Adam Wielomski
OD GRZECHU DO APOKATASTASIS
Historiozofia Josepha de Maistre'a
Ta niezwykła książka poświęcona jest Rewolucji Francuskiej i jednego z jej najważniejszych przeciwników Josepha De Maistre'a, człowieka który powiedział NIE! Wolności, Równości i Braterstwu. Profesor Wielomski pokazuję, że filozofia konserwatywna brew temu co się mówi powstała przed rewolucją, a sam jej wybuch wpasował się we wcześniej powstałą koncepcję. Książka przeznaczona jest jest dla wszystkich tych co chcą się dowiedzieć więcej na temat katolickieji i konserwatywnej myśli społecznej. Trzecie wydanie tej książki poszerzone jest o ekskluzywny wywiad z autorem.
"Popularny stereotyp głosi, iż konserwatywna filozofia polityczna stanowi jedynie wyraz sprzeciwu starych grup arystokratycznych, które bronią swojego stanu posiadania i pozycji społecznej. W tym sensie, jak pisze Samuel Huntington, konserwatyzm jest tylko "teorią arystokratyczną", która pojawia się, gdy świat agrarno - feudalny zostaje zagrożony w swej egzystencji przez rodzący się kapitalizm i ideologie mieszczańskie".
RECENZJA KSIĄŻKI ZAMIESZCZONA NA PORTALU KONSERWATYZM.pl
Gdy czyta się o poglądach J. de Maistre'a trudno nie zacząć się w pewnym momencie zastanawiać, czy kwalifikowanie go jako konserwatysty nie jest w istocie nieporozumieniem. Myśliciel ten podzielał gnostycki podzielał pogląd o preegzystencji ogólnej duszy ludzkiej, która zmieszana z materią rozbiła się na wielość indywidualnych bytów. Dzieje świata to dążenie do osiągnięcia powtórnie tego wyjściowego stanu.
Dużo jest takich pojęć, które będąc podstawowymi dla naszego rozumienia rzeczywistości, jednocześnie nie posiadają swojej precyzyjnej definicji. Czym jest konserwatyzm, kto jest konserwatystą? To jedna z takich kwestii.
Gdy czyta się o poglądach J. de Maistre'a trudno nie zacząć się w pewnym momencie zastanawiać, czy kwalifikowanie go jako konserwatysty nie jest w istocie nieporozumieniem. Myśliciel ten podzielał gnostycki podzielał pogląd o preegzystencji ogólnej duszy ludzkiej, która zmieszana z materią rozbiła się na wielość indywidualnych bytów. Dzieje świata to dążenie do osiągnięcia powtórnie tego wyjściowego stanu.
Z całą więc pewnością nie koncepcja człowieka ani nie koncepcje eschatologiczne stanowią o konserwatyzmie, jeżeli J. de Maistre'a chcemy konserwatystą nazywać. A. Wielomski przedstawia nam wywód myśli Sabaudczyka właśnie od jego koncepcji filozoficznych a potem jak wygląda świat w ruchu, to znaczy jak nastąpił upadek, a potem jak ma odbyć się jego naprawienie, które przy takich koncepcjach ontologicznych staje się wizją apokatastazy jako wiodącej do przywrócenia wspólności duszy ludzkiej. Właśnie jednak w opisie działania świata, szczególnie po upadku znajdujemy to miejsce, w którym myśl J. de Maistre'a musi przypaść do gustu wszystkim tym, którzy również chcieliby się konserwatystami nazywać. Chodzi o wywodzenie pochodzenia władzy - to, że ma być ona pochodną zasad moralnych na straży których stoi, a nie powstawać z woli samych rządzonych. „Porządek nie tworzy się więc spontanicznie; sprzeczności ludzkiej natury uniemożliwiają powstanie społeczeństwa na drodze kontraktualnej /.../ Ład zawsze jest tworzony przez suweren, który narzuca go pogrążonym w chaosie grupom społecznym” - referuje ten problem A. Wielomski.
