_____________________________________________________________________

_____________________________________________________________________

środa, 30 marca 2016

Aberracje liturgiczne cz. 114 - Liturgia Wigilii Paschalnej czy religijny kicz z bielankami w roli głównej?




„Także taniec nie jest formą wyrażania liturgii chrześcijańskiej. Około III wieku kręgi gnostycko-doketyckie próbowały wprowadzić go do liturgii. Ukrzyżowanie traktowano tam jako pozór: ciało, którego nigdy tak naprawdę nie przyjął, Chrystus opuścił przed męką. I w ten sposób, skoro Krzyż był tylko pozorem, miejsce liturgii Krzyża mógł zająć taniec. (...) Zatem absolutny nonsens stanowią próby „uatrakcyjniania”liturgii pantomimą, i to wykonywaną w miarę możliwości przez profesjonalne zespoły, co kończy się często (w tej perspektywie całkiem słusznie) aplauzem zgromadzonych. Jeśli w liturgii oklaskuje się ludzkie dokonania, to jest to zawsze ewidentny znak tego, iż całkowicie zagubiono istotę liturgii i zastąpiono ją rodzajem religijnej rozrywki.


kard. Józef Ratzinger, Prefekt Kongregacji Doktryny Wiary

"Zniszczenie Kościoła zaczyna się od utraty Eucharystii, od zaniedbywania Eucharystii, od niezrozumienia Eucharystii. Od Soboru Watykańskiego II Eucharystia została bardzo zbagatelizowana." 


kard. Sarah, Prefekt Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów

wtorek, 29 marca 2016

Kard. Sarah: Wielkim zagrożeniem jest banalizacja Liturgii



"Osobiście uważam, że trzeba wykonać wielki wysiłek, aby na nowo odkryć piękno i świętość Liturgii. To jest ten jedyny tak szczególny moment, kiedy człowiek staje twarzą w twarz z Bogiem. A kiedy jesteśmy twarzą w twarz z Bogiem, to wtedy jak Mojżesz zstępujący z góry promieniejemy Bogiem, bo tak jego twarz promieniała. Jeżeli banalizujemy Eucharystię, traktujemy ją jak jakiś zwykły posiłek, ucztę, wtedy zatracamy to trwanie twarzą w twarz z Bogiem. Zniszczenie Kościoła zaczyna się od utraty Eucharystii, od zaniedbywania Eucharystii, od niezrozumienia Eucharystii. Od Soboru Watykańskiego II Eucharystia została bardzo zbagatelizowana i od tej pory zaczął się zmierzch Kościoła. Papież Benedykt XVI bardzo chciał, abyśmy na nowo odkryli ten kontakt, ten święty charakter trwania z Bogiem twarzą w twarz na Eucharystii. Nigdy nie będzie dość podkreślania tego. Musimy bardzo namawiać, zachęcać do odkrywania na nowo Eucharystii, i to zarówno jeśli chodzi o księży, jak i o wiernych świeckich."

wtorek, 22 marca 2016

Ks. Łukasz Szydłowski FSSPX: Co katolik może przed ślubem?


Dygamy czy klękamy?


Od kilku lat mam zaszczyt i łaskę uczestniczyć we Mszy Św. Trydenckiej. Spełniam na niej swój niedzielny obowiązek, ale też uczestniczę w niej kiedy tylko mogę w tygodniu, jeżdżąc do kaplicy FSSPX w Warszawie. Zachowanie księży i ministrantów na Tridentinie było na początku, dla takiego nowicjusza jak ja, kompletnym zaskoczeniem. Ta pełna Boskiej czci postawa, zachowanie w kościele pełne namaszczenia, pokory i uwielbienia Pana Boga W Trójcy Świętej Jedynego. Bez niepoważnych uśmieszków i porozumiewawczych mrugnięć do wiernych. Wszystko jest tam skierowane na Boga i oddane Jemu. Dusze, serca, umysły, uczucia, postawy ciała. Dominującym dźwiękiem na Tridentinie jest cisza. Ona buduje nastrój, skłania do skupienia i modlitwy. Większość wiernych korzysta z mszalików śledząc tok Mszy Św. i modląc się jego słowami, ale niektórzy klęczą całą Mszę Św., niektórzy odmawiają pobożnie Różaniec. Nie zauważyłam przez te kilka lat żadnych niestosownych zachowań. Rodziny z małymi dziećmi skutecznie i bez problemu radzą sobie z niektórymi wybrykami milusińskich. Dzieci zresztą zachowują się w kościele zupełnie „nienormalnie” – są po prostu grzeczne…

Człowiek „zmanierowany” Tridentiną idzie czasem na nową Mszę Św. do swego parafialnego kościoła i doznaje szoku. Oczywiście nie samą Mszą Św. ale jej oprawą, często luźną i zbyt swobodną nie licującą z godnością Przenajświętszej Ofiary Krzyżowej Pana Jezusa. Kolejny szok – to zachowanie służby liturgicznej. Młodsi ministranci już nie klękają przed Tabernakulum, a tylko pośpiesznie i bardzo niedbale skłaniają przed Panem Jezusem głowę. Nie wiem czy istnieją na ten temat jakieś nowe przepisy kościelne, w każdym razie mnie to zachowanie zawsze tak samo zaskakuje i gorszy. No i wreszcie rzecz, która zainspirowała mój artykuł – dyganie księży przed Tabernakulum. Dyganie, które ma zastąpić klękanie; dyganie, które ma sugerować cześć dla Pana Jezusa w Tabernakulum albo cześć dla Pana Jezusa obecnego na Ołtarzu… Dyganie, a nie klękanie. To budzi zgorszenie i zadziwienie…tym bardziej, że księża, o których mówię są ludźmi w średnim wieku i nie wygląda, żeby mieli jakieś poważne problemy ze stawami kolanowymi czy biodrowymi…

Nowa ewangelizacja idzie w niektórych parafiach w kierunku nadmiernej, świeckiej aktywności, której odpryskiem są gorszące oznaki braku oddawania należnej czci Panu Bogu. Taka ewangelizacja, jeśli nie zwróci się przede wszystkim do Boga i nie postawi Go na pierwszym miejscu, jest skazana na niechybne niepowodzenie. Nihil novi, ale serce krwawi…

Elżbieta Połomska/blogpubliki.com

Zapomniane prawdy: Reforma, jaką chcą wprowadzić [moderniści] w Kościele, nie jest reformą, ale zburzeniem starego Kościoła a stawianiem nowego na całkiem innych zasadach.


"Reforma, jaką chcą wprowadzić [moderniści] w Kościele, nie jest reformą, ale zburzeniem starego Kościoła a stawianiem nowego na całkiem innych zasadach. Wszelkie oświadczanie ze strony modernistów, iż chcą Kościołowi katolickiemu iść z pomocą przeciw atakom nowoczesnej kultury jest albo udanem, albo jeśli jest szczerem, to nie widzą zgubnych konsekwencyj, do jakich ich system doprowadziłby Kościół katolicki. Kościół, któryby powstał na zasadach modernistycznych, jeśli w ogóle te zasady mogą stworzyć konkretną społeczność religijną, co jest rzeczą bardzo wątpliwą, nie byłby już Kościołem Chrystusowym, ale tworem 20. wieku, opartym na zasadach częściowo protestanckich a głównie na dzisiejszych u wielu światopoglądach agnostycyzmu, pozytywizmu, z przymieszką mistycznych marzeń. Kościół ten nowy mógłby mieć i papieża i biskupów, ale ci byliby marionetkami tylko, mógłby mówić o dogmatach, objawieniach, o nadprzyrodzonej religii, ale byłyby to nazwy, z których dawna treść uleciała, raczej wyrazy bez treści – więc jakże można by zgodnie z prawdą twierdzić, że dawny Kościół nie został zmieniony a tylko udoskonalony? Nie, nigdy, dawny Kościół zostałby zburzony, a na jego gruzach powstałoby zgromadzenie religijne 20. wieku, rozpoczynające erę swego istnienia od pojawienia się modernistów".

ks. Maciej Sieniatycki. Modernizm w książce polskiej. w: "Przegląd Powszechny". Kraków 1916.

niedziela, 20 marca 2016

Cyfrowa Biblioteka Katolickiego Tradycjonalisty: Ks. K. Bisztyga SI, Kościół katolicki


_____

x. Kazimierz Bisztyga SI


KOŚCIÓŁ KATOLICKI

––––––––––


Nie było wieku, czy czasu, w którym by Kościół katolicki nie był zwalczany i prześladowany. Prześladowania Kościoła były różne, ale nie ustawały nigdy, bo na Kościele spełnić się muszą prorocze słowa przepowiedzi Chrystusa: "Jako mnie prześladowali, tak i was prześladować będą". Prześladowań też jako takich Kościół się nigdy nie lękał, z nich bowiem wychodziło miliony milionów męczenników, co krew i życie za wiarę oddawali i tysiące tysięcy bohaterskich dusz chrześcijańskich, co na wszystkie pociski i oszczerstwa na Kościół rzucane mieli tylko jedną odpowiedź: "Wierzę w Kościół, Kościół katolicki".

