_____________________________________________________________________

_____________________________________________________________________

środa, 21 listopada 2018

Synodalność w dobie kryzysu



Gdy w Watykanie zaczynał się Synod Młodych Kościołem wstrząsnęła publikacja listu arcybiskupa Carlo Marii Vigano. Były nuncjusz apostolski w USA ujawnił skalę homoseksualnej infiltracji części duchowieństwa. Tymczasem podczas Synodu rozmawiano o osobach LGBT i o tym, czy w Kościele ma panować prymat Piotra, czy może demokracja…

Cassian Folsom OSB: Budowle w kształcie teatru wzmocniły poczucie, że ołtarz to podium i że kapłan to aktor pierwszoplanowy



Zmiana z Mszy celebrowanej ad orientem na Mszę odprawianą versus populum jest jak zamiana wieczoru na poranek. Już w 1964 r. Instrukcja Inter Oecumenici dawała wskazówki odnoszące się do usytuowania ołtarza:
Pożądane jest wystawienie ołtarza wielkiego w takim oddaleniu od ściany, aby go łatwo można obejść i aby celebra mogła się odbywać twarzą do ludu.
Ogólne wprowadzenie do Mszału rzymskiego z 1970 r. powtarzało tę samą ideę, polecając, by ołtarz był budowany daleko od ściany w taki sposób, by można było bez problemu obchodzić go dokoła i by celebra mogła się odbywać versus populum. Edycja z 2002 r. powtórzyła i umocniła ten paragraf: ut [...] celebratio versus populum peragi possit, quod expedit ubicumque possibile sit, że wypada go tak umieścić wszędzie, gdzie to jest możliwe.

Oczekiwanym rezultatem zmiany orientacji miało być większe uczestnictwo ze strony ludu. Msza celebrowana versus populum (twarzą do ludzi) może być skupiona na Bogu, o ile zostanie użyte rozwiązanie papieża Benedykta, to znaczy ustawienie krucyfiksu na środku ołtarza, tak by w rzeczywistości celebracja nie była w stronę ludzi (versus populum), ale w stronę krzyża (versus crucem), w stronę Pana (versus Dominum).

Tymczasem, co jest fatalnym rozwiązaniem, w kościołach już istniejących ołtarze tymczasowe zostały usytuowane w prezbiterium przed ołtarzem stałym, stwarzając w ten sposób dziwny duplikat i dysonans w symbolice ołtarza. Jeśli Najświętszy Sakrament przechowywany jest w tabernakulum znajdującym na środku starego ołtarza głównego, w rezultacie kapłan, który odprawia „twarzą do ludzi”, stoi plecami do Najświętszego Sakramentu. Jeśli przeniesie się Ciało Pańskie do jednej z kaplic bocznych, to, co niegdyś było punktem odniesienia, obecnie nie będzie już w centrum kościoła – ani fizycznym, ani symbolicznym.

W kościołach wybudowanych ostatnimi laty celebracja Mszy „twarzą do ludzi” przyniosła istotną zmianę, być może nieplanowaną. W chwili obecnej kapłan stał się centrum, na którym skupia się uwaga zgromadzenia. Budowle w kształcie teatru wzmocniły poczucie, że ołtarz to podium i że kapłan to aktor pierwszoplanowy. Obecnym modelem jest Msza rozumiana jako rozrywka – model nieświadomie zapożyczony ze społeczeństwa świeckiego. Głębokie, intuicyjne wejście w misterium zostało zastąpione przez formę kontaktu bardziej bezpośrednią i powierzchowną.

___________________

Cassian Folsom OSB, Człowiek współczesny a liturgiaWydawnictwo Benedyktynów TYNIEC, Kraków 2018

wtorek, 13 listopada 2018

Czy Franciszek jest dyktatorem? Wywiad z Henry Sire, autorem książki "Papież dyktator"




Wywiad w języku angielskim z dnia 26 marca 2018 roku
przeprowadzony dla „National Catholic Register”

Video: Edward Pentin
Photographs: Daniel Ibanez/CNA
www.NCRegister.com

_________________________

Polskie tłumaczenie wywiadu.
_________________________


Jakie były motywy napisania książki i czego się pan po niej spodziewa?

