_____________________________________________________________________

_____________________________________________________________________

czwartek, 31 października 2013

Kim byłby dziś kapłan, gdyby nie Ratzinger?



Największy kryzys wiary i misji miał miejsce po śmierci Chrystusa. Przezwyciężył go sam Zmartwychwstały. I to również z Jego pomocą, wpatrując się w Zmartwychwstałego można przezwyciężyć historyczne kryzysy kapłaństwa, poreformacyjny i ostatni posoborowy – uważa abp Gerhard Müller. Prefekt Kongregacji Nauki Wiary wypowiedział się na ten temat w Palermo podczas prezentacji XII tomu włoskiego wydania dzieł zebranych Josepha Ratizngera.

Ekumenizm - Wielkie zło w Kościele




Wykład x. Karola Stehlina FSSPX pt. Ekumenizm - wielkie zło w Kościele, który odbył się w Białymstoku dnia 28-10-2013r

Katechizm Katolicki według Summy teologicznej św. Tomasza z Akwinu


o. Tomasz Pegues OP 

KATECHIZM KATOLICKI

WEDŁUG

SUMMY TEOLOGICZNEJ


ŚW. TOMASZA Z AKWINU



Centrum Kultury i Tradycji Wiedeń 1683 , Ząbki 2013
ISBN: brak
Format: 168x240 mm, ss. 352, oprawa: miękka, cena: 49,00 zł
do nabycia w księgarni internetowej LIBRISELECTI.pl

Oto uporządkowana Tomaszowa myśl, wyrażona w precyzyjnym języku, a dotycząca zagadnień dla wiary i katolickiej formacji intelektualnej najistotniejszych.

Teologowie i katecheci, kaznodzieje i inni nauczający, w przeważającej większości zapomnieli o Mistrzu Tomaszu z Akwinu. Zapewne z powodu tego zapomnienia mamy do czynienia z szokującym analfabetyzmem religijnym. Nie zapobiega mu ani katechizacja w szkole, ani katolickie media, ani nawet coniedzielna obecność na Mszach świętych i wysłuchiwanie kazań.

Dziś rzadko mówi się o rzeczach najważniejszych, a jeszcze rzadziej mówi się o nich klarownie, wyraźnie i zrozumiale.

Przyczyną tego opłakanego stanu rzeczy jest nie tylko brak odpowiedniej formacji w seminariach duchownych, lecz także zupełna niedostępność literatury, która dawałaby uporządkowaną i uzasadnioną wiedzę na temat podstawowych prawd wiary.

Dlatego trudno przecenic obecnośc Katechizmu na polskim rynku księgarskim.

Ten Katechizm będzie lekturą zasadniczą dla wszystkich, którzy chcą w swoje katolickie myslenie wprowadzić ład, którzy chcą sięgać do najlepszej teologii - teologii Tomasza z Akwinu.

Książka będzie w sprzedaży od 15 listopada. 

***

Przedmowa: ks. prof. Andrzej Maryniarczyk SDB

Teologowie i katecheci, kaznodzieje i inni nauczający, w przeważającej większości zapomnieli o Mistrzu Tomaszu z Akwinu. Zapewne z powodu tego zapomnienia mamy do czynienia z szokującym analfabetyzmem religijnym. Nie zapobiega mu ani katechizacja w szkole, ani katolickie media, ani nawet coniedzielna obecność na Mszach świętych i wysłuchiwanie kazań.

Dziś rzadko mówi się o rzeczach najważniejszych, a jeszcze rzadziej mówi się o nich klarownie, wyraźnie i zrozumiale.

Przyczyną tego opłakanego stanu rzeczy jest nie tylko brak odpowiedniej formacji w seminariach duchownych, lecz także zupełna niedostępność literatury, która dawałaby uporządkowaną i uzasadnioną wiedzę na temat podstawowych prawd wiary.

Ten brak został uzupełniony przez wydany staraniem Centrum Kultury i Tradycji znakomity Katechizm według Summy Teologicznej św. Tomasza z Akwinu. Dzieło, powstałe na początku XX wieku, napisane przez dominikanina, o. Tomasza Pegues’a, jest tym, czego potrzeba człowiekowi, którego umysł jest stale rozpraszany i zarzucany informacjami. Jest spokojnym, rzeczowym, zdecydowanym w wyrazie i treści wykładem podstawowych prawd wiary katolickiej. Autor zadał sobie ogromny trud „przełożenia” Summy Teologicznej św. Tomasza z Akwinu, dzieła wielkiego, którego lektura wymaga nieprzeciętnej wiedzy filozoficznej, na język zrozumiały dla każdego. Czytając Katechizm według Summy, mamy możność obcowania nieprzemijającą myślą Doktora Anielskiego, poddania się jego geniuszowi w formacji katolickiej, tak bardzo dziś niedoskonałej.

Ojciec św. Benedykt XV, zalecając lekturę Katechizmu według Summy Teologicznej pisał:

Nadzwyczajne w swej wspaniałości pochwały, które Stolica Apostolska obdarzyła Tomasza z Akwinu, nie pozwalają żadnemu katolikowi na wątpienie, że ten Doktor Kościoła został powołany przez Boga w tym celu, aby Kościół miał Mistrza doktryny, którą kieruje się w każdym czasie. Z drugiej strony, wydało się właściwym, aby wyjątkowa mądrość tego Doktora Kościoła była całkowicie dostępna, nie tylko dla duchownych, ale także dla wszystkich tych, kimkolwiek by byli, którzy zajmują się w wyższym stopniu poznawaniem religii, i to w całym jej bogactwie: natura rzeczy domaga się bowiem tego, że im bliżej zbliżamy się do światła, tym obficiej jesteśmy przez nie oświeceni. Jest Ojciec wysoce godny pochwały, za to, że po przedsięwzięciu pracy wyjaśnienia, poprzez komentarz po francusku, podstawowego dzieła Doktora Anielskiego, Summy Teologicznej. Teologowie i katecheci, kaznodzieje i inni nauczający, w przeważającej większości zapomnieli o Mistrzu Tomaszu z Akwinu. Zapewne z powodu tego zapomnienia mamy do czynienia z szokującym analfabetyzmem religijnym. Nie zapobiega mu ani katechizacja w szkole, ani katolickie media, ani nawet coniedzielna obecność na Mszach świętych i wysłuchiwanie kazań.

Dziś rzadko mówi się o rzeczach najważniejszych, a jeszcze rzadziej mówi się o nich klarownie, wyraźnie i zrozumiale.

Przyczyną tego opłakanego stanu rzeczy jest nie tylko brak odpowiedniej formacji w seminariach duchownych, lecz także zupełna niedostępność literatury, która dawałaby uporządkowaną i uzasadnioną wiedzę na temat podstawowych prawd wiary.

Ten brak zostanie już wkrótce uzupełniony przez znakomity Katechizm według Summy Teologicznej św. Tomasza z Akwinu. Dzieło, powstałe na początku XX wieku, napisane przez dominikanina, o. Tomasza Pegues’a, jest tym, czego potrzeba człowiekowi, którego umysł jest stale rozpraszany i zarzucany informacjami. Jest spokojnym, rzeczowym, zdecydowanym w wyrazie i treści wykładem podstawowych prawd wiary katolickiej. Autor zadał sobie ogromny trud „przełożenia” Summy Teologicznej św. Tomasza z Akwinu, dzieła wielkiego, którego lektura wymaga nieprzeciętnej wiedzy filozoficznej, na język zrozumiały dla każdego. Czytając Katechizm według Summy, mamy możność obcowania nieprzemijającą myślą Doktora Anielskiego, poddania się jego geniuszowi w formacji katolickiej, tak bardzo dziś niedoskonałej.

