Poniższy tekst wydrukowany został w piśmie The Latin Mass w 2001 roku. Zapisana rozmowa z dr Alice von Hildebrand otwierała na łamach tego pisma dyskusję “Kryzys Kościoła – scenariusze rozwiązania”. Dr Alice von Hildebrand, emerytowany profesor filozofii Hunter College, na krótko przed udzieleniem wywiadu wydała biografię o swoim mężu, Dietrichu, pt Dusza lwa (The Soul of the Lion).
The Latin Mass – TLM: Doktor Hildebrand, czy w czasie gdy Papież Jan XXIII zwoływał Sobór Watykański II, odczuwała Pani potrzebę reform wewnątrz Kościoła?
Alice von Hildebrand – AVH: Większość spostrzeżeń na ten temat pochodzi od mojego męża. Zawsze twierdził on, że członkowie Kościoła – w związku ze skutkami grzechu pierworodnego i grzechu aktualnego – stale potrzebują reform. Jednak nauczanie Kościoła pochodzi od Boga i w związku z tym najmniejsza odrobina nie może zostać zmieniona czy rozważana jako wymagająca reform.
TLM: W przypadku obecnego kryzysu, kiedy po raz pierwszy odczuła Pani, że dzieje się coś straszliwie złego?
AVH: Było to w lutym 1965 roku, gdy przebywałam we Florencji podczas urlopu z uczelni. Mój mąż czytał jakieś pismo teologiczne, gdy nagle usłyszałam jak się rozpłakał. Podbiegłam do niego w obawie, że może nagle poczuł ból serca. Zapytałam się czy dobrze się czuje. Powiedział mi wtedy, że artykuł, który właśnie czytał ukazał mu wnikliwie, iż szatan wtargnął do Kościoła. Trzeba pamiętać, że mój mąż był pierwszym prominentnym Niemcem, który publicznie wypowiadał się przeciwko Hitlerowi i Nazistom. Miał zawsze wielką intuicję i umiejętność przewidywania.
TLM: Czy Pani mąż kiedykolwiek przed tym przypadkiem opowiadał o swoich obawach o Kościół?
AVH: Wspominam w biografii o moim mężu pt. “Dusza lwa”, że kilka lat po swojej konwersji na katolicyzm, w latach dwudziestych, zaczął wykładać na Uniwersytecie w Monachium. Większość katolików w tamtym czasie uczęszczała na Msze Św., ale mimo tego on zawsze mówił, że właśnie tam zaczął sobie zdawać sprawę, iż zatracony został wśród katolików sens nadprzyrodzoności. Jeden przypadek był dla niego szczególnie wystarczającym na to dowodem, jak również bardzo go zasmucił. Otóż przechodząc przez drzwi mój mąż zawsze zwykł przepuszczać tych studentów, którzy byli księżmi, z czego pewnego razu jeden z jego kolegów (katolik) wyraził zdziwienie i dezaprobatę: “Dlaczego pozwalasz na to, by twoi studenci wchodzili przed tobą?” Mąż odpowiedział: “Ponieważ oni są księżmi.” “Ale oni nie mają doktoratu!” – usłyszał. Mąż był zasmucony: docenianie doktoratu jest naturalną reakcją, jednak odczuwanie lęku przed wzniosłością kapłaństwa jest supernaturalną reakcją. Zachowanie się tego profesora udowodniło, że jego poczucie supernaturalności uległo erozji. Przypadek ten miał miejsce na długo przed Soborem Watykańskim II, ale aż do Soboru piękno i świętość liturgii trydenckiej maskowało ten fenomen.
TLM: Czy Pani mąż myślał, że ten upadek supernaturalności rozpoczął się w tym czasie, a jeśli tak, to jak on to tłumaczył?
