_____________________________________________________________________

_____________________________________________________________________

piątek, 2 grudnia 2011

Katolicki spór o karę śmierci



Łukasz Adamski: Nauczanie Kościoła Katolickiego dotyczące kary śmierci nie jest jednoznaczne. Już Ojcowie Kościoła dopuszczali stosowanie tej najwyższej kary. Według św. Augustyna, „państwo chrześcijańskie, czyli takie, które przyjęło chrześcijańskie zasady za podstawę swego działania, mogło w granicach określonych przez moralne prawo Boże stosować karę śmierci, nie tracąc przez to swego chrześcijańskiego charakteru”. Z kolei św. Tomasz z Akwinu pisał: „grzeszników zabijać nie tylko wolno, ale należy to czynić, jeżeliby okazali się szkodliwi lub niebezpieczni dla społeczeństwa”. Również Pismo Święte, nie tylko Stary Testament, gdzie dopuszczalność stosowania kary śmierci występuje dość często, ale również Nowy Testament nie potępia wprost kary śmierci. Jednak trudno jest dziś usłyszeć z ust hierarchów kościelnych akceptację stosowania kary śmierci. Jan Paweł II usilnie nawoływał do jej zniesienia. Benedykt XVI stwierdził nawet, że „kara śmierci to obraza ludzkiej godności”. Czy można więc jednoznacznie powiedzieć, że Kościół jest za karą śmierci bądź przeciw niej?

Ks. Marian Machinek: Ja bym się nie zgodził z tym określeniem, że stanowisko Kościoła jest niejednoznaczne w tej kwestii. Oczywiście ono nie jest jednoznaczne, jeżeli próbujemy wydobyć go z przestrzeni dwóch tysięcy lat. Wtedy stanowisko Kościoła nie tylko odnośnie do kary śmierci, ale wielu innych problemów będzie różne w różnych okresach. Wydaje mi się, że występuje coś takiego jak rozwój wrażliwości moralnej i rozwój moralny samych społeczeństw. Natomiast opcja Kościoła idzie jednoznacznie w kierunku moratorium na karę śmierci z celem jej zniesienia. Oczywiście stanowisko Kościoła w sprawie kary śmierci jest inne niż jego stanowisko w odniesieniu do aborcji. Te dwie przestrzenie są inne: o ile w stosunku do aborcji Kościół mówi: „Nigdy nie wolno zabijać dzieci nienarodzonych”, o tyle w stosunku do kary śmierci Kościół uzależnia swoje stanowisko od tego, czy społeczeństwo jest w stanie dać jakąś alternatywę.

Panie profesorze, czy przykazanie „nie zabijaj” nie jest dowodem na to, że katolik nie powinien popierać kary śmierci?

Michał Wojciechowski: Przykazanie „nie zabijaj” znaczy dosłownie „nie morduj”. To jest przykazanie, które ma powstrzymać morderców, a więc ono nie odnosi się do tej kwestii. Jest to zakaz zabijania niewinnych, a nie zakaz zabijania np. w obronie własnej czy wrogów na wojnie. Natomiast uważam, że Kościół nie zajął ostatecznego stanowiska w sprawie kary śmierci. A to, że ostatnie dokumenty kościelne sprzyjają raczej zniesieniu kary śmierci, nie jest decydujące. Nie można bowiem w wypadku nauki Kościoła zaliczać do niej czegoś, co się sformułowało niedawno. Do wiary Kościoła należy to, co jest w Piśmie Świętym i w co Kościół stale wierzył. W wypadku takim jak stosowanie kary śmierci, gdy jest zupełnie jasne, że tradycja Kościoła do niedawna dopuszczała jej stosowanie, nie można powiedzieć, że teraz nagle nauczamy inaczej. Można powiedzieć, że chcielibyśmy, żeby kara śmierci była zniesiona, ale nie możemy zakazywać państwom jej stosowania, skoro Kościół się na to zgadzał przez kilkanaście wieków.

