_____________________________________________________________________

_____________________________________________________________________

poniedziałek, 23 lipca 2018

Abp Guido Pozzo: Starożytna liturgia rzymska i współczesny kryzys wiary




Konferencja wygłoszona przez abp. Guido Pozzo, Sekretarza Papieskiej Komisji Ecclesia Dei, w Licheniu podczas warsztatów liturgicznych Ars Celebrandi (18.07.2018).

Kard. Robert Sarah: Odważcie się iść pod prąd



Homilia wygłoszona w czasie Mszy Świętej w poniedziałek po Zesłaniu Ducha Świętego w katedrze Matki Bożej w Chartres podczas pielgrzymki do Matki Bożej Chrześcijaństwa 21 maja 2018 r.

Drodzy Pielgrzymi do Chartres,

Światło przyszło na świat, mówi Pan Jezus w dzisiejszej Ewangelii, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność.

A wy, drodzy pielgrzymi, czy przyjęliście jedyne przesłanie, które nigdy nie kłamie: to, ktore pochodzi od samego Boga? Szliście trzy dni, modliliście się, śpiewaliście, znosiliście spiekotę i deszcz. Czy jednak przyjęliście światłość do waszych serc? Czy rzeczywiście wyparliście się ciemności? Czy wybraliście podążanie Drogą, którą jest Jezus, światłość świata?

Drodzy przyjaciele, pozwólcie, że postawię wam to radykalne pytanie. Bo jeśli Bóg nie jest waszą światłością, wszystko inne staje się nieużyteczne. Bez Boga wszystko jest ciemnością! Bóg przyszedł do nas, stając się człowiekiem. Objawił nam jedyną prawdę, która zbawia człowieka, umarł, aby nas wykupić od grzechu, zaś w dniu Pięćdziesiątnicy, dał nam Ducha Świętego, i ofiarował nam światło wiary... Tymczasem my wybraliśmy ciemności!

Rozejrzmy się bacznie wokół! Zachodnie społeczeństwo wybrało budowanie samego siebie bez udziału Boga. I teraz pokłada ufność w błyszczących, acz mylących światełkach społeczności konsumpcyjnej, w korzystaniu za wszelką cenę, w szalonym indywidualizmie. Świat bez Boga jest światem ciemności, kłamstwa i egoizmu! Bez Bożego światła zachodnie społeczeństwo jest niczym pijany statek płynący w nocy! Nie ma już wystarczająco miłości aby mógł przyjmować dzieci, chronić je od chwili poczęcia w matczynym łonie oraz strzec przed agresją pornografii. Pozbawione światła Boga zachodnie społeczeństwo nie umie już okazywać szacunku starcom, ani towarzyszyć do ostatniej chwili tym, którzy kończą już swoje życie; nie robi miejsca dla najbiedniejszych i najsłabszych. Jest ono wydane ciemnościom strachu, smutku i izolacji. Może już ofiarować tylko pustkę i niebyt. Pozwala na mnożenie się najbardziej szalonych idei. Zachodnie społeczeństwo bez Boga może przeistoczyć się w kołyskę terroryzmu etycznego i moralnego, bardziej zjadliwego i bardziej niszczycielskiego, aniżeli terroryzm islamski. Przypomnijcie sobie, co nam powiedział Jezus: Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle (Mt 10, 28).

Drodzy przyjaciele, wybaczcie mi ten opis. Ale należy być trzeźwo myślącym realistą. Jeśli się do was zwracam w ten sposób, to tylko dlatego, że w moim kapłańskim, duszpasterskim sercu odczuwam współczucie dla tylu zagubionych, zatraconych, smutnych, niespokojnych i samotnych dusz! Kto poprowadzi je do światłości? Kto pokaże im drogę prawdy, jedyną prawdziwą drogę wolności, którą jest droga Krzyża? Czy zostawimy je na pastwę błędu, beznadziejnego nihilizmu albo agresywnego islamu, nie czyniąc przy tym niczego? Musimy wykrzyczeć światu, że nasza nadzieja posiada imię, a brzmi ono: Jezus Chrystus, jedyny Zbawiciel świata i ludzkości! Nie możemy zamilknąć!

Drodzy Pielgrzymi z Francji, spójrzcie na tę katedrę! Zbudowali ją Wasi przodkowie, aby w ten sposób wyznać swoją wiarę! Wszystko w jej architekturze, tak jej rzeźba, jak i jej witraże, ogłasza radość bycia zbawionym i kochanym przez Boga. Wasi przodkowie nie byli doskonali, nie byli wolni od rozmaitych grzechów. Ale zechcieli zostawić nam światło wiary, aby oświecało ludzkie ciemności! Obudź się więc dzisiaj, Ludu Francji! Wybierz światłość! Wyrzeknij się ciemności! Jak to zrobić? Rozwiązanie podpowiada Ewangelia: Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła (J 3, 21). Pozwólmy światłości Ducha Świętego oświecać nasze życie w sposób konkretny, prosty, aż do najbardziej intymnych, głębokich pokładów naszego ja. A więc działać w prawdzie, to najpierw postawić Boga w centrum naszego życia. Podobnie Krzyż, który umieszczony został w centrum tej katedry.

Moi bracia, wybierzmy codzienne zwracanie się do Pana! Podejmijmy w tej chwili zobowiązanie, aby każdego dnia zachować kilka minut ciszy, zwracać się ku Bogu, mówić Mu: Panie, króluj we mnie! Oddaję Tobie całe me życie! Bo, drodzy pielgrzymi, bez ciszy nie ma światłości. Ciemności żywią się hałasem tego świata, ten zaś nie pozwala nam zwracać się ku Bogu. Bierzmy przykład z liturgii dzisiejszej Mszy świętej. Zaprasza nas ona do adoracji, do bojaźni Bożej w duchu synowskim i miłosnym, wprost przed wielkością Boga. Jej szczytem jest Konsekracja, podczas której wszyscy razem, zwróceni w kierunku ołtarza, ze wzrokiem skierowanym na Hostię i krzyż, jednoczymy się z nią w ciszy, w
skupieniu i adoracji.

Drodzy bracia, kochajmy te liturgie, które umożliwiają nam kosztowanie milczącej i transcendentnej obecności Boga, zwracają nas ku Panu.

Drodzy bracia kapłani, chcę się do was szczególnie zwrócić. Ofiara mszy świętej jest miejscem, w którym znajdujecie światłość dla waszej posługi. Świat, w którym żyjemy, ciągle nas potrzebuje. Jesteśmy w nieustannym ruchu, bez możliwości zatrzymania się choćby na chwilę, by mieć czas na udanie się na miejsce odludne, gdzie możemy trochę odpocząć w samotności i ciszy, w towarzystwie Pana Jezusa. Uznanie samych siebie za pracowników społecznych to prawdziwe niebezpieczeństwo. Kiedy tak o sobie pomyślimy, wówczas już nie będziemy mogli nieść światu Światłości Boga, ale co najwyżej nasze własne światło. Ale ono nie jest tym, czego oczekują od nas ludzie. Świat oczekuje od księdza niedwuznacznego, niezafałszowanego głoszenia Boga i Światła Jego Słowa.

