1) „Wątpliwy Papież, żaden Papież”?
Odpowiedź: Św. Robert Bellarmin rozprawiał o tym w De conciliis, księga II, rozdział 19, ad 3um. Przypadek przedstawia się następująco: chodzi o pewnego Papieża, którego wybór jest sporny, czyli nie jest pewne (lub zachodzi jakaś wątpliwość) czy został wybrany kanonicznie. W takim wypadku trzeba ponownie przeprowadzić wybory kanoniczne aby z pewnością wiedzieć czy przynajmniej został wybrany. Gdy tylko wybory kanoniczne są pewne lub też nie są kontestowane przez kardynałów elektorów, jeśli wybrany przyjmie, zostaje Papieżem. Otóż, żaden kardynał (ani też ks. bp Lefebvre czy de Castro Mayer) nie poddał pod wątpliwość wyborów kanonicznych (przez tajne głosowanie) „soborowych Papieży”. Stąd jest pewne, że są oni Papieżami, nawet jeśli swoją funkcje sprawują na sposób ułomny.
2) Czy Papież, który w sprawowaniu swojej władzy błądzi (aż po herezję) jest prawdziwym Papieżem?
Odpowiedź: Papież heretykiem jest tylko hipotezą, opinią możliwą nie zaś pewnością. Doktorowie Kościoła, przede wszystkim z okresu kontrreformy, dyskutowali na ten temat bez osiągnięcia jednomyślnej zgody i nigdy pewności, każdy wyraził swoją możliwą hipotezę, nie zaś tezę pewną.
a) Pierwsza hipoteza (Św. Robert Bellarmin, De romano pontifice, księga II, rozdział 30; Franciszek Suarez, De fide, dysputa X, sesja VI, n. 11, s. 319; kardynał Ludwik Billot, De Ecclesia Christi, tom I, ss. 609-610) utrzymuje, że Papież nie może popaść w herezję po swoim wyborze. Aczkolwiek analizuje również inną hipotezę (uważaną za mniej prawdopodobną) Papieża, który może popaść w herezję. Jak widzi Czytelnik, ta pierwsza hipoteza nie jest uważana ani przez Bellarmina ani przez Billot’a jako pewna, lecz tylko jako bardziej prawdopodobna niż inne. Przeciwnie, Billot (tamże, ss. 610-612) naucza, że Kościół nauczający pozostawił wolność zachowania jako możliwe Papieża, który popadłby w herezję, nawet jeśli wydaje mu się to mało prawdopodobne. Również Bellarmin przyznaje, że taka hipoteza, pozostając mało prawdopodobną, jest możliwa (tamże, księga II, rozdział 30, s. 418).
b) Druga hipoteza (którą Bellarmin kwalifikuje jako możliwą ale bardzo mało prawdopodobną, tamże) twierdzi, że Papież może popaść w herezję nawet notoryczną i zachować swój pontyfikat; tą utrzymuje tylko jeden francuski kanonista D. Bouix (+1870) w Tractatus de Papa, tom II, ss. 670-671, na 130 autorów („jedna jaskółka nie czyni wiosny”).
c) Trzecia hipoteza utrzymuje, że Papież może popaść w herezję i traci swój pontyfikat tylko po tym, jak kardynałowie czy biskupi zadeklarowaliby jego herezję (Kajetan, De auctoritate Papae et concilii, rozdział XX-XXI). Papież heretyk nie jest złożony z urzędu ipso facto, lecz ma być z niego złożony (deponendus) przez Chrystusa po tym, jak kardynałowie ogłosiliby jego uporczywą i jawną herezję.
d) Czwarta hipoteza utrzymuje, że Papież może popaść w herezję i traci ipso facto swój pontyfikat (depositus). Utrzymują ją jako mniej prawdopodobną niż pierwsza, ale bardziej prawdopodobną niż czwarta Bellarmin (jak wyżej, s. 420) i Billot (tamże, ss. 608-609).
Jak Czytelnik widzi, chodzi o hipotezy mniej więcej prawdopodobne, nigdy o twierdwenia teologicznie pewne, tym mniej o „stanowiące przedmiot aktu wiary”.
