_____________________________________________________________________

_____________________________________________________________________

poniedziałek, 5 czerwca 2017

Gdzie są pracownicy do Winnicy Pańskiej?



Do kogo zwraca się zlękniona załoga statku w sytuacji, gdy nieoczekiwanie rozpętuje się potężny sztorm, zdolny pogrążyć go w morskich odmętach, jeśli nie do swego kapitana? Jego autorytet, spokój i doświadczenie stanowią źródło siły dla wszystkich, którzy widzą go stojącego nieustraszenie przy sterze. Podobnie na polu bitwy osłabli w boju żołnierze spoglądają na swego dowódcę, który zagrzewa ich swymi rozkazami i pobudza własnym przykładem. Gdyby dowódca zginął, odwaga żołnierzy mogłaby się zachwiać, co groziłoby ostateczną porażką. Tym, na którego pokolenia chrześcijan spoglądały na przestrzeni wieków, jest Chrystus obecny w Najświętszym Sakramencie — umacniający wątpiących, pocieszający strapionych, dodający siły słabym, rozpalający na nowo gorliwość letnich, wysłuchujący tych, którzy zwracają się do Niego i napełniający swą łaską tych, którzy o to proszą. Przez ponad dwa tysiące lat jest On prawdziwie obecny pośród nas we wszystkich tabernakulach świata, oddając się nam jako pokarm w Komunii św. Jednak Zbawiciel chciał, by ta obecność zależała od pośrednika — od kapłana. Jedynie on otrzymał na mocy swych święceń władzę przemieniania chleba i wina w prawdziwe Ciało i Krew Jezusa Chrystusa. Tam, gdzie jest kapłan, tam Christianitas zachowuje swą żywotność!

Drodzy przyjaciele, Christianitas potrzebuje kapłanów, gdyż ich brak powoduje, że załamuje się i obumiera. Bez kapłana Boże prawdy nie byłyby już przekazywane, a wiara musiałaby stopniowo zaniknąć. Bez niego Boże życie nie byłoby już w stanie utrzymać się w duszach poprzez łaskę, która je umacnia i uświęca. W konsekwencji niebo stałoby się dla nich zamknięte, utraciłyby wszelką nadzieję. Bez niego tabernakula byłyby puste, albowiem nie byłaby już składana Najświętsza Ofiara, a osierocone dusze czekałaby duchowa śmierć głodowa. Miłość stygłaby stopniowo, owczarnia zaś uległaby podziałom i rozproszeniu. Chrystus Pan chciał, aby kapłani nie tylko kontynuowali na ziemi Jego zbawcze dzieło, ale też naśladowali Jego posłuszeństwo, czystość i ubóstwo, modlili się i ofiarowali za tych, którzy tego nie czynią; by poświęcali całe swe życie głoszeniu Jego chwały, służeniu Mu i pocieszaniu Jego Serca — żyjąc wedle ewangelicznych zasad, które On sam przedstawił w kazaniu na górze.

Pamiętajmy zawsze o pełnych żalu słowach Zbawiciela przekazanych przez Ewangelię: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało” (Mt 9, 37). Właśnie dlatego każda katolicka rodzina musi nie tylko modlić się o powołania kapłańskie i zakonne, ale również żyć w taki sposób, aby mogły one rozbudzać się i rozwijać w nich samych. Aby rozkwitnąć, wezwanie Boże potrzebuje właściwej gleby, musi też rozwijać się w środowisku wolnym od wszystkiego, co mogłoby mu zagrozić.
Powołanie nie jest cudownym czy wyjątkowym wezwaniem, ale rozkwitem duszy chrześcijańskiej, która oddaje się swemu Stwórcy i Zbawicielowi Jezusowi Chrystusowi z bezwarunkową miłością i podziela Jego pragnienie zbawienia dusz (1).
Zaprawdę, pierwszą kołyską powołań kapłańskich i zakonnych jest katolicka rodzina:
Głównym zaś i jakby przyrodzonym wirydarzem, w którym kiełkować i z którego wyrastać mają kwiaty powołań kapłańskich, jest bez wątpienia rodzina chrześcijańska, która po Bożemu myśli i po Bożemu żyje. Jest bowiem rzeczą wiadomą, że większość biskupów i kapłanów, „których chwałę głosi zgromadzenie” (Koh 49, 15), wzięła zarodki swej godności i świętości albo od ojca, odznaczającego się silną wiarą i cnotą, albo od czystej i pobożnej matki, albo w końcu od całej rodziny, w której nieskalanie w całej pełni krzewiła się miłość Boga i ludzi. Wyjątki od tej reguły potwierdzają tylko ogólną regułę przez Boga ustanowioną (2).
Atmosfera taka może istnieć jedynie wówczas, gdy nasz Pan Jezus Chrystus prawdziwie panuje nad rodziną, gdy rytm jej każdego dnia jest wytyczany przez wspólną modlitwę (przed posiłkami, różaniec, a także modlitwę wieczorną). Należy do tego dodać przykładne życie obojga rodziców, w którym ich jedność znajduje wyraz we wspólnym uczestnictwie w liturgii i przyjmowaniu sakramentów.

