_____________________________________________________________________

_____________________________________________________________________

piątek, 27 października 2017

Bp. Bernard Fellay FSSPX: Nasza nadzieja jest zwrócona do Boga, który daje nam Serce swojej Matki



Tłumaczenie kazania wygłoszo­nego w języku francuskim przez bp Bernarda Fellaya, przełożonego generalnego Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa X podczas Mszy św., odprawionej 20 sierpnia 2017 r. w Fatimie, , Zachowano styl mówiony.

Czcigodni Księża Biskupi, Drodzy Kapłani, Seminarzyści i Bracia, Drogie Siostry, Drodzy Wierni!

Fatima napawa lękiem. Matka Boża, wysłanniczka nieba, przybywa, żeby przemówić do trojga małych pastuszków. Nasza dobra Niebieska Matka nie waha się; Ona, która jest tak słodka i łagodna, która jest mistrzynią niebiańskiej psychologii, niebiańskiej pedagogiki, ani przez chwilę nie waha się pokazać małym dzieciom piekła – rzeczywistości, która staje się udziałem niezmierzonej liczby istot ludzkich. Wieczne potępienie jest czymś strasznym, tym bardziej, że jest jasne, iż piekło nie jest puste. Jest to konsekwencja życia ludzkiego, które nie dostosowuje się do Bożych wymogów, wyrażonych w Bożych przykazaniach.

Fatima napawa zbawczą bojaźnią

Fatima napawa lękiem, gdy patrzymy również na doczesne konsekwencje grzechu. Wojna napawa lękiem. Matka Boża nie waha się ogłosić: „Jeśli świat się nie nawróci, nastąpi kolejna wojna, jeszcze straszniejsza niż pierwsza”, niż pierwsza wojna światowa. Nie waha się objawić dzieciom fatimskim, że całe narody zostaną unicestwione. Można się zastanawiać nad znaczeniem tych słów; jednak najwyraźniej Najświętsza Maryja Panna mówi tu dosłownie. Całe narody zostaną starte z powierzchni ziemi. W przesłaniu fatimskim jest bardzo jasne, że te kary są konsekwencją grzechu.

Nie jest rzeczą trudną, nie trzeba być naukowcem ani teologiem, żeby porównać sytuację świata i narodów – tych narodów katolickich z 1917 r., których zachowanie doprowadziło do drugiej wojny światowej – z naszą sytuacją sto lat później. Czy świat się nawrócił? Czy obecnie państwa stanowią prawa bardziej zgodne z przykazaniami Bożymi?… I wydaje się Wam, że wszystko będzie w porządku? Tak, to napawa strachem. I słusznie odczuwamy lęk.
Istotnie, spójrzcie na Ewangelię. Jedną z rzeczywistości, o której Pan Jezus najwięcej mówił w Ewangelii, jest piekło. To fakt. To Pan Jezus powiedział, że istnieje szeroka droga, którą zdąża wielu. To łatwa droga tych, którzy tu na ziemi głoszą używanie przyjemności i rozkoszy. I Pan Jezus przepowiada im zgubę. Nalega, ucząc nas, że droga do nieba – albowiem niebo istnieje! – jest trudna, niewygodna, że niewielu odnajduje ciasną bramę, idzie wąską drogą (por. Mt 7, 13–14).

Ten lęk, Drodzy Bracia, jest lękiem zbawiennym. Również Pismo święte głosi, że bojaźń Boża jest początkiem mądrości (Ps 110, 10; Przyp 9, 10). Innym razem, przez usta św. Pawła, Pan Bóg mówi nam, że trzeba zabiegać o własne zbawienie „z bojaźnią i z drżeniem” (Fil 2, 12). I ci, którzy dzisiaj – mężowie Kościoła – uspokajają sumienia, wskazują drogi, które nie istnieją – otóż, z całą pewnością, nie wypełniają oni swoich obowiązków. Zasługują na miano morderców dusz.

