_____________________________________________________________________

_____________________________________________________________________

sobota, 23 stycznia 2016

Czy dialog z islamem jest w ogóle możliwy?




Dialog służy wyprowadzeniu wspólnych wniosków. W przypadku relacji chrześcijaństwa i islamu jest to niemożliwe ze względu na samo rozumienie Boga. Mahometanizm nie akceptuje Trójcy Świętej i nie daje miejsca do porozumienia, ponadto zakłada, że tylko ich religia jest tą prawdziwą - mówi w rozmowie z PCh24.pl ks. Martin Kromman Knudsen FSSP.

ks. Jan Jenkins FSSPX: Czy Koran propaguje przemoc?



W wielu gazetach i mediach napotkać można twierdzenie, że islam jest „religią pokoju”, a ataki terrorystyczne przeprowadzane przez muzułmanów są w rzeczywistości dziełem „fundamentalistów” czy też „fanatyków”, którzy „błędnie interpretują” Koran. Zgodnie z tą argumentacją, winnym aktów terroru nie jest islam, ale raczej „fundamentalizm”.

Jednakże nawet pobieżna lektura Koranu dowodzi niezbicie, iż nie jest on jedynie pretekstem dla terroryzmu, ale raczej jego źródłem. Koran zawiera co najmniej 109 wersów wzywających muzułmanów do prowadzenia wojny z niewiernymi w celu narzucenia światu rządów opartych na zasadach islamu. Niektóre z nich są bardzo obrazowe i zawierają nakazy obcinania głów, palców i zabijania niewiernych wszędzie, gdzie mogliby się ukrywać. Muzułmanie, którzy uchylają się od tej walki, określani są mianem „hipokrytów” i ostrzegani, że Allah ukarze ich piekłem, o ile nie przyłączą się do rzezi.

Również niektóre części Starego Testamentu zawierają opisy krwawych scen, zawsze jednak są one osadzone w kontekście historycznym, to jest opisują fakty, nie twierdząc przy tym, że sam Bóg pochwala takie postępowanie. Wręcz przeciwnie. Pismo święte szczegółowo opisuje kampanie prowadzone przez króla Dawida, czytamy w nim jednak również, że Bóg nie zezwolił mu na wzniesienie świątyni, ponieważ był on „mężem wojny i rozlewał krew” (1 Krn 28, 3). Ludzie w czasach Starego Testamentu w swoich działaniach dopuszczali zło, chcąc osiągnąć większe dobro, jednak Bóg nigdy nie usprawiedliwia tego rodzaju zachowań.

W przeciwieństwie do niemal wszystkich wersów o przemocy, jakie znajdują się w Starym Testamencie, odnoszące się do niej wersy Koranu nie są osadzone w kontekście historycznym, co pozwala na formułowanie na ich podstawie wniosków natury ogólnej. Stanowią one część wiecznego, niezmiennego słowa Allaha.

Trzeba też zauważyć, że w Koranie znaleźć można bardzo niewiele wersów o tolerancji i pokoju, które łagodziłyby lub choćby równoważyły wymowę znacznej liczby tych, które wzywają do zwalczania niewiernych, aż zostaną oni upokorzeni i przyjmą islam, albo też zostaną zabici. Podboje militarne, będące dziełem Mahometa oraz jego wyznawców, których uzasadnienie stanowią obecne na kartach Koranu nawoływania do przemocy, zaznaczyły się w historii świata niekończącym się pasmem łez i przelanej krwi.

Oto krótki wybór wersów Koranu, które nie tylko usprawiedliwiają zabijanie nie-muzułmanów, ale wręcz je nakazują.

• „I zabijajcie ich, gdziekolwiek ich spotkacie, i wypędzajcie ich, skąd oni was wypędzili – Al Fitnah (niewiara) jest gorsza niż zabicie. (...) Gdziekolwiek oni będą walczyć przeciw wam, zabijajcie ich! – Taka jest odpłata niewiernym! Ale jeśli oni się powstrzymają... – zaprawdę, Allah jest przebaczający, litościwy! I zwalczajcie ich, aż ustanie Fitnah i religia będzie należeć do Allaha. A jeśli oni się powstrzymają, to wyrzeknijcie się wrogości, oprócz wrogości przeciw niesprawiedliwym!” (Sura 2, 191-193).

Wers poprzedni (190) mówi: „Zwalczajcie na drodze Boga tych, którzy was zwalczają”, co skłoniło niektórych do twierdzenia, że cały ten fragment odnosi się jedynie do wojny obronnej, w której muzułmanie broniliby swych domów oraz rodzin. Jednakże kontekstem historycznym tego ustępu nie jest wojna obronna, jako że powstał on w momencie, gdy Mahomet i jego zwolennicy przenieśli się do Medyny i nie byli atakowani przez swych przeciwników z Mekki. Odnosi się on wyraźnie do wojny ofensywnej, w trakcie której muzułmanie wypędzić mają mieszkańców Mekki z ich miasta (co też się stało).

Tak więc wers 190 sury 2. nakazuje walczyć z tymi, którzy stawiają opór panowaniu Allaha (czyli podbojowi muzułmańskiemu). Przekładanie przez niektórych tłumaczy muzułmańskich Al Fitnah jako „prześladowanie” jest pokrętne. Termin ten może oznaczać niewiarę, względnie zamieszanie spowodowane przez niewiarę lub pokusę. Jest to całkowicie zgodne z kontekstem, jako że wers ten nakazuje walkę aż „religia należeć będzie do Boga”, to jest aż niewierni wyrzekną się swych błędów.

• Sura 2, 244: „Walczcie na drodze Allaha i wiedzcie, że Allah jest słyszący, wszechwiedzący!”.

• Sura 2, 216: „Przepisana wam jest walka, chociaż jest wam nienawistna. Być może, czujecie wstręt do jakiejś rzeczy, choć jest dla was dobra. Być może, kochacie jakąś rzecz, choć jest dla was zła. Allah wie, ale wy nie wiecie!”. Wers ten nie tylko uznaje przemoc za cnotę, ale też obala w istocie mit, wedle którego muzułmanom walka dozwolona jest jedynie w samoobronie, jako że adresaci owych słów nie byli wówczas atakowani. Z hadisów wiemy, że wers ten powstał w czasie, gdy Mahomet usiłował nakłonić swych zwolenników do atakowania karawan kupieckich oraz ich łupienia.

• Sura 3, 56: „Tych, którzy nie uwierzyli, ukarzę karą straszną na tym świecie i w życiu ostatecznym; i oni nie będą mieli pomocników”.

• Sura 3, 151: „My wrzucimy w serca tych, którzy nie uwierzyli, przerażenie za to, iż oni dodawali Allahowi jako współtowarzyszy to, czemu On nie zesłał żadnej władzy. Ich miejscem schronienia będzie ogień. A jakże złe to miejsce pobytu dla niesprawiedliwych!”. Słowa te odnoszą się do politeistów, do których Koran zalicza również chrześcijan, jako że wierzą oni w Trójcę.

• Sura 4, 74: „Niechże walczą na drodze Allaha ci, którzy za życie tego świata kupują życie ostateczne! A kto walczy na drodze Allaha i zostanie zabity albo zwycięży, otrzyma od Nas nagrodę ogromną”. Męczennicy islamu różnią się zasadniczo od chrześcijan pierwszych wieków, którzy potulnie pozwalali prowadzić się na miejsce kaźni. Muzułmanie, o których mówi powyższy wers, ponoszą śmierć w walce, w trakcie której szerzyli śmierć i zniszczenie w imię Allaha. Słowa te stanowią teologiczne uzasadnienie współczesnych ataków samobójczych.

• Sura 4, 76: „Ci, którzy wierzą, walczą na drodze Allaha (...)”.

• Sura 4, 89: „Oni by chcieli, abyście byli niewiernymi, tak jak oni są niewiernymi, abyście więc byli równi. Przeto nie bierzcie sobie opiekunów spośród nich, dopóki oni nie wywędrują razem na drodze Allaha. A jeśli się odwrócą, to chwytajcie i zabijajcie ich, gdziekolwiek ich znajdziecie! I nie bierzcie sobie spośród nich ani opiekuna, ani pomocnika!”.

• Sura 4, 95: „Ci spośród wiernych, którzy siedzą spokojnie – oprócz tych, którzy doznali szkody – i ci, którzy z zapałem walczą na drodze Allaha, swoimi dobrami i swoim życiem – nie są wcale równi. Wywyższył Allah gorliwie walczących swoimi dobrami i swoim życiem nad tych, którzy siedzą spokojnie, o jeden stopień. Wszystkim Allah obiecał rzeczy piękne. Lecz Allah wyróżnił walczących gorliwie ponad tych, którzy siedzą spokojnie, nagrodą ogromną”.

Wers ten krytykuje „pokojowo nastawionych” muzułmanów, którzy nie przyłączają się do walki, uświadamiając im, że są mniej warci w oczach Allaha. Obala to rozpowszechniony obecnie mit, wedle którego dżihad nie oznacza w Koranie świętej wojny, ale jedynie walkę duchową. Tekst arabski nie tylko używa słowa „mujahiduna”, ale też w oczywisty sposób nie odnosi się do walki duchowej, jako że usprawiedliwia osoby fizycznie niezdolne do uczestnictwa w wojnie. (Wedle hadisów słowa te stanowią odpowiedź na protest ślepego człowieka, iż nie jest on w stanie dołączyć do dżihadu, co nie miałoby sensu, gdyby słowo to oznaczało walkę duchową).

• Sura 4, 104: „I nie traćcie ducha w ściganiu tych ludzi! Kiedy wy cierpicie, to i oni cierpią, tak jak wy cierpicie; ale wy spodziewacie się od Allaha tego, czego oni się nie spodziewają. Allah jest wszechwiedzący, mądry!”. Czy ściganie rannych i wycofujących się wrogów może być postrzegane jako akt samoobrony?

• Sura 5, 33: „Zapłatą dla tych, którzy zwalczają Allaha i Jego Posłańca i starają się szerzyć zepsucie na ziemi, będzie tylko to, iż będą oni zabici lub ukrzyżowani albo też obetnie im się rękę i nogę naprzemianległe, albo też zostaną wypędzeni z kraju. Oni doznają hańby na tym świecie i kary bolesnej w życiu ostatecznym”.

• Sura 8, 12: „(...) Ja wrzucę strach w serca niewiernych. Bijcie ich więc po karkach! Bijcie ich po wszystkich palcach!”. Żaden człowiek rozumny nie może interpretować tych słów jako odnoszących się do walki duchowej.

• Sura 8, 15-16: „O wy, którzy wierzycie! Kiedy spotkacie niewiernych, posuwających się w marszu, to nie odwracajcie się do nich plecami! A kto tego dnia odwróci się do nich plecami, jeśli nie czyni tego powracając do bitwy albo przyłączając się do oddziału, ten ściągnie na siebie gniew Allaha, a jego miejscem schronienia będzie Gehenna! A jakże to złe miejsce przybycia!”.

• Sura 8, 39: „Zwalczajcie ich, aż nie będzie już buntu i religia w całości będzie należeć do Allaha”.

Niektórzy tłumacze przekładają „fitna” jako ‘prześladowanie’, jednakże okoliczności, w jakich wers ten powstał, czynią tę interpretację pozbawioną podstaw. Mieszkańcy Mekki odmówili po prostu Mahometowi wstępu do ich miasta podczas Hajj. Innym muzułmanom zezwolono tam podróżować – jednak nie grupom zbrojnych, jako że Mahomet przed swą ucieczką wypowiedział Mekce wojnę. Również mieszkańcy Mekki występowali w obronie swej religii, jako że zamiarem Mahometa było obalenie ich bożków i narzucenie islamu siłą (co też później uczynił). Tak więc wers ten należy rozumieć jako walkę aż „religia w całości należeć będzie do Allaha”, w rozumieniu, iż usprawiedliwieniem dla przemocy była niewiara przeciwników.

• Sura 8, 57: „A jeśli spotkasz się z nimi na wojnie, to postępuj z nimi w taki sposób, by rozproszyć tych, którzy znajdują się za nimi. Być może oni się opamiętają!”.

• Sura 8, 67: „Nie jest odpowiednie dla Proroka, aby brał jeńców, dopóki on nie dokona całkowitego podboju ziemi. (...)”.

• Sura 8, 59-60: „I niech nie sądzą ci, którzy nie uwierzyli, że nas wyprzedzą. Oni przecież nie są zdolni niczego udaremnić! Przygotujcie przeciwko nim, ile możecie sił i oddziałów konnicy, którymi moglibyście przerazić wroga Allaha i wroga waszego, jak również innych, którzy są poza nimi, a których wy nie znacie”.

• Sura 8, 65: „O, Proroku! Pobudzaj wiernych do walki!”.

• Sura 9, 5: „A kiedy miną święte miesiące, wtedy zabijajcie bałwochwalców, tam gdzie ich znajdziecie; chwytajcie ich, oblegajcie i przygotowujcie dla nich wszelkie zasadzki! Ale jeśli oni się nawrócą i będą odprawiać modlitwę, i dawać jałmużnę, to dajcie im wolną drogę. Zaprawdę, Allah jest przebaczający, litościwy!”.

Zgodnie z powyższym wersem, najlepszym sposobem na zapewnienie sobie bezpieczeństwa ze strony muzułmanów jest przyjęcie islamu (modlitwa salat oraz podatek na ubogich zakat należą do pięciu filarów islamu). Treść tego wersu obala rozpowszechniony obecnie pogląd, iż Koran dopuszcza przemoc jedynie w samoobronie, jako że muzułmanie, do których słowa te były kierowane, nie byli przez nikogo atakowani. Gdyby byli, wówczas nie byłoby w nim wzmianki o okresie rozejmu (wcześniejsze wersy mówią o obowiązku prowadzenia walki w samoobronie nawet podczas świętych miesięcy). Słowa te napisane zostały w Mekce, gdy bałwochwalcy zostali już pokonani i nie stanowili zagrożenia. Skoro muzułmanie doszli do władzy, przemocą wygnali niewiernych, którzy odmówili konwersji.

• Sura 9, 14: „Zwalczajcie ich! Allah ukarze ich przez wasze ręce i okryje ich wstydem; i dopomoże wam zwyciężyć ich. On uleczy piersi ludzi wierzących”.

