupieniu. W trakcie późniejszej refleksji na ten temat teolodzy, jak np. mariolog-serwita Gabriele Maria Roschini, podkreślają często fakt, że Maryja bezpośrednio współdziałała w „obiektywnym” Odkupieniu (dokonanym przez Chrystusa na ziemi), poczynając od Jej „tak” poprzedzającego Wcielenie Słowa – w przeciwieństwie do samego tylko współdziałania w „subiektywnym” Odkupieniu, które dotyczy nas wszystkich i dokonuje się w celu przyjęcia i przekazania zbawczych darów. 

Udział Maryi Dziewicy w obiektywnym Odkupieniu jest dobrze wyjaśniony w ósmym rozdziale Konstytucji dogmatycznej o Kościele Lumen gentium. 

Vaticanum II, w przeciwieństwie do minimalistycznego nurtu obecnego w niektórych kręgach jeszcze przed Soborem, mówi wyraźnie o tym, że Maryja „w szczególny zaiste sposób współpracowała z dziełem Zbawiciela” (Lumen gentium, 61). Na przykład, w roku 1916 rzymski teolog skrytykował w raporcie dla Świętego Oficjum wyrażenie „Współodkupicielka” użyte przez biskupów belgijskich, ponieważ Maryja według niego nie współpracowała w Odkupieniu. Jednakże według Soboru Watykańskiego II wyjątkowe współdziałanie Maryi w dziele odkupienia niewątpliwie odpowiada obecnemu znaczeniu „współodkupienia”, nawet jeśli Komisja Soborowa (w schemacie De beata) nie użyła określenia „Współodkupicielka”, które, choć samo w sobie całkowicie prawidłowe, mogłoby sprawić protestantom trudności w jego zrozumieniu. Rzeczywiście, protestanci mają problemy nie tylko z określeniem „Współodkupicielka”, ale już z pojęciem współpracy Maryi w Odkupieniu. Z drugiej strony, termin „Współodkupicielka” mógłby być rozumiany również w sensie minimalistycznym, a więc być stosowany jedynie do współpracy w subiektywnym odkupieniu, które realizuje się poprzez odpowiedź wiary ze strony każdego z nas. Nie należy rozwodzić się nad określeniem „Współodkupicielka”, dopóki nie wyjaśnimy najpierw znaczenia tego tytułu, który prawidłowo oddaje niepowtarzalną współpracę Maryi w Odkupieniu, zwłaszcza od momentu Jej „tak” przy zwiastowaniu aż do Jej macierzyńskiego współuczestnictwa w ofierze Jezusa u stóp Krzyża. 

W tym miejscu zapytam: czy doktryna o współodkupicielstwie Maryi jest tezą teologiczną, czy czymś więcej? 

Niepowtarzalne współdziałanie Maryi w Odkupieniu (współodkupienie) jest doktryną magisterialną, wyraźnie nauczaną między innymi przez Sobór Watykański II i Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 968. Używając terminów technicznych, można by mówić o sententia theologice certa (zdaniu teologicznym pewnym) lub ad fidem pertinens (do wiary należącym). 

Przejdźmy teraz do kilku wysuwanych zastrzeżeń, które się powtarzają. Po pierwsze: Twierdzić, że Matka Boża jest Współodkupicielką, to zaprzeczać prawdzie wiary, że Chrystus jest jedynym Odkupicielem. 

Zbawcza współpraca Maryi jest wpisana w Jej macierzyńską rolę wobec ludzkości, w ten wpływ, który „wywodzi się (…) z nadmiaru zasług Chrystusowych, na Jego pośrednictwie się opiera, od tego pośrednictwa całkowicie jest zależny i z niego czerpie całą moc swoją”. Jedyne pośrednictwo Odkupiciela „nie wyklucza, lecz wzbudza u stworzeń rozmaite współdziałanie, pochodzące z uczestnictwa w jednym źródle” (Lumen gentium 60, 62; KKK 970). Jest to macierzyńskie pośrednictwo w Chrystusie. 

Inna obiekcja teologiczna, jaka jest podnoszona, jest następująca: Stwierdzenie, że Matka Boża została odkupiona, wyklucza, że może Ona być uważana również za Współodkupicielkę. 

