Patrząc wstecz i obserwując dzisiejsze powołania, dochodzę do wniosku, że w przypadku mojego powołania i w wielu innych przypadkach miały miejsce trzy etapy, które zostały przedstawione w powołaniu proroka Izajasza. Zdaje się dzisiaj, że wielu twierdzi, iż mają powołanie do kapłaństwa, gdyż chcą oni "pracować w centrum miasta" albo "bronić politycznych praw więźniów", albo "pracować na rzecz praw obywatelskich mniejszości", albo "troszczyć się o niepełnosprawnych", albo "jechać z misją religijną do zainteresowanych polityką mieszkańców Ameryki Południowej". Żadne prawdziwe powołanie nie zaczyna się od tego "czego ja chcę" albo od "pracy, którą chciałbym wykonywać". Jeśli jesteśmy powołani przez Boga, możemy zostać posłani do pracy, której nie lubimy i "posłuszeństwo jest lepsze niż poświęcenie". Jeśli społeczeństwo wzywa, mogę zrezygnować ze służby; jeśli wzywa Chrystus, jestem sługą na zawsze. Jeśli czuję, że moje powołanie ma podłoże socjologiczne, nie ma powodu, abym miał wstąpić do seminarium teologicznego. Jeśli jestem przekonany, że powołanie polega na byciu utożsamianym ze światem, to znaczy, że zupełnie zapomniałem o Tym, który ostrzegał: Ja was wybrałem sobie ze świata.
Pierwszym etapem w powołaniu jest poczucie świętości Boga. Gdy Izajasz wszedł do świątyni, otrzymał wizję Boga siedzącego na tronie i otoczonego chórami anielskimi śpiewającymi:
Święty, święty, święty Pan Bóg zastępów
Pełna jest ziemia Jego chwały.
Powołanie nie zaczyna się od tego "co ja chciałbym robić", lecz od Boga. Ma wtedy miejsce konfrontacja z [Jego] obecnością, nie w tak dramatyczny sposób jak przy nawróceniu świętego Pawła; ma się uczucie, że dotyka się rzeczywistości nie z tego świata, rzeczywistości świętej i transcendentnej.
Drugi etap, który jest reakcją na powyższą [konfrontację], polega na głębokim poczuciu własnej niegodności. Serce zszokowane jest jednoczesną wizją naczynia glinianego i skarbu. Bóg jest święty, ja taki nie jestem. "Biada mi". Bóg może uczynić coś z tymi, którzy widzą, jacy są naprawdę i zdają sobie sprawę z tego, że potrzebują oczyszczenia, lecz nie może zrobić nic z człowiekiem, który przekonany jest o swojej wartości.
Izajasz został oczyszczony ze swojej marności przez Serafina, który wziął płonący węgiel z ołtarza, dotknął nim jego ust i rzekł: Oto dotknęło to twoich warg; twoja wina jest zmazana, zgładzony twój grzech. To oczyszczanie zaczyna się w seminarium i trwa przez całe życie w postaci cierpienia fizycznego, katuszy umysłowych, zdrad, skandalów, fałszywych oskarżeń - a wszystkie one wzywają powołanego, aby stał się bardziej godnym skarbu.
Trzecim etapem jest odpowiedź. Po oczyszczeniu, Izajasz usłyszał głos Pana pytającego: Kogo mam posłać? I Izajasz odparł: Oto jestem, poślij mnie. To właśnie powiedziałem w dniu moich święceń kapłańskich.
Arcybiskup Fulton J. Sheen, "Treasure in Clay. The Autobiography of Fulton J. Sheen", 2008r., str. 34-37.
Źródło informacji: http://abp-fulton-j-sheen.blogspot.com
0 komentarze:
Prześlij komentarz