Triumf Palikota nastąpił w dniu nader symbolicznym – to znaczy w kolejnym dniu papieskim. I ten specyficzny, zaskakujący zbieg okoliczności zmusza niestety do zadania kilku twardych pytań o stan polskiego Kościoła:
Zakończyły się wybory parlamentarne. Ich wynik w różnoraki sposób opisuje polską rzeczywistość. Rzeczywistość która wymaga chyba kilku odrębnych wpisów. Zajmijmy się więc najpierw największym zwycięzcą tych wyborów, a mianowicie Januszem Palikotem. Jego triumf nastąpił w dniu nader symbolicznym – to znaczy w kolejnym dniu papieskim. I ten specyficzny, zaskakujący zbieg okoliczności zmusza niestety do zadania kilku twardych pytań o stan polskiego Kościoła:
Po pierwsze: wszystko wskazuje na to, że największy sukces winiarz z Biłgoraja osiągnął w grupie najmłodszych wyborców. Trzeba więc zapytać wprost o ocenę ostatnich 20 – lat szkolnej katechezy. Czy można jej obecność w szkole uznać za udaną? Czy jest ona – tak na co dzień – prezentacją modelu i zasad życia chrześcijańskiego? Czy raczej obowiązkową lekcją odbębnioną przez duchownego – nauczyciela „ na etacie”? Wiem, że wielu się oburzy, ale trudno – pytać trzeba.
Po drugie: żyjemy w społeczeństwie coraz bardziej indywidualistycznym. I trzeba otwarcie powiedzieć – masowe duszpasterstwo parafialne się kończy. Świat kieruje dziś do człowieka – także młodego Polaka – indywidualną ofertę. Indywidualnie jest on obsługiwany w banku, u lekarza czy w urzędzie. Dlatego dziś w Kościele żywotne jest duszpasterstwo różnorakich ruchów. To one – choćby neokatechumenat czy Opus Dei – taką indywidualną, całościową ofertę mają. Wiara w to, że załatwi to duszpasterstwo parafialne – związane przecież z często dziś zmienianym miejscem zamieszkania to najzwyklejszy przeżytek.
Po trzecie: dzisiejsze duszpasterstwo winno być duszpasterstwem osobistego świadectwa, jest zaś tak zwanym duszpasterstwem ceglano – cementowym. Dowód? Wystarczy posłuchać pierwszych z brzegu duszpasterskich ogłoszeń. Ile słyszymy w nich o składkach inwestycyjnych, remontowych czy nowych zakupach a ile o spotkaniach dotyczących teologii, apologetyki, Pisma Świętego czy Katolickiej Nauki Społecznej? Niech każdy odpowie sobie sam. Wiem, że pokolenie dzisiejszych proboszczów zostało w większości ukształtowane w czasach gdy – mając za głównego wroga komunizm – nie trzeba było się troszczyć o jakość oferty duchowej. Głównym problemem była bowiem duszpasterska baza materialna. Dziś jednak jest inaczej. To Palikot oferuje dziś młodym złudę ideowego nonkonformizmu, Kościół zaś często – wrażenie dziwnych, mających służyć kwestiom materialnym, relacji z lokalną władzą. Władzą, którą z racji tychże relacji, trudno następnie moralnie oceniać.
Popularność Palikotowego spotu z dziećmi myjącymi księżowski samochód nie bierze się znikąd. To nie tylko wynik spisku, niechęci czy antyklerykalnej nagonki. To dla wielu niestety – owoc osobistych doświadczeń.
Po czwarte: częste uznawanie, że Kościół w Polsce to nośnik specyficznie rozumianego patriotyzmu. Jeśli słyszę w ogłoszeniach duszpasterskich o organizowanej pielgrzymce do Smoleńska i Katynia, to pytam sam siebie, jakie wydarzenie religijne miało tam miejsce? Ciągłe podtrzymywanie w publicznych występach ducha patriotyczno – insurekcyjno – niepodległościowego prowadzi z czasem do jawnej groteski. Bo oto wierni patrzą wokół siebie. I mimo wysiłków nie widzą przeciw komu i w jakim celu mają ową insurekcję prowadzić? Trudno się więc dziwić, że z czasem trafiają na przykład do Opus Dei – oferującego im uświęcenie przez pracę i rodzinę a uciekają często z parafii w której aktywni działacze Radia Maryja uświęcają ich inaczej. Przez walkę o niepodległość niepodległej przecież Polski. Ci głębiej myślący uciekną w tej sytuacji do synów prałata Escrivy czy Kiko Arguelo, ci mniej – do Janusza Palikota.
Po piąte: jak w soczewce kwestie te skupiają się w zjawisku Radia Maryja. Słyszymy więc o sukcesie geotermii, katastrofie smoleńskiej czy o ostrzeżeniach przed inwazją sodomitów w tym samym czasie, gdy obrońcy życia bez pomocy tegoż Radia zbierają 600 tysięcy podpisów pod swoim społecznym projektem.
I tak mija kolejny dzień papieski. Rozpoczęty w biskupiej rezydencji śniadaniem przyniesionym prze usłużną zakonnicę. Potem elegancki samochód wiezie gospodarza do katedry. Tu krótkie kazanie złożone z użytych już w ubiegłym roku cytatów z Jana Pawła II. I z samo uspokajających zapewnień o wielkim pokoleniu JPII. A wieczorem kilka myśli o rozplanowaniu kolejnego papieskiego dnia. No i obowiązkowo wyborcze Wiadomości. Co dziś donoszą? Że do Sejmu wszedł Janusz Palikot – jawny antyklerykał. Trochę straszno - ale jakoś to będzie. Przed nami przecież kolejny dzień papieski. Otworzymy kolejne muzeum. A że świeckie media powiedzą, że Palikot wszedł do Sejmu w dzień papieski? Cóż… zawsze były wrogie Kościołowi… Niech się laikat martwi…
Jan Filip Libicki
PS: Każde uogólnienie bywa często krzywdzące. Ale tylko ono pozwala nam opisać zjawiska generalne.
Źródło informacji: Konserwatyzm.pl
0 komentarze:
Prześlij komentarz