AVH: Nie, on uważał, że po potępieniu herezji Modernizmu przez Piusa X, jego przeciwnicy jedynie zeszli do “podziemii”. Powiedziałby, że przyjęli bardziej subtelne i praktyczne podejście, po prostu rozpowszechniali oni wątpliwości przez zadawanie pytań o wielkie ponadnaturalne interwencje w historii Zbawienia, jak np. o narodzenie Maryi Dziewicy, o trwałe dziewictwo Maryi, o Zmartwychwstanie czy Świętą Eucharystię. Oni wiedzieli, że gdy tylko wiara – jej fundamenty – zachwieje się, liturgia i nauczanie Kościoła za tym podążą.
Mój mąż zatytuował jedną ze swoich książek “Zdewastowana winnica”. Okazuje się, że po Soborze Watykańskim II tornado uderzyło w Kościół.
Modernizm, owoc nieszczęścia Renesansu i protestanckiej rewolty, wymagał długiego historycznego procesu, by się rozwinąć. Jeśli zapytałbyś przeciętnego katolika w wiekach średnich, aby wskazał swojego bohatera, idola, odpowiedziałby wymieniając imię jakiegoś świętego. W epoce Renesansu zaczęło się to zmieniać: zamiast wskazywać na świętych, ludzie myśleli o geniuszach jako o osobach do naśladowania, a z nadejściem wieku przemysłowego odpowiadali nazwiskiem jakiegoś wielkiego naukowca. Dzisiaj wskazaliby na jakiegoś sportowca czy gwiazdę filmową. Innymi słowy, utrata poczucia supernaturalności (nadprzyrodzoności) przyniosła odwrócenie hierarchii wartości.
Nawet pogański Platon był otwarty na poczucie nadprzyrodzoności. Mówił o słabości, kruchości, bojaźliwości często objawiającej się w naturze ludzkiej. Zapytany przez krytyków o wyjaśnienie dlaczego miał on tak niską opinię o ludzkości, odpowiedział, że nie jest tym, który oczernia, lecz tym, który porównuje do Boga.
Wraz z utratą poczucia nadprzyrodzoności następuje dzisiaj utrata sensu potrzeby wyrzeczeń. Ktoś kto zbliża się do Boga, powinien mieć większe poczucie grzeszności. Ktoś kto oddala się od Boga, tak jak ma to miejsce dzisiaj, słyszy coraz częściej filozofię New Age’owską, która głosi, że: “Ja jestem OK. Ty jesteś OK.” Ta utrata potrzeby ofiary spowodowała przyciemnienie odkupienia misji Kościoła. Tam gdzie rola Krzyża jest pomniejszana, zanika myślenie o konieczności naszego zbawienia.
Awersja do ofiary i zbawienia wspomogła sekularyzację Kościoła od środka. Słyszymy od wielu lat od księży i biskupów o potrzebie dostosowania się Kościoła do świata. A przecież wielcy papieże, jak np. Święty Pius X mówili coś zupełnie odwrotnego: to świat musi dostosować się do Kościoła.
TLM: Muszę stwierdzić, że z naszej rozmowy prowadzonej dzisiejszego popołudnia wynika, iż nie wierzy Pani w przyspieszoną utratę nadprzyrodzoności jako przypadek w historii.
AVH: Nie, nie wierzę. W ostatnich latach wydane zostały we Włoszech dwie książki, które potwierdzają to, co mój mąż podejrzewał od pewnego czasu, mianowicie to, że przez większą część tego [XX] wieku odbywało się systematyczne przenikanie Kościoła przez diabolicznego wroga. Mój mąż był z natury człowiekiem optymistycznym i ufnym, lecz podczas ostatnich 10. lat jego życia byłam świadkiem wielu momentów wielkiego smutku, kiedy to często powtarzał: “znieważyli Kościół (“Holy Bride of Christ“). Miał on na myśli “ohydę spustoszenia”, o czym mówił prorok Daniel.
TLM: To jest bardzo krytyczne stwierdzenie. Pani mąż został nazwany przez Papieża Piusa XII Doktorem Kościoła XX wieku. Jeśli tak mocno on to wyczuwał, czy nie miał on okazji w Watykanie, by przekazać Papieżowi Pawłowi VI swoje obawy?
