_____________________________________________________________________

_____________________________________________________________________

środa, 20 stycznia 2016

J.E. x. bp Bernard Fellay: List do Przyjaciół i Dobroczyńców nr 85


Ostatnie tygodnie, wraz z szerzącymi się zabójczymi zamachami w Europie i w Afryce, wraz z krwawym prześladowaniem chrześcijan na Bliskim Wschodzie, wskazują, jak bardzo sytuacja na świecie jest głęboko wzburzona. W Kościele ostatni Synod na temat rodziny oraz nadchodzące otwarcie Roku Świętego wzbudzają również uzasadnione obawy. Wobec tej konfuzji wydawało nam się wskazane podzielić się z Wami naszymi przemyśleniami, odpowiadając na Wasze pytania. Sądzimy, że to przedstawienie rzeczy pomoże uzmysłowić, w jaki sposób my, którzy jesteśmy związani z Tradycją, winniśmy reagować na aktualne problemy.

1 września (2015 r. – przyp. tłum.) papież Franciszek z własnej inicjatywy dał wszystkim wiernym podczas Roku Świętego możliwość wyspowiadania się u kapłanów Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa X. W jaki sposób Ekscelencja interpretuje ten gest? Co wnosi on nowego dla sprawy Bractwa?

Rzeczywiście, byliśmy zaskoczeni tym aktem Ojca Świętego przy okazji Roku Świętego, dlatego że dowiedzieliśmy się o nim tak jak wszyscy, z mediów. Jak rozumiemy ten gest? Pozwólcie, że użyję pewnego porównania. Kiedy szaleje pożar, wszyscy rozumieją, że ci, którzy mają taką możliwość, powinni próbować go gasić, zwłaszcza jeśli brakuje strażaków. W ten właśnie sposób kapłani Bractwa – przez te wszystkie lata strasznego kryzysu wstrząsającego Kościołem bez przerwy od 50 lat, a zwłaszcza wobec tragicznego braku spowiedników – poświęcali się dla dusz penitentów w trwającym stanie konieczności, przewidzianym przez Kodeks Prawa Kanonicznego.

Gest Papieża sprawia, że podczas Roku Świętego będziemy korzystali z jurysdykcji zwyczajnej. Trzymając się mojego porównania, to tak jakby dano nam oficjalne odznaki strażackie, czemu sprzeciwiano się przez ostatnie dziesięciolecia. Co do istoty, nie wnosi to nic nowego dla Bractwa, jego członków i wiernych, poza tym, że jurysdykcja zwyczajna uspokoi zaniepokojonych i wszystkich tych, którzy dotychczas nie mieli odwagi do nas się zbliżyć.

Jak to wyraziliśmy w komunikacie, w którym podziękowaliśmy Papieżowi, kapłani Bractwa pragną tylko jednego: „Pełnić z wciąż odnawianą hojnością posługę konfesjonału, według przykładu niestrudzonego oddania, jaki święty proboszcz z Ars dał wszystkim kapłanom”.

Przy okazji Synodu na temat rodziny skierował Ekscelencja do Ojca Świętego prośbę, a potem deklarację. Dlaczego?

Przedmiotem naszej prośby było przedstawienie Papieżowi, najlepiej jak to możliwe, powagi obecnych czasów i decydujące znaczenie jego oddziaływania w tak poważnej materii moralnej. Papież Franciszek zapoznał się z nią 18 września, przed swym wylotem na Kubę i do Stanów Zjednoczonych, i przekazał nam, że nie zmieni nic w nauce katolickiej o małżeństwie, szczególnie odnośnie do jego nierozerwalności.

Jednak obawialiśmy się, że konkretnie pojawi się praktyka, która zignoruje nierozerwalność węzła małżeńskiego. I tak właśnie się stało: z jednej strony, wraz motu proprio reformującym procedurę stwierdzenia nieważności małżeństwa, z drugiej – wraz z dokumentem końcowym Synodu. Stąd wzięła się moja deklaracja, której celem było przypomnienie stałego nauczania Kościoła w wielu sprawach, o których w październiku dyskutowano, czasem je podważając. Nie kryję, że smutny obraz Synodu jest dla mnie z wielu powodów czymś szczególnie haniebnym i skandalicznym.

O jakie haniebne i skandaliczne rzeczy chodzi?