Ojciec św. Benedykt XV, zalecając lekturę Katechizmu według Summy Teologicznej pisał:

Nadzwyczajne w swej wspaniałości pochwały, które Stolica Apostolska obdarzyła Tomasza z Akwinu, nie pozwalają żadnemu katolikowi na wątpienie, że ten Doktor Kościoła został powołany przez Boga w tym celu, aby Kościół miał Mistrza doktryny, którą kieruje się w każdym czasie. Z drugiej strony, wydało się właściwym, aby wyjątkowa mądrość tego Doktora Kościoła była całkowicie dostępna, nie tylko dla duchownych, ale także dla wszystkich tych, kimkolwiek by byli, którzy zajmują się w wyższym stopniu poznawaniem religii, i to w całym jej bogactwie: natura rzeczy domaga się bowiem tego, że im bliżej zbliżamy się do światła, tym obficiej jesteśmy przez nie oświeceni. Jest Ojciec wysoce godny pochwały, za to, że po przedsięwzięciu pracy wyjaśnienia, poprzez komentarz po francusku, podstawowego dzieła Doktora Anielskiego, Summy Teologicznej (a dotychczas wydane tomy ukazują, że ojca projekt jest realizowany z sukcesem), ostatnio opublikował tę samą Sumę w formie katechizmu. W ten sposób, ojciec w równie zręczny sposób dostosował bogactwa tego wielkiego geniusza, podając w formie krótkiej i zwięzłej, w tym samym porządku, to, co on wyłożył w sposób bardziej obfity, do użytku tych mniej i tych bardziej uformowanych. W rzeczy samej, gratulujemy ojcu tego owocu długiego studium, w którym można rozpoznać wielka znajomość i wiedzę doktryny tomistycznej. Żywimy nadzieję, zgodną z pragnieniem powodowanym miłością, którą ojciec żywi do Kościoła świętego, aby ta praca służyła w dogłębnym poznaniu doktryny chrześcijańskiej przez jak największą liczbą ludzi.ą, że ojca projekt jest realizowany z sukcesem), ostatnio opublikował tę samą Sumę w formie katechizmu. W ten sposób, ojciec w równie zręczny sposób dostosował bogactwa tego wielkiego geniusza, podając w formie krótkiej i zwięzłej, w tym samym porządku, to, co on wyłożył w sposób bardziej obfity, do użytku tych mniej i tych bardziej uformowanych. W rzeczy samej, gratulujemy ojcu tego owocu długiego studium, w którym można rozpoznać wielka znajomość i wiedzę doktryny tomistycznej. Żywimy nadzieję, zgodną z pragnieniem powodowanym miłością, którą ojciec żywi do Kościoła świętego, aby ta praca służyła w dogłębnym poznaniu doktryny chrześcijańskiej przez jak największą liczbą ludzi.

środa, 30 października 2013

Najdroższy papieżu Franciszku!


Meksykańska katoliczka Lucrecia Rego de Planas, matka wielodzietnej rodziny i długoletnia przyjaciółka papieża Franciszka napisała 23 września do papieża bardzo osobisty i długi list. Jest to dramatyczny dokument naszych czasów, który można porównać do listów św. Hildegardy z Bingen , czy św. Katarzyny ze Sieny. Oto jego treść.

Huixquilucan , Meksyk, 23 wrzesień 2013

Najdroższy papieżu Franciszku!

Lucrecia Rego de Planas: Brief an Papst Franziskus von einer Christin und neunfachen Mutter
Lucrecia Rego de Planas
(…) Wtedy byłeś arcybiskupem Buenos Aires , a ja byłam dyrektorem jednego z wiodących katolickich mediów. Dziś jesteś niczym więcej i niczym mniej niż papieżem… a ja jestem tylko matką, katoliczką, żoną dobrego człowieka i matką dziewięciorga dzieci, która uczy matematyki na uniwersytecie i stara się najlepiej jak potrafi współpracować z Kościołem, gdzie Bóg mnie umieścił. W spotkaniach z ostatnich lat zaleciłeś mi kilkakrotnie: ”Dziewczyno, nazywaj mnie Jorge Mario. Jesteśmy przyjaciółmi“. Ja odpowiadałam przestraszona! ,,Absolutnie nie, Kardynale! Niech Bóg zachowa mnie jednemu z jego książąt na ziemi, na ty mówić! “

Teraz pozwolę sobie jednak powiedzieć Ci na ty, bo nie jesteś już kardynałem Bergoglio, ale papieżem, moim papieżem, słodkim Chrystusem na ziemi, do którego śmiem zwrócić się z ufnością jak do mojego ojca. Zdecydowałam się napisać do Ciebie, bo cierpię i potrzebuję żebyś mnie pocieszył. (…) Wiem, że lubisz pocieszać cierpiących, a teraz jestem jedną z nich.

1. Kiedy zobaczyłam te rzeczy, pomyślałam, ” Uff, co za chęć zwrócenia na siebie uwagi! “

Gdy poznałam Cię w czasie rekolekcji, gdy byłeś jeszcze kardynałem Bergoglio, byłam zdumiona tym, że nigdy nie zachowywałeś się tak jak inni kardynałowie i biskupi. Aby przytoczyć kilka przykładów: Byłeś jedynym, który nie przyklękał przed tabernakulum lub podczas przeistoczenia; jeśli wszyscy biskupi pojawiali się w sutannach, bo tego wymagały przepisy, Ty przychodziłeś w zwykłym ubraniu i koloratce; kiedy wszyscy siadali na zarezerwowanych dla biskupów i kardynałów miejscach, Ty zostawiałeś to miejsce zarezerwowane dla kardynała Bergolio puste i siadałeś gdzieś z tyłu mówiąc ”tu siedzę dobrze, tutaj czuję się dobrze “; podczas gdy inni przyjeżdżali samochodami odpowiednio do godności biskupa, Ty przybywałeś po wszystkich innych , bardzo zajęty i w pośpiechu i opowiadałeś im donośnym głosem o swoich spotkaniach w transporcie publicznym , których użyłeś by przybyć na spotkanie. Kiedy zobaczyłam te rzeczy – i wstyd mi powiedzieć – pomyślałam : Uff, co za chęć zwrócenia na siebie uwagi! “

Bo jeśli chce się być bardzo skromnym i prostym, czy lepiej się nie zachowywać jak inni biskupi, aby nie być zauważonym? “

2. On kocha być kochanym przez wszystkich

Nawet niektórzy z moich argentyńskich przyjaciół, którzy uczestniczyli w tych spotkaniach, zauważyli moje zdziwienie i powiedzieli do mnie: ”Ty nie jesteś jedyna. On zaskakuje nas przez cały czas, ale wiemy , że ma jasne kryteria, w swoich wystąpieniach reprezentuje poglądy, które są zawsze wierne nauczaniu i tradycji Kościoła , jest odważnym i wiernym obrońcą prawej doktryny. Wydaje się jednak, kocha on być kochanym przez wszystkich i chce podobać się wszystkim. I w tym sensie może on jednego dnia mówić w telewizji przeciw aborcji, a następnego dnia na tym samym kanale telewizyjnym błogosławić pro aborcyjne feministki Plaza de Mayo; i mógłby wspaniale przemawiać przeciwko masonerii i godzinę później jeść i pić z nimi w klubie.”

Mój kochany papież Franciszek, to prawda, to był kardynał Bergoglio, którego poznałam z bliska : Jednego dnia zajęty , podekscytowany, z biskupem Duarte Aguer obroną życia i liturgii i w tym samym dniu na kolacji, zawsze podekscytowany, zajęty z eminencją Ysern i eminencją Rosa Chavez sprawami społeczności lokalnych i strasznymi przeszkodami “dogmatycznego nauczaniu” Kościoła. Jednego dnia przyjaciel kardynała Cipriani i kardynała Rodriguez Maradiaga , który mówi o etyce korporacyjnej i opowiada się przeciwko ideologii New Age, a nieco później przyjaciel Casaldàliga i Boff, który mówi o walce klas i ”bogactwie”, które mogłyby dać wschodnie praktyki Kościoła.

3. Od tego momentu , modlę się za Ciebie i za mój umiłowany Kościół

W oparciu o to przesłanie zrozumiesz, jak bardzo otworzyłam oczy, gdy usłyszałam Twoje nazwisko po Habemus Papam i od tego momentu ( zanim jeszcze poprosiłeś o to) modlę się za Ciebie i za mój umiłowany Kościół. I od tamtej pory nie opuściłam ani jednego dnia.

Kiedy zobaczyłam Cię na balkonie bez czerwonej peleryny i jak łamiesz protokół pierwszego powitania i pomijasz łaciński tekst, aby przez to śmiejąc się odróżnić się od innych papieży w historii, powiedziałam do siebie zmartwiona : ”Tak, bez wątpienia, to kardynał Bergoglio “.

Po Twoim wyborze (na papieża) dałeś mi wiele możliwości, potwierdzających to, że nadal jesteś tą samą osobą, którą poznałam z bliska, zawsze szukającą bycia inną: Chciałeś inne buty,inny pierścień, inny krzyż, inny fotel, a nawet inny pokój niż wszyscy inni papieże, którzy zawsze pokornie i bez “szczególnych życzeń” byli zadowoleni z rzeczy, które zostały dla nich przewidziane.

4. Z powodu rezygnacji mojego ukochanego Papieża Benedykta XVI poczułam się opuszczona, w środku wojny, trzęsienia ziemi, najdzikszego huraganu i nagle przyszedłeś Ty.

W tych dniach starałam się wypocząć od ogromnego bólu, którego doznałam w związku z rezygnacją mojego ukochanego i bardzo szanowanego papieża Benedykta XVI, z którym się od początku identyfikowałam z powodu jasności jego nauczania (najlepszy nauczyciel na świecie), z powodu jego wierności do liturgii, z powodu jego odwagi, do obrony prawego nauczania pośród wrogów Kościoła i z powodu tysiąca innych rzeczy, których nie chcę tutaj wyliczać. (…) Ale zrozumiałam, że wiatry były bardzo burzliwe i papiestwo było czymś zbyt wstrząsającym na jego siły, które wraz z wiekiem osłabiły się w trudnej i brutalnej walce kulturowej prowadzonej przez niego.

