_____________________________________________________________________

_____________________________________________________________________

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Siedem grzechów głównych dialogu z islamem



Co roku katoliccy wielbiciele religii pokoju z upragnieniem wyczekują Dnia Islamu, afirmującego religię pod tym samym tytułem, mając jednakowoż z islamem jako takim niewiele wspólnego. Dialog międzyreligijny stwarza bowiem wrażenie, że islam jest religią prowadzącą do zbawienia, Mahomet to prawdziwy prorok, zaś jego objawienia zapisane w Koranie zaiste pochodzą od Boga.

Wynika to z prostego założenia, że islam i chrześcijaństwo to w sumie dwie różne formy kultu tego samego Boga. Że przy okazji podważa to dogmat o pełni Objawienia w Jezusie Chrystusie, że przyklepuje się z uznaniem muzułmańskie wyobrażenia na temat Boga (i Chrystusa), że skandując wszem i wobec slogany o “pokojowej naturze” wyznawców Mahometa, pomija się wygodnym milczeniem błagania o pomoc prześladowanych w krajach islamskich chrześcijan, czy smutny los tych, którzy porzucając islam zdecydowali się przyjąć chrześcijaństwo, to są zdawałoby się drobiażdżki nieistotne wobec wszechogarniającej miłości, która panuje między oboma wyznaniami dzięki aktywnemu propagowania “ducha Asyżu”. Owóż powiedzmy sobie szczerze, drobiażdżki to nie są, są to poważne zaniedbania, konsekwencje których, już niekiedy rysujące się na horyzoncie, mogą doprowadzić do katastrofalnych rezultatów. Pozwólmy sobie zatem opisać 7 grzechów głównych dialogu religijnego z islamem.

1. Dialog ekumeniczny z islamem istnieje, chociaż nie powinien.

Islam nie jest odłamem chrześcijaństwa, nie jest nawet wariacją na jego temat. Uznawanie islamu za religię Objawienia równe jest bluźnierstwu przeciw Chrystusowi, w którym dokonała się Jego pełnia. Bo jeśli naprawdę wierzymy, że Jezus jest Zbawicielem, jak możemy uznać, że Bóg zdecydował się do Ewangelii dodać post scriptum pod postacią Koranu? To namiętne redukowanie chrześcijaństwa do postaci dziwnego tworu kompatybilnego z islamem niesie za sobą nieodwołalnie redukowanie postaci Chrystusa do koranicznego Isy. Muzułmanie od dawna twierdzą, że Jezus był muzułmaninem, w tej więc kwestii grunt porozumienia religijnego jest od dawna przygotowany. Zwolennicy tej formy synkretyzmu religijnego mogą jednak zechcieć sobie odświeżyć tezy stawiane dawno temu przez niejakiego Ariusza.

2.Wszelkie słowa krytyki pod adresem wyznawców Mahometa stwarzają tylko niepotrzebne napięcia i niweczą wysiłki na rzecz porozumienia między religiami.

Uważa się, że zarzuty, choćby nie wiadomo jak uzasadnione, osłabiają potencjalny wpływ Kościoła na muzułmanów, w tym torpedują wszelkie wysiłki ewangelizacyjne. To samo niedwuznacznie napisali przedstawiciele świata muzułmańskiego w swoim liście do Ojca Świętego Benedykta XVI. Stawianie w takim wypadku słów “przemoc” i “islam” w jednym zdaniu jest zniewagą wymagającą krwi, gdyż albowiem ponieważ wiadomo, że wszyscy muzułmanie, za wyjątkiem kilku radykałów, którzy w sumie muzułmanami nie są, pragną pokojowej koegzystencji. Jakiekolwiek sugestie, że są w islamie aspekty problematyczne, wpychają natomiast owych pokój miłujących w ramiona radykałów, a zatem bezpośrednio godzą w sielankową ideę ekumenizmu. Przypomnieć tu należy, że metoda zagłaskiwania i patrzenia na wszystko przez pobożnożyczeniowe okulary ignoruje tak klasyczne, jak i współczesne islamskie nauczanie w kwestii “niewiernych” i zakłada, że “Ludzie Księgi”, a to jest żydzi i chrześcijanie są dla muzułmanów równoprawnymi partnerami. Że jest to całkowitą nieprawdą wie każdy, kto zadał sobie trud wzięcia Koranu do ręki. Pobieżna choćby lektura tej księgi uświadomi nam także, że terroryści nie są wcale apostatami, którzy uprawiają samowolnie prywatną interpretację religii pokoju. Koran i tradycyjne źródła nauczania w islamie pełne są jednoznacznych nakazów w kwestii dżihadu. Dialog z islamem nie może być budowany na fundamencie zakłamania, w którym a priori wyklucza się możliwość jakiejkolwiek krytyki, czy też poruszania tematów newralgicznych, albowiem taki dialog jest sprzeczny z istotą dialogu. Bardziej przypomina on dobrowolne przyjmowanie na siebie statusu dhimmi, przypisanego przez Koran wszystkim niewiernym, którzy w żadnej sytuacji nie mogą krytycznie wyrażać się na temat muzułmanów.

