_____________________________________________________________________

_____________________________________________________________________

wtorek, 28 marca 2017

Ważny komunikat w sprawie działalności Pustelni Czatachowa (o. Daniel Galus)



KOMUNIKAT KANCELARII KURII DIECEZJALNEJ PŁOCKIEJ

Powiadamiamy duszpasterzy i wiernych diecezji płockiej, że działalność Pustelni w Czatachowie (o. Daniel Galus) nie posiada aprobaty Metropolity Częstochowskiego, ks. arcybiskupa Wacława Depo. Dotyczy to również działającej przy tzw. Pustelni Wspólnoty Miłość i Miłosierdzie Jezusa.

W związku z tym apeluje się do kapłanów i wiernych świeckich o powstrzymanie się od organizowania wyjazdów zbiorowych i indywidualnych do tego miejsca. Przypominamy starożytną zasadę św. Ignacego Antiocheńskiego: „Nie czyńcie nic bez biskupa, […] kochajcie jedność, unikajcie podziałów»” (List do Filadelfian, 7, 1)

Płock, dnia 27 marca 2017 r.

Ks. dr Piotr Grzywaczewski
Kanclerz Kurii
Wikariusz Biskupi ds. Sakramentalnych


Źródło informacji: http://diecezjaplocka.pl/

Stworzenie, ewolucja i kryzys wiary cz. 2




Druga część seminarium "Stworzenie, ewolucja i kryzys wiary", które odbyło się w 04.08.2016 r w Gdyni. Wykład wygłosił Thomas Seiler, dr fizyki, Kolbe Center for the study of Creation

Gdzie są pracownicy do Winnicy Pańskiej?



Do kogo zwraca się zlękniona załoga statku w sytuacji, gdy nieoczekiwanie rozpętuje się potężny sztorm, zdolny pogrążyć go w morskich odmętach, jeśli nie do swego kapitana? Jego autorytet, spokój i doświadczenie stanowią źródło siły dla wszystkich, którzy widzą go stojącego nieustraszenie przy sterze. Podobnie na polu bitwy osłabli w boju żołnierze spoglądają na swego dowódcę, który zagrzewa ich swymi rozkazami i pobudza własnym przykładem. Gdyby dowódca zginął, odwaga żołnierzy mogłaby się zachwiać, co groziłoby ostateczną porażką. Tym, na którego pokolenia chrześcijan spoglądały na przestrzeni wieków, jest Chrystus obecny w Najświętszym Sakramencie — umacniający wątpiących, pocieszający strapionych, dodający siły słabym, rozpalający na nowo gorliwość letnich, wysłuchujący tych, którzy zwracają się do Niego i napełniający swą łaską tych, którzy o to proszą. Przez ponad dwa tysiące lat jest On prawdziwie obecny pośród nas we wszystkich tabernakulach świata, oddając się nam jako pokarm w Komunii św. Jednak Zbawiciel chciał, by ta obecność zależała od pośrednika — od kapłana. Jedynie on otrzymał na mocy swych święceń władzę przemieniania chleba i wina w prawdziwe Ciało i Krew Jezusa Chrystusa. Tam, gdzie jest kapłan, tam Christianitas zachowuje swą żywotność!

Drodzy przyjaciele, Christianitas potrzebuje kapłanów, gdyż ich brak powoduje, że załamuje się i obumiera. Bez kapłana Boże prawdy nie byłyby już przekazywane, a wiara musiałaby stopniowo zaniknąć. Bez niego Boże życie nie byłoby już w stanie utrzymać się w duszach poprzez łaskę, która je umacnia i uświęca. W konsekwencji niebo stałoby się dla nich zamknięte, utraciłyby wszelką nadzieję. Bez niego tabernakula byłyby puste, albowiem nie byłaby już składana Najświętsza Ofiara, a osierocone dusze czekałaby duchowa śmierć głodowa. Miłość stygłaby stopniowo, owczarnia zaś uległaby podziałom i rozproszeniu. Chrystus Pan chciał, aby kapłani nie tylko kontynuowali na ziemi Jego zbawcze dzieło, ale też naśladowali Jego posłuszeństwo, czystość i ubóstwo, modlili się i ofiarowali za tych, którzy tego nie czynią; by poświęcali całe swe życie głoszeniu Jego chwały, służeniu Mu i pocieszaniu Jego Serca — żyjąc wedle ewangelicznych zasad, które On sam przedstawił w kazaniu na górze.

Pamiętajmy zawsze o pełnych żalu słowach Zbawiciela przekazanych przez Ewangelię: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało” (Mt 9, 37). Właśnie dlatego każda katolicka rodzina musi nie tylko modlić się o powołania kapłańskie i zakonne, ale również żyć w taki sposób, aby mogły one rozbudzać się i rozwijać w nich samych. Aby rozkwitnąć, wezwanie Boże potrzebuje właściwej gleby, musi też rozwijać się w środowisku wolnym od wszystkiego, co mogłoby mu zagrozić.

Powołanie nie jest cudownym czy wyjątkowym wezwaniem, ale rozkwitem duszy chrześcijańskiej, która oddaje się swemu Stwórcy i Zbawicielowi Jezusowi Chrystusowi z bezwarunkową miłością i podziela Jego pragnienie zbawienia dusz (1).

Zaprawdę, pierwszą kołyską powołań kapłańskich i zakonnych jest katolicka rodzina:
Głównym zaś i jakby przyrodzonym wirydarzem, w którym kiełkować i z którego wyrastać mają kwiaty powołań kapłańskich, jest bez wątpienia rodzina chrześcijańska, która po Bożemu myśli i po Bożemu żyje. Jest bowiem rzeczą wiadomą, że większość biskupów i kapłanów, „których chwałę głosi zgromadzenie” (Koh 49, 15), wzięła zarodki swej godności i świętości albo od ojca, odznaczającego się silną wiarą i cnotą, albo od czystej i pobożnej matki, albo w końcu od całej rodziny, w której nieskalanie w całej pełni krzewiła się miłość Boga i ludzi. Wyjątki od tej reguły potwierdzają tylko ogólną regułę przez Boga ustanowioną (2).
Atmosfera taka może istnieć jedynie wówczas, gdy nasz Pan Jezus Chrystus prawdziwie panuje nad rodziną, gdy rytm jej każdego dnia jest wytyczany przez wspólną modlitwę (przed posiłkami, różaniec, a także modlitwę wieczorną). Należy do tego dodać przykładne życie obojga rodziców, w którym ich jedność znajduje wyraz we wspólnym uczestnictwie w liturgii i przyjmowaniu sakramentów.

