Uwaga autora: Ten artykuł dotyczy szczególnie powołania do życia kapłańskiego, jednak w przeważającej części, rzeczy, które mówię o kapłaństwie, mają również swoje zastosowanie w życiu zakonnym w ogólności. Co więcej, główne punkty można także odnieść do życia zakonnego kobiet. Dlatego też, choć koncentruję się na męskości, kobiety mogą również uznać ten artykuł za pomocny nie tylko dla siebie, ale także dla ludzi, których znają.
Dla wielu mężczyzn służba Kościołowi w życiu religijnym wydaje się być tak „sucha” – to znaczy nie mająca im nic do zaoferowania albo niczego od nich nie wymagająca. Tacy mężczyźni mówią: „Wezmę swój katechizm, będę uczestniczyć w niedzielę we Mszy św., będę przyzwoicie moralnym gościem. Czasami mogę nawet doświadczyć jednej łaski albo dwóch i być w stanie zanieść naprawdę dobrą modlitwę”. Nigdy nie przebiegnie im przez myśl, aby odpowiedzieć „nie”, albo „nie jestem zainteresowany” na pytanie, czy zostać księdzem (lub mnichem, zakonnikiem, kanonikiem).
Z wiarą katolicką pozbawioną tego namacalnego poczucia Boskości (jakkolwiek mogło się to stać), mogą nigdy nie przekroczyć ludzkiego umysłu, aby rozważyć, co Chrystus oferuje im we Mszy św., w Eucharystii i w kapłaństwie.
Różnie próbuje się wyjaśnić kryzys powołań. Najbardziej przekonywujące wyjaśnienie umieszcza Najświętszą Ofiarę u początku kłopotów – a szczególnie zmiany dokonane od Soboru Watykańskiego II, zwłaszcza stworzenie Nowej Mszy.
***
Kim jest kapłan? Jest rzecznikiem i przyjacielem Boga. Kapłan staje przy ołtarzu i wkracza do „odważnej i zatrważającej zażyłości świętych z Bogiem”, jak to mnich zapisał w swojej pamięci. Kapłan jest powołany, aby być umiłowanym uczniem, który opiera się na sercu Jezusa, aby usłyszeć, co Jezus mówi w swoim cierpieniu, śmierci i zmartwychwstaniu. Kapłan jest powołany do zjednoczenia z Bogiem i do tego, aby doprowadzić również świeckich do tego zjednoczenia [1]. Jest mediatorem, który robi coś niezwykle ważnego dla ludzi, którzy sami nie mogą zrobić tego dla siebie.
Co jest takiego w wizerunku rycerza, że budzi on podziw? Jest tak, ponieważ walczy on o coś dobrego; ciężko pracuje, aby osiągnąć szlachetny cel. Rycerz służy dobru przez ofiarę [poświęcenie], zostaje przez to spełniony i nagrodzony. Chciałbym rozbić te cztery słowa i zbadać, w jaki sposób są niezbędne w życiu religijnym.
Służba. Te słowo skazano na banicję albo niegodziwie zbanalizowano. Oznacza ono [aktualnie] coś, czego naprawdę nie chcesz robić, co niweczy aurę ważności, bogactwa i szczęścia, które możesz uzyskać, albo może być słyszane w kontekście „służby społecznej”. Zwrot ten brzmi pusto tak długo, jak konotuje ze służbą oderwaną od „służcie Panu z bojaźnią i cieszcie się przed Nim z drżeniem” [2].
Ofiara. Nasza obecna kultura stara się zniszczyć to słowo lub jakiekolwiek pozytywne skojarzenie, jakie może mieć i w dużej mierze jej się to udało. Jak wszyscy wiemy, jest to jedne z definiujących słów chrześcijaństwa; a dokładniej, jest to właściwe znaczenie Mszy św.
W swoim łacińskim źródłosłowie „ofiara” oznacza „oddanie czegoś świętego”. W świeckim świecie nic nie jest oddawane świętym. Podobnie Nowa Msza została od początku tak zaprojektowana, aby nie „onieśmielać” ludzi namacalną i być może przerażającą świętością. Wiele nowych Modlitw Eucharystycznych niemal całkowicie usunęło ofiarny charakter Mszy św.
Pojęcie pokuty również stało się nieobecne. Zredukowanie postu eucharystycznego do zaledwie godziny, postu w czasie Wielkiego Postu i niemal całkowite porzucenie klęczenia podczas Mszy św. ukryło rzeczywistość ofiarowania się. Dobrowolne umartwienia, takie jak biczowanie siebie, czy noszenie włosiennicy, praktyki znane od ponad tysiąca lat (powiedzmy, od IX do XVIII wieku) pośród wszystkich wielkich ascetów – zniknęły.