Napisałem tę książkę, ponieważ mieszkałem w Rzymie i bardzo szybko zdałem sobie sprawę z rozbieżności, jak była pomiędzy obrazem papieża Franciszka przedstawianym w mediach, a tym, jaki Franciszek jest w rzeczywistości – jakiego znają ludzie w Watykanie. Oczywiście pomyślałem, że należy to upublicznić. Co spodziewam się osiągnąć? Dobrze by było, gdyby ludzie powiedzieli papieżowi Franciszkowi: „To nie jest to, czego oczekujemy”. Nie sądzę, by to było prawdopodobne, ale przynajmniej chciałem ostrzec kolejne konklawe, żeby następnym razem nie popełniało tego samego błędu, wybierając zupełnie nieznanego kardynała, który okazuje się całkiem inny, niż się spodziewano.

Dlaczego wybrał pan tytuł Papież dyktator?

Okładka polskiego
wydania książki
Moimi celem było pokazanie, że Franciszek działa jak dyktator i wskazanie – także poprzez prześledzenie jego kariery w Argentynie – że w rzeczywistości jest uformowany jako peronista. Stał się nim w czasach Peróna i jest bardzo mocno zakorzeniony w argentyńskiej tradycji peronizmu. Juan Perón był radykalnym oportunistą. Objął władzę przede wszystkim jako prawicowy rządzący, a kiedy bardziej mu to odpowiadało, stał się skrajnym lewicowcem i przyjął zasady antyklerykała. Na tym właśnie polega tradycja peronizmu – w Argentynie nie jest on ani prawicowy, ani lewicowy: zawiera w sobie oba te światopoglądy. Peroniści są radykalnymi oportunistami. Tak samo można podsumować Franciszka.

Dlaczego na początku zdecydował się pan pozostać anonimowy, a teraz ujawnił pan swoją prawdziwą tożsamość?

Autorytarne rządy papieża Franciszka słyną z odwetów przeciwko każdemu, kto go krytykuje. Chciałem się przed tym chronić, a zwłaszcza ochronić ludzi, których Watykan mógłby uznać za związanych ze mną. Nigdy nie sądziłem, że to mogłoby potrwać dłużej. Byłem przekonany, że Watykan bardzo szybko odkryje moją tożsamość. W każdym razie dla celów związanych z wydaniem papierowej edycji książki konieczne było ujawnienie mojego prawdziwego nazwiska.

Z jaką reakcją na książkę się pan spotkał?

Najbardziej cenne jest dla mnie to, że wiem, iż książkę przeczytało wielu ludzi na wysokich stanowiskach w Kościele, w tym kardynałowie. Wykazali wielkie zainteresowanie nią. A ci, którym znane są te kwestie, są świadomi tego, że rzeczywiście ujawnia ona prawdę o Watykanie.

Co nowego trafiło do drukowanej edycji książki?

Jedną z historii, która została ostatnio ujawniona, jest sytuacja w diecezji kardynała Rodrígueza Maradiagi, który jest prawą ręką papieża. Coraz lepiej wiadomo, że jego diecezja jest jedną z najbardziej skorumpowanych w całym Kościele, zarówno w kwestiach finansowych, jak i moralnych. Te fakty wychodzą teraz na jaw i myślę, że będą lepiej znane w najbliższych miesiącach.

Krytycy mówili, że książka jest niewyważona i tendencyjna. Jak pan na to odpowie?