W tym momencie poczułam się opuszczona, w środku wojny, trzęsienia ziemi, najdzikszego huraganu i nagle przyszedłeś Ty, żeby zastąpić go za sterem.

Mamy nowego kapitana, dziękujmy Bogu za to! Zaufałam całkowicie ( bez cienia wątpliwości ), że papież Franciszek ze wsparciem Ducha Świętego, z modlitwą wiernych, z ciężarem odpowiedzialności, z pomocą jego pracowników w Watykanie i świadomością bycia obserwowanym przez cały świat, zostawi za sobą jego własne sprawy i niejasności kardynała Bergoglio i natychmiast przejmie dowództwo armii , aby kontynuować z nową wolą walkę, którą rozpoczął jego poprzednik.

5. Zamiast chwycić za broń, zaczął mój generał swój pontyfikat od telefonowania ze swoim fryzjerem i dentystą…

Ku mojemu zdziwieniu i zmieszaniu zamiast chwycić za broń, zaczął mój generał swój pontyfikat, niestety od telefonowania ze swoim fryzjerem i dentystą, mleczarzem i roznosicielem gazet i tak zwrócił on uwagę na siebie, a nie na doniosłość papiestwa.

Minęło sześć miesięcy i uznaję z miłością i emocjami, że zrobiłeś tysiące dobrych rzeczy. Podobają mi się bardzo Twoje oficjalne przemówienia (do polityków, ginekologów, dziennikarzy, Światowy Dzień Pokoju, itp.) oraz Twoje kazania w czasie świąt, bo w nich rozpoznaje się skrupulatne przygotowanie i głęboką medytację w każdym tam użytym słowie.

Twoje słowa i te przemówienia i kazania były prawdziwym pokarmem dla mojego ducha i mojej duszy. Podoba mi się bardzo, że ludzie kochają Cię i Ci wiwatują. Jesteś moim papieżem, głową mojego Kościoła na ziemi, Kościoła Chrystusowego.

Niemniej jednak – i to jest powód mojego listu – Muszę powiedzieć, że również cierpiałam ( i cierpię), z powodu wielu z Twoich słów, bo mówisz rzeczy, które odczuwam jak uderzenie kijem w moje podbrzuszu, podczas moich stałych wysiłków bycia wierną papieżowi i nauczaniu. Smutno mi , tak, ale słowo, aby najlepiej wyrazić moje uczucia to : bezsilność .

6. Potrzebuję od Ciebie wskazówek, drogi papieżu Franciszku

Nie wiem co powinnam powiedzieć i co nie, nie wiem, gdzie się powinnam upierać i gdzie zostawić rzeczy takimi jakie są. Potrzebuję od Ciebie wskazówek, drogi papieżu Franciszku. Cierpię naprawdę i bardzo z powodu tej bezsilności, która mnie paraliżuje. Moim dużym problem jest to, że poświęciłam większość mojego życia na badaniu Pisma Świętego, tradycji i nauczania tak, że mam jasną podstawę do obrony mojej wiary. A teraz wielu stoi przed tymi bezpiecznymi fundamentami w sprzeczności do tego, co mój ukochany papież robi i mówi . Jestem w szoku i potrzebuję żebyś mi powiedział co mam robić .

Wyjaśnię lepiej na przykładach .

Nie mogę przyklasnąć papieżowi, który ani przed tabernakulum ani podczas przeistoczenia nie klęka jak uczy obrzęd Mszy Świętej ; ale nie mogę go również krytykować, bo jest papieżem!

7. Czy powinnam zignorować instrukcje naszego emerytowanego papieża ?

Benedykt XVI poprosił nas w Redemptionis Sacramentum, żeby informować biskupa o liturgicznych nadużyciach i niewiernościach, w których bierzemy udział. Ale … kogo powinnam informować, gdy sam papież nie szanuje liturgii? Nie wiem, co robić. Czy powinnam zignorować instrukcje naszego emerytowanego papieża ?

Nie mogę być zadowolona z usunięcia paten i klęczników dla komunikujących i nie podoba mi się, że Ty sam się nigdy nie upokorzysz, aby wiernym udzielić Komunii; że sam nigdy nie nazywasz się ,,Papieżem”, ale tylko ”biskupem Rzymu” ; lub , że nie nosisz pierścienia Rybaka. Ale nawet nie mogę z tego powodu skarżyć się, bo jesteś papieżem!

Nie jestem dumna z tego, że umyłeś w Wielki Czwartek muzułmance stopy, ponieważ jest to naruszeniem prawa liturgicznego . Ale nie mogę nic powiedzieć, bo jesteś papieżem, któremu muszę być wierna!

8. Ale komu mogę poskarżyć się na ból? Ty jesteś papieżem!

Strasznie mnie zraniłeś, kiedy ukarałeś Franciszkanów Niepokalanej, bo celebrowali Mszę świętą za wyraźną zgodą Twojego poprzednika w Summorum Pontificum w tradycyjnym obrzędzie. Ukaranie ich oznacza działanie przeciwko nauczaniu poprzednich papieży. Ale komu mogę poskarżyć się na ból? Ty jesteś papieżem!

Nie wiedziałam, co mam myśleć i mówić, kiedy oficjalnie wyśmiałeś grupę, która odmawiała za Ciebie różańce, nazwałeś ich ,,ci, którzy liczą modlitwy”.

Różaniec jest wspaniałą tradycją Kościoła, więc co o tym myśleć, kiedy mojemu papieżowi oni się nie podobają i żartuje on z tych, którzy go za niego ofiarowują?

Mam wielu przyjaciół, którzy są obrońcami życia, których kilka dni temu zasmuciłeś, bo nazwałeś ich “obsesyjnymi i opętanymi”. Co mam robić? Pocieszyć ich, próbując osłabić Twoje słowa fałszując je, albo jeszcze bardziej ich urazić powtarzając to, co im powiedziałeś, aby byli wierni papieżowi i jego nauczaniu?

W trakcie ŚDM wezwałeś młodych ludzi do ”hałasowania na ulicach”.

Słowo użyte przez Ciebie, o ile mi wiadomo, to synonim ”bałaganu", “chaosu”,”zamieszania” . Czy to jest naprawdę to, co chcesz , aby młodzi chrześcijanie robili na ulicach ? Nie istnieje już dość zamieszania i nieporządku w świecie?

9. Wiele starych i niezamężne kobiet, które są bardzo przyjazne, sympatyczne i hojne, poczuły się naprawdę jak śmieci …

Wiele starych i niezamężnych kobiet, które są bardzo przyjazne, sympatyczne i hojne, poczuły się naprawdę jak śmieci jak powiedziałeś do sióstr zakonnych, że nie powinny spoglądać jak ”stare panny”. Tym spowodowałeś, że moje przyjaciółki i ja czujemy się źle. Zabolało mnie za nie w duszy, gdyż nie ma nic w tym złego, aby pozostać niezamężną i poświęcić życie dobrym uczynkom (dlatego Katechizm określa samotność jako powołanie). Co mam moim niezamężnym przyjaciółkom ”starym pannom” powiedzieć? Że papież tego poważnie nie myślał (czegoś takiego papież nie powinien robić), lub powinnam wspierać papieża w tym, że dla niego wszystkie niezamężne kobiety mają wyraz twarzy zgorzkniałej zakonnicy?

10. Jeśli kapitan nie widzi góry lodowej, na którą zmierza, jest bardzo prawdopodobne, że dojdzie do kolizji

Kilka tygodni temu powiedziałeś, że “Kościołowi nigdy nie wiodło się tak dobrze jak dzisiaj. ” Jak może powiedzieć to papież, kiedy wszyscy wiemy, że miliony młodych katolików żyje w konkubinacie i pigułka jest używana w milionach katolickich małżeństw; gdzie rozwód ” to nasz chleb powszedni “, a miliony katolickich matek z pomocą katolickich lekarzy zabija swoje nienarodzone dzieci; kiedy miliony katolickich przedsiębiorców nie kieruje się nauką społeczną Kościoła , ale chciwością i skąpstwem; kiedy tysiące kapłanów dokonują nadużyć liturgicznych; kiedy setki milionów chrześcijan nigdy nie spotkało Chrystusa i nawet nie znają podstaw nauki wiary; jeśli edukacja Chrystusa i rządy są w rękach masonów i gospodarka światowa w rękach syjonizmu ? Czy jest to czas, w którym Kościołowi nigdy nie wiodło się tak dobrze jak dzisiaj?

Kiedy to powiedziałeś, drogi papieżu, to ogarnęła mnie panika. Jeśli kapitan nie widzi góry lodowej, na którą zmierza , jest bardzo prawdopodobne, że dojdzie do kolizji. Czy uważasz tak naprawdę, czy to tylko przenośnia, drogi papieżu?