AVH: Ależ on to zrobił! Nigdy nie zapomnę prywatnej audiencji, którą odbył on z Papieżem Pawłem VI, na krótko przed końcem Soboru, dokładnie 21 czerwca 1965 roku. Jak tylko zaczął on błagać o potępienie herezji, które się w Kościele szerzyły, Papież przerwał słowami: “Lo scriva, lo scriva”. (“Spisz to, spisz to”). Kilka chwil później po raz drugi mój mąż przyciągnął uwagę Papieża na ważkość sytuacji, lecz odpowiedź Papieża była taka sama. Jego Świątobliwość przyjęła nas na stojąco i było jasne, że Papież czuł się bardzo skrępowany. Audiencja trwała zaledwie kilka minut, po czym Paweł VI natychmiast dał znak swemu sekretarzowi, Ojcu Capovilla, aby przynieść nam różańce i pamiątkowe medale. Po tym wróciliśmy do Florencji, gdzie mąż napisał długi list (do dzisiaj nie opublikowany), który został doręczony Pawłowi VI na dzień przed ostatnią sesją Soboru, we wrześniu 1965 roku. Papież po przeczytaniu dokumentu powiedział ambasadorowi Niemiec przy Stolicy Apostolskiej, Dieter von Satter, który był bratankiem mojego męża, że przeczytał dokument uważnie, ale stwierdził, że list był “zbyt surowy”. Oczywiście powód był oczywisty: mój mąż pokornie w liście prosił o jednoznaczne potępienie heretyckich stwierdzeń [zainicjowanych w dokumentach Soboru].
TLM: Pani doktor, z pewnością zdaje sobie Pani sprawę, że gdy tylko wspomni Pani tę myśl o infiltracji, znajdą się tacy, którzy z irytacją zaczną mówić: “O nie, kolejna teoria spiskowa!”.
AVH: No cóż, mówię tylko to co wiem. Nie jest żadną tajemnicą na przykład to, że Bella Dodd, była komunistka, która wróciła do Kościoła, otwarcie mówiła o wyrachowanej infiltracji agentów Partii Komunistycznej w seminariach duchownych. Powiedziała ona memu mężowi i mnie, że kiedy była jeszcze aktywną członkinią Partii, miała kontakty z co najmniej czterema kardynałami z Watykanu, “którzy pracowali dla nas”.
Bardzo często słyszę Amerykanów, którzy mówią o Europejczykach, że “wszędzie węszą teorie spiskowe”. Ale przecież od samego początku ten Anioł Ciemności “spiskował” przeciwko Kościołowi, a w szczególności obierał sobie za cel zniszczenie Mszy Świętej i podkopywanie wiary w Prawdziwą Obecność Chrystusa w Eucharystii. To, że niektórzy skłonni są do nieproporcjonalnego przedstawiania tych niezaprzeczalnych faktów, nie może być powodem, by zaprzeczać ich istnieniu.
Jako urodzona w Europie mogę pokusić się za to na stwierdzenie, iż wielu Amerykanów jest naiwnych. Żyją oni w kraju, który dzięki Bogu nie zaznał wojny [blessed by peace], lecz posiadając niewielką wiedzę historyczną są oni, bardziej niż Europejczycy – których historia jest bardziej burzliwa – skłonni do padania ofiarą złudzeń. Filozofia Russeau ma kolosalny wpływ w USA.
Kiedy Chrystus powiedział swoim Apostołom podczas Ostatniej Wieczerzy, że “jeden z was wyda mnie” i Apostołowie byli oszołomieni. Judasz tak umiejętnie rozgrywał swoją rolę, że nikt go nie podejrzewał: przebiegły konspirator wie jak zamazywać ślady ukazując się w świetle ortodoksji.
TLM: Czy te dwie książki włoskiego księdza[1], o których wspomniała Pani, zawierają dokumentacje, które dałyby nam dowody na tę infiltrację?
