Prezentujemy fragment wywiadu udzielonego miesięcznikowi „The Angelus” (pismo amerykańskiego dystryktu FSSPX) przez ks. Jana Michała Gleize’a, członka Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa X. Ks. Gleize – wykładowca eklezjologii w seminarium św. Piusa X w Ecône oraz członek delegacji FSSPX podczas toczących się w latach 2009–2012 rozmów doktrynalnych ze Stolicą Apostolską – odpowiada na pytania dotyczące niektórych kwestii zawartych w studium jego autorstwa, zatytułowanym Czy można mówić o „Kościele soborowym”?
Niedawno wyraził ksiądz zdanie, że określenie „Kościół soborowy” nie oznacza instytucji odrębnej od Kościoła katolickiego, ale raczej „tendencję” w nim istniejącą. Czy logiczną konsekwencją tej teorii nie byłby postulat, żeby ruch tradycjonalistyczny dołączył do oficjalnych struktur Kościoła, aby od wewnątrz walczyć z tą soborową „tendencją” i w ten sposób doprowadzić do triumfu Tradycji?
– Ja z kolei zapytam, co pan ma na myśli mówiąc o „oficjalnych strukturach”? Logicznie rzecz biorąc, to wyrażenie wprowadza rozróżnienie pomiędzy jedną strukturą a drugą, która miałaby być nieoficjalna. Co to, pańskim zdaniem, jest? Ja widzę to w ten sposób, że istnieje [jeden] Kościół ze swoimi widzialnymi strukturami, w których znajdują się dobry duch i zły duch – ten ostatni spętał umysły przywódców i sieje spustoszenie, powołując się na rządy [legalnej] hierarchii. Jeśli istnieje oficjalna struktura, do której nie należymy i do której powinniśmy powrócić, to albo jest to widzialna hierarchia Kościoła katolickiego, a my jesteśmy schizmatykami i jako tacy znajdujemy się poza widzialnym Kościołem, albo też istnieje widzialna hierarchia inna niż ta Kościoła katolickiego i my jesteśmy Kościołem katolickim o tyle, o ile jest on różny od Kościoła soborowego. Ale gdzie wówczas jest nasz papież? Czy nasz papież jest biskupem Rzymu i kto jest biskupem Rzymu w naszej Tradycji?
Ze strony władz Bractwa często można usłyszeć, że jest konieczne, aby „pomóc Kościołowi katolickiemu odzyskać jego Tradycję”. Czy nie uważa ksiądz, że tego rodzaju oświadczenia mogą dezorientować wiernych? Kościół katolicki nie może istnieć bez swojej tradycji, bo wówczas nie byłby już Kościołem katolickim.
– Jeśli rozpatrywać Kościół przenośnie, jako osobę, to wówczas pańskie pytanie ma sens. Ale Kościół nie jest osobą jak pan czy ja; jest społecznością, zatem sprawy nie są takie proste. „Pomóc Kościołowi katolickiemu odzyskać jego Tradycję” to wyrażenie, w którym część jest określana mianem całości i oznacza tych ludzi Kościoła, którzy są zakażeni przez złego ducha. Ta figura stylistyczna jest uprawniona i człowiek dobrej woli błędnie jej nie zinterpretuje. W przeszłości papieże mówili o „reformowaniu Kościoła”, a przecież Kościół jako taki nie potrzebuje być reformowany. A zatem papieże nie mieli na myśli Kościoła per se, ale pewne osoby w Kościele.
Ale czy ksiądz naprawdę uważa, że możemy mówić o „tendencji” opisując modernizm, który sieje spustoszenie w Kościele, odkąd liberalne i masońskie idee II Soboru Watykańskiego zostały, że tak powiem, zinstytucjonalizowane przez reformy wpływające na wszystkie aspekty życia Kościoła: liturgię, katechizm, rytuał, Pismo święte, trybunały kościelne, szkolnictwo wyższe, Magisterium, a przede wszystkim na prawo kanoniczne?
