_____________________________________________________________________

_____________________________________________________________________

sobota, 27 lutego 2016

Bp. Antonio de Galarreta o stanie kontaktów między Rzymem a Bractwem św. Piusa X


Bp Alfonso de Galarreta, jeden z biskupów Bractwa św. Piusa X, podczas wykładu wygłoszonego 17 stycznia w Bailly koło Wersalu poinformował zgromadzonych o stanie kontaktów między Rzymem a FSSPX.

Wedle jego słów Kongregacja Nauki Wiary złożyła latem 2015 roku propozycję prałatury personalnej oraz deklaracji doktrynalnej. Teksty zostały wysłane przez Przełożonego Generalnego Bractwa bp. Bernarda Fellaya do zaopiniowania wszystkim biskupom, wyższym przełożonym i niektórym teologom Bractwa. W deklaracji doktrynalnej, jak powiedział hiszpański purpurat, „nie ma już więcej wyznania wiary kardynała Ratzingera, władze rzymskie żądają od nas wyznania wiary Piusa IV, to znaczy wyznania wiary Soboru Trydenckiego”. Z deklaracji doktrynalnej usunięto paragrafy dotyczące wolności i religijnej, zaś zamiast uznania ważności i legalności nowych rytów obecnie Rzym wymaga jedynie uznania ważności nowych sakramentów i nowej Mszy zgodnie z wydaniem typicznym oryginalnej wersji łacińskiej (co Bractwo od zawsze uznawało).

Następnie bp de Galarreta wskazał, że Przełożony Generalny był chętny odpowiedzieć na ofertę Rzymu: „Biskup Fellay powiedział nam: Przed udzieleniem odpowiedzi na propozycję Kongregacji Wiary chcę im wyjaśnić w sposób wyczerpujący kim jesteśmy i jak działamy, co głosimy, co robimy i czego nie jesteśmy gotowi zrobić – aby wiedzieć, czy Bractwo naprawdę może zostać zaakceptowane takie, jakim jest”.

Bp de Galarreta publicznie przyznał, że w jego opinii papież wkrótce może nadać status Bractwu św. Piusa X: „Ten papież mówi każdemu, że jesteśmy katolikami, powiedział i powtórzył, że Bractwo jest katolickie, że jesteśmy katolikami, że nigdy nas nie potępi i trzeba uregulować naszą sprawę. Myślę, że gdy widzi, że nie ma porozumienia z Kongregacją Nauki Wiary, to zastąpi wszelkie wymagania doktrynalne, teoretyczne, praktyczne, lub jakiekolwiek inne i zrobi sam krok w postaci uznania Bractwa. To już się rozpoczęło, będzie to po prostu kontynuowane. Nie mówię tego, co sobie życzę, mówię to, co przewiduję. Myślę, że papież pójdzie drogą jednostronnego uznania Bractwa, bardziej poprzez fakty, niż drogą prawną lub kanoniczną”.

Bp de Galarreta stwierdził, że nie martwi się o przyszłość Tradycji i ufa w Bożą Opatrzność: „Osobiście nie martwię się w ogóle co do przyszłości Bractwa lub Tradycji – wręcz przeciwnie. W odniesieniu do społeczeństwa, narodów kiedyś katolickich lub samego Kościoła oficjalnego jestem zaniepokojony i jestem pesymistą. Przewiduję ewolucję na gorsze. To właśnie wtedy, gdy dojdziemy do bardziej ekstremalnej sytuacji, wtedy nadejdzie interwencja Opatrzności Bożej, interwencja Boga, który zawsze ma swoje boskie środki. Nasz Pan jest zawsze panem wydarzeń, historii. I nie tylko w ogólności, ale też w szczegółach. Więc jeśli Ewangelia mówi nam, że wszystkie włosy na naszej głowie są policzone, że żaden wróbel nie spada bez zezwolenia Boga (Mt 10, 29-30), myślę, że musimy pozostać bardzo spokojni. W ten sposób możemy zachować sprawiedliwy osąd nad obiektywnymi realiami i utrzymać postawę nie tylko zrównoważoną, ale katolicką, chrześcijańską i świętą. To jest mądrość, którą przekazał nam abp Lefebvre. To postawa katolicka. Możemy bardzo dobrze utrzymać dzisiaj tę linię w obecnej sytuacji Kościoła Świętego, podobnie jak we wszystkich ewentualnościach, które pojawią się wkrótce”.

