Za panowania cesarza Decjusza Senat Rzymski wydał dekret na mocy którego, przyznał cześć boską trzydziestu tysiącom bożków tj . tym wszystkim, które były znane w ówczesnym świecie, a nie chciał przypuścić do czci tylko Boga Chrześcijan, gdyż nazywał Go Bogiem pysznym, który sam jedynie czczony być pragnie. Niewątpliwie uzasadnienie Senatu było poniekąd słuszne: Bóg prawdziwy jest jeden i tylko jeden czczony być może!
Pogański Rzym w swym bałwochwalstwie mógł uznać wszystkie zabobony świata, w imię pokoju na świecie i zgodnej przyjaźni ludów w granicach Imperium przygarnął pod swe skrzydła bożków greckich, egipskich a nawet germańskich ! Nie mógł jednak dać wyrazu akceptacji tylko dla czci Chrystusa, dla jedynej prawdziwej religii katolickiej . To nie sprzeczność, lecz zupełnie zrozumiała konsekwencja, gdyż jak napisze M.Jamin : ”jest rzecz naturalna, że błędy cierpią naturalnie jedne drugie; ciemności zgadzają się z ciemnościami. Ale ażeby prawdziwa religia miała dopuszczać wszystkie inne, to by było sprzecznością: prawda z istoty swej, jest kłamstwa nieprzyjaciółką.” Tak też i święty Kościół katolicki był od zawsze nieprzyjacielem wszystkich fałszywych religii, nieugiętym pogromcą wszelkich herezji – czym nieustannie pomimo niezliczonych cierpień, prześladowań i nienawiści ze strony świata dawał krwawe świadectwo Prawdzie ! Dziś jednak, począwszy od pełnego błędów pontyfikatu przyjaciela komunistów Jana XXIII Kościół pogrążył się w ciemnościach straszliwej herezji ekumenizmu…
Ekumeniczny dekret Senatu Rzymskiego dobrze obrazuje istotę herezji synkretyzmu religijnego, do której nieuchronnie prowadzi współczesny ekumenizm, powstały w XIX wieku w łonie amerykańskich sekt protestanckich a od czasów Soboru Watykańskiego II lansowany oficjalnie przez hierarchię Kościoła posoborowego.
Krótka historia ekumenizmu
Pochodzące z języka greckiego słowo „ekumenizm” zostało wymyślone [a właściwie zaadoptowane -przyp red.] przez amerykańskich rabinów na określenie relacji jakie zaistniały między nimi a niezliczonymi sektami protestanckimi na terenie Stanów Zjednoczonych w XIX wieku.
Jednak pierwsze ślady ekumenizmu odnajdujemy już na kartach Starego Testamentu . Przed przyjściem Pana Jezusa na świat naród żydowski był jedynym wyznawcą wiary w prawdziwego Boga. Wszystkie pozostałe ludy na ziemi wyznawały wówczas w mniejszym lub większym stopniu politeizm, czyli wiarę w niezliczoną rzeszę fałszywych bożków. Izrael w Starym Testamencie stanowił jakby wyobrażenie (figurę) Kościoła katolickiego, gdyż pośród pogańskich plemion był jedynym depozytariuszem Prawdy objawionej przez Boga. Dziś jedynym depozytariuszem Prawdy objawionej jest tylko i wyłącznie Kościół katolicki, poza którym jak stanowi dogmat nikt nie dostępuje zbawienia i nie ma odpuszczenia grzechów. Przed przyjściem Zbawiciela posiadaczem prawdziwej religii był właśnie naród żydowski. Mojżesz na Górze Synaj otrzymał od Boga Dekalog, w którym pierwszym i najważniejszym Przykazaniem był zakaz łączenia świętej Wiary z fałszywi religiami. Niewierni jednak Żydzi wielokrotnie zdradzali Boga, a główną przyczyną dla której były naród wybrany był nieustannie karany w Starym Testamencie stała się właśnie jego skłonność do mieszania ich prawdziwej wiary przez Boga objawionej z pogańskimi kultami sąsiadujących ludów. Tak więc tych starotestamentowych Żydów możemy określić jako prawdziwych prekursorów lub protoplastów współczesnego ekumenizmu.