Fatima tchnie nadzieją

Ale Fatima jest również przesłaniem nadziei. Pamiętajcie, że nadzieja ma swój przedmiot, a jest nim coś przyszłego, coś możliwego, choć trudnego do osiągnięcia. Nie żywi się nadziei odnośnie do rzeczy łatwych do osiągnięcia, zaś droga [do nieba] człowieka na ziemi jest trudna, ale możliwa do przebycia. Jest ona możliwa, gdy Bóg przychodzi nam z pomocą. I Bóg posyła nam swoją Matkę, Serce swej Matki jako środek zbawienia.

Rzeczywiście, bojaźń jest niedoskonałym stanem wewnętrznym, ale odpowiada sytuacji upadłego stworzenia, tej szczególnie niedoskonałej sytuacji, w której się znajdujemy, a mianowicie istot skłonnych do zła. Jeśli pozostawimy upadłą naturę samą sobie, pociągnie nas ku grzechowi. Dlatego też potrzebujemy tego zbawczego lęku. Bojaźń sprawia, że zwracamy się do Boga, aby prosić o Jego pomoc i należycie przyjąć rękę, którą wyciąga do nas z samego nieba. Ci, którzy będą praktykować to nabożeństwo, nabożeństwo, którego Bóg sobie życzy – [albowiem Matka Boża w Fatimie mówiła:] „mój Syn chce zaprowadzić w świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca” – ci będą zbawieni. Nie ma tu nawet żadnych dodatkowych warunków: „Ci, którzy będą praktykowali to nabożeństwo, będą zbawieni”.

Oto nasza nadzieja, nadzieja całkowicie zwrócona ku niebu, całkowicie zwrócona ku Bogu, który daje nam Serce swej Matki.

Fatima zachęca do wynagradzania

A więc co czynić? Na czym polega to nabożeństwo, które prowadzi nas prosto do nieba? Czym jest ta niesłychana opieka w tak trudnych czasach, tak nieprawdopodobnych czasach jak obecne? To bardzo proste, chodzi o zastosowanie Ewangelii. I pierwsza rzecz, o której często zapominamy, to wynagradzanie. Aby uwolnić się od grzechu, trzeba zadośćuczynić. Powiedział to sam Pan Jezus: „jeśli pokutować nie będziecie, wszyscy […] zginiecie” (Łk 13, 5). Jest to bardzo jasno powiedziane, a słowa te wyszły z ust Zbawiciela: „jeśli pokutować nie będziecie, wszyscy […] zginiecie”. Tak więc życie pokutą, umartwieniami, jest obowiązkiem chrześcijanina. Można powiedzieć, że od strony ludzkiej to jakby pierwsza odpowiedź na te złe skłonności, które mamy w sobie: trzeba je uśmiercać! Stąd też bierze się słowo umartwienie. A Matka Boża zachęca nas do tego w dwojaki, pełen podziwu sposób.

Po pierwsze, prosząc nas o wynagradzanie za grzechy popełniane przeciw Niej. W ten sposób prowadzi nas do tego, abyśmy Ją kochali. Uświadamia nam, że nie tylko samych siebie mamy miłować. Albowiem pierwszym przykazaniem bożym jest miłowanie Boga, nie samych siebie. Miłowanie Go z całego serca, ze wszystkich sił, z całej duszy. Następnie miłowanie bliźniego – nadal nie nas samych. Tymczasem mówi się, że dobrze uporządkowana miłość zaczyna się od nas samych, ale przecież kiedy zapominamy o samych sobie i miłujemy Boga, wówczas miłujemy należycie również samych siebie.

Zadośćuczynić, zadośćuczynić aby pocieszyć, pocieszyć Niepokalaną Dziewicę, Jej bolesne i Niepokalane Serce, a nawet pocieszyć Boga! To była główna troska, wręcz obsesja małego Franciszka, która w przeciągu dwóch, trzech lat doprowadziła go do nieba, uczyniła zeń świętego! Właśnie ta myśl: wynagrodzić, pocieszyć Boga, który jest tak bardzo obrażany przez grzech.

