_____________________________________________________________________

_____________________________________________________________________

niedziela, 8 marca 2015

Papież Franciszek – pontyfikat rezygnacji i dystansu?




Przynależność do wspólnoty wywołuje zwykle potrzebę solidarności z nią, występowania w jej imieniu i bronienia jej, kiedy trzeba. Tego oczekuje zresztą sama wspólnota. Ta przynależność wiąże się z przestrzeganiem pewnych zasad, zwyczajów, tradycji, które obowiązują w danej wspólnocie. Ich łamanie jest odbierane, jako lekceważenie wspólnoty i występowanie przeciwko niej.

Mija właśnie pół roku pontyfikatu papieża Franciszka. Warto z tej okazji poczynić pewne refleksje nad osobą tego papieża, który często określany jest jako rewolucjonista, który od początku swojego pontyfikatu dokonuje śmiałych gestów. Często w mediach te gesty przedstawiane są z perspektywy ludzi, którzy nawet nie są katolikami. Czymś ważnym wydaje się natomiast, jak mogą być one odbierane przez wspólnotę Kościoła, albo przynajmniej przez pewną część tej wspólnoty dla której zwyczaje i zasady obowiązujące w Kościele są czymś więcej niż historycznym obciążeniem. Są bowiem wyrazem Tradycji, która jest jednym z filarów katolicyzmu obok Pisma Świętego i Magisterium Kościoła. Wszystkie te filary, jak naucza Katechizm Kościoła Katolickiego są równoważne. Są to bowiem trzy sposoby przez które przemawia Duch Święty.

Papież Franciszek od chwili pojawienia się na balkonie Bazyliki Watykańskiej po słowach „Habemus papam!” zaskakuje wiernych. Czyni to przez wiele gestów i słów. Jego trzy charakterystyczne wybory przez których pryzmat można spróbować ocenić postawę nowego papieża to rezygnacja z nałożenia szat papieskich przy pierwszym spotkaniu z wiernymi, rezygnacja z apartamentów papieskich oraz rezygnacja z papieskiego samochodu. Wszystkie te wybory są przedstawiane często, jako wyraz pokory i skromności, a także pragnienia solidarności z biednymi. Jeśli jednak patrzymy na to, co te wybory mają ze sobą wspólnego to pierwszym słowem, które się pojawia jest „rezygnacja”.

Papież akcentując, że chce „Kościoła ubogiego dla ubogich” wyraża to właśnie przez gest rezygnacji z tego, co posiadali jego poprzednicy. Niezależnie od samych intencji Franciszka taka postawa musi się wiązać z porównywaniem nowego papieża z poprzednikami. Jeśli rezygnacja z szat papieskich jest oznaką pokory, to tym samym nasuwa się myśl, że samo noszenie szat papieskich jest wyrazem pychy, która owładnęła dotychczasowymi papieżami. Jeśli rezygnacja z apartamentów papieskich jest wyrazem skromności to zamieszkiwanie w nich jest przejawem przepychu. Jeżeli rezygnacja z samochodu papieskiego, jako zbyt luksusowego na rzecz tańszego modelu, jest spowodowane chęcią bycia bliżej ludzi ubogich to znaczy, że dotąd tej chęci nie było.

Franciszek poprzez swoje gesty komunikuje się z wiernymi, kapłanami i biskupami z całego świata, którzy razem stanowią wspólnotę Kościoła. Gesty te świadczą o pewnym dystansie do swoich poprzedników niezależnie od wygłaszanych deklaracji. Dystans ten zdaje się powiększać wybór imienia. Dotychczas wybierano imię papieża, do którego pontyfikatu chciano nawiązać i który chciano kontynuować. Wybór imienia, którego nie obrał jeszcze żaden papież jest czytelną deklaracją, że Franciszek nie ma woli nawiązywania do pontyfikatu jakiegokolwiek papieża.

Jest to zresztą dystans nie tylko do poprzedników, ale i do samego urzędu. Franciszek najczęściej określa siebie, jako biskupa Rzymu. W swoich kazaniach zwraca się często w sposób szczególny do mieszkańców tego miasta, rezygnuje z wypowiedzi w innych językach poza włoskim i znajduje więcej czasu na wykonywanie obowiązków właściwych dla biskupa niż czynili to jego poprzednicy. W takim podejściu znów zaobserwować można pewną rezygnację i deklarację samoograniczenia się władzy papieskiej.

