Ostatnie skojarzenie, jakie może przyjść do głowy, to skojarzenie Nowej Ewangelizacji z tradycjonalizmem i środowiskami kształtującymi swe życie w oparciu o tzw. starą Mszę. Z tymi, którzy szanują i dostrzegają wartość i niezmienność tradycyjnej (przedsoborowej) doktryny, a w swoich domach praktykują katolicki obyczaj zupełnie tak, jak praktykowali ich dziadowie i pradziadowie. Dominuje bowiem pojęcie Nowej Ewangelizacji, która każe ją widzieć jako zerwanie ze wszystkim, co stare –ze starą, oczywiście „skostniałą i niezrozumiałą” liturgią, ze starą, nieprzystającą do dzisiejszych czasów doktryną, z obyczajowością, która, jak niektórzy mniemają, była zbiorem zewnętrznych praktyk, może i cennych, nawet z sentymentem wspominanych, pozbawionych jednak „ducha”, spełnianych mechanicznie i z przyzwyczajenia.
To oczywiście nieco uproszczony rys. Faktem jest jednak, że wspólnot tradycyjnych nie tylko nie uwzględnia się w planach ewangelizacyjnych Kościoła; nie widzi dla nich miejsca w ogóle, co najwyżej tolerując ich inercyjną egzystencję gdzieś na obrzeżach parafii, poza niedzielnymi godzinami celebracji, pozwalając czasem na sprawowanie Mszy wówczas gdy pozostali parafianie albo zasiadają do obiadu, albo właśnie wybierają się na rodzinny spacer, czy w odwiedziny.
0 komentarze:
Prześlij komentarz