3. Zawsze i wszędzie należy przyznawać, że w ciągu wieków muzułmanie wycierpieli z rąk chrześcijan wiele, że to zawsze oni byli ofiarami złego i niesprawiedliwego traktowania i pochylać się z troską nad krzywdami im wyrządzanymi.

Powiedzmy sobie szczerze, to wszystko nasza wina, od krucjat po Irak – winni są chrześcijanie w ogóle, a katolicy w szczególności, zwłaszcza papież. Trzeba zatem nieustannie wynagradzać za błędy przeszłości i okazywać zrozumienie dla zachowania wyznawców Mahometa, które nam nie przypada do gustu (terroryzm? jaki terroryzm?!), albowiem jest tyko słuszną odpowiedzią na nasze działania. Oczywiście byłoby miło, gdyby sympatia dla muzułmanów i ich wszelakich cierpień szła w parze ze zwracaniem uwagi na cierpienia chrześcijan nagminnie prześladowanych w krajach islamskich. Nie chodzi tu tylko o sprawy zaszłe, jak choćby masowe mordy dokonywane na Ormianach, ale też te współczesne z Sudanu, Pakistanu, Algierii, Nigerii, Indonezji i wielu, wielu innych miejsc na całym świecie. Strach przed urażeniem uczuć wyznawców Mahometa, nie powinien nikogo powstrzymywać od spuszczania zasłony milczenia na prześladowania chrześcijan.

4. Jezus nakazał nam miłować bliźniego, należy więc muzułmanów kochać, miłość zaś wprowadzać w czyn poprzez zaangażowanie w dialog międzyreligijny. Kto się sprzeciwia ekumenizmowi, ten grzeszy przeciw przykazaniu miłości.

Krótko i prosto z mostu. Nie należy się bać radykalizmu miłości, bo tego właśnie nauczał nas Jezus. Na tej właśnie i nie innej podstawie należy budować stosunki między obiema religiami. Że miłość ta może być lekko niesymetryczna i jednostronna? Trudno!

5. Islam jest sprzymierzeńcem w walce z ateizmem i zeświecczeniem społeczeństwa.

Od lat 70. muzułmanie z zapałem twierdzą, że mamy wspólnego wroga, jest nim naturalnie ateizm i zeświecczenie społeczne prowadzące do braku poszanowania dla życia, rodziny i moralności. – Mamy więcej wspólnego w tych kwestiach z gorliwymi muzułmanami – zarzekają się ekumeniści – niż z sekularyzowanymi Brytyjczykami, czy Holendrami. Jakkolwiek nie można temu argumentowi odebrać pewnej dozy trafności, należy ostrożnie podchodzić do zapewnień o wspólnocie celów. Po pierwsze, każde wyznanie inaczej rozumie sekularyzację, po drugie uważanie, że wspólny wróg oznacza dążenie w tym samym kierunku jest bardzo naiwne.

6. Islam jest prawdziwą, choć niedoskonałą drogą ku Bogu.

Nieważne, że to Biblia jest Słowem Bożym, że to Chrystus jest Drogą, Prawdą i Życiem, że w Nim jest nasze Odkupienie i że Kościół katolicki jest Jego Kościołem. Dialog międzyreligijny zakłada, że islam też prowadzi do Boga, nawet jeśli podważa to cały sens bycia chrześcijaninem, ba! podważa cały sens chrześcijaństwa w ogóle. To przekonanie, prowadzi zaś bezpośrednio do zakwestionowania zasadności jakiejkolwiek ewangelizacji. Pomińmy może nieistotny szczegół, że w wielu krajach islamskich jest dozwolona jedynie w formie “milczącego świadectwa”, albowiem wszelkie publiczne przejawy wiary (takie choćby, jak krzyże na kościołach) są zakazane jako “agresywny prozelityzm” , a skupmy się na dwóch innych aspektach godzenia przez ekumenizm w misyjną działalność Kościoła. Primo, oczekuje się, że ewangelizacja nie może być w jakikolwiek połączona z krytyką islamu, o czym pisałam powyżej. Jak jednak ma wyglądać głoszenie Chrystusa bez jednoczesnego zwracania uwagi na to, że Mahomet nie może być prorokiem a jego słowa nie mogą zawierać prawdy, nie potrafię sobie wyobrazić. Secundo, ewangelizacja, której muzułmanie i tak są niechętni, traci w ogóle rację bytu. Po co nawracać kogoś, kto i tak będzie zbawiony?