W walce jednak toczonej z Kościołem katolickim znaleźli się niestety i tacy, co fałszywą nauką wrogów uwiedzeni i zbałamuceni od Kościoła katolickiego odpadali i różnych heretyckich i sekciarskich kościołów stali się wyznawcami. Tak było dawniej, tak jest i dzisiaj. Może nigdy wrogowie wiary Chrystusa i Jego Królestwa na ziemi z taką zajadliwością i zaciekłością nie występowali przeciw Kościołowi świętemu, jak w czasach obecnych. I dlatego my wszyscy katolicy, wierni dotąd Kościołowi katolickiemu, musimy się mieć na baczności i czujności, by się nie dać uwikłać w szpony tej iście szatańskiej i piekielnej roboty przeciw Kościołowi katolickiemu podjętej: Heretycka i sekciarska propaganda zbiera niestety i u nas w Polsce obfite plony. Nie licząc starych heretyków prawosławnych i luterskich, sekciarska wiara w Polsce liczy dziś 19 sekt i z jakie pół miliona odpadłych i odszczepionych od Matki, Kościoła katolickiego. Bądź co bądź jest to zjawisko smutne i bolesne zwłaszcza że ci, co zmieniają wiarę katolicką na sekciarską to przeważnie nasz lud prosty, co przez tyle wieków sercem i duszą trzymał się wiary i Kościoła katolickiego. Jeśli zatem kiedy, to dziś i wzorem i słowem musimy nasz lud uświadamiać we wierze i wyrobić w ludzie naszym to silne przekonanie, że tylko Kościół katolicki jest jedynie Kościołem prawdziwym, Kościołem przez Chrystusa zbudowanym. Zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie grozi ludowi ze strony naganiaczy sekciarskich, już nie jeden, ale kilka "Głosów katolickich" poświęciliśmy tej sprawie.

Obecnie wydajemy osobną większą broszurę, w której pisane dotąd "Głosy o Kościele" w jedną całość złożymy.

Cieszyć się będziemy, gdy książeczka nasza o "Kościele" znajdzie jak najliczniejszych Czytelników i ożywi w ludzie naszym jak najżywsze przywiązanie i miłość do jedynie zbawczego i prawdziwego Kościoła, jakim jest jeden święty, apostolski nasz Kościół katolicki.
__________

Książka w formacie .html

__________

Ks. Kazimierz Bisztyga T. J., Kościół katolicki. Kraków 1931. WYDAWNICTWO KSIĘŻY JEZUITÓW, str. 135. Za pozwoleniem Władzy duchownej.

sobota, 19 marca 2016

Głębia i pokora wobec Boga



Zafascynował się liturgią przedsoborową. Wziął udział w warsztatach liturgicznych w Licheniu, a teraz odprawia Msze św. po łacinie i Msze św. w Nadzwyczajnej Formie Rytu Rzymskiego (NFRR). Ks. Marek Kulig ostatnią taką Eucharystię odprawił 28 lutego w parafii Narodzenia NMP w Kończycach Małych, gdzie posługuje jako wikariusz. A do końca Wielkiego Postu w piątki odprawia tam Msze św. w języku łacińskim z mszału Pawła VI. Tym samym parafia w Kończycach Małych stała się kolejną w diecezji, w której sprawowany jest, na razie okazjonalnie, Klasyczny Ryt Rzymski. (W diecezji Msze św. w NFRR regularnie odprawiane są w parafii św. Jerzego w Cieszynie i w kościele św. Barbary Dziewicy i Męczennicy w Bielsku-Białej Mikuszowicach Krakowskich. Od 22 do 26 lutego odprawiono je też w kaplicy Domu Akcji Katolickiej w Jeleśni).

Z ks. Markiem Kuligiem, wikariuszem parafii Narodzenia NMP w Kończycach Małych – o fascynacji liturgią przedsoborową, uczestnictwie młodzieży i chrzcie w liturgii trydenckiej – rozmawia Monika Jaworska

piątek, 18 marca 2016

W kraju Cristeros stara msza się odradza





LIST NR 60
______


Dla Paix liturgique podróż papieża Franciszka do Meksyku stała się sposobnością, by przyjrzeć się kondycji formy nadzwyczajnej w kraju o tak rozległej tradycji katolickiej. Postanowiliśmy zatem przeprowadzić wywiad z Felipe Alanisem Suárezem, czyli nowowybranym prezesem Międzynarodowej Federacji Una Voce i założycielem Una Voce Meksyk.

I – Wywiad z Felipe Alanísem Suárezem, nowym prezesem Una Voce

1- Felipe, dzięki Panu w 2009 roku narodziła się Una Voce Meksyk. Jak wyglądała wówczas sytuacja liturgiczna w Pańskim kraju?Historia narodzin Una Voce w Meksyku sięga tak naprawdę roku 2006, choć faktycznie do Międzynarodowej Federacji Una Voce (FIUV) zostaliśmy przyjęci w roku 2009.

Nie było jeszcze opublikowane Motu Proprio Benedykta XVI, a i msza tradycyjna nie była w diecezji regularnie odprawiana. Tym niemniej Bractwo świętego Piusa X od lat siedemdziesiątych działa w kraju i posługuje licznym wspólnotom wiernych.

2- W jaki sposób zetknął się Pan z formą nadzwyczajną rytu rzymskiego?

Nie licząc opowieści z dzieciństwa mojej matki, po raz pierwszy dowiedziałem się czegoś więcej o mszy tradycyjnej z książki, gdy czytałem wywiad-rzekę z kardynałem Ratzingerem zrealizowany przez Vittorio Messoriego (Raport o stanie wiary, 1985). Dzisiejszy papież emeryt charakterystycznym dla siebie przejrzystym językiem przekazuje nam w nim pogłębioną refleksję teologiczną i liturgiczną. Obudziła ona we mnie krytyczne spojrzenie na reformę liturgiczną i żywe zainteresowanie liturgią, która przekazywana była od pokoleń, a nie jest doraźną składanką.

Do mszy trydenckiej, tak doskonałej w swym transcendentnym charakterze, tak doskonale uporządkowanej, katolickiej, doprowadziło mnie poszukiwanie sacrum.

Zrządzeniem Opatrzności nawiązałem kontakt z grupami amerykańskich katolików z Bractwa świętego Piotra oraz Instytutu Chrystusa Króla, a także z latynoamerykańskimi księżmi z Instytutu Dobrego Pasterza, którzy przybywali z pielgrzymką do Madonny z Guadalupe czy do sanktuariów Cristeros.

Z czasem spotkałem też inne osoby związane ze mszą tradycyjną i pragnące uczestniczyć w jej upowszechnianiu. Jako że mieszkaliśmy w różnych miastach i chcieliśmy pozostawać w kontakcie, używaliśmy Internetu. I właśnie również dzięki Internetowi nawiązaliśmy kontakt z FIUV.

3- Jakie działania podjęło Una Voce Meksyk?

Naszą pierwszą misją było pośredniczenie między wszystkimi osobami zainteresowanymi liturgią tradycyjną, byśmy jako wspólnota mogli się dzielić różnymi talentami, jakimi nas Dobry Bóg obdarzył. W praktyce należało znaleźć i nawiązać znajomości z kapłanami, którzy gotowi by byli odprawić mszę. Następnie pracowaliśmy nad rozprowadzaniem mszalików dla wiernych i nad stworzeniem kartek z tekstami „propriów” mszalnych na niedzielę – to bardzo cenne pomoce.

Gdy już „uruchomiliśmy” pierwsze msze, wnet zrozumieliśmy, że wypada nowym wspólnotom pomóc pogłębić wiedzę teologiczną dotyczącą mszy i liturgii. Organizowaliśmy więc spotkania, których zwieńczeniem był narodowy kongres Motu Proprio Summorum Pontificum. Odbył się on w 2013 roku w archidiecezji Guadalajara. Przybył wtedy też kardynał emeryt Juan Sandoval Iñiguez, by odprawić mszę świętą na zakończenie.

Stopniowo zauważaliśmy, że lud chrześcijański reaguje na nasze propozycje i okazało się, że wielu Meksykanów, młodych i starych, jest zainteresowanych mszą tradycyjną. W przypadku tych wszystkich katolików decyduje nie tyle nostalgia czy względy estetyczne, lecz mniej lub bardziej świadome przekonanie, że forma tradycyjna jest głęboko związana z fundamentalnymi prawdami Wiary (rzeczywista obecność Chrystusa w Eucharystii, odnowa ofiary krzyżowej…).

