„Neokatolicyzm” i „neokatolik” są skrótowymi terminami określającymi nową formę „konserwatywnego katolicyzmu” lub „neokonserwatynego katolicyzmu”, który powstał w Kościele Katolickim w trakcie trwania i po zakończeniu Soboru Watykańskiego Drugiego. Określenia te zostały po raz pierwszy spopularyzowane w książce The Great Facade: Vatican II and the Regime of Novelty in the Roman Catholic Church (wyd. 2002), będącej studium bezprecendsowych zmian, które się pojawiły w Kościele Katolickim od czasu zakończenia Soboru. Zasadniczym elementem tych zmian jest ich progresywizm w porównaniu z katolicyzmem, jaki istniał przed Soborem Watykańskim Drugim (dalej: SWII).
Terminologia
Neokatolicyzm jest religijnym odpowiednikiem neokonserwatyzmu, w odróżnieniu od katolickiego tradycjonalizmu, który może być przyrównany do paleokonserwatyzmu. Podobnie jak neokonserwatysta jest fiskalnie konserwatywny, lecz obyczajowo liberalny, tak neokatolik jest w kwestiach doktryny konserwatystą, lecz jednocześnie progresistą w akceptacji i obronie zmian w katolickim kulcie, katolickiej postawie i dociekaniach teologicznych, które pojawiły się w okresie posoborowym. Żadne z tych zmian nie pochodzą z tradycyjnej nauki Kościoła, są tylko predylekcjami neokatolickich tendencji.
Charakterystyka
Neokatolicyzm, jako nowy fenonem w Kościele Katolickim, został opisany w 1996 r. przez komentatora George’a Sim Johnstona w eseju przychylnie recenzującym książkę pt. Being Right: Conservative Catholics in America. Johnston rysuje obraz „konserwatywnego” katolicyzmu, który był, jak zauważył, całkiem odmienny od katolicyzmu przedsoborowego:
Opisani przedstawiciele (James Hitchcock, Helen Hull Hitchcock, George Weigel i James Sullivan) nie lokują siebie w teologicznym spektrum „na prawicy”. Akceptują SWII, nie optują za liturgią trydencką i wspierają historycznie radykalny ekumenizm Jana Pawła II (…). Jakąkolwiek miarą historyczną byśmy nie mierzyli, „konserwatyści” w niniejszym tomie są postępowymi katolikami. Do niedawna, ich poglądy na miejsce laikatu Kościele nie cieszyłyby się przychylnością kurii rzymskiej. To samo tyczy się ich filozoficznych mistrzów: von Balthasar, de Lubac, Congar, Danielou, nie wspominając o Johnie Courtney’u Murray’u (…)
W przeciwieństwie do sadyceuszy na katolickiej lewicy i faryzeuszy na katolickiej prawicy, „konserwatyści” w tym tomie rozumieją pontyfikat Jana Pawła II, ponieważ rozumieją SWII. Rozumieją, że Chrystus zbudował nauczający Kościół, którego nauki nie są przedmiotem kaprysu i manipulacji. Ale równocześnie pojmują, że Kościół, będący ludzkim i organicznym, musi się zmieniać. SWII był antidotum na tryumfalizm, legalizm, klerykalizm i, tak, na jansenizm, który nękał Kościół czterdzieści lat temu.
Neokatolicyzm oznacza ten prąd, który Johnston opisuje jako formę liturgicznego, teologicznego, filozoficznego i eklezjalnego progresywizmu, który byłby źle odbierany przez Rzym przed SWII, nawet jeśli neokatolicyzm nie jest otwartym modernizmem, czyli systemem błędów przeciwko wierze potępionych przez Papieża Św. Piusa X przed SWII w swojej słynnej encyklice Pascendi.
Neokatolicy są, de facto, katolikami w dobrej wierze, podobnie jak tradycjonaliści, ale istnieją między nimi poważne różnice.