Źródło informacji: BAZA DOKUMENTÓW PAPIESKICH 

piątek, 19 lutego 2016

Szwajcarscy katolicy nie chcą nuncjusza-tradycjonalisty



Wśród szwajcarskich tzw. postępowych katolików panuje wrzenie. Wszystko za sprawą decyzji Ojca Świętego, który na nuncjusza w Bernie powołał tradycjonalistę abp. Thomasa Gullicksona.

Części szwajcarskich katolików ta nominacja nie spodobała się na tyle, że zdecydowali się na wystosowanie do nowego ambasadora Stolicy Apostolskiej w Szwajcarii listu otwartego w tej sprawie. Wyrazili w nim nadzieję, że abp Thomas Gullickson wykaże dość „wrażliwości na uszanowanie rzeczywistości szwajcarskiego Kościoła” i oskarżyli go o „pasterską nieroztropność” w kwestii zamykania parafii, w których nie ma księży do posługi.

Szwajcarom bardzo nie odpowiada nauczanie abp. Gullicksona, w szczególności w sferach moralnych, jako że jest zgodne z wykładnią Kościoła katolickiego. Grupa katolickich „reformatorów” założyła nawet stowarzyszenie o nazwie „Dość”, złożone z dwunastu grup, mających prowadzić działania w celu „wyzwolenia Kościoła”. Wszystko dlatego, że media zdążyły opisać nowego nuncjusza jako „antyliberała” – zresztą sam arcybiskup nigdy nie ukrywał swojego sentymentu do Mszy Trydenckiej oraz innych przejawów tradycjonalizmu.

Posunęli się nawet do napisania listu do przewodniczącego Szwajcarskiej Rady Federalnej, Johanna Schneidera-Ammanna, prosząc go o interwencję w celu uzyskania odwołania abp. Gullicksona, którego oskarżyli o „mowę nienawiści”. Wśród sygnatariuszy listu znalazł się Markus Arnold, szef Wydziału Edukacji Religijnej Uniwersytetu w Lucernie.

W skandalicznej epistole zawarto m.in. wniosek, aby „nie dopuścić do tego, aby Gullickson wywierał długofalowe, trujące oddziaływania na klimat w Szwajcarii”, czy stwierdzenie, iż „Mamy wystarczająco dużo problemów z religijnym fanatyzmem. Nie potrzebujemy nuncjusza, który chce odnowić tenże fanatyzm w Kościele katolickim”.

Jad na duszpasterza sączyła również Szwajcarska Liga Katolickich Kobiet, która poprosiła o wsparcie w tej sprawie parlamentarzystkę Doris Leuthard, na co ta ochoczo przystała.

Jakim prawem władze świeckie usiłują mieszać się w sprawy należące do prerogatyw hierarchów Kościoła katolickiego? Na to pytanie nikt dotychczas nie usiłował nawet udzielić odpowiedzi. Inną kwestią jest postawa w tym sporze Episkopatu Szwajcarii, który zdaje się iść w tej sprawie pod rękę z mainstreamem i „postępowcami”, oficjalnie zatroskany o ekumeniczny dialog z protestantami, który – zdaniem niektórych – może w tej sytuacji ucierpieć.

To tłumaczenie dla człowieka myślącego żadnego konkretnego argumentu nie stanowi, za to pokazuje wyraźnie dokonującą się schizmę, której Ojciec Święty usiłuje w jakiś sposób zaradzić. Nie sposób nie odnieść wrażenia – a jest to wyjątkowo smutna i przykra konstatacja – że abp Gullickson został do szwajcarskich katolików posłany jak owca między wilki.

Chociaż, czy są to jeszcze katolicy? Z pustymi kościołami, wypaczoną moralnością i niemożnością odpowiedzenia na Boże powołanie…? Patrząc na Szwajcarię, a także Austrię, czy Niemcy, nie sposób nie dojść do wniosku, iż nie tylko parafianie, ale również wielu tamtejszych duszpasterzy potrzebuje nawrócenia, rekolekcji i formacji, ponieważ na dobre odeszli od wiary i nauczania Jezusa Chrystusa.

Anna Wiejak

LifeSiteNews

Źródło informacji: PRAWY.pl

Fundacja S.O.S. Obrony Życia Poczętego  

Kard. Ravasi publikuje artykuł pod porażającym tytułem” „Drodzy Bracia Masoni” !!!


„Drodzy bracia Masoni”! A kiedy „drodzy bracia sataniści”?

Ten tekst nie może nie szokować. Przewodniczący Papieskiej Rady ds. Kultury kard. Gianfranco Ravasi publikuje artykuł pod porażającym tytułem” „Drodzy Bracia Masoni”. Kiedy dialog z satanistami?

