_____________________________________________________________________

_____________________________________________________________________

niedziela, 20 grudnia 2015

Z księgarskiej półki: kard. Raymond Burke, Boża Miłość stała się Ciałem


W książce Boża Miłość się stała Ciałem Jego Eminencja kardynał Raymond Leo Burke głosi piękno i moc Najświętszej Eucharystii w świetle głębokiego nauczania św. Jana Pawła II oraz papieża seniora Benedykta XVI. W sposób niezwykle klarowny i zrozumiały autor prowadzi czytelnika przez nauczanie Kościoła o Najświętszej Eucharystii i jej miejscu w życiu każdego ucznia Jezusa Chrystusa. Ten duchowy traktat o głównej tajemnicy naszej wiary łączy w sobie bogatą teologię Kościoła z praktyką życia duchowego. Cechująca kardynała Burke’a zdolność docierania do wiernych za pomocą prostego, lecz inspirującego języka niewątpliwie rozbudzi miłość do Eucharystii w sercach wszystkich czytelników.

Raymond Leo Burke urodził się 30 czerwca 1948 roku w Richland Center, w stanie Wisconsin w USA.

Był alumnem Seminarium Świętego Krzyża w La Crosse w tymże stanie. Studiował na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. Został wyświęcony na kapłana przez papieża Pawła VI w Bazylice świętego Piotra w Rzymie 29 czerwca 1975 roku.

Po otrzymaniu w 1995 roku sakry biskupiej z rąk świętego Jana Pawła II przez prawie dziewięć lat pełnił posługę biskupa w La Crosse, gdzie założył Sanktuarium Matki Bożej z Guadalupe. 2 grudnia 2003 roku biskup Burke został mianowany arcybiskupem Saint Louis. W latach 2008-2014 pełnił posługę Prefekta Najwyższego Trybunału Sygnatury Apostolskiej. W 2010 roku został przez papieża Benedykta XVI zaliczony w poczet Kolegium Kardynalskiego.

Kardynał Burke jest autorem wielu dzieł i wykładów poświęconych prawu kanonicznemu, Najświętszej Eucharystii, nabożeństwu do Najświętszego Serca Pana Jezusa, Matki Bożej z Guadalupe oraz świętości życia ludzkiego.



**********

kard. Raymond Leo Burke

BOŻA MIŁOŚĆ STAŁA SIĘ CIAŁEM 
Najświętsza Eucharystia jako Sakrament Miłości

Wydawnictwo AA, Kraków 2015
Format: 140x220 mm, ss. 224, op. twarda, cena 24,90 zł
Do nabycia na stronie internetowej wydawnictwa

sobota, 19 grudnia 2015

Ks. Hesse - Modernizm, Pius X i "Pascendi Dominici Gregis"


DZIESIĘĆ POWODÓW, ABY WYBRAĆ MSZĘ TRADYCYJNĄ




LIST NR 58
______

Publikowany w minionym tygodniu we francuskiej wersji List opowiadał o diecezji Saintes i La Rochelle. Ukazywał, jak bardzo nierealne okazuje się niekiedy uczestniczenie we mszy św. odprawianej w formie nadzwyczajnej rytu rzymskiego.

Profesor Peter Kwasniewski, jeden z najciekawszych i najpłodniejszych autorów piszących w języku angielskim, podkreślił w swojej wypowiedzi latem, że niemożność wzięcia udziału w formie nadzwyczajnej wynika nie tylko ze względów praktycznych (brak mszy w zasięgu podróży samochodem w godzinach przystępnych dla rodzin), lecz niekiedy i społecznych czy psychologicznych. Mogą ją powodować napięcia w rodzinie lub między przyjaciółmi, a także w relacjach z proboszczem, pojawiające się, gdy ktoś zacznie preferować mszał świętego Jana XXIII. Na tej kanwie właśnie powstał pomysł, by w jednym artykule zebrać 10 istotnych powodów, dla których warto przejść ponad trudnościami, kontynuować, i niedziela za niedzielą dokonywać wyczynu logistycznego polegającego na zawiezieniu całej rodziny do stóp ołtarza Bożego.

Poniżej dziesięć powodów, w swobodnym tłumaczeniu z artykułu profesora Kwasniewskiego, opublikowanego 9 lipca 2015 na łamach doskonałego portalu OnePeterFive.



1. Będziecie niczym święci.

Biorąc pod uwagę, że msza tradycyjna, którą odprawiano do roku 1970 jest zasadniczo mszą świętego Grzegorza Wielkiego (skodyfikowaną około roku 600), widzimy, że funkcjonowała ona w życiu Kościoła przez 14 wieków, a zatem przez prawie cały okres, w którym żyli nasi święci. Modlitwy, hymny, czytania, którymi syciła się ich wiara są te same, które dają pokarm Waszej wierze. Jest to msza świętego Tomasza z Akwinu, który skomponował proprium na uroczystość Bożego Ciała; msza, której do trzech razy dziennie słuchał święty Ludwik; msza, która świętego Filipa Neri wielokrotnie wprowadzała w przeciągłą ekstazę, z której trzeba go było na koniec wyrywać; msza, którą w czasach prześladowań w Anglii i Irlandii kapłani odprawiali potajemnie; msza, którą święty Damian de Molokai celebrował w kaplicy zbudowanej swymi trędowatymi rękami...

2. Coś, co odnosi się do nas jeszcze prawdziwsze jest w odniesieniu do naszych dzieci.

Liturgia tradycyjna kształtuje ducha i serce dzieci, uzdalnia do oddawania czci Bogu, gdyż rozwija cnotę pokory, posłuszeństwa oraz wprowadza w ciszę wielbienia. Ich zmysły i wyobraźnię napełnia ona znakami i symbolami świętymi, „mistycznymi ceremoniałami” jak to określił Sobór Trydencki. Pedagodzy wiedzą, że dzieci lepiej przyswajają przykłady wizualne niż długie przemowy. Dzieci, które odbyły już katechezę będą się dzięki uroczystemu charakterowi liturgii tradycyjnej otwierały na transcendencję i u wielu chłopców wyzwoli ona pragnienie służenia przy ołtarzu.

3. Msza powszechna.

Liturgia tradycyjna to nie tylko zwykła ziemska nić jedności zadzierzgnięta w czasie między nami i pokoleniem naszych przodków, lecz także nić jedności w przestrzeni między wszystkimi wiernymi całego ziemskiego globu. Przed reformą liturgiczną pocieszeniem dla podróżujących było, gdy mimo różnic kulturowych i klimatycznych odkrywali, że msza jest zawsze ta sama, gdziekolwiek by nie pojechali, że jest jak ta, którą odprawia ksiądz u nich w parafii. Było to również najbardziej oczywiste potwierdzenie autentycznej katolickości, czyli powszechności ich katolicyzmu! Jakiż kontrast w porównaniu z niektórymi parafiami, w których msza u każdego księdza wygląda dziś inaczej i zmienia się z niedzieli na niedzielę...

4. Wiecie, czego się spodziewać.

Ceremonii koncentrującej się wokół ofiary Naszego Pana na Golgocie. Tej ciszy przed, podczas i po. Że ministrantami będą wyłącznie chłopcy. Że Ciała Chrystusa dotykać będą wyłącznie konsekrowane dłonie. Żadnych ekstrawagancji w stroju czy muzyce. Innymi słowy – jedynej czynności na ziemi, której człowiek, nawet działający niedbale, nie może całkowicie odwieść od przedmiotu, któremu wyłącznie jest poświęcona – a mianowicie oddaniu chwały prawdziwemu Bogu. Ojciec Jonathan Robinson z Oratorium świętego Filipa Neri, w książce The Mass and Modernity (Ignatius Press, 2005), którą napisał jeszcze przed zbrataniem się z liturgią tradycyjną, zauważa, że osią przyciągania i trwałości tego, co naówczas było starym rytem jest otwieranie przed ludźmi „transcendentalnego punktu odniesienia”. I to nawet wtedy, gdy celebrowany jest niewłaściwie (1). Tymczasem w nowej mszy nic nie gwarantuje „centralnego miejsca misterium paschalnemu” (2).

5. To jest oryginał.

Tradycyjny ryt rzymski w sposób oczywisty zorientowany jest teocentrycznie i chrystocentrycznie, co wyraża zarówno ustawienie kapłana ad Orientem, jak też w mszale bogactwo tekstów na pierwszy plan wysuwających misterium trynitarne, boskość Naszego Pana i jego ofiarę na Krzyżu. Zatem, co też doskonale udokumentował profesor Lauren Pristas (3), modlitwom nowego mszału brak jasności tam, gdzie wyrażają dogmat i ascezę katolicką, podczas gdy modlitwy starego mszału wolne są od niejasności i niejednoznaczności. Coraz liczniej katolicy zaczynają zdawać sobie sprawę, jak bardzo pospiesznie została przeprowadzona reforma liturgiczna, otwierając drogę błędom powodowanym niemal nieograniczoną liczbą opcji oraz zerwaniem ciągłości z poprzedzającymi ją czternastoma wiekami modlitwy Kościoła.

6. Sanktorał nad sanktorały.

W trakcie dyskusji liturgicznych przeważnie rozmowy polegają, co logiczne, na obronie lub krytyce zmian wniesionych do liturgii mszy w ordinarium. Nie należy wszak zapominać, że jedną z zasadniczych zmian wprowadzonych wraz ze mszałem z 1970 roku jest nowy kalendarz. Weźmy na początek sanktorał. Kalendarz mszału z roku 1962 jest cudownym wprowadzeniem w historię Kościoła, szczególnie w dzieje Kościoła pierwszych wieków, tak często dziś zapominane. Opatrznościowo jest on ułożony tak, że w niektórych okresach następstwo świąt tworzy pewne całości, z których każda ukazuje jakieś szczególne oblicze świętości. Z kolei twórcy kalendarza zreformowanego wyeliminowali z niego, lub zdeklasowali, 200 świętych, poczynając od świętego Walentego. Święty Krzysztof, opiekun podróżnych zniknął, gdyż rzekomo nigdy nie istniał, czemu nie przeszkadzają niezliczone przypadki na co dzień ratowanych przez niego istnień. Nad tradycję ustną Kościoła zbyt regularnie zaczęli oni przedkładać nowoczesne nauki historyczne. Ich naukowe preferencje przywołują na myśl słowa Chestertona zamieszczone w Ortodoksji: „Łatwo dostrzec, dlaczego legenda powinna być i jest traktowana z większym respektem niż książka historyczna. Legendę zwykle tworzy ogół mieszkańców wioski, będących przy zdrowych zmysłach. Książkę natomiast pisze jedyny w całej wiosce szaleniec” (Fronda/Apostolicum, Wwa-Ząbki 2009, rozdz. IV).

7. Temporał nad temporały.

Temporał również został przenicowany. Okres liturgiczny jest w kalendarzu z 1962 roku zdecydowanie bogatszy. Każda niedziela w roku ma swą własną treść. Dla wiernych staje się rodzajem drogowskazu, dzięki któremu mogą ocenić z roku na rok swój rozwój lub karlenie duchowe. Kalendarz tradycyjny zachowuje starożytne praktyki jak suche dni znaczące pory roku, czy modlitwy o urodzaje, które wyrażają nie tylko naszą wdzięczność wobec Stwórcy, ale również naszą chęć poddania się naturalnemu cyklowi następstwa pór roku i zbiorów. Kalendarz tradycyjny nie zawiera „okresu zwykłego” – jakże nieszczęśliwie brzmi to określenie zważywszy, że po Wcieleniu nic już nie jest „zwykłe” – natomiast mamy w nim okres po Objawieniu i okres po Pięćdziesiątnicy, które jeszcze długo pozwalają wybrzmiewać tymże świętom. Podobnie jak Boże Narodzenie i Wielkanoc, Pięćdziesiątnica nie będąc wcale świętem mniejszej wagi jest celebrowana przez okres oktawy, tak aby Kościół mógł jeszcze przez ten czas rozpalać się jej niebiańskim płomieniem. Nie zapominajmy o okresie Przedpościa od niedzieli Siedemdziesiątnicy, który ludowi Bożemu pomaga przejść łagodnie od radości Bożego Narodzenia do bólu Wielkiego Postu. Wszystko to skarby cenne i skrzętnie zachowywane, które łączą nas z Kościołem pierwszych wieków...

8. Lepsze wprowadzenie do Biblii.

Powszechna opinia głosi, że najważniejszym osiągnięciem nowego porządku, Novus Ordo, jest trzyletni cykl czytań i liczniejsze teksty do wyboru, które mają rzekomo prowadzić do lepszej znajomości Biblii. Ci, którzy tak mówią, nie wiedzą wszak, że nowa aranżacja niewątpliwie przymnożyła czytań, ale zerwała łączącą je w starym Porządku nić, która stanowiła osnowę mszy przez wszystkie niedziele. W kwestii czytań biblijnych Porządek tradycyjny odpowiada dwóm cudownym zasadom:
- po pierwsze, fragmenty Biblii nie są wybierane ze względu na nie same (aby wykorzystać możliwie całe Pismo św.), lecz by wyjaśnić poszczególne celebrowane okazje;
- po drugie, nacisk kładziony jest nie na szersze zaznajomienie wiernych z Biblią, lecz na wymiar mistagogiczny. Innymi słowy, czytania mszalne nie zostały pomyślane jako niedzielny kurs biblijny, lecz jako stopniowe wprowadzenie w tajemnice wiary przez liturgię. Ich ograniczony wybór, zwięzłość, precyzyjne i trafne odniesienie do liturgii oraz powtarzalność na przestrzeni roku czynią z nich bardzo skuteczny czynnik formacji duchowej i doskonałe przygotowanie do ofiary eucharystycznej.

9. Pobożność Eucharystyczna.

Oczywiście forma zwyczajna może być odprawiana z czcią i pobożnością a komunia rozdawana wyłącznie przez wyświęconych szafarzy wiernym, którzy przyjmują ją do ust. Natomiast w każdą niedzielę widać, że w czasie komunii świętej, którą większość wiernych raczej bierze niż przyjmuje – na rękę, w większości zwykłych parafii korzysta się z pomocy szafarzy nadzwyczajnych. Te dwie postawy głęboko podkopują uświęcony szacunek należny Najświętszemu Sakramentowi, a co za tym idzie – rozumienie tajemnicy eucharystycznej. I nawet jeśli sami przyjmujemy komunię do ust, wybierając raczej kolejkę ustawioną do księdza niż do szafarza nadzwyczajnego, pojawia się ryzyko, że do Jezusa w Hostii zbliżymy się z duszą pełną rozproszenia, wzburzoną, czasem obojętną – co wcale nie jest lepsze. Komunia, ta bardzo uroczysta okazja, tradycyjnie bardzo budująca dla dzieci, staje się na koniec chwilą wzburzenia i zmieszania. Zapominanie o realnej obecności Naszego Pana w Najświętszej Eucharystii prowadzi niezawodnie do „protestantyzacji” relacji do Boga. Tak długo jak nie zostanie zniesiony indult komunii na rękę, liturgia tradycyjna pozostanie jedyną pewną drogą do zachowania i umocnienia naszego rozumienia tajemnicy realnej obecności Naszego Pana Jezusa Chrystusa zarówno w Przenajświętszej Eucharystii jak i w Kościele, i w naszym chrześcijańskim życiu.

10. Tajemnica Wiary.

Gdyby uzasadnienie wyboru w pierwszym rzędzie formy nadzwyczajnej ograniczyć do jednego powodu, byłoby nim po prostu to, że jest najdoskonalszym wyrazem Tajemnicy Wiary. Wiele można powiedzieć o tym, co święty Paweł określał mianem musterion, zaś tradycja łacińska wyraża w słowach mysterium i sacramentum, tylko nie to, że w Chrześcijaństwie jest pojęciem marginalnym. Niesamowite objawienie Boga wśród nas na przestrzeni całej historii, ale nade wszystko w osobie Chrystusa, jest tajemnicą w najwznioślejszym tego słowa znaczeniu: to objawienie rzeczywistości doskonale pojmowalnej, acz zawsze niewymownej, jaśniejącej światłem, acz zawsze oślepiającej jasnością. Rytuały liturgiczne, za pomocą których wchodzimy w kontakt z Bogiem powinny nosić pieczęć jego tajemniczej, wiecznej i nieskończonej istoty. Forma nadzwyczajna rytu rzymskiego dzięki sakralnemu językowi, porządkowi, muzyce i ustawieniu kapłana bez żadnej wątpliwości pieczęcią tą jest naznaczona. Sprzyjając poczuciu sakrum msza tradycyjna zachowuje nietkniętą tajemnicę wiary (4).

-------
(1) Jonathan Robinson, The Mass and Modernity, Ignatius Press, 2005, str. 307.
(2) Tamże, str. 311.
(3) Collects of the Roman Missal: A Comparative Study of the Sundays in Proper Seasons Before and After the Second Vatican Council, London, T&T Clark, 2013.
(4) Przez długie wieki – a według świętego Tomasza z Akwinu wręcz od czasu Apostołów – kapłan zawsze wypowiadał Mysterium Fidei: w chwili konsekracji kielicha.


