_____________________________________________________________________

_____________________________________________________________________

czwartek, 5 września 2013

x. prof. Michał Poradowski - UPADEK FILOZOFII PRZYCZYNĄ UPADKU TEOLOGII


I. ROZKŁAD FILOZOFII

Obecność najrozmaitszych dziwactw w filozofii nie jest rzeczą nową, gdyż już w starożytnej Grecji, obok głębokich, poważnych, uczciwych i odpowiedzialnych systemów myśli, jak Sokratesa, Platona czy Arystotelesa, pojawiają się także systemy "frywolne". Obok żmudnego wysiłku poszukiwania prawdy istnieją sofiści, oddający się wypracowywaniu usłużnych formułek dla pokonywania przeciwnika w dyskusji. Jednakże ludzie poważni cenią tylko tych pierwszych, tych co szukają prawdy, a tymi drugimi, sofistami, pogardzają; chociaż nieraz ich słuchają dla rozrywki. Przedchrześcijańska filozofia grecka idzie drogą wytyczoną przez Sokratesa i wyraża swą godność w określeniu Arystotelesa: "filozofia jest nauką o prawdzie", czyli że jest metodycznym, systematycznym, krytycznym i uczciwym studium rzeczywistości metafizycznej, a więc tej, która znajduje się poza zasięgiem fizyki, meta-physica. U jej podstaw znajduje się przekonanie, że rzeczywistość przedmiotowa, a więc ta co istnieje poza człowiekiem, poza umysłem, jest poznawalna i to ta rzeczywistość zewnętrzna jest przedmiotem ludzkiego poznania.


Cynicy, sofiści i wszyscy inni im podobni nie przejmowali się zagadnieniem, czy ta rzeczywistość zewnętrzna jest, czy nie jest poznawalna, gdyż ta sprawa ich nie obchodziła, byli bowiem zajęci jedynie własnymi poglądami i pojęciami, być może nawet czasami rygorystycznie logicznymi, ale zawsze nie związanymi z przedmiotową rzeczywistością zewnętrzną; byli więc subiektywistami.

Chrześcijaństwo jest religią "intelektualną" par excellence, gdyż nie tylko żąda od człowieka by wierzył całym swym jestestwem, a więc przede wszystkim zobowiązał swój umysł, swoje władze intelektualne, swą wolę i swe "serce" (w znaczeniu jakie daje temu słowu Błażej Pascal), ale także i dlatego, że jest religią daną przez Chrystusa Pana i że to Chrystus, Bóg-Człowiek jest jej istotą, treścią i to "intelektualną", bo jest absolutną Prawdą, jako iż mówi o sobie Ego sum Veritas (J. 14,6). W miarę więc, jak "świat" się nawraca na chrześcijańską wiarę, zaczyna się także i panowanie zdrowej i autentycznej filozofii, tej której już w starożytności przedchrześcijańskiej głównymi przedstawicielami byli Sokrates, Platon i Arystoteles, a więc filozofii pojętej jako nauka o prawdzie, filozofii, która szuka prawdy i jest na usługach prawdy absolutnej, czyli Chrystusa Pana. I to ta autentyczna filozofia, zdając sobie sprawę z faktu, iż rozum ludzki jest ograniczony i że nie może przeniknąć i zgłębić wszystkich tajemnic, z radością przyjmuje światło nadprzyrodzone, czyli Objawienie Boże, zwłaszcza to, które tryska z nauki Chrystusa Pana.

Ten dorobek wysiłku myślicieli chrześcijańskich, oddanych poszukiwaniu prawdy naturalnej i prawdy nadprzyrodzonej, staje się powoli podstawą systemu filozofii, który przyjmuje nazwę philosophia perennis i to ta filozofia ma także szczególną wartość praktyczną jako instrument, którym posługuje się teologia chrześcijańska.

Już pierwsze pokolenie chrześcijan rozumie, że Wiara (Credo) musi przeniknąć całe życie człowieka a więc także i jego życie intelektualne i że nawet jej tajemnice powinny być zgłębione rozumem, czyli że powinny być przedmiotem ludzkiego poznania, tak naturalnego jak i nadprzyrodzonego, a więc rozważane w świetle rozumu i Objawienia, oraz z pomocą Łaski. Święty Paweł, w swych Listach, stał się przykładem chrześcijanina teologa, a więc chrześcijanina, który pragnie "zrozumieć" nie tylko naukę moralną Chrystusa Pana, ale także i tajemnice dogmatów, a przede wszystkim tajemnicę Trójcy Przenajświętszej i tajemnicę Chrystusa Pana, Boga-Człowieka.

Zapewne pierwsi chrześcijanie znali także powiedzenie starożytnych Rzymian: ignoti nulla cupido, czego człowiek nie zna, tego też i nie pożąda, nie miłuje, a przecież główne przykazanie Boże wymaga miłości Boga "z całego serca, z całej duszy, ze wszystkich sił", a więc, aby Boga kochać, trzeba Go poznać, poznać umysłem i "sercem", w świetle przyrodzonym i w świetle nadprzyrodzonym, przez naukę i przez wiarę, siłami ludzkimi i z pomocą Bożą, czyli Łaską. Stąd też, już w pierwszych wiekach, Kościół potępiał tzw. "fideizm", a więc typ wiary wyłącznie sentymentalnej, uczuciowej, angażującej tylko wolę, lecz bez udziału rozumu, bez wysiłku intelektualnego.

Wyrazem tej postawy chrześcijan pierwszych wieków jest formuła, przypisywana świętemu Augustynowi (gdyż on ją używa, co jeszcze nie dowodzi, że jest jej autorem), fides quaerens intellectum, wiara szukająca zrozumienia, wiara wymagająca zaangażowania rozumu, wiara domagająca się zgłębienia jej przez intelekt[1]. Ze swej strony, rozum ludzki, zdając sobie sprawę ze swych ograniczeń, także ucieka się do pomocy Wiary[2], do tajemnic Objawienia, do światła nadprzyrodzonego i do Łaski, a więc przybiera pokorną postawę: intellectus quaerens fidem. Ten wymóg ze strony rozumu, ta ucieczka intelektu do szukania pomocy ze strony Wiary, staje się niezbędny, gdy chodzi o poznanie Prawdy nadprzyrodzonej, którą jest sam Chrystus Pan, a Jego tajemnica teantryczna jest zarazem tajemnicą trinitarną, czyli odnoszącą się do Trójcy Przenajświętszej. Tak to wiara chrześcijańska, wymagając głębokiego zaangażowania ze strony człowieka wierzącego, jest ze swej natury czynnikiem rozwoju duchowego, wewnętrznego, a więc przyczynia się do rozwoju osobowości człowieka i jego kultury osobistej, czyli podmiotowej; jak i zewnętrznej czyli przedmiotowej, a więc Chrześcijaństwo, będąc religią par excellence intelektualną, z konieczności przyczynia się do rozwoju kultury.

Nie znaczy to jednak wcale, że Chrześcijaństwo jest wyłącznie religią intelektualną, gdyż jest zarazem religią miłości, tak naturalnej jak i nadprzyrodzonej, bo Deus caritas est. Ale, do tej Miłości, którą jest Bóg, droga prowadzi przez poznanie (ignoti nulla cupido), a ono, z natury swej, jest intelektualne.