Współpraca Maryi zależy całkowicie od łaski udzielonej Jej ze względu na zasługi Chrystusa. Bóg zachował Maryję od grzechu pierworodnego, aby mogła być włączona w dzieło odkupieńcze, którego kulminacją jest ofiara krzyżowa. Z woli Bożej nowa Ewa jednoczy swoją matczyną ofiarę z ofiarą Chrystusa, która sama w sobie byłaby wystarczająca dla Odkupienia. Niektórzy uważają, że Nowy Testament bardzo trzeźwo podchodzi do postaci Maryi i podkreśla jedynie Jej rolę jako Uczennicy i Matki Jezusa. W świadectwie biblijnym Maryja jest Matką Syna Bożego i „Niewiastą” (tytuł, który przygotowuje do przedstawienia Jej przez Ojców Kościoła jako nowej Ewy). Zawierzenie Jana Maryi jest punktem wyjścia dla uwypuklenia duchowego macierzyństwa. Takie określenia jak „Współodkupicielka”, „Pośredniczka”, „Współpracownica Odkupiciela” itd. nie czynią nic innego, jak tylko doceniają duchowe macierzyństwo Maryi wobec nas, podobnie jak tytuł (kwestionowany przez niektóre hiper-ekumeniczne głosy) „Matka Kościoła”, który na polecenie papieża Franciszka został wprowadzony w liturgię poniedziałku Zesłania Ducha Świętego. 

Co, według Księdza Profesora, stanowi w obecnym krajobrazie teologicznym świata katolickiego podstawową przeszkodę, przez którą współodkupienie maryjne jest odrzucane? 

Nie widzę we współczesnej teologii katolickiej żadnego rzeczywistego odrzucenia wyjątkowego współdziałania Maryi w zbawieniu, może poza kilkoma skrajnymi głosami bliskimi protestantyzmowi. Główne przeszkody w używaniu terminu „Współodkupicielka” leżą natomiast w braku systematycznego wysiłku – włączając w to explicatio terminorum (wyjaśnienie pojęć) – oraz w zbyt bojaźliwej dyplomacji kościelnej. Czymś odpowiednim byłoby przedstawienie również w kontekście ekumenicznym całej doktryny katolickiej, nie obawiając się specyficznych terminów, o ile są dobrze wyjaśnione. Dla protestantów problem tkwi zwykle we współdziałaniu Maryi w Odkupieniu, współdziałaniu wynikającym z wolnej woli, która została zanegowana przez Marcina Lutra. Wydaje się jednak, że współczesnym protestantom często trudno jest wspierać zaprzeczenie wolnej woli, które leży u podstaw „fiat” Maryi wobec Wcielenia. 
_________________ 

Ks. prof. Manfred Hauke to niemiecki dogmatyk i mariolog, od 2005 roku przewodniczący Niemieckiego Stowarzyszenia Mariologicznego. 

Aberracje liturgiczne cz. 132 - Pasterka w jednym z kościołów w Chicago. Czy to aby na pewno jest katolicka Msza?

czwartek, 6 stycznia 2022

Biskup Karol Józef Fischer: Kazanie na Uroczystość Objawienia Pańskiego

 