M.M: Nie zgadzam się z tą wypowiedzią do pewnego stopnia. Oczywiście, że stanowisko Kościoła było dopuszczające, chociaż kara śmierci nigdy nie była czymś, co Kościół w zasadzie lekką ręką dopuszczał, abstrahując od jakichś tam wyłomów praktycznych, które znamy z historii. Natomiast, jak już powiedziałem, istnieje coś takiego jak rozwój wrażliwości moralnej. Nauczanie Kościoła to nie jest pewien konglomerat, który musi być przez wieki przekazywany w formie zupełnie niezmiennej. Tak samo jak istnieje rozwój wrażliwości moralnej odnośnie do stosunku do dzieci, kobiet czy spraw gospodarczych, tak samo istnieje również w tym momencie rozwój wrażliwości Kościoła. Myślę, że jeżeli dzisiaj Kościół tak mocno podkreśla wartość każdego życia ludzkiego, to również przestępca, chociaż utracił wszelką godność moralną i utracił wszelkie atrybuty człowieka godnego szacunku, nie przestaje być człowiekiem. Nie możemy jednocześnie być za ochroną życia i traktować karę śmierci jako jeden z elementów dyscypliny państwowej.

M.W.: Chciałbym zwrócić uwagę na to, że Kościół oczywiście nigdy nie był zachwycony karą śmierci, ale ją też prawie zawsze dopuszczał. To tak jak z wojną, która jest rzeczą okropną, tak jak kara śmierci jest rzeczą okropną, natomiast nie możemy powiedzieć władzom państwowym, że prowadzenie wojny jest bezwarunkowo zabronione. I nie mówimy tego. Nauczanie Kościoła katolickiego w kwestii wojny jest dziś jednoznaczne: wolno państwu w obronie swoich obywateli wystąpić przeciwko niesprawiedliwemu agresorowi.

M.M.: Do pewnego stopnia jestem w stanie zaakceptować taki punkt widzenia. Jednak pytaniem jest to, czy kara śmierci w dzisiejszym społeczeństwie spełnia swoje zadanie, którym jest (również według Katechizmu) ochrona przed niesprawiedliwym napastnikiem. Kara śmierci byłaby do zaakceptowania przez Urząd Nauczycielski Kościoła jako pewna, chociaż ekstremalna, dopuszczalna forma karania przestępców jedynie wtedy, gdyby się okazało, że nie ma żadnej alternatywy…

Ale Kościół zostawia sobie pewną furtkę. Katechizm Kościoła Katolickiego (paragraf 2267) zawiera zdanie: „Kiedy tożsamość i odpowiedzialność winowajcy są w pełni udowodnione, tradycyjne nauczanie Kościoła nie wyklucza zastosowania kary śmierci, jeśli jest ona jedynym dostępnym sposobem skutecznej ochrony ludzkiego życia przed niesprawiedliwym napastnikiem”.

M.M.: Ponieważ Kościół zawsze głosił, że życie napastnika nie jest cenniejsze od życia jego ofiary. Gdyby się okazało, że nie możemy w inny sposób bronić niewinnych, to kara śmierci zapewne byłaby dopuszczalna, tak samo jak każda inna forma obrony koniecznej, czyli takiej, dla której nie ma żadnej innej alternatywy.

Święty Paweł stwierdził w Liście do Rzymian, że „władza nie na darmo nosi miecz”. Ksiądz napisał w jednej ze swoich książek, że fragment ten jest często błędnie interpretowany jako pochwała stosowania kary śmierci. Na czym polega ta błędna interpretacja?

M.M.: Ten fragment ma za sobą ogromną historię, która interpretowała zasadę Ius gladii, czyli prawo miecza, jako jednoznaczne prawo do ucinania głów. Z drugiej strony jednak są interpretacje, które mówią, że Paweł, który był lojalny wobec prawowitej władzy, uwzględniał, że miecz symbolizuje jej prawo do karania. Oczywiście, nie da się wykluczyć, że kara śmierci była w czasach Pawłowych zupełnie przez niego dopuszczalna. Natomiast kwestia aplikacji współczesnej tego tekstu – czyli że możemy się powołać na tekst Biblii i brać go do dzisiejszych czasów jako niemal dowód z Objawienia – jest dla mnie problematyczna.