4- Jak wygląda dziś sytuacja Motu Proprio Summorum Pontificum w Meksyku

Dziś, gdy mija blisko 10 lat od ogłoszenia Motu Proprio, forma nadzwyczajna jest w Meksyku odprawiana w 10 diecezjach. Wiele jest jeszcze przed nami pracy, jednak kierunek jest słuszny i nadzieje ogromne.

Biskupi nadal mają w większości klapki na oczach i osądzają mszę tradycyjną przez pryzmat poglądów lat 70-tych i 80-tych, tak jakby była sprzeciwem wobec domniemanego postępu teologicznego oraz oznaką braku posłuszeństwa wobec Papieża. Paweł VI nie bardzo jest znany w Meksyku i nie studiuje się tekstów Vaticanum II. Natomiast silna relacja łączy Meksykanów ze świętym Janem Pawłem II i jego święta osoba jest filarem tożsamości katolickiej większości wiernych a także członków kleru. I dlatego smutne wydarzenia z roku 1988 są w umysłach wielu punktem odniesienia, gdy mowa o konfliktach liturgicznych końca minionego stulecia.

Nie wszędzie wszakże sprawa ma się tak samo i msza tradycyjna odrodziła się w chwili ukazania się Motu Proprio na stolicach kardynalskich. W Guadalajara i mieście Meksyk przy wsparciu kardynałów Sandoval i Rivera utworzono apostolaty, które zostały powierzone Bractwu świętego Piotra. W Morelia arcybiskup Alberto Suárez Inda, purpurat niedawno wyniesiony przez papieża Franciszka do godności kardynalskiej, odprawiał z okazji swego jubileuszu kapłaństwa z mszału świętego Jana XXIII. Ten sam duch przychylności biskupiej przyświeca również formie nadzwyczajnej odprawianej regularnie w katedrze w Chihuahua.

5- Latem 2014 roku msza tradycyjna odprawiona została w największym dziś na świecie seminarium w Guadalajara: czy msza nadzwyczajna ma prawo „stałego pobytu” w seminariach meksykańskich?

Niestety jeszcze nie. W każdym razie nie jest tak na porządku dziennym. Zdjęcia z księdzem Romanosky (FSSP) odprawiającym mszę dowodzą, że miała wielkie powodzenie i wzbudziła ogromne zainteresowanie wśród kleryków. Pokazują, że forma nadzwyczajna powoli zyskuje sobie miejsce w codzienności Kościoła. Wiemy, że liczni klerycy w miarę możliwości uczestniczą tu w kraju w działalności apostolatów bractwa FSSP. Tym niemniej nawet w Guadalajara forma nadzwyczajna nie figuruje oficjalnie w programie żadnego seminarium.

6- I jeszcze słowo na zakończenie?

Stolica Apostolska potwierdziła kanonizację młodego José Sanchez del Rio, który stał się emblematyczną ofiarą wojny Cristeros. Ten młody 14-letni męczennik to chwała nie tylko Meksyku, ale i całego Kościoła.

Dla uzyskania zgody matki na zaciągnięcie się w szeregi Cristeros, José wesoło powiedział do niej: „Nigdy nie było okazji tak łatwo wygrać Niebo jak właśnie dziś”. Zrozumiał, że prowadzenie słusznej walki jest przywilejem i szansą. Z kolei i my, gdy Kościół przechodzi kryzys mamy również wspaniałą okazję do walki o to, by życie chrześcijańskie miało więcej skarbów, po które moglibyśmy sięgnąć, walki o to, co stanowi dla niego źródło i szczyt: Świętą Liturgię.

Każdemu, komu zdarzyło się być pogardzonym, odsuniętym na margines, a nawet upokorzonym za to, że po prostu pragnął chwalić i czcić Boga we mszy tradycyjnej, chciałbym przekazać wzór niebawem świętego José Sanchez del Rio, by nabrali odwagi i nie opuszczali rąk, a trwali w walce z radością, jak ten, który wiedział, że przywilejem jest prowadzić walkę bez zgorzknienia, łagodnie, z mocą i miłością ¡Viva Cristo Rey!


Msza tradycyjna w seminarium w Guadalajara

II – Refleksje Paix Liturgique

1- W Meksyku jak i w Europie rzeczywistość pokazuje, że liturgiczny ruch oporu zapoczątkowany przez arcybiskupa Lefebvre'a w 1970 roku, choć zasadniczy i powszechny, stanowił zaledwie znikomą cząstkę reakcji ludu chrześcijańskiego, który pragnął przeżywać swą wiarę w takt katechizmu katolickiego i mszy tradycyjnej. Dzięki Motu Proprio Benedykta XVI zgromadzenie Cichych – czyli tych, którzy przez 50 lat bez słowa sprzeciwu czy buntu poddali się ukazom liturgicznym i doktrynalnym, parafialnym i biskupim – każdego dnia wyraźniej objawia się w całym Kościele i tworzy zarzewie wielkiego ruchu przebudzenia duchowego, liturgicznego i doktrynalnego. Historycznie ruch ten wiąże się ponadto z intelektualnym i kulturalnym wyzwoleniem od dyktatury mentalności roku 68, które po trosze wszędzie na świecie zaczyna być widoczne.

2- Dobrze znamy lud Cichych, gdyż konkretnie a nawet naukowo opisany został w licznych sondażach międzynarodowych – od Hiszpanii po Niemcy, od Szwajcarii po Włochy, których bezdyskusyjne, zbieżne i spójne wyniki pokazały, że 40 do 60 % praktykujących wiernych chętnie przeżywałoby wiarę w takt formy nadzwyczajnej. W Meksyku tragedia Cristeros sprawiła, że wierni są często bardzo nieufni względem władz rzymskich (co tłumaczy tam siłę zjawiska sedewakantyzmu) i sukces formy nadzwyczajnej jest kolejnym tego przykładem.

3- Chociaż forma nadzwyczajna na niwie diecezjalnej jest dostępna na razie wyłącznie w 10 na blisko 90 diecezji istniejących w Meksyku, nie należy wszakże wątpić, że jak wszędzie, gdzie ten proces się rozpoczął, fala Summorum Pontificum będzie się powoli, acz pewnie wzmagać w całym kraju. Tym bardziej się tak stanie, że stopniowo, silna pomocą Ducha Świętego obiecanego Kościołowi przez Chrystusa, będzie ona czerpała ze świadectw wiary i pobożności, które powstaną w kontekście celebracji formy nadzwyczajnej.

4- Szczególnie wzruszające jest, gdy patrzymy na rozkwit mszy rzymskiej tradycyjnej w kraju dzielnych i świętych Cristeros. Mszy – ideału chrześcijańskiego, której bronili za cenę własnej krwi. Zdrada, która na nich spadła ze strony władz kościelnych – porzucenie doktryny Chrystusa Króla i jego obrońców – ma swoją analogię w postaci porzucenia przez Kościół starożytnej liturgii oraz z drugiej strony kapłanów i wiernych, którzy nie zgodzili się na jej wymazanie. Niech Bogu będą dzięki za obudzenie wiary Jego Cristeros! Niewątpliwie dzięki ich świętemu wstawiennictwu dziś w Meksyku odradza się nadzieja liturgiczna – i także katechetyczna – zaś wkrótce powróci pokój. Prawdziwy pokój osadzony na prawdzie doktrynalnej i sprawiedliwości wobec dusz chrześcijańskich. Jest przecież oczywiste, że bez rzeczywistej zgody liturgicznej, nie ma możliwego powrotu do trwałego pokoju w Kościele


Źródło informacji: PAIX LITURGIQUE

wtorek, 15 marca 2016

Aberracje liturgiczne cz. 113 - Charyzmatycy adorują Najświętszy Sakrament


Ks. dr Czesław Sokołowski: Czy Przysięga antymodernistyczna jest dokumentem ex cathedra?


Pośród zawieruchy wojennej, jakiej bodaj nigdy świat nie oglądał, doszła do nas zrazu niepewna, rychło jednak potwierdzona, przebolesna w swej bezwzględności wieść, że papież Pius X nie żyje. 20 sierpnia 1914 roku osiemdziesięcioletni Ojciec chrześcijaństwa opuścił swą owczarnię. Odszedł Ten, któremu w epitafium położono słowa znamienne „Magister fidei – Doctrinas – Omnium errorum portenta – Renovantes – Damnatione confixit”. Bo też z imieniem Piusa X pozostanie na wieki nierozerwalnie spojona nazwa – „Pogromcy modernizmu” – „Malleus modernistarum”.