Życie kapłana i zakonnika jest skoncentrowane na ofierze i naśladowaniu naszego Pana Jezusa Chrystusa. Ta orientacja życia musi być rozwijana od kołyski. Żadna dusza nie będzie w stanie odpowiedzieć na Boże wezwanie, o ile duch ofiary nie stanie się jej drugą naturą. Dzieci powinny uczyć się posłuszeństwa oraz okazywania bezinteresowności i pomocy nie tylko w domu, ale też względem innych oraz w swej parafii. Oby duch bogactwa nie zdusił w nich hojności, jak się to stało w przypadku bogatego młodzieńca z Ewangelii. Rodzice nie powinni rozpieszczać swych dzieci, ale wychowywać je, kierując się zdrową miłością.

Dla rozkwitu powołań jest również niezbędne środowisko czyste i niewinne. Właśnie dlatego, drodzy rodzice, zwracajcie pilną uwagę na rozrywki swych dzieci, na zawierane przez nie przyjaźnie oraz ich lektury. Wielce pomocne będzie tu również poświęcenie waszego domu Najświętszemu Sercu Pana Jezusa.

Dołóżcie wszelkich starań, by uczestniczyć we Mszach niedzielnych, których piękno uwzniośla dusze. Nie wystarcza jedynie uczestniczyć w tradycyjnej Mszy św., o ile to możliwe starajcie się być na Mszy uroczystej, podczas której Kościół manifestuje w liturgii cały swój majestat i wyśpiewuje swą wiarę, aby karmić i umacniać naszą własną. Wasi synowie mogą uczestniczyć w służbie ołtarza. Ministranci tworzą dwór Chrystusa Króla. Są Jego giermkami, spośród których Pan pragnie wybrać swych przyszłych kapłanów. Zbyt wielu wiernych unika uczęszczania na uroczyste Msze św. z czystego lenistwa, woląc Msze krótsze lub późniejsze, aby móc oddawać się niedzielnym rozrywkom. Taka postawa niesie za sobą poważne konsekwencje.

I na koniec, drodzy rodzice, podejmijcie silne postanowienie, aby zapisać wasze dzieci do dobrych szkół. Jestem pełen podziwu widząc, jak każdego roku coraz więcej z was podejmuje tę ofiarę, kierując się ich duchowym dobrem. Niektórzy posyłają nawet swe dzieci do szkół z internatem. Dusze waszych dzieci są waszym najdroższym skarbem. Nie jesteście ich właścicielami, ale depozytariuszami. Bóg powierzył je wam — i będziecie musieli przed Nim zdać z tego rachunek. Przewrotne zasady, jakie wpaja się dzieciom w szkołach publicznych, a również w szkołach nominalnie katolickich, niebezpieczne przyjaźnie oraz panująca w nich zgubna atmosfera mogą wycisnąć na waszych dzieciach trwałe piętno i zagrozić ich zbawieniu. Nie oszukujcie się: wasz autorytet — zwłaszcza w okresie dojrzewania — będzie znacznie słabszy od autorytetu ich nauczycieli i kolegów, którzy mogą stawiać im przed oczy ideały spaczone czy wręcz nikczemne.

Jak możemy wytłumaczyć kryzys powołań, jakiego obecnie doświadczamy? Jak możemy wyjaśnić fakt, że przez ostatnich kilka lat, poza nielicznymi wyjątkami, większość chłopców wstępujących do naszego seminarium pochodzi z rodzin niezwiązanych z Tradycją? Istnieją przeoraty, które od ponad 12 lat nie dały żadnych powołań, pomimo że w rodzinach korzystających z ich posługi nie brakuje dzieci. Zastanówmy się nad przeszkodami, które mogą zagłuszać Boże wezwanie w duszach waszego potomstwa.

Najważniejszą pośród nich jest brak ducha ofiary. Chrońcie wasze rodziny przed wpływem ducha tego świata. Telewizja, a zwłaszcza Internet, sieją w duszach prawdziwe spustoszenie. Pozwalanie dzieciom na posiadanie w ich pokojach telewizora czy łącza internetowego jest przejawem całkowitego braku odpowiedzialności. Pozwalanie im na korzystanie z tych urządzeń bez nadzoru jest równoznaczne ze stwarzaniem im bezpośredniej okazji do grzechu, za który wy jesteście odpowiedzialni przed Bogiem. Apeluję zwłaszcza do was, ojcowie rodzin, którzy częstokroć ze względu na różnorodne obowiązki zawodowe zbyt mało uwagi poświęcacie swym rodzinom. Bądźcie czujni. Nie macie wyobrażenia o spustoszeniach, jakie może wyrządzić Internet w duszy waszego dziecka. Zajrzyjcie na ich konto na Facebooku, a zrozumiecie, o czym mówię. Wasze nastoletnie dzieci potrzebują waszego autorytetu. Jest on ich siłą i tarczą, nawet jeśli w tym burzliwym okresie nie zawsze uświadamiają to sobie. Strzeżcie wasze domy przed umiłowaniem wygody, komfortu, rozwiązłością i konsumpcjonizmem.

Przeszkodę w rozkwitnięciu powołań stanowi również pewien sentymentalizm w wychowaniu. Drodzy rodzice, dzieci nie są waszymi partnerami. Bóg obdarzył was władzą nad nimi, aby pomóc im pełnić Jego wolę, by strzec je przed niebezpieczeństwami życia i chronić przed samymi sobą. Bądźcie dobrzy, ale stanowczy. Miłość do dziecka nie przejawia się w przytulaniu go dziesięć razy dziennie, ale w pobudzaniu go do [czynienia] dobra i opierania się złu. Wychowanie jest najtrudniejszą ze sztuk, a od jakości otrzymanego wychowania zależy kierunek, jakie dziecko obierze w wieku dorosłym. Wasze dzieci muszą szanować waszą władzę poprzez okazywanie stosownego posłuszeństwa. Nie ulegajcie ich zachciankom. Uczcie je kochać krzyże. Bez tego nie ma zbawienia.

Wasz urząd nakłada na was obowiązek nadzorowania tego, z kim spotykają się wasze starsze dzieci i dokąd wychodzą. Nie pozwalajcie im na randki od 15. czy 16. roku życia, z którym to zjawiskiem nasi księża stykają się bardzo często. Te znajomości nie są niczym innym jak zakamuflowanym flirtem, nawet jeśli dwoje młodych ludzi jest tradycjonalistami. Ich natura jest zraniona przez grzech pierworodny i nie zmienią tego faktu. Zezwalając im na takie zachowania, wystawiacie na niebezpieczeństwo ich niewinność i odzieracie ich młodość ze szlachetności, do jakiej ten wiek jest zdolny. Zaloty mogą być traktowane jako coś stosownego w przypadku młodych dorosłych, nigdy jednak w odniesieniu do nastolatków. Ileż powołań zostało w ten sposób zmarnowanych! Jest to najskuteczniejszy podstęp, jakim posługuje się diabeł, aby zniszczyć czyjeś powołanie. Wasze dzieci muszą umieć rozróżnić pomiędzy miłością a zdrową przyjaźnią. Zbyt wielu rodziców nie dostrzega niebezpieczeństwa i nie tylko pozostaje głuchymi na uwagi kapłanów, ale nawet uważa, że są oni w tych sprawach niekompetentni i wyśmiewa się z nich. Każdy młody katolik powinien zadać sobie pewnego dnia pytanie, czy został wezwany przez Boga. W znalezieniu właściwej odpowiedzi dobrą okazją mogą być rekolekcje. Skoro jednak rozpalone już zostaną płomienie namiętności, młodzi zazwyczaj nie chcą nawet rozważać takiej możliwości.

