Dla księdza, który przyjeżdża z Polski, gdzie jeszcze w kościołach są tłumy, spotkanie z malutkimi wspólnotami parafialnymi, z taką „resztą Kościoła”, jest szokiem! A parafie te niekoniecznie muszą być związane z Kościołem, który swą misję wyraził w Soborze Watykańskim II. Ich życie nie polega na nawoływaniu do wiary i nawrócenia, ale na pierwszy plan wysuwa się „sympatyczne duszpasterstwo”. Liczy się tylko, żeby było miło. Kościół jest przecież miejscem pogawędzenia, tolerancji…
I doszło już do takich absurdów, że nawet kurie biskupie wydawały specjalnie przygotowane teksty świeckie, którymi można było zastępować w czasie liturgii... czytania biblijne. Przykład? Zamiast Listu do Hebrajczyków czytamy „Małego Księcia”, zamiast Ewangelii, na przykład Bergsona. Dla mnie był to szok. Mam mocne doświadczenie skuteczności Słowa Bożego. Wiele razy otwierało mi ono oczy, pokazywało prawdę…
0 komentarze:
Prześlij komentarz