„I rzekł do nich: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie.”
Mk 16, 15-18
Znaki, o których mówi Jezus w pouczeniu danym Apostołom tuż przed Wniebowstąpieniem są niezwykle atrakcyjne i kuszące. Kto by tak nie chciał? Spektakularne efekty przyciągają uwagę i dają rozgłos. Czy jednak o to chodzi? O rozgłos i przedstawienie? Kryje się tu niebezpieczna pokusa, której zdają się ulegać członkowie różnych ruchów charyzmatycznych zarówno protestanckich, jak i tych, działających w ramach Kościoła katolickiego. Na ten fragment chętnie powołują się członkowie grup charyzmatycznych jako na argument nie tylko usprawiedliwiający ich praktyki ale wręcz je sankcjonujący. Twierdzą oni, że te właśnie słowa miałyby jakoby odnosić się do stosowanych przez nich praktyk, takich jak glosolalia czy rzekome uzdrowienia. Bardzo łatwo jednak zauważyć, oczywiście jeżeli chce się cokolwiek dostrzec, że odniesienie większości współczesnych praktyk ruchów duchackich do tych /i innych również/ słów i czynów Jezusa jest niewłaściwe i zwodnicze.
Przyjrzyjmy się liście znaków wymienionych przez Chrystusa w świetle Magisterium i dwóch tysięcy lat Tradycji Kościoła a więc w jedyny właściwy dla katolika sposób, gdyż Pismo nie jest do samodzielnej interpretacji /2P 1, 20-21/. Zanim przejdę do analizy poszczególnych znaków i ich właściwego rozumienia czuję się w obowiązku przypomnieć, że czytając Pismo Święte należy mieć na uwadze specyfikę języka oryginału, zasady translacji a także kulturę semicką z jej charakterystyczną mentalnością i sposobem obrazowania.
1.Wyrzucanie złych duchów.
Na szczęście jest to ten znak, za który katoliccy charyzmatycy raczej nie biorą się osobiście, choć wielu z nich wspiera modlitwami pracę egzorcystów, ale ten fakt nie należy do tematu. Jezus wyrzucał złe duchy bardzo często, ba, uciekały one nieraz same na sam Jego widok czy wieść, że się zbliża, co nie jest rzeczą dziwną. Udzielił też władzy nad duchami apostołom i TYLKO apostołom, oni zaś mogli jej udzielać innym osobom. Władza ta nigdy nie była powszechna a próby samodzielnych eksperymentów w tym zakresie mogły skończyć się bardzo źle dla eksperymentatora. Posługa egzorcystatu należała do święceń a dysponentami tej władzy byli i są zawsze biskupi. Przed niewłaściwym jej użyciem przestrzegali wielokrotnie Ojcowie Kościoła. W tym zakresie władze kościelne zawsze szczególnie dbały o dyscyplinę. Jak wspomniałam, na szczęście na ogół charyzmatycy katoliccy nie biorą się za ten charyzmat, zostawiając go egzorcystom ale starają się być blisko tej praktyki. Są jednak osoby, dziwnym trafem związane z ruchami charyzmatycznymi lub przez nie wspierane i promowane, którym przypisuje się wypędzanie złych duchów. Jest to rzecz bardzo niebezpieczna nie tylko ze względu na same te osoby ale i świadków czy współuczestników tego rodzaju praktyk. Nie dość, że nieprzygotowanie i nieusposobieni, wkraczają oni w obszar bezpośredniego działania złych duchów, to czynią to w stanie nieposłuszeństwa Kościołowi co jeszcze bardziej je naraża.
Znak, jakim jest wypędzanie złych duchów, jest szczególnie ważny, jest świadectwem władzy Boga nad całym światem, również nad Złym. Nieprzypadkowo, Jezus wymienia go na pierwszym miejscu. Znak ten, czyniony przez Niego samego, zwiastował jego posłannictwo, ujawniał Jego władzę. Nic więc dziwnego, że jest on szczególną pokusą dla niejednego człowieka oraz polem do popisu dla złego. Może się więc zdarzyć, że ktoś, nie mający władzy danej przez Kościół, wypędzi złego ducha. Tu jednak kryje się pułapka- taki duch z całą pewnością zaatakuje znowu- albo poprzednią ofiarę albo samego wypędzającego, który czyniąc takie rzeczy samowolnie otwiera się na działanie Szatana, albo wprost od niego otrzymuje swoją zwodniczą władzę. Dlatego też należy unikać osób, które twierdzą, że wypędzają złe duchy, dokonują egzorcyzmów, oczywiście fałszywych, poza posługą egzorcystatu. Osoby takie, w istocie rzeczy, stawiają się poza Kościołem.