Życie kapłana i zakonnika jest skoncentrowane na ofierze i naśladowaniu naszego Pana Jezusa Chrystusa. Ta orientacja życia musi być rozwijana od kołyski. Żadna dusza nie będzie w stanie odpowiedzieć na Boże wezwanie, o ile duch ofiary nie stanie się jej drugą naturą. Dzieci powinny uczyć się posłuszeństwa oraz okazywania bezinteresowności i pomocy nie tylko w domu, ale też względem innych oraz w swej parafii. Oby duch bogactwa nie zdusił w nich hojności, jak się to stało w przypadku bogatego młodzieńca z Ewangelii. Rodzice nie powinni rozpieszczać swych dzieci, ale wychowywać je, kierując się zdrową miłością.

Dla rozkwitu powołań jest również niezbędne środowisko czyste i niewinne. Właśnie dlatego, drodzy rodzice, zwracajcie pilną uwagę na rozrywki swych dzieci, na zawierane przez nie przyjaźnie oraz ich lektury. Wielce pomocne będzie tu również poświęcenie waszego domu Najświętszemu Sercu Pana Jezusa.

Dołóżcie wszelkich starań, by uczestniczyć we Mszach niedzielnych, których piękno uwzniośla dusze. Nie wystarcza jedynie uczestniczyć w tradycyjnej Mszy św., o ile to możliwe starajcie się być na Mszy uroczystej, podczas której Kościół manifestuje w liturgii cały swój majestat i wyśpiewuje swą wiarę, aby karmić i umacniać naszą własną. Wasi synowie mogą uczestniczyć w służbie ołtarza. Ministranci tworzą dwór Chrystusa Króla. Są Jego giermkami, spośród których Pan pragnie wybrać swych przyszłych kapłanów. Zbyt wielu wiernych unika uczęszczania na uroczyste Msze św. z czystego lenistwa, woląc Msze krótsze lub późniejsze, aby móc oddawać się niedzielnym rozrywkom. Taka postawa niesie za sobą poważne konsekwencje.

I na koniec, drodzy rodzice, podejmijcie silne postanowienie, aby zapisać wasze dzieci do dobrych szkół. Jestem pełen podziwu widząc, jak każdego roku coraz więcej z was podejmuje tę ofiarę, kierując się ich duchowym dobrem. Niektórzy posyłają nawet swe dzieci do szkół z internatem. Dusze waszych dzieci są waszym najdroższym skarbem. Nie jesteście ich właścicielami, ale depozytariuszami. Bóg powierzył je wam — i będziecie musieli przed Nim zdać z tego rachunek. Przewrotne zasady, jakie wpaja się dzieciom w szkołach publicznych, a również w szkołach nominalnie katolickich, niebezpieczne przyjaźnie oraz panująca w nich zgubna atmosfera mogą wycisnąć na waszych dzieciach trwałe piętno i zagrozić ich zbawieniu. Nie oszukujcie się: wasz autorytet — zwłaszcza w okresie dojrzewania — będzie znacznie słabszy od autorytetu ich nauczycieli i kolegów, którzy mogą stawiać im przed oczy ideały spaczone czy wręcz nikczemne.