Umiejmy zwracać się ku Bogu w skupieniu podczas celebracji liturgicznej. Przyjmujmy wszystko od Boga i od Kościoła. Nie szukajmy tam spektaklu czy sukcesu. Liturgia uczy nas bycia księdzem. Kapłaństwo nie polega natomiast w głównej mierze na tym, aby sporo działać. Jesto ono przede wszystkim trwaniem z Panem Jezusem na Krzyżu! Liturgia jest właśnie tym miejscem, w którym człowiek spotyka się z Bogiem twarzą w twarz. Jest również najbardziej wzniosłym momentem, w którym Bóg uczy nas tego, abyśmy się stali na wzór obrazu Jego Syna, aby On był pierworodnym między wielu braćmi (Rz 8, 29). Nie powinna ona stawać się okazją do rozłamów, walk czy dysput. W formie zwyczajnej, jak i w formie nadzwyczajnej rytu rzymskiego istotne jest nasze skierowanie się w stronę Krzyża, Chrystusa, naszego Wschodu, naszego Wszystkiego, jedynego Horyzontu! Czy to będzie w formie zwyczajnej czy nadzwyczajnej, umiejmy Go zawsze celebrować, jak dzisiaj, zgodnie z tym, czego naucza Sobór Watykański II: ze szlachetną prostotą, bez niepotrzebnego nadmiaru, bez sztucznej i teatralnej estetyki, ale z wyczuciem sacrum, ze szczególną troską o Chwałę Boga i w prawdziwym duchu synów Kościoła dzisiejszego i zawsze aktualnego!

Drodzy bracia kapłani, zawsze miejcie tę pewność, że być z Chrystusem rozpiętym na Krzyżu, to jest właśnie to, co celibat kapłański ogłasza światu! Pomysł odłączania celibatu od kapłaństwa (ponownie wysuwany przez niektórych), udzielania święceń mężczyznom żonatym (viri probati), jak to mówią, dla racji lub konieczności duszpasterskich, spowoduje groźne w skutkach i w rzeczywistości całkowite zerwanie z Tradycją apostolską. Skroimy wówczas kapłaństwo na naszą ludzką miarę, ale nie przedłużymy i nie uwiecznimy kapłaństwa Chrystusa, posłusznego, ubogiego i czystego. Kapłan jest nie tylko alter Christus. On jest naprawdę ipse Christus, samym Chrystusem! I właśnie dlatego, idąc za Chrystusem i będąc w Jego Kościele, kapłan pozostanie zawsze znakiem, któremu sprzeciwiać się będą!

Do was, drodzy chrześcijańscy laicy zaangażowani w życie miasta, pragnę powiedzieć z mocą: Nie bójcie się! Nie bójcie się nieść temu światu światłości Chrystusa! Waszym pierwszym świadectwem powinien być przykład, jaki dajecie, a mianowicie działanie zgodne z Prawdą! Niech Chrystus będzie waszą Światłością w waszych rodzinach, w miejscach pracy, w stosunkach społecznych, ekonomicznych, politycznych! Nie bójcie się świadczyć, że wasza radość pochodzi od Chrystusa! Bardzo was proszę, nie ukrywajcie przed światem źródła waszej nadziei! Przeciwnie, ogłaszajcie je! Świadczcie! Ewangelizujcie! Kościół was potrzebuje! Przypominajcie wszystkim, że jedynie Chrystus ukrzyżowany objawia autentyczny sens wolności[1]. Wraz z Chrystusem uwolnijcie wolność, która dzisiaj znajduje się w okowach fałszywych praw człowieka, w istocie swojej nakierowanych na samozniszczenie człowieka.

Do was, drodzy rodzice, pragnę skierować szczególne przesłanie. W dzisiejszym świecie bycie ojcem i matką okazuje się przygodą pełną cierpień, przeszkód i trosk. Kościół mówi wam: Dziękuję! Tak, dziękuję za odważny dar z siebie samych! Miejcie odwagę wychowywać wasze dzieci w światłości Chrystusa. Czasami musicie walczyć przeciwko naporowi przeciwności, znosić pośmiewiska i zniewagi świata. Ale nie jesteśmy tutaj, by podobać się światu! Głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan (1 Kor 1, 23). Nie bójcie się! Nie wyrzekajcie się! Kościół, głosem Papieży – szczególnie od encykliki Humanae Vitae – powierza wam proroczą misję świadczenia przed wszystkimi ludźmi o naszej radosnej ufności w Boga, który uczynił nas rozumnymi stróżami porządku naturalnego. Ogłaszacie to, co Jezus nam objawił swoim własnym życiem: Wolność spełnia się w miłości, to znaczy w darze z siebie samego[2].

Drodzy Ojcowie i drogie Matki rodzin, Kościół was kocha! Kochajcie Kościół! Jest on bowiem waszą Matką. Nie dołączajcie do tych, którzy się z niej naśmiewają, gdyż zdołają dostrzec tylko zmarszczki na jej twarzy, starzejącej się z wiekami od cierpienia i doświadczeń. A jednak wciąż jeszcze jest ona piękna i promieniująca świętością.

W końcu zwracam się do was, najmłodsi tak tutaj liczni! Najpierw jednak posłuchajcie Starszego, który jest większym autorytetem ode mnie. Chodzi o świętego Jana Ewangelistę. Poza przykładem swojego życia, święty Jan pozostawił nam również przesłanie skierowane do młodych. W jego Pierwszym Liście czytamy przejmujące Słowa Starszego do młodych Kościołów jakie pozakładał. Posłuchajcie jego energicznego, mądrego i ciepłego głosu: Napisałem do was, młodzi, że jesteście mocni i że nauka Boża trwa w was, a zwyciężyliście Złego. Nie miłujcie świata, ani tego, co jest na świecie (1 J 2,14-15). Świat, którego nie powinniśmy kochać, komentował o. Raniero Cantalamessa, w swojej wielkopiątkowej homilii z roku 2018[3], i na którym nie powinniśmy się wzorować, to nie jest ten sam świat, który został stworzony i ukochany przez Boga; to nie są osoby na świecie, do których zawsze mamy iść, zwłaszcza jeśli są ubodzy, ostani z ubogich, aby ich kochać i służyć im w pokorze… Nie! Ów świat, którego mamy nie kochać, to inny świat. To jest świat, który stał się takim przez panowanie Szatana i grzechu. Świat ideologii, który neguje ludzką naturę i niszczy rodzinę… Struktury ONZ-u, które narzucają nową etykę światową, odgrywają decydującą rolę i stają się współcześnie przytłaczającą potęgą, która rozprzestrzenia się drogą fal poprzez nieograniczone możliwości technologii. W wielu krajach zachodnich jest dzisiaj wręcz przestępstwem odmowa poddania się tym strasznym ideologiom. Nazywamy to nadążaniem za duchem czasu, konformizmem. Wybitny poeta angielski ubiegłego wieku, a przy tym człowiek wierzący, Thomas Stearns Eliot, w trzech wersetach zawarł więcej, aniżeli w wielu tomach: W świecie pełnym uciekinierów, ten, kto zechce pójść w przeciwnym kierunku, zostanie uznany za dezertera. Drodzy młodzi chrześcijanie, jeśli można Staremu, jakim był święty Jan, skierować się bezpośrednio do was, to ja również was napominam, i mówię: zwyciężyliście Złego! Zwalczajcie wszelkie prawo przeciwne naturze, które chcą wam narzucić, przeciwstawiajcie się wszelkiemu prawu przeciwko życiu i rodzinie. Bądźcie tymi, którzy udają się w przeciwnym kierunku! Odważcie się iść pod prąd! Dla nas, chrześcijan, przeciwnym kierunkiem nie jest miejsce, lecz Osoba. Tym kieruniem jest Jezus Chrystus, nasz Przyjaciel i nasz Odkupiciel. Powierzono wam zatem szczególne zadanie zachowania ludzkiej miłości od tragicznego dryfowania, które stało się udziałem miłości, która przestała być darem z siebie, a jedynie chce posiadać drugiego, często nie bez udziału brutalnej przemocy. Na Krzyżu Bóg objawił się jako agape, a więc jako miłość oddająca się aż do śmierci. Kochać naprawdę, to umierać za drugiego. Jak ten młody żandarm, pułkownik Arnaud Beltrame!