Dla nas konserwatyzm J. de Maistre'a może być podejrzany i domagający się wyjaśnienia gdy czytamy, że wywodził on go z całkowicie nieortodoksyjnych poglądów i z filozoficznych koncepcji które my oceniać musimy w świetle doświadczeń XX-wiecznych totalitaryzmów wyrosłych z tych samych pojęć. Jednak J. de Maistre miałby zapewne podobne wątpliwości odnośnie wielu z tych, którzy mieniąc się dziś konserwatystami podzielają przekonanie o roli zasad moralnych, ale nie widzą już związku z realizowaniem tego poglądu przez władzę monarchiczną i papieską. Sabaudczyk raczej nie przyjąłby do wiadomości, iż możliwym jest budowanie właściwego porządku przez władzę, która sama swe pochodzenie wywodzi immanentnie, zaś papiestwo rozumiane jest jako dobrotliwe ględzenie bez mieszania się do realnego życia - jak to bardziej czy mniej świadomie uważa obecnie bardzo wielu nominalnych konserwatystów. J. de Maistre posuwa się tu do tak mocnego utożsamienia władzy w ogóle, że nawet mało przejrzystym się staje rozróżnienie władzy duchownej i świeckiej.
Żyjemy w rzeczywistości, w której tego typu rozumienia można głosić bardziej postulatywnie, gdyż to co się dzieje wokół nas próbuje się konstruować w oparciu o zupełnie inne założenia demokracji rozumianej jako wyłanianie się władz przez nadanie samych rządzonych, a nie jako emanacja zasad. Stąd może trudno nam dostrzec coś, co dla J. de Maistre'a było całkowicie oczywistym: jeżeli nawet w porządku myślenia władza jest pochodną zasad moralnych poświadczonych autorytetem Boskim, to praktyce obrona tych zasad moralnych jest opowiedzeniem się za instytucjami, które je reprezentują, a są nimi monarchia i papiestwo. Tu kryje się odpowiedź na zagadkę o konserwatyzm J. de Maistrea który ma całkowicie niezgodne z nauczaniem Kościoła poglądy na temat kondycji ludzkiej, dziejów zbawienia. Jego konserwatyzm kryje się właśnie w przekonaniu, że nadanie porządku moralnego ludzkości domaga się istnienia władzy monarchicznej i papieskiej.
Paradoksalnie, pierwszym czym władza papieska mogłaby się zająć, to poglądami samego J. de Maistre,a, gdyż od czasów Orygenesa było wiadomym, że apokatastaza nie jest zgodna z nauczaniem Kościoła. A. Wielomski tłumaczy, że „Bóg Josepha de Maistre'a i Bóg, o którym naucza chrześcijaństwo, a katolicyzm w szczególności, to nie do końca ta sama osoba”. To jednak w żaden sposób nie tłumaczy problemu ciekawszego. W jaki sposób Sabaudczyk łączył swoje poglądy na rolę papiestwa ze swymi ewidentnie nieortodoksyjnymi poglądami, z czego musiał zdawać sobie sprawę? W jaki sposób ta sprzeczność mogła egzystować w umyśle, który za podstawę ładu uważał chrześcijaństwo, zaś może nawet wręcz przesadnie twierdził, iż „chrześcijaństwo to papież”? Może kiedyś A. Wielomski znajdzie czas, by wrócić do tematyki którą zajmował się ponad dekadę temu i jeszcze coś o tym napisać.
Gdy czyta się o poglądach J. de Maistre'a trudno nie zacząć się w pewnym momencie zastanawiać, czy kwalifikowanie go jako konserwatysty nie jest w istocie nieporozumieniem. Myśliciel ten podzielał gnostycki podzielał pogląd o preegzystencji ogólnej duszy ludzkiej, która zmieszana z materią rozbiła się na wielość indywidualnych bytów. Dzieje świata to dążenie do osiągnięcia powtórnie tego wyjściowego stanu.