Źródło informacji: PAIX LITURGIQUE

Cyfrowa Biblioteka Katolickiego Tradycjonalisty: Janssen i historia reformacji


_____

JANSSEN I HISTORIA REFORMACJI

Ks. A. Kraetzig SI

––––––––––
__________
__________

"Przegląd Powszechny", Rok trzeci. – Tom X (kwiecień, maj, czerwiec 1886), Kraków 1886, ss. 177-192; 376-391., "Przegląd Powszechny", Rok trzeci. – Tom XI (lipiec, sierpień, wrzesień 1886), Kraków 1886, ss. 221-239., "Przegląd Powszechny", Rok trzeci. – Tom XII (październik, listopad, grudzień 1886), Kraków 1886, ss. 91-101., "Przegląd Powszechny", Rok czwarty. – Tom XIV (kwiecień, maj, czerwiec 1887), Kraków 1887, ss. 381-395., "Przegląd Powszechny", Rok czwarty. – Tom XV (lipiec, sierpień, wrzesień 1887), Kraków 1887, ss. 16-32; 260-275.

Zapomniane prawdy: O potrójnej władzy Papieża


"Chrystus Pan postanowił Piotra i jego następców pa­sterzem wszystkich Apostołów, biskupów, kapłanów i wier­nych, bo powiedział doń: «Paś owce moje, paś baranki moje». Niemożliwe więc, aby wiódł wiernych i duchownych na pastwiska zatrute jadem błędnej, kacerskiej nauki. Piotrowi i jego następcom dał Pan Jezus moc utwier­dzania braci w wierze. Gdyby błądził Papież, znaczyłoby to, że Chrystus nie dotrzymał obietnicy danej, bo i głowa Kościoła mogłaby się zachwiać w nauce, a tym samym nie mogłaby utwierdzać w niej drugich... Najważniejszym czynem nauczycielskim Piusa X to jego encyklika «Pascendi Dominici gregis», przeciwko nowocze­snym błędom. Modernizm to zbiór najróżnorodniejszych błędów, to dążenie, aby wyzwolić myśl ludzką z więzów dogmatycznych, obalić wiarę i zaprowadzić jakiś nowy, po­stępowy Kościół. Słusznie nazywa Papież ten atak przeciwko Kościołowi «zbiorem wszystkich kacerstw, który chce oba­lić fundamenty wiary i zniszczyć chrześcijaństwo...»".

Ks. Jakub Górka, O potrójnej władzy Papieża. 
[w:] Kazania okolicznościowe. Tom I. Kraków 1916, ss. 137. 141).

czwartek, 17 grudnia 2015

Dlaczego Msza łacińska?




Ksiądz Gommar DePauw urodził się w Stekene w Belgii. Wstąpił do seminarium w Gandawie. W czasie II Wojny Światowej służył jako medyk i trafił do niewoli pod Dunkierką w 1940. Po ucieczce z obozu jenieckiego wrócił do seminarium i przyjął święcenia kapłańskie w 1942 roku. Służył jako kapelan w I Dywizji Pancernej gen. Maczka. W 1953 otrzymał doktorat z prawa kanonicznego. Był wykładowcą w seminarium Góry św. Marii w USA. Podczas II Soboru Watykańskiego został ustanowiony doradcą teologicznym. Popadł w konflikt z kardynałem Shehanem z powodu różnic w interpretacji postanowień soboru dot. liturgii. W 1965 założył Katolicki Ruch Tradycjonalistyczny (CTM). W 1968 roku założył Kaplicę Ave Maria w Westbury w stanie Long Island, gdzie pozostał aż do śmierci.

Redemptoryści Zaalpejscy - odnowa życia zakonnego na Orkadach



W zeszłym roku na Kongresie w Londynie delegacja kilku mnichów ze wspólnoty mieszczącej się na odosobnionej wyspie w archipelagu Orkadów, Papa Stronsay, wzbudziła taką ciekawość u przedstawiciela Latin Mass Society, że zdecydował się on ich odwiedzić…

Dziedzictwo mniszych wspólnot poświęcających swoje życie na służbę Bogu na wyspach leżących niedaleko Wielkiej Brytanii obejmuje ponad 1000 lat, ale wygląda na to, że w wyniku ataków wikingów, które kontynuowano jeszcze w średniowieczu, ta zakonna tradycja została przerwana na Papa Stronsay. Ten stan zmienił się zaledwie 16 lat temu.

Papa Stronsay jest małą wyspą niedaleko Stronsay, jednej z głównych wysp Orkadów, na którą można dostać się promem z Kirkwall. Aby dotrzeć na wyspę trzeba wsiąść na małą, ale ładowną łódkę należącą do mnichów i przepłynąć niewielki kanał przez który wpływa się na wyspę, której właścicielami jest ta zakonna wspólnota. Malutka wysepka, która jest dla nich bazą dla działań a także domem, przy dobrej pogodzie jest dobrze widoczna ze Stronsay. Głównym budynkiem jest stara zagroda z solidnego lecz trochę odpychającego szarego kamienia, a w pobliżu znajduje się kilka parterowych budynków i sporych szop, które świadczą o praktycyzmie wspólnoty.

Zbliżając się do miejsca gdzie cumują mniejsze łodzie, można odnieść fałszywe wrażenie, że w pobliżu na gości czeka rząd domków letniskowych. Jednak są to cele mnichów oraz odwiedzających, w których spędza się wiele czasu na kontemplacji i samokształceniu, tak jak życzyłby sobie tego ojciec założyciel zakonu, św. Alfons Liguori. Bowiem ci mnisi i kapłani są Synami Najświętszego Odkupiciela (często zwanymi także „Redemptorystami Zaalpejskimi”), wspólnotą założoną przez ich ojca przełożonego i duchowego przewodnika w listopadzie 1732 roku jako Zgromadzenie Najświętszego Odkupiciela.

W typowym przewodniku dla turystów, który można kupić w Kirkwall, głównym mieście Orkadów, wspomniano krótko o Papa Stronsay i zamieszczono krótką wzmiankę, w której napisano z wielkim niedopowiedzeniem, że mnisi powrócili na wyspę w 1999 roku. Można by dodać, tak jak później zaprezentowano to w filmie dokumentalnym nakręconym przez BBC (i dostępnym na Youtube), że był to powrót po kilkuset latach. Można by również stwierdzić, że na Papa Stronsay już w „średniowieczu” istniały mnisze wspólnoty, chociaż dowody na to są ograniczone. Jednakże ruiny dwunastowiecznej kaplicy poświęconej św. Mikołajowi można wypatrzeć bez trudu. O roli mnichów w tym miejscu w tamtym czasie i wcześniej można przeczytać w Sadze o Orkadach znanej jako Orkenyinga.

Kaplice używane obecnie przez mnichów to przekształcone budynki gospodarcze, głównie stare szopy dla owiec. Jednak gdy pielgrzymi wchodzą do środka nie zdają sobie z tego sprawy, gdyż mnisi, na początku (i wciąż) tak bardzo zależni od darczyńców, stworzyli piękne święte miejsca kultu z oszałamiającą różnorodnością obrazów, sakramentaliów, posągów i przedmiotów religijnych. Te ostatnie to np. relikwie i obrazy świętych redemptorystów, a także liczne stacje drogi krzyżowej z różnych miejsc Europy.
W każdej celi, jako pomoce w modlitwie i kontemplacji, znajdują się obrazy Matki Bożej Nieustającej Pomocy, św. Alfonsa, Pasja Naszego Zbawiciela, klęcznik, a na stole krucyfiks i czaszka. Nie jest to nic groteskowego - to po prostu przypomnienie, że jesteśmy śmiertelni. Jak powiedział św. Alfons, nie ma niczego krótszego niż czas, ale również niczego ważniejszego.

Goście mogą otrzymać posiłki w wiklinowych koszach. Mnisi, nowicjusze oraz postulanci jedzą w skromnym refektarzu w ciszy, podczas gdy jeden z mnichów czyta lekcję. Każdy gość musi przyzwyczaić się do gaszenia świateł o 21:15, kiedy wyłącza się generator, oraz do pobudki w postaci mnicha dzwoniącego dzwonkiem o 5:25, a następnie o 6:00 na pierwsze oficjum i Mszę Świętą. Śniadanie jest poprzedzone modlitwą różańcową. Następnie bracia rozpoczynają poranek wypełniony ciężką pracą, z przerwą w południe na Anioł Pański, a następnie na obiad. Grafik na popołudnie i wieczór zajmują modlitwa, praca i kontemplacja. Wtedy także mnisi odprawiają Mszę świętą po łacinie w rycie tradycyjnym dla wiernych z wyspy. W całym miejscu naprawdę czuje się, że ciągle trwa tu praca.

Większość budynków i ścieżek na Papa Stronsay mnisi wybudowali metodą wielu prób i błędów. Szczególnie zadowoleni sią ze skonstruowania kilku solidnych, betonowych chodników. Siła wiatru zmusiła mnichów do nauczenia się trudnej sztuki tworzenia struktur zdolnych wytrzymać wichury i sztormy. Podobnież bracia zajmujący się sztuką, którzy stworzyli figury i pobożne obrazy w niszach i na otwartych polach, do pewnego stopnia opanowali sztukę rzeźbienia według skali Beauforta!

W stosunkowo krótkim czasie Synowie Najświętszego Zbawiciela stali się w pewnym stopniu samowystarczalni, sadząc własne owoce i warzywa, hodując zwierzęta, zwłaszcza gęsi, oraz produkując własne mleko i ser. Robi to około 10-12 mnichów, chociaż liczba wybudowanych cel wskazuje na to, że jest nadzieja na więcej powołań. Sama nazwa wyspy, „Papa”, w języku staronordyckim oznacza nomen omen „księdza”, a „Wyspa Księży ze Stronsay” jest teraz znana również jako Wyspa Golgoty; informacje o jej istnieniu i o pracy mnichów szerzą się w wielu krajach. Dzieje się tak przede wszystkim dzięki imponującym stronom internetowym (dostępnym przez www.papastronsay.com) oraz własnemu wydawnictwu, The Desert Will Flower Press, założonemu kilka lat temu.

Mimo iż mnisi pochodzą z całego świata, jednak mają tylko jeden dom poza wyspą, w Christchurch w Nowej Zelandii. Jak to ujął jeden z młodszych braci (a jest tu kilku dwudziesto- i trzydziestolatków): „Mamy domy na przeciwległych krańcach świata. Wszystko co musimy zrobić to popracować nad tym, co znajduje się pomiędzy nimi.” W istocie, Ojciec Przełożony oraz założyciel tej wspólnoty redemptorystów, o. Michael Mary pochodzi z Nowej Zelandii, ale minęło trochę czasu (najpierw założono tymczasowe wspólnoty we Francji i Anglii) nim otrzymano „łaski z góry”. Mnisi kupili wyspę tuż przed rozpoczęciem trzeciego millenium. Następnie, 15 sierpnia 2012 roku, wspólnota została kanonicznie uznana jako instytut klerycki na prawie diecezjalnym przez bpa Aberdeen Hugh Gilberta OSB jako Zgromadzenie Synów Najświętszego Odkupiciela. Bardzo istotnym aspektem tego wydarzenia jest powierzenie księżom i mnichom opieki nad lokalnym kościołem na Stronsay, kaplicą NMP o pięknym wnętrzu. To oznacza, że ich łodzie płyną w tę i z powrotem przez większość dni, a ich droga różni się od podróży przez Morze Galilejskie tylko odległością geograficzną.



Na Papa Stronsay mnisi służyli Bogu w pierwszym tysiącleciu, na początku i pod koniec drugiego i teraz w trzecim millenium.. A obecna wspólnota powiększa się i zaczyna prosperować. Jak oświadczają nam mnisi w swoich pracach, to co się dzieje to nie zanikanie świętej Tradycji, ale jej przywracanie.

Alan Frost

Tłumaczenie: Marek Kormański

Źródło informacji: http://www.unacum.pl/

środa, 16 grudnia 2015

Na początek Roku Miłosierdzia: List otwarty do papieża Franciszka















8 grudnia 2015
Uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP


Wasza Świątobliwość


Papież Celestyn V (+1294 r.), — uznając swoją niezdolność do sprawowania urzędu, na który w sposób tak nieoczekiwany został wybrany — i mając na uwadze poważne szkody, jakie jego złe rządy wyrządziły Kościołowi, — po swoim pięciomiesięcznym pontyfikacie — zrezygnował z Papieskiego Urzędu. Został kanonizowany przez papieża Klemensa V* w 1313 r. Papież Bonifacy** VIII, usunął wszelkie wątpliwości, co do ważności tego nadzwyczajnego i kwestionowanego aktu papieskiego, ad perpetuam rei memoriam — potwierdził — że „Biskup Rzymu może dobrowolnie zrezygnować."

Coraz więcej katolików, — w tym kardynałowie i biskupi, — dochodzi do przekonania, że obecny pontyfikat, — będący podobnie wynikiem nieoczekiwanego wyboru, — powoduje poważne szkody dla Kościoła.

Nie można zaprzeczyć, że Wasza Świątobliwość, nie posiada zdolności lub woli do wypełniania tego, co jest obowiązkiem każdego papieża, który — używając słów Twojego poprzednika:
"Papież nie ma głosić własnych idei, ale winien nieustannie zespalać samego siebie i Kościół więzią posłuszeństwa Słowu Bożemu, wobec wszelkich prób przystosowywania czy rozwodnienia i wszelkich przejawów oportunizmu”
Jak to wykazano w załączonym Libellus (Dokumencie), — Ty czynisz wprost przeciwnie, dałeś wiele alarmujących oznak wrogości wobec tradycyjnego nauczania, dyscypliny i zwyczajów Kościoła — i wiernych, którzy próbują ich bronić, — będąc pochłoniętym kwestiami społecznymi i politycznymi, pozostającymi poza kompetencjami Biskupa Rzymskiego. W rezultacie czego, — wrogowie Kościoła nieustannie cieszą się w Twoim pontyfikatem, wychwalając Cię ponad wszystkich Twoich poprzedników. Ta przerażająca sytuacja nie ma sobie równych w historii Kościoła.

Ubiegłego roku, mówiąc o rezygnacji Benedykta XVI,

— „Jego Świątobliwość oświadczył, że czuje się niezdolny do sprawowania pontyfikatu. – „”Ja bym zrobił to samo.”

W pierwszą rocznicę rezygnacji Benedykta, prosiłeś wiernych:

— „Dołączcie do mnie w modlitwie za Jego Świątobliwości Benedykta XVI, — człowieka wielkiej odwagi i pokory.”

Z niemałą obawą, w Obliczu Tego, Który będzie nas sądził w Dniu Ostatecznym, — z należnym  szacunkiem my, Twoi poddani — kierujemy tę petycję do Waszej Świątobliwości, z prośbą — abyś zmienił kurs swojego pontyfikatu dla dobra Kościoła i dobra dusz.

Jeżeli to jest niemożliwe, — czyż nie byłoby lepsze dla Waszej Świątobliwości, abyś zrzekł się urzędu Piotrowej posługi — aniżeli dalej przewodził — i poprzez katastrofalne kompromisy zagrażał integralności Kościoła katolickiego?

W związku z tym naszymi własnymi czynimy słowa św. Katarzyny ze Sieny, Doktora Kościoła, — która w jej słynnym liście do papieża Grzegorza XI, — błagała zachęcając go, aby uwolnił Kościół od jednego z największych jego kryzysów:
„Ponieważ On dał Wam władzę i przyjęliście ją, — należy używać mocy i cnoty, — a jeśli nie jesteście chętni do korzystania z nich, i wolisz więcej nad Boga odbierać honory, — byłoby lepiej, abyś zrezygnował, i ocalił zbawienie swojej duszy … „
Maryjo! Wspomożycielko Wiernych, módl się za nami!