Żydzi odegrali także znaczącą rolę w narodzinach współczesnego ekumenizmu, którego genezę upatrywać należy w drugiej połowie XIX wieku. Warto więc podkreślić, że ekumenizm rodzi się na glebie całkowicie obcej Kościołowi katolickiemu . Pod koniec wieku XIX Ameryka znajdowała się na etapie nieustannego rozkwitu ekonomicznego. W dynamicznie prosperującej gospodarce wszędzie brakowało rąk do pracy. Liczne wspólnoty protestanckie w USA cierpiały wskutek powszechnego braku pastorów. Wówczas to amerykańscy rabini poczęli ofiarować przeróżnym wspólnotom heretyckim swoje usługi jako niedzielni kaznodzieje w protestanckich zborach. Tak narodził się właśnie ekumenizm, którego ojcami byli rabini pracujący zarówno w synagogach oraz protestanckich zborach jako pastorzy. Współpraca między żydami i kacerzami zaowocowała narodzinami organizacji o nazwie The Interfaith Movement – Ruch Międzywyznaniowy, który z biegiem czasu zaczął wypracowywać nową, dziwną mieszankę religijną w oparciu o judaizm i herezje Marcina Lutra. Autor głównego opracowania nt. Ruchu Międzywyznaniowego L. Sussman podkreślał, że chodziło im o wypracowanie jednej powszechnej religii „a new uniwersal religion”, która „doprowadzi do usunięcia wszystkich religii i w ich miejsce wprowadzi wszędzie jedną religię uniwersalną według zasad Kanta”. Synkretyczna doktryna judaistyczno-protestancka, której przyświecała wizja ekumenicznego pojednania się religii w imię pokoju na świecie, a następnie na ich bazie budowania jednej uniwersalistycznej religii masońskiej głoszącej ”prawa człowieka” szybko została przeszczepiona na grunt europejski. W 1925 roku w Sztokholmie luterański pastor Nathan Söderblom zorganizował pierwszą międzyreligijną konferencję, której celem było zbliżenie wyznawców różnych religii poprzez dialog ekumeniczny. Inicjatywa ekumenistów spotkała się z natychmiastową reakcją Rzymu. Stolica Apostolska potępiła w bardzo ostrych słowach pierwszy w historii zlot ekumeniczny w Europie zabraniając bezwzględnie katolikom uczestnictwa w tych synkretycznych obradach religijnych (nota bene Karol Wojtyła podczas swojej podróży do Szwecji w 1989r. złożył kwiaty na grobie pastora Söderblom’a – organizatora potępionego przez Piusa XI zlotu międzyreligijnego). W 1928 roku w wyniku międzyreligijnego spotkania w Sztokholmie wyznawców różnych religii Ojciec święty Pius XI wydał encyklikę „Mortalium animos” w której uroczyście potępił ekumenizm, przestrzegając katolików przed tą śmiertelną dla Wiary pułapką:”Wyznawcy tej idei (tj. ekumenizmu – przyp.ŁK) nie tylko są w błędzie i łudzą się, lecz odstępują również od prawdziwej wiary, wypaczając jej pojęcie i stopniowo popadają w naturalizm i ateizm. Z tego jasno wynika, że ktokolwiek popiera podobne idee lub bierze udział w ich przedsięwzięciach, odstępuje zupełnie od religii przez Boga objawionej.”Papież w swej encyklice przypomniał także odwieczne nauczanie Magisterium Kościoła w zakresie dzieła ewangelizacji : „Jasną rzeczą więc jest, Czcigodni Bracia, dlaczego Stolica Apostolska swym wiernym nigdy nie pozwalała, by brali udział w zjazdach niekatolickich. Pracy nad jednością chrześcijan nie wolno popierać inaczej, jak tylko działaniem w tym duchu, by odszczepieńcy powrócili na łono jedynego, prawdziwego Kościoła katolickiego, od którego kiedyś, niestety, odpadli„.