AVH: Dwie książki, o których wspomniałam zostały opublikowane w 1998 i 2000 roku przez włoskiego księdza Don Luigi Villa[2], z diecezji Brescia, który na prośbę [świętego] Ojca Pio poświęcił wiele lat swego życia na badanie możliwej infiltracji Kościoła przez masonów i komunistów.
Don Villa (z którym razem z mężem spotkaliśmy się w latach sześćdziesiątych) mówi, że nie stwierdzałby niczego, czego nie mógłby udowodnić. Kiedy książka “Paulo Sesto Beato?” wydana została w 1998 roku, wysłano ją do każdego włoskiego biskupa z osobna. Nikt nie potwierdził przesyłki, ale nikt też nie zakwestionawał jego stwierdzeń.
Don Villa w swej książce przytacza sprawę, której żaden z kościelnych przedstawicieli ani nie odparł ani nie został poproszony o wyjaśnienie, mimo, iż Don Villa wymienił nazwiska poszczególnych osób powiązanych z tymi wydarzeniami. Sprawa odnosi się do rozbieżności pomiędzy Papieżem Piusem XII a Biskupem Montini, późniejszym Papieżem Pawłem VI, a wtedy Podsekretarzem Stanu. Pius XII, zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa jakie niesie ze sobą komunizm, który po II Wojnie Światowej dominował na połowie Europy, zabronił pracownikom Watykanu kontaktów z Moskwą. Ku swemu przerażeniu pewnego dnia poinformowany został przez Biskupa Upsali (Szwecja), że jego surowy zakaz został złamany. Papież wzbraniał się przed daniem wiary tym pogłoskom, aż do chwili, gdy otrzymał niezaprzeczalne dowody na to, że Montini korespondował z wieloma sowieckimi agencjami [rządowymi]. W międzyczasie Papież Pius XII (tak jak i Papież Pius XI) wysyłał potajemnie księży do Rosji, aby nieść posługę katolikom za Żelazną Kurtyną. Wszyscy z nich zostali aresztowani, torturowani, a później bądź straceni, bądź zesłani do gułagów. W końcu odkryto szpiega w Watykanie, którym był jezuita Alighiero Tondi, bliski doradca Kardynała Montini. Tondi był agentem pracującym dla Stalina z misją informowania Moskwy o posunięciach Watykanu, jak na przykład o wysyłaniu księży do Związku Sowieckiego.
Do tego należałoby dodać traktowanie Kardynała Mindszenty’ego przez Papieża Pawła VI. Wbrew swej woli Mindszenty został wezwany przez Watykan do opuszczenia Budapesztu. Jak powszechnie wiadomo, uciekł on komunistom otrzymując schronienie w Ambasadzie Amerykańskiej. Papież obiecał mu solennie, iż zostanie on prymasem Węgier aż do końca życia. Jednak kiedy Kardynał przyjechał do Rzymu, Papież Paweł VI przyjął go ciepło, ale potem wysłał “na zesłanie” do Wiednia. Krótko po tym, ten świątobliwy prymas został poinformowany, że pozbawiono go tej funkcji, którą przydzielono komuś innemu, bardziej możliwemu do zaakceptowania przez węgierski komunistyczny rząd. Na dodatek, jeszcze bardziej tragiczny i smutny jest fakt, że gdy Mindszenty zmarł, żaden z reprezentantów Kościoła nie był obecny na Jego pogrzebie.
