Wzięcie udziału w Synodzie Biskupów w Rzymie jest dla mnie zawsze okazją do wejrzenia w tok myślenia biskupów, którzy obecnie są odpowiedzialni za rządzenie Kościołem.
Na październikowy Synod (2005 r.) zjechało się około 250 biskupów ze wszystkich stron świata. Wzięcie udziału w synodzie, czy nawet możliwość obserwowania go z bliska, będąc na miejscu, to wspaniałe doświadczenie powszechności (katolickości) Kościoła. Na zakończenie synodu biskupi zawsze publikują " Orędzie" skierowane do Kościoła. To orędzie nie ma żadnej mocy prawnej, ale stanowi odzwierciedlenie ich myślenia. Tutaj biskupi doświadczają prawdziwego kolegializmu - zjednoczeni w prawdziwej wierze pod zwierzchnictwem Następcy św. Piotra w miejscu, w którym św. Piotr został ukrzyżowany do góry nogami z miłości do Chrystusa.
Tematem Synodu była Eucharystia - źródło i szczyt życia i misji Kościoła. Ponieważ śledziłem obrady ojców synodalnych z bliska, przebywając w Rzymie, zapoznawałem się z raportami i byłem obecny na wszystkich konferencjach urządzanych dla prasy, chciałbym podzielić się z wami kilkoma ciekawymi spostrzeżeniami.
Moim zdaniem, synod został zdominowany przez dyskusje o problemach dotyczących wiary w Eucharystię - wiary w to, że Msza św. jest bezkrwawym uobecnieniem ofiary złożonej na Krzyżu na Kalwarii i wiary w Rzeczywistą Obecność Chrystusowego Ciała, Krwi, Duszy i Boskości w Najświętszym Sakramencie. Biskupi mówili, że obecnie wielu katolików albo wierzy w to bardzo słabo, albo wogóle w to nie wierzy, więc Kościół powinien dążyć do przywrócenia żywej wiary. Proponowali jako remedium na to: lepszą katechezę podczas głoszonych kazań, w szkołach i w małych grupach, jak np. kręgi biblijne. Zaproponowali papieżowi Benedyktowi XVI, aby uruchomić i rozwijać program edukacji homiletycznej dla kapłanów. Poczułem się dowartościowany, bo przecież właśnie to robimy od 25 lat w redakcji Homiletic & Pastoral Review.
Inną ważną sprawą, którą zajmowali się biskupi był problem niedostatku kapłanów w wielu częściach świata. Synod zalecił modlitwy i adoracje Eucharystyczne, jako środki pozwalające zwiększyć ilość kapłanów. Co zdumiewające, zalecili nawet, aby ponownie otwierać preseminaria, co jest o tyle dziwne, że w USA sami je prawie wszystkie pozamykali w ciągu ostatnich 40 lat.
W tych zaleceniach dla papieża nie ma praktycznie nic nowego. Te 50 propozycji to typowy wynik pracy kolektywnej - żadnych stanowczych i konkretnych propozycji i kompromis w wielu sprawach. Tak, aby wszyscy byli zadowoleni.
Moim skromnym zdaniem, problem z biskupami polega na braku woli. Zaduch nowoczesnej zsekularyzowanej społeczności, którym oddychają spowodował, że utracili swoją niegdysiejszą stanowczość i stali się podatni na pochlebstwa kapryśnego tłumu - zupełnie jak politycy. Żaden z biskupów oficjalnie nie wyraził poparcia dla Mszy św. trydenckiej. Chwalono na okrągło dostojne liturgie wschodnie, ale żaden z nich nie odważył się wspomnieć choćby jednym zdaniem, że solenna Msza święta trydencka, z diakonem, subdiakonem, z tuzinem ministrantów, okadzeniami i okraszona chorałem gregoriańskim może skutecznie "konkurować" z przepięknymi liturgiami Wschodu.
