_____________________________________________________________________

_____________________________________________________________________

czwartek, 21 czerwca 2018

Odważna i zatrważająca zażyłość: Medytacja o tym, dlaczego warto zostać kapłanem



Uwaga autora: Ten artykuł dotyczy szczególnie powołania do życia kapłańskiego, jednak w przeważającej części, rzeczy, które mówię o kapłaństwie, mają również swoje zastosowanie w życiu zakonnym w ogólności. Co więcej, główne punkty można także odnieść do życia zakonnego kobiet. Dlatego też, choć koncentruję się na męskości, kobiety mogą również uznać ten artykuł za pomocny nie tylko dla siebie, ale także dla ludzi, których znają.

Dla wielu mężczyzn służba Kościołowi w życiu religijnym wydaje się być tak „sucha” – to znaczy nie mająca im nic do zaoferowania albo niczego od nich nie wymagająca. Tacy mężczyźni mówią: „Wezmę swój katechizm, będę uczestniczyć w niedzielę we Mszy św., będę przyzwoicie moralnym gościem. Czasami mogę nawet doświadczyć jednej łaski albo dwóch i być w stanie zanieść naprawdę dobrą modlitwę”. Nigdy nie przebiegnie im przez myśl, aby odpowiedzieć „nie”, albo „nie jestem zainteresowany” na pytanie, czy zostać księdzem (lub mnichem, zakonnikiem, kanonikiem).

Z wiarą katolicką pozbawioną tego namacalnego poczucia Boskości (jakkolwiek mogło się to stać), mogą nigdy nie przekroczyć ludzkiego umysłu, aby rozważyć, co Chrystus oferuje im we Mszy św., w Eucharystii i w kapłaństwie.

Różnie próbuje się wyjaśnić kryzys powołań. Najbardziej przekonywujące wyjaśnienie umieszcza Najświętszą Ofiarę u początku kłopotów – a szczególnie zmiany dokonane od Soboru Watykańskiego II, zwłaszcza stworzenie Nowej Mszy.

***


Kim jest kapłan? Jest rzecznikiem i przyjacielem Boga. Kapłan staje przy ołtarzu i wkracza do „odważnej i zatrważającej zażyłości świętych z Bogiem”, jak to mnich zapisał w swojej pamięci. Kapłan jest powołany, aby być umiłowanym uczniem, który opiera się na sercu Jezusa, aby usłyszeć, co Jezus mówi w swoim cierpieniu, śmierci i zmartwychwstaniu. Kapłan jest powołany do zjednoczenia z Bogiem i do tego, aby doprowadzić również świeckich do tego zjednoczenia [1]. Jest mediatorem, który robi coś niezwykle ważnego dla ludzi, którzy sami nie mogą zrobić tego dla siebie.

Co jest takiego w wizerunku rycerza, że budzi on podziw? Jest tak, ponieważ walczy on o coś dobrego; ciężko pracuje, aby osiągnąć szlachetny cel. Rycerz służy dobru przez ofiarę [poświęcenie], zostaje przez to spełniony i nagrodzony. Chciałbym rozbić te cztery słowa i zbadać, w jaki sposób są niezbędne w życiu religijnym.

Służba. Te słowo skazano na banicję albo niegodziwie zbanalizowano. Oznacza ono [aktualnie] coś, czego naprawdę nie chcesz robić, co niweczy aurę ważności, bogactwa i szczęścia, które możesz uzyskać, albo może być słyszane w kontekście „służby społecznej”. Zwrot ten brzmi pusto tak długo, jak konotuje ze służbą oderwaną od „służcie Panu z bojaźnią i cieszcie się przed Nim z drżeniem” [2].

Ofiara. Nasza obecna kultura stara się zniszczyć to słowo lub jakiekolwiek pozytywne skojarzenie, jakie może mieć i w dużej mierze jej się to udało. Jak wszyscy wiemy, jest to jedne z definiujących słów chrześcijaństwa; a dokładniej, jest to właściwe znaczenie Mszy św.

W swoim łacińskim źródłosłowie „ofiara” oznacza „oddanie czegoś świętego”. W świeckim świecie nic nie jest oddawane świętym. Podobnie Nowa Msza została od początku tak zaprojektowana, aby nie „onieśmielać” ludzi namacalną i być może przerażającą świętością. Wiele nowych Modlitw Eucharystycznych niemal całkowicie usunęło ofiarny charakter Mszy św.