Innym przykładem infiltracji podanym przez Don Villa przekazany został autorowi przez Kardynała Gognon. Papież Paweł VI zwrócił się z prośbą do kard. Gagnon (wówczas jeszcze arcybiskupa) o nadzór nad dochodzeniem mającym zbadać infiltrację Kościoła przez potężnych wrogów. Kardynał zgodził się na przeprowadzenie tej nieprzyjemnej czynności i zebrał duże akta, bogate w dokuczliwe fakty. Gdy praca została już ukończona, poprosił on o audiencję u Papieża celem osobistego doręczenia rękopisu. Prośba o audiencję nie została udzielona. Papież wysłał tylko notę, by dokument został złożony w biurze Kongregacji ds Duchowieństwa, zaznaczając by znalazł się on w specjalnym sejfie z dwoma zamkami. Po umieszczeniu dokumentu w sejfie następnego dnia okazało się, że nastąpiło doń włamanie i oryginał tajemniczo zniknął. Zwykle Watykan dba o to, by tego typu wydarzenia nie ujrzały światła dziennego, ale tym razem wzmianka o tym ukazała się nawet w L’Osservatore Romano (prawdopodobnie w wyniku presji, gdyż o wydarzeniu tym zdążyła poinformować już prasa świecka). Kardynał Gagnon, mając oczywiście kopię dokumentu ponownie poprosił Papieża o prywatną audiencję i po raz kolejny jego prośba została odrzucona. Zdecydował się on wtedy na opuszczenie Rzymu i udał się do swego kraju, Kanady. Później Gagnon został wezwany z powrotem do Rzymu, gdzie Papież Jan Paweł II nadał mu godność kardynała.
TLM: Dlaczego Don Villa napisał te książki, które przecież ukazują Pawła VI w krytycznym świetle?
AVH: Don Villa niechętnie zdecydował się na opublikowanie książek, o których wspomniałam. Ale gdy kilku biskupów naciskało na beatyfikację Pawła VI, ksiądz Don Villa odebrał to jako sygnał do opublikowania informacji, które zebrał w ciągu wielu lat. Czyniąc to wypełniał przepisy Kongregacji [spraw kanonizacyjnych], które mówią wiernym, że obowiązkiem ich jako członków Kościoła jest przekazywanie Kongregacji wszelkich informacji, które mogą stanąć na przeszkodzie ku beatyfikacji.
Biorąc pod uwagę burzliwy pontyfikat Pawła VI i mieszane znaki od niego pochodzące, np. gdy mówił o “dymie Szatana, który wtargnął do Kościoła”, a jednocześnie odmawiał oficjalnego potępienia herezji [mnożących się w Kościele]; ogłosił Encyklikę Humanae Vitae (chwała jego pontyfikatu), jednak bardzo ostrożnie unikał proklamowania jej ex cathedra; wygłosił na Placu Św. Piotra w 1968 roku swoje Credo[ł], a po raz kolejny nie zadeklarował, by była ona wiążąca dla wszystkich katolików; nie podporządkował się surowym rozkazom Piusa XII, by nie utrzymywać żadnych kontaktów z Moskwą, za to działał by się przypodobać komunistycznemu rządowi na Węgrzech przez złamanie swego przyrzeczenia danego kardynałowi Mindszenty; sposób w jaki potraktował bogobojnego Kardynała Slipyj, który spędził 17 lat gułagów, aby w końcu zrobić z niego praktycznie więźnia Watykanu, czy w końcu zwrócenie się do arcybiskupa Gagnon, by przeprowadził dochodzenie o możliwą infitrację Watykanu i odmówienie jemu audiencji, gdy dochodzenie zostało zakończone – to wszystko przemawia dobitnie przeciwko beatyfikacji Pawła VI, nazywanego w Rzymie “Paolo Sesto, Mesto” (Paweł VI, Smutny).
Nie ulega wątpliwości, że obowiązek opublikowania tych smutnych informacji wiązał się z uciążliwościami i był przykry dla Don Villa. Każdy katolik raduje się tym, że może z nieograniczonym szacunkiem spoglądać na Papieża, ale katolicy zdają również sobie sprawę, że Chrystus nigdy nie obiecał, że da nam bezbłędnych przywódców; On nam obiecał, że bramy piekielne Go nie przemogą. Nie zapomnijmy jednak tego, że chociaż Kościół miał i bardzo złych papieży i miernych papieży, był również błogosławiony przez wielu wielkich papieży: osiemdziesięciu z nich zostało świętymi a wielu zostało beatyfikowanych. To jest właśnie historia sukcesu, która nie ma sobie równych w świeckim świecie.