św. Pius X
Ale gdy gorliwy Gospodarz odszedł na dobrze zasłużony spoczynek, zły posiew nieprzyjaznej dla wiary ręki nie przestał wydawać skąpych wprawdzie, lecz bądź co bądź widocznych resztek zatrutego owocu herezji. Jeszcze wówczas, gdy Pius X ogłaszał swe wiekopomne zarządzenia antymodernistyczne – wołano, że modernizm już nie istnieje. Liczono pewnie na uśpienie czujności Gorliwego Pasterza owczarni Chrystusowej.

Niebaczni katolicy się usypiać tym złudnym syrenim podszeptom. Po śmierci Piusa X tu i ówdzie nawet pośród wiernych odzywały się zdania, że walka Kościoła z modernizmem ustanie, że jest zbyteczną, przestarzałą!!! Pod wpływem masońskich natchnień i wieści starano się nowego papieża Benedykta XV przeciwstawiać zmarłemu Piusowi, jakoby to nie była ta sama katedra Piotrowa, jakoby to nie ta sama niewidzialna Głowa – Chrystus kierował swym ciałem mistycznym – Kościołem przez widzialnego na ziemi Namiestnika – Opokę – „Tu es Petrus...”

Benedykt XV kontynuuje dzieło Piusa X

Fałszywym wieściom zadała kłam pierwsza encyklika nowego papieża do biskupów całego świata. Pośród surm bojowych, wywołujących coraz większą pożogę oraz „takie rozpętanie siły wojennej i nienawiści narodów, jakich nikt nie przewidywał” odezwał się Benedykt XV swym listem okólnym Ad beatissimi Apostolorum Principis (z 1 listopada 1914 roku), w którym jako głos sumienia ludzkości przemówił z mocą i powagą Pomazańca Bożego do rozszalałych w zaciekłości Narodów. Stąd przypomnienie bolączek nowoczesnego świata a zarazem wskazania skutecznego na nie lekarstwa zajmują lwią część papieskiego orędzia. A jednak i o hydrze modernistycznej Benedykt XV nie zapomniał; „steku wszystkich herezji” – jak modernizm nazwał ś. p. Pius X, obecny Jego Następca nie zlekceważył.

Przypomina Nasz Najwyższy Pasterz liczne zasługi swego Świątobliwego Poprzednika. „Niemało pociechy – pisze Benedykt XV – daje Nam to, co Poprzednik Nasz Pius X, uświetniwszy Tron Apostolski przykładami świątobliwego żywota, Nam zostawił, jako znakomite czynnych swych zabiegów owoce”. A wśród tych pochwał wylicza Papież „zapobieżenie niebezpieczeństwu modernizmu przy wykładach nauk teologicznych”. Albowiem – pisze dalej Papież:
są i tacy, którzy, jak mówi Apostoł: „mając świeżbiące uszy, zdrowej nauki nie ścierpią: ale według swoich pożądliwości nagromadzą sobie nauczycieli. A od prawdy słuchanie odwrócą, a ku baśniom się obrócą” (2 Tym 4, 3–4). Nadęci bowiem i pełni wyniosłości, żywiąc wygórowane przekonanie o potędze umysłu ludzkiego, który istotnie poczynił, za pomocą Bożą, niezwykłe w dziedzinie badań przyrodniczych zdobycze, niektórzy z nich, lekceważąc zarozumiale powagę Kościoła, doszli do tego stopnia zuchwalstwa, że nie zawahali się bystrością swych umysłów nawet tajemnice Boże i skarb Objawienia Bożego wymierzać i do nastroju bieżącej epoki naginać. Dotąd to powstały potworne błędy Modernizmu, które Poprzednik Nasz słusznie „stekiem wszystkich herezji” nazwał i uroczyście potępił. To potępienie, Czcigodni Bracia, w całej rozciągłości ponawiamy, a ponieważ ta zgubna plaga nie wszędzie jeszcze wymieciona została, lecz tu i ówdzie, chociaż skrycie, pełza, niechaj wszyscy – wzywamy do tego – mają się na baczeniu przed zetknięciem się z nią i zakażeniem duszy; o tej to zarazie trafnie rzec można, co w innym przedmiocie Hiob powiedział: „Jest ogień aż do zguby pożerający i wszystkie rodzaje wykorzeniający” (Hiob 31, 12).
Niechaj się zaś katolicy zdala trzymają nie tylko od błędów, lecz i od ducha, jak to się mówi, Modernistów. Kogokolwiek duch ten przenika, ten z niechęcią odrzuca wszystko, co trąci dawnością, a wszędzie chciwie szuka nowości: w sposobie mówienia o sprawach religijnych, w wykonywaniu kultu Boskiego, w urządzeniach katolickich, nawet w prywatnych praktykach pobożności.

Wobec wyraźnych słów Benedykta XV wątpić już nie możemy, że modernistyczne nowinkarstwo w naszych czasach wiedzie żywot, wprawdzie suchotniczy, lecz nie mniej szkodliwy dla zdrowego organizmu wiernych członków społeczności katolickiej. A zarazem, jako antidotum – przeciwko herezji – Ojciec św. potępienie Piusowe „w całej rozciągłości” ponawia. Więc i zarządzenia w tej materii poczynione przez Swego Poprzednika, obecny Papież potwierdza – i przypomina całemu światu katolickiemu.
Dlatego to – dodaje Benedykt XV – za niewzruszoną uważamy maksymę przodków: „niczego nie wznawiać, trzymać się tego, co zostało przekazane”; chociaż ta zasada obowiązuje ściśle w rzeczach wiary, to jednak należy ją stosować i do rzeczy, dopuszczających zmianę; bo i w nich przeważa reguła: Non nova, sed noviter – ‘Wprawdzie to nie nowe, lecz w nową przyodziane postać’.
Wątpliwości

Spośród zarządzeń antymodernistycznych Piusa X do najdonioślejszych, a zarazem najbardziej praktycznych, bez wątpienia, należy przepisana przez motu proprio Sacrorum Antistitum tzw. Przysięga antymodernistyczna, jako dodatek do Professio fidei Piusa IV, z którym odtąd łącznie, jako pełne wyznanie wiary katolickiej, rozbrzmiewa przy aktach uroczystych w ustach duchowieństwa.

Wnet po ukazaniu się w czasopiśmie urzędowym Stolicy Apostolskiej Przysięgi antymodernistycznej (1 września 1910 roku), w różnych językach zaczęły się pojawiać dzieła i artykuły, omawiające nową rotę przysięgi Piusowej. Nic dziwnego! Zgasły niedawno Papież z Przysięgi tej uczynił dokument pierwszorzędnej wagi. Autorytet najwyższy nauczającego Kościoła obwarował to nowe Professio fidei licznymi jurydycznymi sankcjami, a zarazem pod względem zobowiązania sumienia postawił na równi z wiekopomnym Wyznaniem wiary Soboru Trydenckiego.

Tak energiczne i decydujące zarządzenie Stolicy Apostolskiej wywołało niechęć i wrzawę w obozach wolnomyślnych. Protestanci liberalni nie bez szyderstwa odzywali się o nowym ucisku ze strony Rzymu na umysłowość katolicką; moderniści i modernizanci chcieli zbagatelizować papieski przepis, lecz co najsmutniejsze, nawet niektórzy katoliccy teologowie zdradzają obawę przed dyrektywą Nauczycielstwa najwyższego w Kościele i różnymi drogami, argumentacją nawet pseudo-historyczną usiłują osłabić doniosłość Piusowego Iuramenti antimodernistici.

Co oznacza orzeczenie ex cathedra

Sobór Watykański w Constitutio de fide catholica (Sesja III, Cap. 3, De fide) orzeka, że dogmatem wiary (fide divina et catholica credenda) jest to, co zawiera się w Słowie Bożym, bądź pisanym, bądź też podanym a przez Kościół już to decyzją uroczystą (solemni iudicio), już to przez nauczanie powszechne i zwykłe (universali ac ordinario magisterio) podane zostało do wierzenia, jako rzecz od Boga objawiona.

Wyrazem uroczystego nauczania w Kościele, między innymi, są, jak to zaznaczają zgodnie teologowie i kanoniści katoliccy, symbole i wyznania wiary (symbola et professiones fidei). Nieraz bowiem w dziejach Kościoła spotykamy się z zarządzeniami Nauczycielstwa najwyższego, przepisującego nowe „wyznania wiary” tym, którzy przez błędne nauki odpadli od jedności wiary, lub też grozi im to niebezpieczeństwo. Autorytet najwyższy ujmuje w formułę, czy rotę przysięgi punkty nauki objawionej i nakazując czynić nowe wyznanie wiary, podaje przez to samo do wierzenia te lub inne prawdy, z wyraźnym ich zaznaczeniem wobec doktryn heretyckich.