Chodzi na przykład o wspomniany rozłam między doktryną a moralnością, między głoszeniem prawdy a tolerancją dla grzechu i sytuacji najbardziej niemoralnych. To zrozumiałe, że należy być cierpliwym i miłosiernym dla grzeszników, ale jak mają się oni nawrócić, jeśli ich grzeszne położenie nie jest napiętnowane, jeśli nie słyszą już nauczania o stanie łaski uświęcającej i o jej zaprzeczeniu – grzechu śmiertelnym, wprowadzającym duszę w stan śmierci duchowej, który przeznacza ją na męki piekielne? Jeślibyśmy rozumieli nieskończoną zniewagę wobec czci i świętości Bożej, której dokonuje nawet najmniejszy grzech śmiertelny, umarlibyśmy z przerażenia.

Kościół winien stanowczo potępiać grzech, wszystkie grzechy, wady i błędy, które wynaturzają prawdy Ewangelii. Kościół nie może paktować, nie może ukazywać wyrozumiałości dla zachowań skandalicznych, dla publicznych grzeszników, którzy niszczą świętość małżeństwa. Dlaczego Kościół nie ma już odwagi mówienia tym językiem?

Były jednak pozytywne inicjatywy przy okazji tego Synodu. Na przykład książki jedenastu kardynałów – po książce pięciu kardynałów w zeszłym roku; również dzieło hierarchów afrykańskich, dzieło prawników katolickich, vademecum trzech biskupów itd.

Ostatnie inicjatywy sprzyjające obronie małżeństwa i rodziny chrześcijańskiej stanowią pewien błysk nadziei. Mamy do czynienia ze zbawienną reakcją, nawet jeśli nie wszystko w tych działaniach ma jednakową wartość. Miejmy nadzieję, że będzie to początek przebudzenia w całym Kościele, prowadzącego do odnowy i głębokiego nawrócenia.

Przed latem (2015 r. – przyp. tłum.) w kazaniu w kościele pw. Saint-Nicolas-du-Chardonnet w Paryżu bp Alfons de Galarreta mówił, że wydaje się, iż Kościół zaczyna wytwarzać „przeciwciała” wobec szaleństw progresistów na temat małżeństwa, którzy dostosowują się do obecnych obyczajów, zamiast starać się je zmienić wedle nauczania Ewangelii. Jest to reakcja korzystna na płaszczyźnie moralnej. A ponieważ moralność jest w swej istocie zespolona z doktryną, mógłby to być początek powrotu Tradycji do Kościoła. Modlimy się o to codziennie!

To właśnie w imię miłosierdzia niektórzy, np. kard. Walter Kasper, chcą, jeśli nie zmienić doktrynę Kościoła odnośnie do nierozerwalności małżeństwa, to przynajmniej poluzować dyscyplinę kościelną w kwestii rozwodników w nowych związkach, lub też zmienić ocenę na temat związków wbrew naturze. Co należy sądzić o tych wszystkich tzw. wyjątkach pastoralnych?

Kościół może ustanawiać swe własne prawa, które są jedynie sprecyzowaniem prawa Bożego. Ale co do małżeństwa, które stanowi dziś przedmiot sporu, Pan Jezus rozstrzygnął tę kwestię w sposób jasny i wyraźny: „Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozłącza” (Mt 19, 6), i tuż potem: „A kto pojąłby kobietę opuszczoną za małżonkę, cudzołoży” (Mt 19, 9). Tak więc Kościół może tu uczynić tylko jedną rzecz: przypomnieć prawo Boże i je utrwalić w prawach kościelnych.

W żadnym wypadku Kościół nie może pozwolić sobie tu na jakąkolwiek rozbieżność; byłaby to niewierność wobec własnej misji przekazywania depozytu objawionej wiary. Mówiąc jasno, w tej kwestii Kościół może jedynie stwierdzić, że w danym wypadku od początku nie było zawartego ślubu, nie może natomiast uczynić nieważnym lub rozwiązać małżeństwa, które samo w sobie byłoby ważne.

Owszem, przepisy kościelne mogą dodać warunki konieczne do ważnego zawarcia małżeństwa, ale zawsze w zgodzie z prawem Bożym. Kościół może więc stwierdzić nieważność małżeństwa z powodu braków kanonicznych, ale nigdy nie będzie ponad prawem Bożym, któremu sam przecież podlega.