Nie ma i nie może być wątpliwości, że masoneria pozostaje głównym wrogiem Kościoła. To jej liderzy od wieków podkopują fundamenty Europy, niszczą wiarę i Kościół, a także stoją za masowymi mordami katolików w Hiszpanii czy Meksyku (o mniejszych prześladowaniach w Portugalii nie wspominając). Papieże od wieków jasno potępiają uczestnictwo w masonerii i uznają je za powód do ekskomuniki. A jednak przewodniczący Papieskiej Rady ds. Kultury w opublikowanym ostatnio tekście określa masonów mianem „drogich braci” i sugeruje, że konieczny jest z nimi dialog.

„… różne deklaracje niemożliwości pogodzenia członkostwa w Kościele i masonerii nie uniemożliwiają jednak dialog, jak to zostało wprost napisane w stanowisku Kościoła w Niemczech, gdzie zostały także wymienione pola debaty, takie jak budowanie wspólnoty, praca charytatywna, walka z materializmem, ludzka godność i wzajemne poznanie” - napisał kardynał. I trudno nie zadać pytania, czy rzeczywiście teolog tej miary nie ma świadomości, że rozumienie ludzkiej godności jest skrajnie odmienne w masonerii i Kościele, a budowanie wspólnoty masońskiej jest oparte na sprzeciwie wobec najbardziej podstawowych wartości i prawd wiary Kościoła? Jak zatem dyskutować. Ale na tym tekst kardynała się nie kończy. On również sugeruje konieczność przezwyciężania stanowiska „katolickich integrystów”, którzy szukają masonów nawet wśród hierarchii (jak pokazuje tekst kardynała wcale nie jest to przesada), i szukanie dróg wyjścia poza „wrogość, uprzedzenia i zniewagi”. Wszystko zaś dlatego, że poza tym, co – zdaniem kardynała – różni masonów od katolików, nie brak rzeczy, które ich zbliżają.

Idąc dalej drogą wytoczoną przez kardynała, nie sposób nie zadać pytania, kiedy kolejny tekst wielkiego dialogisty, pod tytułem, „drodzy bracia sataniści”! W końcu, jeśli głosiciele szatana z masonerii, mogą być uznani za drogich braci, to dlaczego nie inni czciciele złego?

A przestając żartów trudno nie uznać takich wypowiedzi za znak czasów Antychrysta, i mocny dowód na to, że „swąd szatana”, przed którym przestrzegał bł. Paweł VI, nadal bardzo dobrze czuć w niektórych miejscach Watykanu.

Tomasz P. Terlikowski

Źródło informacji: FRONDA.pl

środa, 10 lutego 2016

Filmowa relacji ze spotkania księdza kardynała Raymonda Leo Burke z wiernymi w Krakowie


wtorek, 9 lutego 2016

Kardynał Burke w Krakowie


Święta Eucharystia, walka z kryzysem Kościoła i Msza pontyfikalna - kardynał Burke w Krakowie

Trzeba koniecznie przywrócić sakralny wymiar liturgii, który należy zbudować na fundamentalnej zasadzie, że to nie my tworzymy liturgię, lecz jest ona czynem, akcją i działalnością Chrystusa – podkreślił JE ks. kardynał Raymond Leo Burke podczas spotkania w Krakowie.

niedziela, 7 lutego 2016

Kardynał Raymond Burke w Poznaniu (Nagranie ze spotkania)


Kard. Burke: "Doszło do niszczycielskiej interpretacji Soboru"




− Mam nadzieję, że moja książka, zainspirowana ciągłością nauczania o świętej liturgii, pomoże czytelnikowi docenić dobro, prawdę i piękno świętej liturgii jako działania chwały Chrystusa pośród nas, jako spotkania nieba z ziemią − powiedział 6 lutego wieczorem w Poznaniu kard. Raymond Burke.

W diecezji Fresno powstanie tradycyjna katolicka parafia



Biskup Armando Ochoa wyraził zgodę na powstanie w diecezji Fresno kościoła, w którym regularnie celebrowana będzie liturgia w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego. Posługę duszpasterską będą w nim pełnić kapłani z Bractwa Kapłańskiego św. Piotra.

Biskup Armando Ochoa zezwolił lokalnemu Stowarzyszeniu Tradycyjnej Mszy Łacińskiej na rozpoczęcie kampanii fundrasingowej, dzięki której w diecezji Fresno (metropolia Los Angeles) powstałaby „tradycyjna” parafia. Wierni odnaleźli już odpowiednią nieruchomość, to wystawiony na sprzedaż kościół wraz z budynkiem w którym znajdują się klasy, kuchnia i sala, w której będą mogły się odbywać większe spotkania.