Inną poważną przeszkodą dla rozwijania się powołań jest zwyczaj krytykowania kapłanów w domu. Kochajcie waszych kapłanów i okazujcie im szacunek. Ufajcie im. Jeśli zauważycie ich błędy czy upadki, módlcie się za nich! W przypadku nieporozumień z którymś z nich nie mówcie o tym w obecności dzieci. Nie mówcie publicznie o ich potknięciach, okazujcie uległość wobec tego, czego was uczą. Nie krytykujcie ich kazań. Jak możecie oczekiwać, aby wasze dzieci odpowiedziały na Boże wezwanie, jeśli są one świadkami stałego poniżania księży i zakonnic? Takie zachowanie jest niestety bardzo częste i wywołuje wiele szkody, nawet jeśli bierze się bardziej z lekkomyślności niż złej woli. Zwyczaj krytykowania księży ze względu na pragnienie ustrzeżenia bliźnich przed destrukcyjnym wpływem posoborowych zmian nie usprawiedliwia kontynuacji takiej praktyki wobec kapłanów posługujących w naszych przeoratach. Ileż to razy słyszałem: „Od czasu soborowego kryzysu nie ufam już księżom. Mój antyklerykalizm mnie uratował, tak więc zachowuję go w dalszym ciągu”. Jest to równoznacznie z twierdzeniem, że w Tradycji nie ma dobrych księży i że uległość oraz posłuszeństwo stanowiłyby przejaw słabości i naiwności. Sam Luter nie powiedziałby tego lepiej; prywatny osąd stał się normą postępowania. Takie usposobienie umysłu wywiera wpływ prawdziwie katastrofalny — dławiąc powołania i niszcząc jedność wspólnot. Takie rodziny nie są synami i córami Kościoła.

Pragnąłbym, abyście byli przekonani, że nie ma większego zaszczytu, jak oddać syna czy też córkę Kościołowi. Te powołania, drodzy rodzice, ściągną na was obfitość łask w tym życiu, w niebie zaś staną się najpiękniejszymi klejnotami zdobiącymi wasze korony oraz powodem waszej chwały. Tak więc nie dławcie ich, ale raczej pomagajcie się im zakorzenić i rozwinąć. Kościół tak bardzo ich potrzebuje. Jeśli nie narodzą się one w waszych rodzinach, wówczas nie wiem zaprawdę, gdzie mielibyśmy ich szukać. Najsolidniejsze i najbardziej trwałe powołania pochodzą ze zjednoczonych, żarliwych katolickich rodzin. Pobożność waszych dzieci zależy od waszej własnej pobożności. Wiele ojców i matek, którzy przystępowali do Komunii św. nie tylko w niedziele, ale też w tygodniu, wysłużyło łaskę powołania dla któregoś ze swych dzieci.

Módlmy się o liczne powołania kapłańskie i zakonne, a także o wytrwanie w nich. Módlmy się również za kapłanów, zakonników i zakonnice. Od ich świętości zależy nie tylko świętość waszych dusz, ale również świętość całego społeczeństwa. To właśnie z powodu kondycji katolickiego kapłaństwa Christianitas znajduje się dziś w stanie takiego upadku. Panie, daj nam wiele świętych powołań kapłańskich i zakonnych, daj nam wielu świętych kapłanów! W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.

ks. Christian Bouchacourt FSSPX

Tłum. Tomasz Maszczyk.

PRZYPISY:

(1) Abp Marcel Lefebvre, List, Albano 17 października 1983.
(2) Pius XI, Ad catholici sacerdoti, 20 grudnia 1935, §80.

Źródło informacji: ZAWSZE WIERNI nr 2/2017

poniedziałek, 27 marca 2017

Recenzja książki "Sługa Boży o. Mateusz z Agnone"



Od jakiegoś czasu w internecie jest dość głośno o żyjącym prawie 400 lat temu skromnym kapucyńskim mnichu, ojcu Mateuszu z Agnione, Wiele się mówi o cudach zdziałanych dzięki jego wstawiennictwu czy pomocy osobom dręczącym przez Złego Ducha. Chcąc się dowiedzieć czegoś więcej o tej postaci postanowiłem coś przeczytać i wtedy wpadła mi w ręce książka autorstwa Henryka Bejdy i Urszuli Szczepańskiej p.t. "Sługa Boży o. Mateusz z Agnione. Pomocnik walczących z diabłem." 

Pierwsze strony książki opowiadają o spotkaniu autorów z o. Cyprianem, który jako egzorcysta i postulator w procesie beatyfikacyjnym ojca Mateusza jest jak najbardziej kompetentny aby opowiadać nam o życiu włoskiego kapucyna. 


2_plyta
Niektóre z fotografii w niewytłumaczalny sposób
przyklejają się do jego grobu, a osoby ze zdjęć
doznają uwolnień, a nawet uzdrowień fizycznych
Ojciec Mateusz czyli Prospero Lolli, bo tak nazywał się w świecie, urodził się w 1563 r. w niewielkiej miejscowości Agnone. Po ukończeniu studiów medycznych, wstąpił do kapucynów gdzie przyjął święcenia kapłańskie

Będąc już w zakonie, całe dnie spędzał na pokucie i pokornej modlitwie.


Współbracia zapamiętali go jako człowieka pochłoniętego wprost modlitwą, „żyjącego” na kolanach. Bardzo szybko rozeszła się wieść o nadzwyczajnym charyzmacie zakonnika. Osoby opętane przez demony, dzięki jego wstawiennictwu u Boga, zyskiwały uwolnienie. Za jego życia odnotowano kilkaset takich przypadków, jednak on sam starał się to ukrywać. Kiedy pewnego razu przyprowadzono do niego opętaną przez diabła kobietę, demon zaczął krzyczeć: Nigdy z niej nie wyjdziemy, chyba że przyjdzie brat Mateusz z Agnone, bo tylko on nas może pokonać pokorą”. Zakonnik, obawiając się prowokacji, nie chciał przyjść do kobiety, jednak gdy tylko stanął przed nią na polecenie przełożonego, diabeł natychmiast opuścił opętaną.

