W wieku 24 lat wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Pracowała jako służąca. Wykazywała się pobożnością i skromnością. Należała do Trzeciego Zakonu św. Franciszka. Z czasem zaczęła doznawać cierpień ukrzyżowanego Jezusa: najpierw niewidzialnie, później poprzez stygmaty. Na polecenie Zbawiciela i Maryi ofiarowała swoje cierpienia za nawrócenie grzeszników. Cierpiała także za dusze czyśćcowe, z którymi miała szczególną więź. Zmarła w opinii świętości 27 kwietnia 1926 r. Tak w wielkim skrócie można by opisać życie Heleny Pelczar, zapomnianej polskiej stygmatyczki, której poświęcona jest wydana w 2014 roku przez wydawnictwo Rosemaria książka ks. Jarzembowskiego "Helena Pelczar. Zapomniana stygmatyczka. Książka jest reprintem wydania z 1936 r, opatrzonego imprimatur arcybiskupa Chicago.
Nie będę tutaj opisywał historii życia Heleny Pelczar, bo szczegółowo jest ona omówiona w książce ale pozwolę sobie zwrócić uwagę na pewien rys tej Służebnicy Bożej.
Jest nim tajemnica męki Chrystusa szczególnie odczuwana przez nią podczas Mszy Świętej. W czasach gdy Mszę Świętą traktuje się jako radosne spotkanie czy ucztę to wydarzenia z życia Heleny przypominają tradycyjną naukę katolicką o tym, że każda Msza Święta jest uobecnieniem ofiary krzyżowej Chrystusa, której ona sama doświadczała każdego dnia. Dzień w dzień o godzinie wpół do szóstej rano czy to leżała czy siedziała stawała się sztywna i nieruchoma. Twarz jej napełniała się nowym życiem, rumieńce wstępowały na policzki , szeroko otwarte oczy błyszczały jak gwiazdy. Wyglądała tak pięknie, że bardziej była podobna do anioła niż do człowieka. Taki stan trwał godzinę. Gdy ekstaza kończyła się, powracały wielkie cierpienia. O godzinie siódmej rozpoczynała się zazwyczaj Msza św. w parafialnym kościele. Mimo, że Helena leżała w łóżku wiedziała doskonale, którą część Mszy w danej chwili odprawia celebrans i odczuwała narastającą Mękę Pana Jezusa w kolejności następujących po sobie części Mszy świętej. Im dalej kapłan sprawował ofiarę Mszy, tym boleśniejsze stawały się cierpienia Heleny. Do momentu rozpoczęcia konsekracji, ręce, nogi i bok cierpiącej przybierały kolor ciemnoczerwony. W chwili gdy kapłan podnosił Hostię świętą, rany momentalnie się otwierały jakby ktoś przebił je ostrym narzędziem i płynęła z nich krew. Sączyła się ona z ran aż do Komunii świętej. Gdy kapłan spożył Hostię krew przestawała płynąć, rany zamykały się i goiły a po 10-15 minutach pozostawały po nich tylko ślady, jakby dawno zagojone zadraśnięcia.
Książka ta, to niezwykła historia zapomnianej stygmatyczki, spisana przez naocznych świadków jej życia i cierpienia poczynając od czasów dzieciństwa, przyjazd do Ameryki i pierwsze krwawe plamy na rękach i nogach a później łaska stygmatów. W książce także świadectwo objawień Pana Jezusa i Maryi oraz poruszających łask i podróży do czyśćca. Historia przyjaźni Heleny z Aniołem Stróżem i jego pouczenia.
Jest to kolejny reprint wydany przez poznańskie wydawnictwo RoseMaria, który z czystym sumieniem mogę Państwu polecić.
Nie będę tutaj opisywał historii życia Heleny Pelczar, bo szczegółowo jest ona omówiona w książce ale pozwolę sobie zwrócić uwagę na pewien rys tej Służebnicy Bożej.
Jest nim tajemnica męki Chrystusa szczególnie odczuwana przez nią podczas Mszy Świętej. W czasach gdy Mszę Świętą traktuje się jako radosne spotkanie czy ucztę to wydarzenia z życia Heleny przypominają tradycyjną naukę katolicką o tym, że każda Msza Święta jest uobecnieniem ofiary krzyżowej Chrystusa, której ona sama doświadczała każdego dnia. Dzień w dzień o godzinie wpół do szóstej rano czy to leżała czy siedziała stawała się sztywna i nieruchoma. Twarz jej napełniała się nowym życiem, rumieńce wstępowały na policzki , szeroko otwarte oczy błyszczały jak gwiazdy. Wyglądała tak pięknie, że bardziej była podobna do anioła niż do człowieka. Taki stan trwał godzinę. Gdy ekstaza kończyła się, powracały wielkie cierpienia. O godzinie siódmej rozpoczynała się zazwyczaj Msza św. w parafialnym kościele. Mimo, że Helena leżała w łóżku wiedziała doskonale, którą część Mszy w danej chwili odprawia celebrans i odczuwała narastającą Mękę Pana Jezusa w kolejności następujących po sobie części Mszy świętej. Im dalej kapłan sprawował ofiarę Mszy, tym boleśniejsze stawały się cierpienia Heleny. Do momentu rozpoczęcia konsekracji, ręce, nogi i bok cierpiącej przybierały kolor ciemnoczerwony. W chwili gdy kapłan podnosił Hostię świętą, rany momentalnie się otwierały jakby ktoś przebił je ostrym narzędziem i płynęła z nich krew. Sączyła się ona z ran aż do Komunii świętej. Gdy kapłan spożył Hostię krew przestawała płynąć, rany zamykały się i goiły a po 10-15 minutach pozostawały po nich tylko ślady, jakby dawno zagojone zadraśnięcia.
Książka ta, to niezwykła historia zapomnianej stygmatyczki, spisana przez naocznych świadków jej życia i cierpienia poczynając od czasów dzieciństwa, przyjazd do Ameryki i pierwsze krwawe plamy na rękach i nogach a później łaska stygmatów. W książce także świadectwo objawień Pana Jezusa i Maryi oraz poruszających łask i podróży do czyśćca. Historia przyjaźni Heleny z Aniołem Stróżem i jego pouczenia.
Jest to kolejny reprint wydany przez poznańskie wydawnictwo RoseMaria, który z czystym sumieniem mogę Państwu polecić.
0 komentarze:
Prześlij komentarz