Książka nie miała na celu przedstawienia wyważonego obrazu papieża Franciszka. Moim zamiarem było podniesienie alarmu w Kościele. Kiedy krzyczy się „ogień”, gdy pali się dom, nikt nie mówi, że ogień tak naprawdę jest potrzebny w kuchni, by ugotować kurczaka. Nigdy nie zamierzałem stworzyć zrównoważonego obrazu papieża Franciszka. Chciałem przedstawić argentyńskie tło pontyfikatu i ukazać portret psychologiczny papieża. Nie wydaje mi się, żebym był niesprawiedliwy w tych kwestiach. Mam tu na myśli choćby to, że sięgnąłem do raportu napisanego przez ojca Kolvenbacha, kiedy pojawiła się propozycja, by Bergolgio został biskupem. W tym raporcie generał jezuitów stwierdził, że ze względu na rozliczne trudności natury emocjonalnej Bergoglio nie jest odpowiednim kandydatem na tę funkcję. Niektórzy ludzie postrzegają to jako zamach na charakter, ale w rzeczywistości jest to dobre studium przypadku. Jezuici są naprawdę dobrymi psychologami i jeśli spojrzy się na to, co napisał ojciec Kolvenbach, można zrozumieć, jakim człowiekiem naprawdę jest Bergoglio.

Które aspekty ujawnianych przez pana spraw powinny najszybciej dotrzeć do opinii publicznej?

Przede wszystkim fakt, że papież jest politykiem i polega na działaniach wizerunkowych, oraz to, że posługuje się nimi bardzo skutecznie. Książka mówi także, że ludzie muszą zajrzeć poza tę fasadę i zwrócić uwagę na to, kim papież Franciszek naprawdę jest i czego dokonał. Bo jeśli spojrzysz na jego dokonania z perspektywy reform, absolutnie nie jawi się jako reformator.

Dlaczego papież Franciszek uczynił tak małe postępy w sprawach reformy finansowej?

Kiedy został papieżem, nie miał zamiaru sprzeciwiać się reformie finansowej. Przed swoim wyborem nie był zaangażowany w całą tę machinerię watykańską. Z pewnością zgadzał się na reformy, które były zalecane. Ale władza polityczna jest dla niego ważniejsza niż reformy i zorientował się, że kardynał Pell, którego umieścił na ważnym stanowisku, nie należy do osób uległych, a takie Franciszek lubi mieć koło siebie.

Ostatecznie okazało się, że robi się niezręcznie, kiedy kardynał Pell bada różne sprawy i wyjawia niewygodne tajemnice. Franciszek sprzymierzył się ze starą gwardią watykańską i przywrócił układ, który funkcjonował przed jego wyborem.

Dlaczego osoby wierne Kościołowi za czasów papieża Franciszka często bywały wykluczane lub zsyłane na wygnanie?

Jest to naprawdę kluczowa sprawa. Papież Franciszek był kandydatem lobby z St. Gallen, którego celem była zmiana nauczania Kościoła i rozluźnienie dyscypliny w sprawach moralności seksualnej. Właśnie te postulaty wprowadza papież Franciszek. Jest oczywiste, że katolicy, którzy wierzą w niezmienność doktryny katolickiej, bardzo się tym martwią.

Czy jest pan „lefebrystą” krytykującym Sobór Watykański II?

Jestem krytyczny wobec soboru, a swoje przekonania zawarłem w wydanej w 2015 roku książce Phoenix from ashes („Feniks z popiołów”). Moją intencją w tej książce jest przedstawienie tego, czym był katolicyzm do wczesnych lat 60. Jeśli niektórym wydaje się, że to jest skrajna postawa, muszą uznać, że wszyscy albo prawie wszyscy katolicy do wczesnych lat 60. byli ekstremistami. Ale wydaje mi się, że to raczej obecne czasy powinny być oceniane w świetle nieprzemijającej filozofii katolickiej niż na odwrót.

Czy ten pontyfikat cechuje się manipulacją i oszustwem?