Takim też wyrazem najwyższego Nauczycielstwa jest formula iuramenti, podana w motu proprio Piusa X Sacrorum Antistitum. Jako dokument, wydany uroczystą decyzją przez Ojca św. Piusa X, formula ta należy niezawodnie do orzeczeń ex cathedra. Wystarcza bowiem przypomnieć sobie te warunki, które Sobór Watykański podaje jako charakterystyczne dla wyroków nieomylnych Stolicy Apostolskiej, a wówczas przekonamy się, że taka ocena doniosłości dogmatycznej przysięgi niniejszej jest zupełnie uzasadniona.

Orzeczenie nieomylne (ex cathedra) wymaga, aby, po pierwsze, Papież przemawiał „jako Pasterz i Nauczyciel wszystkich chrześcijan”. Słowa te Soboru Watykańskiego wyłączają prywatne pouczenia, choćby ściśle teologiczne, Ojca św. Czy formula iuramenti może być uważana za prywatny dokument teologiczny? Kto uprzytomni sobie warunki, w których powstało Piusowe wyznanie wiary, kto zechce przeczytać wszystkie zarządzenia papieskie w sprawie błędów modernistycznych, ten na chwilę nie będzie wątpił, że formula iuramenti jest dokumentem publicznym, obwarowanym sankcjami kanonicznymi, iż lekceważyć go niepodobna. Słów tych kilka wystarcza w kwestii pierwszego warunku orzeczeń ex cathedra. Tym bardziej, że zwolennicy innego niż ten, który tu rozwijamy, poglądu, nigdzie, o ile mogliśmy poznać z zebranej literatury, nie uważają przysięgi antymodernistycznej za dokument, pozbawiony urzędowego charakteru.

Po drugie. Przedmiotem orzeczeń ex cathedra powinny być „sprawy wiary i moralności”. Charakter doktrynalny, treść dogmatyczna Przysięgi Piusa X również nie powinny ulegać zakwestionowaniu. Przecież Ojciec św. ma przed oczyma system filozoficzno-teologiczny z zabarwieniem pseudokrytyki historycznej. Przecież celem nowych zarządzeń Stolicy Apostolskiej jest usunięcie zgubnych wpływów nowinkarskich współczesnych, „steku wszystkich herezji”, jak Pius X słusznie nazwał modernizm. A herezja jest diametralnie sprzeczna z dogmatem. Przez zwalczanie jej uroszczeń, sprawy dogmatyczne otrzymują właściwe oświetlenie i wyjaśnienie.

Po trzecie. Ze strony formalnej orzeczenie ex cathedra powinno być wyrokiem decydującym. Sobór Watykański używa tu wyrazu definit t.j. wyjaśnia, że Papież jest wtedy nieomylnym, kiedy „naukę wiary lub moralności... decydująco orzeka”. W popularnych wykładach polskich bardzo często wyraz definit tłumaczą „określa”. Stąd spotykaliśmy się z mniemaniem, że tylko wtedy bywa orzeczenie ex cathedra, kiedy za względu na formę podaje „nowe określenie”. Tymczasem już św. Tomasz parafrazował wyraz „definire”, zgodnie z etymologią, przez „finaliter determinare ea quae sunt fidei” t.j. decydująco rozstrzygać sprawy wiary. Zresztą z aktów Soboru Watykańskiego wnioskować należy, iż myśl św. Tomasza przyświecała przy redagowaniu tekstu orzeczeń Soborowych.

Opinie teologów

Zaraz na początku na proponowany schemat konstytucji o Kościele, Ojcowie Soboru omawiając punkt po punkcie sprawę określenia nieomylności, przy wyliczeniu warunków orzeczeń ex cathedra co do formy, każą zaznaczyć, że dekret nieomylny powinien być właściwym orzeczeniem czyli wyrokiem decydującym.

W czasie obrad nad redakcją tekstu konstytucji proponowano, aby zamiast słów „doctrinam definit” użyć „doctrinam... suo iudicio confirmat”. Poprawki tej (nr 25) wprawdzie nie przyjęto, lecz dla innych względów, jak to zaznaczył biskup W. Gasser, podczas gdy wyrażenia samego nie kwestionowano, jako prawdziwą parafrazę tekstu poddanego dyskusji. I owszem po wielu roztrząsaniach, jak informuje dalej biskup W. Gasser „deputatio de fide” przyjęła obecną redakcję określenia nieomylności papieskiej, przy czym zaznaczył Dostojny Referent, jak rozumiano niniejsze określenie nieomylności. Co zaś dotyczy warunku „ex parte formae” Biskup-teolog wyjaśnił, że wymagana jest intencja wyraźna orzeczenia, czyli decyzji, która by koniec położyła wahaniom i fluktuacjom. Wreszcie na końcowych posiedzeniach wspomniany biskup Gasser dał zasadnicze wyjaśnienie tego, co znaczy definit. W tzw. Exceptiones in Constitutionem Dogmaticam Primam de Ecclesia Christi niektórzy Ojcowie Soboru postawili zarzut, że wyraz definit w proponowanej konstytucji dogmatycznej za mało mówi o nieomylności Papieża, zdaje się ją zacieśniać tylko do określeń (nr 104. 2.), nawet niektórzy Ojcowie Soboru – głosi inny zarzut (nr 134) – wyrazili się, że tu chodzi o określenie kwestii spornych. Stąd zwolennicy tej uwagi proponują, aby po słowie definit dodano ac decernit. Deputatio de fide rozważała te zarzuty. Biskup Gasser referował o nich na posiedzeniach Soborowych i cały ustęp poświęcił tłumaczeniu słowa definit. Deputatio de fide – oznajmia Referent – zdawała sobie sprawę ze znaczenia słowa definit rozumiała przez nie orzeczenie decydujące takie, iż każdy wierny z niego poznać może dobrze, jak myśli i poucza Kościół, jakie jest zdanie Ojca św. Stąd teologowie jednozgodnie piszą, że ze względu na formę orzeczenie ex cathedra musi być decyzją, wyrokiem ostatecznym, nie zaś zachętą, przestrogą itp. Aczkolwiek nie będzie to nowe określenie prawd wiary i moralności. W ostatnich latach żywo dyskutowano nad warunkami określenia ex cathedra, przy czym omawiano i wyjaśniano w szczególniejszy sposób, co znaczy watykańskie definit.

Spór między teologami

Wkrótce po Soborze Watykańskim rozpoczęła się pomiędzy teologami i kanonistami katolickimi dyskusja, jaką powagę dogmatyczną posiada tzw. Syllabus complectens praecipuos nostraeaetatis errores..., wydany przez papieża Piusa IX wraz z encykliką Quanta cura (z dnia 8 grudnia 1864 r.) Wygłoszono różne zdania co do powagi tego dokumentu, przytaczano na poparcie twierdzeń różne racje, poddawano ścisłej analizie warunki określenia ex cathedra, wyliczone przez Sobór Watykański. Jezuita Desjacques w sprawie tej zwrócił się do kardynała Franzelina, od którego otrzymał list, wyrażający pogląd znanego teologa. Franzelin uważał Syllabus Piusa IX za dokument, wydany jako orzeczenie ex cathedra; aczkolwiek Syllabus nie przynosi nowych orzeczeń, jest jednak wyrokiem ostatecznym, który „Najwyższy Pasterz wypowiedział na sposób dostateczny i autentyczny”. Zdanie to posiada wielu poważnych zwolenników wśród teologów (Mazzella, Schrader, Dumas, Pesch, Scheeben i in.). Jeżeli zaś niektórzy teologowie głoszą co innego (Dupanloup, Fessler, Schanz, Frins, Biederlack, Boudinhon, Heiner, Gisler i in.), to przede wszystkim chodzi im o to, czy Syllabus jest wydany w formie decyzji ostatecznej, nie zaś o to, czy zawiera nowe określenia.

Inni pisarze teologiczni, jak Pegues w artykule „L’autorite des Encycliques pontificales d’apres Saint Thomas”, omawiając warunki orzeczeń ex cathedra podkreślają również, iż Papież jest nieomylny wtedy, gdy sprawę definit – decyduje ostatecznie i „to z intencją wyraźną (formalną) zamknięcia wszelkiej dyskusji lub też jej zapobieżenia...”. Jezuita L. Choupin w dziele Valeur des Decisions doctrinales et disciplinaires du Saint Siege z niezaprzeczoną erudycją i jasnością omówił warunki określenia ex cathedra, co się zaś tyczy wyrazu definit podał cytat wyżej wspomniany z artykułu O. Th. M. Peguesa. Wreszcie do dyskusji nad wyrazem definit doszło z racji rozważania powagi dogmatycznej encykliki Piusa X Pascendi dominici gregis (z dnia 8 września 1907 r.).

Uznając wielką powagę dogmatyczną Encykliki, nie mają jej za orzeczenie ex cathedra: Kneib, Carbone, Choupin, Mausbach, Lebreton, ks. dr. A. Macko i in. Niektórzy teologowie są zdania, że encyklika Pascendi stała się dokumentem nieomylnym dzięki wydanemu przez papieża Piusa X motu proprio Praestantia (z dnia 18 listopada 1907 r.). Zdanie to wypowiedział Michetitsch, hiszpański teolog Villada oraz Vermeersch zdaje się ku nim przychylać.