Twoi oddani w Chrystusie

Christopher A. Ferrara
Michael J. Matt
Dr. John Rao
Professor Brian McCall
Elizabeth Yore
Timothy J. Cullen
Judge Andrew P. Napolitano
Chris Jackson
Eric Frankovitch
Michael Lofton
Father Celatus
Connie Bagnoli
Susan Claire Potts
Robert Siscoe
John Salza, Esq.
James Cunningham
Vincent Chiarello
John Vennari



___________________

Petycja dostępna jest w kilku językach na stronie

wtorek, 15 grudnia 2015

Z księgarskiej półki: Zmagania papieża i antychrysta


W Wielkanoc 1861, znany konwertyta z anglikanizmu kard. Henry Edward Manning (1808-92) opublikował broszurę zawierającą 4 wykłady wyjaśniające wydarzenia przed i wokół pojawienia się antychrysta, koncentrując się na słowach św. Pawła w Tes 2:3-11, które także ostrzegają o wielkim oszustwie jak również o buncie, „człowieku grzechu” i sile która chwilowo go ogranicza:

„Niech was w żaden sposób nikt nie zwodzi, bo [dzień ten nie nadejdzie], dopóki nie przyjdzie najpierw odstępstwo i nie objawi się człowiek grzechu, syn zatracenia, który się sprzeciwia i wynosi ponad wszystko, co nazywa się Bogiem lub tym, co odbiera cześć, tak że zasiądzie w świątyni Boga dowodząc, że sam jest Bogiem. Czy nie pamiętacie, jak mówiłem wam o tym, gdy wśród was przebywałem? Wiecie, co go teraz powstrzymuje, aby objawił się w swoim czasie. Albowiem już działa tajemnica bezbożności. Niech tylko ten, co teraz powstrzymuje, ustąpi miejsca, wówczas ukaże się Niegodziwiec, którego Pan Jezus zgładzi tchnieniem swoich ust i wniwecz obróci [samym] objawieniem swego przyjścia. Pojawieniu się jego towarzyszyć będzie działanie szatana, z całą mocą, wśród znaków i fałszywych cudów, [działanie] z wszelkim zwodzeniem ku nieprawości tych, którzy giną, ponieważ nie przyjęli miłości prawdy, aby dostąpić zbawienia. Dlatego Bóg dopuszcza działanie na nich oszustwa, tak iż uwierzą kłamstwu, aby byli osądzeni wszyscy, którzy nie uwierzyli prawdzie, ale upodobali sobie nieprawość„. (2 Tes 2:3-12)

Broszura kard. Manninga miała tytuł Obecny kryzys w Stolicy Apostolskiej sprawdzony proroctwem [The Present Crisis of the Holy See Tested by Prophecy], a od tego czasu została wznowiona pod bardziej chwytliwym tytułem Papież i antychryst [The Pope & the Antichrist] (Tradibooks, 2007). Większość zawartości tej monografii zamieszczono w późniejszej, obszerniejszej pracy zatytułowanej Doczesna władza namiestnika Jezusa Chrystusa [The Temporal Power of the Vicar of Jesus Christ].

Choć trzeba zawsze zachować ostrożność w nadmiernym skupianiu się na sprawach odnoszących się do „końca czasów”, jak niestety wielu jest w zwyczaju robić, a tym samym nierozsądne jest, by po prostu ignorować wszelkie objawienia dotyczące tych kwestii, bo oczywiście Bóg Wszechmogący nie ujawnił nam prawd tak, żebyśmy je ignorowali.

W Papież i antychryst, kard. Manning przedstawia i wyjaśnia szczegółowo 4 główne punkty wspomniane przez św. Pawła w zacytowanym fragmencie. Są to:
  • „Bunt” przeciwko prawdziwemu Kościołowi
  • Ujawnienie się „złego” – antychrysta
  • Siła ograniczająca która chwilowo „wstrzymuje”
  • Okres władzy kiedy antychryst prześladuje wiernych.
Henry Edward Manning (ur. 15 lipca 1808 roku w Totteridge – zm. 14 stycznia 1892 roku w Londynie) – angielski duchowny katolicki, arcybiskup Westminsteru i kardynał.

Był najmłodszym synem Williama Manninga – handlowcy, który pracował głównie we wschodnich Indiach. Po ukończeniu uniwersytetu w Oksford przyjął święcenia w Kościele anglikańskim (1832 rok). W 1833 poślubił Caroline Sargent, która zmarła po kilku latach. Małżeństwo było bezdzietne. Zbliżył się w latach 40. do ruchu oksfordzkiego, w którym działał energicznie przyszły kardynał John Henry Newman. W roku 1851 dokonał konwersji na katolicyzm. Po paru miesiącach przyjął też święcenia kapłańskie z rąk pierwszego katolickiego arcybiskupa Westminsteru od czasów reformacji Nicholasa Wisemana. Następnie podjął w latach 1852-1855 dalsze studia w Rzymie.

16 maja 1865 został mianowany arcybiskupem Westminsteru. Sakry udzielił biskup Birmingham William Bernard Ullathorne. Uczestniczył w Soborze Watykańskim I gdzie stanowczo popierał nieomylność papieską, w przeciwieństwie do kard. Newmana. Swoimi ultramontańskimi poglądami zyskał ogromne zaufanie Leona XIII. Jego energiczne rządy spowodowały podwojenie liczby kapłanów w Anglii, wzrost liczby szkół katolickich i klasztorów. Interesował się problemami społecznymi i popierał Rerum novarum. Był jednak przeciwny studiowaniu katolickiej młodzieży na uniwersytetach takich jak Oksford. Kapelusz kardynalski z tytułem prezbitera Santi Andrea e Gregorio al Monte Celio otrzymał w 1875 z rąk papieża Piusa IX. Brał udział w konklawe 1878. Konsekrował swego przyszłego następcę Herberta Vaughana i jego brata Rogera, arcybiskupa Sydney. Pochowany w katedrze londyńskiej.

**********

kard. Henry Manning

ZMAGANIA PAPIEŻA I ANTYCHRYSTA 
Obecny kryzys Stolicy Apostolskiej w świetle proroctw Pisma Świętego

Wydawnictwo ANTYK Dybowski, Warszawa 2015
Format: A5, ss. 100, op. miękka, cena 20,00 zł
Do nabycia na stronie internetowej wydawnictwa

Ks. Gommar De Pauw: Soborowy czy Katolicki?


Wilton Gregory

Chicago, 1967

Panie i Panowie,

Dwa lata temu miałem przywilej przemawiania w waszym miłym mieście po raz pierwszy. Miałem przywilej skierowania się do Katolików z tematem: "Co w imię Boga jest czynione naszemu Katolickiemu Kościołowi?". Rok temu wróciłem i poruszyłem temat: "Ile jeszcze mamy oczekiwać i przyjąć?". Dziś już nie pytam: "Co w imię Boga jest czynione naszemu Katolickiemu Kościołowi?" ponieważ dla każdego jasne jest to, co obecnie spotyka Kościół Katolicki. Nie pytam już również ile jeszcze mamy przyjąć, ile jeszcze mamy oczekiwać... ponieważ za bardzo nie ma już czego oczekiwać, odkąd zniszczenie naszego Kościoła Katolickiego, po ludzku mówiąc, już prawie zostało dokonane. [w roku 1967! - semperfidelisetpartus]

Dziś moim tematem jest: "Czy staniemy się członkami kościoła soborowego, czy też pozostaniemy członkami Kościoła Katolickiego?". Jest to problem, który musi dziś rozwiązać każdy Katolik: Soborowy czy Katolicki.

Soborowy nie jest nazwą wymyśloną przeze mnie. Jest to imię, które sami sobie nadali. Jednym z ich głównych narzędzi prania mózgów są regularne publikacje, adresowane głównie do księży i zakonnic. Muszę przyznać, że wydawcy tych piorących mózgi arkuszy, mają przynajmniej przyzwoitość nie odnosić się już do siebie jako do katolików. Nazywają je informacjami z "Kościoła Soborowego".

To dlatego musimy dziś zdecydować: Soborowy czy Katolicki. I odkąd grupa trzymająca władzę naszego ongiś Katolickiego Kościoła, zakazała mi wykonywania obranej przez mnie drogi kariery, lub, jak powinienem powiedzieć, wyznaczonej mi kariery jako ksiądz profesor (twierdzą, że w żadnym, tak zwanych katolickim seminarium nie ma już miejsca dla takiego konserwatywnego teologa i kanonisty jak ja), wciąż próbuję praktykować nauczanie. Może pewnego dnia, będzie miejsce dla takich ludzi jak ja.

Tego popołudnia zajmę was małym wykładem z historii Kościoła - kwestia utrzymania wprawy. Ale główny powód dla którego poproszę was o cofnięcie się o kilka wieków wstecz jest prosty: Nie można zrozumieć dzisiejszego Kościoła i na pewno nie można przygotować się właściwie na Kościół jutra, jeżeli nie jest się prawdziwie oswojonym z Kościołem dnia wczorajszego. Więc, tak krotko jak potrafię - ale, gdy już idę, to idę - zwykle w pełni korzystam z mojej uwięzionej publiczności. Jednocześnie, mam wrażenie, że jest kilka osób, które muszą zdążyć na pociąg - proszę, nie wahajcie się. Jeżeli naprawdę uważacie, że wzywa was pociąg, po prostu wyjdźcie... i jeżeli pośród audytorium jest kilku szpiegów - a zawsze są - może mogą o nich napisać w następnym tygodniu w Katolickiej prasie, o tym, że kilka osób wyszło w ramach protestu.

Tak więc zagadnienia, które chciałbym z wami, panie i panowie, przerobić, to: Kościół wczoraj, Kościół dziś oraz Kościół jutro.

Teraz Kościół wczoraj. My tradycjonalistyczni Katolicy, my wciąż wierzymy - dumnie - że jesteśmy jedynym Kościołem, który może wykazać swoje pochodzenie od Naszego Pana i Zbawcy Jezusa Chrystusa. Wcielonej Drugiej Osoby Trójcy Świętej, jedynej osoby, która chodząc po tej ziemi mogła powiedzieć: "Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem." Wierzymy również, że On założył jeden, prawdziwy Kościół. Wierzymy, że ten mandat dziś również jest aktualny. Mandat, który brzmiał: "Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony." Brzmi prawie jak ekstremistyczny, radykalny język, nieprawdaż?

Przed wstąpieniem do Nieba, po Jego Zmartwychwstaniu, w które my tradycjonalistyczni Katolicy nadal wierzymy, opuścił Swój Kościół tu na ziemi. Pozostawił go tu na ziemi, by był prowadzony przez Ducha Świętego oraz atakowany przez ducha NIE-świętego, ducha niegodziwości. Aż do dnia ostatniego obrachunku. Wszyscy poprzez historię naszego Kościoła, pokolenie po pokoleniu, muszą wykonać prostą czynność, dokonać prostego wyboru - prostego, lecz boleśnie ostrego: z Chrystusem, czy przeciw Chrystusowi? I by raz na zawsze zamknąć drzwi wszystkim neutralizatorom "środkowej drogi", Chrystus jasno powiedział, że "kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie". Również jasno stwierdził, że ci, którzy z nim będą, będą mieli Go po swojej stronie na zawsze: "Jestem z Wami aż do skończenia świata".

Słowa Naszego Pana, one wciąż odbijają się echem poprzez Palestynę. Wtedy św. Paweł był niemal pierwszym, który wydał oficjalne, przez Boga zainspirowane, ostrzeżenie skierowane do infiltratorów, którzy byli już pomiędzy pierwszymi Chrześcijanami. Do Efezjan napisał: "Bracia, bądźcie mocni w Panu - siłą Jego potęgi. Obleczcie pełną zbroję Bożą, abyście mogli stanąć przeciw podstępom diabła. Walka nasza bowiem" kontynuuje, "nie jest przeciw krwi i ciału, lecz przeciw zwierzchnościom i władzom, przeciw duchom niegodziwości na wysokich miejscach."

Tak wiec nikt nie będzie mógł odwołać się do niezrozumienia prawa posłuszeństwa oraz słuchania tych, który są na wysokich tronach autorytetu. Pisząc do Galatów, Św. Paweł dał nam doskonałą, niesamowicie wartościową wskazówkę, wedle której mamy iść: 'Nawet gdyby anioł z Nieba głosił Wam Ewangelię, inną niż ta, którą wam głosimy - niech będzie wyklęty."

Następnym etapem w naszej historii, niosących kilka wartościowych implikacji dla naszych czasów, były wieki prześladowań - krwawych prześladowań z zewnątrz. Zakończyły się, gdy Cesarz Konstantyn dał światu to, co stało się znane jako Edykt Mediolański, gdy wróg z zewnątrz został pobity i to pobity dobrze. Ale wróg z wewnątrz nie został pobity.

I wtedy przyszedł 4-ty wiek by przynieść nam pierwszą prawdziwie zorganizowaną heretycką schizmę w naszym Kościele, noszącą swą nazwę po biskupie Ariuszu. Arianizm, którego centralna, praktyczna idea musi dziś brzmieć całkiem znajomo, ponieważ, to co oni twierdzili to to, że:
- Chrystus nie jest naszym Bogiem, ale naszym bratem,
- Kościół i świat nie powinny walczyć ze sobą
- Kościół powinien otworzyć swoje ramiona oraz szczęśliwie żyć razem z władzami będącymi ze świata.

I politycy tamtych dni, dołączyli do władz będących w Kościele. Tak więc mamy spektakl, jego pierwsze próby, który później będzie znany jako “aggiornamento.” Osiemdziesiąt procent biskupów stało się apostatami, a pozostałe dwadzieścia procent nie chciało rozbić łodzi. Św. Hieronim napisze: "Pewnego poranka, Chrześcijański świat obudził się i cały był ariański oraz schizmatycki. Cały był Ariański." I papież tamtych dni, imieniem Liberiusz, najpierw milczał. Próbował połączyć rzeczy, których połączyć nie można - Prawdę i Błąd, Wodę i Ogień. Potem, na ponad 3 lata, dołączył do biskupów apostatów. Zamknął swoje oczy, swoje serce oraz swoje sumienie.

Pojedynczy, samotny głos biskupa - człowieka imieniem Atanazy - stał samotnie i walczył z władzami establishmentu swoich dni.

I to laikat czwartego wieku, zwykli, tak zwani świeccy, razem z kilkoma księżmi, ocalili prawdziwą tradycyjną wiarę Katolicką. I trzy lata później, po trzech latach agonii tych wszystkich Tradycyjnych Katolików tamtych dni, papież Liberiusz zmienił swój kurs postępowania i połączył to, co pozostało z prawdziwych tradycyjnie Katolickich poglądów. Tradycyjna Katolicka Wiara została zachowana przy życiu. Poprzez ofiary i prześladowania grupy Katolickich świeckich oraz jeszcze mniejszej grupy księży.

I dość interesującą rzeczą jest, że w długiej liście papieży, zaczynając od św. Piotra, możesz już tu zacząć: św. Piotr, św. Linus, św. Anaklet... święty, święty, święty, święty. Dopóki nagle nie dojdziesz do Liberiusza. I nie ma tu "Ś" przed jego imieniem - pierwszy taki papież na liście, nie znajdujący się na liście kanonizowanych papieży.

I całkiem interesującą rzeczą jest to, że ten, który został ekskomunikowany przez papieża Liberiusza - Atanazy - jest obecnie świętym Atanazym, Doktorem Kościoła. Słyszałem o Horatio Alger, ale od ekskomunikowania do świętości - to przebija wszystko.

Jaka jest tego konkluzja, panie i panowie? Konkluzja jest ekstremalnie praktyczna. Nawet papież i biskupi tracą swój duchowy autorytet, jeżeli odcinają się od nauczania swoich poprzedników.

I wtedy przyszedł VII wiek. I ponownie mamy ekstremalnie interesującą sytuację, która wg mnie, przynajmniej w moich dniach, zawsze była bardzo starannie ukrywana w książkach historii Kościoła, nawet do college'u. Ale napewno nie ukryli jej podczas trzech lat podyplomowego kursu historii, który realizowałem 20 lat temu na ówczesnym Katolickim Uniwersytecie w Louvain (później skończyłem również na ówczesnym publicznym uniwersytecie Ameryki w Washington, D.C.).

VII wiek przyniósł pierwszą tymczasową schizmę pomiędzy Kościołem wschodnim, a zachodnim. Tak więc w VII wieku herezja, która w zasadzie miała do czynienie z boskością Chrystusa, przyniosła nam innego papieża imieniem Honoriusz, który był papieżem od 625 do 638. Wrócę do tego później, ponieważ schizma nie poszła zbyt daleko, ale 40 lat później, papież Honoriusz I, został uroczyście wyklęty przez VI Ekumeniczny Sobór Konstantynopolitański - niewiarygodne, wyklinać tą osobę. To inny ekwiwalent kanonizacji. I powodem było to, że papież Honoriusz I milczał, kiedy powinien mówić. On sam, mówią nam historycy, wogóle nie był heretykiem. Wiedział gdzie była prawda, ale nie zrobił nic by zatrzymać heretyków, którzy niszczyli Kościół. Ponownie zgaduję, że zgadliście. Papież Honoriusz nigdy nie dostał "Ś" przed swoim imieniem.

W XI wieku mamy pierwszą duża schizmę - Wschodnią Schizmę, która w założeniach sprowadza się do tego: czy Papież w Rzymie jest Najwyższych Pasterzem, z autorytetem ponad wszystkimi Katolikami (wliczając biskupów, kardynałów oraz patriarchów), czy też jest swego rodzaju przewodniczącym zarządu, pierwszym pomiędzy równymi? I w tych dniach, papieże stanęli w obronie - nie ich osobistych praw lub ich osobistych przywilejów. Stanęli w obronie Papiestwa.

I Papież powiedział Wschodnim Patriarchom, że jeżeli nie chcą uznać Rzymskiego Papieża za Najwyższego Pasterze, Wikariusza Chrystusa, jedyną osobę z autorytetem rozciągającym się na wszystkich katolików, to nie ma dla nich miejsca w Kościele Katolickim. I była tylko jedna droga na zewnątrz. W tamtych dniach Papieże nie sprzedawali swojego autorytetu.