Przez tysiąc lat apogeum Chrześcijaństwa, a więc w okresie wieków, mniej więcej, od czwartego do czternastego, panuje wspomniana philosopllia perennis i dzięki niej kwitnie kultura prawdy metafizycznej, a przede wszystkim kult religijny Prawdy nadprzyrodzonej, czyli Chrystusa Pana. Z nadejściem Odrodzenia, które jest przede wszystkim odrodzeniem pogańskiej kultury greckiej, zaczyna się także powrót do frywolnych systemów pseudofilozoficznych sofistów, a to prowadzi do swawoli intelektualnej i często nawet do gardzenia prawdą. Wolnomyśliciele, czyli różni niedowiarkowie, przez "wolność" myślenia rozumieją wyzwolenie od wymagań moralnych i etycznych, czyli zaniechanie szukania prawdy i mówienia prawdy, tak iż często miejsce prawdy zaczyna zajmować kłamstwo lub bajeczka.

Po Odrodzeniu przychodzi racjonalizm, który ma pretensje do bronienia "rozumu", ale w rzeczywistości chodzi głównie, o przeciwstawienie rozumu ludzkiego rozumowi Boga. Tak Odrodzenie, jak i racjonalizm przyczyniają się do powrotu przed-chrześcijańskiego antropocentryzmu; jako przeciwieństwa wobec chrześcijańskiego teocentryzmu.

Chrześcijaństwo, osłabione w owym czasie przez pojawienie się protestantyzmu, który odebrał Kościołowi znaczną część wiernych, zwłaszcza w krajach germańskich, czuje się zmuszone do tolerowania najrozmaitszych kierunków odrodzonego poganizmu, zarówno tego starogreckiego, jak i dawnych wierzeń pogańskich nawróconych ludów europejskich, a zwłaszcza-germańskich, a które to wierzenia, w większości wypadków, są przesiąknięte panteizmem lub immanentyzmem. Zresztą, jeszcze przed Odrodzeniem, a pod koniec Średniowiecza, ukazują się też myśliciele bałamutni, jak na przykład słynny "mistrz" Eckhardt (1260-1327), którzy sieją zamieszanie w filozofii. Także, już w XIII wieku, pojawia się nominalizm Duns Szkota (1265-1308) i Ockhama (1280-1349), nawiązujący, być może nieświadomie, do nominalizmu stoików. Początkowo był uważany przez wielu jako myśl oryginalna i nieszkodliwa, lecz wkrótce okazał się czynnikiem negatywnym, oraz przyczyną wielu bałamuctw i odchyleń nawet w philosophia perennis. Najważniejsze jednak jest to, że nominalizm przyczynił się do utwierdzenia się subiektywizmu.

Kant, Fichte i Hegel wprowadzają do filozofii wątpliwość co do możliwości poznania rzeczywistości, będąc przekonanymi, że podmiot poznający "uporządkowuje" rzeczywistość zewnętrzną, dzięki czemu przestaje ona być chaosem, czyli nie-bytem[3]. Zresztą, idą oni tylko drogą już uprzednio wskazaną przez Deskartesa.

Jean Jacques Rousseau, którego także nie obchodziła rzeczywistość zewnętrzna, dodaje sił indywidualizmowi i subiektywizmowi, zaprzeczając, iż człowiek, z natury swej, jest istotą społeczną, uważa bowiem, że jednostka jest całością doskonałą i samotną; "1' individu est par lui-meme un tout parfait et solitaire", czyli że człowiek nie potrzebuje współżyć z innymi ludźmi, ani też żyć w społeczeństwie. Indywidualizm i subiektywizm otrzymują w ten sposób silne wsparcie ze strony modnych w owym czasie nauk społecznych.

Podważa się także podstawy epistemologii, a to w miarę jak się porzuca starą zasadę odnośnie prawdy pojętej jako adaequatio rei et intellectus[4], co ułatwia panowanie subiektywizmu i otwiera drogę dla idealizmu.

Idealizm Holbacha (1723-89) ma już charakter praktyczny: zwalczanie religii, zwłaszcza chrześcijańskiej. Idealizm nawet ma ją zastąpić, czyli że "filozofia" idealistyczna ma zająć miejsce religii, sama stając się "religią".

Jaką? Religią kultu człowieka, jak to sformułuje Volney (1757-1820): "najwyższym bytem dla człowieka jest sam człowiek"[5]. W pięćdziesiąt lat później, Karl Marks (1818-83) zaproponuje tę formułkę jako własną[6]. Voltaire (1694-1778), który bardzo przyczynił się do zniszczenia ustroju tradycyjnego przez Rewolucję Francuską (1789-99), lecz zmarł przed jej wybuchem, staje się "mistrzem" i autorytetem dla wolnomyślicieli i "idealistów". Fichte (1762-1814), wstrząśnięty do głębi przez Rewolucję Francuską, wprowadza temat "rewolucji" jako obowiązkowy w rozważaniach filozoficznych subiektywizmu i idealizmu. Condorcet (1743-94) rzuca hasło "postępu", a Comte (1798-1857) hasło "przemian", oba jako przymioty istotne "społeczeństwa", które staje się przedmiotem studiów modnej w owym czasie socjologii, a to pozwoli, aby Rewolucja, która dotąd była jedynie przedmiotem studiów politycznych i historycznych, nabrała wymiarów filozoficznych, a nawet teologicznych.

Jednak, subiektywizm i idealizm, jako rozkład filozofii, dochodzą do szczytu w systemie Hegla (1770-1831). Jego myśl, głęboko immanentna, utożsamiająca się z panteizmem, posługując się tematyką religijną czerpaną z Biblii, jest właściwie zlaicyzowanym Chrześcijaństwem, co słusznie zauważył L. Feuerbach (1804-72). Hegla "filozofia" historii jest przedstawiona w ramach jego dialektycznej dynamiki, w której Trójca Przenajświętsza została bluźnierczo i świętokradzko sprowadzona do permanentnego procesu dialektycznego następujących po sobie bez końca; tezy, antytezy i syntezy, w którym to procesie Idea czy Duch (Geist), urzeczywistnia się przez alienację (wyobcowanie). Tak to, historia przestaje być czymś właściwym dla ludzkości, zajmując pierwsze miejsce w świecie idealistycznym Hegla. Skoro, według Hegla, wszystko co racjonalne jest rzeczywiste (realne), a co rzeczywiste (realne) jest racjonalne, w ramach jego systemu, usprawiedliwiają się zarówno postawy realistyczne, jak i idealistyczne. Jego samowystarczalny immanentny subiektywizm, który może być też rozumiany jako panteizm, umieszczając Ducha (Geist) w świadomości człowieka (jak zresztą i całość podmiotu myślenia), a zatem utożsamiający go także ze "światem", którego człowiek jest cząstką najważniejszą, pozwala na nadanie "historii" zupełnie nowego znaczenia przez sugerowanie, iż utożsamia się ona z Bogiem (panteistycznym). Stąd też, w światopoglądzie Hegla, protagonistą wydarzeń nie jest ani Bóg-osoba, ani człowiek-osoba, lecz Historia, jako permanentne stawanie się, która w nurt swych wydarzeń porywa sobą także człowieka (ludzkość), sama będąc manifestacją Ducha, który, można przypuszczać, utożsamia się z Bogiem (panteistycznym)[7].