Co więcej, trzeba podkreślić, że w przeciwieństwie do praw ludzkich i kościelnych prawo Boże nie zna wyjątków, ponieważ nie jest dziełem ludzi, którzy nie mogą przewidzieć wszystkich możliwych przypadków i muszą zostawić miejsce na wyjątki. Jednak nieskończenie mądry Bóg przewidział wszystkie możliwe sytuacje, tak jak to wyraziłem w prośbie do papieża: „Prawo Boże jest wyrazem wiecznej miłości Boga wobec człowieka i samo przez się stanowi najwyższe miłosierdzie po wszystkie czasy, dla wszystkich osób i we wszystkich sytuacjach życiowych”.

Czy motu proprio z 8 września, które upraszcza procedurę orzekania nieważności małżeństwa, nie jest sposobem przypomnienia o zasadzie nierozerwalności małżeństwa przy jednoczesnym wprowadzeniu możliwości kanonicznych, aby tę zasadę ominąć?

Nowe motu proprio regulujące kanoniczne dyspozycje dotyczące procesów o stwierdzenie nieważności małżeństwa, zamierza odpowiedzieć na obecny, bardzo poważny problem wielu rozbitych rodzin. Jeżeli analizujemy te przypadki po to, aby zaproponować szybsze rozwiązanie w kwestii małżeństwa zgodne z prawem Bożym – to wszystko jest w porządku. Ale w obecnej sytuacji, w sytuacji zeświecczonego i hedonistycznego społeczeństwa oraz trybunałów kościelnych, gdzie już zasądza się to, co jest zabronione, istnieje ogromne ryzyko, że motu proprio stanie się uprawomocnieniem panującego nieporządku. Wynik może być znacznie gorszy od zaleconego lekarstwa.

Obawiam się bardzo, że jeden z punktów obrad Synodu został wprowadzony „tylnymi drzwiami”, tymi, które otwarły drogę to rzekomego „rozwodu katolickiego”, gdyż w rzeczywistości narażeni jesteśmy na wiele nadużyć, zwłaszcza w krajach, gdzie episkopaty nie zważają (na Rzym – przyp. tłum.) i są przesiąknięte progresizmem i subiektywizmem.

Czy Rok Święty, który ma rozpocząć się 8 grudnia, nie jest pod znakiem miłosierdzia, z którego skrucha i nawrócenie byłyby wykluczone?

Prawdą jest, że w obecnej atmosferze apel o miłosierdzie zbyt łatwo zasłania konieczność nawrócenia, które wymaga żalu za grzechy i wstrętu do grzechu, który jest obrazą Boga. Dlatego też ubolewałem w ostatnim „Liście do Przyjaciół i Dobroczyńców, nr 84”, że honduraski kard. Maradiaga stał się sprzymierzeńcem i echem nowej duchowości, w której miłosierdzie jest zafałszowane, odcięte od koniecznej pokuty, o której prawie nigdy się nie wspomina.

Przy czym, czytając różne teksty opublikowane w związku z Rokiem Świętym, a zwłaszcza bullę jubileuszową, widać obecność zasadniczej idei nawrócenia i żalu za grzechy celem uzyskania przebaczenia. Mimo odniesienia do dwuznacznego miłosierdzia, które miałoby bardziej zwrócić człowiekowi jego „niezrównaną godność” niż stan łaski uświęcającej, Papież chce ułatwić powrót tych, którzy opuścili Kościół i mnoży konkretne inicjatywy w celu ułatwienia dostępu do sakramentu pokuty.

Niestety, nie zadaje on sobie pytania, dlaczego tyle osób opuściło Kościół i zaprzestało praktyki religijnej, i czy przypadkiem nie ma to związku z pewnym soborem, jego „kultem człowieka” oraz jego katastroficznymi reformami: nieokiełznanym ekumenizmem, desakralizowaną i sprotestantyzowaną liturgią, rozluźnieniem obyczajów itd.

Czy w takim razie wierni Tradycji mogą, bez ryzyka konfuzji, wziąć udział w tym Nadzwyczajnym Roku Jubileuszowym zarządzonym przez papieża? Tym bardziej, że Rok Miłosierdzia ma na celu uczczenie 50. rocznicy Soboru Watykańskiego II, który miał rzekomo zburzyć „mury”, w których więziony był Kościół?