Upokarzanie i krzywdzenie niewiernych ukazane jest tu nie tylko jako nakaz Allaha, ale też jako narzędzie jego kary, a nawet środek, jakim posługuje się on w celu „uleczenia” serc muzułmanów.

• Sura 9, 20: „Ci, którzy uwierzyli, ci, którzy wywędrowali wspólnie, ci, którzy walczyli na drodze Allaha swoim majątkiem i swoimi duszami, będą mieli najwyższy stopień u Allaha – oni są tymi, którzy osiągnęli sukces!”.

Arabskie słowo tłumaczone jako „walczyli” wywodzi się z tego samego rdzenia co „dżihad”. Kontekstem jest w sposób oczywisty święta wojna.

• Sura 9, 29: „Zwalczajcie tych, którzy nie wierzą w Allaha i w Dzień Ostatni, który nie zakazują tego, co zakazał Allah i Jego Posłaniec, i nie poddają się religii prawdy – spośród tych, którym została dana Księga – dopóki oni nie zapłacą daniny własną ręką i nie zostaną upokorzeni”.

„Tymi, który została dana Księga” są chrześcijanie oraz żydzi. Zgodnie w powyższym wersem mają być oni przemocą upokarzani, czego jedynym usprawiedliwieniem jest ich status religijny. Sura 9, 33 mówi muzułmanom, że Allah przeznaczył ich do tego, aby uczynili islam „widocznym ponad wszelką religię”. Rozdział ten był jednym z ostatnich „objawień” Allaha i zainicjował ekspansję militarną, w trakcie której wyznawcom Mahometa udało się podbić w przeciągu następnych stu lat dwie trzecie świata chrześcijańskiego.

• Sura 9, 30: „Żydzi powiedzieli: «Uzajr jest synem Allaha». A chrześcijanie powiedzieli: «Mesjasz jest synem Allaha». Takie są słowa wypowiedziane ich ustami. Oni naśladują słowa tych, którzy przedtem nie wierzyli. Niech zwalczy ich Allah! Jakże oni są przewrotni!”.

• Sura 9, 38-39: „O wy, którzy wierzycie! Dlaczegoż, kiedy wam mówią: «Ruszajcie na drogę Allaha!», tak ciążycie ku ziemi? Czy podoba wam się bardziej życie tego świata, czy życie ostateczne? Przecież używanie życia tego świata w porównaniu z życiem ostatecznym jest mizerne! A jeśli nie wyruszycie, to ukarze was Allah karą bolesną i zmieni was na inny naród. A wy nie możecie Mu w niczym zaszkodzić. Przecież Allah jest nad każdą rzeczą wszechwładny!”. Wers ten ostrzega, iż ci, którzy uchylać się będą od walki, ukarani zostaną karą piekła.

• Sura 9, 41: „Wyruszajcie – lekko i ciężkozbrojni! Walczcie waszymi majątkami i waszymi duszami na drodze Allaha! To jest dla was lepsze, gdybyście mogli wiedzieć!”.

Również wers kolejny stwierdza: „Jeśliby zysk był bliski, a droga umiarkowana, to oni z pewnością poszliby za tobą. Lecz daleka dla nich była odległość”. Fragment ten obala mit, wedle którego muzułmanom walczyć wolno jedynie w samoobronie, ponieważ słowa te wyraźnie sugerują, iż walka toczona będzie daleko od ich domów.

• Sura 9, 73: „O Proroku! Walcz przeciwko niewiernym i przeciwko obłudnikom i bądź dla nich surowy! Ich miejscem schronienia będzie Gehenna. Jakże nieszczęsne to miejsce przybycia!”.

Odczłowieczanie tych, którzy odrzucają islam, poprzez przypominanie, iż przeznaczeniem niewiernych jest ogień piekielny, służy tu usprawiedliwianiu mordów. Wyjaśnia to również, dlaczego współcześni pobożni muzułmanie tak mało przejmują się losem ludzi wyznających inne niż oni religie.

• Sura 9, 88: „Lecz Posłaniec i ci, którzy uwierzyli wraz z nim, zmagali się w walce swoim majątkiem i swoimi duszami. Dla nich będą dobra i oni będą szczęśliwi!”.

• Sura 9, 111: „Zaprawdę, Allah kupił u wiernych ich dusze i ich majątki, w zamian za co otrzymają Ogród. Oni walczą na drodze Allaha i zabijają, i są zabijani, zgodnie z Jego prawdziwą obietnicą w Torze, Ewangelii i w Koranie. A kto wierniej wypełnia swoje przymierze aniżeli Allah? Cieszcie się więc z handlu, jaki z Nim zrobiliście! To jest osiągnięcie ogromne!”.

A jak definiuje Koran gorliwego wyznawcę?

• Sura 9, 123: „O wy, którzy wierzycie! Walczcie z tymi niewiernymi, którzy są blisko was i niechaj odnajdą w was twardość. I wiedzcie, że Allah jest wraz ze sprawiedliwymi”.

• Sura 17, 16: „A kiedy chcemy zgubić jakieś miasto, to nakazujemy jego mieszkańcom żyjącym w dobrobycie, aby oddawali się tam rozpuście. Wtedy sprawdza się nad nim słowo i niszczymy je całkowicie”.

Zwróćmy uwagę, iż przestępstwem jest tu wykroczenie moralne, karą zaś „całkowite zniszczenie”. Przed wydaniem rozkazu do przeprowadzenia ataków z 11 września Osama bin Laden wezwał uprzednio Amerykanów do przyjęcia islamu.

• Sura 18, 65-81: Przypowieść ta stanowi teologiczne uzasadnienie zabójstw honorowych, podczas których członek rodziny zabijany jest ze względu na to, iż okrył ją hańbą, czy to poprzez apostazję czy też dostrzeżone uchybienie moralne. Historia ta (nie znajdujemy jej w żadnych źródłach żydowskich ani chrześcijańskich) opowiada o Mojżeszu spotykającym człowieka mającego „specjalną wiedzę”, robiącego rzeczy, które pozornie nie mają sensu, później jednak znajdują usprawiedliwienie.

Jednym z takich postępków jest zabicie młodego człowieka, pozornie bez powodu. Jak jednak wyjaśnia później mędrzec, istniała obawa iż człowiek ten „zasmuci” swych rodziców „nieposłuszeństwem i niewdzięcznością”. Został więc zabity, aby Allah mógł obdarzyć ich „lepszym” synem (jest to jednym z powodów sankcjonowania przez szariat honorowego zabójstwa. Udmat al-Saliq mówi, że rodzice lub dziadkowie zabijający swe potomstwo, nie podlegają karze).

• Sura 21, 44: „Pozwoliliśmy używać dóbr tego świata – im i ich ojcom – jak długo potrwa ich życie. Czy oni nie widzą, że My przychodzimy na ziemię, zmniejszając ją po krańcach? Mogą oni zatem być zwycięzcami?”.

• Sura 25, 52: „Nie słuchaj więc niewiernych i zwalczaj ich z wielkim zapałem, przy jego pomocy”.

Jest to oczywiste odniesienie do dżihadu. Istotne jest również, iż wers ten należy do okresu mekkańskiego.

• Sura 33, 60-62: „Jeśli obłudnicy i ci, w których sercach jest choroba, jak i ci, którzy szerzą niepokoje w Medynie, nie zaprzestaną swoich poczynań, to My pobudzimy ciebie do wystąpienia przeciw nim. Wtedy oni pozostaną z tobą w sąsiedztwie niewiele czasu. Przeklęci! Gdziekolwiek się znajdą zostaną schwytani i zabici bez litości”.

Wers ten sankcjonuje zabijanie („bez litości”) ludzi należących do trzech grup: hipokrytów (muzułmanów, którzy odmawiają prowadzenia „walki na drodze Allaha” [3, 1670] i stąd nie postępują tak, jak przystoi prawdziwym wyznawcom); tych, „w których sercach jest choroba” (co obejmuje żydów oraz chrześcijan [5,51-52]); oraz „tych, którzy szerzą niepokoje”, co według biografów Mahometa odnosić się miało do ludzi, którzy jedynie słownie występują przeciwko islamowi. Warto zauważyć, że ofiary mają być wyszukiwane przez muzułmanów, co właśnie robią współcześni terroryści. Gdyby ustęp ten odnosić się miał jedynie do miasta Medyna, nie powinien znaleźć się w księdze zawierającej odwieczne słowo Allaha skierowane do przyszłych pokoleń muzułmanów.

• Sura 47, 3-4: „Tak jest dlatego, że ci, którzy nie wierzą, postępują za kłamstwem; natomiast ci, którzy wierzą, postępują za prawdą od ich Pana. (...) Kiedy więc spotkacie tych, którzy nie wierzą, to uderzcie ich mieczem po szyi; a kiedy ich całkiem rozbijecie, to mocno zaciśnijcie na nich pęta. (...) Lecz jeśliby zechciał Allah, to sam zemściłby się na nich, lecz On chciał doświadczyć jednych przez drugich. A co do tych, którzy zostaną zabici na drodze Allaha, to On nie uczyni ich uczynków daremnymi”.

Tak więc ci, którzy odrzucają Allaha, mają być zabijani podczas dżihadu. Ranni mają być zatrzymani dla okupu. Jedynym powodem, dla którego Allah nie zabija osobiście, jest testowanie wierności muzułmanów. Ci, którzy zabijają, przechodzą tę próbę pomyślnie.

• Sura 47, 35: „Nie słabnijcie więc i nie wzywajcie do pokoju, kiedy jesteście górą. Allah jest z wami. On nie zniweczy waszych dzieł”.

• Sura 48, 17: „Nie ma jednak żadnej nagany dla ślepego, nie ma też żadnej nagany dla kulawego, ani też nie ma żadnej nagany dla chorego. A kto będzie posłuszny Allahowi i Jego Posłańcowi, tego On wprowadzi do Ogrodów, gdzie w dole płyną strumyki. A kto odwróci się plecami, tego On ukarze karą bolesną”.

Współcześni apologeci utrzymują niekiedy, iż dżihad oznacza ‘walkę duchową’. Dlaczego więc wyłączeni mieliby z niej być ślepi, kulawi oraz chorzy? Wers ten mówi również, że ci, którzy nie walczą, poniosę karę piekła.

• Sura 48, 29: „Mahomet jest posłańcem Allaha. Ci, którzy są razem z nim, są gwałtowni wobec niewiernych, a miłosierni względem siebie”.

Wers ten mówi muzułmanom, że istnieją dwa standardy postępowania, uzależnione od statusu religijnego. Użyte w nim słowo „gwałtowni” posiada ten sam rdzeń co słowo „bolesny”, występujące w opisie piekła w ponad 25 innych wersach.

• Sura 61, 4: „Zaprawdę, Allah miłuje tych, którzy walczą na Jego drodze w zwartych szeregach, jak gdyby byli budowlą solidną”.

Wers ten używa sformułowania „zwarte szeregi”, wyraźnie wskazując, iż chodzi o rzeczywistą walkę. Podobnie w 61, 9 czytamy: „On jest Tym, który wysłał swojego Posłańca z drogą prostą i religią prawdy, aby ją wznieść ponad wszelką religię, chociażby to było nienawistne dla bałwochwalców”.

• Sura 61, 10-12: „O, wy, którzy wierzycie! Czyż mogę ukazać wam handel, który by was wybawił od kary bolesnej? Będziecie wierzyć Allaha i Jego Posłańca! Będziecie walczyć na drodze Allaha waszym majątkiem i waszymi duszami! To będzie lepsze dla was – o, gdybyście tylko mogli to wiedzieć! Wtedy On przebaczy wam wasze grzechy i wprowadzi was do Ogrodów, gdzie w dole płyną strumyki, i do mieszkań przyjemnych w Ogrodach Edenu. To jest osiągnięcie ogromne!”.

Wers ten odnosi się do rzeczywistej walki prowadzonej w celu narzucenia islamu wyznawcom wszystkich innych religii. Występuje w nim arabskie słowo „dżihad”.

• Sura 66, 9: „O, Proroku! Zwalczaj niewiernych i obłudników, i bądź względem nich surowy! Ich miejscem schronienia będzie Gehenna. A jakże nieszczęsne to miejsce przybycia!”.

Po raz kolejny występuje tu rdzeń słowa „dżihad”. Kontekstem jest w sposób oczywisty święta wojna, przy czym do tych, których należy zwalczać, dołączona została kategoria „obłudników” – to jest tych, którzy nazywają sami siebie muzułmanami, jednak nie postępują jak przystoi prawdziwym wyznawcom.

Źródło informacji: ZAWSZE WIERNI

środa, 20 stycznia 2016

J.E. x. bp Bernard Fellay: List do Przyjaciół i Dobroczyńców nr 85


Ostatnie tygodnie, wraz z szerzącymi się zabójczymi zamachami w Europie i w Afryce, wraz z krwawym prześladowaniem chrześcijan na Bliskim Wschodzie, wskazują, jak bardzo sytuacja na świecie jest głęboko wzburzona. W Kościele ostatni Synod na temat rodziny oraz nadchodzące otwarcie Roku Świętego wzbudzają również uzasadnione obawy. Wobec tej konfuzji wydawało nam się wskazane podzielić się z Wami naszymi przemyśleniami, odpowiadając na Wasze pytania. Sądzimy, że to przedstawienie rzeczy pomoże uzmysłowić, w jaki sposób my, którzy jesteśmy związani z Tradycją, winniśmy reagować na aktualne problemy.

1 września (2015 r. – przyp. tłum.) papież Franciszek z własnej inicjatywy dał wszystkim wiernym podczas Roku Świętego możliwość wyspowiadania się u kapłanów Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa X. W jaki sposób Ekscelencja interpretuje ten gest? Co wnosi on nowego dla sprawy Bractwa?

Rzeczywiście, byliśmy zaskoczeni tym aktem Ojca Świętego przy okazji Roku Świętego, dlatego że dowiedzieliśmy się o nim tak jak wszyscy, z mediów. Jak rozumiemy ten gest? Pozwólcie, że użyję pewnego porównania. Kiedy szaleje pożar, wszyscy rozumieją, że ci, którzy mają taką możliwość, powinni próbować go gasić, zwłaszcza jeśli brakuje strażaków. W ten właśnie sposób kapłani Bractwa – przez te wszystkie lata strasznego kryzysu wstrząsającego Kościołem bez przerwy od 50 lat, a zwłaszcza wobec tragicznego braku spowiedników – poświęcali się dla dusz penitentów w trwającym stanie konieczności, przewidzianym przez Kodeks Prawa Kanonicznego.