***
Przypomnijmy, że w historii świętej, a więc tej, którą opisuje Biblia, głównym protagonistą jest Bóg (osobowy), a człowiek działa jakby w Jego cieniu, będąc figurą drugorzędną. Wszystko zaczyna się od aktu stworzenia wszechświata przez Boga, ale ten "wszechświat" jest jakby "sceną" dla umieszczenia na niej człowieka i jego przeznaczenia, zawsze najściślej związanego z Bogiem, gdyż człowiek nie tylko jest stworzony przez Boga z miłości i dla podzielenia Bożego szczęścia wiecznego, lecz także, w osobie Chrystusa Pana, Boga-Człowieka, jest wyniesiony na poziom życia Bożego. Nadto, historia święta zapowiada Sąd Ostateczny i ponowne przyjście Chrystusa Pana, jako Sędziego i Króla Nowej Ziemi i Nowego Nieba, a więc historia przedłuża się w wieczność, co życiu ludzkiemu nadaje szczególniejszy sens, godność i wartość, gdyż życie człowieka nie kończy się ze śmiercią; lecz, wręcz przeciwnie, śmierć jest przejściem do nowego życia, które nie ma końca, będąc albo wieczną szczęśliwością w Niebie, albo wiecznym cierpieniem w piekle i ten los człowieka zależy od niego samego. Z tej biblijnej wizji historii nic nie pozostaje w ubogim, nędznym i śmiesznym systemie Hegla, gdzie wszystko jest sprowadzone tylko do "mechanicznej" i niekończącej się dialektyki przemian tezy, antytezy i syntezy. Wizja historii Hegla jest beznadziejna, więc nic dziwnego, iż jej zwolennicy przeważnie kończą życie samobójstwem.

***

Feuerbach "poprawił" system Hegla, wprowadzając Materię w miejsce Idei-Ducha i w ten sposób ów "poprawiony" (a właściwie pogorszony) heglizm, nie przestając być idealistycznym (a więc czystym wytworem wyobraźni), stał się materialistycznym (ale nie realistycznym), a więc atrakcyjnym dla materialistów; głównie dla Marksa i jego zwolenników. To w ramach tego "poprawionego" (pogorszonego) heglizmu, Marks wypracowuje swój "materializm dialektyczny", "materializm historyczny" i "determinizm gospodarczy", a więc system materializmu całkowicie idealistycznego. Marks także wprowadza radykalną rewolucję w filozofii, proponując swoją formułkę rewolucyjną "alle Verhaltnisse umzuwerfen" (wywrócić wszelkie stosunki) i sam daje przykład jej realizacji, umieszczając człowieka w miejsce Boga, nienawiść w miejsce miłości, walkę klas w miejsce braterskiego współżycia itd. Odtąd, rewolucja-przewrót w filozofii staje się radykalną, totalną, powszechną i permanentną, bo takie są cztery charakterystyki marksowskiej rewolucji.

Ta krótka synteza głównych i negatywnych nurtów w filozofii – w której, z braku miejsca; trzeba było opuścić wiele poważnych systemów – byłaby jednak niezupełną, jeśli nie wspomni się przynajmniej jeszcze Henri Bergsona i Benedetto Croce. Bergson (1859-1941), wprowadzając biologię do wspomnianego wyżej procesu nieustannych zmian ewolucyjnych i metafizycznych oraz socjologicznych, nadaje nowe wymiary abstrakcyjnej i zawikłanej myśli Kanta-Hegla-Feuerbacha-Marksa. Odtąd, Historia (pisana już z dużej litery), jako jedyny protagonista wszelkich wydarzeń, w swym nieustannym i nieskończonym procesie dialektycznych i socjologicznych zmian, dzięki Bergsonowi przybiera także wymiary bardziej skonkretyzowane biologicznej ewolucji, co pozwala subiektywistom na wprowadzenie doń także idei zmiany "natury", tak w sensie ogólnym, jak też i w sensie "natury człowieka", w wyniku czego zaczyna się twierdzić za Heraklitem, że nie ma nic stałego we wszechświecie i że człowiek, jako przedmiot nauk przyrodniczych i humanistycznych, z konieczności nieustannie ewolucjonuje, będąc ten ewolucjonizm totalnym i nieskończonym.

Benedetto Croce (1866-1952) wyciąga z tego wszystkiego wnioski logiczne i praktyczne. Historia, ubóstwiona przez Hegla i jego uczniów, staje się u Croce "historyzmem", czyli światopoglądem pełnym i całkowitym, przybierając nadto charakter religijny.

Dzięki tym ostatnim wkładom do myśli subiektywizmu (idealizmu), kierunki neo-marksistowskie, zwłaszcza Gramsci i szkoła z Frankfurtu, a więc Adorno (1903-69), Horkheimer (1895-1973), Benjamin (1892-1940) i wielu innych, mieli ułatwioną sytuację dla zaktualizowania mętnej i niekonsekwentnej myśli Karola Marksa i dla przedstawienia jej w sposób nieco bardziej logiczny i pociągający przynajmniej dla dzisiejszych subiektywistów (idealistów), a przede wszystkim dla dodania im ducha i nadziei, że marksistowski komunizm, prędzej czy później, dojdzie wszędzie do władzy i zapanuje nad całym światem, wybierając drogę rewolucji-przewrotu w świecie kultury, tak jak to prorokował już Engels, kiedy twierdził, iż "komunizm jest konsekwencją logiczną filozofii neoheglowskiej"[8].

Podsumowując, można stwierdzić, że rozkład filozofii polega przede wszystkim na porzuceniu troski o poznanie rzeczywistości i na wypracowaniu systemów myśli nie związanych z rzeczywistością, a więc bezpodstawnych, dowolnych, arbitralnych, zwanych subiektywizmem, idealizmem, immanentyzmem, monizmem, nominalizmem itd., których przedmiotem jest wytwór chorej wyobraźni, umieszczony wyłącznie w "świadomości", do której Freud (1856-1939) dodał jeszcze "podświadomość".

II. PRZENIKAME MARKSIZMU DO TEOLOGII

Teologia, zwłaszcza chrześcijańska, pojawia się jako konieczność "zrozumienia" nieco tajemnic Wiary, a więc jako skutek intelektualizacji treści religii. Człowiek odczuwa potrzebę zgłębienia istoty swych wierzeń nie tylko "sercem" i uczuciem, ale także umysłem, według wyżej już przypomnianej zasady fides quaerit intellectum, intellectus quaerit fidem. Istnieje bowiem owa konieczność współpracy między rozumem i wiarą, gdyż wzajemnie się potrzebują. Religia jest czymś całkowicie naturalnym w człowieku; człowiek normalny jest zawsze religijny.

Ta konieczność zgłębiania swych wierzeń zmusza człowieka do wypracowywania odpowiedniej terminologii, uciekając się do pojęć i słów powszechnie przyjętych i ściśle określonych, co nie jest wyłącznie sprawą lingwistyki i filologii; ale także i filozofii. Stąd też konieczność wypracowywania odpowiedniej filozofii dla użytku teologii, gdyż nie każda filozofia nadaje się do użytku teologii, zwłaszcza katolickiej, podobnie jak nie każdy nóż kuchenny nadaje się do delikatnych operacji chirurgicznych. Dlatego też chrześcijańscy myśliciele wypracowali dla chrześcijańskiej teologii odpowiednią filozofię, która, jak widzieliśmy, przybrała nazwę philosophia perennis, gdyż jej główny trzon pochodzi z czasów przedchrześcijańskich, ale ma w sobie element istotny wspólny z Chrześcijaństwem: umiłowanie prawdy, a prawda jest zawsze prawdą, a więc to co jest prawdą ma zawsze tę samą wartość, gdyż istotą prawdy jest niezmienność, a więc prawdy przedchrześcijańskie są w pełni ważne i w czasach chrześcijańskich.

