"Kto mnie znajdzie, znajdzie żywot i wyczerpnie zbawienie od Pana" (Przyp. 8, 35)
Dzisiaj witamy, najmilsi bracia, najpiękniejsze świtanie tej jutrzenki, której oczekiwały wszystkie wieki, którą ze łzami starzy wzywali Ojcowie, którą prorocy w swych zachwytach widząc, opiewali tymi słowy: "Któraż to jest która idzie jako zorza powstająca, piękna jako księżyc, wybrana jako słońce?" (Cant. 6, 9). Ona bowiem miała dwudziestowiekową noc pogaństwa rozproszyć i, jak śpiewa Kościół w prefacji, nie skaziwszy blasku swego panieństwa, wydać światu światłość przedwieczną Jezusa, Boga Zbawiciela.
I tak się stało, najmilsi bracia. I my szczęśliwsi od św. patriarchów i proroków świętych, przyszliśmy na świat już za dnia zbawienia, gdy już świeci na niebie to słońce sprawiedliwości Jezus Chrystus i promieni się przy Nim owa jutrzenka Maryja, nie zgaszona przezeń jak ta zorza zaranna, lecz owszem coraz większymi jaśniejąca blaski. O, gdybyśmy wiedzieli, jak wielką to łaską stworzonym być, jak my w tym jasnym dniu wiary a nie w ciemnościach pogaństwa lub herezji, jakżebyśmy serdecznie za to Bogu dziękowali. Jak widać, nie wszyscy na tym szczęściu się znamy, nie wszyscy zeń korzystamy, gdyż niewiele pomiędzy nami chrześcijan, którzy by z dawnego zakonu sług Bożych w świętości wyrównali. I dlatego Kościół Boży w tym świętym adwentowym czasie powtarza nam owe gorące modły, te rzewne wzdychania, którymi święci starego zakonu to największe z Boskich dobrodziejstw wzywali. Jako bowiem słońce całą ziemię oświeca i ogrzewa, a jednak podły robak, który woli w głębi ziemi pełzać, nigdy jego jasności nie zobaczy, tak samo Maryja dla wszystkich na niebie świeci, ale nie każdy z Jej promieni korzysta. Nie darmo więc Kościół Boży kładzie w usta Maryi te słowa mądrości: "Kto mnie znajdzie, znajdzie żywot i wyczerpnie zbawienie od Pana".
Nie każdy zatem znalazł Maryję, choć Ona dla wszystkich dostała serce Matki, dla wszystkich objęła królestwo świata i odziedziczyła wszystkie skarby Boże.
Któż więc będzie tak szczęśliwym, że znajdzie Maryję? Oto nad tym będziemy się najpierw zastanawiać, najmilsi bracia. Następnie co znaczy, że kto znajdzie Maryję, znajdzie żywot, a wreszcie, że wyczerpnie zbawienie od Pana. Obyśmy zrozumieli tym sposobem te słowa mądrości, które nam dzisiaj Kościół święty w imieniu Maryi powtarza: "Kto mnie znajdzie, znajdzie żywot i wyczerpnie zbawienie od Pana".
Będziemy się więc starali zbadać pokrótce całą istotę czci i nabożeństwa ku Matce Najświętszej, jej czynności główniejsze i najważniejsze korzyści.
O Matko, widzisz u nóg Twoich zgromadzone twe dziatki, których tak słodką otaczasz opieką. Wszystkich nas jedna myśl, jedno pragnienie tu łączy, chcemy w tym dniu uroczystym ze wszystkich Tobie najulubieńszym, gdy niebo i ziemia winszuje Ci Twego Poczęcia bez zmazy, chcemy i my Cię uczcić – Matko i dlatego poznać, jakiej czci od nas wymagasz. Racz więc nas dziś łaskawie wysłuchać, abyśmy Ci ze wszystkimi wyznawali wiekami, że od kiedy w niebie królujesz, niczyjejś prośby nie odrzuciła. "Zdrowaś Maryjo".