Gest Papieża sprawia, że podczas Roku Świętego będziemy korzystali z jurysdykcji zwyczajnej. Trzymając się mojego porównania, to tak jakby dano nam oficjalne odznaki strażackie, czemu sprzeciwiano się przez ostatnie dziesięciolecia. Co do istoty, nie wnosi to nic nowego dla Bractwa, jego członków i wiernych, poza tym, że jurysdykcja zwyczajna uspokoi zaniepokojonych i wszystkich tych, którzy dotychczas nie mieli odwagi do nas się zbliżyć.

Jak to wyraziliśmy w komunikacie, w którym podziękowaliśmy Papieżowi, kapłani Bractwa pragną tylko jednego: „Pełnić z wciąż odnawianą hojnością posługę konfesjonału, według przykładu niestrudzonego oddania, jaki święty proboszcz z Ars dał wszystkim kapłanom”.

Przy okazji Synodu na temat rodziny skierował Ekscelencja do Ojca Świętego prośbę, a potem deklarację. Dlaczego?

Przedmiotem naszej prośby było przedstawienie Papieżowi, najlepiej jak to możliwe, powagi obecnych czasów i decydujące znaczenie jego oddziaływania w tak poważnej materii moralnej. Papież Franciszek zapoznał się z nią 18 września, przed swym wylotem na Kubę i do Stanów Zjednoczonych, i przekazał nam, że nie zmieni nic w nauce katolickiej o małżeństwie, szczególnie odnośnie do jego nierozerwalności.

Jednak obawialiśmy się, że konkretnie pojawi się praktyka, która zignoruje nierozerwalność węzła małżeńskiego. I tak właśnie się stało: z jednej strony, wraz motu proprio reformującym procedurę stwierdzenia nieważności małżeństwa, z drugiej – wraz z dokumentem końcowym Synodu. Stąd wzięła się moja deklaracja, której celem było przypomnienie stałego nauczania Kościoła w wielu sprawach, o których w październiku dyskutowano, czasem je podważając. Nie kryję, że smutny obraz Synodu jest dla mnie z wielu powodów czymś szczególnie haniebnym i skandalicznym.

O jakie haniebne i skandaliczne rzeczy chodzi?

Chodzi na przykład o wspomniany rozłam między doktryną a moralnością, między głoszeniem prawdy a tolerancją dla grzechu i sytuacji najbardziej niemoralnych. To zrozumiałe, że należy być cierpliwym i miłosiernym dla grzeszników, ale jak mają się oni nawrócić, jeśli ich grzeszne położenie nie jest napiętnowane, jeśli nie słyszą już nauczania o stanie łaski uświęcającej i o jej zaprzeczeniu – grzechu śmiertelnym, wprowadzającym duszę w stan śmierci duchowej, który przeznacza ją na męki piekielne? Jeślibyśmy rozumieli nieskończoną zniewagę wobec czci i świętości Bożej, której dokonuje nawet najmniejszy grzech śmiertelny, umarlibyśmy z przerażenia.

Kościół winien stanowczo potępiać grzech, wszystkie grzechy, wady i błędy, które wynaturzają prawdy Ewangelii. Kościół nie może paktować, nie może ukazywać wyrozumiałości dla zachowań skandalicznych, dla publicznych grzeszników, którzy niszczą świętość małżeństwa. Dlaczego Kościół nie ma już odwagi mówienia tym językiem?

Były jednak pozytywne inicjatywy przy okazji tego Synodu. Na przykład książki jedenastu kardynałów – po książce pięciu kardynałów w zeszłym roku; również dzieło hierarchów afrykańskich, dzieło prawników katolickich, vademecum trzech biskupów itd.

Ostatnie inicjatywy sprzyjające obronie małżeństwa i rodziny chrześcijańskiej stanowią pewien błysk nadziei. Mamy do czynienia ze zbawienną reakcją, nawet jeśli nie wszystko w tych działaniach ma jednakową wartość. Miejmy nadzieję, że będzie to początek przebudzenia w całym Kościele, prowadzącego do odnowy i głębokiego nawrócenia.

Przed latem (2015 r. – przyp. tłum.) w kazaniu w kościele pw. Saint-Nicolas-du-Chardonnet w Paryżu bp Alfons de Galarreta mówił, że wydaje się, iż Kościół zaczyna wytwarzać „przeciwciała” wobec szaleństw progresistów na temat małżeństwa, którzy dostosowują się do obecnych obyczajów, zamiast starać się je zmienić wedle nauczania Ewangelii. Jest to reakcja korzystna na płaszczyźnie moralnej. A ponieważ moralność jest w swej istocie zespolona z doktryną, mógłby to być początek powrotu Tradycji do Kościoła. Modlimy się o to codziennie!

To właśnie w imię miłosierdzia niektórzy, np. kard. Walter Kasper, chcą, jeśli nie zmienić doktrynę Kościoła odnośnie do nierozerwalności małżeństwa, to przynajmniej poluzować dyscyplinę kościelną w kwestii rozwodników w nowych związkach, lub też zmienić ocenę na temat związków wbrew naturze. Co należy sądzić o tych wszystkich tzw. wyjątkach pastoralnych?

Kościół może ustanawiać swe własne prawa, które są jedynie sprecyzowaniem prawa Bożego. Ale co do małżeństwa, które stanowi dziś przedmiot sporu, Pan Jezus rozstrzygnął tę kwestię w sposób jasny i wyraźny: „Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozłącza” (Mt 19, 6), i tuż potem: „A kto pojąłby kobietę opuszczoną za małżonkę, cudzołoży” (Mt 19, 9). Tak więc Kościół może tu uczynić tylko jedną rzecz: przypomnieć prawo Boże i je utrwalić w prawach kościelnych.

W żadnym wypadku Kościół nie może pozwolić sobie tu na jakąkolwiek rozbieżność; byłaby to niewierność wobec własnej misji przekazywania depozytu objawionej wiary. Mówiąc jasno, w tej kwestii Kościół może jedynie stwierdzić, że w danym wypadku od początku nie było zawartego ślubu, nie może natomiast uczynić nieważnym lub rozwiązać małżeństwa, które samo w sobie byłoby ważne.

Owszem, przepisy kościelne mogą dodać warunki konieczne do ważnego zawarcia małżeństwa, ale zawsze w zgodzie z prawem Bożym. Kościół może więc stwierdzić nieważność małżeństwa z powodu braków kanonicznych, ale nigdy nie będzie ponad prawem Bożym, któremu sam przecież podlega.

Co więcej, trzeba podkreślić, że w przeciwieństwie do praw ludzkich i kościelnych prawo Boże nie zna wyjątków, ponieważ nie jest dziełem ludzi, którzy nie mogą przewidzieć wszystkich możliwych przypadków i muszą zostawić miejsce na wyjątki. Jednak nieskończenie mądry Bóg przewidział wszystkie możliwe sytuacje, tak jak to wyraziłem w prośbie do papieża: „Prawo Boże jest wyrazem wiecznej miłości Boga wobec człowieka i samo przez się stanowi najwyższe miłosierdzie po wszystkie czasy, dla wszystkich osób i we wszystkich sytuacjach życiowych”.

Czy motu proprio z 8 września, które upraszcza procedurę orzekania nieważności małżeństwa, nie jest sposobem przypomnienia o zasadzie nierozerwalności małżeństwa przy jednoczesnym wprowadzeniu możliwości kanonicznych, aby tę zasadę ominąć?

Nowe motu proprio regulujące kanoniczne dyspozycje dotyczące procesów o stwierdzenie nieważności małżeństwa, zamierza odpowiedzieć na obecny, bardzo poważny problem wielu rozbitych rodzin. Jeżeli analizujemy te przypadki po to, aby zaproponować szybsze rozwiązanie w kwestii małżeństwa zgodne z prawem Bożym – to wszystko jest w porządku. Ale w obecnej sytuacji, w sytuacji zeświecczonego i hedonistycznego społeczeństwa oraz trybunałów kościelnych, gdzie już zasądza się to, co jest zabronione, istnieje ogromne ryzyko, że motu proprio stanie się uprawomocnieniem panującego nieporządku. Wynik może być znacznie gorszy od zaleconego lekarstwa.

Obawiam się bardzo, że jeden z punktów obrad Synodu został wprowadzony „tylnymi drzwiami”, tymi, które otwarły drogę to rzekomego „rozwodu katolickiego”, gdyż w rzeczywistości narażeni jesteśmy na wiele nadużyć, zwłaszcza w krajach, gdzie episkopaty nie zważają (na Rzym – przyp. tłum.) i są przesiąknięte progresizmem i subiektywizmem.

Czy Rok Święty, który ma rozpocząć się 8 grudnia, nie jest pod znakiem miłosierdzia, z którego skrucha i nawrócenie byłyby wykluczone?

Prawdą jest, że w obecnej atmosferze apel o miłosierdzie zbyt łatwo zasłania konieczność nawrócenia, które wymaga żalu za grzechy i wstrętu do grzechu, który jest obrazą Boga. Dlatego też ubolewałem w ostatnim „Liście do Przyjaciół i Dobroczyńców, nr 84”, że honduraski kard. Maradiaga stał się sprzymierzeńcem i echem nowej duchowości, w której miłosierdzie jest zafałszowane, odcięte od koniecznej pokuty, o której prawie nigdy się nie wspomina.

Przy czym, czytając różne teksty opublikowane w związku z Rokiem Świętym, a zwłaszcza bullę jubileuszową, widać obecność zasadniczej idei nawrócenia i żalu za grzechy celem uzyskania przebaczenia. Mimo odniesienia do dwuznacznego miłosierdzia, które miałoby bardziej zwrócić człowiekowi jego „niezrównaną godność” niż stan łaski uświęcającej, Papież chce ułatwić powrót tych, którzy opuścili Kościół i mnoży konkretne inicjatywy w celu ułatwienia dostępu do sakramentu pokuty.

Niestety, nie zadaje on sobie pytania, dlaczego tyle osób opuściło Kościół i zaprzestało praktyki religijnej, i czy przypadkiem nie ma to związku z pewnym soborem, jego „kultem człowieka” oraz jego katastroficznymi reformami: nieokiełznanym ekumenizmem, desakralizowaną i sprotestantyzowaną liturgią, rozluźnieniem obyczajów itd.

Czy w takim razie wierni Tradycji mogą, bez ryzyka konfuzji, wziąć udział w tym Nadzwyczajnym Roku Jubileuszowym zarządzonym przez papieża? Tym bardziej, że Rok Miłosierdzia ma na celu uczczenie 50. rocznicy Soboru Watykańskiego II, który miał rzekomo zburzyć „mury”, w których więziony był Kościół?

Oczywiście, zachodzi pytanie o nasze uczestnictwo w tym Roku Świętym. Aby na nie odpowiedzieć, jest bardzo ważne dokonać rozróżnienia między okolicznościami a istotą Roku Świętego i Jubileuszu. Okoliczności są historyczne i wiążą się z ważnymi rocznicami życia Jezusa, zwłaszcza Jego odkupieńczej śmierci. Co pięćdziesiąt lub nawet co dwadzieścia pięć lat Kościół ogłasza Rok Święty.

Tym razem Odkupienie (8 grudnia jest związany z dziełem Odkupienia zapoczątkowanym w Niepokalanej, Matce Bożej) nie jest jedynym wydarzeniem, do którego odnosi się Rok Święty, bo jest nim również Sobór Watykański II. Jest to szokujące i odrzucamy to stanowczo, bo nie możemy z tego wydarzenia się cieszyć, a jedynie płakać z powodu ruin, które spowodował sobór wraz z niebywałym spadkiem powołań, dramatycznym obniżeniem praktyk religijnych, a zwłaszcza wraz z utratą wiary, którą nawet Jan Paweł II nazwał „cichą apostazją”.

Jednakże i w tym wypadku pozostaje istota Roku Świętego: jest to wyjątkowy rok, w którym Kościół, z zarządzenia Ojca Świętego, który ma władzę kluczy, otwiera szeroko swe skarby łaski, aby zbliżyć wiernych do Boga, zwłaszcza poprzez przebaczenie grzechów i darowanie kar za grzechy. Kościół czyni to poprzez sakrament pokuty i odpusty. Łaski te nie zmieniają się, zawsze są takie same, a rozporządza nimi jedynie Kościół – Mistyczne Ciało Chrystusa.

Można również zauważyć, że warunki potrzebne do uzyskania odpustu Roku Świętego pozostają te same: spowiedź, Komunia święta, modlitwy w intencjach Ojca Świętego – chodzi o tradycyjne intencje Ojca Świętego, a nie o jego intencje osobiste. Odnośnie do spełnienia tych warunków, nigdzie nie ma wzmianki o uznaniu nowości soborowych.

Kiedy abp Marcel Lefebvre udał się z całym seminarium z Ecône do Rzymu w Roku Świętym 1975, nie chodziło bynajmniej o świętowanie 10-lecia soboru, chociaż przypominał o tym Paweł VI w jubileuszowej bulli. Ale była to okazja wykazania naszej rzymskości, naszego przywiązania do Stolicy Apostolskiej, do papieża, który – jako następca św. Piotra – posiada władzę kluczy.

Za przykładem naszego czcigodnego Założyciela, w czasie obecnego Roku Świętego skupimy się więc na jego istocie, czyli na pokucie w celu dostąpienia miłosierdzia Bożego za pośrednictwem Jego jedynego Kościoła – mimo okoliczności, które podano do obchodzenia go w tym roku, podobnie jak to miało miejsce w roku 1975 czy też w 2000.

Można by porównać te dwa elementy, istotę i okoliczności, do zawartości jakiejś rzeczy i jej opakowania. Byłoby szkodą, gdybyśmy odmówili sobie łask właściwych dla Roku Świętego z tego powodu, że jest on przedstawiony w nieodpowiednim opakowaniu, chyba żeby sądzić, że opakowanie rzeczy zmienia jej zawartość, okoliczności zmieniają istotę, oraz że obecnie Kościół nie ma już łask właściwych dla Roku Świętego z powodu soborowych spustoszeń.