Pojęcie pokuty również stało się nieobecne. Zredukowanie postu eucharystycznego do zaledwie godziny, postu w czasie Wielkiego Postu i niemal całkowite porzucenie klęczenia podczas Mszy św. ukryło rzeczywistość ofiarowania się. Dobrowolne umartwienia, takie jak biczowanie siebie, czy noszenie włosiennicy, praktyki znane od ponad tysiąca lat (powiedzmy, od IX do XVIII wieku) pośród wszystkich wielkich ascetów – zniknęły.

Spełnienie. Oznacza „spełnienie, osiągnięcie” albo „zaspokojenie lub wypełnienie”. Nigdy wcześniej w historii świata ludzie nie byli tak wypełnieni „rzeczami” i nigdy też nie byli tak niezaspokojeni. W podobny sposób reformatorzy liturgii uważali, że ludzie nie „osiągnęli” wystarczająco dużo – ale [w rzeczywistości] nigdy wcześniej nie osiągnęliśmy duchowo tak niewiele, jak teraz. Reformatorzy uważali, że wierni nie mogą być zaspokojeni łaciną, czcią i tajemnicą. Ale pierwszym znakiem „zaspokojenia” wiernych Nową Mszą była powszechna apostazja, nie tylko wśród laików, ale również wśród duchownych.

Nagroda. Nagroda jest słowem kluczowym naszej kultury… a mimo tego tak niewielu kiedykolwiek czuje się nagrodzonym! W pewnym sensie bycie nagrodzonym i spełnionym jest nierozłączne. Nie można czuć się spełnionym bez jakiegoś elementu nagrody i vice versa.

Patrząc na etymologię słowa „nagradzać” zdziwiłem się widząc, że jest ono powiązane ze średnioangielskim [klik – przyp. tłum] słowem ward, czyli strzec lub obserwować i że od tego średnioangielskiego słowa pochodzi „strzec”, respektować” i „nagradzać”. Tak więc w pewnym sensie można powiedzieć, że nagradzanie jest czymś, co czyni uprzywilejowanym do strzeżenia i kontemplowania.

Cztery kluczowe słowa i ich znaczenie – dzisiaj zapomniane, niewłaściwie używane lub pogardzane. Dla młodych ludzi wszystkie te słowa muszą być obecne, jeśli mają usłyszeć, zrozumieć i odpowiedzieć na wezwanie do kapłaństwa.

***


Mężczyźni chcą być twardzi. Chcą wyzwania. Dom Mark Kirby, przeor klasztoru Silverstream w Irlandii, zauważa to z niezwykłą jasnością:
Wiele się mówi o kryzysie powołań kapłańskich. Summorum Pontificum jest na to odpowiedzią. Mężczyźni chcą być ofiarnikami. Mężczyźni chcą być mediatorami. Mężczyznom zależy na tym, aby powierzyć im pracę tak wzniosłą, że wymaga ona od nich twardości niezbywalnych rubryk, aby można ją było bezpiecznie wykonać. Mężczyźni nie chcą być animatorami. Mężczyźni nie chcą być moderatorami. Mężczyźni nie chcą zajmować się miękkimi transakcjami o ciągle zmieniających się konturach [3].
Dlaczego zgromadzenia takie jak Bractwo Kapłańskie Świętego Piotra, Instytut Chrystusa Króla i Redemptoryści Zaalpejscy wypełniają się młodymi mężczyznami, którzy chętnie i entuzjastycznie oddają swoje życie Bogu? Tradycyjna łacińska Msza św. jest odpowiedzią na kryzys powołań kapłańskich. Msza św. jest atrakcyjna, ale trudna do wygrania. Język łaciński czyni ją tajemniczą i wymagającą, ale jeśli się już do niego przywyknie, ten sam język staje się pociechą i źródłem siły. Łacina jest kojąca, ponieważ wie się, że jest językiem odrębnym, przeznaczonym do modlitwy. Nie można dzięki temu pomylić atmosfery modlitwy z niczym innym.

Rubryki łacińskiej Mszy św. są początkowo trudne do zrozumienia, ale gdy stają się znajome, te rubryki również stają się pociechą. Wspaniałą rzeczą jest obserwować ruchy kapłana i posługujących podczas Ofiarowania. Szaty i naczynia liturgiczne przypominają nam, że dzieje się tutaj coś niezwykle ważnego. Inspirują lęk i drżenie, otwierając drzwi do spokoju uczestniczenia w służbie Bogu.