Ale ta philosophia perennis, w okresie Chrześcijaństwa, została rozwinięta, pogłębiona, uzupełniona i dostosowana do potrzeb chrześcijańskiej teologii, stąd też słusznie została nazwana także "filozofią chrześcijańską" i jako taka stała się instrumentem chrześcijańskiej teologii, czyli ancilla theologiae, służebnicą teologii. Została ona wypracowana już w pierwszych wiekach, będąc instrumentem Patrystyki, czyli pism teologicznych Ojców Kościoła i w pełni używana w oficjalnych dokumentach Urzędu Nauczycielskiego Kościoła, zwłaszcza Soborów dogmatycznych, a z biegiem czasu przeszła do nauki, a więc do szkół kościelnych, zwłaszcza katedralnych, a później do Uniwersytetów, które przecież zrodziły się w katedrach. Właściwie cała teologia tradycyjna Kościoła została wypracowana na podstawie tejże philosophia perennis, wkład jednak do niej św. Tomasza z Akwinu był wyjątkowy, stąd też przybrała nazwę "tomizmu", a później i neotomizmu, a w pewnych okresach utożsamiała się ze scholastyką. Dopóki teologia wiernie posługiwała się "filozofią chrześcijańską" (a więc philosophia perennis, tomizm, neotomizm) nie było w niej większych odchyleń czy nieporozumień. Te nieporozumienia, odchylenia, a nawet oczywiste błędy i herezje pojawiają się głównie wówczas, kiedy niektórzy teologowie uciekają się do innych systemów filozoficznych, porzucając philosophia perennis.

Praktycznie, zasadnicze zmiany w teologii zaczęły się wówczas; kiedy to Luter zajął postawę antyklerykalną i typowo fideistyczną. Luter pogardzał rozumem i dla niego wiara ograniczała się prawie wyłącznie do woli wierzenia. Nadto, Luter odrzuca autorytet Kościoła w sprawach wiary, zastępując go autorytetem Biblii, lecz interpretowanej indywidualnie i poza Kościołem.
Jednym z najważniejszych momentów jest, być może, pojawienie się filozofii Kanta. Tak zwany przez Kanta "człowiek dojrzały" chce sam decydować o wszystkim, a więc także o sprawach Wiary, bez brania pod uwagę autorytetu Kościoła, a nawet odrzucając autorytet Biblii. Oczywiście, odrzuca przede wszystkim philosophia perennis, a przecież ta, jak widzieliśmy, była i jest zawsze podstawą dla theologia perennis[9]. Niestety, filozofia Kanta, typowo subiektywna, staje się modną, wyrugowując tradycyjną philosophia perennis, nawet w szkołach katolickich, a zwłaszcza jezuickich, w początkach XIX wieku, mimo usilnych zabiegów Papieży, aby wyłącznie uciekać się w teologii do philosophia perennis.

W ten sposób, subiektywna filozofia Kanta utorowała drogę indywidualizmowi i racjonalizmowi, przygotowując umysły do przyjęcia bałamuctw Hegla. Tradycyjny światopogląd teocentryczny Chrześcijaństwa szybko zostaje zastąpiony pogańskim antropocentryzmem, który, chociaż został już poprzednio przypomniany przez Odrodzenie, to jednak nie miał przed Kantem większych wpływów w filozofii i w teologii. Filozofia Kanta i następnie Hegla także przyczyniły się do pogłębienia pojęcia "świadomości", "jestestwa" i "jaźni", czyniąc z nich ostatecznych sędziów w sprawach prawdy i wiary, co z kolei wzmocniło indywidualizm. Zagrożona tymi prądami teologia katolicka, w drugiej połowie XIX wieku, z polecenia Papieży, ponownie szuka ratunku w powrocie do filozofii tomistycznej, a więc w philosophia perennis, co przyczyniło się do aktualizacji i do wypracowania neotomizmu.

Indywidualizm stał się źródłem egoizmu, zwłaszcza w teoriach Jean Jacques Rousseau i Maxa Stirnera (1806-56), wywołując ostrą reakcję w postaci "socjalizmu". Niestety, socjalizm, który w początkach XIX wieku nie ma jeszcze nic wspólnego z tzw. "kwestią społeczną" i z warstwą robotniczą, wpada w przeciwieństwo absolutyzując społeczeństwo i sekularyzując Chrystusową naukę o Królestwie Bożym, a to przede wszystkim w bluźnierczych pismach Henri Saint Simon (1760-1825), a zwłaszcza w jego ostatniej książce, Le Nouveau Christianisme, gdzie religia chrześcijańska jest sprowadzona wyłącznie do etyki i zastąpiona religijnym kultem społeczeństwa, czyli ohydnym poganizmem, wzywając do oddawania czci boskiej już nie człowiekowi jednostce, a człowiekowi społeczeństwu. Należało nam przypomnieć te fakty, aby ułatwić zrozumienie pojawienia się marksizmu, a przede wszystkim aby odpowiedzieć na pytanie; dlaczego absurdalny i niedorzeczny system Karola Marksa spotkał się z przyjęciem nawet wśród niektórych teologów, którzy uważają się za katolików?

W XIX wieku wpływy marksizmu były mizerne. To dopiero kiedy Lenin instynktownie wyczuł w Marksie rewolucjonistę, którego usiłowano aż do początków XX wieku przedstawiać jako socjalistę, w niewydanych rękopisach odnajdując na to dowody, marksizm, jako ideologia rewolucyjnego komunizmu, nabrał rumieńców i stał się oficjalną ideologią-religią skomunizowanej Rosji, a Związek Sowiecki zaczął się nim posługiwać w celach swego imperializmu.

Istotą marksizmu jest rewolucja, która ma cztery przymioty; jest ona bowiem radykalną, permanentną, światową i powszechną (uniwersalną). Będąc "powszechną" (uniwersalną), z natury swej rozciąga się na wszystko, na całą kulturę, a więc i na religię. W tej perspektywie przenikanie marksistowskiej ideologii do teologii było i jest nieuniknione. Jednak, dopóki teologia uciekała się w swych studiach do pomocy ze strony philosophia perennis, marksizm nie miał do niej dostępu. Z chwilą jednak, gdy niektórzy teologowie po Drugim Soborze Watykańskim porzucili tę tradycyjną filozofię chrześcijańską i zaczęli uciekać się do subiektywizmu Kanta i do bałamuctw systemu Hegla, a później do tzw. egzystencjalizmu, czy to do niedowiarka Heideggera, czy to do wojującego bezbożnika Sarte'a, marksizm miał już drzwi szeroko otwarte, wiec skorzystał z okazji i spokojnie wszedł do tych "teologii".

Trzeba pamiętać, że marksizm jest syntezą niemal wszystkich systemów myśli subiektywnych, immanentnych i panteistycznych, oraz Gnozy i Kabały, a przede wszystkim szkoły Kant-Hegel-Feuerbach, stąd też każdy kto się ucieka do tych myślicieli i u nich szuka podstaw filozoficznych, prędzej czy później, staje się marksistą, a jego "teologia" musi być immanentną lub, w najlepszym wypadku, panteistyczną, czyli pogańską, ale w żadnym wypadku nie może być chrześcijańską.