2.Mówienie językami.
Praktyka mówienia „językami” jest wśród charyzmatyków bardzo popularna, jest powodem ich dumy i najwyraźniej daje im wiele radości. Niektórzy wręcz traktują ten znak jako podstawowy dowód, iż grupy te nie tylko znajdują się na dobrej drodze i cieszą się szczególnymi łaskami Ducha Świętego, ale i świadectwo swoistego wybrania, a nawet wyższości nad „zwykłymi” katolikami. Czy jednak jest to ten znak, którym mówił Jezus swoich pouczeniach? Nawet pobieżne przyjrzenie się słowom Pisma Świętego i Tradycji Kościoła pozwala stanowczo odpowiedzieć „nie”. Po pierwsze Pismo Święte opisuje posługiwanie się językami prawdziwymi, podczas, gdy każdy, kto był świadkiem tego „daru” w rozmaitych wspólnotach wiedzą doskonale, że rzecz polega tam na wydawaniu z siebie niezrozumiałego bełkotu, co jest wprost karykaturą daru a nie samym darem, po drugie św. Paweł wyraźnie mówi o zasadach posługiwania się tym charyzmatem /1 Kor, 14/, z czym praktyki stosowane w opisywanych wspólnotach nie mają nic wspólnego. O ile Dzieje Apostolskie i św. Paweł zaświadczają, że dar ten był dość powszechny w pierwotnym Kościele, o tyle obecnie zdarza się rzadko i wyjątkowych wypadkach.
Rzecz ciekawa, że tego rodzaju wydarzenia zdarzają się w ramach Kościoła katolickiego /bo nie mam zamiaru zajmować się tu heretykami i sekciarzami/ tylko i wyłącznie we wspólnotach charyzmatycznych co samo sobie inno budzić podejrzenie , jako, że stoi w jaskrawej sprzeczności z zasadą powszechnego działania Ducha Świętego a także władzy udzielonej Kościołowi przez samego Jezusa. Przypadki mówienia nieznanymi, ale istniejącymi, językami czy ich rozumienia zdarzają się rzadko, ale są potwierdzone przypadku niektórych świętych. Zawsze, podkreślam, zawsze, są to realnie istniejące języki a nie bełkot, jaki wydają z siebie zwiedzeni, powiem wprost, fałszywym charyzmatem, rozemocjonowani uczestnicy duchackich spektakli. Nie należy żadnym wypadku mylić daru języków, o którym mówi Jezus mowie pożegnalnej z efekciarskimi, a może i skądinąd pochodzącymi praktykami występującymi niektórych grupach charyzmatycznych.
3.Węże brać będą do rąk.
To trudny fragment. O jakie węże może chodzić? Czy faktycznie chodzi o pełzające jadowite gady, które na świadectwo Prawdzie należy chwytać gołymi rękami? Zapewne i to jest możliwe, skoro Bóg daje takie znaki jak wypędzanie złych duchów i mówienie językami. Należy jednak zwrócić uwagę na kontekst kulturowy i językowy. Otóż wąż w Biblii oznacza ni mniej, ni więcej, tylko zło, albo po prostu Szatana. Chwytanie węża gołymi rękami to starcie bezpośrednio ze złem, czy wprost z Szatanem. Znakiem jest fakt, że chrzest i działanie w imię Boga i w posłuszeństwie Kościołowi czyni człowieka bezpiecznym w starciu ze złem. Trzeba tu podkreślić z całą mocą- posłuszeństwie Kościołowi, gdyż to on jest depozytariuszem wiary- w nim jest pełnia Prawdy.
4.Jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić.
Ten znak ściśle się wiąże z poprzednim i wiążą się z nim podobne uwagi. Trzeba zdawać sobie sprawę, co oznacza wypicie trucizny. Oznacza to wpływ zła, zetknięcie się z czymś co zatruwa nie tylko ciało ale i duszę. Nawet, jeżeli ktoś znajdzie się obszarze bezpośredniego oddziaływania szkodliwych wpływów duchowych jest bezpieczny, gdyż wierność Bogu i posłuszeństwo Kościołowi zabezpieczy przed zgubnymi skutkami kontaktu ze złem.
5.Na chorych ręce kłaść będą i ci odzyskają zdrowie.