„Zaprzeczenie, że Msza jest prawdziwą ofiarą, czyni kapłaństwo zbędnym, a zaprzeczenie szczególnej roli kapłana jako ofiarodawcy wypacza znaczenie Mszy”. [4] Nie da się pominąć ofiarniczej natury tradycyjnej Mszy św. Desygnowani mężczyźni ubrani w szaty kapłańskie i wyposażeni w święte naczynia liturgiczne, zbliżają się do ołtarza. Nie przywiązują większej wagi do zgromadzenia wiernych, ponieważ są nastawieni na komunikowanie się z Bogiem. Nie znaczy to, że kapłan nie dba o zgromadzenie; w rzeczywistości tak bardzo się o nie troszczy, że nie zwraca na nie uwagi, ponieważ jeśli kapłan straci skupienie na niesamowitym zadaniu wstawiania się u Boga za ludźmi, przyniesie to im bardzo małą korzyść. Ci mistrzowie modlą się w osobliwym języku, używając starożytnych znaków i zapomnianych słów. Komunikują się z innym światem.

Usus antiquior jest piękny. Kto z powodzeniem opisał piękno? Nikt, ale wszyscy je poznają, kiedy w nim uczestniczą. W świecie, w którym piękno wydaje się coraz mniejszym i mniejszym priorytetem, Msza łacińska jest domem dla wielkiego, jasnego i subtelnego piękna.


Piękno zostało dobrze określone przez św. Tomasza z Akwinu: aby rzeczy były piękne, muszą mieć trzy cechy: integralność, proporcjonalność i blask. Integralność oznacza, że wszystkie części obiektu znajdują się tam, gdzie powinny być. Proporcjonalność oznacza, że wszystkie części są we właściwej relacji do siebie. Blask oznacza, że coś ma pewną jasność, blask albo splendor, tak że integralność i proporcjonalność obiektu mogą przyciągać naszą uwagę.

W nowej formie Mszy te trzy cechy są nieobecne; z kolei w starej formie są obecne.

Integralność: W Nowej Mszy istnieje ogromny brak integralności: rzeczy i ludzie są często tam, gdzie nie powinny być! Poczynając od kobiecej służby ołtarza, nadzwyczajnych szafarzy Komunii św., aż do zgiełku podczas przekazywania znaku pokoju – jest w tym brak integralności. W Starej Mszy ludzie, słowa i działania są zawsze zgodne z ich miejscem.[5] Kiedy widzi się, jak służący przy ołtarzu całuje rękę kapłana albo przyklęka przed tabernakulum, wie się, że jest tak w istocie.

Proporcjonalność: Nowa Msza jest nieproporcjonalna na wiele sposobów. Na przykład jest w niej zbyt wiele mowy i zbyt mało ciszy. „Liturgia Słowa” jest przerośnięta w porównaniu do „Liturgii Eucharystycznej”. Z drugiej strony Stara Msza jest dobrze zbalansowana w ciszy, mowie i pieśni. Wszystkie części łacińskiej Mszy św. rozwinęły się przez ponad 1500 lat do dokładnie i właściwie rozłożonych akcentów, do właściwej równowagi, długości i rytmu.

Blask: Blask odnosi się do mocy czegoś, co może na nas zrobić wrażenie. Projektanci Novus Ordo chcieli za wszelką cenę uniknąć „strasznego imponowania”, preferując rzeczy znane i ciepłe. Z drugiej strony Stara Msza – obojętnie czy jesteś świadkiem Mszy recytowanej, śpiewanej, czy solennej – zachwyca swoją czcią i daje poczucie rozświetlenia.

Widzimy więc, że podczas gdy Nowa Msza nie przechodzi testu piękności Doktora Anielskiego, tak łacińska Msza św. zdaje go śpiewająco.


Julian Kwasniewski

PRZYPISY:

[1] Obejrzyj piękny wywiad z o. Anthony Mary F.SS.R., aby więcej dowiedzieć się w tym temacie:




[2] Ps 2,11

[3] Na http://vultuschristi.org/index.php/2017/06/correspondence-on-the-monastic-vocation-13/, dostęp 6 września 2017.