Oczywiście, że powrót w filozofii i w teologii do antropocentryzmu jest także ważną okolicznością, gdyż z chwilą, kiedy teologia nie jest ześrodkowana na Bogu, lecz na człowieku, przestaje być teo-logią i staje się antropo-logią, a w przypadku teologów marksistów właściwie sprowadza się do zoo-logii, gdyż dla nich człowiek jest tylko nieco bardziej rozwiniętym zwierzęciem.

Błędny ekumenizm, a więc taki, który w praktyce niczym nie różni się od synkretyzmu, także ułatwia przenikanie marksizmu do teologii katolickiej, gdyż do bezkrytycznej współpracy teologów z "teologami" różnych innych wyznań, które, dawno już, przed katolikami, zostały głęboko przesiąknięte marksizmem.

Marksiści z łatwością wykorzystali protestancką modę na "odmitowanie" teologii i w ogóle religii, w czym się tak odznaczył Bultman. Walka z "mitami" pozwala na całkowitą sekularyzację i laicyzację wszystkich dogmatów katolickiej Wiary. Jednym z przykładów jest dzisiejsza marksistowska Chrystologia. Wykorzystując stare ataki na osobę Chrystusa Pana, rozpoczęte już za jego ziemskiej działalności w Palestynie, a przekazane następnym pokoleniom przez Talmud, skąd przeszły do pseudoteologów XV wieku, a później stały się modne za czasów Lutra i Melanchtona, znowu weszły do pism Reimarusa (wydanych przez wolnomyśliciela Lessinga), do Hegla, Straussa, Bruno Bauera, Renana i Kalthoffa, z łatwością mogli marksiści przedstawić "Jezusa z Nazaretu" jako wzór rewolucjonisty-komunisty, a nawet terrorysty. Hans Kung ułatwił im te robotę swoją formułką: być chrześcijaninem, to znaczy iść śladami Chrystusa, a skoro Chrystus był rewolucjonistą i terrorystą, za co został skazany na haniebną śmierć na krzyżu, chrześcijanin naszych czasów, idąc śladami swego Mistrza, też powinien być rewolucjonistą i terrorystą, walczącym przeciwko niesprawiedliwemu ustrojowi gospodarczemu i przeciwko imperializmowi Stanów Zjednoczonych. Tego się uczy dzisiaj prawie we wszystkich parafiach, zwłaszcza w tzw. "trzecim świecie", tj. w Ameryce Południowej i Centralnej, w Afryce i w Azji, i to się nazywa "duszpasterstwem chrystologicznym". Na próżno, jak dotąd, w Puebla (Meksyk) Papież Jan Paweł II, w swym długim przemówieniu do biskupów, występował przeciw tej "Chrystologii". Ta marksistowska Chrystologia została uzupełniona nie mniej marksistowską Mariologią, która przedstawia Matkę Bożą jako rewolucjonistkę i jako wzór matki-rewolucjonistki, bo to Jej się przypisuje "zasługę", że tak dobrze wychowała swego Syna, iż i On poszedł jej śladami i został rewolucjonistą – terrorystą. Stąd też, tak bardzo zwalczany kult maryjny w Ameryce Południowej w okresie soborowym, ostatnio został zrehabilitowany i przywrócony, gdyż doskonale, w swym nowym ujęciu marksistowskim, służy komunistycznej rewolucji.

Jest tu jednak coś więcej: marksizm nie tylko przenika do teologii katolickiej i niszczy ją od wewnątrz, przez posługiwanie się nią dla swych celów rewolucyjnych, ale nawet wypracowuje swoje "teologie"[10]. Jednym z przykładów w tym wypadku jest tzw. "teologia wyzwolenia", która została wypracowana przez marksistów i na podstawie marksistowskiej "filozofii". To też nic dziwnego, że mimo wielkich wysiłków ze strony autentycznych teologów, aby tę "marksistowską teologię wyzwolenia" poprawić i oczyścić z marksizmu, do niczego pozytywnego, jak dotąd, nie doszło. W tym wypadku "infiltracja" idzie w kierunku odwrotnym: to katolicy próbują przeniknąć do marksistowskiej "teologii", a usprawiedliwiają swą pozycję tym, że Stolica Apostolska uznała w swych dokumentach Libertati nuntius oraz Libertati conscierttia, iż temat "wyzwolenia człowieka z grzechu i jego skutków" jest uzasadniony.

Powracając jeszcze do Chrystologii i do uprzednio przedstawionego rozkładu filozofii, trzeba jeszcze przypomnieć, że heglowska wizja historii, jako nie kończący się proces nieustannych zmian i ewolucji, kiedy została wzmocniona przez biologizm Henri Bergsona i przez historyzm Benedetto Croce, dała podstawy dla tzw. "Chrystologii kosmicznej" Teilhard de Chardin, w której "dogmaty" panteizmu i immanentyzmu zostały zgrabnie połączone ze starymi, bo z pierwszych wieków czerpanymi, opiniami różnych heretyków, oraz starej Gnozy i Kabały, a przedstawione jako coś nowego i oryginalnego. Ważne jest to, że Marks, prawie sto lat przed Teilhard de Chardin, także czerpał z tych samych źródeł panteizmu i immanentyzmu, a także uciekał się do "mądrości" Gnozy i Kabały, stąd też nic dziwnego, że marksiści w latach sześćdziesiątych, a więc właściwie w przededniu Soboru i w ciągu jego narad, tak szeroko rozprowadzili po całym świecie pisma głośnego jezuity. Znakomity filozof Marcel de Corte w związku z tym pisze: "Można łatwo zrozumieć fantastyczną propagandę 'myśli' (jeśli można tak to nazwać) Teilhard de Chardin przez klan progresistów. Ta filozofia 'stawania się', usiłuje zastąpić tradycyjną w Kościele filozofię bytu i jednoczy w sobie wszystkie aspekty modernistycznego subiektywizmu, od integralnego idealizmu do integralnego materializmu, otwierając na oścież drzwi marksizmowi. Kiedy Teilhaid i jego zwolennicy oświadczają, że, Bóg chrześcijański Niebios i Bóg marksistowski przyszłości, powinni ostatecznie spotkać się, to chcą powiedzieć, że ateistyczny totalizm i pseudochrześcijański totalizm spełnią swe przymierze w potwornej tyranii, która zniewoli ciała i dusze w jednym zusamenmarschierung mistyczno-ekonomicznym, wobec którego Dostojewskiego legenda o Wielkim Inkwizytorze wydaje się być bajeczką dla małych dzieci. Ta zbieżność między karykaturą Kościoła i karykaturą społeczeństwa będzie ukoronowaniem wszystkich subiektywizmów, które pustoszą współczesną kulturę"[11].