– Ma pan rację mówiąc „że tak powiem”. To jest rzeczywiście dowód (być może mimowolny), że tu znowu sprawy nie są takie proste. Proszę zresztą nie zapominać, że nie jestem pierwszym, który mówi o „tendencji”, opisując obecną sytuację Kościoła zainfekowanego modernizmem. Proszę sobie przypomnieć Deklarację z 1974 r., którą abp Lefebvre chciał uczynić statutem Bractwa. Arcybiskup mówi tam właśnie o „Rzymie o neomodernistycznej i neoprotestanckiej tendencji, która wyraźnie zaznaczyła się podczas II Soboru Watykańskiego, a po soborze we wszystkich z niego wynikających reformach”. Abp Lefebvre nie twierdzi, że istnieją dwa Rzymy lub dwa Kościoły diametralnie sobie przeciwstawne, jak byłyby dwa mistyczne ciała i dwie społeczności. Stwierdza on, że istnieje [jeden] Rzym i Kościół, jedno Mistyczne Ciało Chrystusa, którego widzialną głową jest papież – biskup Rzymu i Wikariusz Chrystusa. Ale istnieją też złe tendencje, wprowadzone do tegoż Kościoła przy pomocy fałszywych idei, które sieją spustoszenie w umysłach tych, którzy dzierżą władzę w Rzymie. Nawiasem mówiąc jest to argument powtarzany w ostatnim lutowym numerze „Le Courrier de Rome”.
Tak, reformy są złe, a ich rezultatem jest zaszczepienie tych tendencji (które wciąż pozostają tendencjami) w materii, która została zreformowana; mamy zatem nową Mszę, nowe sakramenty, nowe Magisterium, nowe prawo kanoniczne. A zatem również nowy Kościół. Ale te wyrażenia mają zwrócić uwagę na zepsucie, które sieje spustoszenie w Kościele, nie zaś na istnienie innego, odrębnego Kościoła.
Na przykład w trakcie przesłuchania, które odbyło się w dniach 11–12 stycznia 1979 r., w odpowiedzi na pytania postawione przez przedstawicieli Kongregacji Nauki Wiary abp Lefebvre mówił o nowej Mszy w sposób następujący: „Obrzęd ten sam w sobie nie wykłada katolickiej wiary w sposób tak klarowny, jak dawne ordo missae, a w konsekwencji może sprzyjać herezji. Jednakże nie wiem, komu należałoby to przypisać, ani nie wiem, czy papież jest za to odpowiedzialny. Co najbardziej zdumiewa, to fakt, że ordo missae o posmaku protestanckim, a zatem «favens haeresim» (łac. ‘promujące herezję’), mogło zostać ogłoszone przez Kurię Rzymską”1. Proszę zauważyć, że wszystkie jego słowa są wyważone: „nie w tak klarowny sposób, jak”, „może sprzyjać”, „o posmaku protestanckim”, „favens (promujące)”. Są to słowa człowieka mądrego, słowa człowieka, który zwraca uwagę na to, co mówi. Abp Lefebvre powiedział także: „Nigdy nie zaprzeczałem temu, że te Msze odprawiane wiernie według novus ordo są ważne, ani nigdy nie mówiłem, że są heretyckie czy bluźniercze”2.