Neokatolicyzmu nie można utożsamiać z modelem „wszyscy katolicy poza tradycjonalistami”. Nie jest również określeniem pejoratywnym wymyślonym przez tradycjonalistów dla celów polemicznych. Termin ma na celu uchwycenie bezprecedensowego wydarzenia, które Johnston opisuje: posoborowy podział katolików na trzy główne nurty: katolicka „lewica” (moderniści lub liberałowie), „prawdziwa prawica katolicka” (tradycjonaliści) i nowe „konserwatywne” centrum zajmowane przez tych, którzy jakąkolwiek historyczną miarą byśmy nie mierzyli (…) są progresistami. Odpowiednim porównaniem mogą być podziały w Judaizmie na odłamy reformatorski, konserwatywny i ortodoksyjny. Taki podział nie miał miejsca w Kościele przed SWII.
Specyficzna charakterystyka i opis
Konkretnie, neokatolicyzm akceptuje i broni tego, co jeden neokatolicki komentator z uznaniem określił jako serię reform i zmian, które wpłynęły na katolików i które, pod wieloma względami, zmieniły zewnętrzne oblicze Kościoła. Jednak żadne z tych zmian nie zostały katolikom przykazane przez Kościół, dając katolikom swobodę bycia tradycjonalistami. Te zmiany obejmują nową liturgię w językach narodowych i nowe przedsięwzięcia duszpasterskie ekumenizmu, dialogu i międzyreligijnego dialogu, które w praktyce dramatycznie zliberalizowały postawy katolików, bez jakichkolwiek zmian w formalnej doktrynie i dogmatach Kościoła.
Neokatolicyzm cechują następujące znamiona:
- Dyskredytacja Kościoła przedsoborowego jako „tryumfalistycznego”, legalistycznego, klerykalnego i potrzebującego „odnowy” i „otwarcia” na „współczesny świat”.
- Minimalizacja lub całkowite odrzucenie przedsoborowego nauczania papieskiego nt. błędów nowoczesności, egzemplifikowanego przez takie dokumenty jak Syllabus Errorum Bł. Piusa IX, który neokatoliccy komentatorzy starają się odrzucać jako przestarzałą obronęKościoła-twierdzy, stojącego w opozycji do świata współczesnego i odrzucającego wszystkie nowe idee.
- Lekceważenie przedsoborowego potępienia modernizmu przez Kościół, jako przesadnej reakcji na teologiczną kreatywność.
- Charakteryzacja przedsoborowego nauczania na temat wiary i moralności jako nużącego, schematycznego i wymagającego przeformułowania i dostosowania do „nowoczesnych czasów”.
- Egzaltacja SWII jako „nowej pięćdziesiątnicy” lub „nowej wiosny” Kościoła Katolickiego, obejmującej nową „wizję” Kościoła (stąd neokatolicyzm), poprzez którą Kościół wyzwoliłby się z ciasnej scholastyki i uczynił się bardziej przyciągającym i znaczącym dla człowieka i nowoczesnego świata.
- Zdecydowana obrona „uaktualniania” lub aggiornamento w Kościele, w przeciwieństwie do tradycjonalistów, którzy podtrzymują, że aggiornamento okazało się katastrofą dla Kościoła, wskazując na słowa papieża Benedykta XVI wypowiedziane na krótko przed swoją rezygnacją, że „wirtualny Sobór” lub „Sobór mediów” spowodował tak wiele dramatów, problemów, rzeczywistych nieszczęść: zamknięte seminaria, zamknięte klasztory, banalizację liturgii (…).
- Odwoływanie się do „prawdziwego Soboru” w obliczu sytuacji, o której mówił Benedykt XVI, jednak bez konkretnego wyjaśnienia różnicy między „prawdziwym Soborem” a tym, co w jego imieniu uczyniono.
- Naleganie na katolików, aby „akceptowali i byli posłuszni SWII”, nie tylko w sensie uznania go jako ważnie zwołanego soboru ekumenicznego, który powtórzył wiele z tradycyjnej nauki Kościoła – uznania, które zdecydowana większość tradycjonalistów podtrzymuje – ale w sensie jakiejś mglistej przeróbki katolicyzmu, która nigdy nie wyraża się w specyficznej propozycji obowiązującej katolików, obejmującą autentyczną zmianę tego, w co katolicy są zobowiązani wierzyć w porównaniu z wiarą przedsoborową.