Wspomniany uprzednio subiektywizm Henri de Saint Simon, którego najskrajniejszym wyrazem jest Le Nouveau Christianisme, ze swą całkowitą sekularyzacją Królestwa Bożego, nauczanego przez Chrystusa Pana, gdzie społeczeństwo doczesne i wyłącznie ziemskie jest absolutyzowane i ubóstwiane, stał się natchnieniem dla, wielu współczesnych marksistowskich "teologów" i przeniknął do ich "teologii", a nawet do liturgii Mszy Świętej, która w wielu wypadkach, z odnowienia Ostatniej Wieczerzy i Ofiary na Krzyżu, została sprowadzona do bluźnierczego i świętokradczego kultu "zgromadzenia wiernych", czyli do zbiorowej samoadoracji. Nic dziwnego, że tego rodzaju liturgia jest chętnie przyjęta przez marksistów i że w niej entuzjastycznie uczestniczą, bo w gruncie rzeczy, jak pisze cytowany poprzednio Marcel de Corte, jest to "przeniesienie na poziom liturgiczny głównej zasady ateistycznego marksizmu, który wynosi kolektyw do absolutu"[12].

Także niektóre ideologie, przenikając do teologii, ułatwiają infiltrowanie jej przez marksizm. Tak na przykład skrajny liberalizm, a więc ten, który domaga się absolutnej autonomii dla człowieka i odrzuca w konsekwencji wszelki autorytet, także Prawa Przyrodzonego i Dekalogu, a nawet Boga. Ten absolutny liberalizm, przyjęty przez teologów, nastawia ich przychylnie także na przyjęcie marksizmu, nie należy bowiem zapominać, że Marks był właśnie takim skrajnym liberałem i że jego "filozofia" jest oparta na takim absolutnym liberalizmie i że liberalizm jest korzeniem marksizmu, stąd też liberałowie są często marksistami lub przynajmniej sympatyzują z marksizmem.

Na czym polega liberalizm w teologii? Przede wszystkim na żądaniu absolutnej wolności w jej wypracowywaniu. W praktyce, prawie zawsze liberalizm idzie w parze z indywidualizmem, tak co do czytania i interpretowania Biblii, jak i co do wypracowywania teologii. Otóż, trzeba pamiętać o tym, że teologia katolicka tym się różni od innych, a zwłaszcza od protestanckiej, że musi być zawsze wypracowywana "z Kościołem i w Kościele", w pełni przestrzegając zasadę sentire cum Ecclesia, a to wymaga, aby teolog zawsze "umieszczał się" w oficjalnej nauce Kościoła, tak jak ona się przedstawia w całej jego historii.

"Teologia liberalna" i "teologia indywidualistyczna" mają swoje początki w protestantyzmie i, dokładniej, w teologii Lutra. Luter odrzucał autorytet Kościoła i zaczął "odczytywać" Biblię poza Kościołem i wypracowywać swą teologię na własny rachunek, czyli nie biorąc pod uwagę oficjalnej nauki Kościoła.

Ale to, co powstaje poza Kościołem, jest zawsze wystawione na niebezpieczeństwo błądzenia, gdyż tylko Kościół otrzymał od Chrystusa Pana zapewnienie stałej asysty Ducha Świętego, a nawet nieomylności. Istnienie obecnie tylu teologii dziwacznych i nawet bluźnierczych jest przede wszystkim skutkiem zajmowania postawy liberalnej i subiektywistycznej, czyli porzucenia zasady sentire cum Ecclesia[l3]. Ci teologowie, jeśli się uważają, za katolików, tylko formalnie przynależą do Kościoła, lecz w rzeczywistości sami się od niego odseparowują. Prawie to samo można powiedzieć o niektórych stanowiskach "personalistycznych", gdyż także i one są skrajnie liberalne, domagając się absolutnej autonomii "sumienia" uważając je za ostatnią instancję, decydującą o tym co jest dobre, a co złe, moralne czy niemoralne, bez uciekania się do przedmiotowych norm moralnych Dekalogu i urzędowej nauki Kościoła.
Także, odnosi się to do teologów, którzy dostosowują się do "mody", a więc do kierunków myśli, jakie się stają modnymi w pewnych okresach, bez troski o to, czy poglądy te są zgodne z Prawem Przyrodzonym i stałą tradycyjną nauką Kościoła. Tak na przykład, niektórzy teologowie, w okresie Rewolucji Francuskiej i zaraz po niej, usiłowali na gwałt dostosować naukę Kościoła do ówczesnych niechrześcijańskich i nawet antychrześcijańskich ideologii. Podobnie było w Niemczech w okresie hitleryzmu i jest obecnie w wielu krajach, gdzie zapanował marksistowski komunizm. Wszyscy oni porzucają zasadę sentire cum Ecclesia.

Na największą jednak pogardę zasługują ci teologowie, którzy, żyjąc w krajach wolnych i w doskonałych warunkach dla pracy intelektualnej, za judaszowe srebrniki piszą najrozmaitsze absurdalne pseudoteologie według życzeń swych klientów, doskonale zdając sobie sprawę z krzywdy, jaką tym czynią Kościołowi, świadomie fałszując jego tradycyjną naukę. Niektórzy z nich nawet wykorzystują naiwność i brak kultury swych czytelników, odważając się dawne i przestarzałe herezje, z pierwszych wieków, przedstawiać jako coś nowego i jako własną myśl oryginalną. Infiltracja marksizmu i progresywizmu w Kościele jest obecnie tak wielka, że nie tylko zdołała wpłynąć na postawę wielu teologów i przeniknąć do ich teologicznych systemów, ale także uzyskała wpływy w kościelnych instytucjach wydawniczych, które, sto lat temu, zostały założone, często z inicjatywy prywatnej, właśnie dla zwalczania tychże błędów i do szerzenia czystej i nieskażonej nauki Kościoła. Tak to, w ostatnim dwudziestoleciu, wiele głośnych i chwalebnych domów wydawniczych przeszło w ręce progresistów i marksistów. Dziś nie można już mieć zaufania do prac wydawanych przez Herdera w Niemczech, czy przez Bonne Presse we Francji, ani przez Wydawnictwa Paulińskie we Włoszech, ani do wszystkiego co wydaje BAC w Hiszpanii, nie mówiąc już o dziesiątkach nowych domów wydawniczych, które przyjmują zasadę ekonomiczną drukowania wszystkiego co się szybko sprzedaje, nie bacząc czy jest to zdrowe ziarno, czy trujący kąkol. Są jednak także wydawnictwa "katolickie", a nawet "kościelne", które wyłącznie wydają to wszystko co zohydza postać Chrystusa Pana, przedstawiając Go jako rewolucjonistę i buntownika o wiele skrajniejszego, niż starożytny i mitologiczny Prometeusz, gdyż nawet bluźnierczo utożsamiają Go z Szatanem.

Być może, iż żadna dziedzina teologii nie jest obecnie tak spodlona jak Chrystologia. Pismo święte mówi: "Uderzą pasterza i rozproszą się owce". Chrystus Pan, według własnych słów, jest Pasterzem, ale jest też "syntezą" całej chrześcijańskiej Wiary i jej personifikacją. Atak na Chrystusa Pana jest zarazem atakiem na wszystkie dogmaty i wszystkie zasady Wiary, a atak w formie przedstawiania fałszywej Chrystologii, która jest zaprzeczeniem boskości Chrystusa Pana, jest najskuteczniejszą walką z Chrześcijaństwem i w ogóle z wiarą w Boga w Trójcy Świętej Jedynego. Niektóre dzisiejsze Chrystologie są w rzeczywistości opluwaniem[14] Najświętszego Oblicza Chrystusa Pana.

Widać z tego, że obecnie religia chrześcijańska jest przez marksistów bardziej atakowana od wewnątrz przez fałszywe teologie, niż od zewnątrz przez prześladowania. Spodziewają się widocznie, że rozpowszechniając fałszywe teologie i posługując się religią na rzecz komunistycznej rewolucji, szybciej i skuteczniej zniszczą wiarę w Boga.