1. Maryja jest to dar Boży, dar nad wszystkie dary stworzone, bo Bóg, jak nauczają Ojcowie święci, wszystko nam i samego siebie przez Maryję dać postanowił! Komuż więc ten skarb jest dany, który znalazł, aby w nim znaleźć życie i zbawienie wyczerpnąć? Któż posiada Maryję? ten który posiada Jej serce! ten który Jej cześć należytą oddaje. "Ja miłujących mnie miłuję". Patrzcie w niebo, najmilsi moi, patrzcie, jak tam króluje Kazimierz królewicz, Stanisław Kostka i inni rozliczni święci spomiędzy nas powstali. Jakże znaleźli żywot, jakże wyczerpnęli zbawienie od Pana? Oto znalazłszy Maryję, a znaleźli Maryję, oddając Jej całym sercem i całą duszą cześć Jej powinną.
Jakaż więc jest ta cześć należyta Matce Najświętszej? Aby jasno pytanie postawić, to bowiem pierwsze najważniejsze pytanie: Co stanowi istotę prawdziwego do Maryi nabożeństwa? Odpowiedź na to jest prosta. Maryja jest Matką naszą, to Jej i Syn na krzyżu konający i wszystkie wieki i narody przyznają, ale jest matką w porządku nadprzyrodzonym. Zatem cośmy winni matce w porządku natury, tośmy winni Maryi lecz sposobem daleko wyższym, zacniejszym, czystszym, nadprzyrodzonym. Dobre dziecię przede wszystkim poważa matkę, szanuje ją sobie nade wszystko, widzi w niej zalety i przymioty bez końca. Po wtóre dobre dziecię pokłada w matce ufność bez granic, o nic się nie troszczy, niczego się nie lęka, gdy na macierzyńskim spoczywa łonie, przestraszone do matki z pośpiechem biegnie, jaką tylko potrzebę lub chętkę uczuje, o to matkę z prostotą prosi. Wreszcie dobre dziecię kocha matkę nad wszystko na świecie, matce bardziej niż królom podobać się pragnie, nic je tak nie cieszy, jak uśmiech na matki licach, nic je tak nie rozżala jak łza w macierzyńskim oku. Zatem najmilsi bracia, te same trzy uczucia uszanowanie, ufność i miłość, wzniesione do nadprzyrodzonego porządku stanowią istotę czci winnej Maryi. Uszanowanie i uwielbienie głębokie odpowiednie godności, potędze bez granic; miłość odpowiednia Jej doskonałościom, Jej dobrodziejstwom i Jej macierzyńskiej miłości.
Któż więc powie jeszcze, że nabożeństwo do Matki Najświętszej jest trudne, nieprzystępne? Gdyby ono na długich polegało modlitwach, ludzie bardzo zatrudnieni sprawami doczesnymi mogliby się wymówić, gdyby wymagało bardzo już doskonałego żywota, wielkich cnót, trudnych poświęceń, gdyby nawet naśladowanie cnót Maryi stanowiło istotę nabożeństwa do Niej, ci, którzy często jeszcze na drodze zbawienia upadają, mogliby stracić otuchę i samym tylko doskonałym uczczenie Maryi zostawić. Ale tak nie jest, najmilsi bracia. I owszem radujmy się, uwielbiajmy najlitościwsze Matki naszej serce. Nawet i grzesznicy mogą mieć prawdziwe do Maryi nabożeństwo, ale jacy grzesznicy? Czy tacy, którzy powierzchownymi tylko oznakami czci ustnymi modlitwy pokryć chcą wobec ludzi grzeszne życie. O, nie, tacy nabożeństwo mają obłudne. Czy może tacy, którzy modlą się tylko do Maryi i sądzą, że przez miłosierdzie się zbawią, a tymczasem brną w grzechy i o przykazaniach Bożych, o pokucie i spowiedzi ani pomyślą, a przynajmniej tacy nabożeństwo mają fałszywe, takie nabożeństwo, powiem, jest sidłem szatana. Ale nabożeństwo biednego grzesznika, który chciałby się dźwignąć z błota grzechu i w tym pragnieniu ucieka się z ufnością do Matki miłosierdzia, błaga Ją o wsparcie, odmawia na Jej cześć stałe modlitwy, wpisuje