I potem w XVI wieku mamy "Protestancką Reformację", której 450 rocznicę właśnie celebrują. Protestancka Reformacja zaczęła od zaatakowania serca Katolickiej religii - liturgii. To kardynał Neumann raz napisał: "Jeżeli chcesz zniszczyć liturgię, zniszcz jej centralną liturgię"

I żebyście nie pomyśleli, że przekazuję wam stronniczą wersję historii tamtych dni, przeczytam coś z gazety, która zwykle nie jest zbyt przychylna wobec tego co robię - TIME magazine. Rozumiem jednak, że napisali doskonały opis tego co się wydarzyło podczas Protestanckiej Reformacji XVI wieku. I po prostu spróbujcie porównać to z tym co się dziś dzieje. Czytam z jednego z moich ulubionych magazynów - TIME. Przynajmniej dobrze przeliterowali moje imię.

"Luter próbował dokonać duchowej reformy, która stała się wzorem dla większości Niemczech. Rozpoczął od rewizji łacińskiej liturgii. Przetłumaczył ją na niemiecki, pozwalając świeckim przyjmować zarówno konsekrowane wino, jak i hostię, stosując nowe, popularne i miejscowe pieśni religijne, zamiast tradycyjnego, łacińskiego Chorału Gregoriańskiego. I Chrześcijański kult zmienił się z celebrowania Mszy ofiarnej na głoszenie i nauczanie Słowa Bożego. Sakramenty zostały zredukowane z siedmiu do dwóch - Chrztu oraz Uczty Pańskiej. W międzyczasie rewolucja przeciwko Rzymowi rozprzestrzeniała się od miasta, do miasta. Księża usunęli z kościołów figurki oraz porzucili Mszę Świętą. Celibat duchownych również został zarzucony, a w 1525 Luther poślubił byłą zakonnicę, Katarzynę Vembola.”

Nie mówią jaki rodzaj stroju wtedy nosiła. Jako, że pośród słuchaczy jest kilka dobrych Sióstr, nie powiem nic więcej o mundurach, ponieważ, panie i panowie, wierzcie lub nie, istnieją Siostry, które nawet dziś chodzą w nowych greckich strojach, których nie lubią tak samo jak wy. I jest to dużą ofiarą dla nich, zaprzestać noszenia tradycyjnych strojów, które tak ekspresywnie wyrażały ich oddanie Kościołowi. Nie potępiajmy więc ich. Może pewnego dnia wciąż będą miały serce, które wciąż może zwyciężyć.

Później, gdy komisja dochodzeniowa raportowała Edwardowi VI, że 90% mieszkańców Anglii, wciąż trwa przy Katolickiej Wierze ich Ojców, mając nadzieję, że dawna Katolicka religia zostanie przywrócona - to wtedy król Edward VI zdecydował się znieść Mszę. I mamy sławną decyzją królewskiej "Komisji Reformacyjnej" z 1547. I to jest dokument, panie i panowie, z którego pochodzą stoły obecnie bezczeszczące nasze sanktuaria.

O tak, teraz wasze nowe, greckie duchowieństwo, oni powiedzą wam, że to wszystko było autorstwa "Konstytucji o Liturgii" Drugiego Soboru Watykańskiego. Teraz, wierzcie lub nie, jeżeli mogę tylko to powiedzieć, jako, że byłem doradcą, uczestnikiem sesji Drugiego Soboru Watykańskiego, być może wiem o tym trochę więcej, niż wasze nowe, greckie duchowieństwo w parafiach, które teraz próbuje mi zaprzeczać. I może nie będąc w tym momencie Rockefellerem, oddam im każdą monetę, która mi została, jeżeli pokażą mi GDZIE w "Konstytucji o Liturgii" jest mowa o tym, że nasze ołtarze, muszą zostać zamienione stołami. Nie ma o tym mowy w "Konstytucji o Liturgii', Konstytucji, która przeszła w 1962 roku. Ale jest o tym mowa w 1547 - o tak, dokładnie!

"Każdy ołtarz w każdym kościele lub kaplicy musi zostać usunięty, a na ich miejsce ma być ustawiony stół, aby ludzie przeszli od przesądów papieskiej Mszy do prawidłowego podejścia Uczty Pańskiej. Ołtarza używa się do składania na nim ofiary, a stołu używa się do jedzenia na nim. Ołtarze zostały wzniesione dla ofiary, która obecnie została zniesiona, tak więc również ołtarz, wraz z nią, musi zostać zniesiony"

I to również nie poszło zbyt dobrze wobec dobrych, wierzących ludzi w Wielkiej Brytanii. Pięć lat później w 1552, koniecznym było narzucenie - i zrobienie tego dosłownie - drugiego aktu ujednolicającego: "...aby grzeszni ludzie mogli zmienić stare przesądy Ofiary Mszy, na prawidłowe podejście Uczy Pańskiej, wszystkie ołtarze powinny zostać zastąpione stołami. Minister przewodniczący musi stać, nie jak w starej Mszy tyłem do zgromadzenia, ale przodem do zgromadzenia, tak by ludzie mogli widzieć. Użycie tekstu w całości po angielsku musi być narzucone z tego samego powodu - by podkreślić zmianę poglądów wywodzących się z Ofiary." I wszyscy katoliccy biskupi z wyjątkiem jednego, stoczyli się i sprzedali ich odpowiedzialność oraz ich wierzenia - z wyjątkiem jednego. Dziś pamiętamy imię tylko tego jednego - św. Jana Fisher.

Następnie, w XIX w i na początku XX, przyszedł Modernizm. To wszystko zaczęło się - och, te wszystkie rzeczy zaczynają się w Europie. To dlatego nawet dzisiaj, panie i panowie, desakralizacja waszych kościołów, nie narodziła się w Amerykańskim Śnie. To narodziło się w paskudnym umyśle modernistycznych, niewierzących teologów w Zachodniej Europie. Powinienem wiedzieć, studiowałem z niektórymi z nich.

Modernizm zaczął się w 1816 wraz z francuskim księdzem-apostatą imieniem Lammenais. I tu mamy drugą próbę “aggiornamento.” Ponownie, te same kasztany, które teraz sprzedają w naszych kościołach: Kościół powinien przestać walczyć ze światem, uaktualnić się oraz zaangażować w świecie. W tamtych dniach nie było bigotów lub zamieszek. W przeciwnym razie byłby tam Lammenais. W 1834 był wystarczająco szczery, by publicznie powiedzieć, że już dłużej nie wierzy w Mszę i konsekwentnie już się do niej niej nie przykłada.

To przyniosło mu wsparcie pewnych interesujących przyjaciół - Masonów, którzy wsparli go dość komfortowo i upewnili się, że był wstanie zgromadzić wokół siebie wielu młodych duchownych, którzy byliby pod bardzo komfortową opieką oraz byliby bardzo dobrze wyszkoleni, by czekać dnia otwartego ataku na Kościół.

Jedna z jego wypowiedzi, która brzmi, jakby została wyjęta z nowożytnej katolickiej gazety: "Dziś najwyższą wartością nie jest wiara; nie ma znaczenia w co wierzysz. Tylko miłość." -1834

Inne zdanie: "Wszystkie religie są w zasadzie takie same, tak więc zbierzmy się wszyscy razem i stwórzmy jedną, światową religię." -1834

Rzym pracował naprawdę wolno, ale przyszedł czas, że papież miał już tego dosyć. W 1864 roku, 8 grudnia, Pius IX wydał encyklikę oraz Syllabus Errorum, potępiając modernizm oraz jego każdą formę aż do skończenia czasu!

Ale moderniści nie opuścili Kościoła. Niektórzy, podobnie jak Luter, mieli dość przyzwoitości by odejść i opuścić Kościół oraz jasno wyrazić, że nie chcą mieć nic do czynienia z Kościołem Katolickim. Jednak Moderniści (jako całość) nie mieli tej podstawowej uczciwości. Zostali potępieni tak surowo jak jakakolwiek herezja kiedykolwiek, ale nie opuścili Kościoła. Pozostali tuż na granicy, czekając na inaugurację, by zaatakować nowożytny Kościół od środka. I to dlatego, siedem lat po uroczystym potępieniu, wciąż musiał powiedzieć: "Prawdziwą plagą naszego Kościoła nie są ci, którzy używają przemocy oraz fizycznych prześladowań, by czynić diabelską robotę na ziemi. Prawdziwą plagą naszego Kościoła są liberalni katolicy“.

Siedem lat później, Pius IX zmarł, a jego następcą został - używając dzisiejszych pojęć - "liberalny papież Leon XIII." Jako akt miłosierdzia ominiemy jego pontyfikat odnośnie spraw doktryny, aczkolwiek powinien zostać zapamiętany, jako jeden z papieży, którzy dali nam doskonałe dokumenty o społecznej doktrynie, zwłaszcza, jak wiecie, jego "Rerum Novarum'. Ale może był trochę za bardzo zainteresowany społecznymi aspektami spraw i może to wyjaśnia dlaczego, podczas jego pontyfikatu, Moderniści wzmocnili swoje pozycje na alarmujących poziomie.

Gdy papież Leon XIII zmarł w 1903 roku, miał 93 lata. Możecie sobie łatwo wyobrazić jak łatwo jest wykorzystać starszego człowieka, który ma prawie lub ponad dziewięćdziesiąt lat. I gdy zmarł, złym duchem za tronem Leona XIII był kardynał Rampolla. Historia jasno opisuje dziwne powiązania tego człowieka ze wszystkim, z wyjątkiem spraw religijnych.

Zapamiętajcie, ten człowiek został wybrany papieżem, ale, aby zachować Swój Kościół na właściwej drodze, Bóg działa dziwnymi sposobami. W 1903 Chrystus zainterweniował po to, by zablokować elekcję Rampolli na następcę Piotra. I środkiem, narzędziem, którym Bóg się posłużył był, wierzcie, lub nie, Cesarz Austrii, który wciąż gdzieś tam miał stary przywilej - (przywilej veto) zawetowania elekcji jakiegokolwiek papieża. I dobra komisja katolickich kardynałów, nie mając innych ludzkich środków by zablokować elekcję tego bezbożnego kardynała, zwróciła się do świeckiej władzy z prośbą o zawetowanie tej elekcji. Cesarz Austrii wykorzystał swoją władzę zawetowania i zawetował tą elekcję.

Kardynałowie wybrali innego papieża. Duch Święty, któremu na pewno ulżyło po tym jak kierował się w kierunku Rampolli, upewnił się, że tym razem elekt przyjął wybór.

Wybrany został nieznany kardynał. Kardynał o imieniu Sarto, który stał później stał się znany jako święty Pius X. To on, w roku 1907, uroczyście i jeszcze mocniej potępił modernizm zwrotami, które dzisiejsza prasa katolicka próbuje zignorować lub zanegować.

Moderniści nie opuścili Kościoła. O, nie, pozostali wewnątrz i połączyli się z tymi samymi siłami, z którymi połączyli się wcześniej. Masoneria wewnątrz Kościoła była narzędziem, który miało zrujnować Kościół od środka.

I wtedy nowy ruch wkroczył na scenę - komunizm. W 1914 roku zmarł św. Pius X i rozpoczęła się Pierwsza Wojna Światowa. Zmarł 16 dni po rozpoczęciu Pierwszej Wojny Światowej.

W 1917 - jak wiecie, dokładnie 50 lat temu - miała miejsce Komunistyczna Rewolucja. W 1917 miało miejsce coś o jeszcze większym znaczeniu - Błogosławiona Matka Boża ukazała się w Fatimie. Wszystko tego samego roku. I komunizm, połączony z nowoczesnymi technikami i nowoczesnym pieniądzem, ze wszystkimi tradycyjnymi taktykami diabła, rozpoczął pracę nad osiągnięciem swojego celu - światowej dominacji.

I wszelkiego rodzaju Chrześcijanie, zarówno Katolicy jak i protestanci, spali. W tym samym czasie, wróg nie spał.

W 1931 roku, Leninowska szkoła politycznych działań wojennych wysłała tajne instrukcje do swoich elit, jasno stwierdzając, że osiągną cel w ciągu 20 lub 30 lat, co dawałoby 1961. W ciągu 30 dni miał nadejść dzień, w którym międzynarodowy komunizm przejmie stopniowo cały świat.

Komunizm nie mógł tego dokonać, nie zniszczywszy pierw religii. Więc natychmiast zaczęto pracować nad naszymi najlepszymi wyznaniami protestanckimi, które z pomocą masonerii, zostały na wskroś zinfiltrowane. Byłem ostrzeżony, żeby nie mówić tego publicznie, jeżeli wiem co jest dla mnie dobre. I to dlatego, mówię to ponownie.

Gdy w 1933 roku Hitler przejął Niemcy, komunizm znalazł dobrą wymówkę by zyskać poważanie. Każdy kto w tamtym czasie był przeciwko Hitlerowi, miał być "poważany".

Cóż, byli tacy głupcy jak ja, którzy wierzyli, że Nazizm i Komunizm są tylko dwoma chorobami, dlatego próbowaliśmy walczyć z oboma naraz. Ale w 1933, oczywiste stało się, że wyznanie protestanckie zostało bardzo skutecznie zinfiltrowane, ale Kościół Rzymskokatolicki wciąż tam stał samotnie, jako wielki przeciwnik międzynarodowego teizmu komunistycznego. I to w roku 1933, Moskwa wydała rozkaz infiltracji Kościoła Katolickiego, ponieważ, skoro księża nie stali się komunistami, komuniści staną się księżmi. I instrukcje nie pozostawiły najmniejszej wątpliwości, że niektórzy z najbardziej obiecujących mężczyzn w szeregach komunistów, zostaną wysłani do seminariów, by przejść przez wszelkie sposoby przygotowania do kapłaństwa, zostać wyświęconym i awansować wewnątrz Kościoła Katolickiego tak wysoko, jak to tylko możliwe. Miało to miejsce w roku 1933. Do dziś, części z nich powinno się udać całkiem dobrze.

Gdy te dyrektywy dotarły do Watykanu, który w tamtym czasie miał doskonałe służby wywiadowcze (dziś nie są tak dobre, tak mi mówią), gdy Pius XI stał się świadomy infiltracji ateistycznego komunizmu, osobiście napisał Divini Redemptoris (napisał ją osobiście, nie posługiwał się w tym celu innymi osobami), w której potępił Komunizm raz na zawsze, jako wewnętrznie zły i ostrzegł wszystkich katolickich biskupów świata o infiltracji o Kościoła. Ale wszyscy biskupi uśmiechneli się i powiedzieli człowiekowi w Rzymie, że staje się trochę histeryczny.

Wtedy nadeszła Druga Wojna Światowa i Komunizm stał się światową potęgą, z jego najpotężniejszą bronią - infiltracją. Wciąż, dość skutecznie, wywrotowe siły pracowały nad doprowadzeniem Katolicyzmu do upadku na najniższy poziom Protestanckiej Reformacji oraz nad doprowadzeniem protestanckich kościołów "reformowanych" do upadku na najniższy poziom de-formacji. Poziom na którym mamy teraz Chrześcijańskich teologów głoszących teologię "martwego Boga". I, podkopując wszystkie Chrześcijańskie wyznania, mieli nadzieję na stworzeni pustki, w którą ateistyczny Komunizm grzecznie wkroczyłby pewnego dnia. Dokładnie tak, jak wprost powiedział nam stary dżentelmen Chruszczow, gdy byliśmy dość głupi, by gości go tu, w Stanach Zjednoczonych: "Totalne, nieprzerwane działania wojenne, aż do osiągnięcia totalnego panowania i całkowitego kontrolowania każdej duszy przez siłą znaną jako Komunizm, również dziś jest naszym celem. Podoba wam się to czy nie, historia jest po naszej stronie".

"Pochowamy was".

I ponownie, gdy na Tron Piotrowy wstąpił Papież Pius XII - papież, który być może był najlepiej poinformowanym papieżem jaki kiedykolwiek rządził naszym Kościołem - wiedział, że pierwszy atak, pierwszy frontalny atak przeciwko Katolickiemu Kościołowi zostanie skierowany na liturgię Mszy Świętej. Już w roku 1947 papież Pius XII ostrzegł biskupów przed fanatykami liturgicznej i teologicznej lewicy, którzy już wtedy agitowali na rzecz pewnych liturgicznych nadużyć oraz potworności, które obecnie są chwalone jako wielkie osiągnięcia "ożywionej liturgii", a które świętobliwy papież w swojej encyklice Mediator Dei nazwał "podstępnymi i bardzo szkodliwymi skrajnościami."

"Przygotowują niegodziwe innowacje" ostrzegł biskupów. "Zatrute owoce" tak je nazwał. I zwolennicy tak zwanej "liturgicznej odnowy" zostali potępieni jako "ludzie opuszczający ścieżkę zdrowej doktryny. Ludzie, którzy twierdzą, że promują liturgiczny renesans, ale tak naprawdę plugawią liturgię błędami wobec Katolickiej doktryny". Nadal cytuję świętobliwego Piusa XII, który ostrzegał: "Ludzie, którzy proponują nikczemne innowacje są w błędzie odwołując się do społecznego charakteru Świętej Eucharystii. Ludzie, którzy są niezdrowymi katolikami, chcącymi ożywić zwyczaje wyeliminowane dawno temu jako nadużycia. Ludzie, którzy chcą zwieść ludzi nowymi sposobami postępowania - nowymi sposobami, które są niczym zatrute owoce lub zainfekowane gałęzie na zdrowym drzewie."