Czy św. Paweł akceptował karę śmierci?

M.W.: Te słowa padają w Liście św. Pawła do Rzymian, czyli do chrześcijan zamieszkałych w stolicy imperium, gdzie normalni mieszkańcy tej stolicy byli obywatelami rzymskimi i wobec nich karę śmierci wykonywano przez ścięcie mieczem. Także, do czego to jest aluzja, to aż nadto oczywiste. Te słowa są dalszym ciągiem zdania, w którym św. Paweł mówi, że jak ktoś jest porządny, to nie ma co się bać władzy, a jeżeli czyni źle, niech się lęka, bo władza nie na darmo nosi miecz. Jest to po prostu ostrzeżenie wobec przestępców, że grozi im kara śmierci, wymierzana przez władzę rzymską, którą św. Paweł uznawał. Pismo Święte czytamy nie tylko z czystej ciekawości historycznej, ale również odczytujemy je jako wzorzec postępowania, więc można sądzić, że wobec władzy legalnej i sprawiedliwej, również w innych epokach, obowiązuje ta sama zasada. Dlatego też Kościół do niedawna stał na stanowisku, że aczkolwiek kara śmierci jest rzeczą okropną i w poszczególnych wypadkach wzywał władców i sędziów do łagodności, to jednak jej nie wykluczał. Dodam, że nie chodzi tylko o samego św. Pawła. Dużą wagę ma również zdanie na ten temat, które jest w Księdze Rodzaju. W opisie przymierza z Noem padają słowa Boga: „Kto przeleje krew ludzką, przez ludzi ma być przelana krew jego”. Otóż te słowa są też bardzo programowe, bo one dotyczą praojca ludzkości i jego potomków, którzy symbolizują całą ludzkość. Potem jest wyliczenie wszystkich potomków Noego, którzy są symbolami wszystkich narodów ówczesnego świata.

Czyżby Ksiądz odczytywał przekaz biblijny przez pryzmat propagandy przeciwko karze śmierci?

M.M.: Nie schodźmy na poziom, gdzie mówimy o propagandzie. Wydaje mi się, że Stary Testament nabiera dla chrześcijanina swojego sensu normatywnego, wtedy gdy czyta się go z perspektywy Nowego Testamentu. Pismo Święte stanowi oczywiście ten punkt odniesienia dla całej tradycji kościelnej i dla całego nauczania Kościoła, ale jednocześnie to nie jest zbiór jednakowych klocków, które można wyjąć niezależnie od miejsca, w którym się znajdują i powiedzieć, że tutaj właśnie pasują. Jednocześnie Pismo Święte zawiera bardzo wiele postanowień, które dotyczą życia społecznego, a które w zasadzie nie są dziś przez nas akceptowane. A przynajmniej są na nowo przemodelowane, dlatego że mamy doświadczenia dwóch tysięcy lat. Wydaje mi się, że te dwie pozycje, które reprezentujemy w tej dyskusji z panem profesorem, to nie są pozycje na dwóch antypodach. Wbrew pozorom są one bardzo blisko. Wydaje mi się, że pytanie, jakie powinniśmy postawić, jest następujące: czy kara śmierci może w świetle nauki chrześcijańskiej należeć do arsenału zwyczajnych środków, jakimi dysponuje państwo, nawet gdyby to był środek absolutnie ostateczny? Czy może należy wyjąć ją spośród tego arsenału i wstawić do arsenału środków na sytuacje nadzwyczajne? Mam na myśli sytuacje totalnego chaosu, gdzie nie ma możliwości ani odseparowania, ani ukarania więźniów i wiadomo, że jeżeli nie sięgniemy wtedy po nadzwyczajne środki, karę kapitalną, to wtedy narażamy społeczeństwo na dalsze ofiary.