- Generalny brak dyskusji teologicznej, odwołań do papieskich encyklik i soborów ekumenicznych Kościoła przed SWII, tak jakby SWII stanowił godzinę zero, od której wszystko zaczęłoby się od nowa i wszystkie rzeczy, które były czynione ułomnie, od teraz czynione byłyby z powodzeniem.
- Pogarda dla systemu scholastycznego św. Tomasza z Akwinu.
- Akceptacja, bez jakichkolwiek obiekcji, liturgicznych nowinek zakazanych przed SWII, w tym Mszy całkowicie w językach narodowych, zliberalizowane tłumaczenia tekstów mszalnych, nowe „modlitwy eucharystyczne” zastępujące Kanon Rzymski, odprawianie całej Mszy głośno, stoły ołtarzowe z kapłanem zwróconym do wiernych, Komunia Św. na rękę, świeccy lektorzy, świeccy „szafarze” rozdający Komunię Św., zastąpienie muzyki sakralnej muzyką świecką, ministrantki.
- Żarliwa obrona bezprecedensowych zmian w liturgii powstałej po SWII w przeciwieństwie do tradycjonalistycznego twierdzenia, że zmiany te negatywnie wpłynęły na Kościół, jak przyznał sam papież Benedykt XVI: Jestem przekonany, że kryzys Kościoła, którego jesteśmy świadkami, w dużej mierze wynika z rozpadu liturgii (…).
- Prawie czterdziestoletnia obrona teologicznie niepoprawnych tłumaczeń łacińskiego wydania typicznego Nowej Moszy (np. łac. pro multis – za wielu – tłumaczone jako „za wszystkich”), pomimo tego, że ostatecznie sam Watykan zarządził korektę w najnowszym wydaniu Mszału Rzymskiego, aby przywrócić wierność normatywnemu tekstowi łacińskiemu.
- Opinia, że Paweł VI zabronił celebrowania Mszy Tradycyjnej bez specjalnej zgody w formie indultu – twierdzenie, które odrzucił papież Benedykt XVI w 2007 r. promulgując motu proprio Summorum Pontificum i w towarzyszącemu mu listowi do biskupów, w którym papież napisał odnośnie starej liturgii łacińskiej: (…) ten Mszał nie został nigdy prawnie zniesiony i w konsekwencji, co do zasady, był zawsze dozwolony
- Opinia, że papież posiada nieograniczoną władzę znoszenia lub obalania tradycyjnej liturgii jeśli uważa to za stosowne, ponieważ dotyczy to zwykłych „cech zewnętrznych lub ludzkich komponentów” w przeciwieństwie do nauczania Benedykta XVI wyrażonego w liście do biskupów, że To, co poprzednie pokolenia uważały za święte, świętym pozostaje i wielkim także dla nas, przez co nie może być nagle zabronione czy wręcz uważane za szkodliwe. Skłania nas to do tego, byśmy zachowali i chronili bogactwa będące owocem wiary i modlitwy Kościoła i byśmy dali im odpowiednie dla nich miejsce.
- Liberalna interpretacja katolickiego dogmatu extra ecclesiam nulla salus (nie ma zbawienia poza Kościołem), nie występująca nigdzie w przedsoborowym nauczaniu i nawet w tekstach SWII oraz w jakichkolwiek posoborowych, obowiązujących katolików orzeczeniach. Neokatolicka definicja obejmuje również akceptację „ukrytej wiary w Chrystusa” ze strony niekatolików, bez jakiegokolwiek pragnienia przyjęcia chrztu lub wstąpienia do Kościoła, rozszerzając (w przypadku niektórych zwolenników) definicję podobnie jak uczynił to Karl Rahner w ramach swojej koncepcji „anonimowych chrześcijan”.
