" W czasach biblijnych w czasie uczt świątecznych możnowładcy przyodziani w szaty godne swego stanu spoczywali na łożach biesiadnych i (mówiąc subtelnie) biesiadowali. By impreza była dobra, musiała być i muzyka i tańce, ale... ani możnowładcy na skutek spożycia nie bardzo się ku temu kwapili, a z powodu braku umiejętności i klimatu raczej się ku temu tym bardziej nie starali, by się nie ośmieszyć. Muzyka więc i tańce musiały mieć charakter tego co dziś nazywamy baletem (choć muzyka była raczej kiepska, a choreografia przypominała dzisiejsze występy cyrkowe). Zadania te dla biesiadników spełniali głównie niewolnicy, którzy dla pozbawienia godności z czasów, gdy w podbitych narodach pełnili godne funkcje społeczne byli półnadzy albo wręcz nadzy, często też i dla celów czysto (nazwijmy to uprzejmie) ludycznych. I oto... w takiej sytuacji... Dawid zachowuje tylko lniany efod (przepaskę na biodra zakrywającą to co wstydliwe) i jako Król narodu wybranego i Nawyższy Kapłan przed Arką, która jest znakiem obecności Pana wykonuje powszednią funkcję niewolnika sytuując swoją rolę wobec Boga na oczach całego ludu. Nie jest tego w stanie pojąć Mikal, córka Saula, która wzgardza Dawidem i dlatego pozostaje bezdzietna (znak odrzucenia przez Pana, albowiem znakiem Jego błogosławieństwa jest płodność).
Nie ma to nic wspólnego z próbami współczesnych baletów antyliturgicznych z oklaskami gawiedzi; gdzie występ sam w sobie jest celem samym w sobie wbrew księgom liturgicznym, nieukierunkowanym choćby wobec tabernakulum, czy ołtarza, a mający charakter ludyczny tylko..."
Jacek Rządkowski
0 komentarze:
Prześlij komentarz