III. KONSPIRACJA PRZECIWKO PRAWDZIE

To wszystko dzieje się nie tylko samo, spontanicznie, ale też i dlatego, że jest organizowane, planowane i finansowane. Przez kogo? Przez wrogów Pana Boga. Walka z Bogiem i z religią wielokrotnie była organizowana. Dla przykładu, przypomnijmy tutaj tylko jeden fakt historyczny, dość dobrze znany, ale przez wielu być może zapomniany. Chodzi o konspirację do walki z prawdą, a znaną w historii jako sekta Iluminatów. Została ona założona w roku 1776 przez Adama Weishaupta do walki z religią katolicką, przy pomocy szerzenia racjonalizmu. Papież Pius VI ją potępia w roku 1785, co przerywa jej działalność na prawie sto lat; odżywa bowiem w Niemczech, w roku 1896 i w Austrii, w roku 1922. Ciekawe szczegóły o tej sekcie i o jej walce z religią katolicką podaje niedawno zmarły wielki filozof włoski Michele Federico Sciacca[15].

Według profesora Sciacca, jednym z iluminatów był Gotthold Ephrain Lessing (1729-81), dobrze znany w historii kultury jako jeden z głównych przedstawicieli Oświecenia (Aufklarung) w Niemczech. Otóż, Lessing rzucił hasło, iż nie należy troszczyć się o prawdę, gdyż, jego zdaniem, prawda przeszkadza w braterskim i spokojnym współżyciu. Jednym ze środków do walki z prawdą był dla niego teatr. Lessing był dramaturgiem i napisał wiele dzieł teatralnych, poświęconych właśnie walce z prawdą, jako "przesądem".

Iluminizm jest natchnieniem Oświecenia, które głównie odznacza się szerzeniem racjonalizmu w formie zorganizowanej i jednocześnie w wielu krajach, a więc, w Anglii, we Francji, w Niemczech, we Włoszech, w Polsce itd.; oraz w Stanach Zjednoczonych. To wszystko dzieje się w przededniu Rewolucji Francuskiej, a do której wybuchu przyczynia się. Głównymi przedstawicielami Oświecenia (jako walki z religią chrześcijańską, a jeszcze bardziej jako wysiłku pozbawienia jej cech nadprzyrodzonych) są: Locke, Hume, Adam Smith, D'Alambert, Kant, Voltaire, Herder, Goethe, Pestalozzi itd. Jest to ściśle zorganizowana walka z prawdą przez przemilczanie jej we wszystkich dziedzinach kultury, a więc gardzi się prawdą metafizyczną, naukową, empiryczną, historyczną, socjologiczną, psychologiczną, antropologiczną, biologiczną itd. Ale kto świadomie gardzi prawdą, gardzi też i Chrystusem Panem, który przecież o sobie powiedział: Ego sum Veritas (J.14,6), a więc kto świadomie przemilcza jakąkolwiek prawdę, przemilcza Chrystusa Pana, który jest Prawdą absolutną, zamykając także człowiekowi drogę ku wolności, gdyż Chrystus Pan również powiedział: Veritas liberabit vos (J. 8,32), a więc tylko prawda jest drogą ku wolności.

Marks, jak wszyscy iluminaci, także odrzuca prawdę a nawet przeczy możliwości jej istnienia, zwłaszcza prawdy metafizycznej, przyjmując jedynie "prawdę chwilową", czyli to co w danym momencie uchodzi za prawdziwe, ale co nie dochodzi nawet do poziomu tzw. "prawdy historycznej", a więc takiej, która może być stwierdzona na podstawie dokumentów. Za Marksem i za iluminatami idą dzisiejsi marksiści, zwłaszcza ci, co weszli do Kościoła, a przede wszystkim teologowie-marksiści i to głównie oni szerzą wewnątrz Kościoła zasadę przemilczania prawdy, zwłaszcza teologicznej, posługując się hasłem "zgody". A więc w imię zgody (reconciliatio), nie spierać się o dogmaty i zasady moralne, czyli że tę postawę walki z prawdą, a więc z Chrystusem Panem, ubiera się w pozory dobroci, a nawet miłości bliźniego: należy przemilczać prawdę, aby komuś nie sprawić przykrości[16].

Ta konspiracja przeciwko prawdzie znajduje też poparcie w źle rozumianym ekumenizmie, gdyż rzekomo w imię jedności i zgody wysuwa się też hasło przemilczania prawdy. Często się słyszy: "nie mówmy o tym co nas dzieli (dogmaty Wiary, treść Credo, zasady moralne), ale tylko o tym co nas łączy". W ten sposób przemilcza się naukę Chrystusa Pana, a nawet przemilcza się Jego samego, gdyż On jest Prawdą i to jedyną, która jest drogą ku zbawieniu i ku Królestwu Bożemu. Chrystus zresztą nie tylko jest Prawdą, ale i Miłością, i Sprawiedliwością, i Najwyższym Dobrem Wspólnym (Bonum Commune), a więc jest zwornikiem tak społeczeństwa naturalnego, przyrodzonego, jak i nadprzyrodzonego, a więc Kościoła. On jest "kamieniem węgielnym", na którym jest zbudowany Kościół i bez którego nie można zbudować żadnego trwałego społeczeństwa ziemskiego. Przemilczanie Chrystusa jest przemilczaniem wszystkich wartości, a więc budowaniem na piasku, a nawet na próżni, bo przecież nam powiedział: "Beze mnie nic uczynić nie możecie". Wyrugowanie prawdy z życia ludzkiego z konieczności prowadzi do panowania kłamstwa, jest to więc urzeczywistnianie zasady marksowskiej rewolucji komunistycznej "alle Verhaltnisse umzuwerfen", odwrócić wszystkie stosunki, przewrócić wszystko do góry nogami, w miejsce Prawdy – Chrystusa Pana wprowadzić Kłamstwo – Szatana.

IV. ZAKOŃCZENIE

Nil desperandum; wszystko powyżej omawiane było przez Chrystusa Pana przewidziane i zapowiedziane, nie powinno więc być dla nas zaskoczeniem. A dlaczego Bóg to dopuszcza? Najprawdopodobniej dla wypróbowania nas i naszej wierności wobec Chrystusa Pana i Jego nauki. Zresztą, od początku istnienia Kościoła tak było. Wystarczy czytać Dzieje Apostolskie i Listy apostołów, aby stwierdzić, iż już w pierwszym wieku Kościół był atakowany nie tylko z zewnątrz, przez prześladowania, ale i od wewnątrz, przez różne herezje, przez ambicje personalne, przez wpływy kultur i zwyczajów pogańskich itd. I tak jest przez niemal całą historię Kościoła, a mimo to cudownie zachowuje się czysta i nieskażona nauka Chrystusa Pana i jest to najlepszym dowodem stałej obecności Ducha Świętego w Kościele.

Ale Duch Święty działa przez ludzi, przez tych chrześcijan, którzy są gotowi do ofiarnej walki w obronie Wiary, a więc do takiej postawy, za którą trzeba cierpieć. Należy więc słuchać wezwań Papieży, zwłaszcza tych z ostatnich dwóch stuleci. A te wezwania Namiestników Chrystusa Pana żądają od nas unikania wszelkich "nowinek" i szanowania tradycyjnej nauki Kościoła, a więc wierności dla "filozofii chrześcijańskiej" (phiiosophia perennis) i dla tradycyjnej teologii (Theologia perennis), gdyż obie służą Prawdzie, czyli Chrystusowi Panu.

