Michael Hasemann
CIEMNE POSTACIE
W HISTORII KOŚCIOŁA
Wydawnictwo M, Kraków 2013
ISBN: 978-83-7595-677-1
Format: 140x202, s. 320, op. miękka, cena 35,91 zł
do nabycia w księgarni wydawnictwa
Jeśli chcesz poznać tajemnice pustego grobu? Dowiedzieć się o domniemanej Ewangelii Judasza? Kim była papieżyca Joanna?
Na te i wiele innych pytań znajdziesz odpowiedź w tej książce.
W CIEMNYCH POSTACIACH HISTORII KOŚCIOŁA przedstawione zostały nowe i stare legendy popularnych twórców. Autor stara się dociec kim były naprawdę owiane tajemnicą kontrowersyjne postacie znane z wielu dotychczasowych publikacji.
Oddawana do rąk Czytelnika książka pozwoli na poznanie tajemnic związanych z historią Kościoła, umożliwi weryfikację posiadanej przez odbiorcę wiedzy, przyczyni się do umocnienia wiary.
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wystarczył donos zazdrosnej sąsiadki, by uruchomić tryby maszynerii, z których nie było ucieczki. Oskarżoną kobietę aresztowano, zaciągano do ponurego lochu i tam, umieściwszy w żelaznej klatce, podciągano do góry, by nie miała kontaktu z mocami piekielnymi, pokonując w ten sposób czarodziejskie siły, o jakie ją posądzano.
(...)
Jeżeli nie przyznawała się podczas pierwszego przesłuchania, uciekano się do tortur za pomocą madejowego łoża i zgniatacza do kciuków, koła albo hiszpańskich butów. Najpóźniej wówczas, wyczerpana nieznośnym cierpieniem, okazywała chęć wyznania wszystkiego, co chcieli usłyszeć jej dręczyciele: detale obcowania z diabłem, nocne loty na miotle na sabatowe orgie, ciemne rytuały wyjaśniające nieszczęścia, jakie spadły na jej wieś. Jeśli dalej się wypierała, poddawano ją innej metodzie, na przykład sprawdzano, czy jeśli ukłuje się jej znamię, będzie odczuwała ból, lub też czy ze związanymi kończynami utonie w rzece.
Kiedy jej wina została uznana za dowiedzioną, poddawano ją kolejnym mękom, by poznać imiona pozostałych czarownic, które musiała spotkać na sabacie. Tym sposobem jeden proces pociągał za sobą kolejny i każdy podejrzewał każdego. Wynik był zawsze taki sam. Przyznanie się do winy wskutek tortur oznaczało dla oskarżonej wyrok śmierci. Przywiązaną do pala, obkładano ją wiązkami chrustu i palono publicznie żywcem.
Prześladowania czy też polowania na czarownice to bez wątpienia jeden z najciemniejszych rozdziałów w europejskiej historii - ale czy również w historii Kościoła? Czy Kościół katolicki faktycznie ponosi odpowiedzialność za jedno z największych przestępstw wczesnej nowożytności?
Wiara w czary i magię łączy wszystkie stare kultury, jednakże już prawo Mojżeszowe zabraniało Izraelitom uprawiania wróżbiarstwa i czarów (Kpł 19,26, Pwt 10,10) i nakazywało podejmowanie drastycznych środków w celu ich zwalczania: "Nie pozwolisz żyć czarownicy" (Wj 22,17), a prawo rzymskie jako karę za czarownictwo przewidywało spalenie żywcem. W pierwotnym Kościele zaś nie znajdujemy żadnych śladów wiary w czarostwo. Gdy w roku 415 chrześcijański motłoch z Aleksandrii zlinczował oskarżaną o uprawianie magii neoplatońską filozofkę Hypatię, oburzeni biskupi wspomnieli o "wielkiej hańbie", niemożliwej do pogodzenia z wiarą.
(...)
Gdy w 1525 roku w Rzymie odbywał się pierwszy proces o czary - i to przed miejskim sądem kryminalnym! - zainterweniował osobiście sam papież. Wprawdzie nie mógł zapobiec egzekucji kobiety, która przyznała się do winy, lecz bez szwanku wyszło z niego wiele mężczyzn i kobiet, po części mocno przez nią obciążonych; Klemens VII (1523-1534) bez namysłu polecił spalić protokoły przesłuchań.
W przypadku polowania na czarownice w Bitonto (Italia) Klemens VIII (1592-1605) zarządził śledztwo, które miała przeprowadzić inkwizycja rzymska. Wszystkich obwinionych przewieziono do Wiecznego Miasta, gdzie papież osobiście nadzorował procedury. W efekcie kobiety zostały uwolnione i zrehabilitowane. Biskup ordynariusz, który nakazał je torturować, został usunięty z urzędu, natomiast oskarżającym je współobywatelkom wytoczono proces o krzywoprzysięstwo, zabobon i zniesławienie. Odtąd rzymski trybunał inkwizycyjny uznał za regułę, że oskarżenie przez przyznające się do winy "czarownice" nie ma mocy prawnej. Jurysta zajmujący się na zlecenie papieża sprawą w Bitonto, Giulio Monterenzi, otrzymał polecenie przygotowania instrukcji prowadzenia procesu w sprawie o czary, i obowiązkiem każdego inkwizytora było jej przestrzeganie (...). Ten urzędowy dokument Watykanu potwierdza, że rzymska inkwizycja angażowała się na rzecz praw kobiet oskarżonych o czary, wypowiadała przeciwko wszelkiej histerii i w jednoznacznych słowach potępiała powszechne praktyki ich sędziów i oprawców!
Gdy inkwizytor z Mediolanu poinformował Rzym o lokalnym procesie czarownic, papież Paweł V (1605-1621) interweniował osobiście, aby nie wykonywano zasądzonych kar śmierci. Jego następca, Grzegorz XV (1621-1623), w bulli "Omnipotens Dei" (1623) ustalił, że wydanie czarownicy bądź czarownika "świeckiemu ramieniu sprawiedliwości" (a tym samym stracenie) tylko wówczas następuje prawomocnie, gdy oskarżony "jednej lub kilku osobom wyrządził swoimi urokami tak znaczne szkody, że spowodował śmierć".
To ograniczenie oraz obowiązująca procedura przyniosły pożądany skutek. Odtąd w strefie wpływów rzymskiej inkwizycji nie osądzono już ani jednej czarownicy, gdyż po zasięgnięciu opinii lekarza każdy zgon dawał się uzasadnić od strony medycznej. Dzięki przysłowiowej łagodności Świętego Oficjum obwiniani coraz częściej domagali się, by ich sprawa została przekazana do Rzymu, gdyż wiedzieli, że tam czeka ich uczciwy proces i najniższy wymiar kary.
0 komentarze:
Prześlij komentarz