11. Czy mamy grzesznikom hołubić i mówić im słodko, że umieją oni rzeczywiście czytać katechizm?

Wielu wielkich kaznodziejów poczuło się zniszczonymi, gdy usłyszeli, kiedy powiedziałeś, że nie powinno się już rozmawiać o sprawach, o których Kościół już mówił i które są napisane w Katechizmie. Powiedz mi, drogi papieżu Franciszku, co my chrześcijanie powinniśmy robić, ci, którzy chcemy być wierni papieżowi i również nauczaniu i tradycji?

Przestaniemy głosić kazania, choć św. Paweł mówi nam, że powinniśmy zawsze to robić? Kładziemy kres odważnym kaznodziejom, zmuszamy ich do milczenia, podczas tego hołubimy grzesznikom i mówimy im słodko, że jeśli tego chcą, są w stanie czytać katechizm, aby wiedzieć co Kościół mówi?

12. Nie chcę pasterzy, którzy pachną jak owce, ale owce, które nie pachną odchodami, ponieważ ich pasterz je pielęgnuje

Za każdym razem, gdy mówisz o ” pasterzach z zapachem owiec “, myślę o tych wszystkich księżach, którzy dali się zainfekować przez rzeczy tego świata, którzy stracili kapłański zapach, żeby przyjąć pewną woń rozkładu.

Nie chcę pasterzy, którzy pachną jak owce, ale owce, które nie pachną odchodami, ponieważ ich pasterz je pielęgnuje i zawsze utrzymuje je w czystości.

Kilka dni temu mówiłeś o powołaniu św. Mateusza tymi słowami: ”Jestem pod wrażeniem gestu Mateusza . On trzyma się pieniędzy, jakby mówił: ”Nie, nie mnie! Pieniądze należą do mnie!” Nie można nic innego, drogi papieżu, jak twoje słowa o Ewangelii (Mt 9;9), porównać z tym, co św. Mateusz sam mówi o swoim nawróceniu: “Odchodząc stamtąd, Jezus ujrzał człowieka imieniem Mateusz, siedzącego w komorze celnej, i rzekł do niego: «Pójdź za Mną!» On wstał i poszedł za Nim.” Nie mogę rozpoznać, gdzie był on skąpy ( i nie widzę tego na obrazie Caravaggia ). Widzę dwie zupełnie różne historie i jedną fałszywą interpretację. Komu powinnam wierzyć , Ewangelii czy Papieżowi , jeśli chcę być wierna Ewangelii i papieżowi ?

13. Papieże od Piotra do Benedykta XVI mówili, że to niemożliwe, aby znaleźć pokój z dala od Boga, ale Papież Franciszek jest tego zdania

Kiedy opowiedziałeś o kobiecie, która po rozwodzie i aborcji żyje w konkubinacie, powiedziałeś: “Teraz żyje w pokoju.” Zastanawiam się: Jak kobieta, która dobrowolnie odsunęła się od Łaski Bożej może żyć w pokoju?

Poprzedni papieże od Piotra do Benedykta XVI mówili, że to niemożliwe, aby znaleźć pokój z dala od Boga, ale papież Franciszek jest tego zdania.

Na czym mam się wesprzeć, na wszechczasowym nauczaniu, czy na tej nowości? Mam od dzisiaj, aby być wiernym, twierdzić, że również żyjąc w grzechu można znaleźć spokój w życiu ?

14 Tak jakbyś chciał otworzyć puszkę Pandory

Następnie rzuciłeś pytanie, nie dając na nie odpowiedzi, jak ma się zachować spowiednik, tak jakbyś chciał otworzyć puszkę Pandory, bo wiesz doskonale, że istnieją setki księży, którzy dają złe rady, w sprawie kontynuowania konkubinatu. Dlaczego mój papież, mój drogi papież nie powiedział nam w kilku słowach tego, co w takich przypadkach doradzać, zamiast siać wątpliwości w uczciwych sercach?

Poznałam kardynała Bergoglio niemal w rodzinnej atmosferze i jestem wiernym świadkiem tego, że jest on inteligentnym, sympatycznym, spontanicznym, dowcipnym i bystrym człowiekiem. Ale nie podoba mi się , że prasa publikuje każde Twoje słowo i każdy Twój żart, bo nie jesteś wiejskim księdzem; nie jesteś już arcybiskupem Buenos Aires; Ty jesteś teraz papieżem! I każde słowo, które powiesz jako papież, zawiera dla wielu, którzy czytają Cię i słuchają, wartość miarodajnego nauczania.

Napisałam już zbyt wiele i zbyt wiele wykorzystałam Twojego cennego czasu, mój dobry papieżu. Myślę, że przykładami, które Ci przedstawiłam ( a byłoby ich o wiele więcej ), wytłumaczyłam Ci mój ból, jaki cierpię z powodu niepewności i bezradności.

Tylko ty możesz mi pomóc. Potrzebuję przywódcy, który oświeci moje kroki na podstawie tego, co Kościół zawsze mówił; który mówi z odwagą i jasnością; który nie obraża tego, kto stara się być wierny zaleceniom Jezusa; który powie ,,chleb na chleb, wino na wino” i grzech na ,, grzech” i cnota na ,,cnotę”, nawet gdyby miał on tym ryzykować swoją popularność.

Potrzebuję Twojej mądrości, Twojej determinacji i klarowności. Proszę Cię o pomoc, proszę , bo naprawdę bardzo cierpię…

15. Dezorientujesz nie tylko wroga , ale także nas

Wiem, że Bóg podarował Ci bystry umysł, i tak sobie wyobraziłam, gdy próbowałam się sama pocieszyć, że wszystko co robisz i co mówisz, jest częścią strategii, by zmylić przeciwnika, gdy pokazujesz się przed nim z białą flagą, osiągając tym to, że opuści on swoją kryjówkę. Ale wolałabym, żebyś podzielił się swoją strategią z tymi, którzy walczą po Twojej stronie, bo w przeciwnym razie nie tylko zmylisz przeciwnika, ale także nas, którzy już nie wiedzą, gdzie jest nasza główna kwatera, a gdzie dokładnie przebiega linia wroga.

I jeszcze raz dziękuję Ci za wszelkie dobro, którego dokonałeś i co powiedziałeś w uroczysty sposób, ponieważ to naprawdę nam pomogło.

Twoje słowa poruszyły nas i dały nam impuls do tego, żeby bardziej kochać i zawsze kochać, lepiej kochać i pokazywać światu kochającą twarz Jezusa .

Przesyłam Ci bardzo kochający i dziecięcy uścisk z zapewnieniem mojej modlitwy. Proszę również o Twoją modlitwę za mnie i za moją rodzinę, której zdjęcie załączam, abyś znał nasze twarze, gdy będziesz się za nas modlić.

Twoja kochająca córka, która modli się za Ciebie codziennie.

Lucrecia Rego de Planas

Tłumaczył: Nn

Źródło: http://katholisches.info/ 
Polskie tłumaczenie pochodzi ze strony Gazeta Warszawska