Jest również druga intencja związana z tym umartwieniem. Tyle dusz idzie do piekła, gdyż nikt nie czyni za nich ofiar! Stąd też nasze małe zmartwienia, nasze duże udręki, nasze ofiary, nasze umartwienia, przeciwności, które nas spotykają, wszystkie te cierpienia, od których staramy się uciec – wszystkie je możemy w bardzo prosty sposób zamienić w środki zbawienia. Wystarczy przyjąć je z rąk Bożych. Wystarczy ofiarować te trudy, spoglądając na Pana Boga. A wówczas, Drodzy Bracia, zbawiają one dusze i prowadzą je do nieba. Dzięki nim unikną one piekła. Kto wobec takiej perspektywy stroniłby od czynienia podobnych ofiar? Kto byłby na tyle egoistą, aby powiedzieć: „Trudno, niech ta dusza idzie do piekła”, podczas gdy mógłby w tak prosty sposób pociągnąć ją [do zbawienia], bez narażania się, po prostu przez zwykłą akceptację tych małych rzeczy, tych małych przeciwności, które wypełniają nasze dni. Nie chodzi o to, aby marzyć o rzeczach nadzwyczajnych i bohaterskich – chodzi o „małe rzeczy”. Najświętsze Serce Jezusowe powiedziało s. Łucji: „pokuta, której oczekuję dzisiaj, to aby ludzie wypełniali swoje obowiązki stanu”. A nasze obowiązki stanu to coś, co i tak mamy obowiązek wypełniać.

Oto pierwszorzędny element tego nabożeństwa do Niepokalanego Serca Maryi: wynagrodzić; spojrzeć na krzyż. Drodzy Bracia, to właśnie to uważne spojrzenie na krzyż stanowi pierwszorzędne lekarstwo na grzech. Spojrzenie na Pana Jezusa ukrzyżowanego, na to, co dla nas uczynił. A Jego Matka stała u stóp krzyża: stabat Mater.

Maryjna pobożność i poświęcenie Rosji

Oto ostatni punkt tej homilii, być może najważniejszy.

Matka Boża przedstawia nam to nabożeństwo do swego Niepokalanego Serca mówiąc nam, tak jak mówiła s. Łucji: „Moje Serce będzie twoim schronieniem i drogą prowadzącą cię do Boga”. Trzeba więc, abyśmy pracowali, żeby to matczyne Serce stało się dla nas schronieniem. Trzeba, abyśmy się w nim schronili. Ona ze swej strony daje nam to Serce, otwiera je przed nami. Od nas zależy, czy weń wstąpimy, praktykując to nabożeństwo jak dziecko wobec swej matki, z całą możliwą ufnością, oczekując wszystkiego od tej matczynej opieki, przewodniczki: nie tylko będzie Ona naszym schronieniem, ale również drogą, która poprowadzi nas do Boga. Ta obietnica jest jak przepustka, jak list żelazny na drodze przez ten piekielny świat.

Jesteśmy chronieni w sposób szczególny przez Serce Maryi, do którego nabożeństwo Bóg chce dać dzisiejszemu światu jako środek zbawienia. Przyswójmy sobie te niebiańskie słowa, traktujmy je poważnie. Nie praktykujmy tego nabożeństwa w sposób powierzchowny. Wymaga się od nas pewnych dzieł, jak np. pięć pierwszych sobót miesiąca; bardzo dobrze, spełnijmy je, tylko nie w sposób mechaniczny, automatyczny, tak jakbyśmy mieli powiedzieć: oto wypełniłem moje pięć pierwszych sobót miesiąca, wszystko jest teraz w porządku, żyję dalej. Nie, nie tego oczekuje niebo. Niebo zachęca nas do wstąpienia w prawdziwą relację osobową z tym Niepokalanym Sercem. Kiedy mówi się o duchowym dziecięctwie, to jest to coś, co powinno stać się naszą jakby drugą naturą. To coś, co powinno przeniknąć całe nasze życie.

Kiedy Najświętsza Maryja Panna mówi o poświęceniu, mówi w bardzo precyzyjny sposób o konsekracji Rosji. Poświęcić – to znaczy dać, dać całkowicie, tak że samemu przestaje się posiadać daną rzecz. Własność zostaje przekazana osobie, której poświęca się tę rzecz. Kiedy Matka Boża prosi Ojca Świętego, aby poświęcił Rosję, to prosi przedstawiciela Pana Jezusa na ziemi, aby ofiarował Jej w sposób specjalny, w imię władzy, którą otrzymał od samego Pana Jezusa, jako Jego przedstawiciel na ziemi – a więc obdarzony odpowiednią władzą, którą jako jedyny posiada – Matka Boża prosi go, aby poświęcił Jej ten kraj, niewątpliwie okazując przez to szczególną miłość do tego ludu, który już tak dawno temu oddalił się od Kościoła.

