[Tę postawę można określić] mówiąc jednym zdaniem: Powinno się raczej podążać za "duchem Soboru", zamiast trzymać się jego nauczania w formie pisemnej. W ten sposób, co jest oczywiste, pozostawiono szeroki margines co do późniejszych definicji tego "ducha" i wskutek tego utworzono swobodną przestrzeń dla wszelkich wynikających z tego zachcianek i kaprysów. Pojmowanie w ten sposób Soboru jest zasadniczym nieporozumieniem. W ten sposób traktuje się Sobór, jako rodzaj konstytuanty (zgromadzenia ustawodawczego), która uchyla dawne konstytucje i tworzy nowe. Zgromadzenie ustawodawcze jednakże wymaga istnienia suwerena, który udziela deputowanym mandatu uprawniającego do władania ustawodawczego, a następnie zatwierdza dokonane przez nich wybory. W przypadku konstytucji (świeckiej) jest to lud, któremu konstytucja ma służyć. Ojcowie Soborowi nie posiadali takiego mandatu i nikt im nigdy takowego nie udzielił. Mało tego - nikt im nigdy nie mógł takowego udzielić, gdyż zasadnicza "konstytucja Kościoła" pochodzi od Pana Boga i została przekazana nam, abyśmy mogli osiągnąć życie wieczne i - patrząc z tej perspektywy - aby oświecać nasze życie doczesne i samą teraźniejszość.
Benedykt XVI, Przemówienie do Kurii Rzymskiej, 22 grudnia 2005
0 komentarze:
Prześlij komentarz