"Ideałem nie jest dziś ksiądz, który chrzci, spowiada i odprawia mszę, tylko ksiądz, który robi wszystko, co nie należy do jego posługi. To ksiądz-organizator, ksiądz-budowniczy, ksiądz-turysta, ksiądz-konferansjer, zasadniczo ksiądz-hobbysta. Ksiądz ciekawy."
Takie zdanie umieściłem w tekście, który wzbudził wiele kontrowersji w katolickiej opinii w Polsce, czyli "Religijności stadionowej" - refleksjach wokół rekolekcji z Johnem Bashoborą.
Do tego trzeba dodać teraz księdza-pilota - kto ciekawy niech zajrzy do krążącej po Internecie opowieści o proboszczu-szybowcowcu.
Nie chcę oceniać konkretnych osób, ale czy poszukiwanie oryginalnych zajęć hobbystycznych nie wskazuje na jakieś braki w życiu człoiwieka? Zarówno świecckiego jak i kapłana. Czy to nie jest często znak jeśli nie dekadencji to melacholii - poszukiwania sensu życia poza tym co jest jego centrum - powołania.
Jako ojcu rodziny łatwo mi ocenić, że powołanie nie zostawia zbyt wiele czasu na wspinanie się na góry Kaukazu, czy latanie szybowcem.
Czy powołanie, a szczegónie kapłańskie nie powinno unikać ekstrawagancji? Takie jest moje przekonanie.
0 komentarze:
Prześlij komentarz