Droga młodzieży, z pewnością często doświadczacie w swojej duszy walki ciemności ze światłością. Czasami zwodzą was łatwo dostępne światowe przyjemności. Z całego mojego kapłańskiego serca mówię wam: nie wahajcie się oddać samych siebie Bogu! Jezus da wam wszystko! Idąc za Nim, chcąc być Świętymi, niczego nie stracicie! Wygracie jedyną radość, która nigdy nie zawodzi! Droga młodzieży, jeśli Chrystus was wzywa dzisiaj, byście poszli za Nim jako księża, zakonnicy czy zakonnice, nie wahajcie się! Powiedzcie Mu: fiat, czyli owe entuzjastyczne i bezwarunkowe tak! Sam Bóg was potrzebuje! Jaka to łaska! Jaka radość! Zachód został zewangelizowany przez Świętych i Męczenników. Wy, dzisiejsi młodzi, będziecie świętymi i męczennikami prowadzącymi Nową Ewangelizację, których oczekują całe narody! Wasze ojczyzny spragnione są Chrystusa! Nie zawiedźcie ich! Kościół wam ufa! Modlę się, aby wielu spośród was odpowiedziało dzisiaj, podczas tej Mszy świętej, na wezwanie Boga, by pójść za Nim zostawiając wszystko dla Niego, dla Jego światłości. Droga młodzieży, nie bójcie się, Bóg jest jedynym przyjacielem, który was nigdy nie zawiedzie!

Kiedy Bóg wzywa, jest radykalny. Oznacza to, że idzie aż do końca, aż do korzenia. Drodzy przyjaciele, nie jesteśmy wezwani, by być przeciętnymi chrześcijanami! Nie, Bóg wzywa nas do całkowitego daru z siebie, aż do męczeństwa ciała lub serca!

Drogi ludu Francji, to klasztory tworzyły cywilizację twojego kraju! To mężczyźni i kobiety, którzy przyjęli naśladowanie Jezusa aż do końca, radykalnie, stworzyli chrześcijańską Europę. Ponieważ szukali Boga samego, zbudowali cywilizację piękną i spokojną, jak ta katedra. Ludu Francji i wy, ludy Zachodu, nie znajdziecie pokoju i radości inaczej, jak tylko szukając Boga samego! Idźcie do Źródła! Powróćcie do klasztorów! Tak, wy wszyscy, odważcie się na spędzenie kilku dni w klasztorze! W tym świecie zgiełku, brzydoty i smutku klasztory są oazami piękna i radości. Doświadczycie tam, że jest możliwe konkretne umieszczenie Boga w centrum całego swego życia. Doświadczycie jedynej radości, która nie przemija!

Drodzy pielgrzymi, wyrzeknijmy się ciemności. Wybierzmy światłość! Prośmy Matkę Bożą o odwagę powiedzenia fiat, to znaczy tak, ale w sposób pełny, tak jak Ona to uczyniła. Obyśmy potrafili przyjąć światło Ducha Świętego tak, jak Najświętsza Panna. W tym dniu, w którym dzięki trosce Ojca Świętego Papieża Franciszka czcimy Maryję jako Matkę Kościoła, prośmy tę Najświętszą Matkę o serce takie, jak Jej; o serce które niczego Bogu nie odmawia, serce płonące miłością na chwałę Boga, serce gorące do zwiastowania ludziom Dobrej Nowiny, serce hojne, serce szerokie jak serce Maryi, poszerzone do wymiarów Kościoła, do wymiarów Serca Jezusa!

Niech się tak stanie!

kard. Robert Sarah

[1] Św. Jan-Paweł II, Veritatis Splendor, 85.

[2] Św. Jan-Paweł II, Veritatis Splendor, 87.

[3] Homilia o. R. Cantalamessa z Wielkiego Piątku 2018, Bazylika Świętego Piotra w Rzymie.


Tekst kazania ukazał się pierwotnie na portalu CHRISTIANITAS.pl Publikujemy go tutaj za zgodą redakcji.

Św. Pius X: Motu Proprio TRA LE SOLLECITUDINI o muzyce świętej.


św. Pius X

Motu Proprio

TRA LE SOLLECITUDINI

o muzyce świętej.





Wstęp

Bez wątpienia jedną z ważnych trosk urzędu Pasterskiego, nie tylko na tej najwyższej Stolicy Biskupiej, którą z niezbadanych wyroków Opatrzności, acz niegodni zajmujemy, ale i w każdym pojedynczym kościele, stanowi zadanie utrzymania i podniesienia uroku Domu Bożego, w którym odbywają się wzniosłe tajemnice religijne i w którym lud wierny się zgromadza, aby dostąpić łask sakramentalnych, uczestniczyć w świętej Ofierze Ołtarza, uczcić Przenajświętszy Sakrament Ciała Pańskiego i połączyć się we wspólnej modlitwie, zanoszonej przez Kościół wśród wzniosłych czynności liturgicznych. Nic zatem nie powinno wydarzyć się w świątyni, co by przeszkadzało, lub choćby tylko zmniejszało pobożność i skupienie ducha wiernych, – nic, co by stanowiło słuszną przyczynę niesmaku lub zgorszenia, a nade wszystko nic, co by wprost obrażało powagę i świętość kościelnych czynności i tym samym stawało się niegodnym Domu Modlitwy i Majestatu Bożego.

Nie dotykamy szczegółowo wszystkich nadużyć, które pod tym względem wydarzyć się mogą. Dziś uwaga Nasza zwraca się do jednego z najzwyklejszych i najtrudniejszych do wykorzenienia nadużyć, nad którymi trzeba nieraz ubolewać w takich nawet miejscowościach, w których każda inna rzecz godną jest najwyższej pochwały, czy to zważymy piękność i wspaniałość świątyni, czy przepych i wzorowy porządek ceremonii, czy ilość duchowieństwa, czy wreszcie powagę i pobożność, z jaką kapłani święte czynności spełniają. Chcemy mówić o nadużyciach istniejących w śpiewie i muzyce kościelnej. I zaprawdę, czy to skutkiem właściwości tej sztuki, samej w sobie chwiejnej i zmiennej, czy przez stopniową z biegiem lat wielu zmianę smaku i przyzwyczajeń, czy skutkiem nieszczęsnego wpływu sztuki świeckiej i teatralnej na sztukę kościelną, czy przez przyjemność, którą muzyka bezpośrednio sprawia i którą nie zawsze łatwo utrzymać w odpowiednich granicach, czy wreszcie skutkiem wielu uprzedzeń, które w tej sprawie niepostrzeżenie powstają, a następnie nawet u osób poważnych i pobożnych uporczywie się utrzymują, jest ciągła dążność do zbaczania od prostej normy usługi kultu i aż nadto jasno wyrażonej w kanonach kościelnych, rozporządzeniach Soborów powszechnych i prowincjonalnych, w przepisach po kilkakroć wydawanych przez Św. Kongregacje Rzymskie i przez Najwyższych Pasterzy, Poprzedników naszych.

Z prawdziwym wewnętrznym zadowoleniem, miło nam jest stwierdzić, że wiele dobrego w tej mierze zrobiło się w ostatnich lat dziesiątkach i w tym Naszym Świętym Mieście Rzymie i w wielu Kościołach kraju Naszego, ale o wiele jeszcze więcej w innych krajach, w których mężowie znakomici i gorliwi o chwałę Bożą, połączyli się za pozwoleniem tej Stolicy Świętej i pod kierunkiem Biskupów swoich, w kwitnące stowarzyszenia i prawie w każdym swym kościele i kaplicy przywrócili zaszczytne miejsce należne muzyce kościelnej. Bardzo daleko jest jednak jeszcze, aby ta zmiana ku lepszemu była ogólną, i jeżeli sobie przypomnimy własne doświadczenia i weźmiemy pod uwagę niezliczone skargi, które ze wszystkich stron Nas doszły w tym krótkim czasie, odkąd Bogu się podobało Naszą niegodną osobę wynieść na najwyższą godność Papiestwa Rzymskiego, uważamy za Nasz najpierwszy obowiązek bezzwłocznie podnieść głos, aby zganić i potępić wszystko, co w tych świętych czynnościach i obrzędach kościelnych niezgodne jest z przepisami istniejącymi. Skoro raz jest Naszym najgorętszym pragnieniem, aby prawdziwy duch chrześcijański na wszelkie sposoby na powrót rozkwitł i utrzymał się wśród wiernych, koniecznym jest przede wszystkim zwrócić uwagę na świętość i godność świątyni, w której właśnie wierni zbierają się na to, aby ducha tego zaczerpnąć z najpierwszego i niezbędnego źródła, jakie stanowi czynny współudział w najświętszych tajemnicach oraz modłach publicznych i uroczystych Kościoła. A zaprawdę daremnym jest spodziewać się, aby na nas zbierających się w tym celu spłynęły obfite błogosławieństwa niebios, jeżeli sposób, w jaki do Boga błagania nasze zasyłamy, zamiast wznosić się w wonności wdzięczności, wciskać Mu będzie do ręki powrozy, którymi ongi Boski Zbawiciel wyganiał ze świątyni niegodnych, co ją bezcześcili.