Z całą więc pewnością nie koncepcja człowieka ani nie koncepcje eschatologiczne stanowią o konserwatyzmie, jeżeli J. de Maistre'a chcemy konserwatystą nazywać. A. Wielomski przedstawia nam wywód myśli Sabaudczyka właśnie od jego koncepcji filozoficznych a potem jak wygląda świat w ruchu, to znaczy jak nastąpił upadek, a potem jak ma odbyć się jego naprawienie, które przy takich koncepcjach ontologicznych staje się wizją apokatastazy jako wiodącej do przywrócenia wspólności duszy ludzkiej. Właśnie jednak w opisie działania świata, szczególnie po upadku znajdujemy to miejsce, w którym myśl J. de Maistre'a musi przypaść do gustu wszystkim tym, którzy również chcieliby się konserwatystami nazywać. Chodzi o wywodzenie pochodzenia władzy - to, że ma być ona pochodną zasad moralnych na straży których stoi, a nie powstawać z woli samych rządzonych. „Porządek nie tworzy się więc spontanicznie; sprzeczności ludzkiej natury uniemożliwiają powstanie społeczeństwa na drodze kontraktualnej /.../ Ład zawsze jest tworzony przez suweren, który narzuca go pogrążonym w chaosie grupom społecznym” - referuje ten problem A. Wielomski.
Dla nas konserwatyzm J. de Maistre'a może być podejrzany i domagający się wyjaśnienia gdy czytamy, że wywodził on go z całkowicie nieortodoksyjnych poglądów i z filozoficznych koncepcji które my oceniać musimy w świetle doświadczeń XX-wiecznych totalitaryzmów wyrosłych z tych samych pojęć. Jednak J. de Maistre miałby zapewne podobne wątpliwości odnośnie wielu z tych, którzy mieniąc się dziś konserwatystami podzielają przekonanie o roli zasad moralnych, ale nie widzą już związku z realizowaniem tego poglądu przez władzę monarchiczną i papieską. Sabaudczyk raczej nie przyjąłby do wiadomości, iż możliwym jest budowanie właściwego porządku przez władzę, która sama swe pochodzenie wywodzi immanentnie, zaś papiestwo rozumiane jest jako dobrotliwe ględzenie bez mieszania się do realnego życia - jak to bardziej czy mniej świadomie uważa obecnie bardzo wielu nominalnych konserwatystów. J. de Maistre posuwa się tu do tak mocnego utożsamienia władzy w ogóle, że nawet mało przejrzystym się staje rozróżnienie władzy duchownej i świeckiej.
Żyjemy w rzeczywistości, w której tego typu rozumienia można głosić bardziej postulatywnie, gdyż to co się dzieje wokół nas próbuje się konstruować w oparciu o zupełnie inne założenia demokracji rozumianej jako wyłanianie się władz przez nadanie samych rządzonych, a nie jako emanacja zasad. Stąd może trudno nam dostrzec coś, co dla J. de Maistre'a było całkowicie oczywistym: jeżeli nawet w porządku myślenia władza jest pochodną zasad moralnych poświadczonych autorytetem Boskim, to praktyce obrona tych zasad moralnych jest opowiedzeniem się za instytucjami, które je reprezentują, a są nimi monarchia i papiestwo. Tu kryje się odpowiedź na zagadkę o konserwatyzm J. de Maistrea który ma całkowicie niezgodne z nauczaniem Kościoła poglądy na temat kondycji ludzkiej, dziejów zbawienia. Jego konserwatyzm kryje się właśnie w przekonaniu, że nadanie porządku moralnego ludzkości domaga się istnienia władzy monarchicznej i papieskiej.
Paradoksalnie, pierwszym czym władza papieska mogłaby się zająć, to poglądami samego J. de Maistre,a, gdyż od czasów Orygenesa było wiadomym, że apokatastaza nie jest zgodna z nauczaniem Kościoła. A. Wielomski tłumaczy, że „Bóg Josepha de Maistre'a i Bóg, o którym naucza chrześcijaństwo, a katolicyzm w szczególności, to nie do końca ta sama osoba”. To jednak w żaden sposób nie tłumaczy problemu ciekawszego. W jaki sposób Sabaudczyk łączył swoje poglądy na rolę papiestwa ze swymi ewidentnie nieortodoksyjnymi poglądami, z czego musiał zdawać sobie sprawę? W jaki sposób ta sprzeczność mogła egzystować w umyśle, który za podstawę ładu uważał chrześcijaństwo, zaś może nawet wręcz przesadnie twierdził, iż „chrześcijaństwo to papież”? Może kiedyś A. Wielomski znajdzie czas, by wrócić do tematyki którą zajmował się ponad dekadę temu i jeszcze coś o tym napisać.
Ludwik Skurzak
0 komentarze:
Prześlij komentarz