Jak możemy wytłumaczyć kryzys powołań, jakiego obecnie doświadczamy? Jak możemy wyjaśnić fakt, że przez ostatnich kilka lat, poza nielicznymi wyjątkami, większość chłopców wstępujących do naszego seminarium pochodzi z rodzin niezwiązanych z Tradycją? Istnieją przeoraty, które od ponad 12 lat nie dały żadnych powołań, pomimo że w rodzinach korzystających z ich posługi nie brakuje dzieci. Zastanówmy się nad przeszkodami, które mogą zagłuszać Boże wezwanie w duszach waszego potomstwa.

Najważniejszą pośród nich jest brak ducha ofiary. Chrońcie wasze rodziny przed wpływem ducha tego świata. Telewizja, a zwłaszcza Internet, sieją w duszach prawdziwe spustoszenie. Pozwalanie dzieciom na posiadanie w ich pokojach telewizora czy łącza internetowego jest przejawem całkowitego braku odpowiedzialności. Pozwalanie im na korzystanie z tych urządzeń bez nadzoru jest równoznaczne ze stwarzaniem im bezpośredniej okazji do grzechu, za który wy jesteście odpowiedzialni przed Bogiem. Apeluję zwłaszcza do was, ojcowie rodzin, którzy częstokroć ze względu na różnorodne obowiązki zawodowe zbyt mało uwagi poświęcacie swym rodzinom. Bądźcie czujni. Nie macie wyobrażenia o spustoszeniach, jakie może wyrządzić Internet w duszy waszego dziecka. Zajrzyjcie na ich konto na Facebooku, a zrozumiecie, o czym mówię. Wasze nastoletnie dzieci potrzebują waszego autorytetu. Jest on ich siłą i tarczą, nawet jeśli w tym burzliwym okresie nie zawsze uświadamiają to sobie. Strzeżcie wasze domy przed umiłowaniem wygody, komfortu, rozwiązłością i konsumpcjonizmem.

Przeszkodę w rozkwitnięciu powołań stanowi również pewien sentymentalizm w wychowaniu. Drodzy rodzice, dzieci nie są waszymi partnerami. Bóg obdarzył was władzą nad nimi, aby pomóc im pełnić Jego wolę, by strzec je przed niebezpieczeństwami życia i chronić przed samymi sobą. Bądźcie dobrzy, ale stanowczy. Miłość do dziecka nie przejawia się w przytulaniu go dziesięć razy dziennie, ale w pobudzaniu go do [czynienia] dobra i opierania się złu. Wychowanie jest najtrudniejszą ze sztuk, a od jakości otrzymanego wychowania zależy kierunek, jakie dziecko obierze w wieku dorosłym. Wasze dzieci muszą szanować waszą władzę poprzez okazywanie stosownego posłuszeństwa. Nie ulegajcie ich zachciankom. Uczcie je kochać krzyże. Bez tego nie ma zbawienia.

Wasz urząd nakłada na was obowiązek nadzorowania tego, z kim spotykają się wasze starsze dzieci i dokąd wychodzą. Nie pozwalajcie im na randki od 15. czy 16. roku życia, z którym to zjawiskiem nasi księża stykają się bardzo często. Te znajomości nie są niczym innym jak zakamuflowanym flirtem, nawet jeśli dwoje młodych ludzi jest tradycjonalistami. Ich natura jest zraniona przez grzech pierworodny i nie zmienią tego faktu. Zezwalając im na takie zachowania, wystawiacie na niebezpieczeństwo ich niewinność i odzieracie ich młodość ze szlachetności, do jakiej ten wiek jest zdolny. Zaloty mogą być traktowane jako coś stosownego w przypadku młodych dorosłych, nigdy jednak w odniesieniu do nastolatków. Ileż powołań zostało w ten sposób zmarnowanych! Jest to najskuteczniejszy podstęp, jakim posługuje się diabeł, aby zniszczyć czyjeś powołanie. Wasze dzieci muszą umieć rozróżnić pomiędzy miłością a zdrową przyjaźnią. Zbyt wielu rodziców nie dostrzega niebezpieczeństwa i nie tylko pozostaje głuchymi na uwagi kapłanów, ale nawet uważa, że są oni w tych sprawach niekompetentni i wyśmiewa się z nich. Każdy młody katolik powinien zadać sobie pewnego dnia pytanie, czy został wezwany przez Boga. W znalezieniu właściwej odpowiedzi dobrą okazją mogą być rekolekcje. Skoro jednak rozpalone już zostaną płomienie namiętności, młodzi zazwyczaj nie chcą nawet rozważać takiej możliwości.