Spełnienie. Oznacza „spełnienie, osiągnięcie” albo „zaspokojenie lub wypełnienie”. Nigdy wcześniej w historii świata ludzie nie byli tak wypełnieni „rzeczami” i nigdy też nie byli tak niezaspokojeni. W podobny sposób reformatorzy liturgii uważali, że ludzie nie „osiągnęli” wystarczająco dużo – ale [w rzeczywistości] nigdy wcześniej nie osiągnęliśmy duchowo tak niewiele, jak teraz. Reformatorzy uważali, że wierni nie mogą być zaspokojeni łaciną, czcią i tajemnicą. Ale pierwszym znakiem „zaspokojenia” wiernych Nową Mszą była powszechna apostazja, nie tylko wśród laików, ale również wśród duchownych.
Nagroda. Nagroda jest słowem kluczowym naszej kultury… a mimo tego tak niewielu kiedykolwiek czuje się nagrodzonym! W pewnym sensie bycie nagrodzonym i spełnionym jest nierozłączne. Nie można czuć się spełnionym bez jakiegoś elementu nagrody i vice versa.
Patrząc na etymologię słowa „nagradzać” zdziwiłem się widząc, że jest ono powiązane ze średnioangielskim [klik – przyp. tłum] słowem ward, czyli strzec lub obserwować i że od tego średnioangielskiego słowa pochodzi „strzec”, respektować” i „nagradzać”. Tak więc w pewnym sensie można powiedzieć, że nagradzanie jest czymś, co czyni uprzywilejowanym do strzeżenia i kontemplowania.
Cztery kluczowe słowa i ich znaczenie – dzisiaj zapomniane, niewłaściwie używane lub pogardzane. Dla młodych ludzi wszystkie te słowa muszą być obecne, jeśli mają usłyszeć, zrozumieć i odpowiedzieć na wezwanie do kapłaństwa.
***
Mężczyźni chcą być twardzi. Chcą wyzwania. Dom Mark Kirby, przeor klasztoru Silverstream w Irlandii, zauważa to z niezwykłą jasnością:
Wiele się mówi o kryzysie powołań kapłańskich. Summorum Pontificum jest na to odpowiedzią. Mężczyźni chcą być ofiarnikami. Mężczyźni chcą być mediatorami. Mężczyznom zależy na tym, aby powierzyć im pracę tak wzniosłą, że wymaga ona od nich twardości niezbywalnych rubryk, aby można ją było bezpiecznie wykonać. Mężczyźni nie chcą być animatorami. Mężczyźni nie chcą być moderatorami. Mężczyźni nie chcą zajmować się miękkimi transakcjami o ciągle zmieniających się konturach [3].
Dlaczego zgromadzenia takie jak Bractwo Kapłańskie Świętego Piotra, Instytut Chrystusa Króla i Redemptoryści Zaalpejscy wypełniają się młodymi mężczyznami, którzy chętnie i entuzjastycznie oddają swoje życie Bogu? Tradycyjna łacińska Msza św. jest odpowiedzią na kryzys powołań kapłańskich. Msza św. jest atrakcyjna, ale trudna do wygrania. Język łaciński czyni ją tajemniczą i wymagającą, ale jeśli się już do niego przywyknie, ten sam język staje się pociechą i źródłem siły. Łacina jest kojąca, ponieważ wie się, że jest językiem odrębnym, przeznaczonym do modlitwy. Nie można dzięki temu pomylić atmosfery modlitwy z niczym innym.
Rubryki łacińskiej Mszy św. są początkowo trudne do zrozumienia, ale gdy stają się znajome, te rubryki również stają się pociechą. Wspaniałą rzeczą jest obserwować ruchy kapłana i posługujących podczas Ofiarowania. Szaty i naczynia liturgiczne przypominają nam, że dzieje się tutaj coś niezwykle ważnego. Inspirują lęk i drżenie, otwierając drzwi do spokoju uczestniczenia w służbie Bogu.