Siostra Łucja mówiła jak najbardziej serio: ten akt, który jest czymś bardzo prostym – albowiem cóż to może kosztować papieża, aby go spełnić, spełnić zgodnie z prośbą Najświętszej Maryi Panny? – ten akt w jednej chwili dokona nawrócenia Rosji. Nawrócenie to precyzyjne słowo, które oznacza, że Rosja stanie się na nowo katolicka. Twierdzić, że już doszło do nawrócenia bez tego elementu, to kpić sobie z ludzi.

Bóg jest wszechmocny. W pewnym sensie złożył tę wszechmoc w ręce swojej Matki, tę moc łask zdolną czynić cuda; nie tylko takie jak cud słońca, ale cud jeszcze bardziej zachwycający: nawrócenie całego kraju tylko z powodu prostego poświęcenia dokonanego przez Ojca Świętego, w łączności z biskupami z całego świata. Wówczas ten kraj zostanie ofiarowany Matce Bożej.

Tę ideę poświęcenia musimy również stosować do nas samych, do każdego z nas. Nic tego nie zabrania; wręcz przeciwnie, jesteśmy zachęcani, aby żyć poświęceni Matce Bożej. Można powiedzieć, że to najdoskonalszy aspekt nabożeństwa do Niepokalanego Serca Maryi. Matka Boża nie tylko chce użyczyć nam ochronnego płaszcza, Ona sama chce być naszym schronieniem; schronieniem, do którego się wchodzi, w którym się mieszka i które prowadzi nas do Boga, prowadzi nas do nieba. Niech to będzie naszą odpowiedzią, według naszych możliwości, naszych skromnych możliwości, na to wezwanie nieba.

Na koniec tej Mszy zwrócimy się do Najświętszej Maryi Panny i odnowimy poświęcenie Rosji w sposób można powiedzieć antycypowany – tak jak 30 lat temu uczynił to właśnie tutaj abp Lefebvre. Ten akt poświęcenia jest w pewnym sensie wyrazem naszego protestu, [świadectwem,] że z naszej strony pragniemy – według naszych sił, świadomi naszych ograniczeń – poświęcić ten kraj tak, jak Ona o to prosiła. Wiemy, że to nie wystarczy, ale jeśli ten akt może wyjednać łaski dla tego, który winien to zrobić, to czynimy to ochoczymi sercami.

Jednocześnie ofiarujemy Jej całą naszą krucjatę różańcową, wszystkie owoce tej modlitwy. Pozwólcie, że Wam to powiem: nie sądźcie, że teraz, kiedy skończyła się krucjata, wszystko się kończy… Jeśli prosiliśmy Was o zmówienie tylu różańców, o życie w tym duchu ofiary, to po to, aby to trwało. Krucjata się oficjalnie kończy, Wasza praktyka winna jednak trwać. To przecież Matka Boża prosiła o tę pokutę i o modlitwę różańcową.

Bądźmy więc wierni prośbom Najświętszej Maryi Panny. Wołamy z całego serca o Jej tryumf, który nastąpi, gdy Bóg zechce, tak jak zechce, ale z pewnością nastąpi. Amen.

Źródło informacji: https://news.fsspx.pl/

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Printfriendly


POLITYKA PRYWATNOŚCI
https://rzymski-katolik.blogspot.com/p/polityka-prywatnosci.html
Redakcja Rzymskiego Katolika nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy opublikowanych na blogu. Komentarze nie mogą zawierać treści wulgarnych, pornograficznych, reklamowych i niezgodnych z prawem. Redakcja zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarzy, bez podania przyczyny.
Uwaga – Rzymski Katolik nie pośredniczy w zakupie książek prezentowanych na blogu i nie ponosi odpowiedzialności za działanie księgarni internetowych. Zamieszczone tu linki nie są płatnymi reklamami.