Dzisiejsza uroczystość w języku kościelnym nazywa się Epiphania Domini tj. Zjawienie się Pańskie, jest świętem pierwszej klasy i jest jedną z tych pięciu uroczystości w roku, które Kościół obchodzi z oktawą tak zwaną uprzywilejowaną, a którymi są: Boże Narodzenie, uroczystość dzisiejsza, uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego, Zesłanie Ducha Świętego i Bożego Ciała. Między przywilejami tych oktaw jest i ten, że w te oktawy nie może być odprawianą Msza żałobna, wyjąwszy jedną Mszę z okazji pogrzebu świeżo zmarłego człowieka. Ta uroczystość dzisiejsza Zjawienia się Pańskiego obchodzi się na pamiątkę trzech zdarzeń, przez które najbardziej rozgłoszonym zostało zjawienie się Pańskie czyli przyjście Zbawiciela na świat tj. na pamiątkę przybycia Trzech Króli czyli Mędrców do betleemskiej stajenki, na pamiątkę chrztu Pana Jezusa w Jordanie i Jego pierwszego cudu w Kanie Galilejskiej. Dlatego Antyfona na Magnificat w drugich Nieszporach dzisiejszych tak opiewa: Trzema cudami wsławiony dzień święty obchodzimy: dzisiaj gwiazda Mędrców przyprowadziła do żłóbka, dzisiaj wino z wody stało się na godach, dzisiaj w Jordanie od Jana Chrystus ochrzczonym być chciał, aby zbawił nas, Alleluja. Ale w liturgii czyli obrzędach dnia dzisiejszego w obrządku greckim przeważa myśl o chrzcie Pana Jezusa w Jordanie, i na pamiątkę tego chrztu odbywa się poświęcenie wody w rzece, stawie lub studni, i dlatego nasi bracia Rusini uroczystość tę (którą obchodzić będą za dni 14, gdy według ich kalendarza będzie 6 stycznia) nazywają Jordanem; w obrządku łacińskim zaś przeważa myśl o przybyciu do betleemskiej stajenki Trzech Króli, którzy byli pierwszymi z pomiędzy pogan powołanymi do wiary świętej, i radość z powołania do wiary nie tylko narodu izraelskiego jako wybranego, ale i wszystkich narodów, – dlatego u nas uroczystość tę lud zowie świętem Trzech Króli. O tych też śś. Trzech Królach dzisiaj uczynimy rozmyślanie. 

Jak łaskawie ich Pan Bóg wezwał do nowonarodzonego Zbawiciela – o tym będzie część I. 
Jak posłuszni i wierni wezwaniu przyszli do żłóbka Jezusowego – o tym będzie część II tego rozmyślania. 

I. 

Gdy się narodził Jezus w Betleem Juda (czyli judzkim) we dni Heroda króla, oto Mędrcy ze Wschodu słońca przybyli do Jerozolimy mówiąc: Gdzie jest, który się narodził, król żydowski? Albowiem widzieliśmy gwiazdę Jego na wschód słońca i przyjechaliśmy pokłonić się Jemu. Tak się zaczyna dzisiejsza Ewangelia św. Tych więc, których przybycie do stajenki betleemskiej dzisiaj rozpamiętywamy, Ewangelia św. nie nazywa królami, ale mędrcami tj. uczonymi; nie mówi też Ewangelia, ilu ich było. Ale wielu najstarszych Ojców Kościoła tak pisze i takie podanie stale się utrzymuje w Kościele, że byli nie tylko mędrcami, ale i królami, i że ich trzech było, – i tego się trzymać możemy. Gdzie mieszkali, dokładnie nie wiadomo, ale pewną jest rzeczą, że w krajach leżących na wschód od ziemi żydowskiej. Żyli wśród pogan, ale najprawdopodobniej nawet przed powołaniem do Pana Jezusa nie byli bałwochwalcami lecz czcili Boga prawdziwego, – jako prawdziwi mędrcy należeli do liczby tych, którzy według słów Pisma św. z wielkości i ozdoby stworzenia jaśnie Stworzyciela poznali (Mądr. 13, 5). Otóż tym trzem Królom i Mędrcom w czasie, gdy się Pan Jezus narodził, ukazała się na niebie gwiazda niezwykła, osobliwa. Tu trzeba zauważyć, że prawdopodobnie między poganami w owych czasach rozpowszechnionym było przekonanie, że przyjście Zbawiciela oznajmionym zostanie przez gwiazdę. Przekonanie to mogło powstać z proroctwa Balaama, dlatego o tym proroctwie was pouczę. 
 