Ale przecież Kościół nie narodził się pięćdziesiąt lat temu! A dzięki łasce Chrystusa, który jest „ten sam wczoraj, dziś i zawsze” (Hb 13, 8), Kościół jest taki sam i pozostanie taki sam, mimo soborowego otwarcia na ciągle zmieniający się świat.

W kilku poprzednich deklaracjach Ekscelencja antycypował setną rocznicę Fatimy, zachęcając do przygotowywania już teraz tej zbliżającej się rocznicy. Dlaczego?

Wobec przypomnianych tu perspektyw, aby podkreślić pilną potrzebę nawrócenia, chcieliśmy połączyć te dobre dzieła miłosierdzia wobec ciała i duszy, o które jesteśmy w tym roku szczególnie proszeni, wraz ze stuleciem objawień fatimskich, w których Matka Boża podkreślała potrzebę nawrócenia siebie samego, świata, konieczność praktyki pokuty i modlitwy, zwłaszcza różańca świętego. Błaganie o Boże miłosierdzie jest ściśle związane z objawieniami fatimskimi: Najświętsza Maryja Panna zachęcała nas do modlitwy i pokuty, bowiem w ten, a nie inny sposób dostąpimy miłosierdzia.

Wydaje mi się rzeczą bardzo zbawienną połączyć te dwa nadchodzące lata, czyniąc z nich dwa lata wysiłków zbliżenia się do Najświętszej Maryi Panny, jak i do Pana Jezusa, do Niepokalanego Serca Maryi, jak i do miłosiernego Serca Jezusowego. Bractwo Kapłańskie Św. Piusa X organizuje pielgrzymkę do Fatimy w dniach 19-20 sierpnia 2017 roku. Ale już teraz możemy i powinniśmy się do niej przygotować, zwłaszcza w chwili, gdy moralność katolicka jest tak bardzo podważana.

Bardziej niż kiedykolwiek, w dniu 21 listopada, który jest dla nas wielką rocznicą, rocznicą deklaracji Abpa Lefebvre’a z 1974 roku, prawdziwego programu naszej walki dla Kościoła wszechczasów – zachowajmy we wszystkich okolicznościach, niezależnie od najróżniejszych trudności, postawę katolicką. Myślmy tak, jak uczy nas Kościół, bądźmy wierni Panu Jezusowi, trwajmy przy Jego Najświętszej Ofierze, nauce, przykładach.

Czytałem wczoraj, że kard. Müller, prefekt Kongregacji Nauki Wiary, obawia się „protestantyzacji” Kościoła. Ma rację. Ale czym jest nowa Msza, jeśli nie protestantyzacją Mszy wszechczasów? A co sądzić o papieżu, który tak jak jego poprzednicy, udaje się do luterańskiego zboru? Kiedy widzimy, jak jest przygotowywane przypadające w 2017 roku 500-lecie reformacji protestanckiej, jak postać Lutra jest obecnie szanowana – Lutra, który był jednym z największych heretyków i schizmatyków w historii, brutalnie przeciwny katolickiemu Kościołowi rzymskiemu – można zapytać, gdzie tu jest spójność logiczna?!

W istocie, Arcybiskup Lefebvre miał rację, gdy twierdził, że „jedyną postawą wierności wobec Kościoła i nauki katolickiej, dla naszego zbawienia, jest kategoryczna odmowa przyjęcia reformacji” – dlatego, że między reformą rozpoczętą przez Sobór Watykański II a Lutrem jest wiele wspólnego.

Tak więc powtarzając za Arcybiskupem, „bez buntu, goryczy ani urazy kontynuujemy nasze dzieło formacji kapłańskiej w świetle odwiecznego Magisterium w przekonaniu, że jest to największa przysługa, jaką możemy oddać Kościołowi, Papieżowi i przyszłym pokoleniom”.

Dobrze rozumiecie te słowa i postawę, drodzy Przyjaciele i Dobroczyńcy Bractwa Św. Piusa X. Wasze gorliwe modlitwy, wspaniała hojność i stałe oddanie są dla nas cennym wsparciem. Dzięki Wam dzieło Arcybiskupa Lefebvre’a wszędzie się rozwija. Z głębi serca Wam za to dziękujemy!

Modlimy się do Matki Bożej, aby wyjednała Wam wszelkie łaski, których potrzebujecie. Prosimy dobrego Boga, aby udzielił Wam swych błogosławieństw, dla Was i Waszych rodzin, abyście się przygotowali przez święty Adwent do wielkiego święta Bożego Narodzenia, a także powierzyli nadchodzący rok, z jego radościami i krzyżami, naszej niebieskiej Matce.

+ Bernard Fellay

w święto Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny, 21 XI 2015 r.

Źródło informacji: ZAWSZE WIERNI

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Zapomniane prawdy: Okazuj, synu, posłuszeństwo swoim przełożonym i bądź im poddany.


Okazuj, synu, posłuszeństwo swoim przełożonym i bądź im poddany. Nakazałem tobie taką właśnie postawę, a ty ją ślubowałeś. Obiecałeś posłuszeństwo swojemu Biskupowi i jego następcom: wypełnij to ślubowanie, a zyskasz wielką wartość w Moich oczach. Lepsze bowiem jest posłuszeństwo niż ofiary... Nazywasz niepotrzebnym to, co ci poleca. Nie chciej, synu, rozumieć więcej niż trzeba rozumieć, jak to dzieje się wówczas, kiedy pochopnie uznajesz za niepotrzebne polecenia, jakie wydaje tobie twój przełożony. Z pewnością nie jest rzeczą niepotrzebną posłuszeństwo ze strony tego, kto do posłuszeństwa jest zobowiązany... Bądź zatem posłuszny swojemu Biskupowi bez żadnego wierzgania... Strzeż się zatem, abyś nie był mu nieposłuszny, nie buntował się, nie obmawiał, nie szemrał, nie złorzeczył.

Ks. Klaudiusz Arvisenet, O czym powinien pamiętać kapłan w swoim życiu. Rozdział 81. O posłuszeństwie należnym Biskupowi.

niedziela, 10 stycznia 2016

Cyfrowa Biblioteka Katolickiego Tradycjonalisty: x. T. Kowalewski, LITURGIKA


_____

x. Tomasz Kowalewski


LITURGIKA

CZYLI WYKŁAD OBRZĘDÓW KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO

do użytku szkolnego i domowego

––––––––––

__________

Liturgika czyli wykład obrzędów Kościoła katolickiego (djvu, 17,2 Mb)

Program do otwierania plików djvu: DjVuBrowserPlugin.exe (exe, 15.4 Mb)
__________

Liturgika, czyli wykład obrzędów Kościoła katolickiego. Do użytku szkolnego i domowego ułożył Ks. Tomasz Kowalewski, Prałat Katedry Płockiej, Kustosz Muzeów: Diecezjalnego i Katechetycznego, Profesor Seminarium Duchownego, b. Prefekt Gimnazjum Męskiego i Żeńskiego oraz Szkoły Miejskiej w Płocku. Wydanie dwunaste z 26-ma ilustracjami. Płock. DRUK BRACI DETRYCHÓW. 1921, str. 112.

Doskonałość liturgii to nie świętoszkowaty estetyzm



„W ciągu wieków, lecz także i dziś, wiara Kościoła przekazywana była poprzez muzykę tak samo jak przez słowa; samo Słowo Boże poprzez Kościół zawierało się w muzyce. (…) Była to jej funkcja podstawowa, nigdy nie służyła wyłącznie za oprawę. Msza święta ze swojej natury jest śpiewana i niezliczone utwory stanowią nieodłączną część jej znaczenia, uniwersalności i wielowymiarowości. Nie są to „wyłącznie słowa”. (…) Jestem przekonany, że powrót do tradycji muzycznych w Kościele Świętym może przyczynić się o wiele bardziej do dzieła ewangelizacji niż zmagania ze światem. Nie powinniśmy się wykłócać, ale ogłasza, a muzyka właśnie to czyni: ogłasza”.

czwartek, 7 stycznia 2016

Sobór Watykański II przeciw św. Tomaszowi z Akwinu




50 lat po zakończeniu soboru Watykańskiego II, w kontekście synodu o rodzinie, ks. Jan Michał Gleize, profesor apologetyki i eklezjologii w Międzynarodowym Seminarium św. Piusa X, w niezwykle syntetyczny i przejrzysty sposób przedstawia ocenę soborowych zmian w Kościele z punktu widzenia tradycyjnej

John Cotter: „Synkretyzm – religia Antychrysta” (fragment książki)


SYNKRETYZM to pogląd utrzymujący że nie ma jednego objawienia w historii, i że konieczne jest harmonizowanie, na ile to możliwe, wszystkich wierzeń, idei i doświadczeń religijnych aby stworzyć JEDNĄ, UNIWERSALNĄ RELIGIĘ DLA LUDZKOŚCI. Synkretyzm określany jest jako „mieszanina tego co najlepsze ze wszystkich religii”, ” religia wszystkich religii” i znany jest również pod takimi nazwami jak „szerszy ekumenizm”, „większy ekumenizm” lub „duchowość globalna „. Wybitny kanadyjski pisarz katolicki John Cotter ukazuje nam w swej błyskotliwej pracy przegląd idei i struktur światowego ruchu synkretycznego, ukazuje konkretny, wymierny wpływ tego satanistycznego „wolnomularstwa w działaniu ” na nasz Kościół. Książka Johna Cottera jest wielkim ostrzeżeniem dla wszystkich katolików naszych czasów przed SYNKRETYZMEM – RELIGIĄ ANTYCHRYSTA, religią czasów ostatecznych.

„Strzeżcie się fałszywych proroków,którzy przychodzą do was w owczej skórze,a wewnątrz są drapieżnymi wilkami”
Ewangelia według św. Mateusza, 7:15

W magazynie Sunday Visitor z 31 grudnia 1989 r. określa się synkretyzm jako „zlewanie się różnych wyznań religijnych w nowe wyznanie”.Oxford English Dictionary określa synkretyzm jako „próbę zjednoczenia lub pogodzenia odmiennych bądź przeciwstawnych treści albo praktyk, zwłaszcza w dziedzinie filozofii lub religii.” Dr W.A. Visser’t Hooft, pierwszy Sekretarz Generalny Światowej Rady Kościołów (od 1948 do 1966 roku), w swojej książce No Other Name: The Choice Between Syncretism and Christian Universalizm [Nie ma innej nazwy: wybór między synkretyzmem a uniwersalizmem chrześcijańskim] (The Westminster Press, Filadelfia, USA, 1964 oraz The SCM Press Ltd., Londyn, Anglia, 1963), pisał na str. 11:

„Słowo synkretyzm powinno być zastrzeżone dla innego typu postawy religijnej, zasługującej na to, by mieć własną nazwę, ponieważ jest tak ważnym, trwałym i szeroko rozpowszechnionym zjawiskiem religijnym. To pogląd utrzymujący, że nie ma jedynego objawienia w historii, że istnieje wiele różnych dróg do osiągnięcia boskiej rzeczywistości, że wszelkie sformułowania prawdy religijnej lub doświadczenia religijnego są ze swej natury nieadekwatnymi wyrazami tej prawdy i że konieczne jest harmonizowanie na ile to możliwe wszystkich idei i doświadczeń religijnych, aby stworzyć jedną, uniwersalną religię dla ludzkości.”

Redaktor religijny wydawanego w masowym nakładzie pisma The Toronto Star, Tom Harpur, określił synkretyzm religijny jako „mieszaninę tego co najlepsze ze wszystkich religii” (The Toronto Star 20 sierpnia 1983 r.) Widzimy tu jak krok po kroku budowany jest, będący ludzkim dziełem, ekumeniczny superkościół, czym tak bardzo niepokoją się nasi przyjaciele fundamentaliści protestanccy. Ale i my, katolicy, powinniśmy być tym zaniepokojeni. „Mieszanina tego co najlepsze ze wszystkich religii” to określenie wysoce mylące, prawdopodobnie w sposób zamierzony, ponieważ implikuje ono, że Jedyny Prawdziwy Kościół, założony przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Prawdziwego Mesjasza, przepowiedzianego w starotestamentowym judaizmie, może być jakoś „ulepszony” przez dodanie kawałków fałszywych religii ludzkiego wyrobu, aż stanie się oczywiście zupełnie nie do poznania, co jest bez wątpienia całym celem tego doświadczenia. Synkretyzm określany był również jako „religia wszystkich religii” i jest znany pod takimi nazwami jak „szerszy ekumenizm”, „większy ekumenizm” i „duchowość globalna”. Dr Hooft tłumaczy, dlaczego synkretyzm cieszy się w obecnych czasach takim wzięciem. Na stronie 10 swojej książki pisał on:

„Oto ów dalszy powód, dla którego mówienie o problemie synkretyzmu jest na czasie. Wielu najlepszych spośród nas głęboko niepokoi się z powodu niezdolności rodziny ludzkiej, zmuszonej obecnie na dobre lub złe żyć blisko siebie, do znalezienia wspólnego etosu, wspólnej normy stosunków międzyludzkich. Rozumiemy, że etos taki musi być zakorzeniony we wspólnych przekonaniach na temat ostatecznych kwestii życiowych. Czyż nie wynika stąd, że musimy jakoś zmusić przywódców religijnych do tego, by się porozumieli i rozwinęli jedną uniwersalną religię światową? Czy zatem synkretyzmw jakiejś formie jest nieunikniony? To właśnie ów przekonujący, racjonalnie niemal oczywisty charakter synkretycznej odpowiedzi na potrzeby świata czyni ją o wiele groźniejszym wyzwaniem dla kościoła chrześcijańskiego niż może nim być kiedykolwiek w pełni upierzony ateizm. Dla tych, którzy są w jakimś sensie wierzącymi chrześcijanami, światopogląd czysto materialistyczny nie stanowi poważniejszej pokusy. Nie można jednak powiedzieć tego samego o systemie myślenia zdającym się tylko przydawać szerszy wymiar wierze Kościoła.”