Uzbrojeni w tradycyjną filozofię chrześcijańską i w tradycyjną teologię Kościoła, śmiało i z pełnym poczuciem odpowiedzialności przed Bogiem, możemy wkraczać w progi XXI wieku, a więc w trzecie tysiąclecie Chrześcijaństwa.

----------------------------

[1] Słowo to pochodzi być może od intus et inter legere; intus legere, czyli czytać między wierszami.
[2] Aby uniknąć nieporozumień, słowo "wiara", jako akt psychologiczny wierzenia, jest tu pisane z małej litery, natomiast "Wiara" jako Credo, czyli jako przedmiot tegoż aktu, odnoszący się do Boga i Jego tajemnic, jest tutaj pisane z dużej litery.
[3] Thomas Molnar, Origenes filosoficas de la teologia progresista, Verbo (Madrid), vol.195/196, s. 631-632.
[4] Sformułowanie tej zasady przypisuje się Izaakowi Izraeli (+940), gdyż znajduje się ona w jego dziele De definitionibus (napisał on ją po arabsku, ale została przetłumaczona na łacinę przez Gerardo Cremonesi). Święty Tomasz z Akwinu wprowadził ją do philosophia perennis. Zob. Summa Theologica 1,16,2.
[5] Les Ruines ou Meditation sur les Revolutions des Empires,1791.
[6] Karl Marx, Zur Kritik der Hegelschen Rechtsphilosophie, Einleitung,1843.
[7] Słowa: Bóg, Duch, Idea, Świat, człowiek itd. nie są używane przez Hegla w znaczeniu ogólnie przyjętym.
[8] "Communism, however, was such a necessary consequence of New Hegelian philosophy, that no opposition could keep it down…", cytowane przez Werner Blumenberg, Karl Marx in Selbstzeugnissen und Bilddokumnfen, Rowohlt,1971, s. 52.
[9] Pozwalam sobie wprowadzić ten termin do nauk teologicznych, jako określenie teologii katolickiej, która w swej istocie, a więc w tym co jest nauką Chrystusa Pana, zawsze i wszędzie musi być absolutnie ruezmienna, czyli że jest perennis, nadto, wydaje mi się zupel5nie uzasadnione używanie tego wyrażenia, jako analogicznego i równoległego do philosophia perennis, gdyż doskonale podkreśla ono ciągiość rozważań Kościoła nad Depositum Fidei.
[10] Że marksiści życzą sobie, aby były wypracowywane różne "teologie", które służyłyby komunistycznej rewolucji świadczy także fakt, iż generał Jaruzelski wyraził takie życzenie w swym przemówieniu powitalnym papieża, z okazji jego trzeciej wizyty pasterskiej w Polsce; konkretnie zasugerował, aby została wypracowana odpowiednia "teologia pracy" (widocznie ta, którą Papież przedstawia w swej encyklice Laborem exercens nie wydaje mu się "odpowiednią").
[11] Marcel de Corte, El hombre de Dios contra Dios, Verbo (Madrid) , vol. 205/206, s. 537.
[12] tamże, s. 536.
[13] Do dziś, po pięćdziesięciu latach, z wielką wdzięcznością wspominam kazanie Ks. Kardynała Aleksandra Kakowskiego, w którym nam, młodym kapłanom – studentom Uniwersytetu Warszawskiego, usiłował wytłumaczyć głębię zasady sentire cum Ecclesia.
[14] Idą one za przykładem Chrystologii Lutra, który lubował się w szkalowaniu osoby Chrystusa Pana, kiedy na przykład twierdził, że Chrystus trzykrotnie popełnił grzech cudzołóstwa. Zob. Dr. Martin Luther, Werke, Weimar, 1913, Tischreden, vol. 2, s. 107. Czytamy: "Nr 1470-1473 – 7 April bis i Mai 1532; 1472 (Schlag. 239, Clm. 943, 175) Christus adulter. Christus ist am ersten ein ebrecher worden Joh. 4. bei dem brunn cum muliere, quia illi Joh. 4,27 dicebant: Nemo significat, quid fatit cum ea? Item cum Magdalena, item cum adultera Joan. 8, die er so leicht davon fies. Also mus der from Joh. 8,11 Christus auch am ersten ein ebrecher werden, ehe er steub". Pisownia Lutra jest odmienna od dzisiejszej, nadto jest to mieszanka ówczesnej łaciny z ówczesnym niemieckim, ale charakter bluźnierczy jest oczywisty. Także twierdzi, że Chrystus Pan kłamał. Czy Bóg może cudzołożyć, kłamać, grzeszyć? Cóż to za "teologia"? Chyba, że Luter neguje boskość Chrystusa Pana, ale w tym wypadku w ogóle nie jest chrześcijaninem. Czy to za to chcą go niektórzy dzisiaj kanonizować?
Dzisiaj, brazylijski "Luterek", Leonardo Boff, po powrocie z Moskwy, pozwala sobie twierdzić, że Chrystus Pan był hermafrodytą, gdyż z natury swej jest zarazem mężczyzną i niewiastą; że Duch Święty "wcielił się" (zjednoczenie hipostatyczne) w Marię (nie używa terminów jak Matka Boża lub Najświętsza Dziewica), a więc że Maria jest Bogiem w takim samym sensie jak Chrystus Pan, że Bóg nie jest Bogiem Ojcem lecz Bogiem-Matką, a to wszystko dlatego, aby uzasadnić możliwość dopuszczenia kobiet do święceń kapłańskich. Nadto twierdzi, że Trójca Przenajświętsza jest wzorem doskonałego społeczeństwa komunistycznego. Zob. Leonardo Boff, La Trinidad, la sociedud y la liberacion, Ediciones Paulinas, Madrid, 1987. Czy to nie jest "opluwanie" Chrystusa Pana? Arcybiskupstwo w Rio de Janeiro potępiło tę książkę, a Ks. Kardynał Evaristo Arns, Arcybiskup Sao Paulo, ją wychwala pod niebiosy. O tempora o mores!
[15] Zob. Juan Vallet de Goytisolo, Cristianismo y mundo moderno segun el prof. Sciacca, Verbo (Madrid), vol. 201 /202, s. 51.
[16] Ks. Piotr Skarga nie wpadł w tę zasadzkę, bo umiał odróżnić herezję od heretyka: "złe heretyctwo, ale ludzie dobrzy" i w ten sposób uratował oba przykazania: miłości bliźniego i miłości prawdy, atakując błąd, a nie błądzącego.

Źródło informacji: http://www.fronda.pl/

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Printfriendly


POLITYKA PRYWATNOŚCI
https://rzymski-katolik.blogspot.com/p/polityka-prywatnosci.html
Redakcja Rzymskiego Katolika nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy opublikowanych na blogu. Komentarze nie mogą zawierać treści wulgarnych, pornograficznych, reklamowych i niezgodnych z prawem. Redakcja zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarzy, bez podania przyczyny.
Uwaga – Rzymski Katolik nie pośredniczy w zakupie książek prezentowanych na blogu i nie ponosi odpowiedzialności za działanie księgarni internetowych. Zamieszczone tu linki nie są płatnymi reklamami.