Nie brak też poważnych pisarzy, którzy encyklikę Pascendi uważają za dokument sam w sobie nieomylny t.j. ex cathedra wydany, jak Cavallanti, Glossner, Gaudeau, Perriot i in. W dyskusjach, prowadzonych przez wyliczonych teologów chodziło o uzasadnienie tego, czy Papież w encyklice Pascendi dał orzeczenie decydujące. Gdy bowiem niektórzy pisarze, jak Mausbach, nie chcieli uznać Encykliki za dokument ex cathedra wydany, albowiem „nigdzie... nie występuje z jakąś definicją, nie orzeka żadnej nowej, dotąd nieokreślonej nauki” – teologowie zwrócili uwagę Mausbacha, że zbyt zacieśnia pojęcie orzeczenia ex cathedra, albowiem orzeczenie nieomylne może mieć za przedmiot prawdę już dawniej określoną. Aczkolwiek – przypomina Gaudeau – co do logicznego znaczenia słowa definit można by mówić o określeniu nowym jako warunku dla orzeczeń ex cathedra, to jednak co do istotnego znaczenia, które też przyznają wszyscy teologowie wystarcza wyrok decydujący, który kładzie koniec sporom i potępia ostatecznie błędy, a taki wyrok znajdujemy w encyklice Pascendi, gdzie Papież nazywa modernizm „stekiem wszystkich herezji”. Stąd encyklika Pascendi niewątpliwie jest dokumentem, ex cathedra wydanym.

Przysięga orzeczeniem ex cathedra

Zdanie to podzielamy najzupełniej i owszem argumentacja dopiero co przytoczona służy nam za wskazówkę do oznaczenia powagi dogmatycznej formulae iuramenti przeciw-modernistycznego. Jest ona bowiem istotnie decydującym orzeczeniem Piusa X. Przypomnijmy sobie okoliczności, w których ten dokument został wydany. W dniu 3 lipca 1907 r. pierwszy przeciw liberalizmowi nowoczesnemu został wydany Dekret św. Rzym. I Powsz. Inkwizycji Lamentabili sane. Stolica Apostolska potępiła szereg zdań, niezgodnych z nauką katolicką. Dekret Lamentabili był jednak tylko przestrogą przed mniemaniami zgubnego nowinkarstwa religijnego. Zło jednak usiłowało zapuścić korzenie pośród duchowieństwa katolickiego, zachwiać w ich duszach podwalinę wiary, wprowadzając na nowe, grząskie tory pseudo-umiejętności współczesnej. Wówczas z wyżyn Stolicy Piotrowej padło ostateczne słowo przeciwko zgubnym nowatorskim zapędom. Pius X wydał encyklikę Pascendi dominici gregis w dniu 8 września tegoż 1907 r. i w niej potępił ex cathedra modernizm w przeróżnych jego objawach. Biorąc sprawę zasadniczo, encyklika Pascendi rozstrzygnęła o losie liberalizmu katolickiego, który w formie omówionej przez Papieża usiłował wtargnąć w łono nauki katolickiej.
Kiedy [jednak] po publikacji encykliki Pascendi i po dekrecie Lamentabili machinacje modernistów zwłaszcza w szeregach młodszego kleru nie ustawały – Stolica św. posiadała nawet dokumenty, stwierdzające tajną agitację modernistyczną w seminariach francuskich – nie pozostawało nic innego, jak uroczystą przysięgą zmusić zarażonych modernizmem do uchylenia przyłbicy i pozostawić im do wyboru: albo zastosować się do nauki Kościoła, albo opuścić szeregi kleru katolickiego. Taki był cel i słuszny powód głośnej Przysięgi antymodernistycznej.
W dniu 1 września 1910 r. ukazało się motu proprio Sacrorum antistitum, w którym Pius X decyzję i postanowienia, zawarte w encyklice Pascendi ponawia, uzupełnia nowymi przepisami prawnymi, a zarazem podał rotę przysięgi formula iuramenti, będącą jednocześnie nowym Wyznaniem wiary. W myśl tedy Ojca św. Piusa X formula iuramenti pozostaje w najściślejszym związku z encykliką Pascendi, ma być jej odgłosem. Owszem ze względu na formę wysłowienia jest niejako drugą stroną Encykliki antymodernistycznej. Gdy bowiem encyklika Pascendi pozytywnie streszcza błędy modernistyczne, wyznanie wiary Piusa X ujmuje szereg punktów nauki katolickiej wprost przeciwnych potępionym pomysłom nowinkarstwa doby obecnej. Dochodzimy tedy do wniosku: Pius X wypowiedział się decydująco przeciwko modernizmowi w encyklice Pascendi, uzupełnił ją motu proprio Sacrorum antistitum i tam podaną formula iuramenti, a ta okoliczność każe przyjąć za pewnik to, że Rota przysięgi antymodernistycznej jest również dokumentem decydującym, czyli ex cathedra ze względu na swą formę.

Po czwarte. Ostatni warunek orzeczeń ex cathedra dotyczy tych osób, których chce Papież zobowiązać swoją decyzją (ex parte termini). Sobór Watykański chce, aby decyzja nieomylna była taką, iżby ją musiał przyjąć cały Kościół. Rzecz prosta, najwyższy wyraz pierwszorzędnej powagi musi mieć charakter ze wszech miar urzędowy, a Autorytet dla całego Kościoła ustanowiony, uroczystym decyzjom winien nadać charakter powszechności. Motu proprio Sacrorum antistitum jest takim dokumentem powszechnym. Pius X podaje szereg przepisów, których wykonanie porucza biskupom całego świata, obowiązuje ich na sumieniu, by czuwali nad wykonaniem nowych zobowiązań, a formula iuramenti pod groźbą kar kościelnych musi wejść w życie na całym świecie katolickim. Dodajmy, że Papież postawił formula iuramenti na równi z Professio fidei tzw. trydenckie, a przez to samo chciał, niezawodnie, aby nowe to Wyznanie wiary dzieliło powszechną, a zatem również nieomylną powagę, którą posiada Professio fidei Piusa IV wraz z dodanymi określeniami Soboru Watykańskiego.

Wnioski

Oczywistym staje się wniosek następujący: formula iuramenti posiada wszystkie, bez wyjątku, cechy orzeczenia ex cathedra, a zatem jest wyrazem uroczystego nauczycielstwa, nieomylnym dokumentem Najwyższego w Kościele Nauczyciela i Pasterza. Nic tedy dziwnego, że poważni teologowie współcześni pogląd ten wypowiadają i przeciwko zarzutom uzasadniają w swoich studiach i rozprawach. Czyni to J. Hild w artykule Der Eid und die Unterschrift auf das Glaubensbekenntniss im Lichte der Kirchengeschichte, Schultes, w broszurze Was beschworen wir im Antimodernisteneid, Bessmer, omawiając literaturę, dotyczącą niniejszego przedmiotu w Stimmen aus Maria Laach; Gaudeau, w La Foi Catholique, a zwłaszcza Garrigou-Lagrange, który omawiając pierwszy punkt Przysięgi, zowie formula iuramenti wyznaniem wiary, podanym przez nauczycielstwo nieomylne itp. Autor znanego Synopsis Theologiae Dogmaticae w nowym wydaniu t. I-go części specjalnej uwzględnia punkty nauki katolickiej, podane przez Przysięgę antymodernistyczną Piusa X. Co do powagi dogmatycznej tego dokumentu początkowo waha się, czy uznać go, jako definitio ex cathedra, przy cytowaniu w traktacie De Fide piątego punktu z formula iuramenti. Niebawem jednak przytacza to samo określenie wiary i zaznacza „in professione fidei jussu Pii X emittenda, profiteri debemus ut ab Ecclesia definitum fidem esse „verum assensum etc...”, czyli ten punkt Przysięgi antymodernistycznej zowie „orzeczonym przez Kościół”. Gdy zaś stawia i kwalifikuje tezę o poznaniu naturalnym istnienia Pana Boga, przytacza również punkt pierwszy z formula iuramenti na poparcie tego, że teza jest określeniem dogmatycznym (de fide), przyczym w dopisku cytuje artykuł R. Garrigou-Lagrange’a, który, jak to zaznaczyliśmy, Professio fidei Piusa X ma za dokument nieomylny nauczycielstwa kościelnego. Jasno wreszcie wypowiedział się Tanquerey w skrócie swej dogmatyki, wydanym przy współudziale E. M. Quevastre’a i L. Hebert’a, pt. Brevior Synopsis Theologiae Dogmaticae. Streszczając traktat De Traditione, teologowie ci, jako wyraz uroczystego nauczycielstwa w Kościele, podają symbole i wyznania wiary. Po wzmiance „Professio Tridentina seu Piana a Pio IV praescripta (1564)” czytamy: „Cui affine est Jusjurandum a Pio X impositum an. 1910 Motu proprio: Sacrorum antistitum”. A zatem bez zastrzeżeń postawiono ten dokument w szeregu orzeczeń nauczycielstwa uroczystego – nieomylnego, jako wydany przez Papieża ex cathedra.