[4] Tamże

[5] W pełni zdaję sobie sprawę, że mogą istnieć nadużycia i niechlujnie celebrowane Stare Msze. Nie mam zamiaru mówić, że jeśli ktoś odprawia Starą Mszę, to każdy problem jest naprawiony, że nie popełni się żadnego błędu, niczego się nie zapomni i że żaden ksiądz nie powie niczego irytującego w swojej homilii. Ale ryt, który jest celebrowany przez większość czasu dokładnie i bezpośrednio tak, jak podają rubryki, jest wypełniony o wiele bardziej integralnością, niż nawet najlepiej celebrowane Novus Ordo.

Tłumaczenie własne portalu obronawiary.pl 

______________________________________

Tekst pierwotnie został opublikowany na portalu


Publikujemy go za uprzejmą zgodą redakcji.

poniedziałek, 18 czerwca 2018

Zapomniane prawdy: Udzielanie błogosławieństwa parom homoseksualnym oznacza błogosławienie grzechu sodomii, uważanego przez niemal całą ludzką historię i przez całą tradycję chrześcijańską za grzech wołający o pomstę do nieba.



Udzielanie błogosławieństwa parom homoseksualnym oznacza błogosławienie nie tylko grzechu pozamałżeńskiego aktu seksualnego, ale, co jeszcze gorsze, aktu seksualnego pomiędzy osobami tej samej płci, to znaczy - błogosławienie grzechu sodomii, uważanego przez niemal całą ludzką historię i przez całą tradycję chrześcijańską za grzech wołający o pomstę do nieba. Dlaczego taki grzech woła o pomstę do nieba? Bo unieważnia, plugawi i przeczy bezpośrednio naturze oraz porządkowi ludzkiej seksualności we wzajemnej komplementarności dwóch płci, stworzonych w nieskończonej mądrości Boga. Akty homoseksualne i związki homoseksualne są bezpośrednio sprzeczne z rozsądkiem i wszelką logiką i z wyraźną wolą Boga

(...) 

Gdy duchowni promują błogosławienie związków homoseksualnych, promują grzech wołający o pomstę do nieba. Promują także absurd logiczny. Tacy duchowni popełniają przy tym ciężki grzech, a ich grzech jest jeszcze poważniejszy od tego, którego dopuszczają się błogosławieni przez nich partnerzy homoseksualni. [Tacy duchowni] udzielają tym ludziom zachęty do życia w nieustannym grzechu i wystawiają ich konsekwentnie na autentyczne ryzyko wiecznego potępienia. Tacy duchowni z pewnością usłyszą od Boga - w chwili ich sądu szczegółowego - ,,Jeśli powiem bezbożnemu: "Z pewnością umrzesz", a ty go nie upomnisz, aby go odwieść od jego bezbożnej drogi i ocalić mu życie, to bezbożny ów umrze z powodu swego grzechu, natomiast Ja ciebie uczynię odpowiedzialnym za jego krew'' (Ez. 3, 18). Ci duchowni, którzy błogosławią praktyki homoseksualne, wprowadzają na powrót rodzaj prostytucji świątynnej. Podobne zachowanie duchownych jest równe z apostazją i względem nich w pełni znajdują zastosowanie słowa Pisma Świętego: ,,Wkradli się bowiem pomiędzy was jacyś ludzie, którzy dawno już są zapisani na to potępienie, bezbożni, którzy łaskę Boga naszego zamieniają na rozpustę, a nawet wypierają się jedynego Władcy i Pana naszego Jezusa Chrystusa (List św. Judy, 4).

Bp. Atanazy Schneider
Słowa wypowiedziane podczas wywiadu Jego Ekscelencji z redaktorem portalu ,,OnePeterFive"

niedziela, 10 czerwca 2018

prof. Marcin Karas: Protestantyzacja Kościoła ogromnym zagrożeniem dla katolików!




Dzisiejsi protestanci są protestantami liberalnymi, bezwyznaniowymi. To zagrożenie dla nich samych, ale w jeszcze większym stopniu dla katolików. Protestantyzm to kryzys, bunt, sprzeciw, protest wobec tego co trwałe. Protestantyzm liberalny jest płynny, nieokreślony w doktrynie, dyscyplinie i moralności. Na tym polega główne zagrożenie dla współczesnych katolików, gdyż katolicyzm jest przeciwieństwem tego co nieokreślone. Kościół wie, jak należy określać, gdyż tego nauczył Chrystus, apostołowie i XX wieków Magisterium – powiedział prof. dr hab. Marcin Karas z Uniwersytetu Jagiellońskiego w wykładzie pt. „Wpływy protestantyzmu na myślenie współczesnego katolika” w ramach konferencji „Małżeństwo i rodzina. Źródła kryzysu i drogi wyjścia”.