się do Jej czcicieli lub inne takie sprawy ze serca wypełnia, z ułomności upada, chociaż jeszcze takie nabożeństwo nie jest wprawdzie doskonałe, nie przynosi jeszcze owocu swego, który jest naśladowaniem cnót Maryi, ale broń Boże je nazwać obłudnym, fałszywym. I owszem, jest ono prawdziwe i bardzo pożyteczne, bo chociaż te uczynki w stanie grzechu na niebo nie zasługują, przygotowują one jednak grzesznika do przyjęcia łaski, skłaniają ku niemu macierzyńskie Serce Maryi, aż wreszcie za Jej przyczyną zawita dla niego dzień zbawienia i spłynie nań tak obfita z niebios łaska, że z wątłymi siłami swymi potrafi się dźwignąć z grzechu. Ojciec niebieski przyjdzie naprzeciw niemu i rzuci się ów syn marnotrawny w Jego ramiona, a zmywszy łzą swe grzechy, pocznie u Jego stołu ucztę radości i przez całą wieczność z Nim ucztować będzie.
O ileż to dusz dzisiaj w niebie Pana Boga i Jego Matkę chwali, które już z progu piekła tym sposobem przez Maryję wyratowane zostały. Otwórzmy tylko tak zwane roczniki arcybractwa Serca Maryi. Na każdej kartce czytać tam można o tych cudach miłosierdzia i potęgi Maryi, które się co dzień po wszystkich krajach przytrafiają. Ale czemuż by i pomiędzy nami te cuda powtarzać się nie miały. O Matko Najświętsza, czyż mniej łaskawym okiem poglądasz z nieba na naszą Polskę aniżeli na insze kraje! Ach, któżby to wyrzec się odważył i kłamstwo zadać świadectwu wszystkich pokoleń narodu.
Uczyńmy więc i my, najmilsi, doświadczenie miłosierdzia Maryi. Niech się wsławi dziś pomiędzy nami to nieogarnione miłosierdzie, niech i nasz głos przyłączy się do głosu wieków w tym nieśmiertelnym wyznawaniu: "Pamiętaj o najdobrotliwsza Panno Maryjo, że nigdy dotąd nie słyszano, ażeby kto uciekając się do Ciebie, odepchniętym został". Ale jakże się zdobyć na takie nabożeństwo? Ale jakże mamy wzbudzić w sobie uwielbienie, ufność i miłość ku Maryi? Serce człowieka nie jest takim żeby z niego można było uczynić co się tylko zechce. O, najmilsi, to prawda, ale serce ludzkie ma wrodzoną, niezwyciężoną skłonność do uwielbiania wielkości i zacności, do ufania w potędze z dobrocią złączonej, do miłowania doskonałości pięknej i wzajemnej miłości.
Jeśli więc nie mamy w sercu tych uczuć dla Maryi, starajmy się tylko Ją poznać.
2. Podnieśmy najpierw oczy, najmilsi, ku Bogu naszemu, ku tej istocie nieskończonej, wobec której ta ziemia i to niebo, ludzie i aniołowie i miliony światów jeszcze doskonalszych są tylko prochem, tylko nicością. Oto ten wielki Bóg uczynił sobie matkę i Ona do Niego mówi: Tyś jest synem moim, jam cię w czasie porodziła, podobnie jak Ojciec mówi w wieczności do Syna: Tyś jest synem moim, jam cię dziś zrodził. Dalej ten Bóg wszechmocny może stworzyć przez całą wieczność miliony coraz doskonalszych istot, może ich doskonałości mnożyć bez granic, ale cokolwiek uczyni, to będzie niższym od Maryi, to będzie tylko sługą, poddaństwem Maryi, Maryi hołd oddawać musi. Wszelkie stworzenie może być tylko sługą Boga, a Maryja jest Jego Matką a przeto i królową całego królestwa Jego. Co mówię. O cudo dobroci Bożej i wielkości Maryi, sam Bóg, biorąc Ją sobie za prawdziwą Matkę, udzielił Jej jakiś rodzaj władzy od godności macierzyństwa nierozdzielnej, wziął na się obowiązek oddania Jej niejako czci synowskiej i wywdzięcza się za troskliwe starania, którymi Go w niemowlęctwie Jego pieściła.