- Obrona „nadziei”, że nikt nie jest potępiony na męki piekielne, według „nowej teologii” Hansa Ursa von Balthasara, w przeciwieństwie do ostrzeżen skrypturalnych Chrystusa o losie potępionych, tradycyjnego nauczania św. Augustyna i św. Tomasza oraz soborów przed SWII (który sam w sobie nic nie zmienił w tradycyjnej doktrynie).
- Ogólna przychylność dla „nowej teologii” Balthasara, de Lubaca, Congara, Danielou i Murray’a, pomimo rzymskiej dezaprobaty, a nawet nakazów milczenia zarządzonych przed SWII oraz pomimo braku formalnej akceptacji ze strony Kościoła dla kontrowersyjnych tez tych teologów, odnoszących się do eklezjologii i kwestii zbawienia wiecznego.
- Krytyka przedsoborowych papieży jako „proroków niedoli”, gdy idzie o ich potępienie błędów nowoczesnego świata i o prognozy cywilizacyjnego upadku. W zamian, proponuje się optymistyczne nastawienie do nowoczesnego świata.
- Tendencja do bagatelizowania powtarzających się wielkokrotnie papieskich ostrzeżeń o masonśkich spiskach przeciwko Kościołowi i państwu.
- Praktyczne porzucenie przedsoborowego potępienia uczestnictwa katolików w międzyreligijnych zebraniach i wspólnej modlitwy z niekatolikami.
- Porzucenie przedsoborowego nauczania Kościoła o obowiązku narodów i jednostek wyznawania wiary katolickiej, zgodnie z tym z tym co przedsoborowe nauczanie określało jako „Społeczne Panowanie Chrystusa”.
- Tendencja do minimalizacji literalnej prawdy Biblii jako historii, w szczególności pierwszych trzech rozdziałów Księgi Rodzaju, wraz z akceptacją teorii ewolucji, która przekracza restrykcje wyłożone przez papieża Piusa XII w encyklice Humani generis i przez Papieską Komisję Biblijną za pontyfikatu Św. Piusa X.
- Liberalna postawa w stosunku do seksualności i „edukacji seksualnej” (potępionej przed SWII), która choć nie neguje katolickiej nauki o małżeństwie i prokreacji, dąży do „sakralizacji” aktu seksualnego równocześnie eliminując „pruderię” w kwestiach relacji płciowych („święty seks”). Jest to postawa bazująca na nowinkarskiej i spekulatywnej „teologii ciała”, opartej na „medytacjach” Jana Pawła II, nie będących nigdy zdefiniowanymi jako oficjalna nauka Kościoła. Interpretacja „teologii ciała” znajduje się przede wszystkim w pismach kontrowersyjnego komentatora Christophera Westa.
- Promocja „naturalnych metod planowania rodziny” bardziej jako „stylu życia” niż jako metody roztropnego regulowania urodzeń po którą się sięga tylko „z poważnych powodów”, tym samym wprowadzając ideę planowanych ograniczeń wielkości katolickich rodzin, obcej katolickiej nauce przed SWII. Idzie to w parze z tendencją (często nieświadomą) do wywyższania elementu jednoczącego nad prokreacyjnym jako celu małżeństwa w przeciwieństwie do tradycyjnej nauki głoszącej, że „Celem głównym małżeństwa jest rodzenie i wychowanie potomstwa”.
- Pochwała dla posoborowych „ruchów kościelnych”, w tym trafnie nazwanej „Drogi Neokatechumenalnej” i „Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej”, które promują nowe liturgie, oddalające się nawet od zliberalizowanych norm Nowej Mszy, oraz nowinki w teologii i kulcie nie wynikające z Tradycji katolickiej, np. rzekoma konieczność „chrztu w Duchu Świętym” jako uniwersalnego aktu, idea „kultu ‘poza Mszą’”, spotkań modlitewnych „przedstawiających rzekome proroctwa, uzdrowienia w wierze i mówienie językami (glosolalia)” i wiarę, że, sprzecznie z tradycyjną nauką Kościoła, możliwości modlenia się różnymi językami i uzdrawiania nie minęły wraz z zakończeniem Ery Apostolskiej, lecz są nadal dostępne dla „namaszczonych w Duchu”.