piątek, 8 czerwca 2018

Kara śmierci. Istotny element porządku prawnego



Zagadnienie kary śmierci wielokrotnie pojawia się w opinii publicznej od wielu lat. Problem ten jest szczególnie żywo omawiany w kontekście najbardziej makabrycznych zbrodni do jakich dochodzi wielokrotnie na świecie. Wtedy też do ostrej dyskusji stają naprzeciw siebie zwolennicy i przeciwnicy kary głównej. Obydwie strony wysuwają szereg argumentów za i przeciw i starają się dowieść ich prawdziwości i słuszności. Można powiedzieć, że te dyskusje są natury filozoficznej, gdyż jeszcze chyba nigdy nie udało się dojść do osiągnięcia porozumienia. Trzeba zaznaczyć, że tak długo jak istnieje świat i istnieją ludzie ten problem będzie zaprzątał głowy wielu ludzi.

Na zagadnienie kary śmierci można spojrzeć wielostronnie. Inaczej będzie patrzył na ten problem zwykły człowiek, inaczej prawnik, a jeszcze inaczej filozof, którego oceny sprowadzają się do teoretycznych rozważań na temat rzeczywistości. Jednakże wspólnym mianownikiem każdej dyskusji w kontekście kary śmierci jest pytanie, czy jest ona słuszna i czy należy ją wymierzać za oczywiście słuszne, zawinione, umyślne i najcięższe przestępstwa.

Aktualnie panujące poglądy prawne eliminują z porządku prawnego karę główną. Przedstawiciele tego nurtu, nazywani abolicjonistami uważają, że kara główna jest nieludzka i nie spełnia swojej roli. Odrzucają oni jej rolę prewencyjną, odstraszającą. Przede wszystkim jest ona dla nich ostrzem w naturę ludzką, ponieważ uważają oni człowieka za dobrego i wolnego od popełniania błędów. Trudno wyjaśnić ten ignorancki pogląd, zważywszy że wielu myślicieli politycznych na przestrzeni dziejów wyrażało poglądy przychylne wobec kary śmierci. Wystarczy wspomnieć Tomasza z Akwinu. Uważał on, że kara śmierci powinna być wymierzana za najcięższe przestępstwa, a obowiązek jej wymierzania powinien spocząć na suwerenie. Panujący władca, który w tym kontekście jest odpowiedzialny za dobro wspólne wymierza karę śmierci wobec sprawców najcięższych przestępstw. Zaniedbanie tego obowiązku powinno spowodować, że suweren nie wywiązał się ze swojej roli i nie może być uważany przez społeczeństwo za godnego władcę. Poglądy te odbierają realizację wymierzania kary poszczególnym członkom społeczeństwa, a przenoszą ten obowiązek na suwerena, który kierując się zasadami rozumu ocenia, czy dane postępowanie kwalifikuje się do całkowitego potępienia.

Najbardziej radykalne poglądy w tej kwestii przedstawił Immanuel Kant. Był on podobnie jak Tomasz z Akwinu zwolennikiem prawa naturalnego, jednak już w wersji laickiej. Słynne słowa Kanta „Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie można zinterpretować, że człowiek prawa moralnego nie tworzy i jest ono w nim zaszczepione. W tym kontekście popełnienie najcięższych zbrodni jest zaprzeczeniem jakiegoś prawa kosmicznego. Kant uważał, że kara śmierci ma być odwetem społeczeństwa na sprawcy za popełnione zło i nie wymaga ona żadnego innego usprawiedliwienia niż wymierzenie sprawiedliwości. W refleksji teoretyczno-prawnej poglądy te są nazywane teorią retrybutywną, czyli teorią odwetu.

