W odpowiedzi na tekst ks. Pope’a: czy tradycyjni katolicy czynią wystarczająco wiele?
Ks. Charles Pope zamieścił na blogu wpis o tym, że ci, którzy kochają Mszę tradycyjną, powinni włożyć więcej wysiłku w przekonywanie do niej innych. Pisze tak, ponieważ na podstawie niepotwierdzonych informacji uważa, że liczba osób uczestniczących w starej Mszy przestała rosnąć. Wiąże to z letargiczną postawą, jaką kiedyś zaobserwował u katolików Novus Ordo, stających wobec perspektywy utraty swojej szkoły parafialnej. Wyznaję, że nie pojmuję tej paraleli.
Owi katolicy Novus Ordo sprzed kilkudziesięciu lat, z którymi ks. Pope w młodości rozmawiał na temat ich szkoły, w większości ludzie starsi (gdyż, jak mówi, mieli już dorosłe dzieci i wnuki), należeli do pierwszej, czy też początków drugiej generacji katolików, którzy nie zostawili po sobie potomstwa w liczbie zapewniającej przynajmniej zastępowalność pokoleń i nie przekazali dalej Wiary.
Wychowani zostali zazwyczaj w rodzinach znacznie liczniejszych, otrzymali systematyczną katechizację w starym stylu i zostali wprowadzeni we wszelkie tradycje katolickie: błogosławieństwa przed posiłkiem, modlitw codziennych, odpowiedniego ubioru na Mszę niedzielną, oczekiwania, że młody katolik czy katoliczka powinni szukać przyszłego małżonka również wśród katolików; poznali też tradycyjną Mszę. Niemal wszyscy wszystko to odrzucili, wszystko z wyjątkiem wyjścia na Mszę w niedzielę. „Tego, co otrzymałem, nie przekazałem dalej” – takim mottem kierowało się to pokolenie. Czasem z żalem, czasem z ulgą, czasem z dziką radością wandala. Jednak pod koniec życia pozostało im bardzo niewiele. Ich dzieci w większości odeszły od praktyk religijnych. Mniej więcej połowa z nich zupełnie się pogubiła. Ci spośród młodzieży, którzy jeszcze zachodzili do kościoła, z czasem nie mieli pojęcia o Wierze. Dziś katolicy niekoniecznie wiedzą nawet, że Kościół naucza o Rzeczywistej Obecności.
Czy ks. Pope uważa, że dzisiejsi katolicy tradycyjni są jak oni?
Katolicy tradycyjni, którzy odkryli na nowo Wiarę, liturgię i tradycje Kościoła. Katolicy tradycyjni, którzy na nowo zaczęli odmawiać błogosławieństwo przed posiłkami, którzy stworzyli liczniejsze rodziny, którzy starają się przynajmniej nie przychodzić na Mszę niedzielną w stroju plażowym, którzy katechizują swoje dzieci, a czasem zapewniają im pełną edukację domową; katolicy tradycyjni, którzy nie tylko robią to wszystko, ale jeszcze są za to atakowani. Proszę Księdza, niech mi Ksiądz wyjaśni, w jaki sposób tamto doświadczenie z katolikami Novus Ordo sprzed lat daje Księdzu wgląd w postawy dzisiejszych katolików tradycyjnych? I dlaczego zakłada Ksiądz, że zwykli katolicy zapełniający ławki na Mszy tradycyjnej nie dokładają swoich cegiełek do dzieła ewangelizacji?
Czyżby ks. Pope mówił o głoszeniu kazań na rogach ulic? Czy też ma na myśli, zgodnie z normalnymi oczekiwaniami katolików wszystkich wieków, dawanie świadectwa poprzez życie Wiarą? Życie Wiarą, a więc życie rodzinne związane z rytmem roku liturgicznego, gdzie przestrzega się okresów postu i wstrzemięźliwości; obrazy religijne w domu; życie osobiste zgodne z nauczaniem Kościoła na temat seksualności i małżeństwa; odmowę nagięcia się do wymogów nowej, pogańskiej policji myśli w kwestiach takich jak teoria gender. Gotowość, z zachowaniem stosownej ostrożności, by delikatnie dawać świadectwo w pracy i innych miejscach, jeśli ktoś szczerze docieka Prawdy, choć takie świadectwo może kosztować utratę pracy lub nawet postawienie przed sądem.
Być może ma na myśli to, że katolicy powinni odgrywać pewną rolę w ruchu obrony życia. Że powinni uczestniczyć w publicznych świadectwach Wiary, takich jak procesje eucharystyczne i spektakularne pielgrzymki piesze. Że powinni wspomagać odnawianie zabytkowych kościołów w centrach miast, które mogą być ucieleśnieniem Wiary i skłaniać zaciekawionych przechodniów do wejścia.
Być może uważa, że katolicy powinni próbować wpływać na politykę kościelną, zachęcać swoich biskupów, by nie ukrywali Wiary, lecz silniej o niej świadczyli. Że powinni wspierać księży występujących przeciw tym, którzy chcą obrażać Boga i gorszyć wiernych podczas samej liturgii, poprzez nadużycia liturgiczne i świętokradcze komunie.