Pomimo bardzo ostrego potępienia ruchu ekumenicznego przez Stolicę Apostolską zyskał on silną aprobatę w modernistycznych kręgach kościelnych, czego konsekwencją stało się stopniowe przenikanie heretyckiej nauki do seminariów, która ostatecznie zatriumfowała w dokumentach II Soboru Watykańskiego. Sobór poświęcił ekumenizmowi dwa dokumenty: dekret Unitatis redintegratio, w którym silne piętno odbiła potępiona przez Piusa XI doktryna Ruchu Międzywyznaniowego a także deklarację Nostra aetate – o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich, w której znalazła się bluźniercza laudacja na cześć islamu, judaizmu a nawet hinduizmu i buddyzmu . Na konsekwencje nie trzeba było długo czekać. W drugiej połowie XX wieku niezliczona rzesza hierarchów Kościoła oraz wiernych popadła de facto w milczącą apostazję a sama herezja synkretyzmu religijnego osiągnęła swój punkt kulminacyjny w 1986 roku podczas międzyreligijnego spotkania w Asyżu , gdzie na zaproszenie Jana Pawła II przybyli przedstawiciele 130 wyznań „modlić się” o pokój na świecie. Bazylika franciszkańska w Asyżu zgromadziła wówczas modernistów, wszystkie protestanckie sekty, żydów, muzułmanów, buddystów a nawet murzyńskich czcicieli węży oraz złych duchów, którzy na ołtarzach ofiarowali demonom zabite zwierzęta. Najohydniejszego bałwochwalstwa dopuścił się tam Dalejlama, buddysta żyjący w przekonaniu, że jest żywym bogiem na ziemi, któremu moderniści w katolickiej świątyni pozwolili umieścić na Tabernakulum posążek bożka Buddy i palić na jego cześć kadzidło.
Podczas powitania w murach franciszkańskiej bazyliki przedstawicieli fałszywych religii Jan Paweł II zamiast wezwać innowierców do nawrócenia się na wiarę katolicką, zachęcał ich do „modlitw” do fałszywych bożków. Już przed spotkaniem papież powiedział bowiem, że jest ważne, aby pozostali oni wierni swym błędnym religiom: „Ta wspólna radykalna wierność poszczególnym tradycjom religijnym jest dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek potrzebna dla pokoju. Każdy z obecnych w Asyżu przedstawi Bogu swą modlitwę według własnej tradycji religijnej „. Wezwanie przez Wojtyłę pogan do „modlitwy” było obiektywnym uznaniem wartości ich modłów, co stanowi jawną negacją słów Chrystusa: „Nikt nie przychodzi do Oj ca inaczej jak tylko przeze Mnie” (J 14,6) oraz „Kto nie czci Syna, nie czci też Oj ca…” (J 5, 22).
Od ekumenizmu do ateizmu
Można zadać pytanie dlaczego Kościół katolicki tak ostro potępił rodzący się u progu XX wieku ekumenizm określając go jako grzech podkopujący same fundamenty objawionej Prawdy? Dlaczego ekumenizm jest tak wielkim złem, niepojętą obrazą Boga skoro lansowany jest dziś powszechnie przez najwyższych dostojników kleru? Aby udzielić właściwej odpowiedzi na te pytania należy najpierw sięgnąć do katechizmu aby przypomnieć czym tak naprawdę jest Wiara katolicka?
Dziś wielu ludzi błędnie utożsamia Wiarę z uczuciami religijnymi lub wewnętrznymi pragnieniami czy też własnymi wyobrażeniami Boga. To wielki błąd i manipulacja. Jak poucza nas katechizm Wiara jest to cnota nadprzyrodzona dzięki której nasz rozum przyjmuje wszystko co Bóg o Sobie objawił a Kościół katolicki do wierzenia podał. Wiara katolicka jest więc obiektywną prawdą, którą otrzymaliśmy z zewnątrz przez Objawienie Boże. Jeśli jesteśmy ochrzczeni i przyjmujemy wszystkie artykuły Wiary – jesteśmy katolikami, jeśli odrzucamy choćby jedną najmniejszą prawdę Wiary – katolikami nie jesteśmy. Bóg odkrył przed człowiekiem wiele prawd o Sobie ponieważ bez tego człowiek nie byłby zdolny Pana Boga pokochać. Już starożytni Rzymianie mówili: ignoti nulla cupido – czego człowiek nie zna tego i nie pożąda.