Refleksję filozoficzną na temat kary śmierci trzeba zacząć od pytania czy człowiek jest zły, czy dobry z natury. Światopogląd chrześcijański pokazuje, że wszyscy jesteśmy obarczeni grzechem pierworodnym, popełnionym przez pierwszych ludzi, Adama i Ewę. Opis tego wydarzenia zawarty jest w Księdze Rodzaju. Od tamtej pory musimy sobie zdać sprawę, że nasza natura jest grzeszna. Ciekawie przedstawił to Św. Augustyn, doktor Kościoła w swoim dziele Wyznania, gdzie prosił Boga o oddalenie od siebie pokus i wszystkiego, co przyczynia się do grzechu. W czasach już nam bliższych pogląd na naturę ludzką i jej negatywną poniekąd stronę wyraża się w rozważaniach fenomenologów. Fenomenologia to najogólniej nauka o tym, co bezpośrednio dane. Edmund Husserl, twórca fenomenologii w dziele Idea fenomenologii napisał, że bezpośrednio dane są przyroda, społeczeństwo oraz dzieła sztuki. To wszystko jest poznawanie. Karol Wojtyła, papież Jan Paweł II, łączący idee fenomenologii z personalizmem chrześcijańskim, uważał, że w poglądzie na człowieka bezpośrednio dany jest czyn. Swoje poglądy na ten temat wyraził w swoim głównym dziele Osoba i czyn. Napisał tam, że czyn jest nie tylko źródłem poznania człowieka ale ujawnia on jego wnętrze. Jest to można powiedzieć fenomenologiczna interpretacja chrześcijańskiego poglądu na naturę ludzką. Bowiem na podstawie czynu możemy stwierdzić czy człowiek postępuje właściwie czy swoim zachowaniem łamie przykazania boże.

Niestety światopogląd nowożytny zrujnował zdroworozsądkowy pogląd na naturę ludzką. Wzięło się to od Rousseau, który źródła zła upatrywał już nie w człowieku ale poza nim, w złych urządzeniach społecznych. Dla niego źródłami zła były sztuka, kultura czy najszerzej cywilizacja. W tym wszystkim człowiek jest istotą dobrą, a niszczą go i deprawują czynniki zewnętrzne. Podobnie wyrażał się na ten temat Leibnitz. Był on reprezentantem melioryzmu, co oznacz dobry. Zło, jeśli istnieje jest poza człowiekiem. Zła należy szukać w kontekście społecznym, intelektualnym, a nie w naturze ludzkiej.

Udział w burzeniu poglądów na naturę ludzką mieli także marksiści. Uważali oni, że człowiek jest bytem wyniesionym ponad przyrodę i nie ma poza nim nic większego. Wyrażali oni w ten sposób swój dogmat podstawowy, że świat składa się tylko z materii i nie ma w nim miejsca dla Boga i Jego praw. Człowiek powstał jako byt przyrody i jest przez nią ucieleśniany. Oznacza to, że na pierwszym miejscu stawiamy prawo ludzkie. Prawo boskie czy naturalne nie istnieje z uwagi na brak istnienia Boga. W tym kontekście nie można człowieka pozbawić życia wskutek kary śmierci bo człowiek jest istotą najważniejszą i najwznioślejszą.

Trzeba wyrazić ubolewanie nad faktem, że kara śmierci zniknęła z porządków prawnych państw europejskich. Sprawcy najcięższych przestępstw nie mogą spodziewać się adekwatnej kary w stosunku do swoich czynów. Zbrodnie, które można popełnić tylko umyślnie wymagają absolutnego potępienia ze strony władz państwowych. Gdy zabraknie takiej kary może to wywołać niepokoje społecznej i odbierać zaufanie obywateli do mandatu społecznego swoich reprezentantów.

Kara śmierci w Polsce zniknęła wraz z wprowadzeniem nowego kodeksu karnego w 1997r. Obecnie najwyższą karą, jaką można wymierzyć jest dożywocie. Niestety praktyka prawna pokazuje, że jest to kata niewystarczająca i nieskuteczna. Odpowiedni artykuł w polskim kodeksie karnym głosi, że za dobre sprawowanie sprawca zbrodni może opuścić więzienie po odbyciu określonego czasu kary. Czy oznacza to, że po tym czasie jego zła natura została naprawiona i jest on gotowy do funkcjonowania w społeczeństwie? Czy nie istnieje ryzyko, że popełni czyn ponownie? Takie oraz inne pytania pozostawmy zwolennikom i przeciwnikom kary śmierci.

Mateusz Sanicki

Printfriendly


POLITYKA PRYWATNOŚCI
https://rzymski-katolik.blogspot.com/p/polityka-prywatnosci.html
Redakcja Rzymskiego Katolika nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy opublikowanych na blogu. Komentarze nie mogą zawierać treści wulgarnych, pornograficznych, reklamowych i niezgodnych z prawem. Redakcja zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarzy, bez podania przyczyny.
Uwaga – Rzymski Katolik nie pośredniczy w zakupie książek prezentowanych na blogu i nie ponosi odpowiedzialności za działanie księgarni internetowych. Zamieszczone tu linki nie są płatnymi reklamami.