"Zainfekowane gałęzie", tak je nazywa, "które powinny zostać odcięte". I wiedząc, że oni, już w 1947, przygotowywali ich kontratak na język łaciński w Kościele (ponieważ był to symbol naszej powszechności na całym świecie oraz symbol naszej łączności z Rzymem), wiedząc, że ich pierwszy atak, będzie taki jak atak Lutra, skierowany przeciwko łacińskiemu językowi Kościoła, papież Pius XII powiedział wtedy biskupom: TRZYMAJCIE WASZE LEPKIE PALCE Z DALA OD ŁACINY! Tak naprawdę nie użył tych słów. Oto co powiedział: "Użycie łaciny musi być kontynuowane w naszym Kościele, ponieważ jest jasnym i pięknym znakiem jedności, i co więcej, efektywnym środkiem zaradczym przeciwko zepsuciu prawdziwej doktryny." Wiedząc również, że następny atak zostanie skierowany przeciwko ołtarzom, po to, by zastąpić je potwornościami desek do prasowania oraz stołów, już w 1947 roku - niektórzy myślą, że połowa z tych rzeczy miała miejsce w ciągu jednej nocy - nie działo się to w ciągu jednej nocy! Ci moderniści przygotowywali to przez lata i lata! W 1947 roku, Pius XII powiedział biskupom, żeby zachowali w kościołach ołtarze, ponieważ: "z właściwej ścieżki zbacza ten, który chce przywrócić ołtarzowi starodawną formę stołu."

I wtedy przyszedł rok 1962, wraz z papieżem Janem XXIII zajmującym Tron Piotrowy. "Dobry Papież Jan." Kościół nigdy nie znał papieża, który byłby bardziej tradycyjny w doktrynie i liturgicznych poglądach niż dobry papież Jan XXIII, który jest teraz wykorzystywany, w celu usprawiedliwienia potworności, których nienawidził i których nigdy nie autoryzował. Ponieważ, gdy dobry papież Jan XXIII zwołał Ekumeniczny Sobór na 11 października, niektórzy z jego doradców powiedzieli mu, że popełnił błąd zwołując sobór, który nie będzie "wesołym spotkaniem, trwającym kilka tygodni", podczas, którego spotkają się biskupi ze wszystkich stron całego świata, wymienią trochę uprzejmości i wspólnie zadeklarują światu, że Kościół Katolicki, niezmieniony w swoich fundamentalnych doktrynach, teraz chce dokonać kilku adaptacji, w kilku nieistotnych, zewnętrznych kwestiach. Gdy powiedziano mu, na przykład, że pierwszy atak modernistów zostanie skierowany przeciwko tradycyjnej łacińskiej liturgii, papież Jan XXIII, który, gdy była taka potrzeba, brał na siebie odpowiedzialność, zwołał wszystkich kardynałów żyjących w Rzymie i tych wszystkich w rozsądnej odległości, i rozkazał im stawić się w Rzymie 22 lutego 1962 roku - osiem miesięcy przed rozpoczęciem Soboru Watykańskiego.

I najbardziej uroczyście, osobiście opuszczając Watykan, by udać się do grobu św. Piotra w Rzymie i stanąć na jego szczycie, z kardynałami stojącymi obok niego i dziesiątkami biskupów tuż pod nim, papież Jan, w formie apostolskiej konstytucji, która jest najwyższą formą papieskiej interwencji, zaraz za nieomylną definicją dogmatyczną, zadeklarował, że nikt i nic - ani sobór, ani biskup - nie może tknąć tradycyjnej łacińskiej liturgii.Wyszedł i 22 lutego, w święto Katedry św. Piotra (dlatego wybrał ten dzień), konstytucją “Vitrum Sapientia,” jasno stwierdził, że nie były to puste słowa.

"W pełnej świadomości Naszego urzędu oraz Naszego autorytetu, stwierdzamy i rozkazujemy ad Perpetuam Rei memoriam - na wieczność". "Chcemy i rozkazujemy, aby ta Nasza konstytucja pozostała umocniona i ratyfikowana pomimo czegokolwiek przeciwnego..."

I ta konstytucja stwierdziła, że Łacina ma pozostać w liturgii i że biskupi mają obowiązek postarać się o to, aby nikt pod ich władzą nie pracował nad usunięciem łaciny z liturgii albo ze studiów przygotowujących do kapłaństwa w naszych seminariach. Miało to miejsce 8 miesięcy przed otwarciem Soboru Watykańskiego. I papież jasne stwierdził, że było to ad Perpetuam Rei memoriam "ma wieczną rzeczy pamiątkę, ma to pozostać, w pełni Naszego autorytetu podejmujemy tą decyzję". I całkiem jasno stwierdził dlaczego: "Powszechna religia wymaga powszechnego języka".

I to w tym roku, 1962, narodziła się w Stanach Zjednoczonych schizmatycka, heretycka, soborowa sekta. Dlaczego? Ponieważ pomimo wyraźnej, uroczystej przysięgi papieża Jana XXIII, większość amerykańskich biskupów odmówiła posłuszeństwa. Byłem tam wówczas na fakultecie. I otrzymałem od biskupa w Baltimore instrukcje, by nie wdrażać konstytucji z Rzymu. To wtedy zrezygnowałem.

I to tego dnia większość naszych biskupów automatycznie ekskomunikowała samych siebie od naszego Kościoła rzymskokatolickiego! Teraz próbują grozić mi ekskomuniką. Uznałbym to za wielki zaszczyt, być nielegalnie ekskomunikowanym przez ludzi, którzy zostali ekskomunikowani pięć lat temu. Dlaczego? Ponieważ instrukcja, którą wysłali do ludzi takich jak ja, brzmiała: "Nie zwracajcie uwagi na tego starego..." Nie zacytuję jak nazwali dobrego, starego papieża Jana. "Nie zwracajcie uwagi. Poczekamy aż sobór się zbierze i szybko pozbędziemy się tej łacińskiej liturgii. Tylko poczekajcie."

Teraz, panie i panowie, wciąż żyjemy w Kościele, który wierzy w swój Kodeks Prawa Kanonicznego. I jeżeli wierzycie papieżowi Pawłowi VI, a my wciąż wierzymy, wtedy Kanon 2332 naszego Kodeks Prawa Kanonicznego czyni to tak oczywistym.

"Każdy i wszyscy, jakiejkolwiek pozycji lub rangi, król, biskup, czy kardynał, który odwołuje się od praw, dekretów, lub poleceń panującego biskupa Rzymu do soboru powszechnego, jest podejrzany o herezję i zaciąga automatyczną ekskomunikę."

I następny Kanon. "Osoby, które pośrednio lub bezpośrednio zapobiegają wykonaniu ustaw wydanych przez Stolicę Apostolską zaciągają automatyczną ekskomunikę." Kanon 2333.

I nie trzeba być Doktorem Prawa Kanonicznego by zrozumieć ten język.

1962 był pierwszym krokiem w ustanowieniu schizmatyckiej, heretyckiej, Soborowej sekty, która teraz pozuje jako establiszment Kościoła Katolickiego w Stanach Zjednoczonych. Ponieważ teraz stoimy w obliczu Koncyliaryzmu. Papież Jan XXIII zwołał swój Sobór Watykański i, panie i panowie, nie pozwólcie nikomu wmówić wam, że ja osobiście, albo Ruch Tradycyjnych Katolików, walczymy z decyzjami Ekumenicznego Soboru. O nie, nie walczymy! Nie mógłby tego zrobić żaden Katolik! To z czym walczymy, to fałszywe interpretacje Drugiego Soboru Watykańskiego. Najwyższy czas, by obecny Ojciec Święty stwierdził, że Sobór Watykański był WIELKIM BŁĘDEM i że obecnie został całkowicie wykorzeniony. On mógłby to zrobić! Jest papieżem! I nie jest to tylko zasługą papieża Jana XXIII, ponieważ jest znacznie bardziej zasługą Ducha Świętego to, że Jan XXIII od samego początku, gdy zwołał sobór, wyraził to kryształowo czysto. Powinienem był wiedzieć, słyszałem jak to to mówił! Tak, powiedział to po łacinie, ale nadal trochę rozumiem łacinę. Jasno stwierdził, że (inaczej niż wszystkie poprzednie Sobory Ekumeniczne) Drugi Sobór Watykański nie miał być Doktrynalnym Soborem, ale pastoralnym, pozostawiając jakiemukolwiek późniejszemu papieżowi otwarte drzwi, by po prostu powiedział "DOSYĆ!".

Gdy stało się jasne, że Drugi Sobór Watykański zmierza, po ludzku mówiąc, ku zniszczeniu, Bóg wkroczył i zamknął Sobór Watykański. Gdy wróciłem do Stanów Zjednoczonych po pierwszej sesji, powiedziałem moim przyjaciołom, że widziałem Papieża Jana dzień, przed opuszczeniem Rzymu. Powiedziałem: 'Ten papież nie otworzy już żadnej innej sesji. Ten człowiek umiera". Jeden raz moje przewidywania się spełniły, aczkolwiek zrobiłem kilka innych, które również, przypadkowo, okazały się być prawdziwe.

Ale człowiek zmarł - akt Boga zakończył Drugi Sobór Watykański, który w tym czasie nie podjął żadnych decyzji, ani w ogóle nie wydał jakichkolwiek dekretów. Pierwsza sesja zakończyła się w 1962 roku. Druga sesja nie miała miejsce ponieważ Papież Jan zmarł. Teraz, zgodnie z istniejącym prawem naszego Kościoła, Ekumeniczny Sobór jest automatycznie zakończony, gdy umiera panujący Papież. Akt Boga zamknął Ekumeniczny Sobór. I wielu obserwatorów Kościoła miało nadzieję, że gdy wybrany zostanie nowy papież, nie otworzy na nowo soboru, który został zamknięty poprzez jasny i bezbłędnie jasny akt Boży. Ale po posłuchaniu niektórych ze swoich doradców, papież Paweł VI nie zwołał Trzeciego Soboru Watykańskiego, co było by bardziej zgodne z tradycjami, ale otworzył ponownie Drugi Sobór Watykański, który został [uprzednio] zamknięty. I nie tylko ja czułem się niekomfortowo, będąc w ciągu miesiąca lub dwóch, świadkiem jak Sobór zamknięty poprzez akt Boga, został otwarty poprzez akt Człowieka.

Niemniej jednak, gdy została zamknięta ostateczna sesja Drugiego Soboru Watykańskiego, każda decyzja i każdy dekret, który został oficjalnie promulgowany przez Sobór, nie zawierał niczego innego, prócz tradycyjnej, zdrowej doktryny Kościoła. O, tak, słyszałem propozycje w które byście nie uwierzyli. Biskupi proponujący, jako akceptowalną katolicką doktrynę, herezje - dogmatyczne i moralne herezje - które zostały potępione wieki temu! Ale nie zostały one uczynione prawem - nie! Chrystus wciąż był ze Swoim Kościołem, a Duch Święty wciąż sterował jego Piotrową częścią i nie pozwolił by te propozycje zostały zaakceptowane. Ale to czego dziś jesteśmy świadkami, panie i panowie, to są dokładnie te wtedy pokonane propozycje, do których zaakceptowania są obecnie zmuszani nasi katoliccy ludzie. Moderniści nie mogli tego legalnie dokonać w Rzymie, teraz próbują to zrobić nielegalnie. I to dlatego ich atakujemy!

Dziś mamy dokładną kopię sytuacji, którą św. Pius X opisał w 1903, gdy jasna stwierdził, że promotorzy błędu nie znajdują się dziś pomiędzy naszymi zadeklarowanymi wrogami. Promotorzy błędu znajdują się dziś w samych szeregach naszego własnego Kościoła! Dziś jesteśmy świadkami dokładnie tej samej sytuacji.

Jesteśmy również świadkami dokładnie tego co zostało przepowiedziane w Fatimie w 1917 roku. I widzę to jasno - nie jest to dokładnie czynieniem tego publicznym - nie pretenduję do posiadania tekstu tej wiadomości Naszej Błogosławionej Matki z Fatimy, ale tekst, który otrzymałem w Rzymie zawiera kilka paragrafów, które wciąż są bardzo interesujące. Zostało to wtedy przepowiedziane i dzieje się teraz.

"Nadchodzi czas poważnej próby dla Kościoła. Nie dziś, ani nie jutro" powiedziała Najświętsza Matka w 1917 roku "ale w drugiej połowie 20-ego wieku. Natura ludzka nie rozwinie się tak, jak Bóg tego pragnie. Ludzkość stanie się świętokradcza i podepcze dar, który otrzymała. Nigdzie już nie będzie panował porządek. Nawet na wyżynach" przepowiedziała Najświętsza Matka "Szatan będzie panował i kierował biegiem rzeczy. Uda mu się nawet przeniknąć do najwyższych stanowisk w Kościele. Kardynałowie sprzeciwią się kardynałom, a biskupi sprzeciwią się biskupom. Szatan wejdzie w ich sam środek. Kościół będzie zasłonięty i cały świat zostanie wrzucony w dezorientację."

To Matka Boga dała nam taki opis, panie i panowie.

I to dlatego trzymamy się Ojca Świętego. Nie atakujemy papieża, tak jak fałszywi bracia z tak zwanej katolickiej prasy, próbowali przekonać swoich czytelników. Nie zaatakowaliśmy papieża w naszym liście do niego. W całym świecie nie ma kapłana, który byłby bardziej lojalny i bardziej przywiązany do obecnego papieża niż ja. Ponieważ, jeżeli nawet z innego żadnego powodu, papież Paweł VI nie musiał darować mi osobistej uwagi oraz osobistego przywiązania, które okazał, gdy udzielił mi osobistej audiencji oraz pobłogosławił pracę, którą wykonywałem przez ostatnie dwa tygodnie. Nie mogę o tym zapomnieć, pomimo bycia niezadowolonym z pewnych rzeczy, do robienia, których zmuszają mnie dziś jego doradcy. To, o co poprosiliśmy Ojca Świętego w moim liście z 15 sierpnia (jeżeli jesteś zainteresowany pełnym tekstem, po prostu zostaw swoje dane i chętnie wyślę ci kopię) - poprosiliśmy Ojca Świętego by, PROSZĘ, był papieżem, by działał jak papież, by stał na swych własnych nogach oraz by dał nam, lojalnym tradycyjnym katolikom satysfakcję z bycia zdolnym raz jeszcze powiedzieć:: "Rzym się wypowiedział i wszyscy katolicy posłuchają". To o to go poprosiliśmy.

Nie próbujemy założyć nowego schizmatyckiego kościoła, panie i panowie. O to zostałem oskarżony przez fałszywie konserwatywną prasę katolicką, która obecnie wędruje we wszystkich kierunkach, która obecnie wysyła wszelkiego rodzaju grupy rozłamowe, z których niektóre narażają się na niebezpieczne działania prawne z powodu wypaczania wizerunku katolickich tradycjonalistów. Gdzie są biskupi, którzy wciąż mogą się nieoczekiwanie pojawić? Obecny establiszment tak zwanych katolików, nie jest już zgodny z tradycjami Kościoła, [który datuje się wstecz do świętego Piotra i Naszego Pana], ponieważ to dzisiejszy kościół soborowy, nie przyniósł światu nic poza systematyczną destrukcją Katolickiego Kościoła, którego bronić przysięgał każdy kapłan.

Przez ostatnie 5 lat byliśmy świadkami tego, co było przygotowywane przez ostanie 50 lat - systematycznego niszczenia Kościoła w trzech etapach. Pierw, nasza liturgia musi zostać zniszczona. Potem, nasze dogmaty muszą zostać zniszczone. Następnie, nasza moralność musi zostać zniszczona. Wróg wykonał dobrą robotę w realizacji tych zadań, panie i i panowie.

Najpierw zniszczyli naszą liturgię. Rok temu, ostrzegałem was o dziesięciu krokach, które zobaczycie w waszym kościele.

Powiedziałem wam, że pierwszą rzeczą, której będziecie świadkami jest totalne zniszczenie łaciny. Wiedziałem, że to właśnie to będzie ich celem.

Drugą rzeczą, której będziecie świadkami jest Msza odprawiana na prawdziwym ołtarzu, ale twarzą do ludzi.

Trzecim krokiem, mówiłem wam, będzie zastąpienie ołtarza stołem - nie po to by wdrożyć Drugi Sobór Watykański, ale w doskonałej zgodności z dekretami Anglikańskiej Reformacji z XVI wieku.

Czwartym krokiem, ostrzegałem was, będzie... zniszczenie tabernakulum na ołtarzu i zmienienie go w coś w rodzaju stojącego z boku pudełka na buty.