Na stronie 83 dr Hooft powraca do swojej przestrogi. „Siłą synkretyzmu była zawsze właściwa mu zdolność przekonywania. Ów pozornie oczywisty charakter został ogromnie wzmocniony przez naturę cywilizacji.” (tzn. przez dążenie do jedności świata.) Ponieważ synkretyzm stanowi tak bezpośrednie zagrożenie dla chrześcijaństwa, sprawą najwyższej wagi jest dokładne zrozumienie, czym on jest. Musimy więc jeszcze się potrudzić. Dr Donald H. Bishop, dr filozofii z Wydziału Filozofii Uniwersytetu Stanowego Washington, pisząc w magazynie Światowego Kongresu Wyznań Worid Faiths (jesień 1970), stwierdził:

„Inny wzorzec, będący drugim typem mondeizmu, pojawił się na scenie pod koniec XIX wieku pod nazwą synkretyzm. Zamiarem jego rzeczników było stworzenie jednej religii światowej poprzez wzięcie najlepszych elementów z każdej religii i stopienie ich w jedno lub wyrwanie z różnych wyznań tego co w nich wyjątkowe i uczynienie z nich jednej religii. Nowa religia, jako że zawierałaby ona elementy każdej religii, byłaby powszechnie akceptowalna…”

Jednym, z wydarzeń jakie zwróciły publiczną uwagę na tę alternatywę był Światowy Parlament Religii w 1983 roku. Jego najżarliwszymi bojownikami byli delegaci unitariańscy, uniwersalistyczni i żydowscy. Wielki Pani A. Fisher ze Stanów Zjednoczonych stwierdził, że „Synkretyzm to tylko wolnomularstwo w działaniu.”

PRZESTROGA G. K. CHESTERTONA

„Teozofiści budują panteon; jest to jednak tylko panteon dla panteistów. Nazywają oni parlament Religii gromadzeniem wszystkich ludzi, ale jest on tylko zgromadzeniem wszystkich kołtunów. Dokładnie taki sam panteon został zresztą ustanowiony już dwa tysiące lat temu na wybrzeżu Morza Śródziemnego, a chrześcijan zapraszano, by umieścili wizerunek Jezusa obok wizerunków Jupitera, Mitry, Ozyrysa, Attisa czy Amona. Odmowa ze strony chrześcijan stała się punktem zwrotnym dziejów. Gdyby chrześcijanie się zgodzili, to i oni i cały świat, według groteskowej lecz trafnej metafory, z pewnością trafiliby do garnka. Ugotowano by ze wszystkich letni płyn w wielkim garnku kosmopolitycznego zepsucia, w którym roztopiły się już inne mity i misteria. Było to wyjście okropne i przerażające. Nie pojmie natury Kościoła ani dźwięczącego tonu pochodzącego ze starożytności wyznania ten kto nie zdaje sobie sprawy z tego, że cały świat niegdyś omal nie umarł na szerokość umysłu i braterstwo wszystkich religii.”

(G.K. Chesterton, The Everlasting Man, [Wieczny człowiek]. Nowy Jork 1942, Elerent Printing, Dodd, Mead & Company, str. 214.)

(…)

GŁÓWNE ORGANIZACJE SYNKRETYCZNE W CIĄGU OSTATNICH 150 LAT

BAHAIZM

Założony w Persji (obecnie Iran) w 1844 r. Jego centrum światowe znajduje się w Izraelu; ma on też dwie inne Świątynie, jedną w Wilmette koło Chicago i drugą w rosyjskiem Turkiestanie. Opowiada się za rządem światowym, światowym prawodawstwem i za Powszechną Izbą Sprawiedliwości – z czego wszystko jest obecnie urzeczywistniane za pośrednictwem Narodów Zjednoczonych. Jego założyciel, Baha’u’llah, mówił: „Przyszliśmy naprawdę po to, by zjednoczyć i zespolić ze sobą wszystko co żyje na ziemi”, co można byłoby interpretować w znaczeniu zwierząt i ludzi takich jak w ogrodzie rajskim przed upadkiem Adama. Bahaiści wierzą w dziewięciu Posłańców Bożych, którzy zjawili się w różnych czasach. Nasz Pan jest jednym z dziewięciu, zaś najważniejszy jest Baha-‚u’llah, będący również ostatnim. Baha’u’llah zmarł w 1892 r.

(…)

TEOZOFIA

Założona w Indiach w 1875 r., teozofia jest jednym z najsilniejszych gremiów forsujących synkretyzm. James Webb, naukowiec z uniwersytetu Cambridge, w swojej książce The Occult Underground, [Podziemie okultystyczne] (opublikowanej w 1974 r. przez Open Court Publishing Co., USA) tak mówi o teozofach: „Nie przesadzi się podkreślając, że mająca światowy zasięg organizacja teozofów była odpowiedzialna za największe rozpowszechnianie się doktryn okultystycznych i że te ostatnie byty często oferowane w osobliwych formach. Astrologia, alchemia, gnostycyzm, niezliczone formy religii wschodnich – wszystko to było ich pożywką.” W kwietniu 1982 r. we wszystkich większych gazetach na świecie pojawiły się całostronicowe ogłoszenia. Jednostronicowe ogłoszenie w kanadyjskim piśmie Globe and Mail kosztuje 35 tysięcy dolarów. Zaczyna się zaś ono tak:

„CHRYSTUS JUŻ PRZYSZEDŁ”

I kontynuje:

„Kto jest Chrystusem? Na przestrzeni dziejów ewolucja ludzkości była kierowana przez grupę oświeconych ludzi. Mistrzów Mądrości. Pozostawali oni przeważnie na odległych pustyniach i w górskich okolicach Ziemi, działając głównie poprzez swoich uczniów żyjących jawnie na świecie. Wieść o powtórnym zjawieniu się Chrystusa została podana najpierw przez takiego ucznia, szkolonego do swojego zadania przez ponad dwadzieścia lat. W centrum tej „Hierarchii Duchowej” znajduje się Nauczyciel Świata, Pan Maitreya, znany chrześcijanom jako Chrystus. I tak jak chrześcijanie oczekują Drugiego Przyjścia, tak Żydzi oczekują Mesjasza, muzułmanie Imama Mahdiego, a hindusi czekają na Krysznę. Są to wszystko imiona tej samej jednostki. Jego obecność na świecie gwarantuje, że nie będzie trzeciej wojny światowej.”

Może dlatego, że Trzecia Wojna Światowa ma zasadniczo duchowy charakter i my chrześcijanie szybko ją przegrywamy. Nasza Pani powiedziała jednak w Fatimie: „W końcu Moje Niepokalane Serce zatriumfuje.”

Musimy zdać sobie sprawę z tego, że Chrystus nie oznacza tu Jezusa Chrystusa. Słowo to oznacza po prostu Wybranego. Kimże jest ów Wybrany? Chrystusem synkretyzmu? Mógłby to z powodzeniem być wybrany przez Diabła Antychryst. Określenie „Chrystus” jest zawsze używane przez teozofów forsujących swoją propagandę poprzez swoje sieci TARA. Sieci TARA istnieją w Hollywood, w Nowym Jorku, w Londynie w Anglii oraz w wielu innych krajach. W Kanadzie sieć TARA działa z ośrodka w Vancouver.

ŚWIATOWY PARLAMENT RELIGII

Światowy Parlament Religii [The World Parliament of Religions} odbył się w Chicago w 1893 r. Był to pierwszy przypadek większego przeniknięcia hinduizmu na Zachód za sprawą najważniejszej postaci na spotkaniu w Chicago, jaką był Swami Vivekananda, słynny uczeń indyjskiego synkretysty Ramakrishny (zmarł w 1886 r.). Vivekananda założył mającą światowy zasięg Misję Ramakrishny i wprowadził Ruch Vedanty na teren Stanów Zjednoczonych. Komentując syntezę w wydaniu Ramakrishny – Vivekanandy, dr Visser’t Hooft pisał: „Czyż nie znaczy to, że podczas, gdy wszystkie religie są sobie równe, religia Vedanty jest dużo równiejsza od innych?” (No Other Name: The Choice Between Syncretism and Christian Uniwersalism, str. 39.)

(…)


MIĘDZYNARODOWE STOWARZYSZENIE DO SPRAW HISTORII RELIGII


Międzynarodowe Stowarzyszenie do spraw Historii Religii [The International Association for the History of Religions] zebrało się po raz pierwszy w Paryżu w 1990 r., a obecnie jest afiliowane przy UNESCO.

ŚWIATOWE BRATERSTWO WYZNAŃ

Światowe Braterstwo Wyznań [World Fellowship of Faiths} założone w Stanach Zjednoczonych przez Hindusa, Dasa Guptę, w 1924 r., odbyło swój pierwszy kongres światowy podczas Targów Światowych w Chicago w 1933 r. Tak o tym mówiono w News Review, Londyn (9 lipca 1936 r.):

„W 1933 r. w Chicago, a w dalszym ciągu w Nowym Jorku w roku następnym, odbył się pierwszy kongres Światowego Braterstwa Wyznań pod przewodnictwem ex-prezydenta Herberta Hoovera i Jane Adams, panny komunistki, byłej akcjonariuszki, wraz z Nicolai Leninem, Rosyjsko-Amerykańskiej Korporacji Przemysłowej, blisko związanej z Prasą Federacji Komunistycznej.”

Komunistyczny i antychrześcijański charakter Braterstwa został jasno wyróżniony w Chicago, gdy jeden z jego rzeczników, biskup William Montgomery Brown, powiedział: „Jeżeli jedność świata ma być osiągalna, to musi to dokonać się poprzez międzynarodowy komunizm, który można sprowadzić do hasła: „Przegnać Boga z niebios i kapitalistów z ziemi”. Wtedy i tylko wtedy zaistnieje pełne Koleżeństwo Wyznań.”

ŚWIATOWA ŻYCZLIWOŚĆ

Światowa Życzliwość [World Goodivill] założona została w 1932 r., lecz wyrosła z Lucis Trust, ukonstytuowanego w Stanach Zjednoczonych w 1922 r. Jej międzynarodowa siedziba główna znajduje się w Londynie w Anglii, siedziba europejska w Szwajcarii, a siedziba amerykańska w Nowym Jorku. Trust Lucis finansował działania Alice A. Bailey na rzecz utworzenia jej seminarium nauczycielskiego pod nazwą Szkoła Arkanów [The Arcane School] (założonego w 1923 r.). Jest to jedno z odgałęzień teozofii.

ŚWIATOWY KONGRES WYZNAŃ

Światowy Kongres Wyznań [World Congres of Faiths] został oficjalnie utworzony w 1936 r. w Londynie przez brytyjskiego odkrywcę, żołnierza, dyplomatę i mistyka, sir Francisa Younghusbanda, komandora orderów Gwiazdy Indii oraz Cesarstwa Indyjskiego. Po pobycie w Tybecie i Indiach sir Francis znajdował się pod wielkim wrażeniem wschodniego mistycyzmu. W Kongresie uczestniczył francuski ksiądz jezuita Teilhard de Chardin, który w 1947 r. uruchomił działalność Kongresu we Francji pod nazwą „Union des Croyants”. Światowy Kongres Wyznań związał się w 1980 r. ze Świątynią Zrozumienia z siedzibą w USA i od tego czasu wydaje wraz z Brytyjskim Światowym Kongresem Wyznań wspólne pismo pod tytułem World Faiths Insight, będące niewątpliwie najważniejszym czasopismem synkretycznym na świecie. W 1936 r. Imperium Brytyjskie było w pełnym rozkwicie i Światowy Kongres Wyznań przeniknął do wielu krajów tego ogromnego imperium. Bóg nie dał jednak z siebie zakpić. Ogromnego imperium już nie ma.

BRACTWO SAMOREALIZACJI

Bractwo Samorealizacji [The Self Realisation Fellowship, USA], założone w 1937 r. przez bogatego Hindusa Yoganandę (prawdziwe nazwisko Mukunda Lai Ghosh).

ŚWIATOWA RADA DUCHOWA

Światowa Rada Duchowa [The World Spiritual Cuuncil] została założona w latach 1944-45 pod patronatem Królowej Belgów. Odbyła ona swój pierwszy kongres w Brukseli w 1946 r. Stwierdziwszy, że „stara się ustanowić wielką syntezę religijnych filozofii i kultur Wschodu i Zachodu… w celu przyczynienia się do budowy pokoju i braterstwa, wydała ona później Duchową Kartę Ludzkości [Spirituał Charter of Humanity], która „oznaczała ważny krok na drodze religijnego, filozoficznego i kulturalnego uniwersalizmu, odpowiadający ogłoszonej w 1948 r. przez ONZ Deklaracji Praw Człowieka.”

ŚWIATOWA RADA KOŚCIOŁÓW

Światowa Rada Kościołów [The World Councii of Churches] założona w Amsterdamie w 1948 r., stała się organizacją synkretyczną dopiero po odejściu na emeryturę w 1966 r. jej pierwszego sekretarza generalnego, dr W. A. Visser’t Hoofta, który zmarł w 1985 r. Obecnie jest to organizacja nie tylko synkretyczną, lecz także panteistyczna. Lawrence Adams z waszyngtońskiego Instytutu Religii i Demokracji, pisząc w australijskim magazynie AD 2000 (marzec 1991), tak mówił o VII Globalnym Zgromadzeniu Światowej Rady Kościołów, które zebrało się w Canberze w Australii w lutym 1991:

„Historyczna ortodoksja chrześcijańska twierdzi, że stworzenie jest chwalebne i podtrzymywane przez Pana, lecz że całość stworzenia upadła i uległa zepsuciu. Centralność ludzkiego odkupienia jest przez tę nową teologię zastępowana nadzieją pokładaną w wewnętrznym „zdrowiu stworzenia”, które ocali teologię zastępowaną nadzieją podkładaną w wewnętrznym zdrowiu stworzenia”, które ocali ludzkość, jeżeli tylko dopasujemy się do jego rytmu. Nadzieja pokładana w stworzeniu z pewnością przyniesie rozczarowanie, jeżeli historia jest tu jakimś przewodnikiem. Sławiona przez ŚRK duchowość tubylców znajduje jednak swojego boga bardziej na ziemi niż w tym, który jest Panem ponad nią.”