Obawiam się, że nawet w sytuacji totalnego chaosu byłby problem z przywróceniem kary śmierci w Europie…

M.W.: To, że państwa europejskie są generalnie przeciwko karze śmierci, jest wielką obłudą. W momencie kiedy istoty niewinne, czyli dzieci nienarodzone są masowo mordowane, to unoszenie się nad losem groźnych zbrodniarzy jest zupełnie nie na miejscu. Sens takiej dyskusji, jaką prowadzimy dzisiaj, jest tylko w kraju, gdzie aborcja jest całkowicie zakazana. Dopiero wtedy wolno mówić o zabranianiu kary śmierci. Natomiast cofając się trochę do poprzednich wątków, widzę tu niebezpieczeństwo, że odczytywanie Pisma Świętego według modelu tu zaproponowanego prowadzi do jego oceniana z dzisiejszego punktu widzenia. Odwrotnie! Pismo Święte ocenia świat obecny i tak to chrześcijanin powinien odczytywać. Powinien je rozpatrywać właśnie zgodnie z intencją swojego autora! Św. Paweł był świadomy tradycji Starego Testamentu, a jednak bardzo mocno interpretował ją pod kątem nauczania i osoby Chrystusa.

Zdanie papieży jednak diametralnie się zmieniło w ciągu półwiecza. Pius XII w 1952 roku powiedział, że według niego państwo pozbawia skazańców jedynie dobra życia, bo prawa do życia przestępcy pozbawiają się sami w momencie popełniania zbrodni. Natomiast teraz Benedykt XVI mówi, że kara śmierci to obraza ludzkiej godności. Więc to podejście radykalnie się zmienia.

M.W.: Mówienie tutaj o nauce Kościoła jest przedwczesne. Zbyt łatwo traktuje się jako naukę Kościoła wszystkie wypowiedzi papieży. Pamiętajmy, że według nauki katolickiej papież cieszy się przywilejem nieomylności wtedy, gdy w imieniu Kościoła uroczyście i oficjalnie ogłasza jako dogmat naukę, która już w Kościele jest znana i przyjęta. A nie nową. Tak Sobór Watykański I, który uchwalił ten dość drażniący dla postępowców dogmat o nieomylności papieskiej, to sformułował. Papieże bardzo rzadko odwołują się do takich sformułowań. W wypadku Jana Pawła II, definicji tej odpowiadają jego wypowiedzi w encyklice Evangelium vitae na temat niedopuszczalności aborcji. Tam on się powołuje na te uprawnienia, chociaż jakoś teologowie niezbyt chętnie o tym mówią.

M.M.: Zgadzam się absolutnie z tym, że istnieje hierarchia prawd, hierarchia nauczania im odpowiadająca i również hierarchia mocy zobowiązującej. Hierarchia w znaczeniu pewnego stopniowania: nie wszystko, co mówi papież, należy do depozytu wiary czy moralności. To jest jasne. Ale z drugiej strony konkretni ludzie, chrześcijanie pytają, jakie jest współczesne stanowisko Kościoła. Chcą wiedzieć, czy mają się od niego zdystansować, czy je zaakceptować. W tym sensie wydaje mi się, że jest to istotne. Mocujemy się tutaj głównie z interpretacją Pisma Świętego, dlatego chciałbym jeszcze dodać, że ważne są kwestie związane z życiem społecznym w czasach biblijnych. Pamiętajmy, że św. Paweł nie widział możliwości zniesienia w swoim świecie niewolnictwa (List do Filemona). Starał się oczywiście zmniejszyć jego skutki, napominając Filemona, by ten jak brata traktował swojego niewolnika. Inną kwestią jest struktura rodziny, miejsca kobiet we wspólnocie. To są wszystko rzeczy, które nie należą do tego twardego depozytu chrześcijańskiego przesłania, a jeżeli słuchamy ich, to w sposób aproksymatywny. Próbujemy wyciągnąć z nich to, co jest trwale.

M.W.: Niestety, wiemy dobrze, że jak jest jakakolwiek niezgodność między Pismem Świętym a obecnymi obyczajami, to zawsze się znajdzie grupka usłużnych teologów, którzy tłumaczą, że Pismo Święte trzeba inaczej zinterpretować. To jest nagminne i bez przerwy nadużywane w sprawach nawet grubszych niż kara śmierci. Okazuje się, że wszystko jest dozwolone właśnie na skutek umiejętnej interpretacji. Myślę, że trzeba temu postawić tamę i stosować takie argumenty w wypadkach, gdy one są niewątpliwe.