Etienne Gilson: Vademecum początkującego realisty



1. Pierwszym krokiem na drodze do realizmu jest uświadomienie sobie, że było się zawsze realistą. Drugim - spostrzeżenie, że cokolwiek by się czyniło, aby inaczej myśleć - nigdy się to nie uda. Trzecim - stwierdzenie, że ci, którzy utrzymują, iż myślą inaczej, myślą jak realiści, gdy tylko zapomną o przyjętej roli. Jeśli wówczas postawi się pytanie, dlaczego tak jest - nawrócenie jest niemal dokonane.
2. Większość tych, którzy utrzymują i wierzą, iż są idealistami, wolałaby nimi nie być, nie sądzą jednak, by mieli po, temu prawo. Zwraca się im uwagę, że nigdy nie wyjdą poza granice swojej myśli i że nie da się pomyśleć niczego poza myślą Jeśli zgodzą się szukać rozwiązania tej trudności z góry przegrali sprawę, gdyż wszelkie zarzuty idealisty wobec realisty są sformułowane w terminach idealistycznych. Cóż więc dziwnego, że idealista zawsze zwycięża? Idealistyczne rozwiązanie problemu jest zawsze zawarte w pytaniach postawionych przez idealistę. Realista musi się zatem najpierw przyzwyczaić do nieprzyjmowania dyskusji na obcym sobie gruncie i nie powinien sądzić, że znalazł się w trudnej sytuacji, kiedy nie potrafi odpowiedzieć na pytania, na które w istocie odpowiedzi znaleźć nie można i które w ogóle nie wydają mu się uzasadnione.
3. Trzeba zacząć się odnosić z nieufnością do terminu "myśl". Największą bowiem różnicą pomiędzy idealista a realistą jest to, że idealista myśli, podczas gdy realista poznaje. Dla realisty myślenie jest tylko aktem porządkowania wiedzy lub rozważania jej treści. Nigdy nie wpadłby on na pomysł uczynienia z myśli punktu wyjścia dla refleksji, ponieważ myśl jest możliwa tylko tam, gdzie istnieje przedtem wiedza. Idealista, ponieważ przechodzi od myśli do rzeczy, nie może wiedzieć, czy to, co przyjmuje za punkt wyjścia, odpowiada czy też nie odpowiada jakiemuś przedmiotowi. Gdy idealista zadaje realiście pytanie, w jaki sposób przyjmując za punkt wyjścia myśl można dojść do przedmiotu - realista powinien mu czym prędzej odpowiedzieć, że jest to w ogóle niemożliwe i że jest to nawet zasadnicza racja po temu, by nie być idealistą; realizm bowiem przyjmuje za punkt wyjścia poznanie, to znaczy akt intelektu, który w istocie swej polega na uchwyceniu przedmiotu. Tak zatem dla realisty zagadnienie to nie stanowi nierozwiązalnego problemu, tylko pseudoproblem, a to zupełnie co innego.
4. Ilekroć idealista nalega, abyśmy odpowiedzieli na pytania dotyczące myślenia, można być pewnym, że przemawia on w imię Ducha, Duch bowiem jest dla niego tym, co myśli, tak jak dla nas intelekt jest tym, co, poznaje. Trzeba zatem w miarę możności unikać niebezpieczeństw związanych z tym terminem. Nie zawsze jest to łatwe, ponieważ ma on swoje uzasadnione znaczenie. Żyjemy jednak w okresie, w którym przede wszystkim narzuca się konieczność przetłumaczenia na język realistyczny wszystkich terminów, które idealizm od nas zapożyczył i wypaczył. Termin idealistyczny to zazwyczaj termin realistyczny oznaczajacy jeden z intelektualnych warunków poznania rozważanego odtąd jako coś rodzącego swą własną treść.
5. Poznanie, o którym mówi realista, jest osobiście przeżytą i doświadczoną jednością intelektu i rzeczywistości przezeń ujętej. Dlatego właśnie filozofia realistyczna odnosi się zawsze do tego, co jest ujmowane przez intelekt i bez czego nie byłoby poznania. Wszelka filozofia idealistyczna natomiast przyjmując za punkt wyjścia myśl bardzo szybko dochodzi do obrania za swój przedmiot nauki lub filozofii. Idealista, jeśli myśli rzeczywiście jako idealista, urzeczywistnia w doskonałym wydaniu istotę "profesora filozofii", podczas gdy realista, jeśli myśli istotnie jako realista, stanowi upostaciowanie prawdziwego filozofa. Filozof bowiem mówi o rzeczach, podczas gdy profesor filozofii mówi o filozofii.
6. Tak jak nie powinniśmy przechodzić od myśli do rzeczy (wiedząc, że przedsięwzięcie to jest niewykonalne), tak również nie powinniśmy się pytać, czy można pomyśleć coś poza myślą. To, co jest poza myślą, nie da się może naprawdę pomyśleć, jednak z pewnością wszelkie poznanie implikuje coś, co jest poza myślą. Fakt, że to, co jest poza myślą, jest nam dane poprzez poznanie tylko w myśli, nie przeszkadza temu, iż jest to coś istniejącego poza myślą. Idealista jednak utożsamia zawsze "byt dany w myśli" i "byt dany przez myśl". Dla tego, kto przyjmuje za punkt wyjścia poznanie, to, co jest poza myślą, jest tak dalece możliwe do pomyślenia, że istnieje dlań tylko ten rodzaj myśli, dla którego daje się pomyśleć coś, co jest poza nią.
7. Wskutek podobnego błędu realista zadaje sobie pytanie, w jaki sposób można przyjmując za punkt wyjścia "ja", dowieść istnienia jakiegoś "nie-ja". Dla idealisty, który przyjmuje za punkt wyjścia "ja", jest to normalne, a nawet jedynie możliwe postawienie zagadnienia. Realista powinien się tego wystrzegać z dwóch powodów: najpierw dlatego, że nie przyjmuje on za punkt wyjścia "ja", następnie zaś dlatego, że świat nie jest dla niego jakimś "nie-ja" (które w ogóle nie istnieje), lecz czymś samym w sobie. To, co samo w sobie, może być dane w poznaniu. Natomiast "nie-ja" stanowi to, do czego sprowadza się dla idealisty to, co rzeczywiste; to "nie-ja" nie może być ani uchwycone w poznaniu, ani dowiedzione przez myśl.
8. Nie trzeba również niepokoić się klasycznym zastrzeżeniem idealisty, wysuwanym przezeń przeciwko możliwości dotarcia do tego, co jest samo w sobie, a przede wszystkim przeciwko możliwości jego prawdziwego poznania. Określacie - mówi idealista - poznanie prawdziwe jako adekwatną kopię rzeczywistości; lecz skąd możecie wiedzieć, czy to kopia odtwarza rzecz taką, jaka jest ona sama w sobie, skoro rzecz jest wam dana tylko w myśli? Zastrzeżenie to jednak zachowuje sens tylko dla idealizmu, który umieszcza myśl przed bytem i nie umiejąc już jej z nim porównać, pyta, w jaki sposób można by to uczynić. Realista zaś, przeciwnie, nie ma powodu pytać, czy rzeczy są zgodne z poznaniem, które o nich uzyskuje, ponieważ dla realisty poznanie polega na przystosowywaniu się do rzeczy. W porządku, w którym wyrażona w sądzie adekwatność intelektu i rzeczy zakłada konkretną i przeżytą adekwatność intelektu i jego przedmiotów, byłoby absurdem wymagać od poznania, aby gwarantowało zgodność, bez której nie mogłoby ono nawet istnieć.
9. Trzeba zawsze pamiętać, że sytuacje bez wyjścia, w jakie idealizm chce zapędzić realizm, są tworem samego idealizmu. Gdy idealizm rzuca nam wyzwanie, żądając, abyśmy porównali rzecz poznaną z samą rzeczą, ukazuje tylko wewnętrzną chorobę, która go drąży. Według realisty noumen nie istnieje w tym znaczeniu, w jakim to rozumie idealista. Ponieważ poznanie zakłada z góry, iż sama rzecz jest obecna dla umysłu, nie ma powodu do przypuszczenia, że poza rzeczą znajdującą się w myśli istnieje jakiś sobowtór tajemniczy i niepoznawalny, którym by miała być rzecz tej rzeczy, która jest w myśli. Poznawać, to nie znaczy ujmować rzecz taką, jaka jest ona w myśli, lecz w myśli ujmować rzecz taką, jaka ona jest.
10. Nie wystarczy zatem stwierdzić, że wszystko jest nam dane w myśli, aby na tej podstawie mieć prawo wnioskowania, że musimy z konieczności przechodzić od myśli do rzeczy i że niepodobna inaczej postępować. W istocie bowiem postępujemy inaczej. Obudzenie się intelektu zbiega się zawsze z ujęciem przez niego rzeczy, które natychmiast po ich postrzeżeniu są klasyfikowane według najbardziej oczywistych podobieństw. Z faktu tego, który nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek teorią, teoria powinna wyciągnąć wnioski. To właśnie, zgodnie ze zdrowym rozsądkiem, czyni realizm. Dlatego każdy realizm jest filozofia zdrowego rozsądku.
11. Nie wynika stąd, że zdrowy rozsądek jest filozofią, wszelka jednak zdrowa filozofia z góry go zakłada i ufa mu, będąc obowiązana tylko - ilekroć to będzie potrzebne - odwołać się od zdrowego rozsądku będącego w błędzie do zdrowego rozsądku bliższego prawdy. Tak postępuje nauka, która nie jest krytyką zdrowego rozsądku, lecz krytyką jego, kolejnych przybliżeń do rzeczywistości. Nauka i filozofia świadczą swoją historią, że zdrowy rozsądek dzięki metodycznemu użytkowaniu swych możliwości posiada zdolność inwencji. Należy zatem zachęcać go do bezustannego przeprowadzania krytyki wniosków, do jakich doszedł, co jest równoznaczne z zachęcaniem go, aby pozostał samym sobą, nie zaś, aby się siebie wyrzekał.