Wierni chcą zebrać 900 tysięcy dolarów. Taka kwota umożliwiłaby nie tylko nabycie nieruchomości, ale i przystosowanie kościoła do katolickiego kultu. Darowizn można dokonywać za pośrednictwem serwisu PayPal.

„Poranna Msza w niedziele, Msze w ciągu tygodnia, wszystkie sakramenty – w tym i małżeństwa – a także Msze Requiem sprawowane będą w formie nadzwyczajnej. Priorytetem będzie chorał gregoriański i inne formy tradycyjnej katolickiej muzyki liturgicznej” – zachęcają wierni z diecezji Fresno. Parafia będzie także udzielała wsparcia rodzicom prowadzącym domową edukacje dzieci.

Źródło informacji: www.fresnolatinmass.org / BIBULA.com

piątek, 5 lutego 2016

Ks. Gregory Hesse: Dekret o ekumenizmie Vaticanum II a nauczanie Kościoła Katolickiego



Polskie napisy dostepne po kliknięciu w ikonkę "Napisy"

Bp Schneider: Bp Fellay to wzorowy i prawdziwie katolicki biskup


Na zdjęciu:  Bp Bernard Fellay FSSPX 
„Kiedy ktoś lub coś jest nieważne i słabe, nie wzbudza strachu. Ci, którzy boją się Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X w ostatecznym rozrachunku boją się odwiecznych katolickich prawd i ich wymagań na płaszczyźnie moralnej i liturgicznej. Kiedy FSSPX chce wierzyć, sprawować kult i żyć tak jak czynili to przez wieki nasi przodkowie i najsłynniejsi święci, należy uznać życie i pracę tych katolickich kapłanów i wiernych związanych z FSSPX za dar dla Kościoła na obecne czasy – a nawet za jeden z kilku instrumentów, których Boża Opatrzność używa jako środków zaradczych na potworny kryzys wiary, moralności i liturgii, jaki ma miejsce w Kościele. W niektórych sektorach FSSPX znajdują się jednak, jak w przypadku każdej ludzkiej zbiorowości, pewne ekscentryczne osobowości. Ich metodom i sposobowi myślenia brakuje sprawiedliwości, miłosierdzia i co za tym idzie prawdziwego „odczuwania z Kościołem” (sentire cum Ecclesia). Istnieje niebezpieczeństwo kościelnej autokefalii i bycia ostateczną prawną instancją Kościoła. Jednak według wiedzy jaką posiadam, zdrowsza część stanowi większość FSSPX i uważam Przełożonego Generalnego Jego Ekscelencję bp. Bernarda Fellaya za wzorowego i prawdziwie katolickiego biskupa. Istnieje pewna nadzieja na kanoniczne uregulowanie sytuacji FSSPX.”

czwartek, 4 lutego 2016

Z księgarskiej półki: Odwieczna wojna. Odrzucenie Prawa Bożego - Kryzys Kapłaństwa - Klucze św. Piotra. Wywiad z Ks. Malachi Martinem


Jest to kolejna część z serii wywiadów z Ks. Malachi Martinem - Autorem między innymi opublikowanego przez nasze wydawnictwo "Domu smaganego wiatrem", egzorcystą, byłym jezuitą, kapłanem znającym osobiście kolejnych papieży i do końca życia doskonale zorientowanym w tym, co dzieje się na Stolicy św. Piotra i wokół Watykanu.

W trzech rozdziałach książki Ks. Malachi Martin udziela odpowiedzi na tematy związane z odrzuceniem Dekalogu przez świat, dostosowywaniem się do tego świata władz świeckich i duchownych, kryzysem kapłaństwa i sytuacją papiestwa.


Ks. Malachi Martin: (ur. 23 lipca 1921, zm. 27 lipca 1999) – amerykański kapłan katolicki, egzorcysta, ex-jezuita. Autor wielu książek religijnych, tradycjonalista. Był kontrowersyjnym komentatorem Watykanu i innych spraw związanych z katolicyzmem. 

Urodził się w Ballylongford w hrabstwie Kerry w Irlandii. Studiował na uniwersytecie w Leuven w Belgii. Tam otrzymał doktorat z języków semickich, archeologii i historii orientalnej. Następnie studiował na Uniwersytecie Oksfordzkim i Hebrajskim Uniwersytecie Jerozolimskim.