3) Czy prawdziwy Papież powienien sprawować swój autorytet
wyłącznie prawowicie, bez żadnego błędu?
Odpowiedź:
a) Niektórzy teologowie mówią o „pełnym szacunku zewnętrznym milczeniu”, to znaczy wewnętrznie niezgadza się, zaś zewnętrznie nie wyraża się spreciwu wobec błedu (Diekamp, Pesch, Merkelbach, Hurter, Cartechini).
b) Inni, przeciwnie, dopuszczają również sprzeciw publiczny, podobnie jak św. Paweł sprzeciwił się publicznie św. Piotrowi, w wypadku sytuacji grożącego niebezpieczeństwa dla wiary (św. Tomasz z Akwinu) lub agresji przeciwko duszom, które mają prawo do prawowitej obrony (św. Robert Bellarmin), czy też publicznego skandalu (Korneluisz z Lapide) w dziedzinie doktrynalnej. (Poza trzema zacytowanymi, cf. Vitoria, Suarez, Wernz-Vidal, Peinador, Camillo Mazzella, Orazio Mazzella, Prummer, Iragui, Tanquerey, Palmieri). Ta hipoteza wydaje mi się najbardziej prawdopodobną. Jednakże Kościół na ten temat nie wypowiedział się, stąd nie można jej narzucać jako zobowiązującej.
c) Należy uniknąć niebezpieczeństwa tych, którzy roszczą sobie prawo do czynienia pewną lub de fide opinii teologicznej jakiejś szkoły[1], która jest całkowicie mniejszościowa: jest możliwe, by dokumenty magisterium były błędne, ale nie wolno zawieszać wewnętrznej zgody (Choupin, Pègues, Salaverri).
Obie najbardziej powszechne szkoły rzeczywiście przyjmują taką możliwość. Bardziej surowa odrzuca słuszność sprzeciwu publicznego, ale przyjmuje słuszność niezgody wewnętrznej; podczas gdy ta mniej powszechna przyjmuje możliwość błędów, nie dopuszcza natomiast zawieszenia zgody (co wydaje mi się być sprzecznym ze zdrowym rozsądkiem, a nawet niedorzecznością[2]).
d) Niemożliwość błędu, kiedy Papież lub sobór nie chcieliby zobowiązywać lub korzystać z nieomylności, jest utrzymywana przez niektórych zatwierdzonych teologów (Franzelin, Billot) jako czysta opinia teologiczna i należy do mniejszości. Dalej, istnieją pewne grupki ekstremistyczne, które czynią z niej „przedmiot aktu wiary”, który wyłącznie do nich należy, nie zaś do Kościoła; nie jest nawet teologicznie pewny, przeciwnie, jest tylko opinią, mniej prawdopodobną i mniej powszechną, jednego wielkiego teologa (Gerard des Lauriers). Przypadek analogiczny do kanonisty wyżej wymienionego D. Bouix („jedna jaskółka nie czyni wiosny”).
Stąd więc dokumenty papieskiego magisterium czy też soborowego, jeśli nie są wiążące, mogą zawierać błędy. Otóż Sobór Watykański II nie miał zamiaru zobowiązywać. Dlatego może zawierać błędy. W tym wypadku można i należy odrzucić zgodę z tymi błędnymi dokumentami.
Cóż czynić?