Oczywiście to tylko jeden z przykładów jego nadzwyczajnego charyzmatu, W książce znajdziecie dużo więcej takich historii. 

Następnie autorzy omawiają teologię ojca Mateusza. Na najpopularniejszym obrazie ojciec Mateusz ukazany jest z księgą, na okładce której znajduje się łaciński napis Assumpta est (Jest Wniebowzięta). Prawą ręką wskazuje na niebo gdzie widnieje postać Wniebowziętej Matki Boga. Wizerunek ten wskazuje nam na najważniejszy rys teologii ojca Mateusza. Była nim wielka miłość i część do Maryi. 

Rolę Matki Bożej w Kościele ojciec Mateusz tłumaczył za pomocą interesującej metafory szyi. Matka Boża była dla niego... szyją Kościoła - mistycznego Ciała Chrystusa, w którym Chrystus był głową, a wierni członkami. (...) Chrystus jest pośrednikiem pomiędzy Bogiem a ludźmi, natomiast Maryja pośredniczką pomiędzy swoim boskim Synem a wszystkimi członkami Kościoła, poprzez którą łaska Boża jest przekazywana całemu Ciału. 

Należy tutaj także wspomnieć o tym, że jego życie przypada na czasy kontrreformacji, czyli katolickiej odpowiedzi na herezje szerzone przez protestantów. Uważa się go nawet za jednego z głównych przedstawicieli nurtu kontrreformacyjnego. Jego poglądy teologiczne broniły i podkreślały autorytet Tradycji Kościoła i nauczanie Ojców co stało w sprzeczności do głoszonej przez heretyków zasady sola Scriptura (samo Pismo), z której wynikało negowanie Tradycji i nieuznawania żadnego poglądu, który nie znajduje odzwierciedlenia w Piśmie. 

Kolejne dwa rozdziały książki to świadectwa osób, które doświadczyły pomocy od włoskiego kapucyna. Najpierw ojciec Cyprian opowiada nam o tym, jak ten skromny mnich także i dzisiaj wspiera dręczonych przez złego ducha. Warte odnotowania w tym miejscu jest świadectwo demonów, które nazywają o. Mateusza — „pułkownikiem Matki Bożej” 

Następnie mamy świadectwa osób, które przybyły do grobu zakonnika prosząc o jego wstawiennictwo u Boga. Przywożą tu ze sobą zdjęcia członków rodziny, przyjaciół i znajomych, bo wierzą w jego wstawiennictwo. Niektóre z fotografii w niewytłumaczalny sposób przyklejają się do jego grobu, a osoby ze zdjęć doznają uwolnień, a nawet uzdrowień fizycznych. 

Na końcu dodano krótki modlitewnik gdzie znajdziemy modlitwę o beatyfikacje ojca Mateusza jak i dwie odmawiane przez niego modlitwy. 

Książka warta polecenia. 

"To jest główny powód wielu upadków: co roku chrześcijanie podejmują coraz mniej pokuty.


Bartłomiej K. Krzych: Polska zawsze wierna? Próba przedstawienia i analizy wybranych elementów z historii tzw. ruchu tradycji katolickiej w Polsce



Wraz z Soborem Watykańskim II niezaprzeczalnie rozpoczął się kompletnie nowy rozdział w historii Kościoła katolickiego. Długo wyczekiwane reformy, które w znacznej mierze wiązały się z przeobrażeniem ceremonialnych form kultu, przyjęto z ogromną euforią. Szybko się jednak okazało, że – zwłaszcza we Francji – istnieją grupy wierne tradycyjnej doktrynie i obyczajom eklezjalnym. Ich głos sprzeciwu spotkał się z lekceważeniem i dezaprobatą większości hierarchów oraz samej Stolicy Apostolskiej. Napięta sytuacja doprowadziła do rozłamu oraz ogłoszenia motu proprio Ecclesia Dei przez Jana Pawła II. Wraz z motu proprio Summorum Pontificum Benedykta XVI również w Polsce grupy tzw. tradycji katolickiej zaczęły się dynamicznie rozwijać. Niniejszy tekst jest próbą analizy wybranych wydarzeń, zagadnień i problemów związanych z tym tematem. W swej pracy odniosę się do literatury polskiej oraz zagranicznej, jak też własnej wiedzy i doświadczeń.

Całość do przeczytania tutaj

czwartek, 16 marca 2017

x. Anthony Cekada: Obrzędy Wielkiego Tygodnia. Stary ryt a ryt z 1955



Uwaga wstępna: modyfikacje w obrzędach Wielkiego Tygodnia z 1955 roku były częścią serii postępujących zmian liturgicznych, począwszy od 1951 roku, które ostatecznie doprowadziły do promulgacji Novus Ordo Missae w 1969 roku.

Stworzenie obrzędów Wielkiego Tygodnia z 1955 roku, podobnie jak stworzenie Novus Ordo, było organizowane przez Hanibala Bugniniego, człowieka uznawanego za złego geniusza, który zniszczył Mszę.

Z perspektywy czasu, możemy spojrzeć wstecz na zmiany Wielkiego Tygodnia z 1955 roku i zobaczyć serię wprowadzanych postępujących zmian, które na stałe zostaną wcielone w Novus Ordo.

cz. 2 - Wielki Czwartek
cz. 3 - Wielki Piątek
cz. 4 - Ciemna Jutrznia

środa, 15 marca 2017

Aberracje liturgiczne cz. 118 - Adoracja eucharystyczna?


Komunia Święta do ust na klęcząco!



Ojciec John Pierricone z parafii św. Agnieszki w Nowym Jorku często odprawiał Mszę świętą dla sióstr Misjonarek Miłości Matki Teresy. Wielokrotnie spotkał on osobiście Matkę Teresę. Spytał ją kiedyś jako osobę podróżującą po całym świecie, co uważa za największe zło współczesnego świata. Bez zastanowienia odpowiedziała: „Komunię na rękę”.

Prawdą jest, że Komunia święta była przyjmowana „na rękę” w pierwszych wiekach (od II do V) Kościoła. Były to jednak jak mówi św. Bazyli (Epistola 93) czasy prześladowań, a więc warunki nadzwyczajne, kiedy nie były jeszcze dość rozwinięte odpowiednie dla wiary formy i obrzędy (Memoriale Domini, 1969, s. 541). Jednakże nawet wtedy nie przyjmowano Komunii Świętej bezpośrednio na rękę, ale na specjalną chustę zwaną dominikale. Wierni nie dotykali więc Hostii świętej samą ręką.