Pomimo braku zaprzeczania jakiekomukolwiek katolickiemu dogmatowi, neokatolicyzm wytworzył liberalną lub progresistowską grupę wewnątrz Kościoła, nie mającej precedensu przed Soborem. Mówiąc tylko i wyłącznie o skutkach w liturgii, ks. Klaus Gamber, piszący z aprobatą ówczesnego kardynała Ratzingera, w następujący sposób opisał posoborowy okres:
Katolik, który nie byłby aktywnym członkiem Kościoła przez ostatni wiek i który zdecydowawszy się na powrót do Kościoła chciałby nagle stać się na nowo praktykującym, najprawdopodobniej nie rozpoznałby dzisiejszego Kościoła jako tego, który niegdyś opuścił. Już wchodząc do jakiegoś kościoła katolickiego, szczególnie jeśli jest budowlą ultranowoczesną, czułby, że wszedł w jakieś dziwne, obce mu miejsce. Pomyśli, że zapewne pomylił adresy i znalazł się przez przypadek w jakiejś innej wspólnocie chrześcijańskiej.
Teologiczny status stanowiska neokatolickiego i tradycjonalistycznego
Jednym z zadziwiających aspektów neokatolicyzmu jest to, że żadne z jego progresistowskich znamion w dziedzinie teologii i praktyki nigdy nie zostało podane jako wymóg wiary katolickiej przez Urząd Nauczycielski Kościoła. Pomimo zmian jakie nastąpiły w Kościele Katolickim od czasu SWII, katolicy mają swobodę całkowitego pozostania w przedsoborowym nurcie katolicyzmu, zwanym dzisiaj „tradycjonalizmem”, w tym uczęszczania na Mszę Tradycyjną. Co więcej, SWII nie ogłosił żadnych nowych artykułów wiary, nie zmienił istniejącej doktryny, ani nie wymagał żadnych nowych praktyk religijnych od katolików. Jak tłumaczył kard. Ratzinger w 1988: Prawdą jest, że Sobór sam nie ogłosił żadnego dogmatu i pragnął się wyrażać w niższej randze jako czysty sobór duszpasterski, pomimo to wielu interpretuje go tak, jakby był prawie superdogmatem zabierającym ważnośc wszystkiemu innemu.
W szczególności, Urząd Nauczycielski Kościoła nigdy nie nakazał jurydycznie uczestniczenia w nowej liturgii z wykluczeniem starej. Podobnie, Kościoł nie żąda uczestnictwa wiernych w ekumenizmie, dialogu lub dialogu międzyreligijnym, nowych przedsięwzięciach w dziedzinie duszpasterstwa, które nigdy nie zostały nakazane katolikom jako obligatoryjne w ich praktykowaniu wiary. Papież Benedykt XVI usunął istniejące restrykcje co do Mszy Tradycyjnej i anulował dekret o ekskomunice czterech biskupów z tradycjonalistycznego Bractwa św. Piusa X. W obronie tego ostatniego posunięcia, papież protestował, że Niekiedy można odnieść wrażenie, że nasze społeczeństwo potrzebuje przynajmniej jednej grupy, do której podchodzi bez żadnej tolerancji: którą spokojnie może atakować i nienawidzić. A jeżeli ktoś ma odwagę się do nich zbliżyć, w tym przypadku papież, także on traci prawo do tolerancji i także jego można traktować z niczym nieograniczoną i niczego się nie lękającą nienawiścią.