Piąty krok, ostrzegałem was, balaski zostaną usunięte, a wy zostaniecie zmuszeni do stania podczas przyjmowanie Tego, o którym Biblia mówi nam, że wszyscy powinni zgiąć swoje kolana, nawet gdyby Jego imię zostało choćby wymienione.

Szóstym krokiem, w systematycznym niszczeniu naszej liturgii, ostrzegałem was, będzie wybieranie przez ludzi ich własnych chlebów ołtarzowych i przynoszenie ich na stół. Pierw tradycyjnie wyglądające hostie, później zwykły chleb.

Siódmy krok, ostrzegałem, będziecie świadkami "specjalnych" mszy dla wybranych grup."Msze Hootennany" dla nastolatków, ponieważ nastolatkowie prosili o to! [Hootennany - słowo określające towarzyskie zebranie albo nieformalny koncert, zawierający muzykę folkową, czasami również taniec - redakcja] Nie prosili, panie i panowie! Kilku przygłupów pomiędzy nastolatkami mogło, ale liberałowie obrażają naszych nastolatków, sprawiając byśmy my, "starzy ludzie", wierzyli, że nasi nastolatkowie naprawdę pragną tego typu zdegradowanej liturgii. Nie pragną tego, panie i panowie, i jestem niesamowicie szczęśliwy, że mogę powiedzieć, że jedna z moich następnych mów będzie miała miejsce w Arizonie i zostanie zorganizowana przez grupę nastolatków! Wybrane grupy, msze hootenanny - z których ostatnia była msza w katedrze, miejcie to na uwadze, z dziewczętami i chłopcami tańczącymi razem na podłodze. Jak tylko msze hootenanny będą dostępne dla nastolatków - agape, "msze miłości" będą dostępne dla tych, których nazywają "wybraną grupą" dorosłych.

Ósmym krokiem, powiedziałem wam, w systematycznym niszczeniu naszej liturgii, będzie to, że każdy będzie mógł dotknąć i rozdawać "Chleb Miłości", jak go nazywają. Najpierw pozwolą dotknąć go kilku zakonnicom. Oczywiście, wśród zakonnic również można znaleźć kilku przygłupów, tak samo jak można ich znaleźć pomiędzy księżmi (chociaż powiedziałbym, że zakonnice są teraz w trochę bardziej sprzyjającej pozycji niż my teraz). Najpierw znajdą kilka zakonnic by przełamać lód. Następnie pozwolą dzieciom pomagać przy komunii. Następnie kolejny krok - każdy pomaga sam sobie. Gdy raz mówiłem w ten sposób, niektórzy powiedzieli: "no, on przesadza". Panie i panowie, mogę was zabrać do miejsc gdzie ma to miejsce! Ostrzegałem was również o pewnych świętokradczych nadużyciach, które będą rezultatem tej destrukcji i zdjęcie, które dostałem, było zdjęciem niegdysiejszego tabernakulum, które jest obecnie używane jako psia buda - panie i panowie, oni mają cocker spaniela w tym, co kiedyś było tabernakulum.

Dziewiąty kroki, ostrzegłem was rok temu, koniec z obowiązkowymi niedzielnymi mszami w kościołach. Zamiast nich dobrowolne "msze miłości" w domach - najlepiej w sobotę, w Szabat.

Dziesiąty krok, powiedziałem wam, Bóg wie co to będzie. Rok temu nie wiedzieliśmy jaki będzie dziesiąty krok, ale dzisiaj już wiemy.

Dziesiąty krok w systematycznym niszczeniu naszej tradycyjnej łacińskiej liturgii został sformalizowany dwa tygodnie temu, 22 października 1967 roku. To był ten dzień, w którym fałszywa msza została narzucona naszym ludziom. To był ten dzień, w którym gdy udaliście się do budynków kościelnych, byliście świadkami jak wasi kapłani zmieniają się w ministrów. To był ten dzień, w którym heretycki, schizmatycki, soborowy kościół został formalnie ustanowiony w Stanach Zjednoczonych Ameryki, tak jak zostało to formalnie zaproponowane rok temu.

Teraz, panie i panowie, nim tutaj przyszedłem wahałem się, czy powinienem wam o tym powiedzieć czy nie. Wahałem się nim przybyłem tutaj, do waszego miasta. Ale zdecydowałem, że chociaż są to złe wiadomości, muszę je wam przekazać.

To, na co dziś chodzicie do kościołów establiszmentu naszego kiedyś Katolickiego Kościoła - to, czego jesteście świadkami, panie i panowie, nie jest już ważną Ofiarą Mszy Świętej.

Jest to straszliwe stwierdzenie do wypowiedzenia. Muszę więc je udowodnić, i jestem wam to winny, podać wam powody.

Tutaj w mieście Chicago, pomiędzy 10 a 13 kwietnia tego roku, nasi biskupi spotkali się w luksusowym hotelu i zdecydowali między innymi o tym, że zaapelują do Rzymu o pozwolenie na całą Mszę po angielsku, włączając Kanon Mszy, włączając najbardziej uroczystą część Kanonu - Konsekrację. Dwudziestu jeden biskupów walczyło przeciwko temu i zagłosowało przeciwko temu. Z ponad 250 amerykańskich biskupów, 21 było wciąż dość katolickich, by ostrzec pozostałych by w ogóle nie niszczyli Tradycyjnej Łacińskiej Mszy - szczególnie, by nie bawili się z "formą" Konsekracji, która wpływa na ważność Mszy.

Informacje o dokładnej liczbie (która, jak przypuszczam miała być zachowana w sekrecie) otrzymałem dwa tygodnie temu z Biura Kardynała w Washington, który powiedział mi, że był jednym z trzech kardynałów, którzy walczyli przeciwko temu. Pozostałymi dwoma byli kardynał Spelmann i kardynał Macintyre. Do tego 18 innych biskupów. Zagłosowali "nie" ponieważ wiedzieli, że to było złe. Spodziewałem się, że następne zdanie będzie brzmiało: "... i to dlatego, przynajmniej w 21 diecezjach wciąż będziecie mieli dostęp do ważnej Mszy." Ale nie... To nie to, co później usłyszałem. To, co usłyszałem brzmiało: "... lecz gdy większość amerykańskich biskupów zdecydowała się na całą Mszę po angielsku, my, którzy głosowaliśmy przeciwko, zdecydowaliśmy się nie łamać szeregów i iść razem z nimi".

Tego rodzaju przywódców dziś mamy, panie i panowie. Gdyby tylko zaproponowali anglojęzyczne tłumaczenie łacińskiego Kanonu, byłoby to wystarczająco złe. Postąpiliby wprost przeciwnie do groźby ekskomuniki Soboru Trydenckiego oraz artykułów 36 i 54 "Konstytucji o liturgii" Drugiego Soboru Watykańskiego. Gdyby było to dosłowne tłumaczenie, mimo, że bardzo nie chciałbym widzieć jak łacina odchodzi, nie można by kwestionować ważności Mszy.

Ostatniej nocy, w sali łaskawie oddanej do naszej dyspozycji, rozmawiałem ze znajomym księdzem rytu libańskiego. Na pewno nie używa łaciny, ale wiem, że jest to ważna Msza i dlatego widziałbym was raczej udających się na ważną Mszę w aramejskim, w jego Libańskim Kościele, niż na fałszywą Ucztę Pańską w naszych, tak zwanych Łacińskich Kościołach.

To co nasi amerykańscy biskupi zaproponowali Rzymowi było całkowicie nową (angielską wersją) Kanonu Mszy - wersją, która była totalnie heretycka, wersją w której trzy nieomylnie zdefiniowane dogmaty zostały wyeliminowane. Dogmat Boskiego Macierzyństwa Dziewicy Maryi, zdefiniowany w 431 roku przez Sobór w Efezie - wyrzucony. Dogmat Wieczystego Dziewictwa Dziewicy Maryi, zdefiniowany na Soborze Laterańskim z roku 649 - wyrzucony. Dogmat Boskości Naszego Pana i Zbawcy, zdefiniowany na Soborze w Nicei w 325 roku - wyrzucony. Nie ma potrzeby dodać, że odpowiedź, która przyszła z Rzymu ostatniego września, brzmiała "nie". Dwa razy... "nie".

"My w Rzymie, nie możemy ewentualnie pozwolić wam, amerykańskim biskupom na używanie tego rodzaju formuły Mszy." Nie zapominajmy, że słowo "błogosławiony" również zostało wyeliminowane i tak samo rzeczywiste błogosławieństwo. Dziś ministrowie w naszym Kościele nie błogosławią już chleba i wina. Wyjaśnię wam później, dlaczego tego nie robią - oni są spójni. Nie ma potrzeby powiedzieć, odpowiedź Rzymu brzmiała: "nie możecie używać tej formy podczas Mszy!".

Teraz, panie i panowie, kiedyś była by to ostateczna decyzja i każdy katolicki biskup natychmiast by się jej poddał. Teraz już nie. Odpowiedź udzielona przez naszych amerykańskich, tak zwanych "katolickich" biskupów, przedstawiona w osobie arcybiskupa Deardon, przewodniczącego Konferencji Amerykańskich Biskupów, w samym Rzymie, gdzie tego samego popołudnia miał wziąć udział w otwarciu synodu biskupów 29 września, arcybiskup Deardon z Detroi, w charakterze przewodniczącego Konferencji Amerykańskich Biskupów Katolickich, publicznie ogłosi, że, mimo tego, że Rzym odrzucił angielski tekst Kanonu, my w Stanach Zjednoczonych, czynimy go obowiązkowym we wszystkich publicznych mszach i nie będziemy czekać do 3 grudnia, dnia pierwotnie zaplanowanego. Zrobimy to natychmiastowo, jak tylko będzie można zrealizować druk. I to dlatego uczynili to obowiązkowym 22 października.

Panie i panowie, jeżeli to nie jest otwarta schizma, to nie wiem czym jest schizma.

Jeszcze cztery dni temu miałem wątpliwości co do ważności tej nowej angielskiej ceremonii mającej miejsce w naszych kościołach. Widzicie, tak naprawdę nie jestem tak ekstremalny jak opisują mnie moi przeciwnicy. Niektórzy znajomi teologowie od samego początku powiedzieli mi, że wg nich, nie było najmniejszej wątpliwości, że ta Nowa Msza jest nieważna. Wciąż miałem wątpliwości... ale już nie mam.

Dla mnie była wątpliwa, ale wciąż, zgodnie z tradycyjnym nauczaniem katolickiej teologii moralnej, gdy stawką jest ważność sakramentu, kapłan nie może postępować wedle zasady, którą nazywają "probabalizmem". Musi postępować wedle zasady "tucjoryzmu", co oznacza, że musi postępować w najbardziej bezpieczny sposób. Oznacza to, że dopóki Rzym jasno nie zdefiniuje, że nowa formuła jest technicznie ważna, kapłan musi trzymać się starej formuły, która dotychczas była uznana za ważną.

Ale trzy dni temu, ostatnie wydanie magazynu "Worship", który jest nieoficjalnymi ustami amerykańskich "ekspertów" liturgicznych i który jest publikowany za kościelną zgodą - znajdują się instrukcje skierowane do księży, wyjaśniające im, jak należy rozumieć nowy angielski kanon, którego obecnie używają w ich mszach. I jeżeli przeczytacie to, panie i panowie, nie ma najmniejszej wątpliwości, że ważna Ofiara Mszy zniknęla z naszych kościołów. Cytuję tu z artykułu, który mówi: "nowy kanon nie jest tylko zmianą słów, ale rozwojem w eucharystycznej teologii. Sprawiedliwość Kanonowi Mszy może zostać oddana tylko poprzez interpretowanie go w świetle obecnych pism o eucharystycznej teologii." Następnie artykuł wyjaśnia, co należy rozumieć jako nową "eucharystyczną teologię".

Pierwszym Elementem tej eucharystycznej teologii,która jest wam teraz narzucana, jest: "Nie ma już miejsca dla ofiarniczego kapłaństwa.. Kapłan jest obecnie jednym z wielu ministrów. Nie jest już kimś, kto dokonuje ofiary, kto ofiaruje i konsekruje. Jest teraz tylko jednym z wielu ministrów."

Poprzez cały artykuł, skierowany do księży, ksiądz jest opisany jako "minister przewodniczący" i żeby to skrócić, wymyślili nawet nowe słowo, które prawdopodobnie sprawia, że nawet słownik Webster'a się obraca. Teraz nazywają go ciągle "presider".

Gdy zostałem wyświęcony 25 lat temu, nie zostałem wyświęcony na ministra. Zostałem wyświęcony na kapłana. I z całym szacunkiem do niektórych moich przyjaciół ministrów, uważamy, że jesteśmy w innej kategorii. Byliśmy kapłanami by składać Ofiarę Mszy Świętej oraz odpuszczać grzechy, a wszystko inne było poboczne. Nigdy nie powiedziano mi, że zostałem wyświęcony na "presider'a". Mimo, to, to nim teraz jestem. Opisują funkcje presider'a jako - i uważajcie teraz, gdyż nie ma najmniejszego odniesienia do kapłańskich władz konsekrowania: "ten, który głosi kazania, który podsumowuje modlitwy wiernych, który proklamuje Kanon Mszy (tj. modlitwę eucharystyczną), który inicjuje pozdrowienie pokoju i upewnia się, że wszyscy obecni wierni są obsłużenie przy Świętym Stole."

To nie w tym celu zostałem wyświęcony, panie i panowie. I jeżeli ktoś taki przewodniczy waszym, tak zwanym "mszom" niedzielnym, równie dobrze możecie zjeść wasze przekąski gdzieś indziej, ujmując to bez ogródek, tak tragicznie jak sprawy stoją.

Na scenie pojawia się nowy element. Jasno stwierdzili, że praca presider'a zasadniczo ma charakter tymczasowy. Każdy katolicki świecki mógłby na chwilę stać się presider'em, i, w małym przypisie stwierdza się, że powinniśmy opracować przepisy pozwalające nie tylko naszym księżom, ale również naszym biskupom, poszukać innej pracy, jeżeli mają już dosyć obecnej.

Niewiarygodne, panie i panowie. Już przywykliśmy do widoku uciekających księży, publicznie łamiących ich śluby, ale po raz pierwszy, jesteśmy stopniowo doprowadzani do stanięcia wobec faktu, że niektórzy z naszych uprzednio poważanych biskupów, mogą się teraz pojawić na ekranie telewizora z krawatem na szyi. Domyślam się, że nie którzy nosili by również czerwony.

By dać wam dokładny dowód, ponieważ widzę kilka osób robiących notatki, na stronie 515 tego artykułu, czytamy: "Musimy po prostu opracować, wkrótce, mniej żmudne i uciążliwe metody rezygnowania z funkcji biskupich i kapłańskich".

Nie ma już miejsca dla kapłana w tym, co mam miejsce w niedzielny poranek! Jest tym, który głosi kazanie, który podsumowuje modlitwy wiernych, który proklamuje modlitwę eucharystyczną, inicjuje pozdrowienie pokoju i upewnia się, że wszyscy zostaną obsłużeni przy stole.

Eliminujecie kapłaństwo, nie macie ofiary. Eliminujecie ofiarę, nie macie Mszy. Macie protestanckie nabożeństwo trzeciej klasy. Lub gorzej.

Ten sam artykuł jasno wyjaśnia, że w nowym, jak je nazywają, "nabożeństwie eucharystycznym", nie ma już miejsca dla konsekracji. Transsubstancjacja jest wyeliminowana. Nie ma już przemienienia chleba i wina w prawdziwego, żyjącego Chrystusa.

Wyjaśniają, że konsekracja zawiera się w następującym: presider proklamuje, że chleb i wino są konsekrowane i to zostaje zaakceptowane przez Boga, jako nasze dary. To nie jest konsekracja, pani i panowie! Chleb i wino są tylko transformowane, nie transsubstancjonowane, w sakramentalne Ciało Chrystusa - nie w prawdziwe Ciało Chrystusa.

Następnie wyjaśniają, co mają na myśli, wciąż mówiąc "To jest Moje Ciało". Twierdzą, że konsekracją jest "procesjonalne ofiarowanie Ojcu Chrystusa Ciała, którym jest zgromadzenie znajdujące się przed nami". Ciałem Chrystusa jest zgromadzenie - nie, panie i panowie.

Następnie wyjaśniają również, że słowa "To czyńcie na Moją pamiątkę" oznaczają, że modlitwa eucharystyczną jest proklamacją Słowa Bożego. Nie jest!

Eucharystyczna ofiara to czynienie Żywego Boga obecnym. Tym jest Msza!

Gdy katolik wchodził do swojego Kościoła, nie wchodził do jakiegoś kolejnego domu modlitwy. Nie wchodził tylko do pokoju duchowego jedzenia. Wchodził do siedziby żyjącego Boga, Jezusa Chrystusa, który stał się tam obecny, tak rzeczywiście jak wy i ja, poprzez słowa konsekracji wypowiedziane przez kapłana.