Wielki nacisk podczas tego zgromadzenia położono na duchowość australijskich tubylców z ich Tęczowym Wężem. Szóste Zgromadzenie Ogólne Światowej Rady Kościołów w Vancouver w Kanadzie było poprzedzone spotkaniem przygotowawczym w Moskwie, ówczesnej stolicy ateistycznego komunizmu! (Catholic Register, Toronto, 5 listopada 1983 r.) Od czasu jak dr Hooft przeszedł w 1966 r. na emeryturę, ŚKR przesunął się w kierunku synkretyzmu i uczestniczy w ważniejszych spotkaniach synkretystycznych. Nie definiuje ona już „ekumenizmu” w znaczeniu jedności chrześcijan, lecz w oryginalnym greckim znaczeniu „całego zamieszkanego świata”.

(…)

RUCH ŚWIATOWEGO BRATERSTWA

Ruch Światowego Braterstwa [The World Brotherhood Movement] założony w Domu UNESCO w Paryżu w 1950 r.; „rozwinął się z programu oświatowego Narodowej Konferencji Chrześcijan i Żydów, służącego sprawie braterstwa w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie od 1928 r.” Carlos P. Romulo z Filipin, związany później ze Świątynią Zrozumienia, mówił: „Musi istnieć solidna baza, na której ludzkość mogłaby zbierać realne siły dla pokoju. W to właśnie miejsce wchodzi Bractwo. Jest to ruch dopełniający w stosunku do Narodów Zjednoczonych. Narody Zjednoczone odniosą sukces tylko wówczas jeżeli Braterstwo Światowe znajdzie powszechną akceptację, jak stanie się to wcześniej czy później.”

ZWIĄZEK DO SPRAW BADAŃ NAD WIELKIMI RELIGIAMI

[Union for Study of the Religions] założyli w 1950 r. w Oxfordzie dr Sarvepalli Radhakrishnan, kanonik C. E. Raven, doradca duchowy królowej Elżbiety i królów Jerzego V i Jerzego VI oraz dr H.N. Spalding. Dr Radhakrishnan został później prezydentem Indii. Uczestniczył on w powołaniu w 1936 r. Światowego Kongresu Wyznań, przewodniczył UNESCO i zdobył w 1975 r. nagrodę religijną Templetona. Związek Badań nad Wielkimi Religiami pomagał w założeniu Harwardzkiej Szkoły Religijnej. Spalding Trust finansuje synkretyzm wspierany przez amerykańskie odpowiedniki Związku, takie jak Miedzyreligijna Konferencja na temat Pokoju oraz nowojorskie Przymierze Światowe na rzecz Przyjaźni Międzynarodowej poprzez Religię [World Alliance for International Friendship through Religion]. John D. Rockefeller, Jr. podarował Światowej Radzie Kościołów milion dolarów na uruchomienie jej Instytutu Ekumenicznego w Boissy koło Genewy w 1961 r.

NARODY ZJEDNOCZONE TKWIĄ W SYNKRETYZMIE

(…)

Siedziba główna Światowej Konferencji do spraw Religii i Pokoju [The World Conference on Religion and Peace] znajduje się w apartamencie 777 na Placu Narodów Zjednoczonych, na terenie darowanym przez Rockefellera. (Pewien dowcipniś powiedział, że bardziej odpowiedni byłby apartament 666!). Organizacja ta przeprowadziła następujące spotkania synkretystów:

Kioto, Japonia, 1970;

Louvain, Bruksela, Belgia, 1974;

Pronceton, New Jersey, 1979;

Nairobi, Kenia, 1984; oraz

Melbourne, Australia, 1989.

Następne ma się odbyć w Riva del Garda w Północnych Włoszech w 1994 r. Na IV Zgromadzeniu Światowym Konferencji, które odbyło się w Nairobi w Kenii w sierpniu 1984 r., jednym z dziesięciu przewodniczących SKRP wybrano anglikańskiego biskupa Desmonda Tutu. Szybko dopasował się on do partyjnego kursu. Cytujemy z wrześniowego wydania pisma Catholic, Yarra Junction, Victoria, Australia, z 1992 r:

BÓG NIE JEST CHRZEŚCIJANINEM!

„Arcybiskup” Desmond Tutu wystąpił 8 lipca z żarliwą obroną postulatu, by Afryka Południowa była państwem świeckim, a kościoły chrześcijańskie nie miały żadnego specjalnego statusu. „To jasne, że Bóg nie jest chrześcijaninem. Jego troska obejmuje wszystkie jego dzieci”, powiedział Tutu. Tutu gardłował przeciwko „nieograniczonemu dostępowi” chrześcijan do środków przekazu. „Kiedy ostatnio widzieliście w telewizji obrzędy muzułmańskie lub żydowskie? ” — powiedział.

Tutu powiedział również:

O bóstwie Jezusa Chrystusa: „Niektórzy ludzie sądzili, że było coś dziwnego w narodzinach Jezusa… Może Jezus był synem z nieprawego łoża.”

O Duchu Świętym: „Duch Święty nie ogranicza się do Kościoła chrześcijańskiego. Na przykład Mahatma Ghandi, który był Hindusem… Duch Święty świeci przez niego.”

O Królestwie Bożym: „Gdy sprawiedliwość zwycięża nad niesprawiedliwością, jak stało się to w Zimbabwe (gdzie komuniści przejęli władzę i wymordowali tysiące ludzi), dowodzi to, że Królestwo Boże już nadeszło.”

O stosunku do bliźniego: „Nie mówię, że należy zmasakrować białych… lecz wyobraźcie sobie, co by się stało, gdyby tylko 30 procent służby domowej w białych gospodarstwach zatruło pożywienie swoich pracodawców…”

Afrykański Kongres Narodowy [ANC] również był obecny w Nairobi. Straszliwa siła jaką posiada w całym świecie sieć Światowej Konferencji do spraw Religii i Pokoju sugeruje, że do SKRP wszedł międzynarodowy aparat komunistyczny włącznie z ruchem na rzecz ochrony środowiska. W dawniejszych czasach używano by stempla komunistycznego Frontu Ludowego.

NAGRODY RELIGIJNE TEMPLETONA

Ustanowione w 1972 r. John Templeton, prezbiterianin, bankier z Wall Street i stypendysta Rhodesa na uniwersytecie oxfordzkim, posiada ogółem z ramienia swoich klientów inwestycje sięgające około 20 bilionów dolarów.

Matka Teresa

Pierwszą zdobywczynią nagrody Templetona była w 1973 r. Matka Teresa z Kalkuty. Zdobyła ona również Nagrodę Pokojową Nobla (1979 r.). Matka Teresa jest bezydskusyjnie najbardziej miłowaną kobietą naszych czasów, a może i tego stulecia. Niestety, wierzy ona, że muzułmanie i hinduiści mogą osiągnąć zbawienie poprzez Mahometa, Wisznu i Sziwę, podczas gdy nauczanie dogmatyczne Kościoła mówi; „Nie ma zbawienia poza Kościołem.” Zapuściła się ona również kilkakrotnie w synkretyzm i przyjęła zaproszenie do udziału w Światowym Parlamencie Religii w 1993 r., gdzie miała „poprowadzić zamknięte posiedzenie na temat przyszłych wysiłków w zakresie współpracy między religiami świata.” (Toronto Sun, 13 marca 1993 r.) Z powodu złego stanu zdrowia nie była jednak w stanie wziąć w tym udziału. Uczestniczyła w pierwszym Globalnym Forum Przywódców Duchowych i Parlamenarnych na rzecz Przetrwania Ludzkości, jakie odbyło się na uniwersytecie oxfordzkim w kwietniu 1988 r. z udziałem niektórych najgorszych ludzi na świecie. W utworzeniu owego Globalnego Forum na rzecz Przetrwania Ludzkości [Global Forum for Human Snrvival] pomocna była Świątynia Zrozumienia (magazyn World Faiths Encounter, Londyn, Anglia, lipiec 1993). Zwróćcie uwagę na ukrytą groźbę: Jeżeli nie zaakceptujemy planu jaki ta nie wybrana przez nikogo elita przywódców ułożyła dla „naszego przetrwania”, to będziemy zniszczeni! Pewien misjonarz jezuicki w Indiach, obecnie emerytowany, ma wrażenie, że Matka Teresa uległa wpływom teorii „anonimowego chrześcijaństwa” Karla Rahnera. (The Homiletic and Pastoral Review, USA, listopad 1989.)

Inni laureaci nagrody

Wśród innych laureatów nagrody znajdują się katolicy, prawosławni, protestanci. Żydzi, hinduiści i buddyści – cóż mogłoby stanowić lepszą ilustrację synkretyzmu? W 1987 r. laureatem został wybitny mnich benedyktyński, ksiądz profesor Staniey L. Jaki, natomiast w 1983 r. wybrano laureatemAleksandra Sołżenicyna. W 1984 r. laureatem był anglikanin, wielebny Michael Bourdeaux, który założył Kerston College w Anglii dla śledzenia systematycznego niszczenia religii za żelazną kurtyną- znowu – ktoś dobrze zasłużony. Spośród innych musimy odnotować sir Sarvepalliego Radkrishnana, prezydenta Indii i arcysynkretystę, który został laureatem w roku 1975. W 1979 r. otrzymał nagrodę buddyjski przywódca Nikkyo Niwano, założyciel Światowej Konferencji Narodów Zjednoczonych do Spraw Religii i Pokoju, będący również członkiem kilku innych gremiów synkretycznych. Był on obserwatorem na Soborze Watykańskim II i został w marcu 1986 r. wyróżniony doktoratem honoris causa przez rzymski Uniwersytet Salezjański. Kardynał Francis Arinze przewodniczący watykańskiego Sekretariatu do spraw Niechrześcijan, dokonał prezentacji Niwano, chwaląc go „za krzewienie pokoju”. Nikkyo Niwano był jedynym niechrześcijańskim obserwatorem na drugiej sesji Soboru Watykańskiego. Kardynał Suenens z Belgii, który przewodniczył drugiemu Zgromadzeniu Światowej Konferencji do Spraw Religii i Pokoju w Louvain w 1974 r., zdobył nagrodę w roku 1976. Sir Allister Hardy,zdobywca nagrody w 1985 r., był również wiceprzewodniczącym Światowego Kongresu Wyznań. Nagroda za rok 1988 przypadła w udziale drInamułłahowi Khanowi sekretarzowi generalnemu Kongresu Muzułmanów Współczesnego Świata, będącemu również przewodniczącym Komitetu Wykonawczego Światowej Konferencji do spraw Religii i Pokoju. W 1990 r. przyznano nagrodę hinduskiemu prawnikowi i żarliwemu panteiście. Znany ze sprawy Watergate Charles (Chuck) Colson zdobył nagrodę w 1993 r. za założenie Towarzystwa Więziennego [The Prison Fellowship]. Nagroda ta warta jest obecnie ponad milion dolarów.

Jurorzy Nagrody Templetona

Ten sam znajomy schemat synkretyczny można stwierdzić wśród jurorów Nagrody Templetona – katolicy, anglikanie, protestanci, prawosławni, Żydzi, buddyści (w tym Dalaj Lama), muzułmanie, hinduiści, książę Walii oraz, najbardziej ze wszystkich interesujący, pan Edmund de Rotschild, były prezes londyńskiego Banku N.M. Rothschild & Sons w Anglii. To Rotschild uczestniczył w Szczycie Ziemi w Rio w 1992 r. i przewodniczył komitetowi planującemu jego priorytety finansowe, pomagając zapewnić wsparcie w wysokości miliarda funtów szterlingów na rzecz planów ochrony środowiska. Niektórzy mają wrażenie, że ogromnie przesadna postawa obrońców środowiska równa się budowaniu nowej religii – panteizmu. (Patrz – ostrzeżenie ze strony księdza R. Huchede’a w jego książce Dzieje Antychrysta, [The History of the Antichrist], wymienionej gdzie indziej.) John Templeton ma obsesję królewskości. Wśród jego jurorów można znaleźć królową Belgów, księcia Alberta (obecnie króla Belgów), księcia Walii, diuka Edynburga, dr Ottona von Habsburga, syna cesarza Austrii i króla Węgier, innych książąt i księżne, wielką księżną Józefinę z Luksemburga, lordów, rycerzy itd., „Boga – Króla” Dalaj Lamę i Jaśnie Oświeconą Księżnę Poon Pismai z Tajlandii, która była przewodniczącą Światowej Federacji Buddystów oraz znaną synkretystką. Ceremonie wręczenia nagród Tempeltona odbywają się w pałacu Buckingham i w zamku Windsor. Charlesowi Colsonowi wręczono jego milion dolarów nagrody prywatnie w pałacu Buckingham w dniu 12 maja 1993 r. Publiczną ceremonię z jego udziałem zaplanowano na 2 września 1993 r. w kaplicy Rockefellera na uniwersytecie w Chicago w stulecie Światowego Parlamentu Religii. John Tempelton otrzymał swoją nagrodę w 1987 r.;gdy królowa Anglii nadała mu szlachectwo.

ŚWIATOWA RADA ZAKONÓW

[The World Monastic Coundl] została utworzona pod koniec lat 80-tych przez przewodniczącego świątyni Zrozumienia, któremu pomagali: dr Robert Muller, autor Nowe; Księgi Rodzaju: kształtowanie duchowości globalnej i były zastępca sekretarza generalnego Narodów Zjednoczonych; Światowa Rada Kościołów; oraz profesor Lewis Sohn z Harwardzkiego Centrum Prawa Międzynarodowego. Światowa Rada Zakonów próbuje położyć rękę na naszych mnichach i zakonnicach kontemplacyjnych. Odniosła już ona pewien sukces, jak o tym świadczy datowany 15 października 1989 r. dokument ostrzegający przed wschodnimi technikami modlitwy i medytacji, wydany przez watykańską Kongregację Doktryny Wiary kardynała Ratzingera i zaaprobowany przez Papieża. Powiedziano tam, że techniki te „stały się powszechne w wielu zgromadzeniach i klasztorach.” Watykański dokument ostrzegał również przed niebezpieczeństwami popadnięcia w synkretyzm.

RADA RELIGII ŚWIATA

[The Council for the World’s Religions – CWR]. Rada Religii Świata została założona w Ossining w stanie Nowy Jork w październiku 1984 r.