Oczywiście, zachodzi pytanie o nasze uczestnictwo w tym Roku Świętym. Aby na nie odpowiedzieć, jest bardzo ważne dokonać rozróżnienia między okolicznościami a istotą Roku Świętego i Jubileuszu. Okoliczności są historyczne i wiążą się z ważnymi rocznicami życia Jezusa, zwłaszcza Jego odkupieńczej śmierci. Co pięćdziesiąt lub nawet co dwadzieścia pięć lat Kościół ogłasza Rok Święty.

Tym razem Odkupienie (8 grudnia jest związany z dziełem Odkupienia zapoczątkowanym w Niepokalanej, Matce Bożej) nie jest jedynym wydarzeniem, do którego odnosi się Rok Święty, bo jest nim również Sobór Watykański II. Jest to szokujące i odrzucamy to stanowczo, bo nie możemy z tego wydarzenia się cieszyć, a jedynie płakać z powodu ruin, które spowodował sobór wraz z niebywałym spadkiem powołań, dramatycznym obniżeniem praktyk religijnych, a zwłaszcza wraz z utratą wiary, którą nawet Jan Paweł II nazwał „cichą apostazją”.

Jednakże i w tym wypadku pozostaje istota Roku Świętego: jest to wyjątkowy rok, w którym Kościół, z zarządzenia Ojca Świętego, który ma władzę kluczy, otwiera szeroko swe skarby łaski, aby zbliżyć wiernych do Boga, zwłaszcza poprzez przebaczenie grzechów i darowanie kar za grzechy. Kościół czyni to poprzez sakrament pokuty i odpusty. Łaski te nie zmieniają się, zawsze są takie same, a rozporządza nimi jedynie Kościół – Mistyczne Ciało Chrystusa.

Można również zauważyć, że warunki potrzebne do uzyskania odpustu Roku Świętego pozostają te same: spowiedź, Komunia święta, modlitwy w intencjach Ojca Świętego – chodzi o tradycyjne intencje Ojca Świętego, a nie o jego intencje osobiste. Odnośnie do spełnienia tych warunków, nigdzie nie ma wzmianki o uznaniu nowości soborowych.

Kiedy abp Marcel Lefebvre udał się z całym seminarium z Ecône do Rzymu w Roku Świętym 1975, nie chodziło bynajmniej o świętowanie 10-lecia soboru, chociaż przypominał o tym Paweł VI w jubileuszowej bulli. Ale była to okazja wykazania naszej rzymskości, naszego przywiązania do Stolicy Apostolskiej, do papieża, który – jako następca św. Piotra – posiada władzę kluczy.

Za przykładem naszego czcigodnego Założyciela, w czasie obecnego Roku Świętego skupimy się więc na jego istocie, czyli na pokucie w celu dostąpienia miłosierdzia Bożego za pośrednictwem Jego jedynego Kościoła – mimo okoliczności, które podano do obchodzenia go w tym roku, podobnie jak to miało miejsce w roku 1975 czy też w 2000.

Można by porównać te dwa elementy, istotę i okoliczności, do zawartości jakiejś rzeczy i jej opakowania. Byłoby szkodą, gdybyśmy odmówili sobie łask właściwych dla Roku Świętego z tego powodu, że jest on przedstawiony w nieodpowiednim opakowaniu, chyba żeby sądzić, że opakowanie rzeczy zmienia jej zawartość, okoliczności zmieniają istotę, oraz że obecnie Kościół nie ma już łask właściwych dla Roku Świętego z powodu soborowych spustoszeń.

Ale przecież Kościół nie narodził się pięćdziesiąt lat temu! A dzięki łasce Chrystusa, który jest „ten sam wczoraj, dziś i zawsze” (Hb 13, 8), Kościół jest taki sam i pozostanie taki sam, mimo soborowego otwarcia na ciągle zmieniający się świat.

W kilku poprzednich deklaracjach Ekscelencja antycypował setną rocznicę Fatimy, zachęcając do przygotowywania już teraz tej zbliżającej się rocznicy. Dlaczego?

Wobec przypomnianych tu perspektyw, aby podkreślić pilną potrzebę nawrócenia, chcieliśmy połączyć te dobre dzieła miłosierdzia wobec ciała i duszy, o które jesteśmy w tym roku szczególnie proszeni, wraz ze stuleciem objawień fatimskich, w których Matka Boża podkreślała potrzebę nawrócenia siebie samego, świata, konieczność praktyki pokuty i modlitwy, zwłaszcza różańca świętego. Błaganie o Boże miłosierdzie jest ściśle związane z objawieniami fatimskimi: Najświętsza Maryja Panna zachęcała nas do modlitwy i pokuty, bowiem w ten, a nie inny sposób dostąpimy miłosierdzia.