Wiele pochwał kierowano pod adresem tak zwanych "cudownych owoców" zreformowanej liturgii. Mówiono o zwiększonym uczestnictwie świeckich. Niby tak. Ale większość z tych świeckich już nie bierze udziału w liturgii - uczęszczalność na Msze święte (w USA) w ciągu minionych 40 lat spadła z ok. 70% do 30%. Zachodzę w głowę, jakim cudem można to uważać za "cudowny i wielki sukces"? Jeśli ta nowa liturgia jest taka wspaniała, to dlaczego wciąż mamy stały spadek zamiast stałego wzrostu we frekwencji na Mszach świętych? Rozumiałbym ich entuzjazm, gdybyśmy mieli wzrost do 90%
Synod wspominał czasem o "pewnych nadużyciach" liturgicznych i wezwał biskupów do przeciwdziałania im. Ale przecież gdyby ci sami biskupi w ciągu minionych 40 lat wypełniali sumiennie swoje obowiązki, do tych "nadużyć" nigdy by nie dochodziło. A gdyby nawet, to przeciwdziałaliby im skutecznie od dawna!
Kościół nie potrzebuje kolejnych "instrukcji", "zaleceń" i innych tego typu dokumentów! Wszystkie niezbędne dokumenty i przepisy istnieją już od dawna! Kościół potrzebuje biskupów "z jajami"! Biskupów, którzy będą mieć wolę wykonywania powierzonej im władzy, wolę dyscyplinowania i wymagania od swoich podwładnych posłuszeństwa przepisom liturgicznym Kościoła. Gdyby w Kościele było więcej władzy i mniej "miłych, starszych panów", więcej osób odczułoby jego jedność i więcej zwiedzionych owiec powróciłoby do takiego Kościoła, który wie dobrze, czym jest i który ma wolę walki w obronie swojej integralności. Mam nadzieję (i modlę się o to gorąco), że Ojciec Święty weźmie do ręki te 50 propozycji Ojców Synodalnych i dorobi im brakujące zębiska. I będzie rządzić!
Źródło informacji: KRONIKA NOVUS ORDO
Na październikowy Synod (2005 r.) zjechało się około 250 biskupów ze wszystkich stron świata. Wzięcie udziału w synodzie, czy nawet możliwość obserwowania go z bliska, będąc na miejscu, to wspaniałe doświadczenie powszechności (katolickości) Kościoła. Na zakończenie synodu biskupi zawsze publikują " Orędzie" skierowane do Kościoła. To orędzie nie ma żadnej mocy prawnej, ale stanowi odzwierciedlenie ich myślenia. Tutaj biskupi doświadczają prawdziwego kolegializmu - zjednoczeni w prawdziwej wierze pod zwierzchnictwem Następcy św. Piotra w miejscu, w którym św. Piotr został ukrzyżowany do góry nogami z miłości do Chrystusa.
Tematem Synodu była Eucharystia - źródło i szczyt życia i misji Kościoła. Ponieważ śledziłem obrady ojców synodalnych z bliska, przebywając w Rzymie, zapoznawałem się z raportami i byłem obecny na wszystkich konferencjach urządzanych dla prasy, chciałbym podzielić się z wami kilkoma ciekawymi spostrzeżeniami.
Moim zdaniem, synod został zdominowany przez dyskusje o problemach dotyczących wiary w Eucharystię - wiary w to, że Msza św. jest bezkrwawym uobecnieniem ofiary złożonej na Krzyżu na Kalwarii i wiary w Rzeczywistą Obecność Chrystusowego Ciała, Krwi, Duszy i Boskości w Najświętszym Sakramencie. Biskupi mówili, że obecnie wielu katolików albo wierzy w to bardzo słabo, albo wogóle w to nie wierzy, więc Kościół powinien dążyć do przywrócenia żywej wiary. Proponowali jako remedium na to: lepszą katechezę podczas głoszonych kazań, w szkołach i w małych grupach, jak np. kręgi biblijne. Zaproponowali papieżowi Benedyktowi XVI, aby uruchomić i rozwijać program edukacji homiletycznej dla kapłanów. Poczułem się dowartościowany, bo przecież właśnie to robimy od 25 lat w redakcji Homiletic & Pastoral Review.