12. Słowo "inwencja" zostało skażone przez idealizm, podobnie jak wiele innych słów. Wynajdywać przez inwencję to znaczy "znajdować", a nie "tworzyć". Wynajdujący przez inwencję jest podobny do twórcy tylko w porządku praktycznym, a w szczególności w dziedzinie produkcji bądź użytkowej, bądź artystycznej. Podobnie jak uczony, filozof wynajduje tylko znajdując, odkrywając to, co dotychczas pozostawało ukryte. Wszelka zatem działalność umysłu polega na czynności rozważania tego, co rzeczywiste; jeśli intelekt cokolwiek tworzy, to to, co tworzy, nie jest nigdy przedmiotem, lecz sposobem wyjaśniania przedmiotu wewnątrz niego samego.
13. Dlatego też realista nie żąda nigdy od swego poznania, aby tworzyło przedmiot, bez którego nie mogłoby istnieć. Podobnie jak idealista, robi on użytek ze swej refleksji, utrzymując ją jednak w granicach danej mu rzeczywistości. Punktem wyjścia, jego refleksji powinno być zatem to, co w istocie stanowi dla nas początek poznania: "res sunt". Gdy zgłębiamy naturę samego przedmiotu, który jest nam dany, kierujemy się ku nauce, której ukoronowaniem jest metafizyka przyrody; gdy zechcemy zgłębiać warunki, w jakich przedmiot jest nam dany, skierujemy się ku psychologii, której ukoronowaniem będzie metafizyka poznania. Te dwie metody postępowania nie tylko dają się pogodzić, lecz uzupełniają się wzajemnie, opierają się bowiem na pierwotnej jedności podmiotu i przedmiotu w akcie poznania, wszelka zaś pełna filozofia implikuje świadomość ich jedności.
14. Nic zatem nie przeszkadza realiście, by dochodził drogą analizy refleksyjnej od przedmiotu danego w poznaniu do intelektu i do poznającego podmiotu. Wręcz przeciwnie, nie ma on do dyspozycji żadnej innej metody, która by mu pozwoliła upewnić się o istnieniu i naturze podmiotu poznającego. "Res sunt, ergo cognosco, ergo sum res cognoscens". Realista nie różni się od idealisty tym, że nie chce zawierzyć analizie, podczas gdy idealista godzi się to uczynić; różnią się oni natomiast tym, że realista odmawia przyjęcia ostatecznego celu swej analizy za jej zasadę twórczą. Z faktu, że analiza poznania prowadzi do "myślę", nie wynika bynajmniej, by to "myślę" miało być pierwszą zasadą poznania. Z faktu, że wszelkie wyobrażenie jest rzeczywiście myślą, nie wynika ani to, iż jest ono tylko myślą, ani nawet to, by "myślę" miało warunkować wszystkie moje wyobrażenie.
15. Cała siła idealizmu wypływa ze ścisłości, z jaką rozwija on konsekwencje swego początkowego błędu. Niesłusznie zatem odpiera się idealizm zarzucając mu nielogiczność. Wręcz przeciwnie, jest to doktryna, która utrzymuje się przy życiu tylko dzięki logice, a to dlatego, że porządek i powiązanie pojęć zajmuje tutaj miejsce porządku i powiązania rzeczy. "Saltus mortalis", który rzuca doktrynę w jej następstwa, jest wcześniejszy od samej doktryny, i idealizm może swoją metodą usprawiedliwić wszystko oprócz samego siebie. Przyczyna bowiem idealizmu nie jest idealistyczna, nie leży nawet w teorii poznania; tkwi one w dziedzinie zjawisk moralnych.
16. Nie tylko sam fakt, poznania, lecz także wrodzone wszystkim ludziom żarliwe pragnienie rozumienia jest wcześniejsze aniżeli wszelkie filozoficzne wyjaśnienia poznania. Jeżeli rozum zbyt często zadowala się wyjaśnieniami ogólnymi niepełnymi, jeżeli gwałci czasem fakty zniekształcając je lub też pomijając milczeniem, gdy go krępują, to właśnie dlatego, że namiętność rozumienia bierze w nim górę nad pragnieniem poznania, lub też dlatego, że środki poznania, którymi rozum dysponuje, nie są w stanie go zaspokoić. Realista nie mniej niż idealista jest narażony na te pokusy i równie często im ulega. Różnica polega na tym, że realista ulega im wbrew swym zasadom, podczas gdy idealista przyjmuje jako zasadę, że ma prawo, im ulegać. U źródeł realizmu leży zatem rezygnacja intelektu, który godzi się na zależność od rzeczywistości, będącej przyczyną poznania. U źródeł idealizmu leży niecierpliwość rozumu, który chce sprowadzić rzeczywistość do poznania, aby osiągnąć pewność, że jego poznanie niczemu nie pozwoli się wymknąć.
17. Idealizm dlatego właśnie wiązał się tak często z matematyką, że owe nauka, której przedmiotem jest ilość, rozciąga swą jurysdykcję na cały świat materialny, o tyle, o ile jest on zawisły od ilości. Jeśli jednak idealizm sądził, że znajduje swe uzasadnienie w triumfach matematyki, to mylił się; nic mu one nie zawdzięczają. Bynajmniej nie są one z idealizmem związane i nie uzasadniają go, tym więcej że fizyka, nawet najbardziej zmatematyzowana, przenosi wszystkie swe konstrukcje w zespół faktów eksperymentalnych, przez nie interpretowanych. Wystarczy nowy fakt, a jut po daremnych wysiłkach przyswojenia go sobie cala fizyka matematyczna przekształca się, aby móc go sobie przyswoić. Idealista rzadko jest uczonym, rzadziej jeszcze człowiekiem mającym coś wspólnego z laboratorium, a jednak właśnie laboratorium dostarcza fizyce matematycznej tego, co będzie musiała w przyszłości wytłumaczyć.
18. Realista nie ma się zatem co obawiać, że idealista wykaże mu, iż jest w sprzeczności z myślą naukową. Jeśli bowiem nawet uważa się za idealistę w filozofii, to jako uczony myśli właśnie jak realista. Uczony nigdy nie definiuje na wstępie metody nauki, którą zamierza budować; co więcej, nauki fałszywe najpewniej można rozpoznać po tym, że metody ich są od nich samych wcześniejsze; metoda bowiem wynika z nauki, nie zaś nauka z metody. Dlatego to żaden realista nie napisał nigdy "Rozprawy o metodzie". Nie może on wiedzieć, w jaki sposób poznaje się rzeczy, zanim ich nie poznał, ani też nie może się inaczej dowiedzieć, w jaki sposób można by poznać dany porządek rzeczy, aniżeli tylko poznając go.
19. Najniebezpieczniejszą metoda jest "metoda refleksyjna"; realista zadowala się "refleksją". Gdy refleksja staje się metoda, jest już nie tylko refleksją rozumnie kierowana - czym być powinna - lecz refleksją, która zajmuje miejsce rzeczywistości, tak iż jej porządek staje się porządkiem samej rzeczywistości. Gdy "metoda refleksyjna" jest wierna swej własnej istocie, zakłada zawsze, że ostateczny cel refleksji jest również pierwszą zasadą naszego poznania; stąd w sposób naturalny wynika, że ostateczny cel analizy powinien wirtualnie zawierać całość tego, co zostało, zanalizowane; wreszcie zaś: że to, czego nie można odnaleźć, gdy się przyjmuje za punkt wyjścia ostateczny cel refleksji, albo w ogóle nie istnieje, albo też może być słusznie traktowane jako nie istniejące. W ten sposób dochodzi się do wykluczenia z poznania, a nawet z samej rzeczywistości, tego, bez czego poznanie w ogóle by nie istniało.
20. Drugą oznaka pozwalającą rozpoznać fałszywe nauki zrodzone przez idealizm jest to, iż przyjmując za punkt wyjścia to, co nazywają myślą, dochodzą one do definiowania prawdy jako szczególnego przypadku błędu. Taine oddal wielką usługę zdrowemu rozsądkowi określając doznanie jako prawdziwa halucynację, wskazał bowiem dzięki temu, dokąd logika musi doprowadzić idealizm. Doznanie staje się tu halucynacją nie posiadającą cech halucynacji. Nie można zatem ulegać sugestii słynnego "złudzenia zmysłów" ani też dziwić się, że idealiści robią z niego tak wielki użytek: są to ludzie, dla których to, co normalne, jest tylko szczególnym przypadkiem tego, co patologiczne. Gdy Kartezjusz z triumfem stwierdza, że nawet obłąkany nie może zaprzeczyć tej pierwszej zasadzie: "myślę, więc jestem", pomaga nam zrozumieć, czym staje się rozum, gdy jest ograniczony do tej pierwszej zasady.
21. Zapożyczone przez idealistów od sceptyków argumenty o snach, o złudzeniach zmysłów i obłędzie należy przeto traktować jako błędy tego samego rzędu. Istnieją złudzenia wzrokowe, dowodzą one jednak przede wszystkim, że z zasady nasze spostrzeżenia wzrokowe nie są złudzeniami. Ten, kto śpi, nie uświadamia sobie, iż różni się czymś od tego, który czuwa, lecz ten, kto czuwa, wie doskonale, że nie śpi; zdaje sobie nawet sprawę, iż miał halucynacje, gdyż przedtem doznawał pewnych wrażeń; wie również, że nigdy by o niczym nie śnił, gdyby przedtem nie był na jawie. Fakt, że pewne osoby pozbawione zdrowego rozsądku przeczą istnieniu świata zewnętrznego, a nawet - niech mi wybaczy Kartezjusz - własnemu istnieniu, nie jest jeszcze przyczyną, aby uważać pewność naszego istnienia za szczególny przypadek "prawdziwego majaczenia". Złudzenia to są dla idealisty tak niepokojące tylko dlatego, że nie wie on, jak dowieść, iż są to złudzenia. Nie powinny jednak niepokoić realisty, gdyż tylko dla niego są one naprawdę złudzeniami.
