Pamiętam z dzieciństwa "samotne" Msze kapłanów przy bocznych ołtarzach. Było w nich coś, co pobudzało dziecięcą wyobraźnię, pobudzało ciekawość... "Co on tam robi?", pytało dziecko słysząc szept i patrząc na wykonywane gesty. Potem, przez czynne uczestnictwo wiernych owe gesty i szepty zostały jakby przytłumione przez zaangażowanie wiernych. A także przez to, że gesty stały się "jawne", szept zaś zniknął zupełnie. Za tym liturgicznym aktywizmem i ekschibicjonizmem skryła się tez Tajemnica, do której szepty i gesty się odnosiły. A raczej to, co Tajemnica było - przestało nią być. Stało się sumą czynności, za którą już tylko wysiłkiem rozumu doszukujemy się sensu.
Znalezione na facebook-u
0 komentarze:
Prześlij komentarz