Wiele się dziś słyszy o "hermeneutyce ciągłości", czyli o trudnej sztuce interpretowania dokumentów II Soboru Watykańskiego w świetle Tradycji. Był to chyba pierwszy sobór w historii Kościoła, którego postanowienia – by zostały właściwie, po katolicku odczytane – wymagają tworzenia całej szkoły interpretacji, czy niemal odrębnej dziedziny nauki. Twórcą tejże jest nie byle kto, bo sam Ojciec Święty.
Ale papież Ratzinger nie jest pierwszym sławnym "hermeneutą ciągłości". Wyprzedził go Jan Henryk Newman, dziś błogosławiony, a niegdyś sławny anglikański pastor, współtwórca traktarianizmu. Usiłował on dowieść, że Kościół Anglii jest częścią Kościoła katolickiego. I to częścią najdoskonalszą, via media wolną zarówno od herezji radykalnego protestantyzmu jak i „katolickich zabobonów”; że stanowi on kontynuację Kościoła pierwotnego, wczesnochrześcijańskiego.
Newman nie zamierzał odrzucać ani zmieniać fundamentalnych dla anglikanizmu XXXIX Artykułów Wiary, lecz zinterpretować je w odpowiednim świetle. Uczynił to w Traktacie 90., starając się udowodnić, że Artykuły wymierzone w papizm w rzeczywistości nie zostały weń wymierzone, lecz w fałszywe wyobrażenie o nim – jednym słowem, że doktrynalny kanon Kościoła Anglii jest w gruncie rzeczy katolicki, a nie protestancki. Anglikański duchowny uznał w końcu klęskę swych usiłowań, a także ich absurdalność. W konsekwencji konwertował na katolicyzm.
Papież chce dziś zrobić z Dignitatis humanæ i Lumen gentium dokładnie to samo, co Newman z XXXIX Artykułami Wiary Kościoła Anglii. Historia XIX-wiecznego konwertyty pozwala jednak nie tracić nadziei.
Źródło informacji: http://jacquesblutoir.blogspot.com
0 komentarze:
Prześlij komentarz