Bóg przekazał więc o Sobie prawdę aby człowiek mógł Go poznać i dzięki temu szczerze pokochać, dlatego właśnie największym grzechem przeciwko miłości Pana Boga jest herezja czyli świadome fałszowanie tego, co Pan Bóg o Sobie nam przekazał. Tak Kościół katolicki zawsze i wszędzie nauczał do II Soboru Watykańskiego. Prawda ma to do siebie, że zawsze jest bezwzględna, autorytarna, gdyż potępia wszelki fałsz. Słynny kaznodzieja węgierski bp .Tihamer Toth podczas jednego z kazań dla młodzieży akademickiej powiedział nawet :
„Często słyszymy zarzut, że Kościół katolicki jest „niewyrozumiały”. Nie pozwala np., żeby w małżeństwach mieszanych połowa dzieci była innego wyznania; nie pozwala, żeby poświęcony przez Kościół sztandar, mógł być „poświęcony” przez inne wyznania itd. Jest niewyrozumiały? Nie, Kościół katolicki nie jest niewyrozumiały, tylko PRAWDA, której jest stróżem jest „niewyrozumiała”. Trudno, ale dwa plus dwa, nigdy nie jest pięć! Pomyślmy trochę, jaka powstałaby obojętność religijna, jaka oziębłość, jeśliby Kościół katolicki lekko traktował tę sprawę i ustępliwością swoją wykazywał, że sam nie jest zupełnie pewny swojej nauki. Nie gorszcie się, ale otwarcie powiem: Natychmiast zerwałbym z Kościołem katolickim, gdyby utrzymywał: „niech sobie będą i inne wiary dobre…” Wtenczas bowiem wiara katolicka nie byłaby prawdziwą!”. Dlatego Kościół katolicki jako jedyny depozytariusz Prawdy Objawionej zawsze i wszędzie potępiał wszystkie fałszywe religie jak islam, judaizm, buddyzm a także antyreligie jak protestantyzm, a z zwłaszcza potępiał mieszanie prawdy z fałszem czyli ekumenizm. Bp . R.Williamson tłumaczy różnicę miedzy ekumenizmem a wiarą katolicką na bardzo prostym przykładzie: „jeśli jakiś matematyk wierzy, że dwa plus dwa może dać w sumie cztery lub pięć, podczas gdy inny jest przekonany, że jedynym wynikiem może być cztery, czy mają w głowach tę samą arytmetykę? Z pewnością nie!(…) Prawdziwa arytmetyka wyklucza każdy wynik niezgodny z rzeczywistością. Podobnie prawdziwa wiara katolicka odrzuca wszystkie błędy innych religii, zwłaszcza błąd wolności religijnej, podkopujący całą obiektywną prawdę w celu zaprowadzenia religii człowieka.”
Bóg mógł przekazać prawdę o Sobie w tylko jednej prawdziwej religii nadprzyrodzonej, a wszystkie inne są kłamstwem, wierzeniami wymyślonymi przez ludzi, wiarą w wielkie Nic ! Każde inne twierdzenie jest absurdalne, gdyż musiałoby dowieść, że w Bogu jest wewnętrzna sprzeczność, skoro przekazał o Sobie prawdę w różnych, wykluczające się wzajemnie religiach (co jest niemożliwe) lub też, że Pan Bóg nie istnieje wcale. Drugi wniosek czyli ateizm jest fałszem, gdyż światłem czystego rozumu dowodzimy istnienia Boga. Wystarczy spojrzeć na cały otaczający nas świat : drzewa, kwiaty, skały, morza. Cały świat zbudowany jest z mikroskopijnych cząsteczek zwanych atomami. Nie jest dziełem możliwym aby przez przypadek albo w wyniku jakiegoś wielkiego wybuchu mogły te cząsteczki poukładać się w tak doskonale harmonijny i uporządkowany świat. A nawet jeśli byłoby to możliwe, że przypadek ułożył atomy w jedną, piękną harmonię świata materialnego, wykluczone aby cząsteczki te jednocześnie ułożyły się przez przypadek i zarazem podlegały niezmiennym prawom przyrody. Jest więc Bóg, stwórca rzeczy widzialnych i niewidzialnych.