Teraz "realna obecność" to zgromadzenie, i to oczywiście wyjaśnia dlaczego presider powinien zwracać się twarzą do zgromadzenie oraz ludzi! Jasno stwierdzili, że nie ma już miejsca dla księży, i konsekwentnie: "kapłan powinien przestać nosić kościelne westymenta." Liturgiczne westymenta powinny zostać odrzucone, jako "symbole marnotrawstwa i zbytku"

Nie ma już żyjącego Chrystusa, dlatego, jedyną żyjącą rzeczą są zgromadzeni ludzi. I to dlatego presider musi zwracać się do żyjących osób. "Asystowanie przy czymkolwiek innym niż zgromadzenie, nawet przy książce albo chlebie i winie, jest przeciwne stylowi, którego poszukujemy". Przynajmniej mieli przyzwoitość nazwać je "chlebem i winem". Dali księżom również instrukcje, by unikali, za wszelką cenę, patrzenia w niebo, tak jak miał to dotąd czynić podczas Ofertorium, podczas Konsekracji i wielu innych części Mszy. Nigdy więcej... ponieważ "spojrzenie skierowane ku niebu, należące do niewielu z wszechświata, nie będących już z nami."

Czy winicie mnie, panie i panowie, za przesłanie wiadomości do Rzymu, natychmiastowo prosząc o instrukcje odnośnie tego, co mam teraz robić? Nie mówię wam sekretu, jasno stwierdzając, że to co robiłem przez ostatnie kilka lat, było właściwie - w czysto świeckim języki - wykonywałem dla Rzymu brudną robotę tutaj w Stanach Zjednoczonych i w Europie. Podążałem za jego instrukcjami i nie wątpiłem w nie. Powiedzieli mi, że byłem na wrogim terytorium, gdy opuściłem Rzym. Powiedzieli: "jesteś za linią wroga, cokolwiek robisz, masz nasze zaufanie, ale nie oczekuj, że każdego miesiąca będzie wygłaszać publiczne oświadczenie.Ale, gdy jest nagły wypadek, wysyłasz nam telegram, ujmując to w ten sposób, i otrzymasz odpowiedź tego samego wieczoru.

Wysłałem telegram do kardynała Browna 29 września, prosząc instrukcje odnośnie ważności tej Mszy, która wg mnie, była wtedy wątpliwa, i która jest obecnie, wg mnie, całkowicie nieważna.

Nie otrzymałem odpowiedzi z Rzymu.

Gdy miałem wypowiedzieć się wobec publicznego zgromadzenia 2 tygodnie temu, 22 października w Garden City, Long Island, wysłałem inny telegram, błagając o odpowiedź przed 18.00. Następnego dnia miałem skierować się do ludzi, by dać im jasne instrukcje co robić. Znając moich protektorów w Rzymie - moich szefów, mógłbym powiedzieć - wiedziałem, że nie złamią swojej umowy. Wiedziałem, że wyślą mi telegram w taki lub inny sposób, nim wypowiem się publicznie. Jednak, gdy skierował się do publiki o 18.00 (właściwie to czekałem do 18.45), żaden telegram nie przybył. Trzy dni później, otrzymałem list (telegram) od kardynała Browna, który został mianowany przez papieża, by zajmował się tymi rzeczami, i pierwsze słowa listu, napisanego tamtego dnia, brzmiały: "Drogi księże de Pauw, dostaniesz mój telegram tego poranka..." Rozpoczęliśmy dochodzenie i w tym punkcie, konkluzja jest taka, że telegram, który został do mnie wysłany przez Watykan, został przejęty.

Ale na szczęście dostałem list. Smutne wieści, panie i panowie, Kardynał Brown - człowiek nr 3 w Kościele... Papież, Kardynał Ottaviani, Kardynał Brown - poinformował mnie, że nawet osoba o jego pozycji, nie może już wywierać wpływu na amerykańskich biskupów. Wszystko co mógłby zrobić, powiedział, jest zaprezentować pytanie o ważność Nowej Mszy przed Kongregacją Wiary, co też uczynił. Ale w międzyczasie, jestem zdany na siebie.

Poinformował mnie również, że władza w Kościele jest obecnie całkowicie w rękach Sekretariatu Stanu, który, jak wiadomo, jest politycznym ramieniem Watykanu.

I były to złowieszcze wiadomości, to, ze jedynymi osobami, które spotkały się z Ojcem Świętym nim został poddany operacji, byli trzej reprezentanci Sekretariatu Stanu, politycznego ramienia Watykanu.

I to prowadzi nas, panie i panowie, do tego ekstremalnie praktycznego i tragicznego pytania: "Co teraz zrobimy? Co zrobimy jutro".

Wiemy, że nasi biskupi, z wyjątkiem kilku, których możecie policzyć na palcach jednej ręki, wiemy, że nas zdradzili, zdradzili Ojca Świętego. Wiemy, że znaczna większość naszych księży, w ich sercach, zgadza się z tym co mówię i robię. Ale nie chcą walczyć.

Wiemy, że nasi wrogowie w establishmencie naszego kościoła, nie są już nawet zainteresowani organizowaniem niezależnego kościoła amerykańskiego. Są nie bardziej "amerykańscy" niż katoliccy. Są po prostu zainteresowani ustanowieniem, z pomocą pieniędzy oraz masonerii (i już tego dokonali), Wydziału Stanów Zjednoczonych należącego do Jednego Światowego Kościoła, kontrolowanego przez Jeden Rząd Światowy, mając nadzieję, że pewnego dnia będzie on kontrolowany przez Komunistyczną Organizację Narodów Zjednoczonych.

I to jest takie proste, jakie jest, panie i panowie. I, raz na jakiś czas, nasi przeciwnicy są tak głupi, że nawet udowadniają radykalnie, to co próbuję powiedzieć. Sami byście w to nie uwierzyli, ale już jest comiesięczny “Missalette”, krążący w niektórych kościołach. Obraz na pierwszej stronie przedstawia mężczyznę, prawdopodobnie Chrystusa, błogosławiącego flagi wszystkich krajów, które są zgromadzone dookoła stołu wspólnotowego posiłku. I prawdą jest, że pomiędzy tymi flagami, wciąż są "gwiazdy i paski" USA, ale pomiędzy tymi flagami jest również, nie tylko młot i sierp Związku Radzieckiego, ale również flaga Czerwonych Chin.

Wzięte z ławki w kościele w New York City, panie i panowie.

Co możemy tak naprawdę zrobić, panie i panowie? Modlić się. Modlić i modlić. Nadal jest kilka kościołów, w których mają prawdziwy Najświętszy Sakrament - żyjącego Boga. Wyszukajcie je, upadnijcie na kola i módlcie się i módlcie. Ponieważ, po ludzku mówiąc, jesteśmy w nieładzie, z którego nie możemy wyjść. Dokładnie teraz musimy prosić Boga, Jezusa Chrystusa, by się obudził. Obecna sytuacja naszego Kościoła jest bardzo podobna do sytuacji w jakiej znaleźli się apostołowie, gdy Chrystus spał w małej łodzi podczas wielkiej burzy. Musimy szturmować Chrystusa mówiąc: "Panie, giniemy! Ratuj nas!" Wtedy, wyciągając jedną dłoń, uspokoił morza.

Może uspokoi je teraz. Ale, po ludzku mówiąc, nie ma drogi wyjścia, panie i panowie... z wyjątkiem trzymania się - my, mała grupa tradycyjnych katolików - tego małego ognia tradycyjnej wiary, który wciąż płonie tylko trochę. Ale tak długo, jak zachowamy go płonącym, ten płomień z Bożą pomocą pewnego dnia ponownie wzniesie się wyżej i wyżej. Ale obecnie, jest bardzo, bardzo nisko.

Módlcie się również do Najświętszej Matki. Przewidziała ten bałagan w którym się znajdujemy - w Fatimie! Módlmy się do nie, by nas z tego wyciągnęła.

Następnie, panie i panowie, pracujcie nad sobą. Pozbądźcie się tej piorącej mózg idei ślepego posłuszeństwa! Panie i panowie, w Kościele Katolickim nie ma miejsce na ślepe posłuszeństwo! Ślepe posłuszeństwo nie prowadzi do niczego innego jak tyrani, czy to politycznej, wojskowej, czy też duchowej. Prawdziwe Katolickie nauczanie o posłuszeństwie jest takie, jakie głosiłem po całym kraju oraz w kilku częściach reszty świata.

Jako Katolicy, mamy obowiązek posłuszeństwa przede wszystkim wobec Boga, Naszego Zbawcy Jezusa Chrystusa. Następnie wobec naszego Kościoła - jedynego, prawdziwego Kościoła Chrystusa, Katolickiego Kościoła. Nasze trzecie posłuszeństwo jest wobec naszego papieża. Nasze czwarte posłuszeństwo jest wobec naszego biskupa. I dopiero wasze piąte posłuszeństwo jest wobec waszego kapłana. Ale nasze posłuszeństwo wobec kapłanów i biskupów, nawet wobec papieża, kończy się, jeżeli, Boże uchowaj, którykolwiek z nich byłby nieposłuszny wobec albo Kościoła albo Boga!

Pracujcie nad sobą i przekonajcie siebie, że nie jesteście nieposłuszni wobec kogokolwiek, komu powinniście być posłuszni, gdy walczycie z establishmentem kościoła soborowego. Nie jesteście nieposłuszni wobec kogokolwiek, komu powinniście być posłuszni. Pracujcie również nad niektórymi z waszych sąsiadów, by dołączyli do was i utworzyli elitarną mniejszość. Niektórzy z naszych katolickich ludzi nie są warci dyskusji. Jeżeli dotąd nie zobaczyli co się dzieje z Kościołem, nie traćcie na nich waszego czasu! Pozwólcie im iść tam, gdzie zmierzają - i to nie jest "niebo" (w świeckim języku)!

Nie oznacza to, panie i panowie, że nie jestem zainteresowany zbawieniem nawet jednej duszy; poleciałbym dziś nocą do Timbuktu, gdyby zapewnili mnie, że mogę tam zbawić duszę. Ale faktem jest, że przez prawie 3 lata podróżowałem po całym świecie i kraju. Ostrzegałem ludzi. Nie ma już duszy, która ma wymówkę by powiedzieć "cóż, nie wiedzieliśmy o tym!" Udostępniliśmy wydrukowane materiały, nagrania, taśmy - sami wybierzcie. Oni wiedzą, że mamy rację! Księża przychodzą do mnie codziennie i mówią: "Wiesz, masz całkowitą rację, ale nie chcę stracić mojej pracy". Oto co mi mówią. Moja odpowiedź brzmi: "Ja straciłem swoją pracę! Ale nie chcę stracić mojej duszy!!!".

Pracujcie nad elitarną grupą. Zawsze poprzez historię, cokolwiek ważnego było osiągane przez małą mniejszość, na dobre i na złe.

Wy, panie i panowie, jesteście tą mniejszością. Małą mniejszością - o tak, w ich sercach 85 procent albo 95 procent katolików zgadza się z tym co mówię, ale nie są 10 procentami, które są gotowe o to walczyć!

Dziewięćdziesiąt pięć procent księży wie, że mam rację, ale nie chcą stracić ich co miesięcznego wynagrodzenia! Dziewięćdziesiąt pięć procent zakonnic wie, że mam rację, ale są związane przez system - nie mogą nic zrobić! I dlatego im wybaczam.

Ale wy, panie i panowie, nadal możecie coś zrobić! Pracujcie razem, dzielcie wasze opinie z innymi, pracujcie wewnątrz Katolickiego Tradycyjnego Ruchu [Catholic Traditionalist movement - dop. tłumacza] - jedynej zorganizowanej sile, która zrobiła coś przez te ostatnie trzy lata!

I wszyscy spóźnialscy [oryg. Johnny-come-lately - dop. tłumacza], o co oni teraz proszą? O Łacińską Mszę? Problemem nie jest już Łacińska Msza. Teraz problemem jest NASZA KATOLICKA WIARA!

Co możecie zrobić i co musicie zrobić? Musicie spróbować ocalić, cokolwiek można ocalić, tak jak w IV wieku. Ogień tradycyjnych katolickich wierzeń został utrzymany przez małą grupę ludzi - świeckich ludzi - oraz kilku zakonników i kilku księży. Teraz wy musicie zrobić to samo! Musicie zerwać z kościołem soborowym po to, by uratować prawdziwy Kościół Katolicki!

Jak możecie to zrobić?

Numer jeden - odmówcie finansowego wsparcia jakiemukolwiek księdzu zmienionemu w ministra, którego kościół oferuje obecnie jedynie "wspólnotową służbę wspomnienia ostatniej wieczerzy", bez Wielkopiątkowej ofiary substancjalnie obecnego, żyjącego Boga!

Odmówcie finansowego wsparcia szkół, w których soborowa religia zastąpiła religię katolicką! Wspierajcie finansowo i duchowo i moralnie tych kilku księży i te kilka zakonnic, które trzymają się swoich stanowisk najlepiej jak mogą! Szukajcie kościołów, gdzie prawdziwi katoliccy księża wciąż ważnie konsekrują. Jeżeli nie możecie tego znaleźć w waszej własnej parafii, uczyńcie ofiarę podróżowali kilka mil. Wasi dziadkowie tak robili, jadąc konno albo idąc na własnych nogach.

Zbudowali kościoły lata temu, tutaj w tym kraju. Podróżujcie i szukajcie kościoła dookoła. Pozostało kilka, które wciąż mają prawdziwą Mszę. Szukajcie szkół w których wiara i moralność waszych dzieci nie zostanie zrujnowana przez świętokradcze i niemoralne, tzw. "książki religijne".

Jeżeli nie możecie znaleźć takich kościołów, przestańcie chodzić do budynków establishmentu, gdzie nie jest już dostępna prawdziwa ofiara. I Bóg wie, że ostrożnie dobrałem moje słowa, gdy to powiedziałem.

Nikt kto został wyświęcony 25 lat temu na kapłana tak jak ja zostałem, nikt kto został wyszkolony na kapłana przez ostatnie 15 lat, nie złoży oświadczenie takiego, jakie ja właśnie złożyłem, bez starannego i pełnego modlitwy zwracania uwagi na swój język.

Przestańcie chodzić na te świętokradcze nabożeństwa, które są wam obecnie narzucane. Udajcie się w dzień powszedni, jeżeli możecie, do kościoła, gdzie kapłan nadal ofiaruje prawdziwą mszę.

I jeżeli nie możecie już znaleźć takich kościołów, wtedy zbudujcie nowe kościoły i nowe szkoły! Zbudujcie budynki, a ja dam wam kapłanów i nauczycieli! Również, jeżeli wpadniecie w problemy finansowe albo techniczne - a wiem, że wpadniecie, ponieważ cztery dni temu byłem w stanie New Jersey, przyglądają się nieruchomości, która została mi zaoferowana jako miejsce ofiarowania Mszy w następną niedzielę ze wszelkiego rodzaju przywilejami, przepisami prawa budowlanego, regulacjami zagospodarowania przestrzennego i co tam jeszcze.

Dlatego teraz, panie i panowie, budujcie ołtarze w swoich własnych domach, i zaproście kapłanów by tam przybyli i ofiarowali Ofiarę Mszy Świętej! Mam zamiar rozesłać po całym kraju proste wymiary - 65" szerokości, 20" głębokości, 41" wysokości. Zbudujcie ołtarz i dam wam nazwiska księży chętnych przybyć tam dla was i waszych sąsiadów i waszych dzieci... by ofiarować prawdziwą ofiarę.

Niech będzie nowoczesna wersja katakumb! Lepiej jest mieć rzeczywistą mszę na ołtarzu w waszym domu, niż fałszywe nabożeństwo wspólnotowe w tym, co kiedyś było katolickimi kościołami.

I jeżeli nie możecie znaleźć żadnego księdza, jeżeli ponad 120 księży, którzy zapewnili mnie, że zrobią to ze mną - jeżeli oni wszyscy stchórzą, wtedy samotnie będę podróżował po całym kraju i odprawiał Msze, zamiast mówić do ludzi.

Gdyż skończyły się dni przemów, skończyły się dni publikacji, skończyły się dni pamfletów - nadeszły dni czynów! Musimy teraz ocalić nie mniej, niż realną obecność Boga pomiędzy nami. To czego potrzebujemy to ołtarze do ofiarowania na nich Mszy. Jeżeli nie możemy mieć ich już dłużej w naszych budynkach kościelnych, musicie je mieć w swoich domach! I ja, na przykład, udam się gdziekolwiek w Stanach Zjednoczonych by złożyć Ofiarę Mszy oraz uczyć wasze dzieci dawnych wierzeń waszych przodków.

I mam nadzieję, że kilku księży, jeżeli zobaczą, że to robię, wciąż mogą mieć odwagę, by zrobić to samo. Nie bójcie się gniewu biskupów, którzy dziś tworzą ustanowiony, heretycki i schizmatycki kościół.

Bądźmy przygotowani, panie i panowie, by dołączyć do świętych, którzy byli nielegalnie ekskomunikowani przez fałszywe establishmenty i biskupów im współczesnych. Odnoszę się tu do Świętego Atanazego, Świętego Cyryla, Świętego Filipa Neri, Świętego Ludwika de Montfort, Świętej Joanny d'Arc - by wymienić tylko kilku.