Jeden jedyny Bóg jest sędzią Pawła VI, ale nie można zaprzeczyć temu, iż jego pontyfikat był zarówno bardzo skomplikowany jak i tragiczny. To właśnie podczas jego pontyfikatu, w ciągu piętnastu lat, więcej zmian wprowadzono w Kościele niż we wszystkich poprzednich wiekach razem wziętych. To co jest bardzo trapiące to fakt, że gdy czytamy zeznania byłych komunistów jak Bella Dodd, czy też gdy studiujemy masońskie dokumenty – pochodzące z dziewiętnastego wieku i najczęściej spisane przez upadłych księży w rodzaju Paul Roca [4] – to widzimy, że w dużym stopniu plany wrogów zostały już przeprowadzone: odpływ księży i zakonnic po Soborze Watykańskim II, brak potępienia dysydenckich teologów, feminizm, naciski na Rzym celem zniesienia celibatu, niemoralność wśród księży, bluźniercza liturgia[5], radykalne zmiany wprowadzone w świętej liturgii[6] i zwodniczy ekumenizm. Tylko ślepy może zaprzeczyć temu, że plany Wroga nie zostały przeprowadzone perfekcyjnie.
Nie zapominajmy też i tego, że gdy świat był zaszokowany tym, co zrobił Hitler, to właśnie tacy ludzie jak mój mąż właściwie wyczytali to co zostało napisane w Mein Kampf, gdzie spisany był cały plan, choć świat po prostu zdecydował, by w to nie wierzyć.
Jakkolwiek poważnie wygląda sytuacja [w Kościele], żaden zaangażowany katolik nie może zapomnieć tego, że Chrystus obiecał, iż pozostanie w Kościele, ze swoim Kościołem do samego końca świata. My powinniśmy medytować nad sceną przedstawioną w Ewangelii, gdzie łódź z apostołami targana była przez burzę i przerażeni tym uczniowie obudzili śpiącego Chrystusa. Wystraczyło wtedy, że wypowiedział On jedno słowo i nastała cisza. “O wy małej wiary!” ["Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary?"]
TLM: Z Pani uwag o ekumenizmie wnioskuję, że nie zgadza się Pani z obecnym kierunkiem zbieżności zamiast konwersji.
AVH: Może wspomnę przypadek, który wydarzył się mojemu mężowi wielce go zasmucając. Było to w 1946 roku, zaraz po wojnie. Mój mąż wykładał wtedy w Fordham, gdzie na jednym z zajęć pojawił się żydowski student, który służył podczas wojny w marynarce wojennej. W czasie [jednej z rozmów] opowiedział on mężowi o pewnym przepięknym zachodzie słońca [które doświadczył] na Pacyfiku, które skierowało go na drogę poszukiwania prawdy o Bogu. [Po wojnie] najpierw poszedł więc studiować filozofię na Uniwersytecie Columbia, lecz stwierdził, że nie jest to to czego szukał. Kolega polecił mu, aby spróbował filozofię na Fordham i wspomniał nazwisko Dietricha von Hildebrand. Już zaledwie po jednej lekcji z moim mężem, przekonał się, że znalazł to czego szukał. Pewnego dnia po zajęciach mój mąż poszedł z nim na spacer i wtedy powiedział on mężowi, iż jest zdziwiony faktem, że wielu profesorów po tym, jak dowiadywali się o tym, że jest on Żydem, zapewniali go, że nie będą próbowali nawrócić go na katolicyzm. Mój mąż, oszołomiony tym, zatrzymał się i zwrócił się do niego: “Co oni powiedzieli?!” Student powtórzył historie, na co mój mąż odparł: “Jestem gotowy pójść na sam koniec świata, aby zrobić z Ciebie katolika.” Nie chcę przedłużać tej opowieści, ale ten młody człowiek został katolikiem, przyjął święcenia w zakonie Kartuzów, po czym wstąpił do jedynego w Stanach Zjednoczonych klasztoru Kartuzów (w stanie Vermount)[7].
TLM: Spędziła Pani wiele lat wykładając na Hunter College[8].