Papież ma także dystans do Kurii rzymskiej, której członkowie są jego współpracownikami i wielu z nich jest kardynałami. Świadczy o tym powołanie specjalnej grupy doradczej, którzy mają mu służyć radą w zarządzaniu Kościołem i w zmianach strukturalnych Kurii rzymskiej. Jest to niespotykana dotąd decyzja świadcząca o znikomym zaufaniu do Kurii rzymskiej. Jest to zresztą, przynajmniej w pewnym stopniu, uzasadnione, zważywszy, że Kurię oskarża się o blokowanie działań Benedykta XVI. Potęguje to jednak wrażenie, że Franciszek jest indywidualistą, który otacza się wąskim gronem zaufanych ludzi.

Franciszek okazuje też pewien dystans wobec biskupów i kapłanów. W krótkim czasie jego pontyfikatu padło wiele słów krytycznych wobec różnych zachowań kapłańskich. Słowa te, niezależnie od tego, czy uzasadnione, czy nie, mogą budzić pewne zdziwienie w sytuacji, kiedy Kościół katolicki jest z niezwykłą determinacją atakowany. Wydaje się że w tej sytuacji wspólnota Kościoła potrzebuje wsparcia i solidarności. Potrzebują go szczególnie kapłani, którzy choćby przez nieustannie powtarzane zarzuty pedofilii, stracili niezwykle dużo autorytetu i reputacji. Słowa papieża brzmią, znów niezależnie od intencji, jak potwierdzenie oskarżeń wobec kapłanów z których wiele wynika jedynie z nienawiści do tego, co katolickie. Podobnie rezygnacja z apartamentów papieskich i papieskiego samochodu umożliwiła i ułatwiła dokonanie ataku na księży, ale przede wszystkim biskupów. Widać to bardzo wyraźnie w Polsce, gdzie media domagają się aby biskupi zrezygnowali ze swoich domów i samochodów. Jak mantrę powtarza się przy tym, że skoro papież mógł z tego zrezygnować, to tym bardziej, „jakiś tam biskup”.

Papież, choć może się to wydać zaskakujące, okazuje także dystans wobec wiernych świeckich. Dowodzi tego nieraz powtarzana krytyka chrześcijan. Jej wyrazem było np. stwierdzenie, że niektórzy katolicy zbyt obsesyjnie angażują się w obronę życia. Wielu ludzi odczuło to jako krzywdzące. Świadczy o tym także nowe zjawisko osobistego kontaktowania się z pewnymi ludźmi. Franciszek decydując się napisać dwa listy pocieszenia do mężczyzny, który spowodował wypadek w wyniku, którego zginęło wiele osób, czy dzwoniąc do chorej kobiety musiał starannie przemyśleć, do kogo się zwróci. Podobnych przypadków jest bowiem bardzo wiele. Taki kontakt zaś zwraca uwagę całego świata, nagłaśnia określoną sytuację, może pomóc w różny sposób. Wydaje się więc, że Papież powinien zwrócić się do cierpiących chrześcijan, którzy, jak nigdy dotąd cierpią prześladowania za wiarę. Mógłby wysłać list do niesłusznie skazanego katolika, który nie wyrzekł się Chrystusa, zadzwonić do zaszczutego obrońcy życia, podtrzymać na duchu kogoś kto broni chrześcijańskich wartości. Nie uczynił tego jednak. Podobnie Papież bardzo zaangażował się w powstrzymanie wojny w Syrii, ale tak wiele wysiłku nie włożył w przeciwstawienie się prześladowaniom chrześcijan w wielu krajach.

Już to pokazuje pewien dystans papieża także do wspólnoty Kościoła. Wydaje się o tym świadczyć także podkreślanie często, zwłaszcza na porannych mszach, przede wszystkim osobistej relacji z Bogiem. Jest ona niezwykle ważna, ale papież wybierając codziennie małe grono osób dla których odprawia mszę i wyraźnie akcentując potrzebę indywidualnego rozwoju wiary sprawia wrażenie, jakby wspólnota Kościoła była dla niego czymś drugorzędnym. Można by to zresztą rozumieć zupełnie inaczej, ale Franciszek nazywając siebie najczęściej biskupem Rzymu pogłębia wrażenie, że nie chce uchodzić za pasterza całego Kościoła, który prowadzi i do którego się zwraca w każdym swoim słowie.