Lecz aby wglądnąć bliżej we wielkość Maryi, trzeba by zgłębić tajemnicze Jej stosunki z trzykroć świętą Trójcą. Zrozumieć, jakimi doskonałościami, jak niepojętym do swego Bóstwa podobieństwem Bóg Ojciec musiał upiększyć tę córkę najmilszą, którą wybrał, aby miała w rzeczy samej tego samego co On Syna. Ażeby zrozumieć, jak obdarzyć musiał Syn Boży tę Matkę ukochaną, aby godnie i przystojnie, iż tak powiem, bez ubliżenia Bóstwu tę dostojność piastowała. Toteż widzimy, że wszystkie skarby Boskie na Nią rozlał, że wszystkie godności, tytuły, chwały, przywileje swego człowieczeństwa Jej też udzielił, wszelkie obok siebie miejsce Jej uczynił i we figurach i obietnicach starego Zakonu i w tajemnicach życia i męki swojej i w świętach i obrządkach Kościoła i w sercach wiernych i na tronie chwały w królestwie niebieskim. Wszędzie Ją podobną sobie uczynił, wszystko co tylko sam posiadał, wszystko, co tylko stworzenie mieć może, najhojniej na Nią złożył i godnie uczynił, najmilsi. Albowiem cóż syn nie jest winien matce? A Syn najlepszy i Syn wszechmocny cóż nie miał uczynić dla Matki? Wreszcie Duch Święty jak miał postąpić z umiłowaną oblubienicą swoją, która z Niego prawdziwie poczęła Syna Bożego. Co czyni król możny, gdy małżonkę swą uczcić pragnie? Asswer Esterze pół królestwa ofiarował, ale Duch Święty Maryi całym swym królestwem rządzić daje. Duch Święty jest dawcą łask i darów niebieskich, toteż Maryja jest pełną łaski i pełną szafarką darów Bożych, a Duch Święty jest pocieszycielem, toteż Maryja jest pociechą utrapionych i przyczyną naszej radości. Lecz cóż ja nędzny wysilam się wysłowić wielkości, które granic nie mają, a których ludzkie i niebieskie nie wyrażą języki.
A wy, którzy słyszycie te słowa czy rozumiecie ich głębię? Ach, jakże was o to pytam, kiedy sami Cherubini swym niezmiernym pojęciem o tej wielkości ogarnąć jej nie mogą i tylko ze drżeniem oną uwielbiają! Niech zamilczy i zadrży wszelkie stworzenie – woła św. Piotr Damian, niech ledwo śmie podnieść oczy ku takiej godności bez granic.
Dlaczego ufać? W kim zwykliśmy ufać? W tym zapewne, który może i zarazem chce nam dobrze czynić. A Maryja czy może nam dobrze czynić, co tylko zechce i my zapragniem? Słówkom tylko powiedział dopiero o wielkościach Maryi, ale to słówko, sądzę dosyć jest, aby przekonać, że co tylko Bóg może, to Maryja może, nie swoją wprawdzie mocą, lecz mocą Boga, który z przedziwnej łaski czyni Jej wolę w niebie, jak niegdyś ją czynił na ziemi: "Et erat subditus illis! A był im poddany".