Kolejny bardzo lubiany i popularny charyzmat. Kto nie chciałby być zdrowy na ciele, duchu i umyśle? Kto nie chciałby pomóc cierpiącemu? Jak tylko rozejdzie się wieść, że ktoś gdzieś doznał uzdrowienia natychmiast zjawiają się tam tłumy. Niejeden oszust zbił majątek na fałszywych uzdrowieniach, niejedna sekta pozyskała członków dzięki tego rodzaju działalności. Wielu ludzi w dobrej wierze uczestniczyło i uczestniczy w religijno- uzdrowicielskich seansach, z których cześć to zwyczajne oszustwa a cześć wynika niewątpliwie z niewłaściwej i naiwnej interpretacji Pisma Świętego, co również jest szkodliwe i prowadzi na manowce.
Jezus uzdrowił na ciele i duchu bardzo wielu ludzi. Udzielił te władzy Apostołom i innym uczniom. Ci, również uzdrawiali, podkreślając zawsze i stanowczo, że czynią to mocą nie swoją lecz Ducha Świętego. Przyjrzyjmy się przede wszystkim uzdrowieniom dokonywanym przez Jezusa. Osoby były uzdrawiane często po wyrażeniu prośby, ale jest mowa o wielu, które po prostu były przynoszone czy przyprowadzane do Jezusa. Działo się to wtedy, gdy Jezus chciał i czasie, kiedy chciał, nigdy na zawołanie. I nie samo uzdrowienie ciała było celem a zbawienie duszy uzdrowionego. I dziś zdarzają się uzdrowienia i to wcale nierzadko. Ludzie ich doznają w wyniku modlitw własnych lub innych osób, czasami w sanktuariach, aczkolwiek niewiele zostaje uznane za cudowne. Nie znaczy to, że inne nie są darem Bożym. Żyły i żyją osoby, które są najwyraźniej obdarzone darem uzdrawiania /np. o. Pio/. To, co jest praktykowane przez niektóre wspólnoty, mało ma wspólnego z ewangelicznym darem uzdrawiania. Najbardziej niepokojące jest to, że organizatorzy twierdzą, że uzdrowienia mogą się dokonywać wręcz „na zawołanie”, podczas organizowanych zbiorowych modłów. Oczywiście, Bóg może działać zawsze i wszędzie ale imprezy te noszą wyraźne piętno próby wymuszenia na Panu Bogu określonych działań. Skutki takich działań bywają smutne, na przykład przekonanie o „magiczności” modlitw o uzdrowienie. Równie niepokojące jest to, że wstęp na niektóre takie spotkania bywa płatny ale to nie należy bezpośrednio do tematu. Również teatralność, widowiskowość tego rodzaju wydarzeń niemile kontrastuje z okolicznościami towarzyszącymi uzdrowieniom dokonywanym przez Jezusa czy tym, które zdarzają się w sanktuariach takich, jak Lourdes i zwyczajnie w domach czy szpitalach. Należy też pamiętać, że bywają uzdrowienia pozorne- będące wynikiem sugestii czy nawet działaniem złego. Wtedy choroba wraca, czasem ze zdwojoną siłą. Rozeznanie jest tu koniecznie potrzebne. Pismo Święte wyraźnie podkreśla, że uzdrowienia dokonywane przez Jezusa były trwałe i całościowe- obejmowały nie tylko ciało ale i duszę oraz psychikę. Co do rzekomych uzdrowień podczas spotkań charyzmatycznych, nie ma żadnej pewności co do ich trwałości i również duchowego charakteru a znane są przypadki uwolnienia z nałogu kosztem popadnięcia niezdrowe uzależnienie od grupy.
Powyższe uwagi i spostrzeżenia w zarysach pokazują, jak niewłaściwie i szkodliwie współczesne ruchy charyzmatyczne interpretują ewangeliczne charyzmaty. Czynią to nie zważając na nauczanie Kościoła, dwa tysiące lat Tradycji, posłuszeństwo, a także zwyczajny zdrowy rozsądek. Sugerują, iż charyzmaty są do zbawienia niezbędne co jest oczywistą nieprawdą- maja one być jedynie pomocą- znaki wedle słów Jezusa miały towarzyszyć a nie być warunkiem sine qua non działalności apostolskiej. Mylenie środków z celem zawsze jest groźne co widać po efektach takiego rozumienie charyzmatów- coraz więcej niejasności, odchodzenia od pradzieje doktryny, nieposłuszeństwa i zwykłej ignorancji.
Monika Łopatowska-Nowak
0 komentarze:
Prześlij komentarz