Święcenia kapłańskie przyjął 15 sierpnia 1954 roku. Od 1958 do 1964 posługiwał jako duszpasterz w Rzymie. Martin był prywatnym sekretarzem kardynała Augustina Bei S.J. w Rzymie, gdzie mieszkał i pracował na Watykanie przez wiele lat. Według jego książki Zakładnicy diabła, asystował przy kilku egzorcyzmach jako pomocnik.

W 1964 roku papież Paweł VI zwolnił Martina z zakonnych ślubów ubóstwa i posłuszeństwa w zakonie jezuitów, ale na prośbę Martina, podtrzymał jego ślub czystości. To posunięcie tłumaczono rosnącym niezadowoleniem Martina z reform Soboru Watykańskiego II, ale niektórzy zauważają, że jego tradycjonalizm ujawnił się później, a starał się o zwolnienie, aby móc poświęcić się działalności literackiej.

Przeniósł się do Nowego Jorku w 1965 roku, gdzie aktywnie udzielał się na polu komunikacji medialnej przez resztę swego życia. W 1969 roku otrzymał ponownie (pierwsze dwa lata wcześniej) stypendium Guggenheima, co umożliwiło mu pracę literacką, w tym napisanie pierwszego bestselera pt.: Zakładnicy diabła.

Wciąż odprawiał mszę świętą prywatnie i praktykował posługę kapłańską do końca swojego życia. Niektórzy uważają, że był blisko zaprzyjaźniony z sedewakantystami, poprzez ich dra Rama Coomaraswamy, w jego ostatnich latach, ale jest to kwestia dyskusyjna. Niektórzy sedewakantyści twierdzą, że Martin był biskupem, wyświęconym potajemnie przez Piusa XII[potrzebne źródło].

Mimo pewnych powiązań, Martin przez większość katolików nie był uznawany za sedewakantystę. W kilku wywiadach z Bernardem Janzenem, Martin kilkakrotnie potwierdził swoją wierność papieżowi. Odnosił się krytycznie do niektórych reform posoborowych, jednak, zastrzegając swoje opinie personalne i tradycjonalistyczne spojrzenie, zawsze mówił, że nikt nie ma prawa do sądzenia papieża. Potwierdził to w swoich książkach Keys of this Blood (wyd. polskie Klucze Królestwa) i Jezuici. Do końca życia odprawiał mszę trydencką, a także twierdził, że ekskomunika rzucona na Marcela Lefebvre'a była nieważna 



**********

Malachi Martin

ODWIECZNA WOJNA  
Wywiad z ks. Malachi Martinem  

Wydawnictwo Antyk Dybowski, Komorów 2016
Format: a5, ss. 196, op. miękka, cena 33,00 zł
Do nabycia na stronie internetowej wydawnictwa

Pontyfikat papieża Franciszka – analogia mykologiczna



Nie ulega wątpliwości, że skandale towarzyszące obecnemu pontyfikatowi przyczyniają się do oddzielenia katolików prawdziwych od nominalnych. Tak więc papież Franciszek przynajmniej zmusił ludzi do wyraźnego samookreślenia i wyboru strony.

Ci, którzy znają mnie osobiście, wiedzą, że pi­sanie płomiennych polemik w obronie Tradycji to jedynie część mego życia. Tak naprawdę je­stem przyrodnikiem-amatorem. Wcale nie żar­tuję – wystarczy sprawdzić, co piszę na moim blogu o ośmiornicach i trąbikach. Jednym z moich ulubionych zajęć jest włóczenie się po wiejskich terenach Umbrii w gumowcach na nogach i z koszykiem, zbierając różne rośli­ny oraz owoce, z których można przygotować przetwory lub nalewki. (…)

Grzyby na martwych klocach

Szczególnie interesuję się dziko rosnącymi grzybami, ponieważ jednak „rosyjska ruletka” zakazana jest przez Kościół, więc ograniczam się do zbierania jedynie tych gatunków, któ­rych jestem absolutnie pewien. Grzyby nale­żą do najciekawszych organizmów w całym świecie organicznym, w równym co pszczoły stopniu przyczyniając się do rozmnażania i za­pewniania pokarmu innym organizmom. Nie będąc w istocie roślinami, jako że nie dokonu­ją fotosyntezy, pobierają pokarm bezpośrednio ze środowiska, w którym żyją – i czyniąc to, przyczyniają się do jego rozkładu.