Lecz czy Maryja chce to wszystko dla nas uczynić. Czy Maryja kocha nas? Ale czy godzi się o to pytać. Cóż świadczą wszystkie wieki, które nie słyszały, ażeby kto uciekając się do Maryi, odepchniętym został, cóż świadczą wszystkie narody, wszystkie pokolenia, pośród których rozlało się miłosierdzie Maryi i przyniosło tak obficie słodkie zbawienia owoce. Lepszy jest owoc ten niż złoto i kamienie drogie. Cóż świadczą niebiosa, które napełniła mieszkańcami dobroć i litość Maryi? Cóż świadczy ziemia, którą zasłania i strzeże i łaską rosi i dla nieba użyźnia miłość Maryi? Cóż świadczą otchłanie czyśćcowe, których bramy co dzień roztwiera i dusz tysiące do Ojczyzny puszcza? Któż zmierzy długość, szerokość, wysokość i głębokość miłosierdzia Maryi? – woła Bernard św. – długość jego sięga od początku do końca wieków, szerokość wszystkie narody, wszystkie zakątki ziemi obejmuje, wysokość aż do najwyższego nieba do łaski się wznosi, a głębokość do najgłębszych czyśćcowych otchłani, aby dusze z nich wyzwolić, dosięga.
Czy Maryja nas kocha? Ach, jakżeby kochać nie miała, której serce, cudotwór Ducha miłości na to stworzone i ukształcone było, aby zawierać miłość matki dla Boga Wcielonego i miłość matki dla wszystkich ludzi. Jakżeby nas kochać nie miała, Ona, której nas sam Jezus za dzieci miasto siebie oddał, a oddał na krzyżu konający, kiedy Serce Jej mieczem boleści roztwarte było? o jakże głęboko w takiej chwili miłość ku nam w takim sercu utkwiła! Z jakimże niepojętym Matki uczuciem usłyszeliśmy słowa: "Niewiasto, oto syn twój". W objęcia Jana rzuciła się i w nim każdego z nas za syna w boleściach porodzonego uznała! O jakżeby Maryja nas nie kochać mogła. A więc o jakże i my, najmilsi bracia, moglibyśmy w Maryi nie ufać. Dodam zarazem, jakżebyśmy mogli Maryi nie kochać? Pomijam inne miłości pobudki, zamilczam doskonałości i niebieskie piękności Maryi, nie wyliczam Jej dobrodziejstw, ale na samo tylko wspomnienie tej macierzyńskiej miłości zaklinam wszystkich, którzy serce mają, kochajmy, najmilsi bracia, Maryję, matkę naszą, kochajmy Ją tą miłością, która czuje się zawsze zadłużoną ku Maryi, a nigdy w swej gorliwości nie powie: dosyć, dosyćem uczynił dla Matki Boskiej.
Ufajmy też w tę Matkę najpotężniejszą. Uciekajmy się do Niej co chwila z ufnością tak powszechną jak powszechne jest to miłosierdzie, jak uczy nas swym przykładem Kościół święty: Zdejm okowy więźniom – mówi Kościół do Maryi – daj światło ślepym, złe od nas oddal, dobra wszelkie nam uproś – w innym zaś miejscu: ratuj nieszczęśliwych, dodaj serca bojącym się, pociesz płaczących, módl się za ludem, wstaw się za duchowieństwem, przyczyń się za płcią nabożną, niech poczują wszyscy Twoje wspomożenie, którzykolwiek świętą pamiątkę Twoją obchodzą. Przejmijmy się wreszcie dla Maryi najgłębszym uszanowaniem, nigdy bez tego uszanowania nie przystępujmy do Jej tronu, aby modły Jej nasze zanosić, czcią i uwielbieniem otaczajmy wszystko, co do Niej należy, osoby i rzeczy Jej czci poświęcone, bractwa, uczynki nabożne, mające za cel Jej chwałę. A wtedy słusznie powiemy, żeśmy znaleźli Maryję, wtedy doznamy skutku tej obietnicy Maryi. "Kto mnie znajdzie, znajdzie żywot i wyczerpnie zbawienie od Pana".