Jan Paweł II apelował w 1998 roku o zniesienie kary śmierci, argumentując, że w demokratycznych krajach są inne sposoby, które pozwalają uchronić się przed złoczyńcami. Pan napisał kiedyś: „Apele o miłosierdzie i nadzieja, że kary śmierci da się uniknąć, nie znoszą bowiem wymogów sprawiedliwości. Prawa ludzkie przestępców nie powinny usuwać ani podważać praw aktualnych i potencjalnych ofiar”. Czy Jan Paweł II nie dostrzegał wystarczająco praw potencjalnych ofiar?

M.W.: Jan Paweł II miał nadzieję, że urządzenie społeczeństw demokratycznych pozwoli ochronić ofiary bez stosowania kary śmierci. Czy miał rację? To nie jest pytanie teologiczne. Nawet ten osąd nie należy do dziedziny teologii, bo to jest osąd na temat możliwości i skuteczności współczesnego państwa. Są sugestie mówiące, że kara śmierci nie odstrasza wcale albo odstrasza bardzo. Osobiście skłaniałbym się ku tej drugiej opinii. I to bardzo wyostrza nasz problem. Gdy w Nowym Jorku wykonano kilka wyroków śmierci i nadano temu rozgłos, liczba zabójstw na pewien czas znacznie spadła. Czyli ocalało kilkadziesiąt osób. W tym świetle trzeba podejść do pytania, czy kara śmierci jest zwyczajnym, czy nadzwyczajnym środkiem. Otóż w kategoriach kolektywistycznych to tak można powiedzieć, ale ja uważam, że kategorie osobowe są właściwsze. Dla osoby, która umiera, to jest sytuacja nadzwyczajna. Jeżeli ludzie mieliby być bardziej narażeni, to nie ma co dyskutować, czy to jest środek zwyczajny, czy nadzwyczajny, tylko trzeba ich bronić. Jeżeli ktoś jest przeciwnikiem kary śmierci, to powinien powiedzieć w twarz osobom, które straciły bliskich z powodu morderstwa, że ważniejsze jest, żeby morderców nie karać śmiercią niż to, że zginęli ich bliscy. Tylko że przeciwnicy kary śmierci oczywiście chowają głowę w piasek i udają, że takiego związku nie ma. Z drugiej strony jeżeli ktoś jest zwolennikiem kary śmierci, to powinien głośno powiedzieć, że domaga się zatrudnienia kata. Myślę, że to jest jeden z tych problemów, którego rozwiązać nie sposób. Nam się ciągle wydaje, że nasz świat da się jakoś lepiej urządzić. Nie da się. Będą wojny, będą morderstwa i będzie konieczność czasami stosowania kary śmierci i nie można, niestety, od tej rzeczywistości uciekać ku niebiańskim złudom.

Chowa Ksiądz głowę w piasek?

M.M.: Zarzut ogromnego kalibru, więc muszę się do niego odnieść. Absolutnie nie. Moje pytanie jest takie: czy zabicie już bez afektu, na podstawie wyroku, czyli takie, które mniej skazańca boli, być może humanitarne (choć to absurd zupełny), czy ono zmieni coś w historii? Rodzina ma zapewne jakieś poczucie, że oto jakiś dług został wyrównany. Natomiast wydaje mi się, że jest to podejście absolutnie błędne. Ktoś, kto jest przeciwko karze śmierci, to nie jest ktoś, kto mówi rodzinie, że życie sprawcy jest ważniejsze od życia ofiary. Gdyby ofiara jeszcze żyła, to można by było postawić takie pytanie. Jest bardzo dużo pesymizmu w tym, co pan profesor powiedział o sytuacji życia społecznego. Taki osąd, że nie będzie lepiej, że człowiek będzie nadal popełniał zło i dlatego te stare miary muszą być do niego przyłożone – jest dla mnie nie do przyjęcia. Oczywiście nie można być naiwnym. W jakiś sposób zło jest obecne. Natomiast ja patrzę na rozumienie Biblii w kontekście również tego, że Biblia toruje sobie drogę w ludzkich sercach. Słowo Boże rzeźbi ludzkie serca przez dwa tysiące lat. Dlatego dzisiaj niektóre teksty przemawiają do nas bardziej niż inne. Szczególnie jeżeli spór dotyczy, jak powiedziałem, kwestii dotyczących kształtu życia społecznego. To nie są kwestie dogmatyczne.