Ponieważ jest jeden Bóg, jedna może być tylko prawdziwa religia, a jak podkreślił wybitny XIX-wieczy teolog katolicki Mikołaj Jamin :
”Religia, która twierdzi, że wszystkie inne są także dozwolone, nie jest religią, ale raczej szyderstwem ze czci religijnej, ponieważ Boga czyni bałwanem, u którego wszelki hołd jest w równej cenie. Jakże!.. toż poganin który czci wiele bogów; żyd, chrześcijanin, mahometanin, którzy czczą tylko jednego: chrześcijanin, który odrzuca Mahometa jak zwodziciela, mahometanin, który go czci jako największego z proroków? żyd który ukrzyżował Jezusa Chrystusa jako bluźniercę; chrześcijanin, który Go uznaje za Mesjasza przepowiedzianego przez proroków i od narodów pożądanego: deista, który nie dopuszcza objawienia, żyd, chrześcijanin, mahometanin, którzy je dopuszczają: chrześcijanin, który czci Jezusa Chrystusa jako Syna Bożego współistotnego Ojcu Swojemu, i socynianin, który Go czyni stworzeniem; toż mówię od tych wszystkich oddawane hołdownictwo Bóstwu, miałoby Mu się równo podobać? Ale precz od nas tak straszne bluźnierstwo. Bóg nie może aprobować takich religii, które się nawzajem wykluczają: Bóg nasz jest Bóg zawistny [(por. Wj. 34, 14)].”
Jest więc ekumenizm – jak naucza Kościół katolicki w encyklice Piusa XI – nawet nie herezją ale całkowitym odstępstwem od prawdziwej Wiary, źródłem wszelkiej oziębłości i obojętności religijnej a w konsekwencji drogą w otchłanie ateizmu .
Czy jednak miłość bliźniego nie wymaga szacunku dla innych wyznań?
W czasach których żyjemy powszechnie przyjęło się w społeczeństwie obrzydliwe kłamstwo, które utożsamia miłość z uczuciami. Miłość to jednak nie uczucia. Miłość to czyn będący ofiarą, poświęceniem własnego ja dla Boga lub bliźnich. Uczucia natomiast bardzo często sprzeciwiają się prawdziwej miłości a są przy tym bardzo podstępne gdyż lubią przybierać postać czegoś duchowego choć w rzeczywistości należą do porządku zmysłów tak jak wzrok, węch czy smak. Uczucia same z siebie nie są więc złe jak cały porządek zmysłów, lecz podporządkowanie wartości duchowych uczuciom jest grzechem tak samo jak grzechem jest podporządkowanie naszego życia wyłącznie potrzebom brzucha. Dlatego prawdziwa miłość czasami wymaga zanegowania i przeciwstawienia się uczuciom. Przykładem może być tutaj właśnie współczesny ekumenizm, który pod diabelskim płaszczykiem uczucia, sugeruj e aby nie ranić przekonań innowierców i nie starać się ich nawracać. A prawdziwa miłość do nich polega właśnie na czymś dokładnie odwrotnym, gdyż wymaga od nas abyśmy ze wszystkich sił starali się ich nawrócić na prawdziwą Wiarę. Prawdziwa miłość nakazuj e troszczyć się o dobro bliźniego, lecz w pierwszej kolejności o dobro duchowe czyli zbawienie j ego duszy. Dlatego tylko ten kto prawdziwe miłuje ma odwagę potępiać błędy wszystkich fałszywych religii, aby bliźniego od nich odwieść i nawrócić na łono jedynej prawdy katolickiej .
Wyznawcy ekumenizmu lansujący dziś religijny synkretyzm podczas dyskusji odwołują się właśnie najczęściej do argumentu fałszywej miłości czyli uczuć religijnych. Tą szatańską pułapkę niszczenia prawdy poprzez odwoływanie się do uczuć zdemaskował już Ojciec święty Pius XI w encyklice przeciwko ekumenistom:
„Zdawać by się mogło, że wszechchrześcijanie, dążąc ku połączeniu wszystkich Kościołów, zmierzają ku wzniosłemu celowi, jakim jest pomnożenie miłości wśród wszystkich chrześcijan. Jakżeż jednak byłoby rzeczą możliwą, by po zniszczeniu wiary zakwitła miłość? Wszyscy przecież wiemy, że właśnie Jan, Apostoł miłości, który zdaje się, że w swej Ewangelii odsłonił tajemnicę Najświętszego Serca Jezusowego, a który uczniom swym zwykł był wpajać nowe przykazanie: „Miłujcie się nawzajem”, że właśnie on ostro zabronił utrzymywać stosunki z tymi, którzy by nie wyznawali wiary Chrystusa w całości i bez uszczerbku: „Jeśli do was przyjdzie ktoś i nie wniesie z sobą tej nauki, nie przypuście go do domu i nie powiedzcie bądź pozdrowiony (2 J 10). Ponieważ więc miłość wspiera się na fundamencie nietkniętej i prawdziwej wiary, przeto więc uczniowie Chrystusa muszą być przede wszystkim spojeni węzłami jedności wiary.”