Św. Bazyli Wielki – Doktor Kościoła (330-379), mówi wyraźnie, że otrzymanie Komunii św. do ręki jest dozwolone jedynie w czasie prześladowań. Św. Bazyli w warunkach normalnych uważa te praktykę za tak poważne nadużycie, że nie wahał się traktować jej jako ciężkie przewinienie. Gdy prześladowania ustały, zwyczaj ten, który utrzymywał się jeszcze tu i ówdzie, był jednak traktowany jako nadużycie, które należało wykorzenić, ponieważ uważano je za sprzeczne ze zwyczajem przekazywanym przez Apostołów (!)

Kościół jednak z czasem, na skutek nadużyć osłabiających wiarę doszedł do wniosku, że najlepszym zabezpieczeniem wiary w obecność Chrystusa pod cząsteczkami postaci eucharystycznych jest forma przyjmowania Komunii świętej z ręki kapłana wprost do ust. „Niech nikt nie spożywa tego Ciała zanim Go nie uczci” (św. Augustyn). Papież Pius XII wymaga adoracji, kultu zewnętrznego przed przyjęciem Komunii świętej: „Konieczne jest bowiem, aby obrządek zewnętrzny Ofiary z natury swej wyrażał kult wewnętrzny” (por. encyklika Mediator Dei, 30 i 37). Dlatego też już od V -VI wieku wydawano zakazy udzielania Komunii Świętej do ręki. Jedynie na niektórych terenach zwyczaj Komunii świętej na rękę, tzn. na specjalną chustę utrzymał się do IX w. W 839 r. Synod w Kordobie odrzucił jednoznacznie udzielenie osobom świeckim Komunii świętej na rękę uzasadniając to niebezpieczeństwem zbeszczeszczenia Ciała Pańskiego. Ostatecznie w 878 r. Sobór w Ruen w kanonie 2 wyraźnie zabronił udzielania Komunii świętej na rękę uważając tę formę za ubliżającą Bogu i obraźliwą i zarządzając za to karę odsunięcia od służby ołtarza. Chociaż, jak twierdzi Gamber powszechną praktykę udzielania Komunii świętej do ust należy datować na VI wiek, czyli wcześniej niż dotychczas mniemano. Zwyczaj, zgodnie z którym kapłan celebrujący Msze św. udziela Komunii św. sam sobie, własnymi rękami, a świeccy wierni otrzymują ją od niego, wywodzi się z Tradycji apostolskiej - tak nauczał św. Sobór Trydencki. Tak samo jak uważali ojcowie Kościoła (m.in. św. Bazyli Wielki) od Apostołów pochodzi praktyka Komunii św. do ust, nie na rękę (co potwierdza mistyka).

Ponownie Komunię świętą „na rękę” wprowadzili reformatorzy protestanccy w 1549 r., szczególnie w tym celu, aby zaprzeczyć katolickim dogmatom na temat kapłaństwa i Rzeczywistej Obecności Jezusa w Eucharystii. Praktyka taka stała się od tego czasu oznaką antykatolicyzmu. Jeden z protestantów M. Bucer twierdzi: „Zwyczaj nie rozdawania sakramentu na rękę wiernych wprowadzono z uwagi na zabobony: po pierwsze - ze względu na fałszywą cześć, którą chcieliby okazać temu sakramentowi, po drugie - ze względu na pożałowania godną arogancję wobec księży rzekomo bardziej świętych niż lud Chrystusowy, z uwagi na ich namaszczenie podczas konsekracji. Nasz Pan bez wątpienia przekazał te swoje święte symbole (?) wprost na ręce Apostołów”.

Komunia na rękę jako wyraz niewiary w rzeczywistą obecność Chrystusa w Najświętszym Sakramencie i w niezbywalność kapłaństwa.

Protestanccy reformatorzy zerwali z tradycyjną praktyką Komunii św. do ust i na klęcząco, aby podkreślić swoją wiarę, iż Eucharystia nie jest Ciałem Chrystusa, lecz tylko symbolem. Jak niszczące działanie dla wiary w dogmat o rzeczywistej Obecności i powołania miała ta praktyka pokazuje statystyka. W USA 20 lat po wprowadzeniu Komunii „na rękę” ponad 70 % ludzi określających się jako katolicy nie wierzy już w rzeczywistą obecność Zbawiciela w Najświętszym Sakramencie. Czyli Komunia „na rękę” jest wyrazem niewiary przyjmującego, a przede wszystkim udzielającego.

„Przyjmuje się do ust to, co uznaje się przez wiarę” – mówił papież św. Leon Wielki (440-461).

Jedynymi, którzy zawsze przystępowali do Komunii stojąc i z wyciągniętą ręką, byli od samego początku arianie, którzy uparcie negowali Bóstwo Chrystusa i nie widzieli w Eucharystii niczego poza symbolem „jedności”, który może być dotykany i rozdawany dalej.

Natomiast w Kościele Katolickim Komunię świętą na rękę wprowadzono jako akt rebelii wkrótce po Soborze Watykańskim II.

Zaczęło się w Holandii, jako wyzwanie rzucone prawowitej władzy kościelnej. Rzucono wyzwanie normom liturgicznym, których nikt, nawet jeśli jest kapłanem nie ma prawa dowolnie zmieniać (zob. Pius XII, Mediator Dei i S.C. 22).

I Komunia święta w niektórych kościołach była rozdawana w sposób, który od czasów Reformacji uznawano za typowo protestancki. Było to poważne nadużycie i biskupi winni byli temu stanowczo przeciwdziałać, jako że oni są odpowiedzialni za czystość wiary i kultu. To jednak nie nastąpiło, a praktyka ta rozprzestrzeniła się na Niemcy, Belgię i Francję z bardzo nikłym oporem biskupów.

Pewien oddany Bogu mężczyzna czując powołanie do kapłaństwa wstąpił do seminarium – w kraju niemieckojęzycznym. Panował tam już wtedy zwyczaj przyjmowania Komunii św. „na rękę”, dlatego i on w duchu solidarności, prostoty i posłuszeństwa, też przyjmował „na rękę”. Ale okazało się, że w miejscu, na którym kładziono mu Hostię odczuwał pieczenie, a nawet palenie. Było to bardzo mocne i co gorsze nic (ani zimna woda, czy inne środki) nie były w stanie przynieść mu ulgi. Pomagała jednak woda święcona. Kiedy poinformował o tym swoich przełożonych, ci chcieli go wysłać na badania psychiatryczne. Poza tym, zaczęli mu robić takie trudności między innymi, w dopuszczeniu do święceń, że musiał prosić o interwencję Stolicę Apostolską.