Grzyby rosnące na martwych klocach lub kikutach drzew wykonują bardzo ważną pracę, pomagając zmienić obumarłe drzewo w glebę. Dokonywane jest to poprzez ogromną sieć nie­mal niewidzialnych wici nazywanych “grzyb­nią”, które żyją pod powierzchnią i przenikają każdy cal gleby pod naszymi stopami. Znaczną część życia grzyba stanowi właśnie grzybnia, której nie możemy dostrzec, chyba że wiosną odwrócimy stertę ubiegłorocznych liści.

Z owych wici grzybni kiełkują owocniki, które wszyscy znamy jako grzyby. Życie swe rozpoczynają jednak jako zarodniki, które są wyrzucane w powietrze w różne, niekiedy za­skakujące dla nas sposoby. Natura jest naprawdę niesamowita.

Myślę jednak, że czytelnicy zasta­nawiają się, dlaczego rozpisuję się o grzybach na łamach tego pisma.

Problemem nie jest papież. Problemem jest modernizm

Pewnego dnia ktoś powiedział o papieżu Franciszku: “Czytałem niedawno o fatalnym papieżu, który podjął wiele złych decyzji, a potem o pa­pieżu, któremu udało się niemal natychmiast po swym obiorze unieważnić wszystkie decyzje swego poprzednika. Mam nadzieję, że będzie tak i tym razem”. Pierwszą rzeczą, jaka przy­szła mi do głowy było: “Nic z tego. Tak się nie stanie, a to z powodu grzybni.. .”.

Problem polega na tym, że Franciszek nie stanowi anomalii, jest on całkowicie przewi­dywalnym wytworem neo-modernizmu, który opanował Kościół po II Soborze Watykańskim. Komentator ów wyraził pogląd, iż Franciszek stanowi odosobniony i niewytłumaczalny wyjątek, niczym kleszcz, który niespodzianie i przypadkowo spadł na Kościół i który może zostać usunięty, jeśli zostanie zauważony przez ludzi rozsądnych.

Cóż, gdyby tak było, gdyby w rzeczywistości istnieli jacyś ludzie rozsądni, przede wszystkim nie zostałby on wybrany papieżem.

Problemem nie jest sam Franciszek. Proble­mem jest neo-modernizm. Papież Franciszek przypomina raczej owocujący organizm ma­czużnika, którego grzybnia rozprzestrzeniła się po całym ekosystemie Kościoła. W świecie naturalnym, w poszyciu leśnym, grzybnia jest wszechobecna, jednak ze względu na wszystkie inne procesy zachodzące w glebie, różne pro­cesy chemiczne, bakterie, owady, temperatu­rę itd., nie jest ona w stanie opanować całego ekosystemu lasu i zabić oraz zjeść wszystkich innych żyjących w nim organizmów. Niestety, teologiczny ekosystem Kościoła nie funkcjonu­je w taki sam sposób, choć myślę, że tak mniej więcej właśnie wyobraża to sobie większość tzw. konserwatywnych katolików.

W analogii, która pojawiła się nagle w moim ekscentrycznym umyśle, prawdopodobnie wskutek zbyt wielu seriali przyrodniczych oglądanych w dzieciństwie, papież Franciszek jawi się jako owocnik, który wyrasta z zainfe­kowanego grzybnią ciała papiestwa. Zarodniki neo-modernizmu wystrzeliły z niego od pierw­szego momentu, gdy pojawił się na balkonie po swym obiorze. (Czytelnicy pamiętają ten ukłon? Pamiętają, jak wszystkie świeckie media rozpływały się nad tym absurdalnym, nieka­tolickim, populistycznym gestem i rozpoczę­ły show Pokornego Franciszka, zanim jeszcze pobłogosławił on tłum?).

50 lat wypierania katolickiej wiary

Powtarzam jednak, że to nie sam Franciszek stanowi problem, i gdyby nawet to nie on był papieżem – gdyby nie został on wybrany pod­czas konklawe lub zmarł za pontyfikatu papieża Benedykta XVI – po prostu sięgnięto by po ko­lejnego z listy. W rzeczywistości, jak podkreśla­łem wielokrotnie w rozmowach z przyjaciółmi, wiara, prawdziwa religia katolicka, która ledwo się tli, wypierana z całego świata przez minio­ne 50 lat, nie przetrwałaby kolejnego, długiego “konserwatywnego” pontyfikatu. Choć może być to dla nas bolesne, ale to właśnie Franciszek jest tym, kogo potrzebujemy.