Gdy Izraelici przed laty z niewoli egipskiej szli do ziemi obiecanej, różne narody chciały ich powstrzymać w tym pochodzie; nie mogły jednak, bo Izraelici je zwyciężali. Król Moabitów Balak widząc, że orężem nie potrafi wstrzymać Izraelitów w ich pochodzie, chciał zabobonnie użyć sił wyższych do ich powstrzymania. Otóż męża, który się nazywał Balaam, który żył wprawdzie wśród pogan, ale czcił Boga prawdziwego i miał ducha proroczego, wezwał, aby złorzeczył Izraelitom, spodziewając się tym sposobem im szkodzić. Wyprowadził tedy Balaama na trzy rozmaite góry, z których można było widzieć obóz izraelski. Ale Balaam zamiast złorzeczyć błogosławił Izraelitom i rzekł: Jako mam złorzeczyć, któremu nie złorzeczył Bóg? a jako mam przeklinać tego, którego Pan nie przeklina? – Ku błogosławieniu przywiedziony jestem (rozumie się od Boga), błogosławieństwa zabronić nie mogę (Num. 23, 8. 20). A potem patrząc w natchnieniu, w zachwycie, na obóz izraelski, rzekł: Ujrzę Go, ale nie teraz; oglądam Go, ale nie z bliska. Wznijdzie gwiazda z Jakuba i powstanie berło z Izraela (Num. 24, 17). Że te ostatnie słowa mówił o Zbawicielu mającym wyjść z pokolenia Jakuba, z narodu izraelskiego, na to się zgadzają Ojcowie Kościoła i wykładacze Pisma św. Otóż ponieważ Balaam nazwał Zbawiciela gwiazdą z Jakuba, mogło stąd między poganami rozszerzyć się przekonanie, że przyjście Zbawiciela oznajmionym zostanie przez gwiazdę. 

Otóż i Trzej Królowie zobaczywszy na niebie gwiazdę niezwykłą, osobliwszą, mogli się domyślać, że ta gwiazda zwiastuje przyjście Zbawiciela. A Pan Bóg oświecił ich, że tak jest rzeczywiście, natchnął ich, by szli za tą gwiazdą, i przyrzekł im, że idąc za nią, znajdą Zbawiciela, Syna Bożego, który stał się człowiekiem. Widzicie więc, jak łaskawie Pan Bóg tych śś. Trzech Króli wezwał do Syna Swego. 

Tak samo łaskawie Pan Bóg każdego z nas powołuje do Swej służby. Każdy z nas ma także w swym życiu taką gwiazdę w znaczeniu duchownym, która go prowadzi do Pana Boga. Okażę wam to na przykładzie św. Augustyna. – Św. Augustyn był za młodu grzesznikiem, nie był nawet katolikiem, ale należał do bezbożnej sekty Manichejczyków i wiódł życie rozwiązłe. Jego matka, św. Monika, płakała gorzko nad jego zaślepieniem i modliła się nieustannie o jego nawrócenie. Św. Ambroży, biskup Mediolanu, wiedząc o tym, pocieszył ją słowy: "Nie podobna, by syn tylu łez zginął". Nawrócenie Augustyna poczęło się od tego, że zaczął uczęszczać na kazania św. Ambrożego, który słynął z wymowy. Czynił to z początku z ciekawości, ale wnet słowa słyszane zaczęły działać na serce jego, bo pisze o św. Ambrożym w swoich Wyznaniach: "Wymowa tego świętego męża kruszyła serce moje i otwierała je powoli prawdzie". Nie miał jeszcze św. Augustyn odwagi powstać ze swych nałogów. Aż oto pewnego dnia, gdy spoczywał w ogrodzie i płakał nad swym złym życiem i nad słabością swej woli, posłyszał głos jakoby dziecięcia: Weź, czytaj, weź, czytaj. Wziął w rękę leżącą obok księgę Pisma św. i otworzywszy, natrafił na słowa św. Pawła: Jako we dnie uczciwie chodźmy, nie w biesiadach i pijaństwach, nie w łożach i niewstydliwościach, nie w zwadzie i zazdrości: ale obleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa, a starania o ciele nie czyńcie w pożądliwościach (Rzym. 13, 13. 14). Te słowa tak wzruszyły św. Augustyna, że w jednej chwili stał się innym człowiekiem, z grzesznika stał się świętym, tak świętym, że po kilku latach nie wahano się wybrać go biskupem Hippony. Otóż św. Augustynowi modlitwy matki, głos Anioła: Weź, czytaj, weź, czytaj, i słowa Pisma św., na które jakby przypadkiem natrafił, były jakby gwiazdami, które go przywiodły do służby Pana Jezusa. – Tak samo nam wszystkim kazania, katechizacje, upomnienia i rady spowiedników, sumienie własne, szczególniejsze natchnienia, jakie nam Pan Bóg niekiedy daje, często i krzyże, jakie Pan Bóg na nas zsyła, są jakby gwiazdami wiodącymi nas do Pana Boga. 

I nie tylko pojedynczy ludzie, ale i całe narody mają takie gwiazdy w znaczeniu duchownym, wiodące je do Pana Jezusa. Okażę wam to na przykładzie narodu polskiego i litewskiego. 

