Bp Atanazy Schneider w Poznaniu. Fot. Piotr Łysakowski |
Poznańskie spotkanie z biskupem Athanasiusem Schneiderem, po sprawowanej przez niego Mszy pontyfikalnej było niezwykle interesujące z kilku względów. Zobaczyliśmy emanującego pogodą ducha człowieka, który w bardzo delikatny a zarazem prosty i zdecydowany sposób mówił o rzeczach dla katolika najbardziej istotnych. Między innymi o tym, dlaczego Komunię Świętą należy przyjmować na klęcząco i zawsze do ust, a broń Boże, na rękę.
Trzy przykłady najbardziej zapadły mi w pamięć. Biskup opowiadał o buddystach w Tajlandii. Gdy dziecko kończy tam szkołę, aby otrzymać świadectwo klęka przed nauczycielem. Skoro poganie uznają świadectwo szkolne za tak ważne, by po nie klękać, jak my możemy nie uważać Chrystusa za na tyle ważnego, aby klęknąć, by go przyjąć?
Druga historia dotyczyła spotkania międzyreligijnego, na którym obecni byli katolicy, protestanci i muzułmański imam. Podszedł on w którymś momencie do prowadzącego spotkanie, mówiąc: "strasznie mnie pan obraził". O co chodziło? Prowadzący najpierw podał mu rękę a potem tą samą, nieobmytą dłonią wziął do ręki Koran. Dla muzułmanów to Święta Księga, a to co święte wymaga największej czci i szacunku. Gdyby imam ten poszedł do kościoła i zobaczył kolejkę do Komunii św. przyjmowanej na rękę nigdy by nie uwierzył, że ten biały opłatek jest dla nas jakoś szczególnie ważny, a co dopiero, iż wierzymy że to sam Chrystus, nasz Zbawiciel!
Ostatnia opowieść, najbardziej poruszająca, dotyczyła osobistej historii biskupa po emigracji rodziny do Niemiec, gdy miał 12 lat. Ksiądz, który opiekował się duchowo rodziną ostrzegał, że są miejsca w Niemczech, gdzie komunia udzielana jest na rękę i radził wystrzegać się takich kościołów. Niestety w miejscowości, do której przybyła rodzina Schneiderów taka praktyka stosowana była w każdym. Nikt też już nie klękał przed Bogiem. Dwunastoletniemu Atanazemu kojarzyło się to z rozdawaniem ciasteczek dzieciom w szkole. Postrzegał to jako brak szacunku wobec Pana Jezusa, narzucała mu się za to analogia do stania w kolejce po ciasteczko otrzymywane od nauczyciela. Gdy wrócili z ostatniego z kościołów, matka przyszłego biskupa z bezsilności rozpłakała się. Płacz matki z powodu braku szacunku wobec Chrystusa tak zapadł jej synowi w pamięć, że stał się jednym z motywów napisania przez niego książki "Dominus est".
Gdy opowiedziałam te historie ośmioletniej córce i spytałam, co zrozumiała, odpowiedziała: "Już nigdy nie przyjmę Jezusa inaczej niż na klęcząco". Gdy usłyszał je natomiast znajomy ksiądz odparł: "To tylko prywatna opinia biskupa Schneidera. Wychował się w specyficznych warunkach, w specyficznej kulturze. Nie potrafi zrozumieć, że to zupełnie nie przystaje do naszych czasów, naszej rzeczywistości."
Chyba rozumiem, dlaczego Chrystus mówił w Ewangelii św. Marka: "Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę powiadam wam: kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego". (Mk, 10.14-15)
Bogna Białecka
ŹRÓDŁO INFORMACJI: http://www.pch24.pl
0 komentarze:
Prześlij komentarz