Jestem przekonany, że zastąpienie pojęcia "królestwo Boże" terminem "lud Boży" stanowi celową i dalekosiężną próbę reorientacji, a nawet zupełnego przewymiarowania samoświadomości Kościoła, a wraz z tym także naszego własnego poczucia katolickiej tożsamości.
Niech mi będzie wolno uzasadnić to twierdzenie, rozważając różne skojarzenia, które te dwa kluczowe słowa - "królestwo" i "lud" - wywołują w naszych umysłach. Trzeba oczywiście przyznać, że skojarzenia, które każde z tych słów wywołuje w umyśle ludzi żyjących w drugiej połowie XX wieku, nie zawsze są takie same jak te, które rodziły się w umysłach ludzi żyjących przed 2000 lat. Jeśli jednak chcemy właściwie ocenić wpływ eklezjologicznego przejścia od królestwa Bożego do ludu Bożego, musimy odnieść się do skojarzeń, które oba te terminy wywołują dzisiaj, a nie do ich biblijnych konotacji.
Królestwo, jako nazwa stosowana dla określenia ziemskiej instytucji, zawsze wskazuje poza siebie, w kierunku urzeczywistnienia porządku zakorzenionego w ideach i ideałach. Królestwo zakłada hierarchiczność struktur, dzięki którym jest trwałe, oznacza również panowanie nad społecznymi lub innymi grupowymi interesami, podczas gdy chroni się w nim należycie godne poszanowania prawa nabyte. Królestwo oznacza organiczny wzrost, czyli odwoływanie się do tradycji i przekazywanie jej dalej, oznacza ochronę, a nawet uświęcenie jego symboli. Królestwo zapewnia obronę przed zagrożeniami pochodzącymi z zewnątrz, a wewnątrz ochronę domowego miru, zarówno gdy idzie o troskę o dobra materialnie, jak i pod względem idei.
Tymczasem slowo "lud" natychmiast narzuca nam całe mnóstwo innych i bardzo różnych skojarzeń: wizję rodziny narodów, rodziny ludów, w której każdy ma takie same prawa i nikt nie jest uprawniony do pierwszeństwa; pojęcie suwerenności ludu jako źródła wszelkich urządzeń w państwie - władza państwowa pochodzi od ludu; równość między wszystkimi, niezależność każdego człowieka i rządy większości jako właściwy mechanizm wykonywania zbiorowej suwerenności; pogląd, że prawa są wyrazem woli większości i dlatego mogą być zmieniane. I nie tylko prawa, ale nawet podstawowe wartości moralne. Dla ludu sama idea misyjności jest zupełnie nie do przyjęcia - w przeciwnym razie byłby winien rasizmu czy kolonializmu. Dla ochrony przed zewnętrznymi wrogami lud szuka sił w sojuszach z innymi ludami, a pokój wewnętrzny opiera na niepewnej koncepcji pluralistycznego dostosowania.
Chciałbym Was prosić, Panie i Panowie, o przymknięcie oczu na pewną szkicowość i możliwe uogólnienia zawarte w tych dociekaniach, ale staramy się tu jedynie pokazać, jak daleko idące są zmiany w katolickim samopostrzeganiu, będące niewątpliwie rezultatem zastępowania pojęć przez ostatni sobór.
To prawda, Bóg wybrał Izraela jako swój lud ( ... ). Jednak - i to jest ważniejsze - Stare Przymierze między Jahwe a Izraelem jako Jego ludem zostało zastąpione Nowym Przymierzem w Chrystusie, przez powołanie Jego Kościoła jako królestwa Bożego, które zostało wywyższone i stanowi tego [przymierza] ostateczne wypełnienie.
Eryk Vermehren
A New Eoolesiology, [w:] "Christian Order" 3/1980, s. 140-141.
Źródło informacji: http://forum.piusx.org.pl
0 komentarze:
Prześlij komentarz