„Zaprzeczenie, że Msza jest prawdziwą ofiarą, czyni kapłaństwo zbędnym, a zaprzeczenie szczególnej roli kapłana jako ofiarodawcy wypacza znaczenie Mszy”. [4] Nie da się pominąć ofiarniczej natury tradycyjnej Mszy św. Desygnowani mężczyźni ubrani w szaty kapłańskie i wyposażeni w święte naczynia liturgiczne, zbliżają się do ołtarza. Nie przywiązują większej wagi do zgromadzenia wiernych, ponieważ są nastawieni na komunikowanie się z Bogiem. Nie znaczy to, że kapłan nie dba o zgromadzenie; w rzeczywistości tak bardzo się o nie troszczy, że nie zwraca na nie uwagi, ponieważ jeśli kapłan straci skupienie na niesamowitym zadaniu wstawiania się u Boga za ludźmi, przyniesie to im bardzo małą korzyść. Ci mistrzowie modlą się w osobliwym języku, używając starożytnych znaków i zapomnianych słów. Komunikują się z innym światem.
Usus antiquior jest piękny. Kto z powodzeniem opisał piękno? Nikt, ale wszyscy je poznają, kiedy w nim uczestniczą. W świecie, w którym piękno wydaje się coraz mniejszym i mniejszym priorytetem, Msza łacińska jest domem dla wielkiego, jasnego i subtelnego piękna.
Piękno zostało dobrze określone przez św. Tomasza z Akwinu: aby rzeczy były piękne, muszą mieć trzy cechy: integralność, proporcjonalność i blask. Integralność oznacza, że wszystkie części obiektu znajdują się tam, gdzie powinny być. Proporcjonalność oznacza, że wszystkie części są we właściwej relacji do siebie. Blask oznacza, że coś ma pewną jasność, blask albo splendor, tak że integralność i proporcjonalność obiektu mogą przyciągać naszą uwagę.
W nowej formie Mszy te trzy cechy są nieobecne; z kolei w starej formie są obecne.
Integralność: W Nowej Mszy istnieje ogromny brak integralności: rzeczy i ludzie są często tam, gdzie nie powinny być! Poczynając od kobiecej służby ołtarza, nadzwyczajnych szafarzy Komunii św., aż do zgiełku podczas przekazywania znaku pokoju – jest w tym brak integralności. W Starej Mszy ludzie, słowa i działania są zawsze zgodne z ich miejscem.[5] Kiedy widzi się, jak służący przy ołtarzu całuje rękę kapłana albo przyklęka przed tabernakulum, wie się, że jest tak w istocie.
Proporcjonalność: Nowa Msza jest nieproporcjonalna na wiele sposobów. Na przykład jest w niej zbyt wiele mowy i zbyt mało ciszy. „Liturgia Słowa” jest przerośnięta w porównaniu do „Liturgii Eucharystycznej”. Z drugiej strony Stara Msza jest dobrze zbalansowana w ciszy, mowie i pieśni. Wszystkie części łacińskiej Mszy św. rozwinęły się przez ponad 1500 lat do dokładnie i właściwie rozłożonych akcentów, do właściwej równowagi, długości i rytmu.
Blask: Blask odnosi się do mocy czegoś, co może na nas zrobić wrażenie. Projektanci Novus Ordo chcieli za wszelką cenę uniknąć „strasznego imponowania”, preferując rzeczy znane i ciepłe. Z drugiej strony Stara Msza – obojętnie czy jesteś świadkiem Mszy recytowanej, śpiewanej, czy solennej – zachwyca swoją czcią i daje poczucie rozświetlenia.
Widzimy więc, że podczas gdy Nowa Msza nie przechodzi testu piękności Doktora Anielskiego, tak łacińska Msza św. zdaje go śpiewająco.
PRZYPISY:
Julian Kwasniewski
PRZYPISY:
[1] Obejrzyj piękny wywiad z o. Anthony Mary F.SS.R., aby więcej dowiedzieć się w tym temacie:
[2] Ps 2,11
[3] Na http://vultuschristi.org/index.php/2017/06/correspondence-on-the-monastic-vocation-13/, dostęp 6 września 2017.
[4] Tamże
[5] W pełni zdaję sobie sprawę, że mogą istnieć nadużycia i niechlujnie celebrowane Stare Msze. Nie mam zamiaru mówić, że jeśli ktoś odprawia Starą Mszę, to każdy problem jest naprawiony, że nie popełni się żadnego błędu, niczego się nie zapomni i że żaden ksiądz nie powie niczego irytującego w swojej homilii. Ale ryt, który jest celebrowany przez większość czasu dokładnie i bezpośrednio tak, jak podają rubryki, jest wypełniony o wiele bardziej integralnością, niż nawet najlepiej celebrowane Novus Ordo.