Ten dystans widoczny jest także w odniesieniu do samego Kościoła. Papież stwierdzając, że chce „Kościoła ubogiego dla ubogich” sugeruje, że obecnie Kościół jest zbyt bogaty i jest zamknięty na ubogich. Taka sugestia wydaje się niesprawiedliwa zważywszy, że zdecydowana większość środków Kościoła jest przeznaczana na ewangelizację i właśnie pomoc najuboższym. Poza tym w XX w. zarówno na wschodzie, jak na zachodzie Europy Kościół Katolicki padł ofiarą wielu grabieży. Często w imię prawa odbierano mu szkoły i szpitale, pozbawiając majątku, który był potrzebny w głoszeniu jego misji i głosząc kampanię, która powtarzała, że kapłani są zbyt bogaci. Wspierali ją także liberalni katolicy powtarzając, że Kościół powinien mieć jedynie „środki ubogie”. Taka postawa doprowadziła do niezwykłego osłabienia pozycji Kościoła w Europie.

Ten dystans przejawia się także choćby w tym, że Franciszek przynajmniej, jak na razie nie podjął dyskusji nad dziedzictwem Soboru Watykańskiego II do której wzywał Benedykt XVI przed ustąpieniem. O. Antonio Spadaro SJ w słynnym wywiadzie, jakiego udzielił mu Papież „La Civilta Cattolica” zwrócił uwagę, że Franciszek niechętnie mówi o Soborze Watykańskim II i jego recepcji uznając te kwestie za bezdyskusyjne i oczywiste. Dla samego Benedykta XVI były to jednak sprawy niezwykle istotne dla Kościoła i problematyczne. Podobnie Papież bardzo niewiele mówi o samej liturgii, która jest przecież czymś fundamentalnym dla Kościoła.

Podejście Papieża wydaje się prowadzić do sytuacji opisywanej przez ulubionego pisarza Franciszka, jakim jest Fiodor Dostojewski. Autor „Biesów” zwrócił uwagę, że Rosjanie kochają cara, choć nienawidzą władzy, która traktuje ich źle. Miało to wynikać z przekonania prostego ludu, że car nie wie o zbrodniach swoich urzędników. Gdyby znał niedolę swoich poddanych to by im współczuł i im dopomógł. Oczywiście takie spojrzenie było całkowicie fałszywe.

Niestety podobne zjawisko pojawia się obecnie w odniesieniu do nowego papieża. „Efekt Franciszka” dotyczy przede wszystkim ludzi, którzy odeszli z Kościoła, a nawet wrogich mu, jak również liberalnych katolików. Wszyscy ci ludzie najczęściej nie akceptują Kościoła, jakim jest i chcieliby zmienić katolicką wiarę. Dla nich Franciszek jawi się jako ktoś kto został papieżem Kościoła, ale sam w tym Kościele nie czuje się dobrze i chciałby go zmienić, choć zapewne wielu mu w tym przeszkadza. „Efekt Franciszka” wydaje się więc być spowodowany fascynacją wobec jednego człowieka, ale nie musi iść za nią miłość do Kościoła. W wielu wypadkach może być nawet tak, że wielu ludzi odnajduje w wypowiedziach papieża swe własne urazy wobec katolicyzmu i dlatego szanują go, bo uważają, że dokona on prawdziwej rewolucji w Kościele. Słowa o rewolucji słyszy się teraz zresztą cały czas.

Należy zauważyć, że Papież poczuwa się do pewnej solidarności z Kościołem. Dał temu wyraz w słynnym wywiadzie dla jezuickiego czasopisma „La Civilta Cattolica”, który przeprowadzał o. Antonio Spadaro SJ. Zostało to zresztą sprowokowane pytaniem o to, co znaczą dla Franciszka słowa św. Ignacego Loyoli: „sentire cum Ecclesia”, a więc dosłownie „czucie z Kościołem”. Dla św. Ignacego, który był założycielem zakonu jezuitów były one niezwykle istotne. Były bowiem wezwaniem do okazania szczególnej miłości wobec Kościoła czego dowodem miał być dodatkowy ślub składany przez jezuitów, jakim był ślub posłuszeństwa wobec papieża. „Sentire cum Ecclesia” oznaczało więc pierwotnie nie tylko czuć się w Kościele dobrze i przyjmować do wierzenia wszystko, co on naucza, ale także okazywać mu całkowite posłuszeństwo.