Oczywiście. Widzieliśmy to chociażby w ostatnim tygodniu. W jednym ze swoich listów papież Benedykt XVI przedstawił wyraźnie krytyczne stanowisko wobec książek, o skomentowanie których go poproszono, a ksiądz Dario Viganò [prezentujący list – przyp. red.] przedstawił go jako głos poparcia dla Franciszka – w ten sposób Watykan manipuluje mediami podczas obecnego pontyfikatu.

Czy to wpisuje się w proces tworzenia bardziej otwartego i kolegialnego Kościoła?

Nie sądzę, aby tego rodzaju manipulacje stanowiły sposób na uczynienie Kościoła bardziej otwartym. Jeśli chcemy mieć bardziej otwarty Kościół, to należy zachować równowagę między frakcjami – z pewnością nie jest to coś, czym zajmuje się papież Franciszek. Kiedy rozmawia się z biskupami i kardynałami w Rzymie, mówią, że papież Franciszek w ogóle nie postępuje z nimi w duchu kolegialnym. Benedykt XVI był wobec nich o wiele bardziej kolegialny. Franciszek, jak już powiedziałem, jest dyktatorem.

Dlaczego więc Benedykt XVI mówi, że pontyfikat Franciszka stanowi „wewnętrzną kontynuację” jego pontyfikatu?

Benedykt był po prostu w oczywisty sposób uprzejmy. Nie studiowałem formacji Bergoglia w szczegółach. Wskazuję jedynie na zwyczajną formację jezuitów w Argentynie w tamtym czasie – mało kto będzie polemizował ze stwierdzeniem, że Bergoglio nigdy nie wyróżniał się jako teolog. Benedykt był po prostu uprzejmy.

Czy jest możliwe, że myli się pan, przypisując Franciszkowi brak teologicznych kwalifikacji – coś, co Benedykt XVI nazwał „głupim uprzedzeniem”?

Wydaje mi się, że niektórzy katolicy postrzegają Franciszka jako zupełnie nieznającego się na rzeczy. Nie podzielam tego przekonania. Nie sądzę, że jest on głupcem w jakikolwiek sposób. Zawsze sprawia wrażenie bardzo bystrego. Jestem przekonany, że gdy był odpowiedzialny za te kwestie, w odpowiedni sposób czuwał nad formacją jezuitów. Niemniej trzeba też zauważyć, że okazał się ignorantem w sprawach niektórych punktów doktryny katolickiej i powiedział kilka rzeczy, które są zupełnie nie na miejscu.

Jak ocenia pan – jako historyk – ten pontyfikat w porównaniu z poprzednim?

Można rozpatrywać sprawę w dwóch aspektach. Pierwszy jest doktrynalny i tu jedynym porównaniem jest pontyfikat Pawła VI. Z osobistego punktu widzenia uważam Franciszka za przykład jednego z bardzo nielicznych niepoprawnych papieży, jakich zna historia, którzy byli wybrany bez namysłu i zachowywali się w sposób niedorzeczny. Byli oni krytykowani w swoich czasach i wydaje mi się, że to samo dzieje się obecnie.

Czy uważa pan, że ta książka, będąc wyrazem miłości wobec Franciszka, może mu pomóc?

Czy mogłaby mu pomóc? Możliwe, ale musiałby ją przeczytać. Nie sądzę, by to się stało. Mam na względzie Kościół. Nie wydaje mi się, bym był w stanie pomóc samemu Franciszkowi. Jak mówię, nie wiem, czy książka może stanowić lekarstwo. Mam jednak nadzieję, że pomoże kardynałom w czasie następnego konklawe uniknąć podobnego błędu.

Jaka jest pana odpowiedź na suspendowanie pana jako członka Zakonu Rycerzy Maltańskich z powodu książki?