- My, muzułmanie nie pozwalamy na prowadzenie wśród nas agresywnego prozelityzmu, który w imię wolności zniszczyłby naszą wiarę – oświadczył bez ogródek, uważany za jednego z najbardziej liberalnych i umiarkowanych muzułmanów na Zachodzie, Seyyed Hossein Nasr podczas pierwszej konferencji zorganizowanej w Watykanie przez Forum Katolicko-Muzułmańskie (4-6 listopada 2008 r.). Prawidło to dotyczy nie tylko działalności w zapadłych wioskach Bangladeszu, demony zostały wywołane także przy okazji chrztu Chritiano Magdiego Allama, którego Ojciec Święty udzielił mu na Wielkanoc 2008 r. Chrzest ten oceniony został jako celowa prowokacja i uczynienie propagandowego widowiska mającego na celu upokorzenie muzułmanów. W istocie chrzest od zawsze uważany był za publiczny wyraz identyfikacji z Chrystusem i Kościołem, utrzymywanie go w tajemnicy ma sens tylko wtedy, kiedy zagrożone jest życie konwertyty, sytuacja skądinąd nierzadka w krajach islamskich, gdzie za apostazję grozi kara śmierci. Piękna uroczystość chrztu Allama była zatem ze strony papieża gestem dodającym otuchy tysiącom ludzi żyjących w ciągłym zagrożeniu. Przypomnieniem, że każdy ma prawo do tego by wyznawać Chrystusa w pokoju – rzeczy, o której zwolennicy dialogu religijnego zbyt często zdają się zapominać.

7. Chodzi o przyszłość świata i ludzkości.

Niektórzy katolicy zdają się skupiać wyłącznie na doczesnych problemach nękających ludzkość, a to jest przede wszystkim na politycznych niesnaskach pomiędzy muzułmanami a resztą świata. Ich niepokoje są jedynie echem obaw wyrażonych przez muzułmanów we wspomnianym już liście wystosowanym do Ojca Świętego, z którego można wyczytać, że w istocie losy świata ważą się na szali i że przyszłość ludzkości zależy od współpracy pomiędzy muzułmanami i chrześcijanami. Osiągnięcie porozumienia między oboma wyznaniami zostało wręcz określone jako “jedno z wyzwań tego stulecia”. Pytanie tylko jaką cenę jesteśmy gotowi zapłacić za realizację tej utopii? Wychodzenie na przeciw wszystkim oczekiwaniom islamu bez pełnego zrozumienia dla jego wierzeń, strategii i celów jest zwyczajną głupotą. Nie wątpię, że pragnienie pokoju deklarowane przez stronę katolicką jest autentyczne, ale jednocześnie jestem świadoma, że według nauki Kościoła pokój ów może nadejść tylko wraz z panowaniem Chrystusa. Muzułmańska wersja takiego stanu rzeczy zasadza się zaś na osiągnięciu rzeczywistości, w której wszystkie narody należeć będą do Dar al-Islam, Ziemi Pokoju, w której panuje islam. Przyznać trzeba, że są to dwie wzajemnie wykluczające się wizje. Od czasów swojego powstania islam był wrogi wobec chrześcijaństwa i jego wyznawców, stosunek ten nie zmienił się do dzisiaj i jest wyraźny w działaniach muzułmańskich rządów, jak i wśród szerokich rzesz wyznawców Mahometa. Więc choć to Jezus jest Księciem Pokoju, chociaż ukochał ludzkość aż do śmierci, a była to śmierć na krzyżu, nie przeczy to prostej prawdzie, że islam był i pozostaje wrogi Ewangelii.

Pomimo wielu lat starań i dobrej woli okazywanej przez ekumenistów, dialog międzyreligijny z islamem nie może się pochwalić żadnymi wymiernymi sukcesami na swoim koncie – bo nie są nimi przecież konferencje, seminaria i wykłady, w których uczestniczą obie strony; nie są nimi także wspólnie odprawiane “nabożeństwa” i modły. Prześladowania chrześcijan w krajach muzułmańskich trwają nadal, a ich los został poświęcony na ołtarzu porozumienia między religiami a chrześcijaństwo wciąż traktowane jest po macoszemu wobec “ostatecznego objawienia prawdy” która została ukazana Mahometowi.

We współczesnym, zglobalizowanym świecie dialog pomiędzy wyznawcami Mahometa i katolikami jest niezbędny, nie można temu zaprzeczyć, pozostaje jednak wątpliwość, czy kościół jest zaiste stosownym miejscem, w którym powinien się on odbywać. Jako katolicy jesteśmy zobowiązani nie do dialogu między religiami, ale do głoszenia Chrystusa aż po same krańce ziemi. Wyobraźmy sobie zatem jak świat współczesny wyglądałby gdyby wszystkie wysiłki, czas i fundusze przeznaczone na propagowanie “ducha Asyżu” zostałby spożytkowane zamiast tego na działalność misyjną.


Monika Gabriela Bartoszewicz

ŹRÓDŁO INFORMACJI: http://www.pch24.pl

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Printfriendly


POLITYKA PRYWATNOŚCI
https://rzymski-katolik.blogspot.com/p/polityka-prywatnosci.html
Redakcja Rzymskiego Katolika nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy opublikowanych na blogu. Komentarze nie mogą zawierać treści wulgarnych, pornograficznych, reklamowych i niezgodnych z prawem. Redakcja zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarzy, bez podania przyczyny.
Uwaga – Rzymski Katolik nie pośredniczy w zakupie książek prezentowanych na blogu i nie ponosi odpowiedzialności za działanie księgarni internetowych. Zamieszczone tu linki nie są płatnymi reklamami.