Dlatego też, aby nikt od tej chwili nie mógł się tłumaczyć, że nie zna dokładnie swego obowiązku i aby znikła wszelka niepewność w tłumaczeniu niektórych już wydanych przepisów, uznaliśmy za potrzebne wskazać w krótkości te zasady, które kierować winny Muzyką Kościelną w świętych obrzędach, oraz zebrać w jedną całość ogólną główne przepisy Kościoła, wydane przeciw najpospolitszym nadużyciom w tej sprawie.

I dlatego z własnej woli i z pełnym zrozumieniem rzeczy ogłaszamy tę naszą Instrukcję, której jako Ustawie prawomocnej dla muzyki kościelnej, chcemy z pełności Władzy Naszej Apostolskiej nadać moc prawną i zarazem tym Naszym odręcznym pismem wszystkich zobowiązać do najściślejszego jej przestrzegania.


INSTRUKCJA O MUZYCE KOŚCIELNEJ


I. Zasady ogólne

1. Muzyka kościelna, jako część składowa uroczystej liturgii, dzieli z nią cel ogólny, jakim jest chwała Boża, uświęcenie i zbudowanie wiernych. Ona to się przyczynia do pomnożenia powagi i wspaniałości ceremonii kościelnych i tak, jak głównym jej zadaniem jest odpowiednią melodią przyodziać takt liturgiczny, przedstawiony zrozumieniu wiernych, tak znowu właściwym jej celem jest dodać większej siły tekstowi samemu, aby za jej pośrednictwem wierni byli łatwiej jeszcze pobudzeni do pobożności i lepiej usposobieni do zebrania w sobie owoców łaski, powstających przy sprawowaniu Przenajświętszych Tajemnic.

2. Dlatego to muzyka kościelna powinna w najwyższym stopniu posiadać cechy właściwe liturgii, a mianowicie: świętość i piękność formy, z których wynika koniecznie inna jej cecha, powszechność. Powinna być świętą, a więc wykluczać wszelką świeckość, nie tylko w samej sobie, ale też i w sposobie, w jaki zostaje przez wykonawców oddaną. Powinna być sztuką prawdziwą, gdyż inaczej niepodobieństwem jest, aby wywierała na dusze tych, którzy jej słuchają, ten wpływ, jaki Kościół wywrzeć zamierza, przyjmując do swej liturgii sztukę tonów. Lecz zarazem powinna być i powszechną w tym zrozumieniu, że nawet, dozwalając każdej narodowości użytkowania w utworach kościelnych tych form właściwych, które stanowią poniekąd wyłączną cechę ich muzyki, powinny one jednak być tak dalece podporządkowane ogólnym cechom muzyki kościelnej, aby nikt z innej narodowości, słuchając jej, nie doznał niedobrego wrażenia.

II. Rodzaje Muzyki Kościelnej

3. Powyższe cechy spotykają się w najwyższym stopniu w śpiewie gregoriańskim i dlatego to jest on śpiewem właściwym Kościoła Rzymskiego, jedynym śpiewem, który Kościół odziedziczył po ojcach dawnych, którego z zazdrością strzegł przez długie wieki w swych księgach liturgicznych, który jako swój bezpośrednio przedstawia wiernym, który w niektórych częściach liturgii wyłącznie przepisuje i który najnowsze studia tak szczęśliwie przywróciły do pierwotnej nieskazitelności i czystości.

Dla tych to przyczyn śpiew gregoriański był zawsze uważany za pierwowzór muzyki kościelnej tak, że można z całą pewnością postawić prawidło ogólne, że: o tyle kompozycja jakaś dla kościoła przeznaczona jest świętsza i bardziej liturgiczna, o ile więcej w przebiegu swym, w natchnieniu i smaku zbliża się do melodii gregoriańskiej, o tyle zaś mniej jest godna świątyni, o ile więcej z tym najwyższym wzorem staje się niezgodna.

A więc tradycyjny śpiew gregoriański musi być w wydatnej mierze przywrócony w obrzędach kultu i wszyscy mogą to sobie za pewnik przyjąć, że obrzęd kościelny nic nie straci na swej uroczystości, jeżeli nie będzie mu żadna muzyka inna towarzyszyła jak tylko ten śpiew. W szczególności trzeba się starać przywrócić śpiew gregoriański do użytku ludu, aby i wierni, tak jak to dawniej bywało, znowu przyjęli udział bardziej czynny w nabożeństwach kościelnych.

4. Klasyczna polifonia, szczególniej zaś Szkoła Rzymska, która w wieku XVI doszła do szczytu swej doskonałości w utworach Giovanni Pierluigi da Palestriny, i która w dalszym ciągu nie przestaje wydawać dzieł doskonałych pod względem liturgicznym i muzycznym, posiada także w najwyższym stopniu powyższe zalety. Klasyczna polifonia w wysokim stopniu zbliża się do śpiewu gregoriańskiego, tego wzoru muzyki kościelnej i dlatego zasługuje, aby obok śpiewu gregoriańskiego była przyjęta w nabożeństwach kościelnych bardziej uroczystych, jakimi są nabożeństwa ze współudziałem Kapeli Papieskiej. I ona więc powinna być na powrót wprowadzona do kościelnych uroczystości, szczególniej w znaczniejszych bazylikach, kościołach katedralnych, kaplicach seminariów oraz innych instytutów kościelnych, w których dostateczne siły znajdują się do ich wykonania.

5. Kościół zawsze uznawał i popierał postęp w sztuce, dopuszczając na usługi kultu wszystko, co geniusz w przebiegu wieków mógł stworzyć dobrego i pięknego, z zachowaniem jednak zawsze praw liturgii. Toteż i muzykę współczesną dopuszcza się także w Kościele, skoro i ona dostarcza dzieł tak dobrych, poważnych i uroczystych, że stają się całkiem godnymi obrzędów liturgicznych. Niemniej jednak, ponieważ muzyka najnowsza służy przeważnie do użytku świeckiego, trzeba zwracać największą uwagę, aby kompozycje muzykalne w najnowszym stylu, które się dopuszcza do Kościoła, nie zawierały w sobie nic świeckiego, aby nie było w nich reminiscencji motywów wykonywanych w teatrach i aby nawet w swej formie zewnętrznej nie były wzorowane na modłę utworów świeckich.

6. Między różnymi rodzajami muzyki współczesnej, ten który się wydaje najmniej odpowiednim do użycia przy obrzędach kultu, jest styl teatralny, który w wieku ubiegłym miał najwięcej powodzenia, szczególnie we Włoszech. Styl ten z natury rzeczy samej staje w największym przeciwieństwie ze śpiewem gregoriańskim i z klasyczną polifonią, a tym samym występuje przeciw prawu zasadniczemu każdej dobrej muzyki kościelnej. Nadto budowa sama, rytm i, że tak powiem, jakiś konwencjonalizm stylowi temu właściwy, bynajmniej nagiąć się nie dają do wymagań prawdziwej muzyki kościelnej.