Spodziewałem się tego. Ale chciałbym zwrócić uwagę na jedną szczególną rzecz. Jeśli Zakon Maltański chce mnie suspendować, musi to uczynić zgodnie z prawem. Dokumenty dotyczące suspensy, które otrzymałem, wskazują, że została ona podjęta przez Wielkiego Kanclerza barona Boeselagera, który obecnie faktycznie rządzi w zakonie, w sposób nieprawidłowy. Ale dzięki temu można tę suspensę podważyć. Jeśli nałożenie suspensy ma być legalne, zakon powinien dokonać tego zgodnie z prawem.

Czy mógłby pan powiedzieć nam nieco więcej o swojej młodości i formacji?

Przez dziesięć lat uczyłem się w jezuickiej szkole. Znam tradycję jezuicką. Znam ją taką, jaka była przed latami sześćdziesiątymi, kiedy została zdeformowana. Napisałem biografię słynnego angielskiego jezuity ojca Martina Darcy, który przez pięć lat był prowincjałem angielskich jezuitów, co było jedną z jego najmniejszych zasług. Miałem wujka, który był jezuitą, i faktycznie był socjuszem, a nawet sekretarzem ojca Darcy przez te lata. A więc dobra tradycja jezuicka – taka, jaka kiedyś istniała – jest mi bliska. Zepsucie jej stanowi dla mnie ogromną tragedię. A jest faktem, że Franciszek wychował się w całkowicie zniekształconej tradycji jezuickiej i bez wątpienia jest jej najgorszym przykładem.

Jest też owocem bardzo złego okresu w Towarzystwie Jezusowym i nagannej tradycji politycznej w Argentynie. To nam pomaga wytłumaczyć, dlaczego jest tak daleki od tradycji papiestwa i od papieży jakich oczekujemy.

Ile to ma wspólnego z Ameryką Łacińską i tamtejszym sposobem myślenia, różnym od naszego?

Papież Franciszek nie jest popularny w Argentynie. Znają go tam z czasów, gdy był arcybiskupem Buenos Aires. Jeśli w Ameryce Łacińskiej standardy są tak niskie, że Franciszek się w nie wpisuje – a mam nadzieję, że tak nie jest – z pewnością nie stanowi to dobrej wiadomości dla reszty świata.

W jaki sposób – pana zdaniem – ten pontyfikat zapisze się w historii?

Jako jeden z najbardziej katastrofalnych pontyfikatów. Wiadomo, że niektórzy papieże byli zupełnymi pomyłkami. Franciszek różni się od nich tym, że nie tylko jako osoba jest pomyłką na tym stanowisku, ale też stara się poprowadzić cały Kościół w kierunku, którzy odrzuca tradycję. Żaden z nikczemnych papieży, których wspominam w książce, nie usiłował tego zrobić. Tak więc mamy do czynienia z dwoma elementami niebezpieczeństwa, jakie płynie ze strony papieża Franciszka.

___________________

Książka "Papież dyktator" została wydana po polsku przez Fundacja pro Maria et Veritate. Już wkrótce trafi do szerokiej dystrybucji (Ateneum, Super Siódemka). Powoli, miejmy nadzieję, będzie pojawiać się w księgarniach. Wczoraj została też udostępniona wersja elektroniczna (e-booki dostępne są już na ebookpoint.pl, legimi.pl i woblink.com). Jeśli książki nie ma w Twojej ulubionej księgarni, a chcesz ją tam kupić, poproś księgarza, by ją zamówił.

Printfriendly


POLITYKA PRYWATNOŚCI
https://rzymski-katolik.blogspot.com/p/polityka-prywatnosci.html
Redakcja Rzymskiego Katolika nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy opublikowanych na blogu. Komentarze nie mogą zawierać treści wulgarnych, pornograficznych, reklamowych i niezgodnych z prawem. Redakcja zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarzy, bez podania przyczyny.
Uwaga – Rzymski Katolik nie pośredniczy w zakupie książek prezentowanych na blogu i nie ponosi odpowiedzialności za działanie księgarni internetowych. Zamieszczone tu linki nie są płatnymi reklamami.