3. Widzieliśmy więc, najmilsi moi, co znaczy znaleźć Maryję, obaczmyż jeszcze w kilku słowach, co znaczy, że kto Ją znajdzie, razem znajdzie żywot i wyczerpnie zbawienie od Pana. O jakimże tu żywocie mowa? Wszak wszyscy tu obecni żyjemy. Bogdajby to prawdą było. Wszyscy się mamy za żyjących, ale do niejednego niestety, do bardzo wielu Pan Jezus ze zgrozą powtarza te okropne słowa, które niegdyś do stróża Efezu wyrzekł: "Mniemasz, że żyjesz, a umarłym jesteś". Nie idzie tu bowiem, najmilsi moi, o to życie zwierzęce z bydlętami nam wspólne, ale o życie łaski, o życie duszy w Bogu, o to życie, o którym tak często wspomina Pan Jezus: "Jam przyszedł, żeby żywot mieli" – mówi u św. Jana – "i obficiej mieli" (Jan 10, 10). A na innym miejscu: "Do mnie przyjść nie chcecie, abyście żywot mieli" (Tamże 5, 40). I znowu: "Zaprawdę powiadam wam, jeślibyście nie jedli ciała syna człowieczego i nie pili jego krwi, nie będziecie mieć żywota w sobie" (Tamże 6, 54).
Otóż tym to żywotem niestety gardzą ludzie, zatopieni w życiu zwierzęcym, tak iż zacierają prawie różnicę między sobą a bydlętami i sprawdza się to słowo Pisma świętego: "A człowiek gdy we czci był nie rozumiał; porównany jest bydlętom nierozumnym i stał się im podobny" (Ps. 48, 13).
Ileż to ludzi, o mój Boże, po ulicach, po domach, po kościołach nawet spotykamy, obcujemy z nimi, mamy za ludzi żywych, ale oni tylko mniemają że żyją, w istocie umarli są, przez grzech śmiertelny zabici, życie zwierzęce jeszcze im pozostaje, ale to życie człowiekowi do synostwa Bożego podniesionemu właściwe, życie łaski w nich wygasło, miasto duszy łaską trzymanej mają w sobie trupa, to nie ludzie, to są widma, to są upiory, dla których już się pali stos wiekuistych ogniów. Niektórzy też święci za życia mieli ten dar od Boga, że mogli rozpoznać takiego trupa od ludzi żyjących w łasce, czuli szkaradny zapach duszy zepsutej i obecność takich ludzi była im niesmaczniejsza, niż nam obecność gnijącego trupa.
Lecz pomiędzy nami, najmilsi bracia, którzy słuchamy ze zgrozą tych rzeczy, czyż nie ma takiego, który mniema, że żyje, a umarłym jest. Ach, niestety, nie można się tego spodziewać. Do takiego więc odzywam się w imieniu Pana Jezusa i zaklinam go, aby się nie obrażał tymi słowami, aby ich sobie lekce nie ważył, ale przyjął je do serca i uwierzył im jako słowom Zbawiciela. Mniemasz, że żyjesz, bracie najmilszy, a umarły jesteś; chodzisz, bawisz się, krzątasz się około spraw doczesnych, ale twa dusza bez życia łaski, leży jak trup w zgniliźnie grzechu i okropny widok przedstawia Bogu i świętym aniołom, a może jutro, może dzisiaj przestanie to widmo chodzić po ziemi, i wezmą trupa na wieczne spalenie. Uśmiechasz się, ale ten śmiech jest jak owe kwiaty, którymi umajają groby, aby ukryć smutny i odrażający widok śmierci, odziewasz się drogimi może szatami, ale te szaty są jak owe złociste adamaszki, którymi obijają trumny bogaczów, aby zapomniano, że w nich ohydny trup jest zamknięty.
Nic nie pomoże, bracie najmilszy, utraciłeś żywot, żywot łaski, a z nim wszystkoś postradał. "Chociażbyś cały świat pozyskał" – mówi Pan Jezus – "jeśli duszy swej umarłej nie wskrzesisz, na co się to przyda, gdyż wiesz, że po czasie nastąpi wieczność". Szukaj więc życia, któreś utracił, obrzydź sobie ten stan śmierci, ten grób, w którym przemieszkujesz, jak owi opętani z Genezareth, zarzuć raczej wszystko inne a szukaj żywota. Ale gdzie znajdziesz żywot, słuchaj: "Kto mnie znajdzie, znajdzie żywot". Oto głos przenajświętszej Matki, głos, który cię nie zawiedzie, szukaj więc najpierw tej Matki, jeśli się nie czujesz w siłach do zerwania pętów piekła. Wiesz, jak Ją znaleźć, dopierośmy o tym mówili, a znalazłszy Ją, znajdziesz żywot łaski, a z łaską błogosławieństwo i szczęście doczesne i wiekuiste. Aleśmy nie dosłuchali jeszcze całej obietnicy Maryi, "Kto mnie znajdzie", mówi, "nie tylko znajdzie żywot, ale wyczerpnie zbawienie od Pana". Co znaczą te ostatnie słowa?