AVH: Tak, i wielu z moich studentów zostało katolikami. O, jak piękne historie o konwersjach mogłabym opowiadać, gdybyśmy mieli czas; o tym jak młodzi ludzie zostali zapaleni Prawdą.
Chciałabym jednak podkreślić jedną sprawę, mianowicie to, że to nie ja nawracałam swoich studentów. Myślę, że to co my możemy bowiem zrobić, to modlić się, by zostać narzędziem Boga. Aby być narzędziem musimy robić wszystko, by żyć Słowem Bożym każdego dnia i w każdych okolicznościach. Tylko łaska Boża może dać nam chęć i możliwości, by tego dokonać.
To jest właśnie jedno z moich obaw, które mam w odniesieniu do [niektórych] tradycyjnych katolików. Obaw o pewien flirt z fanatyzmem. Fanatykiem jest ten, kto uważa prawdę jako swoją osobistą własność, zamiast widzieć to jako dar boży. My jesteśmy tylko sługami prawdy, i właśnie jako słudzy powinniśmy się nią dzielić.
Jestem bardzo zatroskana tym, że są tacy “fanatyczni” katolicy, którzy nadużywają Wiary, a prawdę, którą głoszą traktują jako intelektualną zabawkę. A przecież autentyczne użycie wiary zawsze prowadzi do dążenia do świętości. Wiara, w swym obecnym kryzysie, nie może być intelektualną partią szachów, jednak dla każdego, kto nie dąży do świętości, właśnie tylko tym pozostanie. Tacy ludzie szkodzą Wierze, szczególnie gdy są oni zwolennikami tradycyjnej Mszy.
TLM: Zatem jako jedyny scenariusz na zaradzenie dzisiejszemu kryzysowi widzi Pani odnowienie tego dążenia ku świętości?
AVH: Nie powinniśmy zapominać, że walczymy nie tylko przeciwko naturze ludzkiej, ale i przeciwko Siłom Zła. To powinno wydobyć z nas pewien lęk i skłonić nas do większego niż kiedykolwiek dążenia do świętości oraz do żarliwych modlitw o to, by Kościół, który teraz znajduje się na Kalwarii, wyszedł z tego przeraźliwego kryzysu bardziej promieniujący niż kiedykolwiek.
Katolicka odpowiedź jest zawsze taka sama: absolutna wierność świętemu nauczaniu Kościoła, wierność Stolicy Apostolskiej, częste przystępowanie do Sakramentów Świętych, odmawianie różańca, codzienna lektura pism i książek wzbogacających duchowo i wdzięczność za to, że otrzymaliśmy pełnię Boskiego objawienia: “Gaudate, iterum dico vobis, Gaudete“.
TLM: Nie mógłbym skończyć tego wywiadu bez spytania się Pani o reakcję na pewien znany i być może trochę wyświechtany temat. Otóż są pewni krytycy wiekowej Mszy Łacińskiej, którzy wskazują na to, że kryzys w Kościele wytworzył się [już wcześniej] w czasie kiedy łacińska Msza Święta odprawiana była na świecie. Dlaczego zatem mielibyśmy sądzić, że jej przywrócenie rozwiązałoby dzisiejszy kryzys?
AVH: Szatan nienawidzi wiekowej Mszy Świętej. Nienawidzi Jej ponieważ jest Ona najbardziej perfekcyjnym wyrażeniem nauki Kościoła. (Tę całą głębię Mszy Świętej pokazał mi właśnie mój mąż.) Tradycyjna Msza Święta nie była problemem obecnego kryzysu. Problemem było to, że księża ją odprawiający już wcześniej stracili sens supernaturalności i transcendencji. Spieszyli się z modlitwami, mamrotali coś, nie wypowiadali modlitw wyraźnie. To był znak tego, że wnosili oni do Mszy Świętej swoje rosnące zeświecczenie. Wiekowa Msza Święta nie znosi lekceważenia i właśnie dlatego tak wielu księży było zadowolonych z jej zniknięcia.