Poprzednich dwóch papieży, niech odpo­czywają w pokoju, stworzyło coś, co nazywam “konserwatywnym katolickim kompromisem“, bezpieczną przestrzenią, w której sympatycz­ni, mili, nieszkodliwi i upolitycznieni katolicy mogą żyć w pokoju ze światem. Dowodząc, że możliwe jest przyjęcie zasad głoszonych przez Vaticanum II przy równoczesnym zachowa­niu nienaruszonego depozytu wiary, katoliccy “konserwatyści” podjęli się rzeczy niemożliwej.

Był to błąd, iluzji tej uległo jednak wielu ludzi, przekonując samych siebie, iż nie ma się czym przejmować, a nawet gdyby było – i tak nie je­steśmy w stanie nic na to poradzić. Walczmy po prostu dalej, zachowajmy rozsądek i bądźmy posłuszni, a cały ten “liberalizm” w Kościele po prostu samoczynnie obumrze.

Czy naprawdę nic się nie stało?

Rzeczywistość okazała się jednak znacznie gor­sza, co zresztą tradycjonaliści usiłują uświado­mić całej reszcie Kościoła od 50 lat. Po soborze zdolność Kościoła do zwalczania neo-moderni­stycznej grzybni wydawała się stopniowo za­nikać i w kolejnych dekadach, jako że problem nie został wykorzeniony całkowicie, śmier­cionośne wici teologiczne rozprzestrzeniły się ostatecznie na cały jego organizm.

Rozmyślne podtrzymywanie przez hierar­chię kłamstwa, iż w istocie “nic się nie zmieni­ło”, doprowadziło Kościół do stanu całkowitej niemal inercji. Doszło do tego, że nasi “kon­serwatywni” i występujący w obronie życia bi­skupi w rodzaju abpa Charlesa Caputa, zaczęli atakować każdego, kto wskazywał na absur­dalność uczestnictwa papieża w Światowym Dniu Rodziny, na który zaproszono również zwolenników aborcji oraz zwolenników “mał­żeństw” homoseksualnych.

Taka jest właśnie ostateczna i nieunikniona konsekwencja przyjęcia bezrefleksyjnej i niefra­sobliwej postawy wobec stopniowego upadku papiestwa, który – jak się wydaje – skończyć może się jedynie apostazją. Czy jesteście w sta­nie wyobrazić sobie, co zrobiłoby z nami ko­lejnych 20 czy 30 lat pontyfikatu w stylu Jana Pawła II, w trakcie którego poddawani byli­byśmy powolnej, stopniowej i dokonującej się w niedostrzegalny niemal sposób neo-moder­nistyczej indoktrynacji? Czy Zbawiciel w dniu swego przyjścia znalazłby jeszcze wiarę na ziemi?

O co papieżowi tak naprawdę chodzi?

Obecnie owa przynosząca katastrofalne skut­ki kompromisowa postawa wydaje się znikać równie szybko, jak kra pod łapami niedźwie­dzia polarnego w propagandowym memie Greepeace’u – i coraz więcej ludzi uświadamia sobie płynące z niej zagrożenia. A dzieje się to właśnie dzięki Franciszkowi, który szybko uczynił zajmowanie takiego kompromisowego stanowiska absolutnie niemożliwym.

Jaki będzie tego ostateczny efekt? Tu po raz kolejny pożyteczne będzie odwołanie się do porównania z grzybnią. Co stałoby się z la­sem, który zostałby całkowicie zjedzony i za­stąpiony przez grzyby? Nie byłoby już drzew, krzewów ani kwiatów czy jakiejkolwiek innej formy życia. Pozostałyby jedynie grzyby, które musiałyby w konsekwencji umrzeć z powodu braku pożywienia.

Czym jednak żywi się neo-modernistyczna grzybnia? Nie prawdziwym Kościołem, któ­rego nie jest w stanie tknąć. W rzeczywistości zjada ona “wielką fasadę”, która wznie­siona została po II Soborze Watykańskim. Zjada samą siebie.

I coraz więcej ludzi uświa­damia to sobie. Redaktor na­czelny naszego periodyku wie­lokrotnie powtarzał, że od początku siejącego spusto­szenie pontyfikatu Franciszka liczba jego czytelników gwał­townie wzrosła. To samo sły­szałem od wielu innych osób, na łamach rozmaitych pism publikujących krytyczne arty­kuły wobec poczynań papieża.

Nie ulega wątpliwości, że skandale towarzyszące obec­nemu pontyfikatowi, nie tylko te, których autorem jest sam Franciszek, ale również wywoływane przez jego przyjaciół i darzonych szczególnymi względami podwładnych, przyczyniają się do oddzielenia prawdziwych wiernych od nominalnych kato­lików.

