Jak były trzy napisy na krzyżu: grecki, łaciński, hebrajski, tak też trzy główne języki liturgiczne wcześnie się ustaliły, - że inne następnie od Kościoła potwierdzone uważane być mogą jako gałęzie tych trzech szczepów; chociaż z bardzo ważnych przyczyn pozwalała Stolica np. na inne jeszcze języki obrzędowe, jak Ormianom, Słowianom, Bułgarom. Z czasem jednak, gdy liczba języków pomnożyła się, Kościół św. mianowicie na zachodzie zaczął obstawać usilnie przy języku obrzędowym łacińskim, a czyni to:
1. Dla zachowania jedności wiary. Dla zasłonięcia od wpływu zmian, jakim podlegają języki żyjące, używa Kościół języka martwego, niepodlegającego już więcej skażeniu; gdy przeciwnie z postępem języka, musielibyśmy co 50 lat zmieniać księgi liturgiczne, a z tą ustawiczną zmianą wyrazów może nadwerężyłoby się w końcu i ważność sakramentów. Znaczenie obrządkowego języka niezmiennego niejednokrotnie uwydatniło się w sporach dogmatycznych, w których powoływano się na wyrazy liturgiczne. Zamieszanie z używania języka narodowego pomnożyłoby jeszcze różne w każdym z nich narzecza i niepodobieństwo ujęcia go w taką formę, iżby dla wszystkich warstw była przystępną, bo co dla wyższych za niskie, dla niższych będzie za wysokie.
2. Aby zabezpieczyć powszechność Kościoła. Nie o to bowiem chodzi, aby się wszyscy stali łacinnikami, ale żeby wszyscy byli katolikami. Związka biskupów całego świata, porozumienie się na soborach powszechnych, węzeł jedności i społeczności z Rzymem tego również wymaga, jak też duchowny pożytek katolika; gdziekolwiek się obróci znachodzi nabożeństwo swoje. Przeciwnie narodowe liturgie dążyły niekiedy u dążą do utworzenia narodowych, a raczej państwowych ze szkodą katolicyzmu kościołów.
3. Dla nadania religii większej powagi. Jest bowiem w naturze ludzkiej, że się ma większy szacunek dla rzeczy, które nie spowszedniały, które otacza jakiś urok tajemniczy. Niemusiałażby liturgia spowszednieć, gdyby lada swawolny chłopak albo lekkomyślny dowcipniś jej słowa wywłaczał na ulicę? Lub czy nabożniejsze zachowanie się w kościele zawsze idzie w parze z rozumieniem języka Mszy św.? Niestety często właśnie przeciwnie się dzieje. Lud nasz prosty więcej oczyma widzi, a wiarą rozumie, niż innych wielu. Zresztą Msza św. nie jest kazaniem, lecz ofiarą. Od dzieciństwa tłumaczą kapłani ludowi obrzędy i w książkach do nabożeństwa ma je dostatecznie objaśnione. Nie lud, który żywą wiarą, modlitwą, komunią sakramentalną i duchowną, bierze udział w nabożeństwie, a w odpowiadaniu na słowa kapłana zastąpiony przez ministrantów i chór, uszczerbku żadnego nie ponosi; ani też kapłani życzą sobie zmiany.
4. Pomijamy na koniec, że sama wdzięczność dla pierwszych wiary krzewicieli powinna nas pobudzać do zachowania języka łacińskiego. Z tego zróbmy wniosek: że język polski w Rytuale o tyle jeno może być przypuszczonym, o ile Kościół przypuszcza. W czasie Mszy św., gdzie zwyczaj ustalony, że zamiast, coby miał organista śpiewać łacińską Mszę i grać, z ludem śpiewa po polsku, i biskupi powszechnie tolerują, nie ma potrzeby pasterz temu się sprzeciwiać. Toż i w czasie nieszporów nic w tym zdrożnego nie ma. Wszakże nie wolno pasterzowi po polsku nieszpory intonować, zamiast po łacinie; po polsku Asperges, lub Te Deum, lub inne części Rytuału wprowadzać – po polsku przy komunii mówić: Misereatur.. albo ja ciebie chrzczę, bo nie jest do tego upoważnionym, a Sobór Trydencki Sesja VII najmniejszej zmiany w obrzędach aprobowanych nie pozwala robić. Toż Pius IX enc. Ad Epp. Austr. 1856.
„Teologia Pasterska katolicka dla użytku seminariów duchownych i pasterzów dusz przez ks. Józefa Krukowskiego plebana w Błażowy dycezji Przemyskiej”, Lwów 1874, s. 217-219.
0 komentarze:
Prześlij komentarz