Trzeba więc uważać! Bądźmy stanowczy, ale unikajmy przesadnych uproszczeń. Złe tendencje słabiej lub mocniej utrwalają się w życiu Kościoła, ale nie możemy powiedzieć, że zawsze i wszędzie istnieją nowe instytucje całkowicie obce Kościołowi. We wszystkich wymienionych przez pana przykładach chodzi o kwestię innowacji ukutych przez ludzi Kościoła. Ale władza, której użyli, aby (dość brutalnie) narzucić te nowości – to jedno, a widzialna hierarchia, do której należą, to drugie. Liberalne i masońskie idee II Soboru Watykańskiego zostały „zinstytucjonalizowane”, jeśli chce pan używać tego określenia, ale zastanówmy się, co rozumiemy pod tą formułą: są to właśnie nowe idee, które leżą u podstaw nowych tendencji. Idee mają ogromne konsekwencje, ale są one subtelnie zaszczepiane w umysłach ludzi, nie są instytucją, jak może nią być cały odrębny Kościół (ks. Gleize używa tu słowa Kościół w rozumieniu potocznym, tj. jako „związek wyznaniowy” – przyp. tłum.). Inaczej każdy by to dostrzegł i każdy by o tym mówił, nie sądzi pan? Jak wytłumaczyć fakt, że wielu ludzi, o których możemy zasadnie przypuszczać, że są dość przenikliwi i kierują się dobrą wolą, nadal uważa, że Kościół pozostał Kościołem, mimo że przeważa w nim chaos?
Bez wątpienia, ale te tendencje nie są katolickie! Są one przyczyną utraty wiary i oddzielają wiernych od Kościoła. To nie my opuściliśmy Kościół katolicki; to oni – mimo że udało się im przejąć zwierzchnictwo nad jego oficjalnymi strukturami. Znajdujemy się zatem w konfrontacji ze strukturą, z instytucją różną od Kościoła katolickiego. Jeśli by tak nie było (czyli gdyby to był Kościół – przyp. tłum.), to bylibyśmy jej członkami!
– Podążając konsekwentnie za pańską logiką trzeba by stwierdzić, że Kościół soborowy istnieje jako schizmatycka sekta, formalnie różna od Kościoła katolickiego. Zatem: wszyscy jego członkowie są co najmniej schizmatykami materialnymi, włącznie z tymi wszystkimi, którzy do niego dołączyli; są oni poza Kościołem; nie można udzielać im sakramentów, dopóki publicznie nie wyrzekną się błędów; soborowi papieże są antypapieżami. Jeśli jesteśmy Kościołem katolickim, to albo nie mamy papieża (a wówczas jak objawia się nasz widzialny charakter?), albo mamy (ale skoro tak, to kto nim jest i czy jest on biskupem Rzymu?).
Co do miejsca papieża w tym wszystkim, to z pewnością trzeba przyznać, że mamy tutaj do czynienia z tajemnicą, tajemnicą nieprawości.
– Bez wątpienia, jednak tajemnica to prawda, która przewyższa rozum; [założenie,] że Kościół miałby być stale pozbawiony głowy, to absurd przeciwny obietnicy [jego] niezniszczalności. Jedną z racji, dla których założyciel Bractwa Świętego Piusa X mógł odrzucić hipotezę sedewakantyzmu, było to, że „kwestia widzialności Kościoła jest nazbyt istotna dla jego istnienia, aby Bóg mógł obejść się bez niej przez dziesięciolecia; rozumowanie tych, którzy utrzymują, że papieża nie ma, stawia Kościół w położeniu, z którego nie ma wyjścia”3.
Tok pańskiego rozumowania w mniejszym lub większym stopniu sprowadza się do sedewakantyzmu. To nic nowego; to stary błąd, który został już potępiony przez założyciela Bractwa Świętego Piusa X. Proszę o wybaczenie, jeśli pana rozczaruję, ale nie podejmę ryzyka bycia mądrzejszym od Salomona! (…) 40 lat episkopatu abp. Lefebvre’a ma swoją wagę – jeśli nie w oczach ludzkich, to w Bożych. Abp. Lefebvre był wielkim człowiekiem, wielkim biskupem, ponieważ był człowiekiem Kościoła (źródło: dici.org, 7 czerwca 2013).
1. Mgr Lefebvre et le Saint-Office, „Itinéraires” 233 (maj 1979), s. 146–147.
2. Abp Lefebvre, konferencje wygłoszone w seminarium w Ecône 2 i 10 stycznia 1983 r.
3. Abp Lefebvre, konferencja wygłoszona w seminarium w Ecône 5 października 1978 r.
Źródło informacji: http://news.fsspx.pl
0 komentarze:
Prześlij komentarz