Wydaje mi się rzeczą bardzo zbawienną połączyć te dwa nadchodzące lata, czyniąc z nich dwa lata wysiłków zbliżenia się do Najświętszej Maryi Panny, jak i do Pana Jezusa, do Niepokalanego Serca Maryi, jak i do miłosiernego Serca Jezusowego. Bractwo Kapłańskie Św. Piusa X organizuje pielgrzymkę do Fatimy w dniach 19-20 sierpnia 2017 roku. Ale już teraz możemy i powinniśmy się do niej przygotować, zwłaszcza w chwili, gdy moralność katolicka jest tak bardzo podważana.

Bardziej niż kiedykolwiek, w dniu 21 listopada, który jest dla nas wielką rocznicą, rocznicą deklaracji Abpa Lefebvre’a z 1974 roku, prawdziwego programu naszej walki dla Kościoła wszechczasów – zachowajmy we wszystkich okolicznościach, niezależnie od najróżniejszych trudności, postawę katolicką. Myślmy tak, jak uczy nas Kościół, bądźmy wierni Panu Jezusowi, trwajmy przy Jego Najświętszej Ofierze, nauce, przykładach.

Czytałem wczoraj, że kard. Müller, prefekt Kongregacji Nauki Wiary, obawia się „protestantyzacji” Kościoła. Ma rację. Ale czym jest nowa Msza, jeśli nie protestantyzacją Mszy wszechczasów? A co sądzić o papieżu, który tak jak jego poprzednicy, udaje się do luterańskiego zboru? Kiedy widzimy, jak jest przygotowywane przypadające w 2017 roku 500-lecie reformacji protestanckiej, jak postać Lutra jest obecnie szanowana – Lutra, który był jednym z największych heretyków i schizmatyków w historii, brutalnie przeciwny katolickiemu Kościołowi rzymskiemu – można zapytać, gdzie tu jest spójność logiczna?!

W istocie, Arcybiskup Lefebvre miał rację, gdy twierdził, że „jedyną postawą wierności wobec Kościoła i nauki katolickiej, dla naszego zbawienia, jest kategoryczna odmowa przyjęcia reformacji” – dlatego, że między reformą rozpoczętą przez Sobór Watykański II a Lutrem jest wiele wspólnego.

Tak więc powtarzając za Arcybiskupem, „bez buntu, goryczy ani urazy kontynuujemy nasze dzieło formacji kapłańskiej w świetle odwiecznego Magisterium w przekonaniu, że jest to największa przysługa, jaką możemy oddać Kościołowi, Papieżowi i przyszłym pokoleniom”.

Dobrze rozumiecie te słowa i postawę, drodzy Przyjaciele i Dobroczyńcy Bractwa Św. Piusa X. Wasze gorliwe modlitwy, wspaniała hojność i stałe oddanie są dla nas cennym wsparciem. Dzięki Wam dzieło Arcybiskupa Lefebvre’a wszędzie się rozwija. Z głębi serca Wam za to dziękujemy!

Modlimy się do Matki Bożej, aby wyjednała Wam wszelkie łaski, których potrzebujecie. Prosimy dobrego Boga, aby udzielił Wam swych błogosławieństw, dla Was i Waszych rodzin, abyście się przygotowali przez święty Adwent do wielkiego święta Bożego Narodzenia, a także powierzyli nadchodzący rok, z jego radościami i krzyżami, naszej niebieskiej Matce.

+ Bernard Fellay

w święto Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny, 21 XI 2015 r.

Źródło informacji: ZAWSZE WIERNI

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Printfriendly


POLITYKA PRYWATNOŚCI
https://rzymski-katolik.blogspot.com/p/polityka-prywatnosci.html
Redakcja Rzymskiego Katolika nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy opublikowanych na blogu. Komentarze nie mogą zawierać treści wulgarnych, pornograficznych, reklamowych i niezgodnych z prawem. Redakcja zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarzy, bez podania przyczyny.
Uwaga – Rzymski Katolik nie pośredniczy w zakupie książek prezentowanych na blogu i nie ponosi odpowiedzialności za działanie księgarni internetowych. Zamieszczone tu linki nie są płatnymi reklamami.