III. Tekst liturgiczny

7. Język właściwy Kościoła Rzymskiego to język łaciński. Dlatego zakazuje się w uroczystych czynnościach liturgicznych śpiewać cokolwiek bądź w języku ludowym, następnie, o wiele więcej jeszcze nie wolno śpiewać w języku ludowym części zmiennych lub ogólnych Mszy i Oficjum (Nieszpory, Jutrznia).

8. Skoro dla każdej funkcji liturgicznej ściśle określone są teksty, które można wykonać w śpiewie, oraz porządek, w jakim mają być wykonane, nie wolno: 1) ani zmieniać tego porządku, 2) ani zastępować tekstów przepisanych innymi własnego wyrobu, 3) ani opuszczać ich całkowicie lub też, choćby tylko w części, jeżeli rubryki nie pozwalają zastąpić niektórych wierszy tekstu grą organową, w czasie której te wiersze zostają odmówione w chórze.
Wolno jedynie, wedle zwyczaju Kościoła Rzymskiego, odśpiewać motet o Przenajświętszym Sakramencie po Benedictus we Mszy uroczystej. Dozwolone jest także w czasie, który pozostanie po odśpiewaniu przepisanego Offertorium Mszy św., wykonać krótki motet do słów zatwierdzonych przez Kościół.

9. Tekst liturgiczny powinien być odśpiewany tak, jak się znajduje w księgach, bez zmiany lub przestawiania słów, bez niepotrzebnych powtórzeń, bez łamania sylab i zawsze w sposób zrozumiały dla słuchających wiernych.

IV. Forma zewnętrzna kompozycji kościelnych

10. Pojedyncze części Mszy i Oficjum powinny zachowywać i pod względem muzycznym tę budowę i ten kształt, który tradycja Kościoła im nadała i który tak doskonale jest wyrażony w śpiewie gregoriańskim. Odmienny zatem powinien być sposób komponowania takiego introitu czy graduału, czy antyfony, czy psalmu, czy hymnu, czy też Gloria in excelsis itp.

11. W szczególności trzymać się trzeba następujących prawideł:

a) Kyrie, Gloria, Credo itd. we Mszy, powinny zachować właściwą ich tekstowi jedność kompozycji. Nie wolno zatem komponować ich w odrębnych kawałkach, tak aby każda taka część stanowiła zamknięty w sobie utwór muzyczny, mogący być oddzielony od całości i zastąpiony przez inny.

b) W wykonaniu Nieszporów powinno się zwykle trzymać przepisów Caeremoniale Episcoporum, które nakazuje śpiew gregoriański dla psalmodii, a dozwala śpiew figuralny dla Gloria Patri i dla hymnu.

Niemniej dozwolone będzie w czasie większych uroczystości przeplatać śpiew gregoriański chóru tak zwanym falsobordone, lub wierszami w taki sam odpowiedni sposób skomponowanymi. Można nawet czasami pozwolić, aby pojedyncze psalmy w całości wykonywano wedle odmiennej melodii, byle jednak w takiej kompozycji zachowana została właściwa forma psalmodii; ten sposób o tyle tylko jest dozwolony, o ile to będzie robiło wrażenie psalmodii, wykonywanej przez śpiewaków, czy według nowych motywów, czy według motywów gregoriańskich, czy wreszcie motywów gregoriańskich, czy wreszcie motywów, skomponowanych według tych ostatnich.

Zostają więc raz na zawsze zakazane Psalmy tak zwane koncertowe.

c) W hymnach kościelnych powinno się zachować formę tradycyjną hymnu. Nie wolno zatem komponować hymnu np. Tantum ergo w taki sposób, aby pierwsza zwrotka stanowiła jakiś romans, cavatinę lub adagio, a Genitori jakieś allegro.

d) Antyfony w czasie Nieszporów powinno się wykonywać zwykle według właściwej im melodii gregoriańskiej. Jeżeliby zaś w pojedynczym wypadku miały być śpiewane według innej melodii, to w żadnym razie nie powinny mieć ani formy melodii koncertowej, ani rozmiarów motetu lub kantaty.

V. Śpiewacy

12. Jeżeli odejmiemy melodie należące do celebransa przy ołtarzu i do ministrujących, które zawsze wyłącznie tylko w śpiewie gregoriańskim trzeba wykonywać bez jakiegokolwiek towarzyszenia organów, to cała reszta śpiewu liturgicznego należy do chóru lewitów i dlatego śpiewacy w kościele, nawet jeżeli są świeckimi, zastępują w rzeczywistości miejsce chóru kościelnego. Toteż śpiewy, które wykonują, powinny, przynajmniej w przeważającej ich części, zachować charakter śpiewu zbiorowego. To nie znaczy, że odtąd śpiew solowy ma być zupełnie wykluczony. Tylko ten znowu nie powinien nigdy przeważać w czasie nabożeństwa, tak, aby większa część tekstu liturgicznego była w taki sposób wykonana: i owszem, powinien mieć cechę jakiegoś prostego przejścia melodyjnego i być ściśle związany z resztą kompozycji w formie chóru.

13. Z tej samej zasady wynika, że śpiewacy w kościele mają prawdziwe oficjum liturgiczne i dlatego niewiasty, jako niezdolne do takiego oficjum, nie mogą być dopuszczone do uczestnictwa w chórze lub kapeli kościelnej. Jeżeli więc zachodzi potrzeba użycia wysokich głosów sopranowych i kontraltowych, to muszą one, według starożytnego zwyczaju Kościoła, być wykonane przez chłopców .

14. Na koniec powinno się dopuszczać do brania udziału w chórach kościelnych tylko ludzi znanych z pobożności i przykładnego życia, którzy by swym zachowaniem skromnym i pobożnym w czasie nabożeństwa okazali się godnymi świętej czynności, które sprawują.

Jest także odpowiednie, aby śpiewacy, wówczas gdy śpiewają w kościele, przywdziewali długie suknie i komże i jeżeli znajdują się na chórach zbyt wystawionych na spojrzenia publiczności, aby byli zasłonięci kratą.

VI. Organy i instrumenty

15. Jakkolwiek właściwą muzyką kościelną jest tylko sam śpiew, niemniej jednak dozwolony jest także śpiew z towarzyszeniem organów. Nawet mogą być także dopuszczone w pojedynczych wypadkach, w odpowiednich granicach i właściwą wstrzemięźliwością inne instrumenty, ale nie inaczej jak za pozwoleniem Rządcy Diecezji, jak tego wymaga Caeremoniale Episcoporum.

16. Ponieważ zaś śpiew powinien zawsze mieć pierwszeństwo, to organy i inne instrumenty powinny tylko po prostu podtrzymywać go, a nigdy przygłuszać.

17. Nie jest dozwolone wykonywanie długich preludiów do śpiewu, lub przerywanie śpiewu intermezzami.

18. Gra na organach: przy towarzyszeniu śpiewom w preludiach, interludiach i innych, nie tylko powinna być wykonana wedle właściwości tego instrumentu, ale powinna nadto posiadać wszystkie zalety prawdziwej muzyki kościelnej, według wskazówek powyżej podanych.

19. Zakazane jest w Kościele użycie fortepianu, jak również użycie instrumentów hucznych i brzęczących, jakimi są: bęben, kocioł, talerze, dzwonki itp.

20. Surowo jest zakazane, aby tak zwane orkiestry grały w Kościołach; tylko w pojedynczym danym wypadku, jeżeli Rządca Diecezji pozwoli, można dopuścić instrumenty dęte i to w bardzo ograniczonej liczbie, wybranej i zastosowanej do rozmiarów kościoła, byle zarówno utwór sam, jak i towarzyszenie, mające być wykonane, były napisane w stylu poważnym, odpowiednim i podobnym we wszystkim do własności organów.