Papież w wywiadzie zinterpretował te słowa po swojemu. Zaczął od tego, że obraz Kościoła, jaki najbardziej mu się podoba to obraz Ludu Bożego, wiernego i świętego. Następnie wytłumaczył wprost, że „Sentire cum Ecclesia” jest dla niego „byciem pośród tego ludu” (cytaty podaję za portalem Deon.pl). Komentując to Papież dodał: „Nie jest to więc trzymanie z Kościołem wyłącznie w odniesieniu do teologów”. Chcąc wzmocnić swój przekaz Franciszek powołał się na Maryję stwierdzając, że kochała ona sercem prostego ludu i to ludu należy pytać, jak ją kochać. Teologów można natomiast jedynie pytać kim Ona jest. Podsumowując Papież powiedział: „Nie należy więc sądzić, że rozumienie Sentire cum Ecclesia jest związane tylko i wyłącznie z trzymaniem z jego częścią hierarchiczną”.

W swojej odpowiedzi Papież przyjął stereotypowy podział na racjonalnych, ale chłodnych teologów i prosty, ale kochający lud. W ten sposób niejako przeciwstawił ich sobie. Można także odnieść wrażenie, że po stronie teologów postawił część hierarchiczną Kościoła. Jeśli nawet tak nie jest reprezentuje ona inną grupę niż lud skoro „sentire cum Ecclesia” nie oznacza jedynie trzymanie z tą częścią. Stosując takie zabiegi Papież okazał swój dystans wobec teologów i hierarchii. Pokazał natomiast, że jest blisko ludzi wierzących. Takie postawienie tej kwestii jedynie potwierdza dotychczasowe rozważania nad postawą Franciszka. O. Spadaro, który przeprowadził ten wywiad zauważył, że Papież po chwili przerwy dodał aby nie było nieporozumień, że Lud Boży to pasterze i lud razem. Ta uwaga wydaje się świadczyć o tym, że Papież sam zauważył, że posunął się za daleko w swoim dystansie do hierarchii. Dopowiedzenie to miało więc za zadanie potwierdzić prawowierność poglądów Franciszka. Nie była jednak w stanie zmienić sensu wypowiedzi w której „czucie z hierarchią” jest czymś zbyt wąskim, bo przecież trzeba także „czuć z ludem”. To „czucie z ludem” wydaje się zresztą stanowić dla Papieża nowe i lepsze rozumienie łacińskiej sentencji w opozycji do pierwotnego „czucia z hierarchią”. Taka wypowiedź jest tym bardziej zaskakująca, że Franciszek wypowiada się jak wierny świecki, a nie, jak papież, który reprezentuje przecież sam szczyt kościelnej hierarchii.

Biorąc pod uwagę dotychczasową postawę papieża można domniemywać, że cały jego pontyfikat będzie naznaczony rezygnacją i dystansem. Wydaje się że takie podejście wywołuje na początku euforię, ale działa jedynie przez krótki czas. Pobożni katolicy mogą w końcu, jeśli już to nie następuje, odczuć brak wsparcia ze strony swojego papieża. Katolicy liberalni zaś, jak również ludzie wątpiący i ateiści widząc, że Franciszek nie dokona rewolucyjnych zmian w wierze i moralności, które musiałyby sprawić, że przestałby być papieżem, poczują się oszukani.

Po Benedykcie XVI została wielka spuścizna duchowa i teologiczna. Oby się nie okazało, że po Franciszku pozostaną jedynie roszczenia wobec Kościoła i wymagania wobec nowego papieża, których ten nie będzie mógł i nie będzie chciał spełnić. Wydaje się że jest to prawdopodobne o ile papież nie zmieni swojego nastawienia.

Michał Krajski

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Printfriendly


POLITYKA PRYWATNOŚCI
https://rzymski-katolik.blogspot.com/p/polityka-prywatnosci.html
Redakcja Rzymskiego Katolika nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy opublikowanych na blogu. Komentarze nie mogą zawierać treści wulgarnych, pornograficznych, reklamowych i niezgodnych z prawem. Redakcja zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarzy, bez podania przyczyny.
Uwaga – Rzymski Katolik nie pośredniczy w zakupie książek prezentowanych na blogu i nie ponosi odpowiedzialności za działanie księgarni internetowych. Zamieszczone tu linki nie są płatnymi reklamami.