22. Nie powinniśmy traktować poważnie zarzutu, jaki nam czynią niektórzy idealiści twierdząc, że nasza teoria poznania skazuje nas na nieomylność. Jesteśmy po prostu filozofami, dla których prawda jest czymś normalnym, a błąd anormalnym, co nie znaczy bynajmniej, że prawda nie jest dla nas równie trudna do osiągnięcia i zachowania, jak doskonale zdrowie. Realista nie różni się od idealisty tym, że nie może się mylić, lecz przede wszystkim tym, że gdy się myli, to błądzi nie myśl niewierna samej sobie, lecz poznanie niewierne swemu przedmiotowi. Co najważniejsze jednak: realista myli się tylko wtedy, gdy się sprzeniewierza swoim zasadom, idealista zaś ma rację tylko w tej mierze, w jakiej odstępuje od swoich zasad.
23. Twierdząc, że wszelkie poznanie jest uchwyceniem rzeczy takiej, jaka ona jest, nie mamy bynajmniej na myśli, iż intelekt ujmuje w sposób nieomylny rzecz taką, jaka ona jest, sądzimy natomiast, że tylko wtedy, gdy intelekt to czyni, mamy do czynienia z poznaniem. Tym bardziej stwierdzenie to nie znaczy, jakoby poznanie wyczerpywało w jednym akcie całą treść swego przedmiotu. Poznanie ujmuje z przedmiotu to, co rzeczywiste, lecz to, co rzeczywiste, jest niewyczerpane, i gdyby nawet intelekt rozpoznał w nim wszystkie szczegóły, zawsze jeszcze natknąłby się na tajemnicę jego istnienia. Tylko idealista Kartezjusz jest przekonany, iż za jednym zamachem ujmuje nieomylnie całość tego, co rzeczywiste. Pascal, który jest realistą, wie dobrze, ile naiwności kryje się w podobnych uroszczeniach filozofów: "przeniknąć zasady rzeczy, a przez to dojść do poznania wszystkiego, to zuchwałość równie nieskończona, jak nieskończony jest sam przedmiot poznania". Właściwą realiście cnotą jest skromność w poznaniu i jeśli nie jest to cnota, którą rzeczywiście praktykuje, to w każdym razie jest to cnota, którą z obowiązku powinien praktykować.
24. Trzecią oznaką pozwalającą rozpoznać fałszywe nauki zrodzone przez idealizm jest to, że odczuwają one potrzebę "stwarzania podstaw" tego, co stanowi ich przedmiot. Dzieje się tak dlatego, że w istocie nauki te nie są pewne, czy ich przedmiot istnieje. Dla realisty, którego myśl zwraca się do bytu, Dobro, Prawda i Piękno są pełnoprawnie rzeczywiste, ponieważ są one samym bytem: pożądanym, poznawanym i podziwianym. Z chwila jednak, gdy myśl zajmuje miejsce poznania, transcendentalia te, nie mając na czym się oprzeć, zostają zawieszone w próżni. Dlatego to idealizm trawi czas na "stwarzaniu podstaw" moralności, poznania i sztuki, tak jakby to, co człowiek winien czynić, nie było zapisane w samej jego naturze, sposób poznania - w samej strukturze jego intelektu, sztuka zaś - w praktycznej działalności samego artysty. Realista nigdy nie "stwarza podstaw", lecz zawsze szuka podstaw myślenia i znajduje je w naturze samych rzeczy: "operatio sequitur esse".
25. Toteż należy raz na zawsze porzucić wszelkie spekulacje na temat "wartości", wartości bowiem są tylko transcendentaliami, które zerwały więzy łączące je z bytem i usiłują zająć jego miejsce. "Stwarzać podstawy wartości" - oto obsesja idealisty; dla realisty nic to nie znaczy.
26. Człowiekowi naszych czasów najtrudniej jest pogodzić się z tym, że nie jest "umysłem krytycznym". A jednak realista musi się z tym pogodzić, gdyż Umysł krytyczny to najdelikatniejszy punkt idealizmu, i tu się go właśnie odnajduje, już nie jako zasadę czy doktrynę, lecz jako wolę służenia określonej sprawie. Umysł krytyczny wyraża w istocie postanowienie podporządkowania faktów stosownym zabiegom, tak aby nic już w nich nie stawiało oporu umysłowi. Chcąc dojść do tego, należy przyjąć następującą taktykę: trzeba zastąpić wszędzie punkt widzenia czegoś obserwowanego przez punkt widzenia obserwatora. Jeśli zajdzie potrzeba, dyskwalifikacja rzeczywistości będzie prowadzona do ostatecznych konsekwencji; im zaś silniejszy opór będzie stawiać rzeczywistość, tym bardziej idealista będzie usiłował ją zlekceważyć. Przeciwnie realista: powinien zawsze uznawać, że przedmiot jest przyczyną poznania, i odnosić się do niego z pełnym szacunkiem.
27. Odnosić się z szacunkiem do przedmiotu poznania to przede wszystkim nie zgodzić się na sprowadzenie go do tego, czym by się stać musiał chcąc nagiąć się do zasad dowolnie przez nas wybranego typu poznania. Introspekcja nie pozwala na sprowadzenie psychologii do nauki ścisłej. Nie stanowi to jednak racji do potępienia introspekcji, gdyż, być może, przedmiot psychologii jest tego rodzaju, iż nie powinna ona - przynajmniej jeśli chce pozostać wierna swemu przedmiotowi - stać się nauką ścisłą. Psychologia człowieka, tak jak się ona przedstawia dla psa, musi być co najmniej równie pewna, jak nasza wiedza o przyrodzie; a nasza wiedza o przyrodzie sięga niemal tak samo głęboko, jak psychologia ludzka, tak jak się ona przedstawia dla psa. Psychologia "zachowania się" jest zatem całkowicie słuszna, ale tylko wtedy, gdy przyjmiemy punkt widzenia psa w odniesieniu do człowieka. Z chwilą bowiem, gdy wchodzi w grę świadomość, odkrywa nam ona takie bogactwo rzeczy, że nieskończony przedział pomiędzy nauką o świadomości a samą świadomością rzuca się w oczy. Jeśliby nasz organizm był świadomy siebie, to kto wie, czy biologia i fizyka nie straciłaby dla nas racji bytu.
28. Realista będzie więc musiał zawsze utrzymywać - wbrew temu, co twierdzi idealista - że wszelkiemu porządkowi rzeczywistości powinien odpowiadać określony sposób zbliżania się do niej i jej tłumaczenia. Wówczas, nie chcąc zdawać się na wstępną krytykę poznania, będzie on miał swobodę - i to nawet swobodę znacznie większą niż idealista - poświęcenia się krytyce wiedzy, przy czym oceniać będzie tę wiedzę w zależności od jej przedmiotu. "Umysł krytyczny" bowiem krytykuje wszystko prócz siebie samego, natomiast realista, ponieważ nie jest "Umysłem krytycznym", nie przestaje samego siebie krytykować. Realista nie uwierzy nigdy, że to psychologia, która od pierwszej chwili stawia siebie poza świadomością, chcąc ją rzekomo lepiej poznać, daje nam ekwiwalent świadomości. Nie uwierzy też wraz z Durkheimem, że autentyczni dzicy znajdują się w książkach lub że życie społeczne sprowadza się do przymusu połączonego z sankcjami, tak jakby jedynym społeczeństwem, jakie mamy badać, było społeczeństwo z Księgi Kapłańskiej. Realista nie uwierzy również, że krytyka historyczna miałaby mieć więcej po, temu możliwości niż powołani przez nią świadkowie, by wiedzieć, co im się wydarzyło, i rozpoznać prawdziwe znaczenie ich świadectwa. Dlatego, to realizm podporządkowując poznanie jego przedmiotom stawia intelekt w warunkach najkorzystniejszych dla dokonania odkrycia. Jeśli bowiem prawdą jest, że fakty nie zawsze tak się przedstawiały, jak sądzili ich świadkowie, to jednak względne błędy, jakie mogli oni popełniać, są niczym w zestawieniu z tymi, w jakie nas uwikła fantazja, gdy na podstawie naszego odczucia prawdopodobieństwa będziemy się starali odtwarzać fakty, uczucia lub pojęcia, których nie doświadczyliśmy.
29. Taka jest wolność realisty; możemy bowiem wybierać tylko pomiędzy zależnością od faktów i swobodą naszej myśli, lub też swobodą w stosunku do faktów i zależnością naszej myśli. Zwróćmy się zatem ku samym rzeczom, które ujmuje poznanie, i ku stosunkowi naszej wiedzy do rzeczy, które w niej zostają ujęte, a to w tym celu, aby filozofia, dostosowując się do nich coraz lepiej, mogła czynić dalsze postępy.
30. W tym samym duchu należy czytać wielkich filozofów, którzy przed nami weszli na drogę realizmu. Pascal pisze: "To nie w Montaigne'u, lecz w sobie samym znajdują wszystko, co w nim widzę". I tak samo: "Prawdziwy realista nie w św. Tomaszu ani w Arystotelesie, lecz w rzeczach dostrzega wszystko, co w nich widzi". Realista nie będzie się zatem wahał przed powołaniem się na tych mistrzów, gdyż są oni dla niego tylko przewodnikami ku samej rzeczywistości. I jeśli idealista zarzuca mu, jak to jeden z nich niedawno bardzo uprzejmie zrobił, iż "ubiera się bogato w resztki pozostałe po prawdzie" - to odpowiedź na to jest bardzo łatwa: znacznie lepiej ubierać się bogato w resztki po prawdzie pozostawione przez innych - jak to realista z konieczności zgadza się czynić - niż nie zgodzić się na to - jak to czyni idealista - i chodzić nago.
E. Gilson, Realizm tomistyczny, Warszawa 1968, s. 52-59.