Wiecie, że ojcowie nasi, dawni Polacy, przed laty 900 z górą nie znali prawdziwego Boga, byli poganami. Wiecie także, jakim sposobem stali się chrześcijanami. Książę polski Mieczysław I chciał pojąć za małżonkę księżniczkę czeską Dąbrówkę, która była chrześcijanką. Ona oświadczyła, że pod tym tylko warunkiem odda mu rękę, jeśli przyjmie wiarę chrześcijańską. Otóż Mieczysław przyjął chrzest r. 966 a z nim wielka część narodu. Mieczysław wydał rozkaz, by dnia 7 marca, w Niedzielę IV Postu, pokruszono i do wody wrzucono bożyszcza, którym się przedtem Polacy kłaniali, – na czego pamiątkę do niedawna u nas był zwyczaj, że w tęż Niedzielę chłopacy bałwany ze słomy uczynione w rzekach lub stawach topili. Za staraniem księcia i jego małżonki wielu kapłanów rozeszło się po ziemi polskiej, by wiary św. nauczać. – Do rozszerzenia się chrześcijaństwa w Polsce przyczynił się także wiele nieco później św. Wojciech, biskup. Chodził on po ziemi polskiej nauczając i udzielając Chrztu św. Był i w naszej okolicy. Wiadomo wam, że w Krośnie jest kościółek bardzo stary, modrzewiowy, pod wezwaniem św. Wojciecha, według podania na tym miejscu, gdzie przed laty chrzcił św. Wojciech. W Jaśle był niegdyś klasztor OO. Karmelitów z kościółkiem; po pożarze r. 1785 rozebrano mury kościoła i zniesiono klasztor; z klasztoru pozostała kamienica, zwana teraz "stary cyrkuł". W tym kościele była cudowna statua Matki Boskiej, która teraz jest w Tarnowcu i przy tym kościele pokazywano studzienkę, której wodą według podania niegdyś chrzcił św. Wojciech. – Otóż narodowi polskiemu wpływy księżniczki Dąbrówki, apostołowanie św. Wojciecha i innych kapłanów były tymi gwiazdami, które go wiodły do Pana Jezusa. Dziś w dniu, w którym Pan Bóg powołał do żłóbka Swego Syna śś. Trzech Króli z pomiędzy pogan, pora jest dziękować Panu Bogu i za to, że i nasz naród z pogaństwa powołał do wiary świętej. 

Polska przysługę, jaką sama odebrała od Czech, oddała Litwie, ziemi z nią sąsiadującej. Litwa dłużej niż Polska była pogańską. Książę litewski Jagiełło starał się o rękę królowej polskiej Jadwigi, młodej dziewicy. Jadwiga postawiła warunek, by Jagiełło przyjął Chrzest. Jagiełło tedy przyjął Chrzest 15 lutego 1386 r. i na Chrzcie otrzymał imię Władysław, poczym połączył się z Jadwigą węzłem małżeńskim. Teraz oboje królestwo z wieloma kapłanami udali się na Litwę, by całą Litwę nawrócić na chrześcijaństwo. Otóż narodowi litewskiemu starania królowej Jadwigi stały się tą gwiazdą, która go przywiodła do poznania Pana Jezusa. 