21. W procesjach poza kościołem może Rządca Diecezji pozwolić na orkiestry, byle tylko nie wykonywały utworów świeckich. Byłoby pożądane w takich wypadkach, aby udział jej ograniczał się do towarzyszenia jakimś pieniom pobożnym, wykonywanym w łacińskim lub ludowym języku przez śpiewaków lub pobożne stowarzyszenia, biorące udział w procesji.

VII. Rozmiary kompozycji liturgicznych

22. Nie jest dozwolone, aby kapłan przy ołtarzu z powodu śpiewu lub muzyki dłużej czekał, niż tego wymaga sama czynność liturgiczna. Według przepisów liturgicznych Sanctus Mszy powinno się skończyć przed Podniesieniem i dlatego także i celebrans w tym punkcie powinien zwracać uwagę na śpiewaków. Gloria i Credo według tradycji gregoriańskiej powinny być względnie krótkie (lecz nie obcięte do 1/2 lub 1/4).

23. W ogóle trzeba potępić jako największe nadużycie, aby w czynnościach kościelnych liturgia występowała drugorzędnie, jakby na usługach muzyki, wówczas, kiedy muzyka jest po prostu tylko częścią składową liturgii i jej pokorną sługą.

VIII. Główne środki

24. Dla dokładnego wypełnienia tego co się powyżej postanowiło: Biskupi, jeżeli tego jeszcze dotychczas nie zrobili, powinni ustanowić w swych diecezjach komisje specjalne, złożone z osób prawdziwie kompetentnych w kwestiach muzyki kościelnej, którym w ten sposób, jaki uznają za najwłaściwszy, powierzą zadanie czuwania nad muzyką, którą się wykonuje w kościołach danej diecezji. Niech nie uważają na to tylko, aby muzyka była sama w sobie dobra, lecz aby nadto odpowiadała siłom śpiewaków i aby była zawsze dobrze wykonana.

25. Niech wedle przepisów Soboru Trydenckiego wszyscy uprawiają w seminariach i instytutach duchowych pilnie i z miłością czcigodny, tradycyjny śpiew gregoriański i niech przełożeni nie szczędzą w tej mierze obfitej zachęty i pochwał dla młodzieży sobie podwładnej. W taki sam sposób, gdzie się to okaże możliwe, niech starają się utworzyć pośród kleryków zespół śpiewaczy (Scholam Cantorum) dla wykonywania kościelnej polifonii i dobrej muzyki liturgicznej.

26. Nie należy zaniedbywać w czasie wykładów Liturgii, Teologii Moralnej i Prawa Kanonicznego poruszania wobec słuchaczy Teologii tych punktów, które w osobliwszy sposób odnoszą się do zasad i praw muzyki kościelnej, nadto zaś powinno się uzupełniać naukę jakimś osobliwszym pouczeniem, dotyczącym strony estetycznej sztuki kościelnej, aby klerycy nie wychodzili z seminarium, pozbawieni tych wiadomości, tak bardzo potrzebnych dla całkowitego wykształcenia duchownego.

27. Należy przyłożyć starań, aby przywrócić, przynajmniej przy głównych kościołach, starożytne Scholae Cantorum, jak się to już z najlepszym skutkiem w wielu miejscowościach zaprowadziło. Nie ma żadnej trudności dla kapłana gorliwego założyć taką szkołą nawet przy kościołach mniejszych i wiejskich i owszem w nich znajdzie sposób bardzo łatwy zgromadzenia wokoło siebie dzieci i młodzieńców z wielką dla nich korzyścią i dla zbudowania wiernych.

28. Trzeba starać się podtrzymywać i na wszelki sposób popierać wyższe szkoły muzyczne tam, gdzie już istnieją i starać się zakładać nowe tam, gdzie ich jeszcze nie ma, gdyż zbyt jest ważne, aby sam Kościół starał się o wykształcenie swych nauczycieli, organistów i śpiewaków w duchu prawdziwych zasad muzyki kościelnej.

IX. Zakończenie

29. Na koniec poleca się dyrygentom chórów, śpiewakom, osobom duchownym, przełożonym seminariów, zakładów duchownych i zgromadzeń zakonnych, proboszczom i rektorom kościołów, kanonikom kolegiat i kościołów katedralnych, a nade wszystko Rządcom Diecezji, aby z całą gorliwością wspierali tę mądrą reformę od tak dawna pożądaną i od wszystkich zgodnie wyczekiwaną, aby nie odniosła zawstydzenia najwyższa powaga Kościoła, która kilkakrotnie tę reformę zalecała i teraz znowu jej wymaga.

Dan w dzień św. Cecylii Panny i Męczenniczki 22 listopada 1903 roku.

Cyfrowa Biblioteka Katolickiego Tradycjonalisty: Z dziejów Kościoła – ciągłość i zmiana w Kościele Rzymskokatolickim w XIX I XX wieku


Marcin Karas


Z DZIEJÓW KOŚCIOŁA

Ciągłość i zmiana w Kościele Rzymskokatolickim w XIX i XX w.

––––––––––


Zmiany w Kościele katolickim w drugiej połowie XX wieku to niezmiernie doniosły problem badawczy, o którym historiografia światowa wypowiadała się już niejednokrotnie. Ponieważ skomplikowane to zagadnienie domagało się nakreślenia szerokiego tła, dlatego autor zdecydował się pokazać poglądy i działania papieży sprawujących władzę w ostatnim okresie przed Soborem Watykańskim II (…). Ten zabieg pozwolił pokazać starannie i umiejętnie jak na wyzwania nowoczesności i zmiany społeczne reagowali ci papieże, dla których obrona Tradycji była absolutnym imponderabilium. Tę część książki należy uznać za być może najważniejszą… [fragment recenzji. Doc. dr hab. Marek Kornat, PAN]

Program do otwierania plików pdf: PDF-XChange Viewer (exe, 32,4 Mb)
__________

Marcin Karas, Z dziejów Kościoła. Ciągłość i zmiana w Kościele Rzymskokatolickim w XIX i XX w., Wydawnictwo Diecezjalne i Drukarnia w Sandomierzu, Sandomierz 2008, ss. 336.

wtorek, 17 lipca 2018

Gdzie jest twoja msza, katoliku? Gdzie jest twoja msza, kapłanie? (Video)


S. Michaela Pawlik OP: O zagrożeniach płynących z praktykowania jogi


Zdjęcie: Br. Ken Homan SI, Katolicka kaplica jogi 

System jogi opracował Patańdżali około II w. przed narodzeniem Chrystusa. Dziś znajdziemy wiele jej form: hata joga, karma joga, mantra joga, raja (radża) joga, bhakti joga, dżniana (gniana) joga, tantra joga i inne.

Nazwy poszczególnych rodzajów jogi zależą od jakości technik w nich stosowanych. System jogi zaliczany jest do „darśan” hinduizmu. Darśana to jedna z kilku interpretacji Wed. Według pierwszej księgi wedyjskiej (Rigvedy) 1/4 odwiecznego Bytu (zwanego Brahmą) rozszczepiła się na rozmaite energie, z których powstał zróżnicowany świat materialny, natomiast jego 3/4 pozostało w kosmosie w stanie nierozproszonym. Zmaterializowana energia jest w ciągłym ruchu i ulega zmianie, której podlegają również istoty żywe posiadające duszę uznawaną za energię życia. Dusza ma się udoskonalać przez reinkarnację, wcielając się w coraz wyższy rodzaj żywego organizmu: roślinnego, zwierzęcego i ludzkiego, aż w końcu uwolni się z materii i zleje się w jedno z kosmiczną częścią Brahmy.