wtorek, 29 października 2013

Kto się boi "Współodkupicielki"?


Kto się boi „Współodkupicielki”?

„Jaka jest Twoja pierwsza reakcja, kiedy słyszysz, że ktoś nazywa Matkę Jezusa Chrystusa „Współodkupicielką”? To przesada? To nadmierna pobożność, nawet jeśli przyświecają jej dobre intencje? Tylko Jezus jest Odkupicielem? Jeśli to nie herezja, to jest to skrajnie niebezpieczne? Albo jest to co najmniej antyekumeniczne?” – pyta profesor teologii Mark Miravalle. Okazuje się, że takie zastrzeżenia nie mają żadnego uzasadnienia. „Współodkupicielką” Maryję nazywali papieże, święci i błogosławieni.

Spotkanie z Jego Ekscelencją ks.bp. Atanazym Schneiderem




Materiał filmowy zarejestrowany podczas spotkanie z Jego Ekscelencją księdzem biskupem Atanazym Schneiderem, które odbyło się w Poznaniu w Pałacu Działyńskich, 16 października 2013 r.

poniedziałek, 28 października 2013

Zapomniane prawdy c.d.


Zdjęcie: "Chrystus nie chce abyśmy robili widowiska, ale abyśmy wzbudzali wiarę. Obecnie ludzie myślą, że trzeba urządzać masowe i hałaśliwe widowiska, aby wiara wzrastała. Ja im dobrze życzę z takim myśleniem, ale uważam, że wiara to coś więcej niż polityka. Naprawdę życzę im dobrze, ale na razie efektów nie widać." (o. Leonard Castellani SJ, 1899-1981)

"Chrystus nie chce abyśmy robili widowiska, ale abyśmy wzbudzali wiarę. Obecnie ludzie myślą, że trzeba urządzać masowe i hałaśliwe widowiska, aby wiara wzrastała. Ja im dobrze życzę z takim myśleniem, ale uważam, że wiara to coś więcej niż polityka. Naprawdę życzę im dobrze, ale na razie efektów nie widać." 

o. Leonard Castellani SJ, 1899-1981

Tradycyjne Modlitwy Kościoła: Angelus Domini / Anioł Pański


"Niewątpliwie niektóre zwyczaje, jakie tradycyjnie towarzyszyły odmawianiu modlitwy Anioł Pański, zostały już zniesione albo ledwie się je dostrzega w dzisiejszym życiu ludzi. Jednakże chodzi o sprawy małej wagi, gdyż cała wartość kontemplacji zwracającej się ku tajemnicy Wcielenia Słowa, znaczenie pozdrowienia anielskiego, skierowanego do Najświętszej Dziewicy, błaganie o Jej miłosierne wstawiennictwo, pozostają niezmienione.

Dalej, chociaż zmieniły się warunki czasów, dla większości ludzi zawsze pozostają te same, charakterystyczne chwile dnia: rano, południe i wieczór, które wyznaczają fazy ich działalności i zarazem wzywają do wprowadzenia pewnej przerwy poświęconej modlitwie”.

Paweł VI, Adhortacja Marialis Cultus z 2 lutego 1974 r.

***

Przed osiągnięciem aktualnej formy, modlitwa ta przechodziła różne fazy. W średniowieczu istniał obrzęd, czysto świecki, aby o zmierzchu dzwonić w naczynia do przechowywania ognia. Stąd zwyczaj odmawiania „Zdrowaś Maryjo” na dźwięk dzwonu. Z czasem rytuał ten był już mocno zakorzeniony.

Na początku XIII w. Grzegorz IX (1227-41) zarządził, by Pozdrowienie Anielskie odmawiane było rano i wieczorem, zawsze na dźwięk dzwonu. Potwierdził to Synod w Kolonii w roku 1279.

W 1262 r. generał franciszkanów św. Bonawentura nakazał członkom tegoż zakonu praktykę trzech „Zdrowaś...” rano i wieczorem.

W 1287 r. Synod w Exter w Anglii, zalecił kapłanom, by przyzwyczajali wiernych do odmawiania modlitwy „Zdrowaś...” trzy razy dziennie.

Jan XXII był pierwszym papieżem, który związał tę praktykę z odpustami w bulli z 1318 r., wydanej w Avignonie. Bulla ta nie wspomina jednak jeszcze o odmawianiu „Pozdrowienia Anielskiego” w południe. Zalecił to dopiero Kalikst III (1455-1458). Nakazał on również trzykrotne w ciągu dnia dzwonienie na „Anioł Pański”, aby otrzymać pomoc Bożą podczas wojny z Turkami. Zwyczaj ten szybko się rozprzestrzenił i w 1472 r. Ludwik XI rozciągnął go na całą Francję.

W XIX w. „Zdrowaś Maryjo” było odmawiane trzy razy dziennie i poprzedzone zawsze biciem dzwonów.

Na kiedy datuje się słowa Modlitwy na Anioł Pański, które znamy dzisiaj?

Prawdopodobnie, choć nie jest to pewne, za czasów św. Piusa V (1566-72) Anioł Pański przyjął swą obecną formę; z wyjątkiem wersetu i modlitwy końcowej, które to zostały dodane później. Mianowicie Benedykt XIV w swoim Breve z 14 października 1742 r. oświadczył, że werset i końcowa modlitwa stanowią cześć integralną Pozdrowienia Anielskiego i muszą być odmawianie w całości, jeśli ktoś chce uzyskać odpust.

Papieże popularyzowali praktykę odmawiania Anioł Pański, wiążąc ją z odpustami: cząstkowym – przy każdym odmawianiu i zupełnym – raz w miesiącu pod zwykłymi warunkami.



TEKST MODLITWY W JĘZYKU ŁACIŃSKIM

V. Angelus Domini, nuntiavit Mariae.

R. Et concepit de Spiritu Sancto.

Ave Maria, gratia plena, Dominus tecum. Benedicta tu in mulieribus, et benedictus fructus ventris tui, Iesus. Sancta Maria, Mater Dei, ora pro nobis peccatoribus, nunc, et in hora mortis nostrae. Amen.

V. Ecce ancilla Domini.

R. Fiat mihi secundum verbum tuum. Ave Maria, gratia plena...

V. Et Verbum caro factum est.

R. Et habitavit in nobis. Ave Maria, gratia plena,...

V. Ora pro nobis, sancta Dei Genetrix.

R. Ut digni efficiamur promissionibus Christi.

Oremus. Gratiam tuam, quaesumus, Domine, mentibus nostris infunde; ut qui, Angelo nuntiante, Christi Filii tui incarnationem cognovimus, per passionem eius et crucem, ad resurrectionis gloriam perducamur. Per eundem Christum Dominum nostrum.

R. Amen.

Printfriendly


POLITYKA PRYWATNOŚCI
https://rzymski-katolik.blogspot.com/p/polityka-prywatnosci.html
Redakcja Rzymskiego Katolika nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy opublikowanych na blogu. Komentarze nie mogą zawierać treści wulgarnych, pornograficznych, reklamowych i niezgodnych z prawem. Redakcja zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarzy, bez podania przyczyny.
Uwaga – Rzymski Katolik nie pośredniczy w zakupie książek prezentowanych na blogu i nie ponosi odpowiedzialności za działanie księgarni internetowych. Zamieszczone tu linki nie są płatnymi reklamami.