Najmilsi! Wasze datki pieniężne, jeżeli je złożyć zechcecie, mogą być także gwiazdą wiodącą narody pogańskie do Pana Jezusa. I teraz jest jeszcze na świecie bardzo wiele pogan. Oddają oni cześć boską bałwanom, jakie sobie sami czynią z kamienia, drzewa, srebra, złota, albo też niektórym stworzeniom wspaniałym lub strasznym np. słońcu, księżycowi, gwiazdom, ogniowi, piorunom, nawet niektórym zwierzętom. Obyczaje ich są po większej części najohydniejsze: urojone bóstwa swoje czczą często sprośnymi obrzędami. Częstymi są u nich straszne okrucieństwa: niektórzy z nich są ludożercami; u wielu jest zwyczaj, że rodzice nowonarodzone swe dzieci zabijają lub na pustkowia wyrzucają, jeśli im się zdaje, że już dosyć dzieci mają; u wielu z nich istnieje niewolnictwo i handel ludźmi: zamiast sług i najętych robotników mają niewolników, ludzi, których kupują i sprzedają jak bydło i nie cenią wyżej nad bydło robocze. Kościół św. ustawicznie pracuje nad tym, by pogan przywieść do owczarni Chrystusowej, by stała się jedna owczarnia i jeden pasterz. Ale do tej pracy trzeba pieniędzy. Trzeba pieniędzy na utrzymanie seminariów, z których by wychodzili kapłani-misjonarze, władający językami różnych ludów pogańskich, pouczeni o położeniu ziem zamieszkałych przez te ludy i o ich różnych zwyczajach i obyczajach; trzeba pieniędzy na podróże misjonarzy, na ich utrzymanie, na stawianie kościołów i szkół w krajach pogan. Dlatego każdy katolik powinien podług swej możności groszem swoim przyczyniać się do urządzania misyj w krajach pogańskich. Nie dosyć nam w pacierzu wołać do Boga: Przyjdź królestwo Twoje, trzeba i czynnie pomagać do tego, by królestwo Boże jak najbardziej rozszerzało się na ziemi. Jeżeli tedy składać będziecie ofiary na misje, to te ofiary, te datki wasze pieniężne, będą gwiazdami wiodącymi pogan do Pana Jezusa, a wy za nie kiedyś w niebie świecić będziecie jako gwiazdy, bo Pismo św. mówi: Którzy ku sprawiedliwości przywodzą wielu, świecić będą jako gwiazdy na wieki wieczne (Dan. 12, 3). 

W naszych czasach rozwielmożniło się niewolnictwo niesłychanie osobliwie w pogańskich krajach Afryki. Nie mogę dzisiaj opisywać wam bliżej strasznych okrucieństw, jakich się tam poganie dopuszczają na niewolnikach: tych polowań na murzynów, by z nich uczynić niewolników, tych targów i jarmarków, na których się ludźmi handluje jak towarem, tego strasznego pędzenia niewolników, przykutych po kilkudziesięciu do jednego drąga żelaznego, wśród smagania nagich ciał tych niewolników, którzy dla słabych sił nie mogą równo z drugimi podążać. Przed rokiem odczytanym wam był z tego świętego miejsca List pasterski Najprzewielebniejszego Ks. Biskupa, opisujący żywo te okrucieństwa (Kurr. diec. Przem. XI z r. 1890, tamże list past. z 22 grudnia). Z tego Listu pasterskiego dowiedzieliście się także, że co roku około 400000 ludzi, osobliwie murzynów-pogan popada u innych pogan w tę srogą niewolę. Ten List naszego Arcypasterza wydanym był z tego powodu, że Ojciec Święty Leon XIII, gdy (przez Kardynała Allemanda Karola Lavigerie) otrzymał dokładną wiadomość o szerzeniu się niewolnictwa w Afryce, postanowił podwoić prace swe w celu nawrócenia pogan i zniesienia niewolnictwa w Afryce, – a ponieważ do tego, jak się rzekło, trzeba pieniędzy, rozkazał, aby na całym świecie w kościołach w dzień świętych Trzech Króli, którzy są pierwiastkami nawróconych z pogan, urządzaną była składka na misje między poganami i dzieło zniesienia niewolnictwa w Afryce (Encycl. z 20 Novemb. 1890). O, trzeba na ten cel zniesienia niewolnictwa dużo pieniędzy, bo Kardynał Lavigerie, który z rozkazu Ojca Świętego kieruje tym dziełem, urządził nawet rodzaj zakonu rycerskiego, którego obowiązkiem jest, zapobiegać urządzaniu polowań na ludzi i niewolników już pojmanych odbijać. Składkę na ten cel przeszłej Niedzieli wam zapowiedzieliśmy. Pójdę więc z tacą po kazaniu zbierać ofiary na ten cel święty. A wy, najmilsi, w datkach na ten cel trzymajcie się słów Pisma św.: Będzieszli miał wiele, hojnie dawaj; jeśli mało będziesz miał, i mało z chęcią udzielać usiłuj (Tob. 4, 9). 

II. 

Ale dokończmy rozmyślania naszego o świętych Trzech Królach. Widzieliśmy, jak łaskawie ich Pan Bóg wezwał; obaczmy jeszcze, jak posłusznymi byli głosowi Bożemu, wiernymi swemu wezwaniu i powołaniu. 