Wierzący w reinkarnację szukali więc sposobów skrócenia sobie ilości rodzenia się i umierania. Właśnie systemy jogi mają ukazać różne sposoby i techniki wyzwolenia się z reinkarnacji. Dlatego mistycy Wschodu mówią, że joga to ścieżka do samozbawienia, czyli do wolności od materii, wprowadzająca w stan błogości zwany „ananda” lub „nirwana”…

W kontakcie chrześcijan z hinduistami dochodzi do nieporozumień, gdyż niektórzy próbują do listy różnych form jogi dodać jeszcze „jogę chrześcijańską”, błędnie nazywając „jogą” medytację chrześcijańską poprzedzaną jakimiś ćwiczeniami. Doznania chrześcijanina zjednoczonego z Bogiem w miłości nie można mylić z egocentryczną mistyką jogina skoncentrowanego na kontemplowaniu siebie. „Charakterystyczną cechą tego rodzaju mistyki jest doświadczenie tożsamości: mistyk tonie w oceanie »całkowitej jedności«, obojętne, czy w teologii negatywnej jest to wyraźnie przedstawione jako »nic« lub pozytywnie jako »wszystko«. Na ostatnim stopniu tego przeżycia mistyk nie powie do swojego Boga: »Jestem Twój«, lecz jego formuła będzie brzmiała: »Ja to Ty«”.

Medytacja chrześcijańska nie ma nic wspólnego z dążeniem do przeżywania własnej energii lub innego rodzaju psychicznych czy fizycznych doznań, bo jej celem jest wejście w kontakt z Osobami Przenajświętszej Trójcy. Natomiast jogini szukają doznawania tajemnicy własnej natury czy kosmosu. Stąd inne są skutki jednej i drugiej medytacji.

Profesor dr med. Stanisław Grochmal w swej naukowej pracy pt. „Teoria i metodyka ćwiczeń relaksowo-koncentrujących”, w rozdziale poświęconym systemowi jogi, podaje, że u wielu joginów, zwłaszcza u tych, którzy miesiącami siedzą w swoich pustelniach, daje się zauważyć objawy, jakie występują w epilepsji, schizofrenii i w histerii. Autor wyjaśnia, że objawy epilepsji o różnym nasileniu występują także przy hiperwentylacji podczas praktykowania specjalnej techniki pogłębionych oddechów, które powodują stan alkalozy krwi. Również obraz schizofrenii – jego zdaniem – przypomina niektóre zachowania joginów. Wykazuje on, że osoby dotknięte schizofrenią mogą wpływać na postępowanie całych grup ludzi ze swojego środowiska, ponieważ tacy chorzy nie tracą inteligencji, a mają zwykle wysokie wyobrażenie o swoim „posłannictwie” i swoje postępowanie najczęściej motywują kierownictwem przez jakieś siły z zaświatów. Doktor Grochmal przeprowadza także ścisłe porównanie między niektórymi objawami histerii i jogizmu, zwłaszcza objawów zaburzeń czucia z całkowitym jego zniesieniem w niektórych okolicach ciała. Twierdzi on, że popisy joginów przekłuwających sobie różne części ciała występują również w histerii.

Inni naukowcy, którzy badając systemy jogi, interesowali się nie tylko zmianami cielesnymi, ale i duchowymi, stwierdzają, że: „z jogą zawsze wiąże się pewne spekulowanie sprawami okultystycznymi i ezoterycznymi, i już za czasów Patańdżalego związek ten był zupełnie otwarcie potwierdzony. Trzecia część »Jogasutr« (traktaty o jodze) zajmuje się mocami okultystycznymi, zwanymi shiddhi, które powinny być wynikiem stosowania siódmego i ósmego stopnia radża jogi.

Badając duchowe skutki jogi, John Allan twierdzi, że joga jest bramą okultyzmu. Według niego, jedynie w hata jodze, opartej tylko na ćwiczeniach fizycznych, są możliwości uzyskania korzystnych efektów relaksacyjnych, bez większego niebezpieczeństwa ulegania wpływom demonicznym, pod warunkiem, że ćwiczący potrafi zdystansować się od monistycznej duchowości joginów oraz ich filozofii i nie przejdzie do innych technik jogi, które pobudzają tzw. kundalini i otwierają czakramy.

W związku z nieporozumieniem dotyczącym ćwiczeń rzekomo „chrześcijańskiej jogi”, zobaczmy, co na ten temat mówi francuski uczony o. Verlinde, który sam przez wiele lat praktykował jogę i inne wschodnie formy mistyki. Pisze on: „Joga umożliwia zagłębienie się w sobie i odrzucenie trosk w większym stopniu niż jakakolwiek inna metoda (…). Jest to mistyka doznania siebie, do którego joga faktycznie skutecznie przygotowuje. Twierdzimy jednak, że techniki wschodnie prowadzące do rozmycia świadomości nie przygotowują do osobowego spotkania z Bogiem, stanowiącego istotę doznania ze sfery mistyki nadprzyrodzonej”.

Dalej autor ukazuje bardziej negatywne strony jogi, pisząc, że: „Joga wysysa wszystkie siły fizyczne i umysłowe (…). W ten sposób zapomina się o konieczności, a nawet o samym pojęciu »Prawdy« – liczy się tylko doświadczenie. Odmowa stawiania pytań. Ucieka przed problemami (…). Przyzwyczajenie do obywania się bez Boga (…). Joga jest ateistycznym pragmatyzmem (…) silnie przesiąknięta tantryzmem; subtelna seksualność przenikająca nawet funkcje umysłowe (…). Poszukuje się mocy cudotwórczej lub jej pozorów (…). Joga to całkowite oddanie wobec guru, bezbronność; mieszanka sugestii i autosugestii”…

Niestety, niektórzy katolicy uwierzyli w rzekomą „mądrość” wschodnich guru i w mistyce Wschodu szukają analogii do mistyki chrześcijańskiej. Zapominają oni o jednej – na pozór drobnej – różnicy, że prawdziwi mistycy chrześcijańscy nigdy nie wymagali przestrzegania określonych fizycznych ćwiczeń zwanych asanami, ani nie wywoływali sobie przeżyć duchowych metodami joginów, jakimi są:

1) patologiczne oddychanie,
2) stosowanie diety niepokrywającej zapotrzebowania organizmu,
3) ograniczenie godzin snu poniżej niezbędnego minimum,
4) wielogodzinne powtarzanie mantry,
5) niekiedy dodatkowo stosowane środki halucynogenne.

Oddech

Najbardziej powszechną techniką osiągania zmienionych stanów psychicznych stosowaną nie tylko przez joginów jest nieprawidłowe oddychanie, które powoduje zachwianie równowagi kwasowo-zasadowej w organizmie, uzależnionej od poziomu CO2 we krwi. Jednostką określającą stopień zakwaszenia i alkalizacji płynów naszego organizmu jest pH. Prawidłowe pH naszego ustroju utrzymuje się w granicach 7,35-7,45. Nieprawidłowe oddychanie powoduje zbyt duże nagromadzenie się CO2, wskutek czego pH się zmniejsza (podczas wstrzymywania oddechu), lub też nadmierny spadek CO2 (bardzo szybkie oddychanie) podnoszący pH we krwi i innych płynach krążących wewnątrz naszego ciała.

Patologiczne oddychanie prowadzi do zmian metabolicznych organizmu (więc mózgu też), w którym kwasica lub alkaloza oddechowa wywołuje zaburzenia w prawidłowym jego funkcjonowaniu.

Na przykład przy kwasicy oddechowej wskutek zbyt zwolnionego oddechu pH spada poniżej 7,35. Wówczas (zależnie od stopnia wzrostu CO2 i okresu jego trwania) mogą wystąpić: duszność, lęk, niepokój, apatia, drażliwość, senność, zmiany osobowości, zaburzenia elektrolitowe – wzrost stężenia wodorowęglanów, fosforu, potasu, spadek stężenia chlorków i mleczanów, zaburzenia koncentracji, halucynacje, różne objawy psychotyczne, upośledzona kurczliwość mięśnia sercowego i zaburzenia rytmu serca, skurcze mięśni szkieletowych, bóle głowy, wzmożone ciśnienie śródczaszkowe i obrzęk tarczy nerwu wzrokowego.