ASYŻ — PAŹDZIERNIK 1986

19 czerwca 1955 r., dla uczczenia dziesiątej rocznicy utworzenia Organizacji Narodów Zjednoczonych, odbyło się w Cow Palace w San Francisco ONZ-owskie Święto Wszystkich Wyznań. Obrzęd ten był amalgamatem ze wszystkich religii, w którym reprezentowani byli Żydzi, muzułmanie, buddyści, bahaiści, oraz wszystkie wyznania chrześcijańskie, oprócz dwóch. Tymi dwoma wyjątkami byli luteranie i rzymscy katolicy, którzy odmówili swojego udziału. Jednakże 27 października 1986 r. dokładnie tego samego rodzaju spotkanie odbyło się w Asyżu we Włoszech i zostało zwołane przez samego Papieża. Co więcej. Papież poszedł o krok dalej, postarawszy się o wzięcie udziału przez afrykańskich animistów, czczących Wielki Palec! Co się stało z Kościołem Rzymsko – Katolickim w ciągu tych 31 lat? Zmienia się on? Czy też jest zmieniany? Jeżeli tak, to przez kogo jest zmieniany? Gdy we wrześniu 1984 r. Papież odwiedził Kanadę, ksiądz Brian Clough, rektor głównego, kanadyjskiego, anglojęzycznego seminarium św. Augustyna, zorganizował dla niego dwa „spotkania ekumeniczne”. Jak pisała gazeta Toronto Star z 12 lipca 1984 r., ojciec Clough wciągnął na listę większość tych samych kościołów i religii co powyżej. Tuż przed przyjazdem Papieża ksiądz Clough został pospiesznie zwolniony ze stanowiska rektora seminarium św. Augustyna z powodu swojej „miękkiej” postawy wobec homoseksualizmu w seminarium, lecz jego „spotkaniom ekumenicznym” pozwolono się odbyć. Na spotkaniach tych Papież zupełnie zignorował obecnych niechrześcijan i potraktował nabożeństwo ekumeniczne jako czysto chrześcijańskie, tj. w tradycyjnym znaczeniu słowa „ekumenizmu”. Nawet najsłynniejszy rabin Kanady, dr W. Gunther Plaut, musiał przyznać: „Takie jest oczywiście uprawnione i akceptowane znaczenie słowa ekumeniczny…” (Globe and Mail, 20 września 1984 r.). Za swoje postępowanie Papież został bardzo skrytykowany przez prasę – patrz na przykład artykuł w Globe and Mail z 18 września 1984 r. zatytułowany „Niechrześcijanie czują, że przyjmuje się ich jak obcych, mówi rabin.” W późniejszym czasie Papież miał zostać skrytykowany przez najstarszego czynnego kardynała w Kanadzie, kardynała Cartera, który powiedział, że „… po fakcie pragnąłby, by międzywyznaniowe nabożeństwo w anglikańskim kościele św. Pawła było lepiej zorganizowane, tak by pozwolić na większą reprezentację niechrześcijan -zwłaszcza przywódców żydowskich.” (The Toronto Sunday Sun, 15 września 1985 r.) Wszystkim co zrobił Papież – w 1984 r. – było jednak tylko zinterpretowaniem „ekumenizmu” jako chrześcijańskiej jedności. Rada Kościołów (ŚRK) odbyła w Vancouver swoje VI Zgromadzenie Ogólne. Zdefiniowała ona „ekumenizm” jako „odnoszący się do całego zamieszkałego świata” (z greckiego słowa „oikumenos” oznaczającego „cały zamieszkały świat”). I oto w 1986 r. w Asyżu Papież zaakceptował podaną przez ŚRK interpretację „ekumenizmu”, której nie zgodził się przyjąć w 1984 r. w Kanadzie!

ASYŻ

Głównym organizatorem był kardynał Roger Etchegaray, przewodniczący mocno lewicowej Komisji Pokojowej, lecz wspomagała go Światowa Konferencja Narodów Zjednoczonych do spraw Religii i Pokoju. Za te działania otrzymał on nagrodę ekumeniczną jednego z uniwersytetów izraelskich. Uczestnikami było stu pięćdziesięciu przywódców religijnych z dwunastu głównych religii – chrześcijanie, muzułmanie, buddyści, Żydzi, hinduiści, zoroastryści, animiści afrykańscy (włącznie z czcicielami węża) z Togo, Sikhowie, kapłani shintoistyczni z Japonii, dziuniści, dwaj Indianie amerykańscy (jeden był czarownikiem Indian Crow z Montany) i bahaiści. Wśród chrześcijan znajdowali się Robert Runcie, arcybiskup Canterbury, dr Emilio Castro, sekretarz generalny Światowej Rady Kościołów, patriarchowie rosyjskiego, bułgarskiego i czechosłowackiego kościoła prawosławnego oraz prawosławny grecki patriarcha Konstantynopola. Był tam wygnany z Tybetu „Bóg – król” Dalaj Lama, o którym tak pisał 28 października 1986 r. New York Times:

„Dzień ten przyniósł trochę niezwykłych zdarzeń buddyści pod przewodem Dalaj Lamy szybko przemienili ołtarz w kościele św. Piotra, stawiając na szczycie tabernakulum posążek Buddy i umieszczając wokół niego zwitki z modlitewnikami oraz kadzielniczki.”

Następnie buddyści odwrócili się plecami do pozostawionego w bocznej kaplicy Najświętszego Sakramentu. Spotkanie odbywało się jakby „w celu modlenia się o pokój”, lecz dlaczego Bóg miałby słuchać modlitw zanoszonych przez tych, którzy wyznają innych bogów? Papież Jan Paweł II nie złamał może Pierwszego Przykazania poprzez oddawanie samemu czci obcym bogom, lecz zwołał on spotkanie w Asyżu, na którym wielu innych czyniło to wśród światowego i prawie w całości życzliwego rozgłosu ze strony środków przekazu. A niektórzy bogowie byli naprawdę „obcy” – „bezmierne zgorszenie, nie mające precedensu”, jak ocenił to arcybiskup Lefebvre. Św. Paweł mówił:

„Nie wprzęgajcie się z niewierzącymi w jedno jarzmo. Cóż bowiem ma wspólnego sprawidliwość z niesprawidliwością? Albo cóż ma wspólnego światło z ciemnością? Albo jakaż jest wspólnota Chrystusa z Belialem? „

ODPOWIEDZIALNOŚĆ SOBORU WATYKAŃSKIEGO II

Cytujemy z kanadyjskiego pisma Catholic Register z 10 stycznia 1987 r., przytaczającego NC News Service: „Jedność okazana przez światowych przywódców religijnych, którzy modlili się o pokój w październiku (1986 r.) w Asyżu we Włoszech, była „wiadomą ilustracją” apelu Soboru Watykańskiego II o ekumenizm i dialog międzyreligijny, mówił papież Jan Paweł.” Mowa ta była okraszona cytatami z dokumentów Soboru Watykańskiego II, pokazującymi, jak powiedział, jak „takie wielkie wydarzenie wynikło z nauczania soboru”. Mamy oto źródło naszych problemów – Sobór Watykański II – i nie może tu wchodzić w grę „błędne zrozumienie”, ponieważ jest to interpretacja dokonana przez samego Papieża. Nasz Pan nie apelował o „ekumenizm i dialog międzyreligijny”. Powiedział on: IDŹCIE WIĘC I NAUCZAJCIE WSZYSTKIE NARODY, UDZIELAJĄC IM CHRZTU W IMIĘ OJCA I SYNA I DUCHA ŚWIĘTEGO.

(…)

REWOLUCYJNE ZASTOSOWANIE ZŁOTEJ REGUŁY W ERZE ANTYCHRYSTA

Co będzie duchową podstawą Jednej Światowej Religii Synkretycznej? Istnieją oznaki, że będzie nią Złota Reguła – Postępuj wobec innych tak jak chciałbyś, aby oni postępowali wobec ciebie i Miłuj bliźniego swego jak siebie samego. Magazyny synkretyczne i New Agę zawsze przywiązywały nieproporcjonalnie wielką wagę do Złotej Reguły, nie rozumiejąc jej tak jak czterokrotnie wyraził ją nasz Pan Jezus Chrystus. Czytamy na przykład w artykule redakcyjnym w The Voice (złowrogi magazyn synkretyczny, okultystyczny i New Age, wydawany wówczas z adresem w Sussex w Anglii), datowanym wrzesień – październik -listopad 1955 r., następujące słowa pod nagłówkiem „Krucjata Złotej Reguły pisma The Voice”…

„…Wielki Budowniczy Świata… na przestrzeni wieków wzywał ludzkość do podążenia drogą Złotej Reguły… W tym stuleciu Złota Reguła musi zostać uznana albo ludzkość bez wątpienia zginie…”

Zwróćcie uwagę na zawartą w ostatnim zdaniu groźbę – adresowaną co najmniej do podświadomości. „Wielki Budowniczy Świata” to Diabeł, jak pokazał to Paul A. Fisher w swojej niedawnej (1991 r.) książce na temat wolnomularstwa Their God is the Devil [Szatan jest ich Bogiem].

Mamy wrażenie, że Narody Zjednoczone ogłoszą wkrótce Złotą Regułę fundamentem planowanej synkretycznej jednej religii światowej, którą nazwie się Braterstwem Światowym lub Powszechnym. W takim wypadku Międzynarodowa Rewolucja, podbiwszy świat zdradą, podstępem, zwłaszcza podstępem legalistycznym, i siłą, mogłaby przytaczać Złotą Regułę dla ochrony swoich bezprawnych zdobyczy. Dokładnie tak jak nawrócony religijnie rabuś przytaczający siódme przykazanie (Nie kradnij) dla ochrony ukradzionego już przez siebie łupu!

OBECNA AGITACJA SYNKRETYCZNA NA RZECZ ZŁOTEJ REGUŁY

Czołowy magazyn synkretyczny na świecie, World Faiths Insight, (luty 1986, wydawany razem przez Świątynię Zrozumienia z siedzibą w Ameryce i przez Światowy Kongres Wyznań z siedzibą w Wielkiej Brytanii) ma na całej czołowej stronie swojej okładki słynne przedstawienie malarskie Złotej Reguły, wykonane przez Normana Rockwella dla Narodów Zjednoczonych. Wewnątrz znajduje się krótki artykuł Normana Rockwella (zmarłego w 1978 r.), zatytułowany „Maluję Złotą Regułę”, w którym opisuje on swój słynny obraz, należący obecnie do Narodów Zjednoczonych. Pod krótkim artykułem Rockwella ów synkretyczny magazyn wyliczył wówczas kolejno – z nagłówkiem „Złota Reguła jest wspólna dla wszystkich religii-sformułowania Złotej Reguły według następujących religii: buddyzmu, chrześcijaństwa, konfucjonizmu, hebraizmu [sic !], hinduizmu, islamu, jainizmu, sikhizmu, taoizmu i zoroastryzmu. Zwróćcie uwagę: chrześcijaństwo umieszczono na drugiej pozycji z racji porządku alfabetycznego. Papież Jan Paweł II potwierdził w październiku 1986 r. w Asyżu, że Złota Reguła jest we wszystkich religiach fundamentem pokoju. Traktowana w oderwaniu Złota Reguła to indyferentyzm religijny par excellence. Czy my chrześcijanie naprawdę chcemy religijnego indyferentyzmu jako kościelnego ramienia przy narodzinach jednego państwa światowego? Pamiętajcie, że wraz ze Złotą Regułą moglibyście dostać Krysznę, Zoroastrę, Konfucjusza, Buddę, Hillela i Gorbaczowa (!),jak to później zobaczymy. Niekoniecznie wcale dostaniemy naszego Pana Jezusa Chrystusa. Taki jest bez wątpienia prawdziwy cel międzynarodowych rewolucjonistów.

HILLEL

Żydzi przypisują zwykle Złotą Regułę Hillelowi, choć pojawia się ona w Księdze Kapłańskiej (19,18). Hillel był przewodniczącym Sanhedrynu i zmarł około roku 10 po Chrystusie. Pamięta się Hillela z racji trzech rzeczy:

(l) Powiedział on: „Tego co tobie nienawistne nie czyń twojemu bliźniemu: to całe Prawo; reszta to tylko komentarz”, (tj. Złota Reguła); (2) Z pomocą różnych kruczków prawnych Hillel zmienił prawo Mojżeszowe tak, by dozwolić na lichwę; (3) Zupełnie strywializował on powody dla rozerwania związku małżeńskiego, tj. dla rozwodu. Hillel jest dziś wielce poważany przez B’nai Brith (potężny żydowski zakon wolnomularski).

W Słowniku Katolickim [A Catholic Dictionary] z roku 1949 znajdujemy również, że „Hillel był wysuwany przez Żydów i przez pisarzy współczesnych jako rywal w stosunku do Chrystusa…” Osiemdziesiąt trzy lata temu opublikowana w 1910 r. w Nowym Jorku Encyklopedia Katolicka [Catholic Encyklopedia] musiała stwierdzić, że Hillel „mimo swojego osobistego charakateru, intuicji duchowej i trwałego wpływu, nie może być w żaden sposób porównywany, a tym bardziej stawiany na równi czy ponad, jak ostatnio twierdzili niektórzy, z Chrystusem, Światłością i Zbawieniem Świata.” Biskup Fulton Sheen w swoim Żywocie Chrystusa [Life of Christ], (McGraw-Hill Book Company, 1958) napisał, że Hillel „był może obecny w Świątyni jako uczestnik dyskusji z Dziecięciem Bożym.” Zanim przestaniemy zajmować się Hillelem, musimy zapytać, dlaczego nasz Pan opowiedział przypowieść o dobrym Samarytaninie. Stało się tak dlatego, że Żydzi nie uznawali nie-Żydów za swoich bliźnich. Oto następujący cytat zMszału codziennego świętego Andrzeja [Saint Andrew Daiły Missal] z 1947, z wprowadzenia do dwunastej niedzieli po Pięćdziesiętnicy, kiedy to czyta się przypowieść o dobrym Samarytaninie: „…Żydzi uważali za swoich bliźnich tylko ludzi swojej rasy, zaś przypowieść o dobrym Samarytaninie pokazuje nam, że nasz bliźni to każdy człowiek, znajomy lub nieznajomy, przyjaciel albo wróg, z którym jesteśmy zjednoczeni więzami miłosierdzia, jakiego nauczył nas Jezus lecząc nasze rany…” Odniesienie do Żydów zostało skasowane w późniejszych wersjach tego Mszału.