Inną ważną sprawą, którą zajmowali się biskupi był problem niedostatku kapłanów w wielu częściach świata. Synod zalecił modlitwy i adoracje Eucharystyczne, jako środki pozwalające zwiększyć ilość kapłanów. Co zdumiewające, zalecili nawet, aby ponownie otwierać preseminaria, co jest o tyle dziwne, że w USA sami je prawie wszystkie pozamykali w ciągu ostatnich 40 lat.
W tych zaleceniach dla papieża nie ma praktycznie nic nowego. Te 50 propozycji to typowy wynik pracy kolektywnej - żadnych stanowczych i konkretnych propozycji i kompromis w wielu sprawach. Tak, aby wszyscy byli zadowoleni.
Moim skromnym zdaniem, problem z biskupami polega na braku woli. Zaduch nowoczesnej zsekularyzowanej społeczności, którym oddychają spowodował, że utracili swoją niegdysiejszą stanowczość i stali się podatni na pochlebstwa kapryśnego tłumu - zupełnie jak politycy. Żaden z biskupów oficjalnie nie wyraził poparcia dla Mszy św. trydenckiej. Chwalono na okrągło dostojne liturgie wschodnie, ale żaden z nich nie odważył się wspomnieć choćby jednym zdaniem, że solenna Msza święta trydencka, z diakonem, subdiakonem, z tuzinem ministrantów, okadzeniami i okraszona chorałem gregoriańskim może skutecznie "konkurować" z przepięknymi liturgiami Wschodu.
Wiele pochwał kierowano pod adresem tak zwanych "cudownych owoców" zreformowanej liturgii. Mówiono o zwiększonym uczestnictwie świeckich. Niby tak. Ale większość z tych świeckich już nie bierze udziału w liturgii - uczęszczalność na Msze święte (w USA) w ciągu minionych 40 lat spadła z ok. 70% do 30%. Zachodzę w głowę, jakim cudem można to uważać za "cudowny i wielki sukces"? Jeśli ta nowa liturgia jest taka wspaniała, to dlaczego wciąż mamy stały spadek zamiast stałego wzrostu we frekwencji na Mszach świętych? Rozumiałbym ich entuzjazm, gdybyśmy mieli wzrost do 90%
Synod wspominał czasem o "pewnych nadużyciach" liturgicznych i wezwał biskupów do przeciwdziałania im. Ale przecież gdyby ci sami biskupi w ciągu minionych 40 lat wypełniali sumiennie swoje obowiązki, do tych "nadużyć" nigdy by nie dochodziło. A gdyby nawet, to przeciwdziałaliby im skutecznie od dawna!
Kościół nie potrzebuje kolejnych "instrukcji", "zaleceń" i innych tego typu dokumentów! Wszystkie niezbędne dokumenty i przepisy istnieją już od dawna! Kościół potrzebuje biskupów "z jajami"! Biskupów, którzy będą mieć wolę wykonywania powierzonej im władzy, wolę dyscyplinowania i wymagania od swoich podwładnych posłuszeństwa przepisom liturgicznym Kościoła. Gdyby w Kościele było więcej władzy i mniej "miłych, starszych panów", więcej osób odczułoby jego jedność i więcej zwiedzionych owiec powróciłoby do takiego Kościoła, który wie dobrze, czym jest i który ma wolę walki w obronie swojej integralności. Mam nadzieję (i modlę się o to gorąco), że Ojciec Święty weźmie do ręki te 50 propozycji Ojców Synodalnych i dorobi im brakujące zębiska. I będzie rządzić!
o. Kenneth Baker SJ
redaktor naczelny
Homiletic & Pastoral Review
Źródło informacji: KRONIKA NOVUS ORDO