Inną poważną przeszkodą dla rozwijania się powołań jest zwyczaj krytykowania kapłanów w domu. Kochajcie waszych kapłanów i okazujcie im szacunek. Ufajcie im. Jeśli zauważycie ich błędy czy upadki, módlcie się za nich! W przypadku nieporozumień z którymś z nich nie mówcie o tym w obecności dzieci. Nie mówcie publicznie o ich potknięciach, okazujcie uległość wobec tego, czego was uczą. Nie krytykujcie ich kazań. Jak możecie oczekiwać, aby wasze dzieci odpowiedziały na Boże wezwanie, jeśli są one świadkami stałego poniżania księży i zakonnic? Takie zachowanie jest niestety bardzo częste i wywołuje wiele szkody, nawet jeśli bierze się bardziej z lekkomyślności niż złej woli. Zwyczaj krytykowania księży ze względu na pragnienie ustrzeżenia bliźnich przed destrukcyjnym wpływem posoborowych zmian nie usprawiedliwia kontynuacji takiej praktyki wobec kapłanów posługujących w naszych przeoratach. Ileż to razy słyszałem: „Od czasu soborowego kryzysu nie ufam już księżom. Mój antyklerykalizm mnie uratował, tak więc zachowuję go w dalszym ciągu”. Jest to równoznacznie z twierdzeniem, że w Tradycji nie ma dobrych księży i że uległość oraz posłuszeństwo stanowiłyby przejaw słabości i naiwności. Sam Luter nie powiedziałby tego lepiej; prywatny osąd stał się normą postępowania. Takie usposobienie umysłu wywiera wpływ prawdziwie katastrofalny — dławiąc powołania i niszcząc jedność wspólnot. Takie rodziny nie są synami i córami Kościoła.

Pragnąłbym, abyście byli przekonani, że nie ma większego zaszczytu, jak oddać syna czy też córkę Kościołowi. Te powołania, drodzy rodzice, ściągną na was obfitość łask w tym życiu, w niebie zaś staną się najpiękniejszymi klejnotami zdobiącymi wasze korony oraz powodem waszej chwały. Tak więc nie dławcie ich, ale raczej pomagajcie się im zakorzenić i rozwinąć. Kościół tak bardzo ich potrzebuje. Jeśli nie narodzą się one w waszych rodzinach, wówczas nie wiem zaprawdę, gdzie mielibyśmy ich szukać. Najsolidniejsze i najbardziej trwałe powołania pochodzą ze zjednoczonych, żarliwych katolickich rodzin. Pobożność waszych dzieci zależy od waszej własnej pobożności. Wiele ojców i matek, którzy przystępowali do Komunii św. nie tylko w niedziele, ale też w tygodniu, wysłużyło łaskę powołania dla któregoś ze swych dzieci.

Módlmy się o liczne powołania kapłańskie i zakonne, a także o wytrwanie w nich. Módlmy się również za kapłanów, zakonników i zakonnice. Od ich świętości zależy nie tylko świętość waszych dusz, ale również świętość całego społeczeństwa. To właśnie z powodu kondycji katolickiego kapłaństwa Christianitas znajduje się dziś w stanie takiego upadku. Panie, daj nam wiele świętych powołań kapłańskich i zakonnych, daj nam wielu świętych kapłanów! W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.

ks. Christian Bouchacourt FSSPX

Tłum. Tomasz Maszczyk

Źródło informacji: ZAWSZE WIERNI nr 2/2017 (189)

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Printfriendly


POLITYKA PRYWATNOŚCI
https://rzymski-katolik.blogspot.com/p/polityka-prywatnosci.html
Redakcja Rzymskiego Katolika nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy opublikowanych na blogu. Komentarze nie mogą zawierać treści wulgarnych, pornograficznych, reklamowych i niezgodnych z prawem. Redakcja zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarzy, bez podania przyczyny.
Uwaga – Rzymski Katolik nie pośredniczy w zakupie książek prezentowanych na blogu i nie ponosi odpowiedzialności za działanie księgarni internetowych. Zamieszczone tu linki nie są płatnymi reklamami.