Konsekwencje tej rebelii stały się tak poważne, iż Paweł VI konsultował się z biskupami na całym świecie i po otrzymaniu ich opinii wydał 28 maja 1969 roku instrukcję Memoriale Domini. Mówi ona: „Ten sposób (do ust) udzielania Komunii świętej ze względu na całą obecną sytuację Kościoła powinien zostać zachowany. Nie tylko dlatego, że opiera się on na przekazanym przez tradycję od wielu wieków zwyczaju, lecz szczególnie dlatego, że wyraża on szacunek wiernych wobec Eucharystii. Zwyczaj ten należy do owego przygotowania, które jest konieczne do jak najbardziej owocnego przyjęcia Ciała Pańskiego. Ponadto przez ten obrzęd, który należy uważać za przekazany przez Tradycję, zabezpieczone jest, że Komunia święta rozdzielana jest z należną jej czcią, pięknem i godnością oraz, że postacie Eucharystyczne, w których jest obecny w jedyny sposób substancjalnie i trwale cały i niepodzielny Chrystus, Bóg i Człowiek, ochraniane są przed wszelkim niebezpieczeństwem profanacji, aby w końcu zachowana była pilna troska o okruchy konsekrowanej Hostii, której Kościół zawsze wymagał”. Podsumowaniem dokumentu jest opinia biskupów: „Z tych nadesłanych wypowiedzi wynika jasno, że większość biskupów jest zdania, iż nie należy zmieniać dotychczasowej dyscypliny. Są oni nawet zdania, że taka zmiana byłaby zgorszeniem zarówno dla odczucia, jak też dla duchowego nabożeństwa samych biskupów i wielu wiernych.

Z tego powodu Ojciec Święty uznał za niewłaściwe zmieniać dotychczasową praktykę udzielania Komunii świętej. Dlatego Stolica Apostolska napomina biskupów, kapłanów i wiernych z całą stanowczością do przestrzegania obowiązującego i na nowo potwierdzonego prawa”. Dalej następuje zaskakujące, sprzeczne z powyższym jakby z innego ducha: „Jeśli jednak przeciwny zwyczaj, tzn. kładzenia Komunii świętej na rękę, już się gdzieś umocnił Stolica Apostolska udzieli konferencjom biskupów ciężaru i zlecenia, by rozważyć szczególne uwarunkowania, aczkolwiek pod warunkiem zapobieżenia wszelkiemu niebezpieczeństwu, czy to zmniejszenia szacunku, czy też wtargnięcia do dusz fałszywych mniemań, co do Najświętszej Eucharystii”. Oczywistym jest, że sformułowanie „już się rozpowszechniła” oznacza datę 28 maja 1969 r. Kraje, w których praktyka ta nie była rozpowszechniona, do tego dnia były w oczywisty sposób wyłączone z prawa występowania o takie zezwolenie. Należy podkreślić, iż Stolica Apostolska tylko wówczas uzna praktykę Komunii świętej na rękę, jeżeli po raz pierwszy wprowadzono ją nielegalnie, z nieposłuszeństwa (pod przymusem faktu dokonanego). Następuje to według zasady: sprzeciwiaj się prawu kościelnemu, a być może twój sprzeciw zostanie zalegalizowany.

To, że Papież Paweł VI był zdecydowanie przeciwny, wynika wyraźnie z powyższej instrukcji, z nowego mszału Pawła VI (Editio typica vaticana 1970, Art. 117), jak i z licznych jego osobistych wypowiedzi, np.:

„Pewnego dnia poszedłem do Papieża (Pawła VI) - opowiada kard. Benno Gut, Prefekt Kongregacji Świętych Obrzędów - i klęcząc przed nim powiedziałem: ‘Ojcze święty. Nie pozwól na Komunię świętą „na rękę”, gdyż będzie to okazją, a nawet powodem - wielu, wielu przewinień przeciwko świętości Najświętszego Sakramentu’. I Papież powiedział: „Bądź spokojny, nigdy na to nie pozwolę!” (A. Tornelli, Die Freunde seiner Eminenz, 30 Tage nr 3/1993, 13).

Wbrew temu Papież został zmuszony dać pozwolenie, bo było to już ustanowione przez poprzedzające nieposłuszeństwo grupy księży i biskupów.

Tak samo Papież Jan Paweł II zdecydowanie odmawiał rozdawania Komunii świętej na rękę podczas wizyt pasterskich na całym świecie, także prominentom. Odmówił żonie prezydenta G. d’Estaing Komunii świętej na rękę i dawał każdemu we Francji i Niemczech tylko do ust. Wtedy biskupi powiedzieli: „Dlaczego ty sam odmawiasz dania do ręki? Twój poprzednik, Paweł VI pozwolił na to. Dlaczego ty teraz odmawiasz?”. I tak Papież zaprzestał swego oporu. Jednak nie czyni też tajemnicy ze swego osobistego przekonania, gdy w liście apostolskim Dominicae Cenae z 24.II.1980 r. nazywa ten sposób przyjmowania Komunii świętej „godnym ubolewania brakiem czci dla Hostii Eucharystycznej”. I dalej: „Dotykanie konsekrowanych postaci Hostii, a także rozdawanie ich własnymi rękoma, jest właśnie przywilejem wyświeconych…” warto dodać, że pod wpływem tego listu Episkopat Polski pod przewodnictwem Prymasa Tysiąclecia kard. Stefana Wyszyńskiego świadomy niebezpieczeństwa takich wynaturzeń stwierdza jasno: „W diecezjach Polski przyjmuje się Komunię świętą z rąk celebransa do ust w postawie klęczącej” (por. 177 Konferencja Episkopatu Polski, 10).

W krajach, gdzie bierze się Komunię świętą do ręki okazuje się zupełny brak świadomości tego, co ma się w swoich rękach. Ludzie nawet żartują sobie z tego. W Szwajcarii dwóch chłopców rozcięło nożyczkami przyniesioną Hostię, aby sprawdzić, czy wypłynie z niej krew, po czym wyrzucili ją do klozetu. W Holandii uczniowie urządzili między sobą zawody, kto zbierze najwięcej Hostii z Kościoła; zdobycze przylepiano na ścianie. Pewien ksiądz dowiedział się, że jedno z dzieci brało Hostie ze sobą do domu, aby karmić nimi swego psa. Święte Hostie znajduje się często rozsypane w ławkach, na ziemi, w kieszeni dzieci itp. Niejednokrotnie bierze się je do profanacji. Bp Stewart stwierdza: „Są bezsprzeczne dowody na to, iż konsekrowane Hostie są wrzucane do kosza, ponieważ jak się mówi, rzeczywista Obecność zanika, gdy uczta jest skończona (rozumienie protestantów!), czasem Hostie są ponownie konsekrowane (…) Kapłani nie przyklękają podczas konsekracji ponieważ utrzymują, że Chrystus jest obecny tylko podczas uczty. Kto wobec sprawiedliwości Boga bierze za to zniszczenie wiary, za to wszystko odpowiedzialność? Narzuca się tu stwierdzenie: Poufałość rodzi pogardę! Komu na tym zależy?