TLM: Dziękujemy Pani za ofiarowanie swego czasu i za umożliwienie naszej rozmowy.
Tłumaczenie: Lech Maziakowski (2002)
PRZYPISY:
[1] Sac. Luigi Villa, Paolo VI beato?, Editrice Cività, Brescia, 1998, str. 285
[2] Jako znamienne można dodać, iż naczelna instytucja “tropiąca antysemityzm na świecie”, czyli Stephen Roth Institute, działająca przy Uniwersytecie w Tel-Aviwie, kwalifikuje o. Don Luigi Villa jako “jednego z najbardziej ekstremalnych katolickich fundamentalistów, [który] stoi na stanowisku przedsoborowym i antyżydowskim, oraz publikuje artykuły broniące osoby i publikacje zaprzeczające [oficjalnej wersji] Holocaustu. [...] Wydawany przez Don Luigi Villa miesięcznik Chiesa Viva (Brescia) [...] publikuje artykuły ‘udowadniające’ istnienie żydowsko-masońskiej konspiracji”. – przyp. Red. BIBUŁA
[3] The Credo of the People of God, Promulgated by Pope Paul VI, 1968. – przyp. Red. BIBUŁA
[4] O. Paul Roca (zm. 1891), apostata, teozof, mason, potępiony przez Kosciół, napisał m.in: “Wierzę, że boski kult w formie określonej przez liturgię, ceremonię, rytuał i przepisy Kościoła Rzymskiego przejdzie wkrótce transformacje na powszechnym soborze, który przywróci mu czcigodną prostotę złotego wieku apostolskiego, w zgodzie z nakazami sumienia i nowoczesnej cywilizacji.” – przyp. Red. BIBUŁA
[5] Patrz artykuł “Przyszłość papiestwa” w First Things, kwiecień 2001, pióra Davida Hart.
[6] Patrz książka Kardynała Ratzingera Milestones, strona 126 i 148, Wydawnictwo Ignatius Press
[7] Charterhouse of the Transfiguration, 1800 Beartown Road, Arlington, Vermont 05250-9ł15, USA – przyp. Red. BIBUŁA
[8] Hunter College należy do The City University of New York – CUNY – przyp. Red. BIBUŁA
ALICE VON HILDEBRAND urodziła się w Belgii. Studiowała m.in. na Uniwersytecie Fordham w Stanach Zjednoczonych, gdzie w 1946 roku uzyskała doktorat z filozofii. Uczennica, a później żona wybitnego filozofa Dietriecha von Hildebranda, którego papież Pius XII nazwal XX-wiecznym Doktorem Kościoła. Związała się z nowojorskim Hunter College, gdzie przez 17 lat wykładała filozofię. Wykładała i prowadziła zajęcia na innych uczelniach i uniwersytetach, m.in. w Arlington, VA, Dunwoodie, NY, Thomas More College w Rzymie i Franciscan University w Steubenville, OH, gdzie otrzymała tytuł doktoraHonoris Causa. Dorobek Alice von Hildebrand obejmuje wiele książek m.in. takie pozycje jak: “Uświęcone miłością” (wydanie polskie: “Jak kochac po ślubie?” – Wyd. “W drodze”), “Sztuka życia”, “Wprowadzenie do filozofii religii”, “Kobiety i kapłaństwo”, “By Love Refined: Letters to a Young Bride”; “By Grief Refined: Letters to a Widow”; “The Privilege to Be a Woman”, czy “Dusza lwa” (The Soul of a Lion: Life of Dietrich von Hildebrand“). Ta ostatnia stanowi biografię jej zmarłego w 1977 r. męża.
Powyższy tekst – “Kryzys Kościoła i scenariusze rozwiązania – Obecny przy rozbiorze. Filozof pamięta i przypomina – wywiad z dr Alice von Hildebrand” – ukazał się pierwotnie w piśmie BIBUŁA Numer 16, czerwiec 2003
Źródło informacji: http://www.bibula.com/?p=37163
0 komentarze:
Prześlij komentarz