Panie i panowie, nie proszę was lub kogokolwiek, o stanie się jednym z moich naśladowców. Nie proszę was, byście podążali za mną! Zapraszam was do pójścia ze mną, i razem, będziemy podążać, nie za jakąkolwiek istotą ludzką, ale za samym Jezusem Chrystusem. Osobiście oddałem już wszystkie posiadane rzeczy materialne oraz wygody, które kiedyś były moje. I nie proszę o waszą sympatię, wierzcie mi, nigdy nie byłem szczęśliwszy, niż w ciągu ostatnich trzech lat mojego życia. Ale oddałem wszystko co mogłem i wciąż jestem gotów oddać dziś moje życie i moje wszystko tym katolikom, którzy są gotowi walczyć z pseudo-biskupami i księżmi kościoła soborowego, po to, by zostać wewnątrz Kościoła Katolickiego.

Ci z was, panie i panowie, którzy chcą do mnie dołączyć w tej walce o prawdę i tradycję, do tych z was, którzy pragną do mnie dołączyć, mogę obiecać jedynie w najbliższej przyszłości urągania, wyśmiewanie, zniesławianie oraz wszelkie formy prześladowania - tego prześladowania, o którym Chrystus powiedział, że będzie głównym znakiem Jego prawdziwego Kościoła. W najbliższej przyszłości, wszystko czego możecie oczekiwać, jeżeli będziecie walczyć razem ze mną, to urągania, wyśmiewania oraz zniesławiania. Ale, w dalszej przyszłości, panie i panowie, mogę obiecać wam, nie tylko wieczne zbawienie waszej duszy (i to jest to czym nadal jestem zainteresowany), nie tylko wieczne zbawienie waszej duszy w świecie, który ma nadejść, ale również wiecznotrwałą wdzięczność waszych dzieci, waszych wnuków oraz waszych prawnuków, które będą błogosławić wasze imię przez pokolenia, za zachowanie dla nich płonącego ognia Wiary waszych Ojców - Wiary, w której się urodziliście albo którą wybraliście jako dorośli, gdy dołączyliście do prawdziwego Kościoła Chrystusa.

Panie i panowie, wy matki i ojcowie szczególnie, musicie stać się drugim Matatiaszem. Odnoszę się tu do przykładu Matatiasza, który bronił wiary swoich Ojców, przeciwko establishmentowi swoich czasów, dla dobra swoich dzieci. I chciałbym wam przeczytać tą piękną, wieczną sztukę w trzech aktach, wziętych z Pierwszej Księgi Machabejskiej:

Akt I

W tym czasie powstał Matatiasz, syn Jana.. miał on pięciu synów... zobaczyli świętokradztwa, które się działy między ludem... i Matatiasz powiedział: Biada, biada mi, dlaczego się urodziłem? Czy po to, żeby oglądać upadek mego narodu i Świętego Miasta, i by tam mieszkać, gdy zostało wydane w ręce nieprzyjaciół? Święte miejsca wpadły w ręce cudzoziemców: Świątynia stała się podobna do człowieka bez czci, a naczynia jej chwały zabrano do niewoli. Wszystkie jej ozdoby zrabowano... I oto wniwecz obrócona jest świętość nasza, piękność nasza i chwała nasza, a poganie je zbezcześcili. Na cóż więc nam jeszcze życie?

Wtedy do miasta przybyli królewscy wysłańcy, by zmusić do odstępstwa od praw ich Ojców. I wielu spomiędzy Izraelitów przyszło do nich. Ale Matatiasz i jego synowie stali mocno. I wtedy królewscy wysłańcy zwrócili się do Matatiasza słowami: wykonaj to, co jest polecone w królewskim dekrecie, tak jak to uczyniły już wszystkie narody, a nawet mieszkańcy Judy i ci, którzy pozostali w Jerozolimie. Za to ty i synowie twoi będziecie należeli do królewskich przyjaciół, ty i synowie twoi będziecie zaszczytnie obdarzeni srebrem, złotem i innymi darami.

Na to jednak Matatiasz odpowiedział donośnym głosem: Jeżeli nawet cały świat zgodziłby się na wasze nakazy, i każdy inny człowiek odstąpiłby od praw swoich Ojców, ja i moi synowie i moi krewni będziemy postępowali zgodnie z prawem naszych Ojców. Tak nam dopomóż Bóg, byśmy nigdy nie porzucili prawa i tradycji naszych Ojców.

Akt II

I każdy człowiek powiedział do swojego sąsiada: jeżeli uczynimy tak jak nasi bracia uczynili, i nie będziemy walczyć przeciwko tym ludziom, szybko wykorzenią nas z ziemi. I zdecydowali tego dnia, mówiąc: ktokolwiek przyjdzie walczyć przeciwko nam, będziemy walczyć. Następnie zostali do nich przydzieleni najtężsi z ludzi [wy - tradycjonaliści] i wszyscy ci, którzy uciekli od zła, przyłączyli się do nich, i byli im wsparciem. I Matatiasz i jego przyjaciele udali się dookoła i zrzucili fałszywe stoły ołtarzowe: i zrobili to gwałtownie. A praca prosperowała w ich rękach: i odzyskali prawa z rąk grzeszników.

Akt III

Zbliżył się dzień śmierci Matatiasza i powiedział do swoich synów: teraz, moi synowie, bądźcie gorliwi o prawo i dajcie wasze życia za tradycje waszych Ojców. Pamiętajcie dzieła waszych przodków, które dokonali w ich pokoleniach: o wy, również, otrzymacie wielką chwałę i wieczne imię. I pobłogosławił ich, i dołączył do swoich przodków... i został pochowany przez swoich synów i wszyscy ludzie opłakiwali go wielką żałobą.

Panie i panowie, przyszłość naszego Kościoła, po ludzku mówiąc, zależy od nas. Małej, elitarnej grupy Tradycyjnych Katolików, świeckich oraz kilku księży i zakonników. Większa część naszych biskupów, księży oraz zakonnic zdradziła nas. Dziś wielkie pytanie brzmi: po której stronie jest papież Paweł VI?

Odmawiam wierzenia, że to co się obecnie dzieje, posiada aprobatę Ojca Świętego. Nie mogę w to uwierzyć. Papież, który pobłogosławił mnie, zachęcił do robienia tego co robię, papież, który zgodził się z każdym słowem, które do niego wypowiedziałem - ten papież nie mógłby być w pełni władz umysłowych teraz, gdy akceptuje sztuczną kontrolę urodzeń albo księży broniących publicznego łamania ich ślubów, eliminowania "Dziesięciu Przykazań", grania w piłkę w ateistami, komunistami i co tam jeszcze. Ten papież nie mógłby zaakceptować nowych teologów, którzy zaprzeczają Boskości Chrystusa, którzy żartują ze Zmartwychwstania Chrystusa, którzy ośmieszają Dziewictwo Najświętszej Matki, którzy teraz produkują dla ludzi podróbkę Mszy. Papież, którego spotkałem, nie mógłby tego zrobić! I dlatego po prostu nie mogę mówić przeciwko papieżowi Pawłowi VI! Wiem, że był słabym papieżem i Bóg świadkiem, powiedziałem mu to w moim liście do niego! Ale nie mogę wierzyć, że jest złym papieżem - po prostu nie mogę! Prawda, jest to możliwe.

Ale wciąż mam nadzieję, że Paweł VI, gdy odzyska siły - i modlę się o to - gdy odzyska siły, po swojej operacji, okaże się być, jeżeli nie nowym Świętym Piusem X, który potępił Modernizm (i on również, czekał siedem lat, nim go potępił), to wciąż mam nadzieję, że będzie nowym Liberiuszem - papieżem, który również był słabym papieżem przez pierwsze trzy, cztery lata swojego pontyfikatu, ale potem dołączył do tego, co pozostało z prawdziwego Kościoła Katolickiego.

Nadal nie mogę uwierzyć w to, że za 40 lat od teraz, nowy ekumeniczny sobór potępi papieża Pawła VI, tak jak Ekumeniczny Sobór Konstantynopolitański potępił papieża Honoriusza I, tymi słowami:

"Wyklinamy Honoriusza, który nie spróbował uleczyć swojego Apostolskiego Kościoła za pomocą nauczania Apostolskiej Tradycji, ale poprzez głęboką zdradę, pozwolił na zbrudzenie nauczania Kościoła."

W taki sposób jeden papież został potępiony czterdzieści lat później. I w 683 - trzy lata później - Święty Papież Leon II, potwierdził to potępienie swojego poprzednika Honoriusza, poprzez dodanie tego wyjaśnienia: "Honoriusz..." nie nazwał go nawet papieżem. Powiedział:

"Honoriusz nie ugasił ognia heretyckiej doktryny od początku, ale raczej podsycił płomień poprzez swoją niedbałość."

Niektórzy ludzie mówią, że to samo spotka papieża Pawła VI. Mogę w to uwierzyć, panie i panowie. Modlę się i mam nadzieję, że nie jest to prawda.

Ostatnia wiadomość, którą otrzymałem z Rzymu tydzień temu - w tym minionym tygodniu - była zła. Przekazuję ją wam taką, jaką otrzymałem. Ostatnia informacja jaką otrzymałem była taka, że papież Paweł VI będzie rezygnował po tym jak odzyska siły po operacji, że rzuca ręcznik i zaprasza kardynałów do wybrania nowego papieża. To nie jest plotka wymyślona gdzieś przez jakiegoś duchownego; jest to informacja, którą otrzymałem z - używając frazesu - zwykle bardzo wiarygodnych źródeł w Watykanie.

Jeżeli to jest prawda, dokąd pójdziemy, jeżeli odtąd przez następny miesiąc, prawdą okaże się, że Ojciec Święty będzie bezsilny, fizycznie i może również mentalnie? Co oni mu zrobili? Nie wiem, ale ja, panie i panowie, ja po prostu nie mogę go potępić. Mogę jedynie modlić się za niego, tak jak napisałem w moim liście oraz błagać go by był papieżem i wyrzucił wrogów Kościoła na zewnątrz. Lepiej sobie poradzimy bez nich! Jednocześnie, panie i panowie, wystarczająco znam Teologię, wystarczająco Prawo Kanoniczne i wystarczająco Historię Kościoła by zdać sobie sprawę z tej ogromnej możliwości. Ale tak jak to jest teraz, moja lojalność - nawet więcej niż to - moje przywiązanie, ponieważ kapłan nie może zapomnieć zaszczytu, tak jak w moim przypadku, otrzymanego od papieża. Nie musiał przyjmować mnie osobiście nim wróciłem tu walczyć o prawdę i tradycję. Nie musiał tego robić, a jego doradcy zrobili wszystko co mogli, by przekonać go, że nie powinien tego robić. Jeżeli, z braku innego powodu, nie można zapomnieć spotkania twarzą w twarz z osobą, którą nadal szanuje i kocham jako Najwyższego Pasterza Kościoła... Wiem, że był słabym papieżem i brzydzę się niektórymi z rzeczy, do zrobienia których doprowadzili go jego doradcy i mój list do niego jasno to stwierdza!

"Ale," - tak jak to niego napisałem - "my Tradycyjni Katolicy - my wciąż mamy entuzjastyczną lojalność stłumioną w rezerwie naszych serc, którą my Tradycyjni Katolicy zarezerwowaliśmy wyłącznie dla naszego Najwyższego Papieża. Nie chcielibyśmy bardziej niczego innego, jak zapomnieć ostatnie cztery lata i okazać naszą lojalność wobec Pawła VI przemienionego w nowego Świętego Piusa X, który miał odwagę stawić czoła rzeczywistości istnienia wrogów w naszych własnych szeregach oraz integralność by ich potępić."

W tym momencie, jesteśmy praktycznie opuszczeni, panie i panowie. Nasz Ojciec Święty cierpi bardziej niż mówią wam gazety. Fizycznie, jest w znacznie gorszej sytuacji niż mówią nam gazety. Psychicznie, cierpi ogromnie. I jeżeli przekazałbym wam jeden procent informacji, które otrzymałem z Rzymu, pomyślelibyście, że pisałem horrory dla Alfred Hitchcocka.

Módlmy się za Kościół oraz również za Ojca Świętego, panie i panowie. Dokładnie teraz jesteśmy prawdziwymi Katolikami, jesteśmy jak dzieci opuszczone przez naszych duchowych przywódców. Teraz możemy tylko walczyć tak jak wam wyjaśniłem oraz modlić o ten dzień, w którym nasz cierpiący Najwyższy Pasterz, ponownie otworzy swe ramiona i z powrotem umieści tiarę na swojej głowie - nie biskupią mitrę - ale tiarę, i pozwoli nam mieć satysfakcję ponownego wykrzyczenia do całego świata: "Dzięki Bogu, znów mamy Papieża!"

I mam nadzieję oraz modlę się o to, że będzie to Paweł VI przemieniony w nowego Piusa X. Widziałem go, uważam, że to może zostać zrobione, panie i panowie. Ale jeżeli się to nie stanie, wtedy będziemy musieli tymczasowo kontynuować dla papieża i przeciwko biskupom, którzy nas zdradzili.

Nie wahajcie się, panie i panowie, zapytać mnie dokładnie teraz, jak usprawiedliwiam taką pozycję dla samego siebie i sugeruję innym zrobić tak samo. Widzę wasze oczy. To pytanie jest dokładnie tam. "Jak możesz usprawiedliwić to, co nam tutaj powiedziałeś?" Pytanie jest tam i macie doskonałe prawo, macie obowiązek, zapytać mnie: "Jak to usprawiedliwisz?" Panie i panowie, to moja odpowiedź: stanowisko, które zająłem jest usprawiedliwione na tylko jednej podstawie. Tej podstawie...

Dokładnie 25 lat temu, wieczorem przed moimi święceniami na kapłana, umieściłem dłoń na Bożej, świętej Ewangelii. I stojąc przed moim Bogiem = moim żyjącym Bogiem - wystawionym Najświętszym Sakramentem, z niedaleką statuą Jego Niepokalanej Matki spoglądającej w dół na mnie, uroczyście oświadczyłem:

"Tą Katolicką Wiarę, którą obecnie dobrowolnie wyznaję i do której prawdziwie przylegam, tą samą obiecuję, ślubuję i przysięgam zachowywać oraz wyznawać z pomocą Bożą, w pełni, nieskażoną oraz mocną stałością do ostatniego oddechu mojego życia. Będę starał się najlepiej jak potrafię, aby ta sama wiara była wspierana, nauczana oraz publicznie wyznawana przez przez tych wszystkich mi powierzonych."

To wyznanie wiary, panie i panowie, złożyłem, ślubowałem i przysięgałem jako młody ksiądz 25 lat temu. To same wyznanie wiary złożyłem, ślubowałem i przysięgałem, gdy Kościół w akademickim świecie promował mnie na Doktora Prawa Kanonicznego. To samo wyznanie wiary złożyłem, ślubowałem i przysięgałem przez 13 kolejnych lat szkolnych, gdy Kościół mianował mnie Profesorem Teologii oraz Prawa Kanonicznego, bym nauczał jego młodych księży. To samo wyznanie wiary złożyłem, ślubowałem i przysięgałem, gdy Kościół wybrał mnie do wzięcia udziału w ostatnim Soborze Ekumenicznym.

Panie i panowie, mój Kościół nie może mnie dziś prosić bym zaprzeczył temu, co sprawił bym obiecał, ślubował i przysiągł wczoraj. Obiecałem, ślubowałem i przysięgałem to wczoraj, obiecuję, ślubuję i przysięgam to dziś, i jutro, i pojutrze, i ostatniego dnia mojego pobytu tutaj.

Mam nadzieję i modlę się, aby Ojciec Święty wkrótce dał nam przywództwo i byśmy już dłużej nie musieli dokonywać wyboru pomiędzy establishmentem kościoła soborowego oraz prawdziwym, realnym Kościołem Katolickim. Ale, zmuszony do wyboru pomiędzy oficjalnym kościołem soborowym oraz realnym Kościołem Katolickim, już dokonałem mojej decyzji, panie i panowie.

Przeciwko oficjalnemu kościołowi soborowemu i za oficjalny Kościół Katolicki!

I nie mam najmniejszej wątpliwości, wobec Boga i świata, że podejmując tą decyzję, jednocześnie zdecydowałem za Chrystusa i przeciwko Antychrystowi - tak nam dopomóż Bóg.


Źródło informacji: https://gloria.tv/

Printfriendly


POLITYKA PRYWATNOŚCI
https://rzymski-katolik.blogspot.com/p/polityka-prywatnosci.html
Redakcja Rzymskiego Katolika nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy opublikowanych na blogu. Komentarze nie mogą zawierać treści wulgarnych, pornograficznych, reklamowych i niezgodnych z prawem. Redakcja zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarzy, bez podania przyczyny.
Uwaga – Rzymski Katolik nie pośredniczy w zakupie książek prezentowanych na blogu i nie ponosi odpowiedzialności za działanie księgarni internetowych. Zamieszczone tu linki nie są płatnymi reklamami.