Przy alkalozie oddechowej (wskutek zbyt szybkiego oddychania) pH podnosi się powyżej 7,45. Wówczas (zależnie od stopnia spadku CO2 i okresu jego trwania) mogą wystąpić: zaburzenia elektrolitowe – spadek jonów wapnia, fosforu i potasu, a wzrost jonów chloru, zaburzenia świadomości, skurcze naczyń mózgowych, stan dezorientacji, omdlenia, drgawki, parestezje, zaburzenia mowy, zaburzenia widzenia, zaburzenia rytmu serca, depresja, stany płaczliwości, stan ogólnego wyczerpania, zlewne poty (por. Wielka interna, Warszawa 2011, t. I, s. 108-122).

Sen

W praktyce jogi ilość snu ogranicza się niejednokrotnie do czterech godzin. Człowiek w takiej sytuacji przechodzi w stan przewlekłego przemęczenia. Brak odpowiedniej ilości snu wpływa na zwiększenie wydzielania endomorfiny w mózgu. Zwiększona jej produkcja przez dłuższy czas powoduje wypaczony odbiór świata otaczającego, zmieniony sposób odczuwania wrażeń zmysłowych i przeżyć człowieka. Nadmierne ograniczenie snu może być nawet przyczyną śmierci!

Mantry

Osobom dążącym do „mistycznych” przeżyć radzi się, by całymi godzinami powtarzali mantrę „wzmocnioną” – w razie potrzeby – środkiem halucynogennym. Mantra hamuje działanie kory mózgowej. Oto co na ten temat pisze o. Verlinde, który mantrę osobiście praktykował.

„Mantra może się zmieniać: wydłużać, skracać, modyfikować. Nadchodzi moment, kiedy mantra rozmywa się (…), prowadzi do wyraźnego odprężenia cielesnego. Mantra może także po prostu zniknąć, pozostawiając nas na kilka chwil w stanie wstrzymania aktywności intelektualnej, zawieszenia władz umysłowych. (…) Cała moja wewnętrzna uwaga koncentruje się na powtarzaniu dźwięku pozbawionego zawartości semantycznej mogącej angażować moją inteligencję (…). Gdy doszedłem do kilku godzin praktyki dzienne, zacząłem odczuwać: bezsenność, trudności z koncentracją i z prowadzeniem rozmowy, malało moje zainteresowanie otoczeniem (…). Ogarnęło mnie wówczas coś w rodzaju »fascynacji pustką«, zanurzeniem się w stan radości z samego faktu istnienia, ponad świadomością indywidualną (…) faktycznie mamy tu do czynienia z doświadczeniem w pełni zasługującym na miano regresji psychicznej (…), zacząłem powoli tracić kontakt z rzeczywistością, aż wreszcie stałem się niezdolny do pełnienia obowiązków zawodowych”.

Jogini twierdzą, że osiągają stany paranormalne, jak np.: lewitacja, czytanie cudzych myśli, znajomość przeszłości, rozpoznawanie i uwalnianie od chorób, utrzymywanie się przy życiu przez dłuższy czas bez jedzenia czy bez oddychania, telepatyczne przekazywanie myśli, wizjonerskie i hipnotyczne zdolności itp. Te same zdolności wykazują również okultyści, jak: szamani, magicy, wróżbici, czarownicy. Jedni i drudzy powyższe stany osiągają drogą manipulowania swym ciałem, w połączeniu z praktyką różnych rytuałów, dzięki którym – jak sami określają – wchodzą w łączność ze światem duchowym i zdobywają „tajemne moce”.

Zmiana biochemii i elektroniki wewnątrz organizmu prowadzi do zmiany doznań psychicznych, a w pewnych miejscach ciała daje odczuwanie wirowania energii, określane jako „otwieranie się czakramów” lub „tygle”. Według joginów, czakramy otwierają się pod wpływem uaktywnionego przez odpowiednie techniki węża zwanego „kundalini”, który rzekomo mieści się u podstawy kręgosłupa. Kolejność otwierania się czakramów jest od dołu wzwyż. Pierwszy czakram to miejsce położenia gruczołów płciowych. Następne czakramy występują w miejscach położenia nadnerczy, trzustki, serca, tarczycy, przysadki mózgowej i szyszynki. Czyli wirowanie czakramów odczuwane jest w miejscach, gdzie znajdują się gruczoły produkujące hormony, więc przy ich pobudzeniu zwiększy się także poziom hormonów we krwi.

Jest jasne, że wspomniane sposoby manipulowania własnym ciałem prowadzą do patologicznego funkcjonowania całego organizmu, szczególnie systemu nerwowego, z mózgiem włącznie! A to z kolei wywołuje złudne doznania: wizje, wrażenia rozpływania się w przestrzeni, zlewania się w jedno z naturą, kosmiczne podróże, wrażenie wszechobecności albo poczucie stawania się „bogiem”. Ojciec Verlinde twierdzi, że podczas otwierania się czakramów człowiek otwiera się na wpływ ducha ciemności… ducha wrogiego człowiekowi. Argumentuje on, że przez długotrwałe ćwiczenia jogi człowiek zatraca swoją osobowość.

Tak więc efekt mistyki joginów i chrześcijan jest całkowicie przeciwstawny. To nie są różne drogi prowadzące na ten sam szczyt – jak mówią niektórzy. To osiągnięcie całkiem przeciwnych szczytów: szczytu pokory i szczytu pychy! Jedni dochodzą do Prawdy, drudzy do iluzji. Mistyk chrześcijański faktycznie dochodzi do kontaktu z Bogiem, gdy mówi: Bóg jest wszystkim, ja jestem niczym – jest to prawdą. Czym jest człowiek wobec Boga? Dlatego niemożliwe jest, by ktoś, kto rzeczywiście Boga poznał, mógł się z Nim utożsamiać! Ale ktoś, kto Boga realnie nie doświadczył, będąc w złudnej euforii, mówi: jestem wszystkim, przenikam wszystko, jestem bogiem!… Jakże to wielkie złudzenie!

Tego typu złudzenia występują nie tylko w jodze, ale również podczas różnych ćwiczeń parapsychicznych i praktyk okultystycznych. Wysiłki człowieka, by „być jak Bóg”, to rajska pokusa, która dziś powraca wraz z okultyzmem, ezoteryzmem, jogizmem itp. Żeby człowiek nie padł ofiarą swoich lub cudzych złudzeń, Bóg zakazał uprawiania okultystycznych praktyk, mówiąc: „Nie znajdzie się pośród ciebie nikt, kto by przeprowadzał przez ogień swego syna lub córkę, uprawiał wróżby, przepowiednie, magię i czary; nikt, kto by uprawiał zaklęcia, pytał duchów, wywoływał zmarłych. Obrzydliwy jest bowiem dla Jahwe każdy, kto to czyni” (Pwt 18, 10-12).

S. Michaela Pawlik OP

Autorka jest znawcą religii Wschodu, zagrożeń płynących z sekt oraz różnych ruchów religijnych.

Źródło informacji: http://www.radiomaryja.pl/

Printfriendly


POLITYKA PRYWATNOŚCI
https://rzymski-katolik.blogspot.com/p/polityka-prywatnosci.html
Redakcja Rzymskiego Katolika nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy opublikowanych na blogu. Komentarze nie mogą zawierać treści wulgarnych, pornograficznych, reklamowych i niezgodnych z prawem. Redakcja zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarzy, bez podania przyczyny.
Uwaga – Rzymski Katolik nie pośredniczy w zakupie książek prezentowanych na blogu i nie ponosi odpowiedzialności za działanie księgarni internetowych. Zamieszczone tu linki nie są płatnymi reklamami.