Nie ulękli się trudów i niebezpieczeństw podróży w kraje dalekie i nieznane. Zapewne mieli rodziny, królestwa, posiadłości, ważne zajęcia; nie wahali się na długi czas wszystko porzucić. Zapewne znaleźli się tacy, którzy im odradzali tę podróż i mówili: "Idziecie, a sami nie wiecie, w którą stronę i jak daleko idziecie"; byli może i tacy, którzy szydzili z nich i za urojenie uważali widzianą przez nich gwiazdę, a za szaleństwo ich całą wyprawę. Jeżeli mieli rodziny, to ich żony i dzieci pewnie ich prosiły i zaklinały, by nie puszczali się w tę drogę i nie narażali się na niebezpieczeństwa, ale oni całkiem zaufali Panu, który ich wezwał. 

Święci Trzej Królowie przybyli najprzód do Jerozolimy. Tu pytali: Gdzie jest, który się narodził król żydowski? Albowiem widzieliśmy gwiazdę Jego na wschód słońca i przyjechaliśmy pokłonić się Jemu. 

A usłyszawszy, król Herod zatrwożył się i wszystka Jerozolima z nim. Dlaczego zatrwożył się Herod? Pomiędzy Żydami bardzo rozpowszechnione było mniemanie, że Zbawiciel, gdy przyjdzie, uwolni Żydów z pod panowania Rzymian i tron Dawida wzniesie wysoko, założy potężne królestwo żydowskie. O tym wiedział Herod, a ponieważ z urodzenia nie był Żydem i o dobro Żydów mu nie chodziło, a z łaski Rzymian zasiadał na tronie; gdy teraz słyszał o nowonarodzonym królu żydowskim przez gwiazdę oznajmionym, w którym domyślał się Zbawiciela, zatrwożył się, że nowonarodzony Zbawiciel z tronu go strąci. A dlaczegóż z Herodem zatrwożyła się wszystka Jerozolima? Raczej cieszyć się była powinna, iż jej prawy król przychodzi. Trwoga królów, zwłaszcza nieprawnych i złych, pada na ludy. Bali się Żydzi, by Herod chcąc zgładzić Mesjasza, nie dopuszczał się mordów i rzezi, co też i czynił. A iż mało było wówczas w Jerozolimie Żydów rozumiejących, w jakim celu Zbawiciel przychodzi, sprawiedliwych i bogobojnych, oczekujących pociechy izraelskiej (Łk. 2, 25), ogół uląkł się trwogi Heroda, zapomniawszy nadziei przywiązanych do przyjścia Zbawiciela. 

Herod zebrawszy wszystkie przedniejsze kapłany i doktory ludu, dowiadował się od nich, gdzie się miał Chrystus narodzić. A oni mu rzekli: W Betleem Judzkim, bo tak jest napisano przez Proroka: I ty Betleem, ziemio judzka, z żadnej miary nie jesteś najpodlejsze między książęty judzkimi, albowiem z ciebie wynijdzie wódz, któryby rządził lud mój Izraelski. Te słowa napisał prorok Micheasz. Tedy Herod wezwawszy potajemnie Mędrców, pilnie się wywiadował od nich czasu gwiazdy, która się im ukazała. I posławszy je do Betleem, rzekł: Idźcie, a wywiadujcie się pilnie o dzieciątku, a gdy je znajdziecie, oznajmijcie mi, abym i ja przyjechawszy, pokłonił się Jemu. 

Nie darmo, najmilsi, śś. Trzej Królowie przybyli najprzód do Jerozolimy; nie darmo trwożył się Herod i wszystka Jerozolima z nim; nie darmo Herod wzywał przedniejsze kapłany i doktory ludu. Stało się to wszystko dlatego, aby w Jerozolimie między przedniejszymi kapłanami i starszymi ludu rozeszła się wiadomość, że już Zbawiciel jest na ziemi. Prorocy przepowiadali, że, gdy przyjdzie Zbawiciel, przybędą mocarze z krajów wschodnich Jemu się pokłonić; przepowiadali nawet, jakie dary złożą. Psalmista Pański śpiewał o Zbawicielu: Przed Nim będą padać murzynowie, – królowie Tarsis i wyspy przyniosą dary; królowie arabscy i Saba przywiozą upominki (Ps. 71, 9. 10). Izajasz prorokował: Ze Saby przyjdą złoto i kadzidło przynosząc, a chwałę Panu opowiadając (60, 6). Przybycie więc śś. Trzech Króli do Jerozolimy mogło się niemało przyczynić do tego, by Zbawiciel przyszedłszy, był od Żydów poznanym. Którzy z nich Go nie przyjęli, nie mają wymówki, iż Go poznać nie mogli. 