Tak więc najbardziej “dzielący” papież w historii Kościoła przynajmniej zmusił ludzi do wyraźnego samookreślenia i wyboru strony.

Nawet publikujący na łamach stanowiącego bastion neokonserwatyzmu “Crisis Magazine“, cierpliwy zazwyczaj i spolegliwy angielski konwertyta William Oddie napisał niedawno, że Franciszek “nie zajmuje się doktryną” i za­kończył swe rozważania stanowiącą słabą po­ciechę konkluzją, iż pontyfikat ten nie będzie trwał wiecznie. Jak wskazywał, nawet rzecznik prasowy papieża – opanowany zazwyczaj ks. Federico Lombardi – przyznał, iż trudno mu interpretować słowa papieża i że częstokroć nie ma bladego pojęcia, o co mu chodzi.

Całkowita klęska “soborowego eksperymentu”

Być może obecna sytuacja Kościoła wymaga, by w celu uratowania jego ciała amputować pewną znaczną – i użyteczną niegdyś – jego część. Może się też zdarzyć, iż te obumarłe członki odpad­ną same. Z pewnością znacz­ną rolę w rozwoju przyszłych wydarzeń odegrają narastająca wrogość świata zewnętrznego oraz agresywny islam.

Niezależnie jednak od tego, co zgotuje Kościołowi wrogi mu świat zewnętrzny, bez wątpienia Franciszek oddaje mu przysługę, której być może nie mógłby mu oddać nikt inny: wykazuje mia­nowicie, że posoborowy ekspe­ryment okazał się być, mówiąc najoględniej, całkowitą i kata­strofalną w skutkach pomyłką, o czym świadczy chociażby to, iż jego owocem są podobni do niego duchowni.

Papież ten – będący szcze­rym i nie okazującym najmniej­szego zażenowania neomoder­nistą – przekłuwa ostatecznie zniszczony, sflaczały balon “reformy reformy”, stanowiącej desperacką próbę obrony wewnętrz­nych sprzeczności katolickiego neokonserwaty­zmu przez papieża Benedykta i jego działających w dobrej wierze zwolenników.

Jaki będzie tego ostateczny efekt? Wkrótce pozostanie tylko jedna alternatywa. Staje się oczywistym, że – jak to zapowiedział nasz Pan Jezus Chrystus – w czasach ostatecznych istnieć będzie Kościół oraz anty-Kościół.

Hilary White

Tłum.: Tomasz Maszczyk

ZAWSZE WIERNI, Nr. 1 (182) 2016

Źródło informacji: BIBULA.com

Bp. Athanasius Schneider o umywaniu stóp kobietom w Wielki Czwartek


"Odnośnie umywania stóp kobietom podczas Mszy Wieczerzy Pańskiej w Wielki Czwartek. Ta Święta Msza upamiętnia ustanowienie sakramentu Eucharystii i sakramentu kapłaństwa. Właśnie dlatego, umywanie stóp również kobietom, zamiast samym mężczyznom, nie tylko odwraca uwagę od centrum uwagi jakim jest Eucharystia i kapłaństwo, ale również generuje zamieszanie odnośnie historycznego symbolu "dwunastu" i odnośnie apostołów - mężczyzn. Uniwersalna tradycja Kościoła nigdy nie zezwalała na umywanie stóp podczas Mszy Świętej, lecz tylko poza nią, podczas specjalnej ceremonii.

Nawiasem mówiąc: publiczne umywanie stóp kobietom, jak również całowanie kobiecych stóp przez mężczyzn, w naszym przypadku - księdza lub biskupa, w każdej kulturze i przez każdego człowieka o zdrowym rozsądku traktowane jest jako niewłaściwe, a nawet nieobyczajne. Bogu dzięki, żaden ksiądz czy biskup nie jest zobligowany do publicznego umywania stóp kobietom podczas Mszy w Wielki Czwartek, ponieważ nie ma wiążących norm, które by to nakazywały, a nawet samo umywanie stóp jest tylko fakultatywne".

Printfriendly


POLITYKA PRYWATNOŚCI
https://rzymski-katolik.blogspot.com/p/polityka-prywatnosci.html
Redakcja Rzymskiego Katolika nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy opublikowanych na blogu. Komentarze nie mogą zawierać treści wulgarnych, pornograficznych, reklamowych i niezgodnych z prawem. Redakcja zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarzy, bez podania przyczyny.
Uwaga – Rzymski Katolik nie pośredniczy w zakupie książek prezentowanych na blogu i nie ponosi odpowiedzialności za działanie księgarni internetowych. Zamieszczone tu linki nie są płatnymi reklamami.