M.W.: Ja stanowczo się sprzeciwiam takiemu uleganiu sugestii oświeceniowego dogmatu, że świat się naprawia. XX wiek z jego potwornościami jest wystarczającym dowodem, że się nie poprawia. To, że akurat nas chwilowo wyrzuciło w Europie na taką stosunkowo znośną plażę, gdzie świeci słońce, to nie powinno nam przysłaniać oczu, że to jest kruchy lód i że nie możemy sobie żyć tutaj życiem pięknoduchów w momencie, kiedy na świecie jest tyle zła. Okropność dzisiejszego świata przejawia się w powszechności aborcji w Europie. To pokazuje, jaką fikcją jest ta cała poprawa moralna społeczeństw. To jest totalna nieprawda. Społeczeństwa, w których żyjemy, są całkowicie zakłamane i ubabrane krwią po łokcie.

M.M.: Nawet gdybym się zgodził z panem profesorem, to pozostaje pytanie, czy chrześcijanie mają łącznie z tym społeczeństwem, które ma ręce utytłane we krwi, również stosować taką samą miarę w dzisiejszym świecie. I tutaj nie jestem tego zdania.

M.W.: Nie możemy się przyłączać do obłudy tego społeczeństwa, a to społeczeństwo stwarzając coraz więcej ulg dla groźnych przestępców, okazuje bardzo obłudne oblicze.

M.M.: Przyzwolenie na karę śmierci dla tego społeczeństwa oznaczałoby ślepą drogę a nie poprawę.

Postawmy więc kropkę w tym miejscu. Widać na przykładzie naszej rozmowy, że katolicy są bardzo podzieleni w kwestii kary śmierci. Dziękuję bardzo za rozmowę.

Rozmawiał: Łukasz Adamski


Rozmowa przeprowadzona w 2009 roku dla kwartalnika Fronda nr. 50

Ks. Marian Machinek (1960), ksiądz katolicki, profesor teologii, studiował m.in. na uniwersytecie w Wiedniu i Augsburgu, kierownik Zakładu Teologii Moralnej i Duchowości na Wydziale Teologii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, redaktor naczelny rocznika „Forum Teologiczne”, autor m.in. takich prac, jak Życie w dyspozycji człowieka czy Śmierć w dyspozycji człowieka.

Michał Wojciechowski (1953), pierwszy katolik świecki w Polsce, który został profesorem teologii, studiował fizykę na Uniwersytecie Warszawskim, teologię w Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie oraz Instytucie Katolickim w Paryżu, biblista, wykładowca na UKSW i Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim, gdzie jest kierownikiem katedry, autor m.in. takich książek, jak Moralna wyższość wolnej gospodarki, za którą otrzymał wyróżnienie w nagrodzie im. Józefa Mackiewicza czy Biblia a państwo. Ostatnio wydał „10 przykazań dawniej i dziś”.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Printfriendly


POLITYKA PRYWATNOŚCI
https://rzymski-katolik.blogspot.com/p/polityka-prywatnosci.html
Redakcja Rzymskiego Katolika nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy opublikowanych na blogu. Komentarze nie mogą zawierać treści wulgarnych, pornograficznych, reklamowych i niezgodnych z prawem. Redakcja zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarzy, bez podania przyczyny.
Uwaga – Rzymski Katolik nie pośredniczy w zakupie książek prezentowanych na blogu i nie ponosi odpowiedzialności za działanie księgarni internetowych. Zamieszczone tu linki nie są płatnymi reklamami.