Od dłuższego czasu unikam wszelkich nabożeństw w ten czy inny sposób związanych z charyzmatykami. Widziałam parę razy zachowanie się wiernych ogarniętych euforią – zawsze budziło to we mnie pewien niepokój. Słyszę jednak regularnie relacje z takich spotkań, obserwuję co się dzieje po jakimś czasie z tymi, którzy regularnie w takich nabożeństwach uczestniczą. Często więc spotykam się z pewnym rodzajem uzależnienia od spotkań charyzmatycznych, często z różnymi rodzajami zachwiania w wierze, ale najczęściej – z infantylizacją wiary i duchowości. Czasami nawet obawiam się o los ludzi, którzy uczestniczyli w takich nabożeństwach – skutki bywają różne – od zachwiania nerwowego do zatracenia poczucia własnej odpowiedzialności za swoje czyny i zrzucania wszystkiego na „powiązania międzypokoleniowe”, działania „przekleństw”, ingerencję szatańską. Nie chcę być źle zrozumianą. Nie neguję w żadnym wypadku możliwości ingerencji złego ducha, rzucenia czarów czy przekleństw. Jednakże Kościół uczy, że do tego potrzebna jest zgoda człowieka. Nadmierne dopatrywanie się ciągłej ingerencji duchowej grozi zatraceniem poczucia grzechu.
Czytaj dalej
cz. 1 - Rekolekcje z uzdrowieniami
cz. 2 - Refleksje nad codziennością
0 komentarze:
Prześlij komentarz