Poczym w Brevior Synopsis powiedziano: „Ad discernendum, quid in Symbolis et Professionibus sit de fide tenendum, sequendae sunt regulae superius expositae de definitionibus dogmaticis”. Słowa te, rzecz oczywista, nasz wniosek wyraźnie stwierdzają. Żałować należy, że Vermeersch w swych Adnotationes na motu proprio Sacrorum antistitum nie chce wypowiedzieć zdania co do powagi dogmatycznej formula iuramenti. Zdaje się być innego zdania, niż nasze. Gdy zastanawia się nad pierwszym punktem Przysięgi, dodaje, że motu proprio Piusa X niczego nie orzeka „Praesenti enim Motu proprio, nihil profecto definitur”. A jednak decyzję w tej sprawie zostawia innym („Sed de hac re sapientiores pronuntiaverint”).

Co do autorów polskich artykułów, przypuszczamy, że ukryty pod kryptonimem J. G. teolog-autor artykułu pt. Modernizm a przysięga antymodernistyczna skłania się również do naszego zdania. Pisze bowiem: „Przysięga antymodernistyczna jest jawnym, wyraźnym i pełnym wyznaniem nauki katolickiej” czyli, dodamy, wyrazem uroczystego nauczycielstwa, wyrokiem nieomylnym stanowiącego nowe Professio fidei. Ω

Niniejszy artykuł jest fragmentem książki ks. dr. Cz. Sokołowskiego Przysięga Antymodernistyczna. Studium krytyczne, Warszawa 1916. 

Św. Pius X: Przysięga antymodernistyczna



św. Pius X

PRZYSIĘGA ANTYMODERNISTYCZNA

Ja N. przyjmuję niezachwianie, tak w ogólności, jak w każdym szczególe, to wszystko, co określił, orzekł i oświadczył nieomylny Urząd Nauczycielski Kościoła.

Najpierw wyznaję, że Boga, początek i koniec wszechrzeczy, można poznać w sposób pewny, a zatem i dowieść Jego istnienia, naturalnym światłem rozumu w oparciu o świat stworzony, to jest z widzialnych dzieł stworzenia, jako przyczynę przez skutki.

Po drugie: zewnętrzne dowody Objawienia, to jest fakty Boże, przede wszystkim zaś cuda i proroctwa, przyjmuję i uznaję za całkiem pewne oznaki Boskiego pochodzenia religii chrześcijańskiej i uważam je za najzupełniej odpowiednie dla umysłowości wszystkich czasów i ludzi, nie wyłączając ludzi współczesnych.

Po trzecie: mocno też wierzę że Kościół, stróż i nauczyciel słowa objawionego, został wprost i bezpośrednio założony przez samego prawdziwego i historycznego Chrystusa, kiedy pośród nas przebywał, i że tenże Kościół zbudowany jest na Piotrze, głowie hierarchii apostolskiej, i na jego następcach po wszystkie czasy.

Po czwarte: szczerze przyjmuję naukę wiary przekazaną nam od Apostołów przez prawowiernych Ojców, w tym samym zawsze rozumieniu i pojęciu. Przeto całkowicie odrzucam jako herezję zmyśloną teorię ewolucji dogmatów, które z jednego znaczenia przechodziłyby w drugie, różne od tego, jakiego Kościół trzymał się poprzednio. Potępiam również wszelki błąd, który w miejsce Boskiego depozytu wiary, jaki Chrystus powierzył swej Oblubienicy do wiernego przechowywania, podstawia... twory świadomości ludzkiej, które zrodzone z biegiem czasu przez wysiłek ludzi – nadal w nieokreślonym postępie mają się doskonalić.

Po piąte: z wszelką pewnością utrzymuję i szczerze wyznaję, że wiara nie jest ślepym uczuciem religijnym, wyłaniającym się z głębin podświadomości pod wpływem serca i pod działaniem dobrze usposobionej woli, lecz prawdziwym rozumowym uznaniem prawdy przyjętej z zewnątrz ze słuchania, mocą którego wszystko to, co powiedział, zaświadczył i objawił Bóg osobowy, Stwórca i Pan nasz, uznajemy za prawdę dla powagi Boga najbardziej prawdomównego.

Poddaję się też z należytym uszanowaniem i całym sercem wyrokom potępienia, orzeczeniom i wszystkim przepisom zawartym w encyklice Pascendi i dekrecie Lamentabili, zwłaszcza co się tyczy tzw. historii dogmatów.

Również odrzucam błąd tych, którzy twierdzą, że wiara podana przez Kościół katolicki może się sprzeciwiać historii i że katolickich dogmatów, tak jak je obecnie rozumiemy, nie można pogodzić z dokładniejszą znajomością początków religii chrześcijańskiej.

Potępiam również i odrzucam zdanie tych, którzy mówią, że wykształcony chrześcijanin występuje w podwójnej roli: jednej człowieka wierzącego, a drugiej historyka, jak gdyby wolno było historykowi trzymać się tego, co się sprzeciwia przekonaniom wierzącego, albo stawiać przesłanki, z których wynikałoby, że dogmaty są albo błędne, albo wątpliwe – byleby tylko wprost im się nie przeczyło.

Potępiam również ten sposób rozumienia i wykładu Pisma św., który pomijając Tradycję Kościoła, analogię wiary i normy podane przez Stolicę Apostolską, przyjmuje wymysły racjonalistów w sposób zarówno niedozwolony, jak i lekkomyślny, a krytykę tekstu uznaje za jedyną i najwyższą regułę.

Odrzucam również zdanie tych, którzy twierdzą, że ten, co wykłada historię teologii lub o tym przedmiocie pisze, powinien najpierw odłożyć na bok wszelkie uprzednie opinie, tak co do nadprzyrodzonego początku katolickiej Tradycji jak co do obiecanej przez Boga pomocy w dziele wiecznego przechowywania wszelkiej objawionej prawdy; nadto że pisma poszczególnych Ojców należy wykładać według samych tylko zasad naukowych z pominięciem wszelkiej powagi nadprzyrodzonej i z taką swobodą sądu, z jaką zwykło się badać jakiekolwiek dokumenty świeckie.

W końcu wreszcie ogólnie oświadczam, że jestem najzupełniej przeciwny błędowi modernistów twierdzących, że w świętej Tradycji nie ma nic Bożego, albo – co daleko gorsze – pojmujących pierwiastek Boży w znaczeniu panteistycznym, tak iż nic nie pozostaje z Tradycji katolickiej poza tym suchym i prostym faktem, podległym na równi z innymi dociekaniom historycznym, że byli ludzie, którzy szkołę założoną przez Chrystusa i Jego Apostołów rozwijali w następnych wiekach swą gorliwą działalnością, zręcznością i zdolnościami.

Przeto usilnie się trzymam i do ostatniego tchu trzymać się będę wiary Ojców w niezawodny charyzmat prawdy, który jest, był i zawsze pozostanie w „sukcesji biskupstwa od Apostołów” [Św. Ireneusz, Adv. haer. IV, 26 – PG 7, 1053 C]; a to nie w tym celu, by trzymać się tego, co może się wydawać lepsze i bardziej odpowiednie dla stopy kultury danego wieku, lecz aby nigdy inaczej nie rozumieć absolutnej i niezmiennej prawdy głoszonej od początku przez Apostołów.

Ślubuję, iż to wszystko wiernie, nieskażenie i szczerze zachowam i nienaruszenie tego przestrzegać będę i że nigdy od tego nie odstąpię, czy to w nauczaniu. czy w jakikolwiek inny sposób mową lub pismem. Tak ślubuję, tak przysięgam, tak niech mi dopomoże Bóg i ta święta Boża Ewangelia.

środa, 2 marca 2016

Ewolucja to teoria, a dewolucja to fakt. Kilka słów o nowej książce prof. Giertycha


Po wydanej kilka miesięcy temu książce pięciu amerykańskich naukowców p.t. "Zbadaj ewolucję", która przedstawiała argumenty za i przeciw neodarwinizmowi, wydawnictwo Fronda daje nam do ręki kolejną książkę poruszającą zagadnienia ewolucjonizmu. Tym razem jest to pozycja krytyczna autorstwa znanego od wielu lat przeciwnika teorii ewolucji, profesora Macieja Giertycha p.t. "Ewolucja Dewolucja Nauka". Powstanie książki związane jest z zorganizowaną przez autora, wówczas eurodeputowanego konferencją w Parlamencie Europejskim z dnia 11 października 2006 roku na temat nauczania teorii ewolucji w szkołach Europy. Dzięki temu książka ma charakter podręcznikowy. Składa się z 6 bogato ilustrowanych rozdziałów.

