W 2001 r. na Dniach Liturgicznych w Fontgombault słuchaliśmy świadectwa księdza Francois Scrive'a. Opowiadał o tym, jak biskup powierzył mu pewną zdechrystianizowaną parafię, mówiąc: zrób coś z tym. To była taka „pustynna” parafia: łącznie pięć kościołów, w których nie było żadnego księdza. Opowiadał, jak przyjechał do kompletnie zdezorganizowanej parafii, w której o wszystkim decydowały ekipy liturgiczne. Zmiany realizował po kolei, krok po kroku. To jest też odpowiedź na pytanie o sposób działania.
Z uśmiechem, równocześnie filuternym i skromnym, opowiadał nam, jak krok po kroku przywracał sakralność liturgii parafialnej (i to w kilku kościołach naraz). Z ministrantek zrobił bielanki, rozwiązał „ekipę liturgiczną” arbitralnie dyktującą różne wynalazki, następnie wprowadził do Mszy pewne elementy łaciny i po kolei różne składniki gregoriańskiego kyriale... Potem zaczął przy ołtarzu „stołowym” odprawiać ad orientem, versus Dominum... Wkrótce skasował „stół” i przeniósł się z celebrą do starego ołtarza... Co ciekawe, wciąż miał wrażenie, że jego parafianie, poza nielicznymi wyjątkami, przyjmowali to wszystko z jakąś ulgą. Po pewnym czasie przyszedł dzień, gdy ksiądz proboszcz odprawił „starą” Mszę, czyli po prostu Mszę tradycyjną. Było to wtedy, gdy już dobrze znał swoich parafian, a oni dobrze go znali. Po tej pierwszej starej Mszy do księdza podeszło kilkoro parafian. „Widzieliśmy, że od początku ksiądz wiedział, czego chce, i że właśnie tak to się skończy. Nic nie mówiliśmy, ale czekaliśmy na to! Ale to dobrze, że ksiądz nie zrobił tego pierwszego dnia, gdy ksiądz przyjechał”.
Patrzyłem na twarz kardynała Ratzingera, który też słuchał tej opowieści, ze swoim niewinnym uśmiechem. A gdyby tak w całym Kościele?... Wszyscy biliśmy brawo księdzu Scrive.
A ksiądz podsumował: „To bardzo ważne, żeby z jednej strony ludzie widzieli, że te zmiany nie są chaotyczne. Od pierwszego dnia muszą widzieć kierunek i przeczuwać, co się będzie działo. Z drugiej, trzeba zostawić im czas i być cierpliwym, żeby wiedzieli, że to wszystko nie stanie się jednej nocy”.
O taki proces nam chodzi. Na twarzach księży, którzy zapoznają się z tym przypadkiem, wielokrotnie widziałem jakiś rodzaj poruszenia, lekko negatywnego, ale zawsze połączonego z zainteresowaniem. „To tak się odbyło?”. „To tak można?”.
Paweł Milcarek, Według Boga czy według świata? Wydawnictwo Dębogóra, Dębogóra AD 2011
0 komentarze:
Prześlij komentarz