Śś. Trzej Królowie nie zrazili się tym, że zatrwożył się Herod i wszystka Jerozolima z nim. Nie cofnęli się. Wysłuchawszy króla, odjechali. A oto gwiazda, którą byli widzieli na wschód słońca, szła przed nimi, aż przyszedłszy, stanęła nad miejscem, gdzie było Dziecię. A ujrzawszy gwiazdę, uradowali się radością bardzo wielką. A wszedłszy w dom, znaleźli Dziecię z Maryją Matką Jego. A chociaż znaleźli Dziecię we wielkim ubóstwie, ani na chwilę nie wątpili, że to Dziecię jest Bogiem i człowiekiem w jednej osobie. Synem Bożym, który dla naszego zbawienia stał się człowiekiem. I upadłszy, pokłonili się Jemu. A otworzywszy skarby swe, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę. Co najlepszego posiadali, co najdroższego i najszlachetniejszego znajdowało się w ich krajach, to Panu Jezusowi ofiarowali. Ale te ich dary mają i duchowe znaczenie. Ofiarując złoto jakoby podatek, wyznali Pana Jezusa królem królów, panem całego świata; ofiarując kadzidło, wyznali Pana Jezusa najwyższym kapłanem, bo kapłanów rzeczą jest kadzidło, zapał Pański, Panu ofiarować (Levit. 21, 6); ofiarując mirrę, którą się ciała zmarłych opatruje dla ich zachowania, przepowiadali śmierć Pańską dla naszego zbawienia podjętą. A wziąwszy odpowiedź we śnie, aby się nie wracali do Heroda, który chciał zabić Chrystusa Pana, inszą drogą wrócili się do krainy swojej. 

Na pamiątkę darów, które święci Trzej Królowie złożyli, dzisiaj kapłan poświęca złoto, kadzidło i mirrę. Imiona świętych Trzech Króli podług podania są: Kasper, Melchior, Baltazar. Poświęca kapłan na dniu dzisiejszym także kredę, którą pobożni piszą na drzwiach swych domów pierwsze litery imion śś. Trzech Króli: K † M † B † dodając rok, którego to piszą, ufni, że śś. Trzej Królowie za to ich uczczenie wyproszą u Boga błogosławieństwo ich domom. Zwyczaj to zbożny, chwalebny, prawdziwie w duchu katolickim, w duchu nauki Kościoła o czci i wzywaniu Świętych, – zwyczaj, który daj Boże, by się u nas zawsze zachowywał. 

Najmilsi! Jak śś. Trzej Królowie byli posłusznymi głosowi Bożemu, wiernymi wezwaniu i powołaniu swemu, tak i my chodźmy zawsze za głosem Boga, ilekroć nas Bóg wzywa do poprawy życia, do czynienia dobrego. Dzisiaj tedy z darami śś. Trzech Króli Panu Jezusowi serca nasze złóżmy w ofierze. Niech w tych sercach Bóg króluje! Bóg te serca stworzył dla Siebie i niespokojne jest serce człowieka, póki nie spocznie w Panu! (św. Aug.). Amen.

Printfriendly


POLITYKA PRYWATNOŚCI
https://rzymski-katolik.blogspot.com/p/polityka-prywatnosci.html
Redakcja Rzymskiego Katolika nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy opublikowanych na blogu. Komentarze nie mogą zawierać treści wulgarnych, pornograficznych, reklamowych i niezgodnych z prawem. Redakcja zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarzy, bez podania przyczyny.
Uwaga – Rzymski Katolik nie pośredniczy w zakupie książek prezentowanych na blogu i nie ponosi odpowiedzialności za działanie księgarni internetowych. Zamieszczone tu linki nie są płatnymi reklamami.