1. Teoria ewolucji
2. Informacja w biologii
3. Sprzeciw wobec teorii ewolucji
4. Teoria ewolucji a etyka
5. Teoria ewolucji a religia świata
6. Dewolucja

Pierwsze dwa rozdziały książki to popularnonaukowy wykład na temat osiągnięć współczesnej nauki na temat początków stworzenia. Mamy tutaj omówioną teorię doboru naturalnego i darwinowskie drzewo życia, krytyczną rolę mutacji w ewolucji organizmów żywych, a także badania współczesnej paleontologii, sedymentologii, stratygrafii, które wbrew obiegowej opinii nie tylko, że nie potwierdzają teorii ewolucji ale dają mnóstwo dowodów wykazujących stojący za nią dogmat ideologiczny. W kolejnym rozdziale autor rozprawia się z tezą, że przeciwnicy ewolucji to w większości ignoranci i naukowi dyletanci. A jak jest naprawdę?. Wbrew obiegowej opinii to ludzie będący specjalistami w dziedzinach nauk ścisłych byli największymi przeciwnikami ewolucji. Autor przytacza tutaj słowa wielu noblistów m.in. Marconiego, Carrela, Chain'a, Urey'a. 
------------------------------------------------------------------------------------------- 
W chwili obecnej nauka nie zna żadnego takiego genetycznego procesu, który mógłby wytworzyć zmiany konieczne dla spowodowania ewolucji 
Sir Peter Medawar (1915-1987)
Nobel w dziedzinie medycyny w 1960 r.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------

Najbardziej kontrowersyjną częścią książki jest rozdział poświęcona związkom ewolucji i etyki. Autor omawia tutaj wpływ darwinowskiej teorii ewolucji z promowaną  przez Rzeszę Niemiecką polityką eugeniczną czyli eliminowaniem ze społeczeństwa ludzi chorych, starych czy nieodpowiadających pewnym cechą i wzorcom etnicznym. Profesor pokazuje, że to co wydarzyło się w hitlerowskich Niemczech swoje początki miało w środowiskach naukowców eugeników w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii na początku XX wieku. I jak zauważa również dzisiaj nie gdzie indziej ale w świecie nauki i chyba nie przypadkowo pośród ewolucjonistów można usłyszeć takie opinie "(...)nikt nie chce być w zgodzie z jakąkolwiek opinią Hitlera, ale czas najwyższy, by odrzucić taką postawę: 'Jeżeli można hodować bydło na wydajność mleka, konie na szybkość biegu, a psy na zdolności pasterskie, z jakichże powodów miałoby być niemożliwym hodowanie ludzi na zdolności matematyczne, muzyczne czy atletyczne."  (R. Dawkins, Sunday Herald z 19 listopada 2006 r.) 

Na koniec autor zabiera nas w świat przeciwników ewolucji. Mamy okazję przekonać się, że wbrew narracji ewolucjonistów, w której po jednej stronie stoi świat nauki a po drugiej chrześcijańscy fundamentaliści rzeczywistość jest całkiem inna. Jak dowodzi autor teoria ewolucji jest krytykowana nie tylko przez wielkie Kościoły chrześcijańskie jak katolicyzm i prawosławie ale także poprzez protestanckie denominacje i wspólnoty ale i wielkie religie świata takie jak Judaizm, Islam czy Hinduizm. Oczywiście największy opór ewolucjonizm wzbudza wśród denominacji protestanckich zwłaszcza biblijnych. Autor wymienia tu Henrego M. Morrisa i jego Ośrodek Badań Naukowych nad Stworzeniem. Wśród prawosławnych wymienia śp. o. Seraphin Rose, autora książki "Księga Rodzaju. Stworzenie.i wczesny człowiek". Wśród katolickich antyewolucjonistów autor omawia działający w USA, Kolbiański Ośrodek Badań nad Stworzeniem i brytyjskie Towarzystwo Pochodzenia Światła. Wśród przedstawicieli innych religii mamy tutaj wyznawcę Allaha, Adnana Oktara, który uważa, że ewolucja jest bezpośrednio związana ze złem pochodzącym z materializmu, komunizmu, nazizmu i buddyzmu ale także wyznawców Wed M.A Cremo i R.L. Thompsona. Nie zabrakło także przedstawiciela judaizmu, prof. Lee M. Spetnera.  Po podsumowaniu tych głosów sprzeciwu ze strony przedstawicieli świata religii autor podejmuje temat stosunku Kościoła katolickiego do teorii ewolucji. 

Książkę kończy rozdział dewolucja, czyli wielkie wymieranie gatunków trwa. Wbrew temu co twierdzą ewolucjoniści liczba gatunków nie będzie rosnąć tylko maleć. DRODZY PAŃSTWO EWOLUCJA TO TEORIA, DEWOLUCJA TO FAKT.

Książka pięknie wydana. Zawiera mnóstwo zdjęć i ilustracji, które pomagają zrozumieć tekst. To małe cudo powinno obowiązkowo trafić do wszystkich gimnazjów, liceów a także do naszych duszpasterzy, apologetów i wszystkich zaangażowanych katolików. 


PRZECZYTAJ FRAGMENT

------------------------------------------------------------------------------------------------------- 

„ZAŁOŻENIE, że życie powstało przypadkowo niczym się nie różni od rozumowania, że tornado przechodzące przez samolotowe złomowisko potrafi złożyć boinga 747, gotowego do lotu.” 
Sir Fred Hoyle, astronom, The Intelligent Universe, 1983
------------------------------------------------------------------------------------------- 

BRAKUJĄCE OGNIWO
O postulowanych przez Darwina brakujących ogniwach wiemy tylko tyle, że są nadal brakujące. Dlaczego większość kopalnych odkryć, które miały potwierdzić teorię ewolucji, okazały się albo pomyłkami, albo ewidentnymi fałszerstwami?

MUTACJE
DNA jest jak zapis programu komputerowego. Może się sam przypadkowo zepsuć, ale się sam nie naprawi. Dlaczego genetyka nie potrafi dostarczyć dowodów na ewolucję?

WIELKIE WYMIERANIE
Dlaczego nie jesteśmy w stanie zaobserwować ewolucji, natomiast na co dzień śledzimy w mediach proces odwrotny – postępującą dewolucję; stałe wymieranie gatunków i degradację biosfery?

WIELKIE KATASTROFY
Dlaczego wciąż odnajdywane są skamieniałe drzewa, które utkwiły pomiędzy warstwami geologicznymi, odległymi od siebie o miliony lat? Czy czekały kilka milionów lat na powolne zasypanie? A może zostały zasypane w ramach jakiejś globalnej katastrofy, zmieniającej warunki życia na całej planecie?

-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nic nie wskazuje na to, by w ciągu ostatnich 150 lat darwinowska hipoteza ewolucji stała się teorią naukową. Stała się natomiast z pewnością obwarowanym gołosłownymi stwierdzeniami dogmatem ideologicznym, nieznoszącym jakiejkolwiek dyskusji naukowej i podawanym "do wierzenia" we wszystkich systemach edukacyjnych świata. Książka niniejsza się temu przeciwstawia,
Prof. dr hab. Władysław Chałupka,
Instytut Dendrologii PAN, Kórnik. 
Książka jest na wysokim poziomie i dostarczy zainteresowanym ewolucją wiele poważnych argumentów, z czego się bardzo cieszę. Interesujący jest zwłaszcza rozdział, który omawia krytyczną rolę mutacji w ewolucji organizmów żywych.  
Prof. dr hab. Marek Jerzy,
emerytowany profesor zwyczajny
bydgoskiej Akademii Techniczno-Rolniczej
i poznańskiego Uniwersytetu Przyrodniczego.
------------------------------------------------------------------------------------------- 


Wydawnictwo FRONDA
Warszawa 2016
EAN: 9788380790278
op. miękka, ss. 192 

Printfriendly


POLITYKA PRYWATNOŚCI
https://rzymski-katolik.blogspot.com/p/polityka-prywatnosci.html
Redakcja Rzymskiego Katolika nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy opublikowanych na blogu. Komentarze nie mogą zawierać treści wulgarnych, pornograficznych, reklamowych i niezgodnych z prawem. Redakcja zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarzy, bez podania przyczyny.
Uwaga – Rzymski Katolik nie pośredniczy w zakupie książek prezentowanych na blogu i nie ponosi odpowiedzialności za działanie księgarni internetowych. Zamieszczone tu linki nie są płatnymi reklamami.