WCZEŚNIEJSZA PRÓBA ZASTOSOWANIA ZŁOTEJ REGUŁY

JAKO PODSTAWY POWSZECHNEJ RELIGII ŚWIATOWEJ

Idea Złotej Reguły ustanawiającej Religię Uniwersalną nie jest sama w sobie nowa. Czytamy na przykład w The Voice (marzec – kwiecień – maj 1959 r.):

„Znaczący jest fakt, że Zamenhof (1860-1917), polski okulista i wynalazca esperanto, próbował 50 lat temu sformułować „Religię Uniwersalną” jako dopełnienie jego idei „Języka Uniwersalnego” Jego studia nad dziejami wojen europejskich przekonały go, że różnice religijne są w szerzeniu konfliktów równie skuteczne co różnice językowe. Wychowany jako Żyd, w naturalny sposób zwrócił się on po inspirację do judaizmu i wybrał Złotą Regułę, tak jak wyraził ją wielki żydowski nauczyciel Hillel jak zapisano ją w Talmudzie. Zdając jednak sobie sprawę z tego, że Hillel mógłby nie zostać zaakceptowany wśród wyznawców chrześcijaństwa różnych odmian, sugerował on neutralną (bezimienną) religię opartą na naukach wielu natchnionych proroków, a mianowicie wspomnianą Złotą Regułę…”

ZŁOTA REGUŁA SPROWADZONA DO PROSTYCH TERMINÓW

Złota Reguła jest dziś wyrażana w bardzo prostych terminach, takich jak „pokój”, „braterstwo”, „miłość”, „niestosowanie przemocy”, „odprężenie”, „dzielenie się”, „życzliwość”, „harmonia” itd. Dokładnie tak jak ładne niegdyś słowo „gay” (dosł. „wesoły”, a obecnie własne określenie homoseksualistów – przyp. tłum.), terminy te zostały dziś w wielkiej mierze zawłaszczone przez Rewolucję Światową.

(…)

ZŁOTA REGUŁA GORBACZOWA

Tak, Gorbaczow! Na odbywającym się w 1990 r. w Centrum Armanda Hammera w Moskwie Światowym Forum Przywódców Duchowych i Parlamentarnych Gorbaczow zasugerował potrzebę powołania odpowiednika Międzynarodowego Czerwonego Krzyża w dziedzinie ochrony środowiska, by „ratować Ziemię”, nazywając tę organizację „Międzynarodowym Zielonym Krzyżem”. Na pierwszym posiedzeniu owej organizacji w Kyoto (japońskie centrum buddyzmu) w kwietniu 1993 r. Gorbaczow, jej pierwszy przewodniczący, zaproponował następującą Złotą Regułę Ekologiczną: Ludzkość i przyroda są organiczną całością… Ludzkość nie może pragnąć dla przyrody tego czego nie pragnie dla samej siebie. Gorbaczow został obecnie podniesiony do rangi honorowego członka ultraelitarnego Klubu Rzymskiego, zgodnie z wykazem za rok 1993. Jest on wojującym ateistą i zdeklarowanym komunistą.

UKŁAD O RÓŻNORODONOŚCI BIOLOGICZNEJ

Układ o Różnorodności Biologicznej [The Biodiversity Treaty] oznacza, że zwierzęta, lasy równikowe, drzewa, rzeki itd. zostają podniesione w randze do statusu istot ludzkich. I odwrotnie – oznacza on, że istoty ludzkie zostają zdegradowane do poziomu bestii i na tej zasadzie mogłyby być do woli mordowane, jak prawdopodobnie zostanie z czasem powiedziane.

Prezydent George Busch odmówił podpisania Układu o Różnorodności Biologicznej na Szczycie Ziemi w Brazylii w 1992 r. Prezydent Clinton podpisał go jednak 22 kwietnia 1993 r. – w Dniu Ziemi. Pierwszy Dzień Ziemi obchodzono 22 kwietnia 1970 r., dokładnie w stulecie urodzin Lenina. Obrano go tak bez wątpienia jako znak dla światowego aparatu komunistycznego, by wszedł do ruchu ochrony środowiska.

Układ o Różnorodności Biologicznej kłóci się z Księgą Rodzaju 1, 28, w której Bóg powiada do człowieka:

„Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi.”

Widzieliśmy i widzimy jak nasze godne pogardy rządy przekazują stopniowo nasze siły zbrojne Narodom Zjednoczonym, jak na razie nie w całości, dzięki Bogu, lecz czy będziemy mogli powiedzieć to samo za pięć czy dziesięć lat? Widzimy, jak stale narasta krzyk, by to co zostało z naszych sił zbrojnych przekształcić w „policję ochrony środowiska”, tylko do użytku wewnętrznego. Czyż możemy nie dostrzegać jak wyłania się przed nami diaboliczne wynaturzenie słynnego proroctwa Izajasza

(Księga Izajasza, 2, 4):

„Wtedy swe miecze przekują na lemiesze? .”

Pamiętamy, że ksiądz R. Huchede, profesor teologii w Wielkim Seminarium Lavala we Francji, powiedział, iż Antychryst zostanie wprowadzony przez Rewolucję. Na stronie 13 swojej książki Historia Antychrysta (opublikowanej po raz pierwszy po angielsku w 1884 r.), pisał on: „Nie wystarczy jednak niszczyć; absolutnie konieczne jest budowanie od nowa. Świat nie może długo trwać w próżni. Musi on mieć religię; musi mieć filozofię; musi mieć władzę. Wszystkiego tego dostarczy Rewolucja. Zamiast rozumianej i nadprzyrodzonej religii Jezusa Chrystusa, Rewolucja będzie głosić Panteizm.”

JAKAŻ JEST ZATEM ODPOWIEDŹ?

Jak zawsze, odpowiedzią jest Chrystus.

To Chrystus, a nie Złota Reguła, musi być duchową podstawą przyszłego porządku światowego. Bo z Chrystusem macie automatycznie Złotą Regułę, lecz niekoniecznie vice versa. Papież Pius XII podał jak następuje jedyne rozwiązanie dla naszego udręczonego świata:

„W całym świecie słychać wezwanie do odrodzenia i wołanie o zmartwychwstanie – o chrześcijańskie zmartwychwstanie. Świat będzie musiał być odbudowany w Jezusie.”

Dr PAUL HUTCHINSON

Przed wnioskami końcowymi chcielibyśmy zakwestionować szczerość większości synkretystów. We wstępie do książki Wielkie Religie Świata [The World’s Great Religions, Time Inc. Nowy Jork, 1957], nie żyjący już dr Paul Hutchinson, wybitny duchowny metodystyczny, ostrzegł wypowiadając najwyższej wagi stwierdzenie, że:

„…człowiek apelujący o synkretyzm ma zawsze na względzie, aczkolwiek nieświadomie, synkretyzm osnuty wokół rdzenia, którym jest już jego własna wiara.”

Co jednak, jeśli działa on świadomie, z rozmysłem? Świadomie i z rozmysłem budując synkretyzm wokół rdzenia, którym jest już jego własna wiara? Jest to nie tylko synkretyzm, lecz także religijny imperializm. Podbój naszego umiłowanego chrześcijaństwa przez antychrześcijaństwo.

Oto nieco przykładów:

SIR VICTOR GOLLANCZ

Bardzo wpływowy brytyjskich socjalistyczny wydawca milioner, nie żyjący już Sir Victor Gollancz, wyrzucony w 1939 r. z (socjalistycznej) Partii Pracy za sprzyjanie komunizmowi, lecz później ponownie przyjęty, tak stawiał sprawę w lipcu 1948 r.:

„Ostatecznym celem powinno być to, by judaizm, chrześcijaństwo i wszystkie inne religie znikły, ustępując miejsca jednej wielkiej etycznej religii światowej, braterstwu człowieka.” (Doniesienie w Londyńskiej Jewish Chronicle, 16 lipca 1948 r.)

Większość łudzi, którzy żyli w Wielkiej Brytanii w latach 30., 40., 50. i 58 60., będzie pamiętać Sir Victora Gollancza. W 1944 r. odmówił on wydaniafolwarku zwierzęcego [Animal Farm] Orwella, żeby nie urazić Stalina, w którego książka ta była wymierzona w odczuciu Sir Victora. W 1937 r. Gollancz wyjechał do stalinowskiego Związku Sowieckiego i powrócił pełen pochwał, opisując go jak kraj „będący na pierwszych etapach nowej cywilizacji.” Później w tym samym roku, zaproszony przez magazyn Cavalcade (Anglia) do wyboru człowieka roku, wybrał on Stalina, który, jak powiedział, „bezpiecznie wiedzie Rosję drogą ku społeczeństwu, w którym nie będzie wyzysku.” Gollancz był bardzo wojowniczym nacjonalistą żydowskim czy innymi słowy – syjonistą. „Internacjonalizm” Victora Gollancza jest tylko wynikiem czysto geograficznego rozproszenia jego narodu. Nawet Narody Zjednoczone podjęły w swoim czasie rezolucję stwierdzającą, że syjonizm jest rasizmem, i nieszczęsny ówczesny sekretarz generalny, Austriak Kurt Waldheim, był odtąd stale prześladowany. Czy to naprawdę możliwe, by ów wojujący nacjonalista żydowski chciał, aby jego własna religia zanikła? Sto dziesięć lat temu redakcja londyńskiej gazety Jewish World czyli „Żydowski Świat” (9 lutego 1883 r., str. 5) stwierdziła:

„Rozproszenie Żydów uczyniło ich ludem kosmopolitycznym. Są oni jedynym ludem kosmopolitycznym i na mocy tego muszą działać i działają jako czynnik roztapiający różnice narodowe i rasowe. Wielkim ideałem judaizmu jest nie to, że Żydom dane będzie pewnego dnia zgromadzić się razem w jakiś skryty sposób w jakichś, jeżeli nie plemiennych, to w każdym razie odrębnych celach; lecz to, że cały świat zostanie napełniony żydowskimi naukami i że w ramach powszechnego braterstwa narodów – szerszego judaizmu w rzeczywistości- znikną wszelkie odrębne rasy i religie. Jako lud kosmopolityczny. Żydzi wyrośli już z tego stadium życia społecznego jakie reprezentuje narodowa forma „separatyzmu”. Nigdy już nie mogą oni do niej powrócić. Uczynili cały świat swoim domem i wyciągają teraz ręce do innych narodów ziemi, by poszły za ich przykładem. Robią też więcej. Swoją aktywnością w literaturze i nauce, swoją imponującą pozycją w każdym zawodzie, modelują stopniowo myślenie nie-Żydów i systemy nieżydowskie na modłę żydowską i wszystko to co słyszymy obecnie o wpływach żydowskich oraz wszystko to co słyszeliśmy o wpływach żydowskich w przeszłości reprezentuje tylko zakończone etapy praktycznej realizacji żydowskiej Misji.”

Oto doskonały opis synkretyzmu, z pewnością pasujący do tego co miał na myśli Victor Gollancz, apelując o „jedną wielką etyczną religię światową, braterstwo człowieka.” Czyż nie powinniśmy oceniać „ostatecznego celu” sir Victora w świetle przestrogi dr Paula Hutchinsona? Czytamy dalej w Globe and Mail (20 kwietnia 1987 r.) na temat żydowskiej Paschy:

„Trzeci Seder w Toronto (pomyślany i zrealizowany pierwotnie przez członków Świątyni Świętego Kwiecia) był wydarzeniem dla każdej z 1500 osób, które uczestniczyły w tym doświadczeniu: czarnych i białych, mieszkańców Ameryki Południowej i Północnej, Azjatów i Afrykanów, chrześcijan i Żydów, muzułmanów i buddystów, hinduistów i Sikhów, ludzi religijnych i świeckich. Dało to wyraz formule otwierającej tradycyjne obchody Paschy…”

Czyż wyłaniający się z tych obchodów Paschy synkretyzm nie ma na sobie również w przeważającej mierze żydowskiego piętna?

Krótko mówiąc, czyż prawdziwym zamiarem synkretystów nie jest to, abyśmy my stracili naszą chwalebną chrześcijańskość, lecz oni zachowali ich własną wiarę? A nawet podnieśli ją ku „wyższej” czy „szerszej” postaci?

REASUMUJĄC

Nasz umiłowany Kościół Rzymsko-Katolicki stoi dziś w obliczu zupełnie bezprzykładnego kryzysu. Mamy oś Rzym-Moskwa z 1962 r.; Moskwa stanowiła wtedy centrum Rewolucji Światowej w jej ówczesnej komunistycznej fazie. Pamiętajmy, że sam Lenin powiedział: „Nie dbam o to co stanie się z Rosją. Do diabła z nią. Wszystko to stanowi tylko drogę do rewolucji światowej.” Synkretyzm zaś jest kościelnym rozumieniem owej gwałtownie antychrześcijańskiej Rewolucji Światowej i jej „religii”. Nie wolno nam jednak zapominać o przestrodze Paula Fishera, że synkretyzm to tylko wolnomularstwo w działaniu. Po drugie mamy tajne porozumienie Rzymu z przywódcami żydowskimi, zawarte zimą 1962-1963 r. Po trzecie mamy niemieckiego jezuitę Karla Rahnera z jego teorią „anonimowych chrześcijan”, utrzymującą, że każdy kto posiada jakieś dobre cechy jest automatycznie chrześcijaninem, nawet gdyby ludzie tacy nienawidzili Kościoła katolickiego, i zakłada się, że zostaje on automatycznie zbawiony. Choć usunięty przez papieża Piusa XII, Karl Rahner wywarł ogromny wpływ na Sobór Watykański II (1962-1965) i na zrodzony zeń Kościół soborowy.

(…)


John Cotter, Synkretyzm – Religia Antychrysta, Poznań 1996  

Printfriendly


POLITYKA PRYWATNOŚCI
https://rzymski-katolik.blogspot.com/p/polityka-prywatnosci.html
Redakcja Rzymskiego Katolika nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy opublikowanych na blogu. Komentarze nie mogą zawierać treści wulgarnych, pornograficznych, reklamowych i niezgodnych z prawem. Redakcja zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarzy, bez podania przyczyny.
Uwaga – Rzymski Katolik nie pośredniczy w zakupie książek prezentowanych na blogu i nie ponosi odpowiedzialności za działanie księgarni internetowych. Zamieszczone tu linki nie są płatnymi reklamami.