Nie możemy sprawić czymś pewnym tego, co jest tylko prawdopodobne. Jesteśmy wolni by przylgnąć opinii, która nam się najbardziej podoba, nie możemy jednakże czynić jej dogmatem, nie posiadając do tego autorytetu. Rozumiem, że wobec publicznego skandalu spowodowanego przez soborowych Papieży można się czuć wstrząśniętym, oburzonym a nawet zagubionym, ale nie należały przekraczać granicy zezwolonej przez zdrową teologię i zdrowy rozsądek. In certis unitas, in dubiis libertas, in omnibus caritas[3]. Wszakże, w obecnej sytuacji niesamowicie poważnej i pełnej zamieszania, w której się znajdujemy („uderzyli w pasterza i rozproszyły się owce”), należy mieć wiele zrozumienia wobec tych, którzy, w dobrej wierze, w celu obrony wiary katolickiej przed modernistyczną agresją, „grzeszą” przez nadmiar lub przez niedomiar. Nie można uważać, że da się widzieć jasno w środku nocy. Tenże sam Jezus przepowiedział swoim Apostołom żeby szli dopóty dopóki będzie jeszcze On, a więc Światłość, albowiem miały przyjść Ciemności (Ukrzyżowanie), zaś gdy się chodzi po ciemku, łatwo można się potknąć. Ci sami Apostołowie potykali się, tym bardziej i my możemy potykać się, stąd nie wolno się gorszyć wobec niepewności i różnic opinii, ale należałoby wspólnie stawić czoła (każdy pozostając wiernym samemu sobie i swojej tożsamości, ale bez uważania się za nieomylnego i bezgrzesznego) rzeczywistemu wrogowi Kościoła, neomodernizmowi. Dzisiejsza sytuacja, w dziedzinie duchowej, analogiczna jest owej przebytej, w dziedzinie politycznej, 8 września 1943: król uciekł, generałowie rozproszyli się, a nieszczęśni żołnierze zdani na łaskę samych siebie zostali wysłani na rzeź. Nie wydaje mi się żeby strzelanie do swoich żołnierzy i osób cywilnych, którzy padli wtedy ofiarą swojego króla, było stosownym; i dziś nie strzelajmy do siebie samych: przyjacielski ogień jest najbardziej niebezpieczny.
Velletri, 26 lutego 2009
PRZYPISY:
[1] Etienne Gilson mawiał, że „prawdziwa teologia nie rości sobie prawa do bycia nosicielką absolutnej prawdy, która wszyscy powinni przyjąć jako de fide. Pewna opinia teologiczna i szkoła teologiczna nie mogą sobie rościć prawa do narzucania się jako prawda Wiary, ‘ekskomunikując’ pozostałe opinie i szkoły teologiczne”.
[2] Przyp. tłum.: termin użyty przez Autora „un contro[buon]senso”, dzięki umieszczonym nawiasom, pozwala na dwuznaczność tłumaczenia, to znaczy: „un contro buon senso” to coś, co jest sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, zaś „un controsenso” oznacza wręcz nonsens lub niedorzeczność.
[3] Papież Wiktor I, święty (189-199) początkowo chciał narzucić swój autorytet wobec kwestii daty Wielkanocy. W rzeczywistości Rzym i Kościół łaciński świętował ją w niedzielę, która następowała po 14 dniu miesiąca Nissan. W Azji Mniejszej natomiast kościół świętował ją 14 dnia Nissan, nawet jeśli nie była to niedziela. Wiktor domagał się zgodności z Rzymem, ale azjatycka Wspólnota uparła się, Papież wtedy zdecydował eksomunikować całą wyżej wymienioną Wspólnotę i jej biskupa Polikrata. Wielu łacińskich biskupów jednakże okazało Papieżowi swoje zakłopotanie w stosunku do jego postępowania, które mogło sprowokować schizmę; decydującą okazała się interwencja św. Ireneusza, biskupa Lyon’u (130-202), który przekonał Papieża do przejścia do bardziej umiarkowanych decyzji, Wiktor zatem nie przystąpił do zamiaru eksomunikowania. Jak widać, w bardzo ważnej kwestii (Kościół Zachodni zarówno jak Wschodni nadal obchodzą Wielkanoc w różne dni) Papież (do tego święty) pozostawił wschodnim katolikom możliwość obchodzenia Wielkanocy nawet poza niedzielą, bez potępienia ich, bez ekskomunikowania ich. Ktoś, niestety, kto się uważa za „Przedwiecznego Ojca” (termin tu użyty przez Autora to „Padreterno”, przyp. tłum.), ekskomunikuje i potępia „na prawo i na lewo” tego, kto nie podziela tych samych opinii teologicznych. Warto byłoby wziąść przykład od św. Wiktora.
0 komentarze:
Prześlij komentarz