Zastrzeżenia wobec określenia „neokatolicyzm”
Obiekcje przeciwko używaniu terminu „neokatolicyzm” pochodzą zasadniczo od osób, które oburzają się, gdy termin jest stosowany wobec nich. Głównym zarzutem jest to, że określenie jest zbyt „elastyczne” lub zbyt szerokie. Jednak, podobny zarzut można wysunąć przeciwko terminom „tradycjonalizm”, „radykalnie tradycjonalistyczny katolicyzm”, „konserwatywny katolik”, albo w świecie polityki, „neokonserwatyzm”, „neoliberał”, „centrolewica”, „centroprawica”, „umiarkowany” itp. Ponadto inni argumentują, że termin jest niczym innym jak ukrytą obelgą wobec znanych konwertytów, jako że wielu reprezentantów tej grupy to, de facto, byli ewangelikałowie. Jako, że żaden termin określający dany prąd intelektualny nie charakteryzuje się absolutną precyzją, wygląda na to, że zastrzeżenia odnoszą się nie do samego terminu, lecz raczej do stosowania go wobec konkretnych osób. Przeciwnicy terminów „neokatolicyzm” i „neokatolik” nie mają jednak trudności w wykazywaniu, że rzeczywiście odnoszą się one, przynajmniej w jakiejś mierze, do nich samych.
Innym zarzutem jest to, że cechy, które neokatolicyzm obejmuje, nie są obecne w sposób jednolity u tych, którzy mają należeć do katolickiego prądu określanego przez ów termin. Na przykład, nie wszyscy neokatolicy są neokonserwatystami wspierającymi politykę wojenną Stanów Zjednoczonych, przeciwko doktrynie wojny sprawiedliwej Kościoła i nie wszyscy są zwolennikami „nowej teologii”. Ale podobne obiekcje dotyczą wszystkich innych kategorii myślenia desygnowanych przez specyficzny termin: pewni reprezentanci kategorii mogą odstępować od pewnych jego charakterystycznych cech i równocześnie nie wykraczać poza ramy uczciwej stosowalności terminu wobec nich. Na przykład, nie wszyscy komuniści wierzą w przymusową redystrybucję bogactwa i tylko niektórzy wierzą w gwałtowane rewolucje. Niezależnie od indywidualnych wyjątków, podstawowy element terminu pozostaje użytecznym deskryptorem nowej grupy w Kościele, powstałej po zakończeniu SWII, składającej się z członków Kościoła, którzy pozostając prawowiernymi, niemniej jednak jakąkolwiek historyczną miarą byśmy nie mierzyli (…) są progresistami, w odróżnieniu of tradycjonalistów czy liberalnych katolików.
Ponadto, zarzuca się, że skoro poglądy i praktyki desygnowane jako „neokatolickie” są albo aprobowane lub dozwolene przez Rzym, neokatolicyzm jest poprostu katolicyzmem, a neokatolicy są po prostu katolikami. Ale to samo można powiedzieć o tradycjonalistach, którzy preferują, aby się o nich mówiło jako o po prostu katolikach, ponieważ ich własne praktyki i poglądy, w tym przywiązanie do łacińskiej liturgii oraz szeroko rozpowszechniane i publikowane krytyki SWII i jego następstw przez takich autorów, jak Romano Amerio, są również dozwolone i aprobowane przez Rzym.
Od tradycjonalizmu należy odróżnić sedewakantyzm, odrzuony przez zdecydowaną większość tradycjonalistów, według którego soborowi i posoborowi papieże nie sprawują w sposób ważny urzędu papieskiego a ostatnim ważnym papieżem był Pius XII.
Problem terminologii wynika z tego, że obie grupy katolików twierdzą, że są „po prostu katolikami”, ale różnią się zasadniczo w kwestiach wiary i praktyki, a sam fenomen jest zauważalny dopiero po zakończeniu obrad SWII. Terminy „neokatolicyzm” i „neokatolik” mają na celu zaznaczenie różnic między tradycjonalistami a tymi katolikami, którzy przyjęli progresistowskie poglądy teologiczne i nowe praktyki po Soborze, pomimo tego, że Kościół nigdy właściwie nie nakazał ich żadnemu katolikowi. Powstałe dynamiczne napięcie w Kościele między tymi dwiema zasadniczno prawowiernymi grupami, z których jedna nie istniała w Kościele pół-wieku temu, nie ma odpowiednika w historii.
opracował i przełożył Michał Krupa
Źródło informacji: KONSERWATYZM.pl
0 komentarze:
Prześlij komentarz