Szum wokół afer "pedofilskich" w Kościele ciągle wybucha medialnym rozgłosem, na niezliczonych forach dyskutuje się na temat moralnej kondycji kleru oraz feruje się sądy mające wytłumaczyć obecny stan. Nie ulega wątpliwości że rozluźnione normy obyczajowe, rewolucja seksualna mające swoje apogeum na przełomie lat 50 i 60 owocują skandalami w Kościele do dziś. W pośród licznych grzechów Chrystus ostrzega swoich uczniów przed zgorszeniem wobec dzieci:
Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza. Mt 18:6
Nie chcę powielać truizmów że pedofilia to obrzydliwe przestępstwo i winno być bez żadnych taryf ulgowych ścigane... to wszyscy doskonale wiemy. Chciałbym raczej podzielić się smutną refleksją nad dewaluacją znaczenia kapłana w życiu parafii, społeczności - czy mówiąc szerzej Kościoła.
Naturalną rzeczą jest, że przykład proboszcza, wikarego może mieć budujące jak i destruktywne wpływy na wiarę i pobożność "ludu Bożego". Niestety zastanawia i przeraża łatwość z jaką poszczególni członkowie Kościoła przewartościowują swój stosunek do wiary i Kościoła kierując się świadectwem lokalnego duszpasterza.
W jednym ze swoich kazań św. Bazyli Wielki opisuje historię jednego księdza, który kiedyś w przeszłości dopuścił się morderstwa. Kiedy św. Bazyli widział tegoż kapłana dostrzegał na jego plecach człowieka, który symbolizował przestępstwo jakiego dopuścił się ów kapłan. Ciężar minionego grzechu towarzyszył kapłanowi w każdym miejscu i każdym czasie... prócz, i tu rozpoczyna święty Ojciec Kościoła najciekawszą część swojej opowieści. Ciężar dokonanego przestępstwa znika kiedy kapłan stojąc przed Ołtarzem Bożym, prosi Pana aby stać się dostojnym uczestnictwa w największej Tajemnicy - Eucharystii. W czasie kiedy duchowny staje się celebrującym Boską liturgię przestaje być grzesznikiem, a Duch Święty oczyszcza go sprawiając że pełni swoją posługę "in persona Christi".
Kapłani powołani są aby sprawować najświętsze Tajemnicę abyśmy mogli wzrastać w wierze i zmierzać ku wiecznemu zbawieniu, ich moralne błędy, życie osobiste jest ważne gdyż są owocem ich wiary, ale nie jest to przedmiotem wiary Kościoła.
Jeden mnich żyjący na pustyni zapytał raz człowieka wypowiadającego nieprzebrane słowa krytyki w stosunku do duchownych czy gdyby był spragniony, cierpiał w powodu braku wody i ktoś przyszedł do niego z najpiękniejszym złotym naczyniu, wyłożonym perłami a w nim najczystszą wodą wahałby się z uwagi na nieczyste ręce, poszarpany strój tego który oferuje mu ów napój?
Żywot nasz podobny jest to wędrowca przemierzającego swoje życie jednocześnie, odczuwając palące pragnienie. Pragnienie to zaspokajają boże sakramenty, a sługami którzy je nam oferują są księża. Wiara dojrzała, przemyślana wie kto tu jest najważniejszy i smucąc się kondycją duchowieństwa nie zraża się do ciągłego i trwałego bycia świadkiem Chrystusa w Jego Jednym Świętym i Katolickim Kościele.
Źródło informacji: http://xpictianoc.blogspot.com
0 komentarze:
Prześlij komentarz