Pan nasz Jezus Chrystus przyszedłszy na świat, nie tylko chciał nam otworzyć źródła zbawienia, skąd wytryskują wody na żywot wieczny, ale i obfitym uczynić odkupienie nasze, chciał nie tylko, abyśmy żywot mieli, lecz obficiej mieli. W tym celu nie tylko wziął dla nas postać sługi, lecz przez nadmiar swoich cierpień, przez nadmiar miłości do ostateczności posuniętej wedle wyrazu Jana św. "ad finem dilexit nos", zebrał nam taki nadmiar skarbów niebieskich, iż z nich czerpiąc nie tylko długi u Boga zaciągnięte wypłacimy i przybytki niebieskie zakupimy, ale nawet tak się wzbogacimy, że umieszczeni być możemy z książęty ludu Jego, to znaczy innymi słowy, że tak obfite nam łaski wysłużył Pan Jezus, iż łatwo możemy nie tylko się zbawić, ale nawet wielkimi zostać świętymi i tego nam przed wiekami winszował Prorok: "Czerpać będziecie wody z radością ze zdrojów Zbawiciela". Otóż do tego właśnie wzywa nas dzisiaj Maryja: "Kto mnie znajdzie, nie tylko znajdzie żywot łaski, ale wyczerpnie zbawienie od Pana". Wyczerpnie te zdroje nieprzebrane łask, darów nadprzyrodzonych, którymi Bóg świętych swoich przyozdabiać upodobał sobie, wyczerpnie to morze dobrodziejstw, które nieskończona dobroć ludziom zgotowała i wielkim stanie się świętym już na ziemi, w tym życiu, a w tamtym książęciem niebieskim i tego królestwa, tej chwały i tego szczęścia nie będzie już końca po wszystkie wieki wieków.
Ale my, najmilsi moi, kiedy tylko słyszymy o świętości, kiedy nam mówią o Świętych Pańskich, przodkach i przewodnikach naszych, o ich czynach, o ich cnotach, o łaskach, którymi Bóg ich obsypywał, zwykliśmy się przypatrywać, nie inaczej jak tym obrazkom, które nam ich twarze przedstawiają. Uznajemy, że to piękne, że to zacne, chwalimy, podziwiamy, może i pomodlimy się do nich, ale żebyśmy mieli czynić jak oni, a przynajmniej coś podobnego do nich, to nam ani przez myśl nie przejdzie.
A przecież, najmilsi moi, nie są to wzory daleko od nas wzięte, to bracia nasi, kość z kości naszej, jak my słabi i ułomni, którzy jednak zrozumieli dobrze cel życia na tej ziemi, których mężne usiłowania i prace dlatego Pan Bóg chwałą cudów otoczył, abyśmy wszyscy o nich słyszeli i do wstępowania w ich ślady byli pobudzeni. A dlaczegóż byśmy nie spróbowali czynić jak oni? dlaczego nie uwierzylibyśmy jak oni temu wezwaniu Królowej wszystkich świętych: "Kto mnie znajdzie, znajdzie żywot i wyczerpnie zbawienie od Pana".