Francuskie pismo „Vers demain” opublikowało w 1970 roku następującą wiadomość: „Są trzy fazy masońsko-diabelskiego planu”:

Wszystkimi środkami należy osiągnąć, żeby w rzymsko-katolickich kościołach przyjmowano Komunię na stojąco.

Należy osiągnąć to, aby chleb był kładziony komunikującym do ręki, żeby powoli zanikała wiara i pobożność, i tak dojść do trzeciego etapu.

Tak przygotowani wierni zostaną przygotowani do wiary, że Eucharystia jest tylko symbolem posiłku i w końcu symbolem powszechnego braterstwa” (Maj M82).

Zdumiewająca zbieżność z obecnymi faktami! Trzeba mocno podkreślić, że tam, gdzie wprowadzono Komunię świętą na rękę, opierano się na kłamstwach, np.: że jest to według Soboru Watykańskiego II, że jest to życzeniem Ojca Świętego, że tak jak w Kościele Prawosławnym i wybitnie przewrotnie: że jest to wyraz czci do Najświętszego Sakramentu…

Sobór watykański II nic o tym nie mówi; Ojciec Święty wyraźnie życzył sobie zachowania tradycji; w Kościele Prawosławnym Komunię świętą przyjmuje się do ust specjalną łyżeczką. W wielu przypadkach ową „reformę” przygotowano w głębokiej tajemnicy; np.: w Anglii, gdzie wiernych poinformowano na kilka godzin przed wprowadzeniem tej innowacji. Wiadomo, że dla ludzi sprawy wiary polegają w dużej mierze na obrzędach i formach. Skoro więc to, co było zabronione, np. Komunia święta na rękę, na stojąco (…) staje się naraz normą, to zupełnie zrozumiałe, że jawi się pytanie, czy to jest ten sam Kościół? Czyżby pasterze nie wiedzieli, że obrzędy wyrażają, umacniają wiarę, i że zmieniając je - niszczą wiarę? Dla zniszczenia wiary wystarczy dać ludziom wolność mówiąc: Przyjmujcie, jak chcecie. Jest tu znamienne, iż w Holandii, pierwszym kraju, gdzie tę praktykę wprowadzono, Kościół Katolicki praktycznie zniknął z powierzchni ziemi. Na szczęście są też odważni biskupi. Episkopat Filipin opowiedział się przeciwko wprowadzeniu Komunii świętej „na rękę”.

W Argentynie w swojej diecezji zrobił to bp JuanLaise.

Niestety w wielu miejscach Komunia jest rozdawana „na rękę”. W jakim stopniu uważa się to za odnowę i pogłębienie sposobu przyjmowania Komunii świętej? Czy nasza obawa o zachowanie należnej czci, z jaką mamy przyjmować ten niepojęty dar, jest pogłębiona przez przekazywanie go przez nasze niekonsekrowane ręce (jest tak mało ważny, że każdy może Go wziąć do ręki), zamiast przyjmować z konsekrowanych rąk Kapłanów?

Nietrudno zauważyć, iż niebezpieczeństwo, że cząstki konsekrowanej Hostii upadną na ziemię jest bez porównania większe, a niebezpieczeńtwo zbeszczeszczenia lub naprawdę strasznego bluźnierstwa jest dużo większe (co jedno i drugie zostało wielokrotnie udowodnione, wręcz udokumentowane). I co świat chce przez to osiągnąć? Twierdzenie, że kontakt z ręką daje większe poczucie realności hostii jest oczywistym pustym nonsensem, ponieważ przedmiotem (wiary) nie jest tutaj realność materii hostii, ale przeświadczenie, które można posiąść tylko przez wiarę, iż hostia stała się rzeczywistym Ciałem i Krwią Chrystusa. Godne przyjmowanie Ciała Chrystusa na język z konsekrowanych rąk kapłana, dużo bardziej sprzyja wzmacnianiu tego przeświadczenia, niż przyjmowanie z naszych niekonsekrowanych rąk. (Dietrich von Hildebrand)

„Visus, tactus, gustus in te fallitu, sed auditu solo tuto creditur” – mówi św. Tomasz z Akwinu. (Spojrzenie, dotyk i czucie mylą się o Tobie, lecz tylko słysząc – słuchając otrzymujemy pewną wiarę).

ks. Tomasz Pirszel MIC (marianin ze Stoczka Klasztornego)

Źródło informacji: https://gloria.tv

500 lat po reformacji. "Konsekwencją są podziały między ludźmi"


Pomnik Marcina Lutra w Dreźnie

- Badania pokazują, że w Brazylii w latach 2015-16 ok. 9 mln wiernych odeszło z Kościoła katolickiego do różnych Kościołów protestanckich. Przy okazji 500-lecia reformacji warto zapytać o to, co się dzieje z chrześcijaństwem, szczególnie w wersji protestanckiej - mówi ks. prof. Andrzej Kobyliński.

Całość do odsłuchania tutaj

piątek, 10 marca 2017

Recenzja książki "Zadziwiający Kościół. Jak katolicyzm ukształtował nasz świat."




Jak Kościół katolicki ukształtował nasz świat?

Kiedy słucha się tego, co mówi nam dzisiaj kultura popularna, można odnieść wrażenie, że Kościół jest najgorszym wrogiem świata. Stoi na drodze postępu. Wykorzystuje biednych. Dyskryminuje kobiety. Krzywdzi dzieci. Potępia wszystko, czym szczyci się nasza cywilizacja. Przede wszystkim zaś gardzi nauką i przeczy zdrowemu rozsądkowi. 

Tak często słyszymy podobne rzeczy, że nawet jako katolicy zaczynamy czasem w nie wierzyć. Wszystko to jednak nie jest prawdą, a książka Mike'a Aquiliany postara się nam pokazać dlaczego tak nie jest.

Dzięki niej dowiemy się, jak wiele z wartości, który uważamy za niezbywalne i fundamentalne dla naszej cywilizacji, zawdzięczamy nauce Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła.

Jej autor dobitnie i jasno udowadnia, że bez Kościoła nasz świat nie byłby taki, jakim go dziś znamy. W książce m.in o roli jaką odegrał Kościół po upadku cesarstwa rzymskiego w okresie ciemnych wieków gdy uratował cywilizację a dzięki pracy mnichów iroszkockich a w szczególności Alkuina z Yorku, zachował dla potomnych dzieła starożytnych myślicieli i położył podwaliny pod powstanie w średniowieczu uniwersytetów. To właśnie uniwersytety staną się miejscami gdzie Kościół będzie pielęgnował naukę. I tutaj autor omawia dwie wielkie postacie, tamtych czasów Alberta zwanego Wielkim i Tomasza z Akwinu. Oni i im podobni stworzyli podstawy współczesnej nauki. Wspomina także biskupa Steno ojca współczesnej geologii i paleontologii i ojca Gregora Mendla, który sformułował podstawowe prawa dziedziczenia. W książce wiele miejsca poświęcono odkryciom Kopernika i Galileusza w kontekście tak zwanego konfliktu wiary i nauki. Choć autor na początku książki twierdzi, że wielu współczesnych katolików zaczyna wierzyć w akatolickie mity to w przypadku sprawy Galileusza można odnieść wrażenie, że sam stał się ofiarą takiego mitu. Gdy będziecie Państwo czytać rozdział poświęcony Galileuszowi to pamiętajcie, że warto go porównać z informacjami na temat Galileusza zawartymi w książkach V. Messoriego "Czarne karty Kościoła" oraz M. Hesemanna "Ciemne postacie w historii Kościoła".  