Szczególnie w dzisiejszych czasach, kiedy cnotę prawdziwej miłości wypaczono i sprowadzono wyłącznie do sfery uczuć, a wręcz chorej czułostkowości bardzo łatwym stało się narzucenie katolikom herezji ekumenizmu w imię obłędnych haseł: „miłość! miłość! precz ze skostniałymi dogmatami i prozelityzmem – liczy się tylko miłość”. Nadto, dla współczesnego człowiek wskutek niespotykanego wcześniej materializmu i powszechnego zatracenia sensu obiektywnej prawdy Pan Bóg stał się tak bardzo odległy jak nigdy w historii.
Tradycyjna teologia katolicka, oparta jest na znaku Krzyża wskazującego dwa przecinające się kierunki. Pierwszy kierunek – pionowy (wertykalny) symbolizuj e miłość człowieka do Boga, która jest celem naszego istnienia, zaś kierunek poziomy (horyzontalny) ukazuje konsekwencje tej miłości, czyli miłość bliźniego. Dziś wskutek herezji modernizmu , która sięgnęła szczytów hierarchii kościelnej w znacznej mierze zredukowany został kierunek wertykalny, gdyż za punkt odniesienia obrano nie Boga lecz człowieka. Postępowi „katolicy” wyszli bowiem z założenia że Trójjedyny Bóg jest zbyt odległy dla współczesnego, liberalnego, subiektywnego człowieka, dlatego skoncentrowali się nie na Bogu lecz człowieku ! Herezja ta zwana antropocentryzmem jest główną przyczyną współczesnego ekumenizmu.
Celem naszego życia na ziemi jest Pana Boga poznać, czcić, kochać i dzięki temu zbawić swoją duszę. Ekumenizm jest natomiast konsekwencją odrzucenia Boga, Jego niezmiennego Objawienia a przyjęciem nowej modernistycznej religii opartej na kulcie człowieka, w wyniku czego zastąpiono dziś nawracanie na prawdziwą wiarę dialogiem i ekumenicznym zlotami – oczywiście w imię człowieka, jego rzekomo przyrodzonej godności, szacunku dla uczuć religijnych innowierców, pokoju na świecie i innych lewicowych dogmatów rodem z rewolucji francuskiej. Przejście z pozycji wertykalnej na horyzontalną jest kamieniem węgielnym współczesnej ultra herezji. Soborowy modernista, ks. Karol Rahner określał to zjawisko niewinnie: „zwrotem w kierunku człowieka”, czego nie można nazwać inaczej jak jawną choć milczącą apostazją.
Cel wiary katolickiej jest dokładnie odwrotny, gdyż polega na „zwrocie człowieka w kierunku Boga”, na nawróceniu człowieka do Pana Boga, do Jego niezmiennej i jedynej prawdy od której niestety odstąpił wskutek grzechu. Ponieważ katolicyzm jest jedyną i absolutną prawdą zawsze rodził męczenników, gdyż prawda jest znienawidzona przez świat i przezeń prześladowana. Dlatego też gdy umarł autor „Syllabusa” bł. Pius IX cały świat nie składał mu hołdów lecz podczas procesji pogrzebowej lud rzymski obrzucił jego trumnę kamieniami i błotem. Dziś dla współczesnego ekumenisty niepojęte są świadectwa ofiar jakie pierwsi męczennicy katoliccy w Starożytnym Rzymie składali tylko za to, że nie chcieli zapalić jednego ziarenka kadzidła przed figurkami pogańskich bożków.
[...]
(artykuł ukazał się w tygodniku „Najwyższy Czas!” z 20 stycznia 2007r. nr 3(870)
Źródło informacji: gloria.tv/?media=521093
0 komentarze:
Prześlij komentarz