Jeśli jednak taki był sens wypowiedzi ks. Pope’a, to powinno być oczywiste, że właśnie katolicy tradycyjni czynią te wszystkie rzeczy. I jeśli autor ma rację, że stanowimy tylko 2 % społeczności katolików, to udział pozostałych 98 % we wszystkich tych dziełach jest zaiste żałosny, gdyż wiem bardzo dobrze, nie z potwierdzonych danych, ale z własnego doświadczenia, że jeśli przyjdę na jakieś wydarzenie zorganizowane w obronie życia, to znaczną część jego uczestników będę znał z działalności na rzecz Mszy tradycyjnej. Że jeśli znajdziemy sto reprezentatywnych rodzin katolickich z więcej niż czwórką dzieci, to o wiele ponad 2 % z nich okaże się uczestnikami Mszy tradycyjnej. Że jeśli ktoś zainicjuje petycję internetową w jakiejś katolickiej sprawie, to lista podpisów pod nią szybko stanie się spisem katolików tradycyjnych. Że jeśli któryś z biskupów zechce ocalić przed zamknięciem zabytkowy kościół w centrum miasta, to prawdopodobnie zwróci się do jednego z tradycyjnych zgromadzeń kapłańskich. Że jeśli w pokoju pełnym dzieci z rodzin katolików tradycyjnych zadam pytanie o Wiarę, będą one miały przynajmniej jakieś pojęcie o tym, czym jest Trójca Przenajświętsza.
Pewnie moglibyśmy czynić więcej. Odrzucam jednak myśl, że sposobem promowania ruchu na rzecz Tradycji miałoby być oskarżanie jego uczestników o lenistwo. Przepraszam Księdza, ale uważam to za wielką niesprawiedliwość. Katolicy tradycyjni na co dzień ponoszą dla Wiary, dla liturgii, dla zbawienia swoich dzieci i dla swych księży, poświęcenia, o których inni katolicy nawet by nie pomyśleli.
Dlaczego w takim razie nie rośnie liczba uczestników Mszy tradycyjnej? Ależ rośnie. Wbrew niepotwierdzonym obserwacjom ks. Pope’a, liczba Mszy, które łatwiej jest zliczyć niż wiernych, stale rośnie, a ograniczeniem tego wzrostu jest ograniczona liczba księży umiejących i gotowych je odprawiać. Wokół Mszy w nowych miejscach gromadzą się społeczności wiernych niezwiązanych wcześniej z ruchem tradycyjnym: to właśnie mamy na myśli, mówiąc, że sama Msza ewangelizuje. Msza tradycyjna nawraca ludzi. Sprawia, że zmieniają swe życie. I, co najbardziej widoczne, wzbudza powołania do kapłaństwa i życia zakonnego.
Niesprawiedliwe jest oskarżanie wiernych o lenistwo w rozpowszechnianiu Mszy tradycyjnej, kiedy kapłani, którzy ją odprawiają, wciąż zbyt często traktowani są w swoich diecezjach jako ekscentrycy czy wręcz pariasi. Kiedy ludzie świeccy, którzy w niej uczestniczą, stają się persona non grata w wielu instytucjach katolickich. Kiedy motywowane ideologicznie komisje kurialne niweczą starania na rzecz odnowy zniszczonej tkanki zabytkowych świątyń. Przykro mi to mówić, proszę Księdza, ale biskupi mogą zrobić bardzo wiele, by energię katolików tradycyjnych skierować na ewangelizację, bo wciąż zbyt wiele tej energii trzeba tracić na przezwyciężanie przeszkód wewnątrz Kościoła.
Ks. Pope ma rację, że Msza tradycyjna nie zachwyca od razu każdego, kto doświadcza jej po raz pierwszy. Msza w Novus Ordo także nie. Z Mszą tradycyjną jest jednak pewien szczególny problem. Owocny udział w niej wymaga głębokiego zrozumienia i przyjęcia faktu, że Bóg jest transcendentny i nieskończenie godny czci; że Jezus Chrystus jest Bogiem i zstępuje na ołtarz w momencie Konsekracji; że jest coś takiego jak grzech i że grzech czyni człowieka niegodnym przyjęcia Komunii świętej; że istnieją święci, którzy wstawiają się za nami. Tak, tu jest problem, emocjonalny i często intelektualny, ponieważ wielu nominalnych katolików, nawet przychodzących do kościoła, już w te rzeczy nie wierzy. Trudno jest przekonać ich do Mszy tradycyjnej, gdyż trudno jest przekonać ich na nowo do Wiary.
Winę za ten stan rzeczy zaciągnęło wiele osób w ciągu wielu lat. Proszę nią jednak nie obarczać katolików tradycyjnych.
Joseph Shaw
Tłumaczenie: Ewa Monika Małecka
Źródło informacji: http://www.unacum.pl/
0 komentarze:
Prześlij komentarz