W książce jest jeszcze jedna informacja, która została przez autora jakby żywcem przepisana z lewicowo/protestanckich publikatorów a dotyczy ona prześladowania rdzennych mieszkańców Ameryki przez hiszpańskich konkwistadorów. W tym kontekście autor przywołuje działalność dominikańskiego mnicha Bartolome de Las Casas. Nie czas i miejsce aby wdawać się w szczegóły i prostować błędy. Wystarczy, że drodzy czytelnicy skonfrontują informacje z książki amerykańskiego autora z tym co na ten temat pisze Vittorio Messorri w "Czarnych kartach Kościoła".

Innym polem działalności Kościoła, na które zwrócił uwagę autor to dobroczynność i dzieła miłosierdzia świadczone przez Kościół oraz ogromny i niezastąpiony wkład Kościoła w artystyczne osiągnięcia ludzkości począwszy od muzyki poprzez malarstwo i rzeźbę a na literaturze kończąc. Kto z nas nie słyszał choć raz chorału gregoriańskiego, polifonii Palestriny czy Mszy Koronacyjnej Mozarta? Kto z nas nie widział "Dysputę o Najświętszym Sakramencie" Rafaela, "Ostatnią Wieczerzę" Leonarda da Vinci czy freski w Kaplicy Sykstyńskiej Michała Anioła? Na gruncie literatury autor wymienia kilka pozycji, które na stałe wpisały do kanonu światowej literatury. Wymienia m.in. "Wyznania" św. Augustyna, "Boską Komedię" Dantego, "Don Kichote" Cervantesa, "Ortodoksję" Chestertona czy "Moc i chwałę" Grahama Greena. 

Amerykański pisarz przypomina, że nawet tak podstawowe prawa, jak prawo do życia, godności osobistej i równości świat zawdzięcza Kościołowi bo w czasach przedchrześcijańskich prawa te stanowiły dobra dostępne jedynie dla wybranych. Dodaje, że dopiero Kościół tak naprawdę upodmiotowił kobietę,i jako pierwszy stanął w obronie praw dzieci.

W książce znajdziemy jeszcze wiele, wiele innych historii, które pokazują że chrześcijaństwo tak radykalnie zmieniło świat na lepsze, że nawet najbardziej zagorzali ateiści powinni dziękować za to, że Chrystus dał światu Kościół. Bo nie wiem czy ktoś chciałby żyć w świecie, w którym nie byłoby chrześcijaństwa.   

Jeśli chcecie odkryć prawdę o tym, jak wiele ludzkość zawdzięcza Kościołowi? Koniecznie musicie przeczytać tę książkę. Po lekturze będziecie mieli okazję przekonać się, że Kościół jest naprawdę zadziwiający!


__________

"Historia nauki tworzona była przez nieustraszonych badaczy, którzy w obliczu wrogiego, pogrążonego w mroku świata szukali schronienia w jednym miejscu, gdzie ciągle paliło się światło - w Kościele." s. 25
__________



Polecam Państwa uwadze także inne pozycje omawiające tak zwane białe i czarne karty z historii Kościoła katolickiego.

   
   

O autorze

MIKE AQUILINA to popularny autor prac z historii Kościoła, szczególnie patrologii. Urodził się w Kingston, Pensylwania w 1963 r. Jest absolwentem Pennsylvania State University. Wraz z żoną i dziećmi mieszka na przedmieściach Pittsburgha. Jest autorem ponad pięćdziesięciu książek o historii, doktrynie i duchowości Kościoła Katolickiego, m.in. Ojcowie Kościoła, Mszy pierwszych chrześcijan i Tajemnicy Graala. Zostały one przetłumaczone na ponad dziesięć języków.

Książki Mike'a Aquiliny wydane w języku polskim
  • Tajemnica Graala, Wyd. M, Kraków 2008
  • Msza pierwszych chrześcijan, Wyd. Exter, Gdańsk 2010
  • Miłość w drobiazgach. Historie z życia codziennego, Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 2010

poniedziałek, 6 marca 2017

Stworzenie, ewolucja i kryzys wiary cz. 1




Pierwsza część seminarium "Stworzenie, ewolucja i kryzys wiary", które odbyło się w 04.08.2016r w Gdyni. Wykład wygłosił Hugh Owen, dyrektor Kolbe Center for the study of Creation (http://kolbecenter.org/).

środa, 1 marca 2017

Bp. Mostaru-Duvno, J.E. Ratko Peric, po raz kolejny stanowczo stwierdził - objawienia w Medziugorje są mistyfikacją



Miejscowy biskup potwierdza Medziugorje jest mistyfikacją

"To naprawdę nie jest Matka Boża z Ewangelii"

Biskup Mostaru-Duvno, Jego Ekscelencja Ratko Peric, po raz kolejny stanowczo stwierdził - objawienia w Medziugorje są mistyfikacją. W rzeczywistości, idzie nawet dalej, twierdząc, że były formą manipulacji ze strony fałszywych wizjonerów i kapłanów, którzy korzystają z tego i nabrają tłumy katolików, którzy odwiedzają to miejsce. Jego poprzednik Ekscelencja Pavao Žanić również potępił Medziugorje jako fałszywe.

Według Jutarnji Vijest i przetłumaczone przez Total Croatia News, biskup powiedział: "Biorąc pod uwagę wszystko, co w tym dotąd zbadane i badane, w tym w pierwszych siedmiu dniach od rzekomych objawień, możemy powiedzieć: nie było żadnych objawień Matki Bożej w Medziugorju."

(...)

Za Rorate Caeli 

Printfriendly


POLITYKA PRYWATNOŚCI
https://rzymski-katolik.blogspot.com/p/polityka-prywatnosci.html
Redakcja Rzymskiego Katolika nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy opublikowanych na blogu. Komentarze nie mogą zawierać treści wulgarnych, pornograficznych, reklamowych i niezgodnych z prawem. Redakcja zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarzy, bez podania przyczyny.
Uwaga – Rzymski Katolik nie pośredniczy w zakupie książek prezentowanych na blogu i nie ponosi odpowiedzialności za działanie księgarni internetowych. Zamieszczone tu linki nie są płatnymi reklamami.