Uwierzył młodzieniaszek spomiędzy nas powstały, szukał Maryi w serdecznym nabożeństwie i prawdziwym poświęceniu, a znalazłszy Ją, wyczerpnął zbawienie od Pana i dziś czcimy go na ołtarzach, jako patrona naszego, św. Stanisława Kostkę. Uwierzył inny także młodzieniec z rodu królów naszych. Szukał Maryi z gorącą miłością i on także wyczerpnął zbawienie od Pana i zowiemy go świętym Kazimierzem, patronem naszym. Uwierzył słowom Maryi ów św. Jacek który życie swe wystawił, aby Jej statuę z rąk pohańców ocalić, uwierzył św. Jozafat, św. Kunegunda, obie święte Jadwigi, szukali oni całym sercem Maryi, jak to w żywotach ich czytamy, i wyczerpnęli zbawienie od Pana, a teraz w ojczyźnie niebieskiej królując, nam wielkie czyny i nadludzkie cnoty do podziwienia i naśladowania ukazują. Uwierzmy przecież i my, najmilsi, i puśćmy się drogą świętych, niech nas nie odstraszają ciernie, które po tej drodze z daleka spostrzegamy, bo to nie są ciernie, tylko z daleka pozór cierni mają, tak ręczą wszyscy, którzy się do nich zbliżyli, tak powiada Pan Jezus: "Brzemię moje słodkie i ciężar mój lekki". A chociażby i tak nie było, czyż nie wiemy z ust Apostoła, że to, co teraz jest chwilowym i lekkim utrapieniem naszym, nader wielką na wysokości wagę chwały wiekuistej sprawuje w nas.
Obietnica Maryi, o której mówimy, jeszcze insze ma znaczenie, ten żywot, który znajdą czciciele Maryi, nie tylko oznacza żywot łaski, ale i żywot chwały, żywot wiekuisty, to zbawienie, które wyczerpną, nie tylko są łaski i dary boskie w tym życiu, ale też jest to ta pełność chwały i wesela, której ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce ludzkie ogarnąć może, jest to ono morze wieczne, bezdenne rozkoszy niebieskich, które Jan św. widział przed tronem Bożym, z którego czerpią wiecznie błogosławieni ojczyzny mieszkańcy, a nigdy się nie przesycą, nigdy morza nie wyczerpną. Oto gdzie świeża obietnica Maryi. "Kto mnie znajdzie...". Oto gdzie Maryja niechybnie wszystkich swych prawdziwych synów doprowadzi, aby piekło nie zadało fałszu najpiękniejszemu z Jej tytułów chwały, że żaden sługa Maryi nie ginie na wieki.
O Matko litości, której chwała i wielkość i dobroć serca nasze w tej chwili przepełnia, ach policz nas wszystkich w poczet Twoich dzieci, to jest daj, abyśmy z prawdziwym oddali się Tobie nabożeństwem, przejmij nas głębokim dla Twej wielkości uszanowaniem i uwielbieniem, obudź w nas zupełną, dziecinną ku Tobie ufność, zapal w sercach naszych synowską ku Tobie miłość, daj, abyśmy tę miłość czynem Ci wyświadczali i nigdy nie opuścili tego, czym Ci się podobać możemy. Żyjącym na duszy obfite otwórz łask zdroje, aby wielkiej dostąpili doskonałości i kiedyś jaśnieli jako gwiazdy w Twej koronie. A jeśli widzisz wśród nas dusze umarłe, błagamy Cię, o Matko, o ucieczko grzeszników, nie odwracaj oczu, ale zlituj się nad ich dolą, o Królowo miłosierdzia, wróć im żywot Ty, którą zowiem życiem, słodyczą i nadzieją naszą. Do Ciebie wołamy wygnani synowie Adama, do Ciebie wzdychamy, jęcząc i płacząc, na tym łez padole. A więc Orędowniczko nasza miłosierne oczy Twoje obróć ku nam, a Jezusa błogosławiony owoc żywota po tym wygnaniu racz nam ukazać, o łaskawa, o litościwa, o słodka Panno Maryjo. Amen.
Ks. Marian Morawski SI (b. prof. Uniwersytetu Jagiellońskiego), Kazania i szkice. Kraków 1921, ss. 116-126.
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
Źródło informacji: ultramontes.pl
0 komentarze:
Prześlij komentarz